Rozdział XXVII - Szary popiół

23.10.2012

   Przerwało nam wejście Amy, która wołała nas na kolację.
   - Aż się boję, co zrobi Cruel – powiedziała Karolina, gdy szłyśmy do jadalni.
   - Przez długi czas byliśmy bezpieczni, aż do pewnego momentu – odparłam.
   - Chciał was zabić? Przyszedł, żeby to zrobić?
   Westchnęłam i pokręciłam głową.
   - To był kolejny ciężki moment w moim życiu.
   Po kolacji wróciłyśmy do pokoju. Karolina usiadła w fotelu i spojrzała na mnie oczekująco.
   - Powiedz mi o tym trudnym momencie życiowym.
   - Za chwilę do tego dojdziemy – odparłam i kontynuowałam moją wampirzą historię.

   Kiedy ja przeżywałam swoje chwile z Inyanem, Martin spędzał czas z Iskierką. Dziewczyna miała wiele wątpliwości, niektóre z nich udało mi się rozwiać. Przyznała, że kocha Martina i chce z nim być, ale musiałby ją zmienić. Do tego potrzebny był wampir, który wyczuje jej zapach, a takiego mogłaby nigdy nie spotkać. Martin nie chciał zmieniać jej na siłę, pozwolił jej decydować, choć wiedział, że jeśli zostanie człowiekiem, w końcu ją straci. Iskierka natomiast postawiła sprawę jasno.
   - Kocham go i chcę z nim być po wieczność – powiedziała mi. - Dlatego zostanę wampirem. Może jeszcze nie teraz, ale na pewno nie zestarzeję się i umrę, podczas gdy Martin będzie wiecznie młody i nieśmiertelny.
   - Nie martw się, Iskierko, kiedy nadejdzie czas, znajdę kogoś, kto cię zmieni – obiecałam. Uważałam, że Indianka miała prawo do własnej decyzji. Jeśli chciała zostać wampirem z powodu miłości do Martina, powinnam jej pomóc. Najpierw w przemianie, potem – w przyzwyczajeniu się do nowego życia. Tym bardziej, że była gotowa pić wyłącznie zwierzęcą krew.
   Wkrótce odbył się ich ślub. Z jednej strony, czułam się trochę dziwnie, widząc Martina z inną, ale z drugiej, cieszyłam się, że był szczęśliwy. Moje życie znów ułożyło się po swojemu. Zupełnie nie tak, jakbym się tego spodziewała.
   W miarę upływu czasu, Iskierka coraz bardziej nalegała na przemianę. Przed nią było jeszcze wiele lat młodości, ale uważała, że powinna już mieć kogoś, kto ją zmieni. W końcu udało mi się znaleźć kogoś takiego.
   Nadal przyjaźniłam się z Josephem, czasem rozmawiałam też z Zoe. Kiedy powiedziałam jej o Iskierce, następnej nocy przyszła i zaproponowała, że ją przemieni.
   - A co na to Cornelius?
   - Zgodził się – odparła krótko. Przez chwilę się wahałam, ale zdążyłam już poznać wampirzycę i uznałam, że mogę na to pozwolić.
   Najpierw omówiliśmy wszystko z Martinem, Iskierką, Lily i Jahmesem. Inyan też uczestniczył w spotkaniu. Usiedliśmy przy ognisku w wiosce Indian i zaczęliśmy dyskusję.
   - Jesteście pewni, że możemy jej zaufać? - spytał Martin. - Muszę być absolutnie pewien, że mojej żonie nic nie zagrozi.
   - Amanda zna ją najlepiej – odparła Szoszannah. Skinęłam głową.
   - Znam i lubię, jest w porządku.
   - Na tyle, na ile poddani Cruela mogą być w porządku – mruknął Inyan.
   - Powiedziała, że Cornelius jej pozwolił – zauważył Jahmes. - Podejrzewam, że miał w tym swój cel. Może chce nas kontrolować? To, co usłyszy Iskierka, będzie wiedziała Zoe.
   - I wzajemnie – stwierdziła sama zainteresowana. - Dzięki mnie będziecie bezpieczniejsi.
   - Będziesz musiała uważać na swoje myśli – ostrzegł mój mąż. - Zoe ma obowiązek przekazać wszystko Cruelowi.
   - Nie mam zamiaru knuć przeciwko niemu – odparła Indianka, wzruszając ramionami. - A jeśli on będzie intrygował przeciwko nam, też mam szansę się dowiedzieć.
   - Nie chcę cię narażać, ukochana – zaprotestował Martin.
   - To nie jest żadne narażanie. - Iskierka założyła ręce na piersiach i popatrzyła na nas stanowczo. - Chcę być wampirzycą, a Zoe mi w tym pomoże. Skoro żadne z was tego nie zrobi...
   Jahmes przeczesał dłonią włosy i spojrzał na nią niepewnie.
   - Ja odpadam. Atalef mi wystarczy. - Zerknął na nietoperza, który jak na zawołanie zerwał się z kolan Lily i usiadł na ramieniu Egipcjanina.
   - Ja już nigdy nikogo nie zmienię – powiedział Inyan stanowczo.
   Indianka spojrzała na mnie. Westchnęłam i pokręciłam głową.
   - Nie nadaję się na opiekunkę.
   - Bo musiałabyś pić moją krew?
   Pokręciłam głową.
   - Chodzi o to, że nie czuję się gotowa, by wiązać się z kimś więzią. A może najpierw poznasz Zoe i wtedy zdecydujesz?
   - Dobrze, tak zrobię – postanowiła dziewczyna.
   Trzy miesiące później została wampirzycą.

