Rozdział XXI - Wampirze polowanie

8.07.2011

   Do pokoju zapukała Amy.
   - Kochane moje, nie widziałyście może mojej książki z przepisami?
   - Jest na dolnej półce w kuchni, za mąką i cukrem – odparła Karolina i spojrzała na mnie oczekująco.
   - Kiedy upieczesz placek? Jutro podobno zaprosiłaś kogoś na kolację – przypomniała jej matka.
   - Jutro rano, dobrze, mamo? - Zerknęła na nią zniecierpliwiona.
   - A tak w ogóle, to chyba dostałaś wiadomość – zwróciła jej uwagę, wychodząc.
   - Co? A tak. - Karolina wzięła do ręki komórkę i odczytała esemesa, po czym szybko i sprawnie odpisała. Spojrzałam na nią podejrzliwie, ale dziewczyna odłożyła telefon i uśmiechnęła się. - To po co przyszła Dalila?

   - Przyszłam zawrzeć pokój. - Wampirzyca westchnęła, robiąc skruszoną minę. - Wiem, że urządziłeś na mnie obławę. - Spojrzała na Erika. - Prędzej czy później by mnie znaleźli i przyprowadzili do ciebie, więc postanowiłam, że zrobię to sama. - Odwróciła się do Szoszannah. - Przeze mnie zginęła twoja rodzina. To nie ja ich zabiłam, nie wypiłam nawet kropli ich krwi. Ale przyznaję, że umarli przeze mnie. Żałuję tego. Chcę, byście zaniechali zemsty. Co mam zrobić, żebyście dali mi spokój?
   - Nie ty ich zabiłaś? - Lily ściszyła głos. - A kto?
   - Inny wampir.
   - Kłamiesz – warknął mój opiekun, podchodząc do niej.
   - Nie zbliżaj się. - Dalila cofnęła się, a w jej oczach ujrzałam niepokój. Zerknęła w bok. Podążyłam za jej wzrokiem i zdążyłam dostrzec, jak czyjaś twarz mignęła za oknem.
   - Kogo przyprowadziłaś ze sobą? - spytałam. Nie mogłam uwierzyć, że stoimy tu i rozmawiamy tak spokojnie z morderczynią rodziny mojej przyjaciółki. Nawet jeśli nie ona sama ich zabiła, to z tego co zrozumiałam, była winna ich śmierci. - I po co wróciłaś?
   - Gdybym nie musiała, nie wracałabym. - Przymrużyła oczy. - Przyprowadziłam mojego podopiecznego i... i jego przyjaciół.
   - Mam dość twoich kłamstw, podła morderczyni – syknął Erik, złapał ją za rękę i zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, wyciągnął na zewnątrz.
Podążyliśmy za nimi. Na szczęście goście zajęci byli tańcem i jedzeniem, więc nikt nie zwrócił uwagi, że pan młody z wściekłością na twarzy ciągnie jakąś kobietę. Kiedy byliśmy już kawałek od domu, mój opiekun popchnął ją na drzewo i złapał za gardło. - Powrót tutaj był twoim ostatnim błędem.
   Wtem rozległ się świst i koło głowy Erika przeleciała strzała.
   - To pierwsze ostrzeżenie – syknęła Dalila. - Kolejne to będzie śmierć jednego z gości. A potem urządzą sobie krwawą ucztę z pozostałych. Puść mnie.
   Tym razem posłuchał. Puścił ją gwałtownie, odsuwając się.
   - To jeszcze nie koniec – warknął, ukazując swe śnieżnobiałe kły.
   - To może być koniec. Możemy zawrzeć rozejm. Co mam zrobić? - Spojrzała na niego, a w jej wzroku pojawiła się prośba. Zaczęłam się zastanawiać, czy naprawdę jej na tym zależy, czy też jest po prostu świetną aktorką.
   - Czemu przyszłaś na nasze wesele? - spytała Lily, patrząc na nią z niechęcią.
   - Nie wiedziałam, że trafię na wasze wesele. - Wzruszyła ramionami. - A tak w ogóle to wszystkiego dobrego na nowej drodze życia – dodała, zerkając na Szoszannah.
   - Nie no, to już bezczelność – mruknął Martin, rozglądając się w poszukiwaniu wspomnianych przyjaciół rudowłosej.
   - Co mam zrobić? - powtórzyła Dalila, patrząc na Erika. Mój opiekun popatrzył na nią złowrogo.
   - Teraz? To tylko uciekać. Może ci się uda. Jeśli nie, dopadnę ciebie i twoich przyjaciół. Nie znasz mnie. Nie wiesz, kim jestem, co potrafię. Ile lat już jestem wampirem. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo i nie zaprzestanę, póki nie wbiję kołka w twoje zimne serce.
   Wiedziałam, że Erik mówił poważnie i ona także o tym wiedziała. W jej oczach ujrzałam lęk. A w następnej chwili już jej nie było.
   Staliśmy jeszcze przez chwilę, kawałek od domu, skąd wydobywały się dźwięki izraelskiej muzyki. Słyszeliśmy głosy rozbawionych gości i jednocześnie bicie naszych serc, w zwolnionym tempie pompujących krew w naszych organizmach, krew, która pozwalała nam żyć. Krew, której nigdy nie zabraliśmy niewinnym ludziom. W przeciwieństwie do Dalili.
   Spojrzałam na Erika, który przyciągnął do siebie Szoszannah. Wtuliła się w niego, milcząc. Pierwszy przerwał ciszę Martin.
   - I co teraz? Zabijemy ją?
   - Oczywiście. - Głos mojego opiekuna brzmiał stanowczo. - To jedyne wyjście. Już raz ją wypuściliśmy. Nie popełnimy po raz kolejny tego samego błędu.
   - A jak to zrobimy? - spytałam. Erik spojrzał na mnie i uśmiechnął się złowrogo.
   - Urządzimy polowanie.

