Rozdział XXII - Spokojne czasy

16.07.2011

   Zamilkłam na chwilę, a Karolina spojrzała na mnie zaniepokojonym wzrokiem.
   - Diego? Znowu on? Nie podoba mi się to. Czy on zawsze musi się pojawiać w najmniej odpowiednim momencie? I to jeszcze z takim tekstem!
   - Diego bardziej wszystko skomplikował, niż by się mogło wydawać. - Westchnęłam.
   - Wampir i łowca w jednej osobie! Czy to znaczy, że był... niepokonany?
   Uśmiechnęłam się tajemniczo.
   - Wręcz przeciwnie, moja droga. Wręcz przeciwnie...

   Patrzyłam z lękiem na hiszpańskiego łowcę, który stał się wampirem. Jego intensywnie zielone oczy iskrzyły się nienawiścią. I wówczas przyszło mi do głowy coś bardzo ważnego, o czym nie powinnam zapominać.
   Miałam gorącą krew. A to oznaczało moc.
   Musiałam spróbować. Utkwiłam wzrok w jego oczach i wolno pokręciłam głową.
   - Nie rób tego, Diego. Odłóż kołek.
   Zmarszczył brwi i zrobił krok do tyłu, posłusznie opuszczając broń.
   - Diego, nie patrz jej w oczy! - zawołała Dalila. - Mówiłam ci przecież, że to gorącokrwista! Nie pozwól, żeby ci rozkazywała!
   Wampir błyskawicznie odwrócił się ode mnie.
   - Nie mogę jej się sprzeciwić... Jak to możliwe...? - Spojrzał na Dalilę, potem na mnie i na końcu na Lily. - W takim razie zacznę od ciebie – zwrócił się do mojej przyjaciółki i skoczył w jej stronę. Szoszannah zrobiła błyskawiczny unik i znalazła się obok mnie. Diego rzucił się z naszą stronę, patrząc na Lily. Potrafiłam sprawić, że nie mógł mnie zaatakować, ale nie umiałam powstrzymać go przed skrzywdzeniem mojej przyjaciółki. Chyba musiałam poważnie dopracować swoje umiejętności.
   Zanim jednak wampir zdołał ją dosięgnąć, na drodze stanął mu Erik, odpychając go do tyłu. Diego upadł na ziemię. Mój opiekun wyciągnął kuszę i wystrzelił w jego stronę.
   - Nie! - Dalila zareagowała błyskawicznie. W jednej chwili znalazła się na linii strzału, zasłaniając podopiecznego. Bełt z kuszy wbił jej się w pierś. Upadając, wylądowała w ramionach Diego.
   - Dalila! Nie, to niemożliwe! Nie tak miało być... - Uklęknął, przytrzymując jej głowę. Dostrzegłam, że strzała przebiła jej serce.
   Udało się. Pokonaliśmy Dalilę. A jednak nikt z nas nie czuł żadnego triumfu. Śmierć opiekuna jest straszna dla podopiecznego. Nagle wszelka nienawiść gdzieś uleciała. W oczach Hiszpana ujrzałam rozpacz.
   - I tak mnie nie lubiłeś – mruknęła wampirzyca. Diego dotknął dłonią jej bladego policzka i pokręcił głową.
   - Jesteś moją opiekunką. Pomszczę cię.
   - Zrób to. Ale nie dziś. Nie jesteś jeszcze gotowy, aby walczyć jako wampir, zabiją cię. Uciekaj, a potem... wróć. I pomścij mnie. - Złapała go za ramię, ściskając kurczowo, wydała z siebie przerażający okrzyk bólu i rozsypała się w proch.
   Przez chwilę patrzył w to miejsce, gdzie przed momentem leżała. Na jego twarzy malował się ból. W końcu podniósł wzrok i spojrzał na mnie. Jego zielone oczy rozbłysły złowrogim blaskiem. Był w nich ból, cierpienie i nienawiść.
   Erik skierował kuszę w stronę wampira. W tym momencie Diego rzucił się na niego niespodziewanie. Kusza upadła na ziemię, podobnie jak Hiszpan i mój opiekun. Natychmiast się podnieśli i stanęli naprzeciwko siebie, ukazując kły. Wtem obok Erika pojawił się Martin, trzymając swoją kuszę. Wystrzelił, ale trafił wampira w ramię. Diego zacisnął zęby i wyrwał strzałę z ciała, po czym odrzucił ją, spojrzał z nienawiścią na Erika i... uciekł.
   - Za nim – rzucił mój opiekun i razem z Martinem ruszyli w pościg. Ja natomiast spojrzałam na Szoszannah.
   - W porządku?
   - Tak... Nie. - Zamknęła oczy. - Czemu nie możemy po prostu żyć spokojnie, nie nękani przez nikogo? Czy już zawsze na naszej drodze będą piętrzyły się trudności?
   - Nie wiem. - Podeszłam do niej i objęłam ją. Przytuliła się do mnie, nic już nie mówiąc.
  