   Wszystko układało się idealnie. Martin i Iskierka stworzyli wspaniałą parę. Zoe była w porządku i nie uczyła Indianki zabijać ludzi, pozwoliła jej pić zwierzęcą krew. Jahmes i Szoszannah nadal byli przyjaciółmi, ale uważałam, że to kwestia czasu. Może i dość długiego, ale kiedyś w końcu powinni być razem. Jednak to zależało już tylko od nich samych.
   A ja i Inyan? Szaleliśmy przez prawie siedemdziesiąt lat. Walka z łowcami powoli stała się nużąca i to wampiry były dla nas prawdziwym wyzwaniem. Szczególnie dla mnie.
   Pewnej letniej nocy tysiąc siedemset trzydziestego piątego roku wybraliśmy się jak zwykle na spacer. Przez ostatnie lata powstało mnóstwo dróg, gdyż ludzie lubili ułatwiać sobie życie. Spacerowaliśmy jedną z nich, otoczoną rzędami drzew. W pewnym momencie Inyan zatrzymał się i rozejrzał.
   - Pusto tutaj. Pouciekali przed nami?
   - Najwyraźniej. - Roześmiałam się i wzięłam go za rękę. - Może powinniśmy zmienić obszar łowiecki?
   - Nie da rady, jesteśmy postrachem całej Ameryki – zażartował.
   - To może wyjedźmy? - zaproponowałam.
   Przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi do ucha:
   - Tu jest nasz dom, gorąca.
   - Ale kiedyś moglibyśmy... wyjechać... - mruknęłam, spoglądając na niego. Pocałował mnie lekko.
   - Za tysiąc lat, moja namiętna wampirzyco.
   Przewróciłam oczami.
   - Za sto wyjedziemy, zgoda?
   - Osiemset i ani roku wcześniej.
   - Dwieście?
   Pokręcił głową.
   - Niech ci będzie, masz dar przekonywania. Siedemset.
   - Ale się ze mną targujesz! - burknęłam, odsuwając się. Natychmiast przyciągnął mnie z powrotem.
   - No dalej, gorąca, świetnie ci idzie.
   Westchnęłam.
   - Musisz być taki ironiczny?
   - Oczywiście. - Uśmiechnął się bezczelnie i pocałował mnie namiętnie. Poddałam się, uznając bezsensowność dalszej dyskusji.
   Przerwał nam głośny, przeraźliwy krzyk dobiegający z oddali. Przestaliśmy się całować i spojrzeliśmy na siebie.
   - Czyżby ktoś nas wołał? - spytałam.
   - Myślę, że wręcz przeciwnie, ale i tak się wtrącimy. - Złapał mnie za rękę i ruszył w tamtą stronę. Biegliśmy w wampirzym tempie. Sama nie wiem, kiedy to polubiłam, ale teraz nie wyobrażałam sobie tygodnia bez walki. Do tej pory tylko Inyan walczył lepiej ode mnie. Co prawda nie spotkałam żadnego wampirzego wojownika, ale byłam gotowa nawet na takie wyzwanie. Czułam się niezwyciężona. Ja i mój mąż nie mieliśmy sobie równych. Tak przynajmniej sądziłam.
   Dotarliśmy na miejsce błyskawicznie. Zatrzymaliśmy się za drzewami, orientując w sytuacji. Trzech wampirów otaczało rodzinę: ojca, który prosił o życie dla swoich bliskich, nastoletnią córkę, drżącą ze strachu i matkę, tulącą do siebie małego chłopca. Wampiry poznałam bez problemu: Colin, Larry i Felix.
   - Ja biorę dziewczynę – zapowiedział ten ostatni. Colin utkwił wzrok w mężczyźnie.
   - Będziesz krzyczeć z bólu, ale umrzesz dopiero, gdy zobaczysz śmierć żony i córki – zwrócił się do niego.
   - No i mnie została mamuśka – mruknął Larry, zerkając na pulchną kobietę. - Przynajmniej będzie z niej sporo krwi... ale z matką jest dzieciak, więc ja go zaniosę Corneliusowi!
   - Błagam, zostawcie moją rodzinę, weźcie co chcecie, pieniądze, powóz... - prosił mężczyzna.