   Następnego popołudnia, kiedy wstałam z trumny, wróciło wszystko, co zdarzyło się wczoraj. Erik i Martin mieli dzisiejszej nocy dopaść Dalilę. Ja i Szoszannah natomiast miałyśmy pilnować jej rodziny, by pozostałe wampiry im nie zagroziły. Wiedzieliśmy, że musimy działać szybko. Przede wszystkim należało dowiedzieć się, ile wampirów towarzyszy rudowłosej. Następnie, po co wróciła? Z tego co zrozumiałam, miała konkretny powód.
   Tuż po zmierzchu Erik udał się po informacje. Wrócił dwie godziny później.
   - Z tego co wiem, jest z jakimś mężczyzną, ale to nie Izraelita. Nic nie wiadomo o innych wampirach w kraju, więc pewnie znowu kłamała.
   - A więc jest tylko jeden. - Odetchnęłam z ulgą. - W takim razie poradzicie sobie z nimi bez problemu.
   - Oczywiście. Poza tym, nie będziemy sami. - Zerknął przez okno, gdzie zgromadziło się kilku wampirów. - Za drobną opłatą chętnie zgodzili się uczestniczyć w dobrej zabawie, jaką jest dla nich polowanie. A ponieważ władca wyraził zgodę, nie omieszkali skorzystać z okazji.
   - Nie wiem, czy to rozsądne, ufać innym wampirom – skrzywił się Martin. - Sami byśmy sobie świetnie poradzili.
   - Samych bym was nie puściła. - Do pokoju weszła Lily. - Ona mogła przygotować jakąś pułapkę. Nie możesz wysłać tamtych wampirów, żeby ją zabili? Musisz iść osobiście? - Przytuliła się do niego. Popatrzył na nią z czułością w oczach. Gdyby nie Dalila, ja i Martin byśmy się gdzieś ulotnili, a oni spędzaliby teraz wspaniały wieczór tylko we dwoje.
   - Oczywiście, że muszę być osobiście. To nie podlega dyskusji. - Pocałował ją krótko w usta i założył na ramię kołczan z bełtami, do ręki kuszę, a za pas drewniane kołki. Martin już od dawna stał, gotów do drogi. Podeszłam i pocałowałam go.
   - Uważajcie na siebie.
   Przypomniało mi się nagle polowanie z Edmundem, w którym uczestniczyłam. Razem z Pierre'em wyruszyliśmy na łowy. Edmund wtedy omal nie zginął...
   - Wrócimy niedługo, nie martw się, moja śliczna. - Odgarnął ciemne loki z mojej twarzy i popatrzył mi w oczy.
   - Chciałabym iść z tobą.
   - Ktoś musi pilnować, żeby ta żmija nie zaatakowała rodziny Lily.
   - Wiem. - Westchnęłam i przytuliłam się do niego na chwilę, po czym obaj odwrócili się i wyszli.
   W domu była jeszcze rodzina Lily, gdyż wesele tak naprawdę skończyło się dopiero dzisiaj. Mając ich wszystkich w jednym miejscu, łatwiej nam było ich strzec.
   Usiadłyśmy z moją przyjaciółką i w milczeniu słuchałyśmy, co się dzieje. O polowaniu wiedziała jedynie Ruth i jej mąż, zostali więc z bratem Lily i jego żoną, by nie zwrócili uwagę na nieobecność pana młodego.
   Zamknęłam oczy. Wampiry właśnie przeszukiwały miasto. Systematycznie, ulica po ulicy. Wszystkich razem było ich piętnastu. Wystarczająco, by dopaść wampirzycę i jej podopiecznego.