Erik i Martin wrócili przed świtem. Diego starannie się ukrył, a następnego wieczora, z tego co się dowiedzieliśmy, wsiadł na statek i odpłynął w kierunku swojego kraju.
   - Miejmy nadzieję, że już nie wróci – mruknął mój ukochany. Obaj z Erikiem byli na siebie źli, że pozwolili mu uciec. Nikt z nas nie powiedział tego głośno, ale w głowach zostały nam ostatnie słowa Dalili.
   Pomścij mnie.
   Wiedzieliśmy, że to nie koniec. Póki jednak Diego był za granicami kraju, byliśmy bezpieczni. Jak długo? Tego nie wiedzieliśmy. Musieliśmy być jednak przygotowani na każdą sytuację.

   Powoli wszystko zaczęło się układać. Lily i Erik spędzali ze sobą całe noce, włócząc się po Izraelu, raz na trzy tygodnie polując na okrutnych ganew. Czasem odwiedzali Azariasza z rodziną.
   Szoszannah była szczęśliwa. Widziałam to po niej. Na jej twarzy często gościł uśmiech, a gdy patrzyła na męża, w jej wzroku widziałam miłość. Mój opiekun również odżył. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu zapanował u nas spokój.
   Między mną, a Martinem też nic się nie zmieniło. Czasem się sprzeczaliśmy, ale szybko się godziliśmy, zwiedzaliśmy ojczyznę Lily, polowaliśmy i spacerowaliśmy w blasku księżyca. Dni, a raczej noce mijały błyskawicznie. To był czas spokoju. Pomimo niezbyt korzystnej sytuacji politycznej w kraju, nie musieliśmy znosić żadnych represji. Nie wiem, co Erik powiedział obecnemu zarządcy, ale jego ludzie omijali naszą posiadłość z daleka. Podobnie z domem Ruth.
   Było nam tu dobrze. Nikt nie polował na wampiry, gdyż kraj był właściwie pod okupacją, a więc zajmowano się raczej ludźmi. Ganew przybywało, lecz moja przyjaciółka i opiekun regularnie się nimi zajmowali.
   Tak mijały dni, tygodnie, potem miesiące. Mieliśmy siebie i przyjaciół, do których należała Ruth i jej rodzina. Często ich odwiedzaliśmy, oni nas także. Powoli też spostrzegaliśmy to, co nieuchronne – przemijalność ludzkiego życia. Ruth i jej mąż Selim zaczęli się starzeć, Talitha zaś rosła w zadziwiającym tempie. Ze słodkiej sześciolatki, którą zobaczyłam, gdy tu przybyliśmy, zmieniła się w piękną, nastoletnią dziewczynę. Szare, sarnie oczy przypominały oczy Szoszannah, a ciemne włosy, splecione w gruby warkocz, podkreślały jej dziewczęcą urodę. Wydarzenia z przeszłości na szczęście nie odcisnęły na niej większego piętna.
   Tak minęło dziesięć lat. Lat pełnych spokoju i miłości. Powoli zapomnieliśmy o Diego, w przekonaniu, że on też o nas zapomniał. Żyliśmy własnym, dość beztroskim życiem. Gdy patrzyłam na Martina, zastanawiałam się, co by było, gdybyśmy nie byli wampirami. Miałby teraz trzydzieści dwa lata. A ja?
   No tak. Sześćdziesiąt jeden. I być może jego by nie było na świecie. A jeśli nawet, to nigdy byśmy się nie poznali, a już na pewno nie bylibyśmy razem. Jak dziwnie układa się los...
   Po śmierci rodziny Lily została jej winnica, którą Azariasz nie mógł przejąć z prostego powodu – miał już jedną, którą dostał w posagu żony. Co prawda początkowo zarządzał obiema, lecz w końcu postanowił oddać ją siostrze. Tym bardziej, że Erik zaproponował część zysków. W ten sposób mój opiekun i przyjaciółka zaczęli prowadzić interes, który przyniósł niemałe korzyści. Doglądali, sprawdzali wszystko i rozpoczęli nawet rozbudowę. Z braku zajęcia Erik zaangażował się w winnicę; szkoda tylko, że nie mógł spróbować wytwarzanego tam wina. Co prawda tuż po zmianie w wampira smak nadal pozostaje, ale po latach zanika. Smakuje już tylko krew.