   Zerknęłam na przewrócony powóz, a raczej dyliżans. Koni nie było, najwyraźniej uciekły spłoszone. Inyan spojrzał na mnie zdecydowanie. Wiedzieliśmy, że walka ze sługami Cruela może nas zdemaskować, ale nie miałam zamiaru pozwolić, by zabili tę rodzinę. Poza tym – tu podzielałam swoje zdanie z mężem – to było spore wyzwanie. Przede wszystkim dlatego, że Cruel mógł poznać prawdę. Do tej pory nikt poza moimi przyjaciółmi nie wiedział o Inyanie, a Zoe i Joseph tylko się domyślali.
   Wyszłam pierwsza w chwili, gdy Felix przyciągnął do siebie dziewczynę.
   - Nie za łatwo ci poszło? Jest słaba i bezbronna. Może zmierzysz się z kimś silniejszym? - Podparłam się pod boki, a obok mnie pojawił się Inyan.
   - Poradzisz sobie z nim z łatwością, kochanie. Ja biorę na siebie tego sadystę – wskazał na Colina i zerknął na Larry'ego. - Poczekasz na swoją kolej? Zajmę się tobą, jak tylko skończę z twoim kolegą.
   Larry zamrugał zdziwiony i zerknął na Colina, który warknął gniewnie, natomiast Felix prychnął i spojrzał na mnie.
   - Znów ze mną zadzierasz? Tym razem nie masz opiekuna, który cię obroni.
   - Nie potrzebuję obrony. - Założyłam ręce na piersiach i uniosłam głowę. - Chcesz się przekonać?
   - Z przyjemnością cię zabiję, gorącokrwista. - Felix odepchnął przerażoną dziewczynę i ruszył w moją stronę. W tle słyszałam szloch matki i płacz dziecka, ale widziałam tylko jego. Wściekłego wampira, którego miałam zamiar pokonać.
   Jego ruchy były przewidywalne. Początkowo tylko się broniłam, obserwując jego walkę, w końcu zaatakowałam i już po chwili leżał na ziemi, a ja uciskałam mu pierś kolanem, trzymając w dłoni kołek.
   - Nie zabijaj mnie – jęknął. Zawahałam się, a wtedy zobaczyłam coś w jego oczach. Jakby się z czegoś cieszył. Pojęłam w ułamku sekundy i odwróciłam się, wbijając kołek w pierś Larry'ego.
   - Cios w plecy? To nieładnie z twojej strony – zwróciłam się do niego. Wstałam i zrobiłam krok do przodu, popychając wampira w tył. Patrzył na mnie wzrokiem pełnym przerażenia. Puściłam kołek. Nienawidziłam tego, gdy ktoś wpatrywał się we mnie jak w mordercę. Co z tego, że zabijałam wampira, a nie człowieka? Zabójcę, w którym nie widziałam dobra? Śmierć jest taka sama. Bolesna, przerażająca i kończy życie tu, na ziemi. Jest gwałtownym przejściem na drugą stronę, pełnym bólu i cierpienia, a co potem... możemy tylko przypuszczać, dowiemy się na pewno, gdy umrzemy.
   Spojrzałam na Inyana, który właśnie pokonał Colina i wbił mu kołek w pierś. Usłyszałam jeszcze krzyk Larry'ego i spojrzałam w stronę, gdzie leżał Felix. Nie było go.
   - Uciekł – stwierdził Inyan, podążając za moim wzrokiem. - To niedobrze.
   - Powinniśmy go gonić?
   - Za późno. - Spojrzał na ojca, który tulił do siebie żonę i synka. Z obu wampirów został tylko proch. Zerknęłam na dziewczynę, która siedziała skulona po drugiej stronie. Podeszłam do niej powoli. Spojrzała na mnie ze strachem w oczach.
   - Nie bój się, nikt cię nie skrzywdzi. Jesteś bezpieczna. Chodź. - wyciągnęłam rękę. Ujęła ją z wahaniem i wstała. Zaprowadziłam ją do rodziny. Kobieta przytuliła córkę, a mężczyzna wstał i zaczął nam dziękować, ale Inyan mu przerwał:
   - Jedźcie do miasta i to szybko. Może wrócić z innymi.
   Pomogliśmy im złapać konie, które pasły się nieopodal, postawiliśmy dyliżans i wysłaliśmy ich do miasta.