   Minęła północ. Erik werbował coraz to nowych wampirów, których napotykał po drodze. Byłam pewna, że ją wytropią i zabiją.
   W końcu zaczęło się coś dziać. Usłyszeli, jak ktoś ucieka i ruszyli w pogoń. To najwyraźniej były dwie osoby, które się rozdzieliły. Grupa wampirzych łowców również się rozdzieliła. Erik podążył w jedną stronę, Martin w drugą. Kiedy wczułam się w emocje mojego opiekuna, poczułam chęć dołączenia do nich. Ten instynkt nocnego łowcy burzył krew w żyłach, wzywał na łowy, wołał. Pośpiesznie otworzyłam oczy i otrząsnęłam się z tego dziwnego uczucia. A może wcale nie dziwnego? Może to ono właśnie było jak najbardziej prawdziwe? Zgodne ze mną samą, z moją naturą?
   - Wydaje mi się, że ona nie da się tak łatwo schwytać – szepnęła Szoszannah, przerywając moje myśli.
   - Erik ją odnajdzie. - Wstałam. - Muszę się przejść. Za chwilę wrócę. - Lily skinęła głową, a ja wyszłam przed dom.
   Zatrzymałam się i wsłuchałam w odgłosy nocy. Poczułam lekki głód, ale dopiero jutro mieliśmy udać się z Martinem na polowanie. Westchnęłam i odwróciłam się, by wrócić do domu, gdy nagle poczułam chłodny dreszcz. Między mną, a domem, z rozwianym włosem, stała Dalila.
   - Powiedz, żeby przestali. To nie jest zabawne. Nie chcę umierać. - Patrzyła na mnie błagalnie.
   - Mnie o to prosisz? To Lily powinnaś błagać o wybaczenie – odrzekłam, lustrując ją niechętnym wzrokiem.
   - Ty masz na niego największy wpływ. Zrobiłam to z zazdrości. To było głupie, wiem. Powiedz mu, żeby mnie zostawił w spokoju! - Podniosła głos, a na jej twarzy ujrzałam złość. Dłonie zacisnęła w pięści. - Jestem wampirzycą, nie człowiekiem! Nie może na mnie polować, to nie w porządku!
   - A to co zrobiłaś, było w porządku?! - uniosłam się. - Chciałaś żyć, trzeba było tu nie wracać. Po co wróciłaś? - Zmarszczyłam brwi.
   - Nie miałam wyjścia! Ścigają mnie łowcy. Tylko tutaj jestem bezpieczna, bo nie przyjdzie im do głowy, że wróciłam tam, gdzie chcą mnie zabić...
   - A jeśli nawet, to i tak wiedzą, że nie ujdziesz z życiem, prawda? - Pokręciłam głową. - Ach, biedna, ścigana przez ludzi i wampiry, nie mająca dokąd uciec... Rozumiem, że mam ci współczuć? - zapytałam ironicznie, unosząc brwi. - Widocznie sobie na to zasłużyłaś.
   - Skoro i tak mam umrzeć, to przynajmniej zabiorę was ze sobą – syknęła rudowłosa, ukazując kły. Zrobiłam to samo i przyjęłam obronną postawę.
   W tym momencie w drzwiach ukazała się Szoszannah z kuszą w ręku.
   - Już nigdy więcej nie skrzywdzisz niewinnych ludzi – powiedziała. Dalila odwróciła się dokładnie w tym samym momencie, w którym moja przyjaciółka posłała ku niej strzałę.
   To były sekundy. Bełt z kuszy leciał w niesamowitym tempie, ale coś było jeszcze szybsze. Coś, co świsnęło tuż przed nami i sprawiło, że Dalila znalazła się na ziemi, a strzała przeleciała tuż obok mnie i wbiła się w drzewo.