   Również ja i Martin postanowiliśmy czymś się zająć. Mój ukochany zdecydował się robić to, co wcześniej uważał za nieprzydatne, choć ciekawe zajęcie – rzeźbienie. Założył własny warsztat, gdzie przyjmował zamówienia, głównie od Izraelitów, dla których rzeźbił wiele różnych, niezwykłych rzeczy. Część z nich służyła do kultu religijnego: korona na Torę, tarcza na Pięcioksiąg, jad, czyli wskazówka do czytania Tory, menora, naczynia do rytualnego obmywania rąk, naczynia związane z ucztą szabasową i sederową, lichtarze, świeczniki czy lampki chanukowe. Przyjmował także zamówienia od Arabów i wampirów na różnorodne ozdoby, figurki, naszyjniki.
   Potrafił to robić niezwykle szybko i zręcznie. W jednym z pokoi na dole urządził sobie warsztat pracy. Uwielbiałam siedzieć i patrzeć, jak rzeźbi przy słabym świetle kaganka, właściwie to zupełnie mu niepotrzebnym. Spod jego dłoni wychodziły niezwykłe rzeczy.
   - Chciałabym tak umieć – mówiłam.
   - To nic trudnego, kochanie. Chcesz, to cię nauczę.
   - Nie, lepiej nie. - Kręciłam głową z rozbawieniem. - Wolę tylko popatrzeć.
   Widziałam, że mój ukochany czerpie przyjemność ze swojego zajęcia. Rzeźbił coraz bardziej skomplikowane rzeczy. Na szyi wciąż miałam naszyjnik od niego.
   A czym ja się zajęłam? Początkowo nie miałam pojęcia, co ze sobą zrobić. Szoszannah, Erik i Martin odnaleźli się w swojej pracy. A ja? Początkowo myślałam nad własnym interesem, jednak nie byłam typem kupca, więc szybko zrezygnowałam. Pewnej nocy przysłuchałam się, jak dwoje ludzi rozmawia ze sobą w obcym dla mnie języku. Zirytowało mnie to, że nie potrafię ich zrozumieć i doszłam do wniosku, że muszę nauczyć się tego języka. Jak się okazało, był to egipski. W ten sposób kolejne lata poświęciłam nauce. Znałam oczywiście francuski, angielski, włoski, hebrajski, hiszpański i arabski. Znalazłam w Izraelu sporo obcokrajowców i kolejno nauczyłam się: egipskiego, aramejskiego, szwedzkiego oraz kilku innych, ciekawych języków.
   W końcu nadszedł rok tysiąc trzysta siedemdziesiąty trzeci. Była to ciepła, lipcowa noc jak każda inna. Erik i Lily byli poza domem – może w winnicy, a może gdzieś indziej, nie dociekałam. Martin siedział wówczas w swoim warsztacie i rzeźbił coś na zamówienie. Ja natomiast wracałam właśnie ze spaceru, gdy ujrzałam Talithę, idącą w moją stronę. Tym razem miała rozpuszczone włosy i wyglądała wyjątkowo pięknie.
   - Amanda! - zawołała, przyśpieszając. Zatrzymała się tuż przede mną. - Muszę się ciebie o coś poradzić.
   - Oczywiście, moja kochana. Wejdź. - Spojrzałam na jednego ze sług Ruth i Selima, który odprowadził Talithę do mnie i powiedziałam, że może spokojnie jechać, bo Martin przyprowadzi ją z powrotem. Weszłyśmy do domu i usiadłyśmy w salonie. Spojrzałam na dziewczynę z zainteresowaniem. Zaróżowione policzki, rozmarzony wzrok... Uśmiechnęłam się. - Chodzi o... mężczyznę?