   - Pójdę za nimi – zaproponowałam. - Może Felix będzie chciał się mścić. A ty idź do Jahmesa i opowiedz mu wszystko. Może nam grozić niebezpieczeństwo, kiedy Cruel się dowie, że jesteśmy wojownikami.
   - Zobaczymy się w domu. - Przyciągnął mnie i pocałował namiętnie. Oddałam pocałunek, przytulając się do niego.
   - Dobrze, kochanie.
   Ruszyłam za ludźmi. Kiedy dotarli bezpiecznie do miasteczka, zawróciłam. Zatrzymałam się u Sauków, gdzie mieszkali Martin z Iskierką. Opowiedziałam im o wszystkim.
   - Myślisz, że Felix będzie się mścił? - zastanawiał się Martin.
   - Nie wiem, czy Felix, ale Cornelius na pewno. Powinnam już wracać. - Zerknęłam w niebo, gdzie księżyc zbliżał się ku zachodowi. Latem noce były krótsze. Uświadomiłam sobie, że zostało mi niewiele czasu do świtu.
   - Nie zdążysz, zostań – zaproponował Martin. - Nie ryzykuj.
   - Ale powiedziałam Inyanowi, że wrócę...
   - Na pewno nie chciałby, żebyś się narażała – stwierdziła Indianka. - Dam ci moją trumnę, a ja położę się z Martinem.
   Wahałam się jeszcze przez chwilę, w końcu zgodziłam się nocować u nich. Biegałam szybko i pewnie bym zdążyła, ale nie byłam do końca przekonana. Nasz domek był dość daleko.
   Następnego popołudnia obudziłam się z dziwnym przeczuciem. Usiadłam i rozejrzałam się. Martin i Iskierka mieli śliczny domek, niewielki, ale szczelny i nie przepuszczający światła. Wyszłam na ganek i zatrzymałam się tam, gdzie kończył się cień, który tworzył dach. Czułam, że stało się coś złego. Ten niepokój otaczający całe moje serce. Ale co mogło się stać? Przecież w dzień Cornelius spał tak samo, jak my, nie mógł nam zagrozić.
   Kiedy wstali Martin i Iskierka, próbowali ze mną rozmawiać, uspokajać mnie; nie pomogło. W końcu zapadł zmrok. Gdy ostatnie promienie słońca zniknęły za horyzontem, pobiegłam do domu.
   Każdy krok zbliżał mnie do poznania prawdy. Już z oddali dostrzegłam, że miałam rację. Przeniknął mnie dreszcz przerażenia, gdy zatrzymałam się przed czymś, co kiedyś było naszym domem. Teraz piętrzyły się przede mną spalone gruzy. Jak długo płonął ogień, spalając doszczętnie taki budynek? Musiał zgasnąć niedawno. Nie było tu lasów, które mogłyby się zająć, ani wiatru, który rozniósłby pożar. Ktoś podpalił dom i zostawił, by spłonął.
   Szłam między gruzami prosto do piwnicy. Nie było już drzwi, tylko kawałki spalonej futryny. Weszłam tam i wtedy pojęłam. Tu zaczął się pożar. Ktoś podpalił trumny, potem resztę. To, co z nich zostało, to spalone kawałki drewna. Przy jednej z nich leżała spora garść szarego popiołu.
   Upadłam na kolana i zanurzyłam dłoń w tym popiele. Zalała mnie fala bólu. Zamknęłam oczy. Ujrzałam jego twarz. On tu był. Inyan. Jego oczy były smutne. Nie dlatego, że cierpiał, lecz dlatego, że musiał mnie zostawić.
   Przez jedno mignięcie ujrzałam twarz podpalacza. Około czterdziestu lat, człowiek. Mężczyzna spojrzał na niego, zanim go spalił, a Inyan w jakiś dziwny, niezrozumiały dla mnie sposób zostawił mi to wspomnienie. Potem były już tylko płomienie.
   I ostatnia myśl. A właściwie uczucie. Ciepłe jak promyk słońca na twarzy. Wspomnienie jego miłości do mnie.
   Otworzyłam oczy, z których popłynęły dwie krwawe łzy i zacisnęłam dłoń w pięść. Szary popiół wysypał się z niej wąską strużką.
   - Żegnaj, Inyanie. Dokończę to, co zacząłeś. Przyrzekam ci.