   Zaskoczone, spojrzałyśmy na mężczyznę, który przyciskał Dalilę do ziemi.
   - Może byś ze mnie zszedł? - warknęła wampirzyca.
   - A może byś tak podziękowała? - Ciemnowłosy wampir podniósł się i spojrzał na nas z nienawiścią. - Właśnie te dwie przeklęte wampirzyce o mało cię nie zastrzeliły.
   W pierwszej chwili ani ja, ani Lily nie byłyśmy w stanie wykrztusić słowa. W końcu to ja pierwsza się odezwałam.
   - Diego?
   To był Diego. Nie miałam co do tego wątpliwości. Ale jak to możliwe?
   - Przecież ty nie żyjesz – szepnęła Lily i spojrzała na mnie. - Mówiliście...
   - Zabrałaś jego ciało – szepnęłam. - Żył jeszcze wtedy, prawda?
   - Zgadza się. - Rudowłosa podniosła się z ziemi i otrzepała z piasku. - Odebrałam go śmierci. Dałam wieczne życie. - Spojrzała na niego z uśmiechem.
   - I wlokłaś przez pół świata, żeby uciec łowcom – warknął mężczyzna.
   - Och, nie przesadzaj. Przecież lubisz podróże.
   Korzystając z chwili, przekazałam Erikowi najnowszą nowinę.
   „Jak to Diego? Przecież ona go zabiła...”
   „Tak, a potem zmieniła w wampira”, odparłam.
   „Łowca i wampir w jednej osobie!? Uciekajcie stamtąd jak najprędzej. On jest groźny, zaraz tam będę...”
   Erik przerwał połączenie. Wiedziałam, że już do nas pędzi. Szoszannah najwyraźniej usłyszała to samo od Martina, bo spojrzała na mnie niepewnie.
   - Mniejsza z tym – powiedział nagle Diego, patrząc na mnie. - Mówiłem ci, że nie ma sensu prosić o rozejm. Chcą nas zabić, więc my musimy zabić ich pierwsi. - Odwrócił się do Lily, która podniosła kuszę. W jednej chwili był przy niej i wytrącił jej broń z ręki.
   - Diego! - zawołałam. - Zawsze byłeś przeciwko wampirom, nie wierzyłeś, że są dobrzy i źli. A teraz stoisz po stronie tej, która cię zabiła? Która pije ludzką krew? Krew niewinnych?
   Obejrzał się na mnie, wcisnął kuszę Szoszannah w ręce Dalili i w następnej chwili stał już przede mną. Drgnęłam i zrobiłam krok w tył.
   - Ona mnie uratowała – mówił Diego, patrząc na mnie zimnym wzrokiem. - Jest moją opiekunką, a wy nastajecie na jej życie. To od was wszystko się zaczęło. To wy jesteście winni. - Zrobił krok w moją stronę, a ja ponownie się cofnęłam.
   - My nic nie zrobiliśmy. - Pokręciłam gwałtownie głową. - Ścigałeś nas, chciałeś zabić. Nie mieliśmy wyjścia.
   - A teraz my nie mamy wyjścia. Musimy was zabić.
   Spojrzałam na Szoszannah. Stała, wpatrując się w kuszę, którą trzymała Dalila, celując w moją przyjaciółkę.
   - Dalila zabiła rodzinę Lily, to dlatego... - zaczęłam, ale mi przerwał.
   - To nie Dalila ich zabiła. To ja. Ona mnie tam tylko zaprowadziła. Byli moim pierwszym posiłkiem. - Powiedziawszy to, błyskawicznym ruchem wyciągnął kołek i skierował go w moją stronę. - Możesz wybierać. Mam wbić ci go w serce, czy wolisz, żebym ci je po prostu wyrwał?

