Rozdział XVIII - Tajemniczy wampir

21.07.2012

   Zamilkłam i siedziałyśmy tak przez chwilę, w końcu dotarło do nas wołanie Amy na obiad.
   Po obiedzie wróciłyśmy do pokoju i do przerwanego wątku.
   - Kim był ten pół Indianin? Wydaje się bardzo irytujący – stwierdziła Karolina.
   - Potrafił wyprowadzić mnie z równowagi – przyznałam tylko i wróciłam do opowiadania.

   Wróciłam do domu tuż przed świtem, żeby z nikim nie rozmawiać, ale się nie udało. Czekali na mnie Martin z Jahmesem. Kiedy weszłam, mój narzeczony objął mnie i przytulił, a przyjaciel spojrzał pytającym wzrokiem.
   - Widzę, że go nie zabiłaś – stwierdził, zerkając na łańcuszek od krzyżyka wiszącego na mojej szyi.
   - Mało brakowało – westchnęłam i w kilku słowach wyjaśniłam całą sytuację. Czyż to nie była okrutna ironia losu? Uratowałam Paula przed wampirami, a jego syn zabił mojego opiekuna.
   Nie powiedziałam im o próbie samobójczej i pół Indianinie. Minęłam ich i poszłam do pokoju. Przede mną była jeszcze jedna trudna sprawa. Pierwszy raz od czasów Mazbah, czyli od tysiąc trzysta dziewięćdziesiątego piątego roku, chciałam spać sama. Tylko jak mam powiedzieć o tym Martinowi?
   Kiedy otworzył trumnę, położył się i wyciągnął do mnie rękę, podeszłam, pocałowałam go lekko w usta i cofnęłam się.
   - Chcę dziś być bliżej niego. Spać w jego trumnie. Chociaż ten jeden dzień. Jego już nie ma, ale... w ten sposób się z nim pożegnam. - Poczułam, jak łzy ponownie spływają mi po policzkach. Wystarczyła sama myśl o Eriku, by popłynęły.
   - Dobrze, kochanie. - Martin usiadł, wyciągnął rękę i pogłaskał mnie po policzku, ścierając krew. Ścisnęłam lekko jego dłoń i wyszłam.
   Nasze trumny były oczywiście w piwnicy, dobrze ukryte przed łowcami. Nawet gdyby w dzień znaleźli nasz dom, my sami byliśmy bezpieczni. Przeszłam do pomieszczenia, w którym były trumny Erika i Szoszannah. Moja przyjaciółka spała razem z Atalefem. Z pewnością dodawał jej otuchy w tych trudnych chwilach.
   Otworzyłam trumnę mojego opiekuna. Wyglądała tak, jak zwykle. Miękka poduszka, wygodny kocyk. Jakby na niego czekała. Przygryzłam wargę i weszłam do niej powoli. Chciałam coś poczuć. Jego zapach, jego obecność, znów usłyszeć jego głos w swojej głowie.
   Nic takiego się nie stało. Szybko zapadłam w letarg, skulona wewnątrz trumny, a gdy się ocknęłam, nie miałam ochoty wstawać.
   Leżałam, płacząc cicho. Gdyby można było przestać istnieć. Skończyć z tym całym bólem. Raz na zawsze. Dotknęłam krzyżyka na szyi. Muszę być silna. Dam radę. Nie wiedziałam, po co to wszystko, ale przecież musiał być jakiś wyższy cel.
   Powoli otworzyłam trumnę i wyszłam. Ujrzałam Lily, patrzącą na mnie ze zdumieniem. W jej oczach niespodziewanie pojawił się gniew.
   - Spałaś w trumnie Erika – powiedziała dziwnym tonem.
   - Tak. Chciałam być bliżej niego – wyjaśniłam. Szoszannah zacisnęła usta.
   - To jego trumna. Nie powinnaś tu spać.
   Pokręciłam głową.
   - Musiałam. Wiem, że też cierpisz, Lily – szepnęłam i podeszłam do niej. Cofnęła się.
   - Ale nie tak bardzo, jak ty, prawda?
   - On był moim opiekunem – powiedziałam cicho. - Straciłam kiedyś męża, którego kochałam. I zapewniam cię, że ten ból, który teraz czuję, jest o wiele gorszy. Zerwana w ten sposób więź tak bardzo boli...
   - A myślisz, że mnie nie boli? - Podniosła głos. - Amando, to mój pokój i mój mąż. A ty tak po prostu tu przychodzisz i kładziesz się w jego trumnie. Uważasz, że wieź opiekuna z podopieczną jest ważniejsza, niż więzi małżeńskie? Ile lat ty byłaś z Edmundem, a ile ja z Erikiem? Myślisz, że ja cierpię mniej niż ty? Bo ciebie bardziej kochał?!
   Stałam zdumiona, patrząc na tę drobną brunetkę, którą tak bardzo kochał mój opiekun. Była zrozpaczona. Może faktycznie za bardzo myślałam o swoim bólu?
   - Lily, Erik naprawdę bardzo cię kochał. Wcale nie bardziej ode mnie. Inaczej. Byłam dla niego tym, kim Martin dla ciebie, powinnaś to rozumieć.
   - Oddał za ciebie życie – szepnęła.
   - Za ciebie też by oddał! - zawołałam. - A więc o to chodzi, tak? Erik umarł przeze mnie, ratując mnie. To moja wina.
   - Nie, to nie twoja wina. To nie tak. - Lily podeszła do mnie, ale tym razem ja się cofnęłam.
   - Oczywiście, że moja. - Odwróciłam się i wybiegłam. Wyszłam z piwnicy i podeszłam do drzwi wyjściowych. Otworzyłam je. Tuż za nimi było słońce. Gorące, kuszące. Wystarczyło kilka kroków.
   - Przepraszam.
   Odwróciłam się i spojrzałam na Szoszannah.
   - Po prostu nie śpij w jego trumnie, dobrze?
   - Dobrze. W porządku. - Zamknęłam drzwi i minęłam wampirzycę. - Przepraszam, że cię nie zapytałam. - Wyszłam, zanim zdążyła odpowiedzieć.