Koniec części VII

4 komentarze:

  1. ~Susannah
    23 października 2012 o 23:35

    Ojej to takie smutne :( Zrobiło mi się prawie tak samo przykro, jak wtedy kiedy zginął Erik. Zdążyłam się przyzwyczaić do Inyana. Był tak rozkosznie bezczelny!A co do Martina – znielubiłam go jeszcze bardziej. I Iskierkę też! Przez asocjację!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 października 2012 o 23:42

    > Ojej to takie smutne :( Zrobiło mi się prawie tak samo> przykro, jak wtedy kiedy zginął Erik. Zdążyłam się> przyzwyczaić do Inyana. Był tak rozkosznie bezczelny!No był, był:(> A co do Martina – znielubiłam go jeszcze bardziej. I> Iskierkę też! Przez asocjację!O, to wcześniej mniej go nie lubiłaś? A myślałam, że gorzej się już nie da.
    Odpowiedz

    ~Kara007
    24 października 2012 o 00:07

    Czyli jednak moje najgorsze przypuszczenia były słuszne, po raz trzeci straciła męża, a popiół okazał się być pozostałością po Inyanie. Choć z drugiej strony myślałam, że po tych wszystkich przeżyciach związanych ze śmiercią Erika nie zrobisz czegoś takiego Amandzie, chciałam żyć w tej nadziei…. Ta jej przysięgą nie podoba mi się zbytnio. Niby to zemsta niby chęć dokończenia wspólnego dzieła, ale czuje że będą z tym związanie duże kłopoty… Zastanawia mnie fakt jak Inyan mógł pozostawia po sobie takie wspomnienie? Oby Amanda podniosła się i z tej straty, choć tym razem nie będzie mała przy sobie Inyana, który zajmie ją czymś… Oj Natalio, kiedy wydarzy się coś naprawdę dobrego, co nie skończy się tak szybko i to z takim skutkiem? Pozdrawiam gorąco ;***
    Odpowiedz