3 komentarze:

  1. ~Lilith Bathory
    8 lipca 2011 o 22:01

    Się porobiło! Nie spodziewałam sie takiego obrotu sprawy. Ach ta Dalila. Mam nadzieję, że zginie w tej walce. Swoją drogą ciekawy pomysł z wampirzym polowaniem. Co za emocje! Za to właśnie kocham Twoje opowiadanie. Po prostu cudo! Czekam na więcej i pozdrawiam. Serdecznie zapraszam na NN na taikasanoja. blog.onet.pl.
    Odpowiedz
    ~Susannah
    8 lipca 2011 o 22:22

    A to drań!!! Miałam dziwne przeczucie, że on się jednak jeszcze pojawi! O nie! I co teraz?! :O
    Odpowiedz
    ~Susannah
    8 lipca 2011 o 22:25

    Aaaa! I dziękuję za dedykację! Mam świadomość, że jestem czasami strasznie natrętna. Ale za każdym razem nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Tak trochę żyję Twoją historią :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 17:25

    Ale to takie miłe natręctwo;) Żyjesz opowiadaniem? A co będzie, jak się skończy?:-o Za jakieś dwa lata?:-p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    9 lipca 2011 o 18:06

    26 lat to dobry wiek na śmierć ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 22:47

    Ale Ty nie umrzesz przecież!:p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    10 lipca 2011 o 09:00

    Kto wie? ;)
    ~Natalia
    10 lipca 2011 o 20:07

    Noooo… chyba ja?:-)
    ~Susannah
    10 lipca 2011 o 20:15

    Ale ja mówię o sobie jako o sobie, a nie jako o Szoszannah ;)
    ~Natalia
    10 lipca 2011 o 20:24

    A co, masz myśli samobójcze?:-o
    ~Susannah
    10 lipca 2011 o 23:26

    A dziwi Cię to? ;)
    ~Natalia
    10 lipca 2011 o 23:33

    Praca mgr o samobójcach namieszała Ci w głowie:-o
    ~Susannah
    11 lipca 2011 o 12:19

    Fakt ;) Aż strach się bać, co będzie przy doktoracie? :D
    ~Natalia
    11 lipca 2011 o 19:52

    A o czym go będziesz pisać? O wpływie wierzeń o wampirach na wzrost przestępczości w kraju?:-) Albo regulacje prawne dotyczące wampiryzmu?:):):)
    ~Susannah
    12 lipca 2011 o 23:06

    A wiesz, że mogę wpaść na coś o podobnym brzmieniu :D
    ~Natalia
    13 lipca 2011 o 00:47

    To koniecznie muszę przeczytać!!! A jak już obronisz, to opublikuj na blogu:-D
    ~Susannah
    13 lipca 2011 o 22:38

    Obawiam się, że nikogo by to nie zainteresowało ;)
    ~Natalia
    13 lipca 2011 o 23:42

    Wręcz przeciwnie! Szybko by Ci wydali jako książkę naukową i studenci prawa by mieli ciekawą lekturę do zaliczenia:-D
    ~Susannah
    15 lipca 2011 o 18:56