   - Skąd wiesz? Czytasz w moich myślach?! - zawołała zdumiona dziewczyna. Pokręciłam głową.
   - Ależ skąd. Po prostu zgadłam.
   Talitha poznała prawdę już dawno temu, właściwie to przez przypadek. Podsłuchała, jak jej rodzice mówią o nas dziwne rzeczy i zaczęła dociekać. W końcu zdecydowaliśmy się jej powiedzieć. Bądź co bądź, należała do rodziny. Była przecież siostrzenicą Szoszannah, żony Erika, z którym w specyficzny sposób łączyły mnie więzy krwi. Tak czy inaczej, lubiłyśmy się i ostatnio dużo rozmawiałyśmy.
   - Wiesz, Amando, to trochę skomplikowane. - Przygryzła lekko wargę, uciekając wzrokiem. Z jednej strony była trochę podobna do Lily, miała jednak zdecydowanie łagodniejsze i spokojniejsze usposobienie.
   - Opowiadaj.
   Talitha spojrzała na mnie błyszczącymi oczami.
   - Poznaliśmy się przypadkiem. Wracałam do domu od przyjaciółki, było już ciemno. Zaczepił mnie jakiś Arab. Przestraszyłam się i zaczęłam uciekać. I nagle przede mną pojawił się on, mówiąc, żebym się nie bała, bo przy nim nic mi nie grozi. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. - Odprowadził mnie do domu, a potem poszedł. Ale wrócił, następnego wieczora. I zaczęliśmy się spotykać w tajemnicy przed wszystkimi. Nie robiliśmy nic zdrożnego – dodała prędko – tylko spacerowaliśmy. Spotykamy się już od miesiąca! Mówi mi miłe rzeczy, trzyma za rękę, a wczoraj powiedział, że mnie kocha!
   - A znacie się tylko miesiąc, tak? - Uśmiechnęłam się, kręcąc głową. - Jest w twoim wieku?
   - No... niezupełnie. Chyba troszkę starszy. Ale niewiele!
   Pokiwałam głową, patrząc na nią uważnie.
   - I ty też uważasz, że go kochasz?
   - Oczywiście, że tak! Wczoraj mnie pocałował. To było... niesamowite. Szumiało mi w głowie i w ogóle... - Pochyliła wzrok, rumieniąc się nagle. - Ale nie mów nikomu, bo nie powinnam mu na to pozwalać.
   - Nie powiem – obiecałam, powstrzymując uśmiech. - A co chciałaś się poradzić?
   - No, właśnie. - Talitha wyraźnie się ożywiła. - Dzisiaj powiedział mi, że mnie kocha i chce, bym przedstawiła go swoim rodzicom.
   - Ho, ho. To poważna sprawa – rzekłam, śmiejąc się.
   - To chyba znaczy, że chce poprosić ich o moją rękę, prawda?
   Popatrzyłam na nią uważnie.
   - Ale ty jesteś jeszcze młoda...
   - Wcale nie, przecież mam już siedemnaście lat! To najwyższy czas na zamążpójście!
   - Siedemnaście... a pamiętam cię, jak miałaś sześć. Byłaś wtedy takim słodkim dzieckiem...
   - A teraz jestem dorosłą dziewczyną – dodała, patrząc na mnie wymownie. - I jeśli rodzice się zgodzą, wkrótce będę miała męża!
   - To wspaniale. - Uściskałam ją radośnie.
   - Ale jest problem. - Zrobiła niepewną minę.
   - Jaki problem?
   - Bo on nie jest Izraelitą. Jest innej wiary, chyba katolickiej.
   Wzruszyłam ramionami.
   - To żaden problem. Erik też nie jest Izraelitą, a wziął ślub z Szoszannah.
   - Tak, ale... on jest Hiszpanem.
   - Hiszpanem? - Uniosłam brwi. - Mam przyjaciela, który jest Hiszpanem. Twoi rodzice dadzą się uprosić. Tylko ich uprzedź!
   - Ale jakby jednak nie, to mnie poprzesz?
   - Oczywiście, Talitho.
   - Ale to nie wszystko.
   Westchnęłam.
   - Co jeszcze?
   - On jest wampirem.