   Czy Szoszannah cierpiała bardziej, niż ja? Jeśli tak, to tylko przez to, co myślała. Znałam uczucia mojego opiekuna. W końcu znalazł kogoś, dzięki komu poczuł się szczęśliwy. Bez wahania oddałby za nią życie. Czasem się zastanawiałam, czemu tak się stało. Analizowałam całą sytuację. Nie mógł złapać kołka, nie zdążyłby powstrzymać łowcę, bo już wystrzelił. Mógł mnie tylko zasłonić. Ale czemu kołek trafił akurat w serce? Nie mógł go ominąć?
   - Czemu oddałeś za mnie życie, Eriku?

   Trzeci dzień żałoby. A właściwie wieczór. Ubrana byłam w czarną prostą sukienkę. Miałam wrażenie, że czerń będzie już mi towarzyszyć przez całe życie.
   Poprzedniej nocy przyszła do mnie Zoe. Zdziwiłam się. Najpierw powiedziała coś Szoszannah, a potem podeszła do mnie.
   - Jeśli będziesz potrzebować pomocy, z wyjątkiem spisku przeciwko Corneliusowi, możesz na mnie liczyć – rzekła cicho i odbiegła, nim zdążyłam coś powiedzieć. Może kiedyś będę się cieszyć, że zyskałam sojuszniczkę. Dzisiaj jakoś mnie to nie pocieszało.
   Zdziwiła mnie natomiast jej lojalność. Co takiego miał w sobie Cruel, że jego „świta” była mu wierna? Nie dbał przecież o wampiry. Chociaż nie, o swoje dbał. Mieli wszelkie możliwe wygody. Feliks również zamieszkał w pałacu, podobno prześcigał się z Colinem w zadawaniu bólu. Pozostałe wampiry musiały radzić sobie same, ale ta ósemka miała najwyraźniej wyjątkowe przywileje.
   - Czas na polowanie. - Martin usiadł obok mnie na schodach. - Nie możesz się głodzić, kochanie.
   Nie odpowiedziałam. Było mi wszystko jedno. I tak fizyczny ból nie dorówna temu, co czułam w sercu.
   Lily nie musiała jeszcze jeść, mogła tkwić tutaj przez dwa tygodnie. Ja wychodziłam, ale nie polowałam. Siadałam w miejscu, gdzie mogłam być sama i pogrążałam się we wspomnieniach.
   Spojrzałam na mojego narzeczonego. Próbował mi pomóc, ale nie potrafił. Następnej nocy po sprzeczce z Szoszannah przyniosłam sobie nową trumnę. Poprosiłam Jahmesa, żeby pomógł mi ją zdobyć. Poszliśmy do grabarza i ją kupiliśmy. Mój przyjaciel próbował zacząć rozmowę, ale poprosiłam go, żeby tego nie robił, więc nie powiedział ani słowa. Byłam mu za to wdzięczna.
   Początkowo sądziłam, że Martin będzie czuł się urażony, że będzie protestował. Ale nie zrobił tego. Po prostu mnie pocałował i zamknął mi wieko. A teraz siedział i próbował mnie przekonać, bym się pożywiła.
   - Amando?
   - Nie jestem głodna – powiedziałam.
   - Przecież jesteś – zaprzeczył. Westchnęłam.
   - Chcę być sama. - Wstałam i ruszyłam przed siebie.
   Dotarłam do jednej z gór i stanęłam, patrząc w dół. Przepaść tak duża, że człowiek zginąłby w mgnieniu oka. Stałam na krawędzi, rozkładając ramiona. Wiatr powiewał mi w twarz, włosy falowały w powietrzu. Wyobraziłam sobie, że obok mnie jest Erik. To on mi pokazał, że można latać. No, może niezupełnie. Raczej unosić się z wiatrem.