    ~Natalia
    24 października 2012 o 00:38

    > Czyli jednak moje najgorsze przypuszczenia były słuszne,> po raz trzeci straciła męża, a popiół okazał się być> pozostałością po Inyanie. Choć z drugiej strony myślałam,> że po tych wszystkich przeżyciach związanych ze śmiercią> Erika nie zrobisz czegoś takiego Amandzie, chciałam żyć w> tej nadziei….Niestety, życie Amandy wcale nie jest takie kolorowe:p> Ta jej przysięgą nie podoba mi się> zbytnio. Niby to zemsta niby chęć dokończenia wspólnego> dzieła, ale czuje że będą z tym związanie duże kłopoty…No ba:p> Zastanawia mnie fakt jak Inyan mógł pozostawia po sobie> takie wspomnienie?Tajemnicza sprawa;p> Oby Amanda podniosła się i z tej> straty, choć tym razem nie będzie mała przy sobie Inyana,> który zajmie ją czymś… Oj Natalio, kiedy wydarzy się coś> naprawdę dobrego, co nie skończy się tak szybko i to z> takim skutkiem? Pozdrawiam gorąco ;***Może w końcu wydarzy się coś takiego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kahairel
    24 października 2012 o 15:47

    Tylko nie zrób krzywdy Corneliusowi ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    24 października 2012 o 19:23

    O, lubisz go? Mimo że jest mendą i pije krew dzieci?:p
    Odpowiedz
    ~Kahairel
    24 października 2012 o 21:39

    A dlaczego ma nie pić? Ostatecznie jest wampirem ;) Poza tym ma władzę i charakter, czego chcieć więcej? ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    24 października 2012 o 22:23

    Widzę, że lubisz tych złych:-P
    Odpowiedz
    ~Kahairel
    25 października 2012 o 00:10

    Nie jest zły ;l>
    ~Natalia
    25 października 2012 o 00:28

    A jaki jest?:p
    ~Kahairel
    25 października 2012 o 08:55

    Taki jaki powinien być wampir ;>
    ~Natalia
    25 października 2012 o 18:31

    Przemyślę Twoją prośbę;p
    ~Kahairel
    25 października 2012 o 19:50

    Po czym jej nie uwzględnisz ;>
    ~Natalia
    25 października 2012 o 19:56

    Zobaczymy:p Ale pamiętaj, że lubię zaskakiwać;P
    ~Kahairel
    26 października 2012 o 09:17

    Tak?
    ~Natalia
    26 października 2012 o 19:14

    A nie?:p
    ~Kahairel
    26 października 2012 o 19:23

    A nie wiem ;P
    ~Natalia
    26 października 2012 o 20:44

    To się przekonasz;p
    ~Kahairel
    27 października 2012 o 11:51

    Nie jest ze mną tak łatwo, ale zobaczymy ;P
    ~Natalia
    27 października 2012 o 17:05

    Będę musiała się postarać:p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Justilla
    24 października 2012 o 17:40

    I tego się bałam. No kurczę, tego właśnie się bałam, że szary popiół oznacza śmierć Inyana. Dlatego pisałam o najkrótszym małżeństwie Amandy (aczkolwiek nie przewidziałam, że swoim sposobem przeskoczysz o kilkadziesiąt lat). Ale po prostu protestuję. Dobrze, że nie czytałam tego wczoraj. Człowiek cieszy się z urodzin, a tymczasem w jednym z ulubionych opowiadań zbijają mi arcyciekawego bohatera. Nieładnie tak, Natalio ;(Myślę, że wszyscy czekamy na tę Wyspę Piratów :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    24 października 2012 o 19:28