5 komentarzy:

  1. ~Susannah
    16 lipca 2011 o 23:45

    Stawiam na Juana!!! :D
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 00:54

    A co stawiasz i kiedy?:):)
    Odpowiedz

    ~justilla
    17 lipca 2011 o 01:11

    A ja na Diego, co widać zresztą po kolejnym rozdziale :D Czekanie opłaciło się, będę mogła spokojnie pójść spać. Rozdział rzeczywiście spokojny, podoba mi się jak każdy ułożył sobie życie. A Amanda do lat współczesnych chyba nauczy się każdego języka. Polskiego też? ;PCo do konkursu – nie zakładaj z góry, że nie wygrasz. Książka jedna, ale nie wiadomo ile osób się zgłosi, a raczej – zechce się im odpowiedzieć na dwa pytanka.A na koniec – przepraszam za ewentualne głupoty w tym komentarzu, już zasypiam i ja poproszę jakiś wytwór Martina – rzeźbę, naszyjnik, coś w ten deseń ;)[amica-libri]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 20:27

    Ojej, naprawdę czekałaś do tak późna? Jest mi miło z tego powodu:)Polskiego też się nauczy, a co;) Ale jeszcze nie teraz:)Dwa pytania? Tylko tyle? Szkoda, że jutro pracuję od 8, ale po południu zajrzę i odpowiem;)A to Martin wyrzeźbił specjalnie dla Ciebie:http://wylegarnia.com/22/5e31dd043f997761caf821b96702bf94/Kwiat-Nocy-2-naszyjnik-posrebrzane-drewno-inne-rosliny.jpghttp://sytart.pl/files/2011/01/PC288813.jpghttp://www.kaboodle.com/hi/img/b/0/0/3/2/AAAAC2Ul4igAAAAAAAMlgA.png?v=1226160348000W końcu chyba Ty jedna go lubisz;)
    Odpowiedz
    justilla
    20 lipca 2011 o 11:45

    Ten pierwszy śliczny! ;) Pewnie, że go lubię, nawet jak mam co do niego czasem obawy to go lubię ;) A tylko dwa pytania, by jednak się nie zniechęcili ;PNa razie jest tylko 5 osób. Chyba naprawdę zgodnie z prośbą Juliette przedłużę do 31 lipca. Chciałabym mieć w kim losować ;(
    Odpowiedz
    ~Natalia
    20 lipca 2011 o 20:59

    I tak nie wierzę, że mnie wylosujesz:p ale poczekam do 31 lipca… A Ty znów z tymi obawami:):)
    Odpowiedz
    justilla
    20 lipca 2011 o 21:04

    Ja cię tu będę przekonywać, potem cię wylosuję i jeszcze mnie oskarżą o sfałszowanie tegoż losowania. I będzie draka :D Twoja konkurencja wzrosła do 11 uczestników ;)Co do Martina – a co ja poradzę, że mam takie obawy. Przez te 5 części nauczyłaś mnie traktować każdego bohatera podejrzanie :PPS Zapraszam na nn na [amica-libri] :)
    ~Natalia
    20 lipca 2011 o 23:51

    To mam tylko 9,09% szans:-o Mało:-( Dobra to już nic nie mówię, ale fajnie byłoby dostać taką książkę, może by mi przyszła akurat na urodziny:-D Żartuję, losuj uczciwie i niech wygra ten, kto będzie miał szczęście;) A ja wolałabym mieć szczęście do znalezienia dobrej pracy:):)Ha, faktycznie u mnie różnie może być z tymi bohaterami:-) I będzie, czasem pewnie się na mnie wkurzysz i mi się dostanie, ale cóż – pisanie wymaga poświęceń;)
    ~justilla
    21 lipca 2011 o 11:29

    Ty już wiesz za co się wkurzę i będę potem ryczeć po skończeniu rozdziału. Oby dopiero w części 7 a nie 6. Ale pewnie drobniejszymi rzeczami też mnie zdenerwujesz, ale je ci wybaczam znacznie szybciej ;PMam nadzieję, że znajdziesz nową pracę. Wiem jak to jest z obsługą kelnerską, cały czas na nogach i się lata wte i wewte z miłym uśmiechem. W sklepie nie lepiej bo jeszcze dźwigać trzeba. Szkoda, że nie mam drugiej nagrody, na pocieszenie :)
    ~Natalia
    21 lipca 2011 o 23:13

    Ojej. Jeszcze tego nie napisałam, a już wiem, że ktoś będzie po tym płakał:-o Tak, w XVII części dopiero. To długo się będziesz na mnie wtedy gniewać???:-/Dziś wróciłam o 22 i na 8 znowu do pracy:( I tylko niedziela wolna;(

    OdpowiedzUsuń
  2. ~justilla
    22 lipca 2011 o 00:59

    Tyle ile zajmie mi wypłakanie się, ewentualnie kolejny rozdział czy dwa. Tak gniewać bo gniewać to się nie będę. Ale wiesz… to co się szykuje… no nic przyjemnego to nie jest, więc ty się szykuj nie tylko na moją rozpacz ;PNawet sobota nie jest wolna? Kochana, szczerze współczuję i tym bardziej kibicuję w znalezieniu nowej pracy.
    ~Natalia
    22 lipca 2011 o 17:28

    Przynajmniej zapowiadam, ostrzegam, a nie walnę tak z nienacka:p Ale może tak by było lepiej, jak myślisz?;)No niestety, tylko niedziela wolna, choć raz i w niedzielę pracowałam;/ ale pracuję tu tylko do końca lipca, muszę szybko znaleźć coś lepszego.
    ~justilla
    23 lipca 2011 o 14:04