   Skoczyłam. W połowie drogi ku ziemi pochwycił mnie wiatr. Wirowałam przez chwilę, przyglądając się światu z góry. Wyciągnęłam rękę, wyobrażając sobie, że obok jest on. Tak jak wtedy. Ale go nie było.
   Opadłam delikatnie na ziemię, przygładzając suknię. Znów te łzy. Płynęły po policzkach, jakby jeszcze im było mało.
   - Niezła sztuczka, wampirzyco.
   Spojrzałam obojętnie na trzech łowców, wychodzących zza skał. Zawsze chodzili w grupkach. Tylko najlepsi z nich byli na tyle odważni, by polować na nas w pojedynkę.
   Kiedy ruszyli w moją stronę, pomyślałam o ucieczce. Ale był jeden problem. Znajdowałam się w jakimś wąwozie, a jedyne wyjście zasłonięte było przez łowców. Musiałabym wdrapać się na skały.
   Wycofałam się powoli, myśląc intensywnie. Nie chciałam umierać. Doszłam do wniosku, że Erik by tego nie chciał. Poświęcił swoje życie, żebym przeżyła. Tylko czemu zawsze muszę wpaść w tarapaty?
   Otoczyli mnie z kołkami w dłoniach. Zanim zdążyłam się odezwać – bo jedyne, co przyszło mi do głowy w tej chwili, to ich zagadać, dopóki nie wymyślę czegoś lepszego – usłyszałam znajomy głos.
   - Trzech mężczyzn na jedną kobietę? Nieładnie, panowie. Dżentelmeni tak nie robią.
   Łowcy błyskawicznie zmienili pozycje. Jeden został przy mnie, uważnie mnie obserwując, a pozostali zwrócili się w stronę pół Indianina, który uśmiechnął się szeroko. Białe zęby idealnie kontrastowały z jego ciemną cerą. Zielonobrązowe oczy wyrażały ogromną pewność siebie.
   - Nie skradajcie się, panowie. I tak was słyszę – zwrócił się do łowców, którzy powoli szli w jego stronę. - Oj, chyba nie jesteście zbyt rozmowni... - uchylił się przed pierwszą strzałą, a właściwie kołkiem wystrzelonym z kuszy – ale ja was rozkręcę – dokończył, uchylając się przed drugim kołkiem. - Tylko na tyle was stać?
   Rzucili się na niego. To był najwyraźniej ich błąd, bo bez problemu prześlizgnął się między nimi, podcinając im gardła nożami, które miał w obu dłoniach.
   - Lubicie szybkie zakończenia? - Rzucił spojrzenie na padające trupy i uchylił się przed strzałem trzeciego łowcy, nim zdążyłam krzyknąć, żeby uważał. - Przynajmniej ty masz ochotę na zabawę – zwrócił się do niego, po czym zerknął na mnie przelotnie. - O, jakie miłe spotkanie. Skąd tu się wzięłaś, gorąca?
   Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
   - Śledzisz mnie?
   - Ależ skąd. - Zwinnie uniknął kolejnego ciosu łowcy. Potrafił robić uniki, wyginając ciało pod różnymi kątami. Włosy miał teraz związane. Zrobił salto w powietrzu i wylądował za łowcą. Pozwolił mu się odwrócić, by uderzyć go w twarz. Mężczyzna poleciał na skały. Wampir spojrzał na mnie. - Akurat przechodziłem obok i pomyślałem, że możesz potrzebować pomocy.
   - Tak, pewnie – mruknęłam. Roześmiał się.
   - To twoja kolejna próba samobójcza?
   - Nie! - zaprotestowałam. - Tylko sobie skoczyłam...