    Myślę, że studenci prawa są zbyt leniwi na dodatkowe lektury…

    OdpowiedzUsuń
  2. ~justilla
    8 lipca 2011 o 22:40

    Najwyraźniej złych ludzi nie wystarczy zabić raz, ale naprawdę… Diego? Tak bardzo chciał mordować tych co zabijają złych i zwierzęta, a teraz sam bez skrupułów morduje jak leci? Domyślam się, że zakończy się całkiem nieźle, skoro spokojne czasy. Mam nadzieję, że nikt nie zginie z „naszych” ;) Przykro mi z powodu pracy, mam nadzieję, że znajdziesz lepszą, która będę ci odpowiadać. Życzę ci tego ;*[amica-libri]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 17:28

    Dziekuję, wciąż szukam innej, ale przynajmniej szefową mam w porządku;)A taki tytuł następnego rozdziału dlatego, że będę musiała przeskoczyć w nim kilka lat;)
    Odpowiedz

    ~Vivi
    8 lipca 2011 o 23:20

    A to gad przebrzydły, jak można być aż tak nieludzkim stworzeniem, któremu brakuje jakichkolwiek uczuć. Mam nadzieję, że chłopaki zdążą na czas, aby uratować dziewczyny. I wszystko się jakoś ułoży. Ale teraz przyszło mi pytanie na myśl: czy Juan jeszcze wystąpi w opowiadaniu? Niezmiernie się cieszę, że znalazłaś pracę. Buziaki, Twoja Vivi
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 17:30

    Tak, wystąpi:) W końcu Juan to wampir: co jakiś czas pojawia się, robi swoje i znika;p
    Odpowiedz

    ~Prithika
    9 lipca 2011 o 09:28

    Diego podopiecznym Dalili? A to niespodziewana niespodzianka. Potrafisz zaskakiwać :-) Rozdział rewelacyjny. Ciekawa jestem jak to sie wszystko wyjaśni. Mam nadzieję, że Erik i Martin zdążą na czas. Żal mi będzie Diego, bo prawdę mówiąc to on jest ofiarą Dalili. Powinni ją zabić i to jak najprędzej. Na samym końcu znalazłam drobną literówkę w zdaniu „Mam wbić ci go w serce, czy wolisz, żeby ci je po prostu wyrwał?” chyba powinno być żebym.Jak zwykle pełna perfekcja. Twoja wyobraźnia jest po prostu zachwycająca. Uwielbiam czytać to co napiszesz. Po prostu pochłaniam jednym tchem.Pozdrawiam serdecznie
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 17:32

    Dziękuję za uwagę:) A co do Diego, to masz rację, jest dość tragiczną postacią pod pewnymi względami…
    Odpowiedz

    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    9 lipca 2011 o 11:43

    Mam nadzieję, że jakoś z tą pracą się ułoży. Trzymam kciuki!Co do rozdziału. Jak zwykle zaskakujesz! To Diego! Nasze panie znalazły się w trudnej sytuacji. Liczę, że wyjdą z całą opresji. Czekam na następny rozdział! ;)
    Odpowiedz
    ~Agata:)
    9 lipca 2011 o 15:00

    Albo ten rozdział był taki krótki, albo ja go tak szybko przeczytałam… Dalila wredna! Nie wierzę, że przyszła po prostu po rozejm… A teraz sprawy przybrały taki obrót… Nieciekawie.Diego żyje! No proszę! I to on zabił tych biednych ludzi! No nie wierzę… Mam nadzieję, że Erik i reszta szybko dotrą na miejsce i jakoś uda im się rozprawić z tą dwójką… Jeju…czekam na cd ;)
    Odpowiedz
    ~Kara007
    9 lipca 2011 o 19:23