    Zapowiadasz, ostrzegasz? Ale to ile osób tak naprawdę wie co się szykuje? ;PDo końca lipca? To niewiele ci zostało.
    ~Natalia
    23 lipca 2011 o 19:09

    Tylko ci, którzy są bezpośrednio zainteresowani i chcą znać przyszłość;)Do końca lipca albo i krócej, zobaczymy:p
    justilla
    23 lipca 2011 o 21:49

    Lipiec kończy się za tydzień.A tych osób to chyba i tak niewiele ;PPS Zapraszam na nn na [amica-libri] :)

    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    17 lipca 2011 o 07:33

    O kurcze! Poznała wampira i jeszcze chce ślubu. Chyba już skończyły się te spokojne lata. Bardzo mi się podobało, że wprowadziłaś trochę oddechu do opowiadania. Wampiry się kochają, wiodą szczęśliwe życie, robią to co lubią. Bardzo fajny pomysł, ale czuję, że za chwile znów będzie bum!Zapraszam do mnie ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 20:29

    Oj będzie, będzie:) Jakby ciągle był spokój, to Amanda nie miałaby o czym opowiadać;p
    Odpowiedz

    ~Prithika
    17 lipca 2011 o 09:37

    O matko, czyżby to Diego? Oj mam złe przeczucia. Po tym jak zabili Dalilę i on obiecał ją pomścić, to jak nic rozkochał w sobie bliską Lili, aby sprawić im ból. Ciekawe co jeszcze przygotuje, ale pewnie nie cofnie sie przed niczym. Niesamowite, ale aż poczułam dreszcze, gdy przeczytałam końcówkę. Od razu, gdy dziewczyna zaczęła opowiadać o swoim chłopaku, zaczęłam mieć podejrzenia a jej ostatnie wyjaśnienia potwierdziły moje domysły. Ciekawe co z tego wyniknie. Super.Pozdrawiam i zapraszam do mnie na http://pisanedlasiebie.blog.onet.pl
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 20:45

    Ty masz przeczucia jak Erik – często się sprawdzają:-)
    Odpowiedz
    ~Prithika
    18 lipca 2011 o 16:38

    No to zaczynam się bać, bo mam bardzo złe przeczucia. Cieszę się jedynie z tego, że nowy rozdział ukaże się wkrótce.
    Odpowiedz

    ~Lilith Bathory
    17 lipca 2011 o 11:11

    Tak… Też mi się wydaje, że to Diego. Ciekawy sposób na zemstę wymyślił. No cóż, sielanka nie mogła potrwać zbyt długo. Bardzo dobrze, że Dalila zginęła. choć te ostatnie słowa były straszne. Rozdział fantastyczny, ale ty zawsze piszesz genialnie. Pozdrawiam [taikasanoja]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 20:53

    Ostatnie słowa były straszne? A to jeszcze nic:-)
    Odpowiedz

    ~Vivi
    17 lipca 2011 o 13:20

    Ja stawiam na Juana albo Diego, chociaż bliżej mi do tego drugiego. I już wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pisz Kochana…Bardzo mi się spodobał rozdział, dziesięć lat… szmat czasu, zwłaszcza jeżeli wampiry go nie odczuwają tak bardzo. No proszę i Talitha- piękna siedemnastolatka. czekam na kolejne rewelacje…Buziaki, Vi
    Odpowiedz
    ~Kara007
    17 lipca 2011 o 15:08

    Moim zdaniem na 99,9% jest nim Diego. Aż boję się pomyśleć co może się stać. Przecież jak nasza główna czwórka dowie się kim jest jej wybranek, to będzie, lekko mówiąc: masakra. Żal mi jej. Zakochała się, zależy jej, myśli o ślubie, a jeśli naprawdę okaże się, że to Diego to przeżyje spory zawód. Już nie mogę się doczekać następniej części, proszę pisz szybko. Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lyanne
    17 lipca 2011 o 18:53

    „On jest wampirem”… Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to Juan xD W sumie ciekawe połączenie- Talitha +wampir… Oby tylko nie wynikło z tego nic złego. Pozdrawiam i czekam na NN! :D
    Odpowiedz
    ~Anne
    17 lipca 2011 o 19:32

    Piękny rozdział! Stawiam, że to Diego za tym stoi! ;D Bardzo dziękuję za dedykację. Pozdrawiam i oczywiście życzę weny. Czekam na nn.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 lipca 2011 o 21:00

    No i super:) Część stawia na Juana, część na Diego. I o to mi właśnie chodziło:):) Mogę tylko powiedzieć, że macie 50% szans:-D Pozdrawiam serdecznie;)
    Odpowiedz