   Roześmiał się jeszcze głośniej i nie przestając się śmiać, odskoczył przed kołkiem łowcy, który zdążył już wstać z ziemi.
   - Dałem ci szansę. - Wampir spoważniał nagle, obserwując mężczyznę. - Ale z niej nie skorzystałeś. - Ruszył w jego stronę, co chwila uchylając się przed strzałami. Łowca cofnął się, jakby chciał uciec i nagle skoczył niespodziewanie do przodu na pół Indianina. Wampir okrążył go tak błyskawicznie, jakby od początku to planował. Znalazł się za nim i chwycił za nadgarstki, ściskając tak mocno, że człowiek wypuścił broń. Następnie otoczył ramieniem jego głowę. Wystarczyło jedno pociągnięcie, a kark byłby złamany.
   - Widzisz, gorąca? Jakie to proste. Mają coraz lepszą broń, coraz nowszą technikę, ale to tylko ludzie. Co mówisz? - Rozluźnił nieco uścisk. Łowca wyszeptał coś o diable i o smażeniu w piekle. Wampir przewrócił oczami i ukąsił go. Patrzyłam bez słowa, jak mężczyzna próbuje walczyć, choć nie miał już żadnych szans. W końcu pół Indianin skończył posiłek i odrzucił ciało. - Uparty był z niego typ – stwierdził.
   - Był – powtórzyłam. Nie miało już znaczenia, co miał w oczach. Nie próbowałam poznać jego duszy. Gdybym nie zaglądała w głąb umysłu Paula, Erik by żył. Wiedziałam, że takie myślenie nie było w porządku, bo Paul nie był niczemu winien, ale takie właśnie były fakty.
   Wampir spojrzał na mnie. Przez chwilę milczeliśmy, w końcu pierwsza się odezwałam.
   - Kim jesteś? Jak masz na imię?
   - Jestem wampirem, co nietrudno zauważyć.
   Spojrzałam na niego pytająco, ale nic nie dodał.
   - Czemu to robisz? Ratujesz mnie? - Patrzyłam na niego stanowczo. Przewrócił oczami.
   - Jak wiele pytań. A wystarczy po prostu: dziękuję.
   - Dziękuję. To czemu to robisz?
   Uśmiechnął się i pokręcił głową.
   - Ale jesteś uparta. No dobrze. Jutro udasz się na polowanie. Zjesz jakiegoś kuguara czy inne zwierzę, nie wiem, co ci smakuje, a potem się spotkamy.
   - Krew zwierząt syci, a nie smakuje – sprostowałam. - Czyli jeśli pójdę na polowanie, to powiesz mi prawdę?
   - Nie. - Niespodziewanie znalazł się tuż przede mną. Odgarnął z mojej twarzy ciemne loki, które wiatr uparcie zawiewał mi na oczy. - Jeśli się pożywisz, będziesz miała wystarczająco siły, bym mógł nauczyć cię walczyć.
   Uniosłam brwi.
   - Chcesz mnie uczyć walczyć?
   - Cóż... nie mogę ciągle za tobą chodzić i pilnować, żeby nie dopadł cię jakiś łowca. Nauczysz się bronić.
   Patrzyłam na niego przez chwilę. Miał rację, byłam bezbronna, a łowców coraz więcej. Poza tym... intrygował mnie. Nie chciał zdradzić, kim jest, ale skoro będzie mnie uczył, to w końcu się dowiem.
   - Zgoda, ale...
   Przyłożył palec do moich ust.
   - Żadnych warunków. Jutro po posiłku, tam, gdzie wpadłaś w tę banalną pułapkę.
   Otworzyłam usta, żeby zaprotestować przeciwko pojęciu banalna, ale pokręcił głową, powstrzymując mnie. Sekundę później zniknął za skałami.