    Nie trać nadzieii, jestem pewna, że wkrótce znajdziesz pracę, która będzie Ci odpowiadać ;) Rozdział stanowczo za krótki ;D A zakończony w takim momencie. Grrr… ;) Diego – tego, a raczej jego się nie spodziewałam. Aż boję się pomyśleć co z tego może wyniknąć. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży. Czekam na nexta ;**
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2011 o 22:33

    Krótki? Taki sam jak poprzednie:p Zawsze piszę mniej więcej tyle samo stron. Nie marudzić:):)
    Odpowiedz
    ~Kara007
    10 lipca 2011 o 22:24

    Chodziło mi o to, że tak szybko go przeczytałam, że nawet nie zdałam sobie w pełni sprawy kiedy znalazłam się już na samym końcu ;) Ps: zapraszam do nas ;***
    Odpowiedz

    ~Lyanne
    11 lipca 2011 o 23:18

    Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale byłam w Hiszpanii przez 2 tygodnie B) Co do rozdziałów- kurczę, zaskoczyłaś mnie! Diego? Wampir i łowca w jednej osobie? Niezła kombinacja. I mam bardzo złe przeczucia co do ciągu dalszego, ale może się mylę…
    Odpowiedz
    ~Anne
    12 lipca 2011 o 20:42

    A jednak zdąrzyłam! :) Rozdział super, trzymający w napięciu, taki jak lubię. :D Czekam na następny i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Inscriptum
    13 lipca 2011 o 19:40

    Hej. Jestem teraz przy księdze trzeciej, ale wpadłam tutaj, ponieważ niezwłocznie muszę ci coś pokazać. Mianowice przeglądałam dzisiaj komputer i wpadłam na pewien obrazek. Jak już czytałam w twoich poprzednich notkach obchodziłaś rocznicę bloga (o ile się nie mylę xD) i napisałaś, że możemy przedstawić ci wyobrażenie bohaterów twojego opowiadania. Tak więc, jeśli cię interesuje moje wyobrażenie oto link do „mojej” Amandy. xD -> http://selinafenech.com/wp-content/gallery/gallery/catchme.jpg I jak? Podoba ci się? :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2011 o 21:14

    Podoba:) Już umieściłam ją w bohaterach;) Jeśli masz wyobrażenie innych postaci, pisz:):)
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    14 lipca 2011 o 08:00

    Bardzo się cieszę. :) Teraz będę się rozglądać za innymi bohaterami. xD
    Odpowiedz

    ~Susannah
    16 lipca 2011 o 22:45

    http://www.youtube.com/watch?v=My7oEtkVIwM:D
    Odpowiedz
    ~Susannah
    16 lipca 2011 o 22:45

    http://www.youtube.com/watch?v=My7oEtkVIwM:D
    Odpowiedz
    ~Natalia
    15 sierpnia 2011 o 22:35

    Katherine i Dalila? Mnie się one wydają różne mimo wszystko.Perakh to znaczy: Kwiatuszku:)Ale jakby nie powiedzieli, że są wampirami, to by zataili ważną informację:-/Masz rację co do męża Amandy;)Ślub Martina i Amandy? Nieprędko, tyle mogę powiedzieć;)
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    19 sierpnia 2011 o 12:56

    Diego zmartwychwstał? I do tego jako wampir. Nie no, najpierw potępia wampiry, a później sam się nim staje i jest taki wesolutki. Masakra. Dalila mnie normalnie przyprawia o mdłości! Na początku się przymilała, potem pomaga w porwaniu Talithy i pozwala zabić Diego rodzinę Szoszannah, a teraz błaga o litość! No to już przechodzi wszelkie granice. Mam nadzieję, że Erik i Martin przyjdą z odsieczą swoim partnerkom.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    19 sierpnia 2011 o 12:58

    Teraz już widzę mnóstwo różnic pomiędzy Katherine, a tą zdzirą, Dalilą. Ta druga jest w pełni zła, a Kate chociaż pomagała Amandzie i rozstali się w pokoju, pomimo tego, że razem z Andym mieli ukryty cel. Jak to? Więc ślub Amandy i Martina będzie dopiero w szóstej części? :O

    OdpowiedzUsuń