    ~Clara
    18 lipca 2011 o 10:44

    Potrafisz zaskoczyć czytelnika ;) Ja myślę, że to Diego. W pierwszym momencie pomyślałam o Juanie, ale on mi tu nie pasuje. Wybacz, że nic nie napisałam pod poprzednim rozdziałem, ale zwyczajnie nie miałam na to czasu. Jak tam Ci idzie w pracy? ;) Pozdrawiam ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    18 lipca 2011 o 18:12

    Brak czasu ostatnio świetnie rozumiem:( W pracy ciężko, ale już się przyzwyczaiłam. Na razie nie znalazłam nic innego:/
    Odpowiedz
    ~Clara
    19 lipca 2011 o 19:55

    A gdzie pracujesz? Ja ostatnio pracowałam przy owocach, ale ciężko było, na szczęście tylko 2 dni, tylko, że mnie coś pogryzło i kilka dni nie mogłam wychodzić z domu ;/ Ale tak zawsze sobie powtarzam, że trzeba dobrze myśleć, żeby było dobrze, więc głowa do góry, trzymam kciuki za znalezienie lepszej pracy ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    19 lipca 2011 o 20:59

    Pracuję w sklepie całodobowym delikatesy. Ciężko jest, bo trzeba ciągle coś robić, 8 godzin na nogach bez przerwy, najgorsze jest noszenie kontenerów z piwem:/ Żebym ja po dwóch kierunkach musiała w sklepie pracować:( Ale cóż, taka już nasza polska rzeczywistość…
    Odpowiedz

    ~agata
    18 lipca 2011 o 11:37

    Jeju przecież to można umrzeć jak się to czyta! zapomniałam o oddychaniu;)Zabili Dalilę – bardzo ładnie. Uspokoiło mnie to trochę. Później opisany tak długi okres spokoju. Fajnie było poczytać, że im się układa;-)No i w końcu przyszła baba po poradę. Stawiam, że tym miłym młodzieńcem, wampirem będzie Diego. Tylko nie wiem czy on ją naprawdę kocha, czy po prostu chce jakoś się zbliżyć do Amandy, Szoszanah i reszty;)czekam z niecierpliwością;*
    Odpowiedz

    ~Natalia
    18 lipca 2011 o 18:14

    Wszystko okaże się w przyszłym rozdziale;)

    OdpowiedzUsuń
  4. iloverussia@vp.pl
    18 lipca 2011 o 14:07

    Oby, oby, oby, oby to był Juan! Bardzo na to liczę! Byłoby fantastycznie, znów on… Pewnie będzie zaskoczony, widząc Amandę (oczywiście, jeśli się nie mylę i to na pewno on). Jedna rzecz mi trochę przeszkadzała: to zastraszające tempo, bach, mija ponad dziesięć lat. Jedenaście właściwie, skoro Talitha ma teraz siedemnaście, a niedawno miała sześć. ^^ Chociaż… Nie, szczerze mówiąc, to ja wolę, żeby Juan pozostał kawalerem. Tylko jedna rzecz mi wadzi: wyznanie. Skoro jest katolikiem, nie powinien zabijać ludzi, a Juan, o ile dobrze pamiętam, nie żywi się krwią zwierząt, więc to się trochę kłóci… Cóż, wszystko w Twoich rękach, życzę więc dużo, dużo weny i mam nadzieję, że kolejny rozdział ukaże się przed moim wyjazdem, bym mogła go spokojnie przeczytać. Pozdrawiam serdecznie, SerinaPS I, jeśli byłabyś zainteresowana, zapraszam na swój nowy blog: zniewolony-urojeniami.blog.onet.pl. Mam nadzieję, że wybaczysz mi tę reklamę… ^^” Całuję, Serina vel Melpomene vel Moskwa.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    18 lipca 2011 o 18:21

    Musiałam przewinąć troszkę do przodu, bo jakbym tak opisywała rok po roku do współczesności, to bym się zestarzała, a tego nie skończyła!:-)Piszesz, że wampir nie może być katolikiem, skoro pije ludzką krew. O ile wiem, katolikiem można być, a nie chodzić do kościoła i nie praktykować. Wampiry wierzą, muszą wierzyć, skoro boją się krzyży! Ale to nie znaczy, że się modlą i chodzą do kościoła. A przynajmniej w znacznej większości:p
    Odpowiedz
    iloverussia@vp.pl
    18 lipca 2011 o 18:44