    > I tego się bałam. No kurczę, tego właśnie się bałam, że> szary popiół oznacza śmierć Inyana. Dlatego pisałam o> najkrótszym małżeństwie Amandy (aczkolwiek nie> przewidziałam, że swoim sposobem przeskoczysz o> kilkadziesiąt lat).To były szczęśliwe lata Amandy;p> Ale po prostu protestuję. Dobrze, że nie czytałam tego> wczoraj. Człowiek cieszy się z urodzin, a tymczasem w> jednym z ulubionych opowiadań zbijają mi arcyciekawego> bohatera. Nieładnie tak, Natalio ;(O, miałaś wczoraj urodziny? To spóźnione wszystkiego najlepszego:p> Myślę, że wszyscy czekamy na tę Wyspę Piratów :)I na samych piratów?:-P
    Odpowiedz
    ~Justilla
    24 października 2012 o 20:42

    > > I tego się bałam. No kurczę, tego właśnie się bałam, że> > szary popiół oznacza śmierć Inyana. Dlatego pisałam o> > najkrótszym małżeństwie Amandy (aczkolwiek nie> > przewidziałam, że swoim sposobem przeskoczysz o> > kilkadziesiąt lat).> To były szczęśliwe lata Amandy;pOpisane w dużym skrócie, więc dla nas minęły jak mgnienie oka ;)> > Ale po prostu protestuję. Dobrze, że nie czytałam tego> > wczoraj. Człowiek cieszy się z urodzin, a tymczasem w> > jednym z ulubionych opowiadań zbijają mi arcyciekawego> > bohatera. Nieładnie tak, Natalio ;(> O, miałaś wczoraj urodziny? To spóźnione wszystkiego> najlepszego:pDziękuję :) Ale niespodziankę zapewniłaś mocną. Jak mówiłam, dobrze, że dopiero dziś ją odkryłam ;P> > Myślę, że wszyscy czekamy na tę Wyspę Piratów :)> I na samych piratów?:-PNo ba! A jakże inaczej xD
    Odpowiedz
    ~Natalia
    24 października 2012 o 22:26

    > > > I tego się bałam. No kurczę, tego właśnie się bałam,> > > że> > > szary popiół oznacza śmierć Inyana. Dlatego pisałam> > > o> > > najkrótszym małżeństwie Amandy (aczkolwiek nie> > > przewidziałam, że swoim sposobem przeskoczysz o> > > kilkadziesiąt lat).> > To były szczęśliwe lata Amandy;p> Opisane w dużym skrócie, więc dla nas minęły jak mgnienie> oka ;)Nie było co się rozpisywać:p> > > Ale po prostu protestuję. Dobrze, że nie czytałam> > > tego> > > wczoraj. Człowiek cieszy się z urodzin, a tymczasem> > > w> > > jednym z ulubionych opowiadań zbijają mi> > > arcyciekawego> > > bohatera. Nieładnie tak, Natalio ;(> > O, miałaś wczoraj urodziny? To spóźnione wszystkiego> > najlepszego:p> Dziękuję :) Ale niespodziankę zapewniłaś mocną. Jak> mówiłam, dobrze, że dopiero dziś ją odkryłam ;PTak akurat popadło:p> > > Myślę, że wszyscy czekamy na tę Wyspę Piratów :)> > I na samych piratów?:-P> No ba! A jakże inaczej xD:-P
    Odpowiedz

    ~Hanekawa
    24 października 2012 o 20:30

    Ech ty nie oszczędzasz Amandy. Kurczę, zdążyłam polubić Inyana, a tu została z niego tylko kupka popiołu. Jesteś bezlitosna, ale przez to w Twoim opowiadaniu nie ma czasu, żeby się nudzić. Bardzo jestem ciekawa, czy Cruel jakoś się mimo wszystko przyłożył do sprawy spalenia domu… No nic, pozostaje mi jedynie czekać. Piękne opisy, co bardzo lubię;) Już nie mogę się doczekać nowej części. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    25 października 2012 o 00:30

    Myślisz, że to nie Cruel kazał spalić dom?:p

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Prithika
    25 października 2012 o 14:04