    „O ile wiem, katolikiem można być, a nie chodzić do kościoła i nie praktykować.” – O, to akurat nie jest moim zdaniem prawda. Dla mnie taka osoba nie może mianować się w pełni katolikiem, skoro nie chodzi do kościoła, nie praktykuje. Wierzącym owszem, ale katolikiem już nie. To subtelna, ale jak dla mnie duża różnica. (Zresztą, notabene, skoro ktoś jest wierzący, to chyba jakoś z Bogiem kontakt chce utrzymywać, a niektórzy „katolicy” nawet się nie modlą, tylko raz na ruski rok, że tak powiem, pójdą do kościoła i spowiedzi. Dla mnie taka osoba to nie katolik. Katolik w pełni powinien akceptować postanowienia Kościoła, starać się dążyć do doskonałości, a tu taka wolna amerykanka. No ale trochę zeszłam z tematu, bo miało być o wampirach ;))”Wampiry wierzą, muszą wierzyć, skoro boją się krzyży! Ale to nie znaczy, że się modlą i chodzą do kościoła. A przynajmniej w znacznej większości:p” – Skoro wierzą, to dlaczego piją ludzką krew? Przecież wiedzą, że przez to trafią do piekła, zostaną ukarani. Powinni przynajmniej próbować się powstrzymać, odczuwać jakieś wyrzuty sumienia z tego powodu, bo, jak wiadomo, nie ma całkowicie bezgrzesznych, ale świadome popełnianie grzechu (i ciągłe w dodatku) to zupełnie co innego. Wierzą, więc tym samym uznają, że Bóg jest wszechmocny i może wszystko, także ich ukarać. Dlaczego w takim razie się nie boją Jego gniewu? Niby są wampirami, czyli złymi z natury tak jakby, ale Bóg, jak wiadomo, jest miłosierny, choć w średniowieczu ciut inaczej to wszystko postrzegano.Serina

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Natalia
    18 lipca 2011 o 19:16

    Masz rację co do katolików, którzy nie praktykują, całkowicie się z tym zgadzam, ale Ty mówisz o współczesnym rozumieniu katolicyzmu, ja zaś o średniowieczu, kiedy ludzie zabijali innych i uważali, że robią to na chwałę Boga. Zabijali nawet kobiety i dzieci tylko dlatego, że były to osoby niewierzące! A poza tym, według prawa kanonicznego, katolikiem jest osoba ochrzczona w kościele katolickim, która się z niego publicznym, formalnym aktem nie wypisała. Więc człowiek zmieniony w wampira, który wcześniej był katolikiem, nadal by nim był, skoro nie ma przesłanek, że w momencie śmierci przestaje być katolikiem:p Druga sprawa, pytasz czemu wampiry wierzące w Boga są złe. Szatan też wierzy w Boga:p A walka z żądzą krwi jest bardzo trudna, więc zamiast ją podjąć, zawsze mogą się pocieszać, że przecież są nieśmiertelne (choć tak naprawdę tylko długowieczne), bo nie zestarzeją się i nie umrą, a więc nie zostaną ukarane za swoje złe uczynki. Ludzie też popełniają grzechy, pomimo groźby kary, chociaż mają pewność, że kiedyś umrą. Dlaczego więc? Czemu czynią zło, choć wierzą w Boga? Myślę, że wampiry mogą mieć podobne powody;)A co do miłosierdzia Bożego, ukazałam to w przypadku Amandy i zrobię to jeszcze wiele razy, przede wszystkim zaś w zakończeniu;)
    Odpowiedz

    ~dominika
    24 lipca 2011 o 15:47

    witam. zaczęłam niedawno czytać twojego bloga i niemoge się oderwać. piszesz niesamowite historię,wszystko jest dopracowane niemal w każdym detalu. czytalam wiele historii o wampirach ale twoje jest jednym z moich ulubionych.poprostu się uzależnianiłam od twojego bloga.Amanda jestbardzo barwnym bohaterem. jej nie da się nie lubić.martin jest za to typem zazdrośnika i trochę buntownika. lily jest jedyna w swoim rodzaju ale mam przeczucie ze nie będzie długo szczęśliwa z erickiem. zasługuje na szczęście ale nie z lily. ukochanym talithy będzie chyba juan. :) pozdrawiam serdecznie i życzę dużo dużo weny. :)
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    19 sierpnia 2011 o 13:18

    A ja jestem pewna, że to Diego. xD Chce pomścić Dalilę i podstępem rozkochał w sobie biedną Talithę, aby się sprzeciwiła, gdy Erik będzie chciał go zakołkować. O taak. ;D Fajnie, że chociaż przez te dziesięć lat mieli spokój, ale coś czuję w kościach, że niedługo wszystko wywróci się do góry nogami, mam rację? ;)

    OdpowiedzUsuń