    Podły Cruel – podejrzewam, że to jego zemsta. Amanda długo nie nacieszyła się swoim szczęściem. Ciekawa jestem co szykujesz w kolejnej części.Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    25 października 2012 o 18:32

    Dużo szykuję, oj dużo;p
    Odpowiedz

    ~Anai
    25 października 2012 o 15:18

    Nie:( Byłam pewna, że Inyan będzie już do końca z Amandą, a tu taka przykra niespodzianka:( Na miejscu Amandy urządziłabym temu wampirzemu władcy taką rzeźnię, że biedak nie wiedziałby gdzie uciekać. Najpierw Erik, teraz Inyan… coś nie oszczędzasz głównej bohaterki. Mam nadzieję, że niedługo uda jej się zaznać trochę spokoju, a także ostatecznie zniszczyć Corneliusa. W duchu jej kibicuję:)Świetny rozdział, pozdrawiam;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    25 października 2012 o 18:34

    Myślisz, że Cornelius by uciekał?:p
    Odpowiedz
    ~Anai
    25 października 2012 o 21:10

    Kto wie;) chociaż on do takich osób raczej nie należy:)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    25 października 2012 o 21:18

    Woli gonić niż uciekać:p
    Odpowiedz

    ~Natka
    27 października 2012 o 11:07

    T.T czemu zabiłaś Inyana? Teraz mi jest smutno, bo mi go już brakuje… Ojoj… Amanda przysięgła śmierć eee temu władcy (sorry, zapomniałam imienia tego niewdzięcznika xD). Jestem ciekawa, kiedy Amanda będzie miała spokój chociażby na kilkadziesiąt lat. Kurna, nie umiem pisać komci… Dlatego wolę czytać, nie komentując. W info na blogu coś o tym napisałam c: pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    27 października 2012 o 17:07

    Ma na imię Cornelius:p A spokój miała przez prawie 70lat:p
    Odpowiedz
    ~Natka
    4 listopada 2012 o 20:46

    I tak to jest za krótko… Ps. Jeśli interesują cię smoki to ja i moja koleżanka zapraszamy na naszego nowego bloga http://niebieski-ogien.blogspot.com na razie wygląd jest tymczasowy, ale niedługo dostaniemy zamówiony szablon.
    Odpowiedz

    ~Viviene
    27 października 2012 o 20:00

    Po raz trzeci zabieram się za skomentowanie tego rozdziału, ale co tam :) Bardzo mi się ten rozdział spodobał, ale jednocześnie zabolało mnie serce. Szkoda mi Amandy, biedna, po raz kolejny straciła to, co kochała nad życie. Ale muszę Ci się przyznać, ze coś przeczuwałam, ze Indianin nie był ostatnim mężem Amandy. Teraz tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)PS. Zapraszam do siebie na nn.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    27 października 2012 o 20:46

    Ano nie jest jej ostatnim mężem:p Ale przeżyli trochę czasu razem;p
    Odpowiedz

    ~Alanna
    31 października 2012 o 10:20

    Bożee… Uwielbiam twoje opowiadania :D Ale chciałabym wiedzieć ile napiszesz części tego arcydzieła :P Pozdro.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    31 października 2012 o 16:40

    O, mam nową czytelniczkę?:p Przeczytałaś wszystkie części?;)
    Odpowiedz

    ~Nicki
    3 listopada 2012 o 15:33

    Przepraszam za słownictwo, ale : O ŻESZ W MORDE JEŻA!!Tego to ja się w najśmielszych snach nie śniło. Indianin martwy… Jestem załamana… Tak go lubiłam :/ Mam nadzieje, że Amanda dopadznie tego podpalacza!Załamka
    Odpowiedz

    ~Natalia
    3 listopada 2012 o 18:30

    Myślisz, że powinna go zabić i znowu pić ludzką krew?:p
    Odpowiedz
    ~Nicki
    4 listopada 2012 o 16:52

    Nie sugeruje od razu picia krwi, są przecież różne rodzaje zemsty. Tylko szkoda mi Inyana – bardzo go lubiłam…

    OdpowiedzUsuń