6 komentarzy:

  1. ~Prithika
    21 lipca 2012 o 21:46

    Biedna Amanda. Żal mi jej strasznie bo cierpi a Lili niepotrzebnie jeszcze na nią naskoczyła w zwiazku z tym spaniem w trumnie, chociaż oczywiście rozumiem też i jej rację. Intryguje mnie ten tajemniczy wampir. Zawsze zjawia się w odpowiednim momencie. Coś mi zaczyna świtać, że on i Amanda… A może tylko sobie za dużo wyobrażam.Zapraszam do mnie na nowy rozdział na blogspocie i na onecie.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    21 lipca 2012 o 22:15

    > Biedna Amanda. Żal mi jej strasznie bo cierpi a Lili> niepotrzebnie jeszcze na nią naskoczyła w zwiazku z tym> spaniem w trumnie, chociaż oczywiście rozumiem też i jej> rację.I jak myślisz, która z nich cierpi bardziej?> Intryguje mnie ten tajemniczy wampir. Zawsze zjawia> się w odpowiednim momencie. Coś mi zaczyna świtać, że on i> Amanda… A może tylko sobie za dużo wyobrażam.> Zapraszam do mnie na nowy rozdział na blogspocie i na> onecie.Może masz rację, a może niekoniecznie;p
    Odpowiedz

    ~Susannah
    21 lipca 2012 o 22:02

    Tak – to jest wina Amandy! Poza tym chciałam powiedzieć, że nie powinna mówić Szoszannah, że jej ból jest dużo gorszy, bo Szoszannah jako pierwsza straciła opiekunkę, więc WIE jakiego kalibru jest ten ból i potrafi go porównać. Nadal intryguje mnie ten wampir. Lubię go :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    21 lipca 2012 o 22:25

    > Tak – to jest wina Amandy! Poza tym chciałam powiedzieć,> że nie powinna mówić Szoszannah, że jej ból jest dużo> gorszy, bo Szoszannah jako pierwsza straciła opiekunkę,> więc WIE jakiego kalibru jest ten ból i potrafi go> porównać.Zgadza się co do opiekunki, ale czemu to wina Amandy? Czy ona kazała Erikowi się zasłonić? To Lily chciała ratować Zoe…> Nadal intryguje mnie ten wampir. Lubię go :)Chodząca zagadka, prawda?;p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    21 lipca 2012 o 22:31

    Czyli to wina Lily, tak?! :(
    Odpowiedz
    ~Natalia
    21 lipca 2012 o 22:34

    Nie, raczej łowcy:p Jeśli już mamy szukać winnego:p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    21 lipca 2012 o 22:42

    Moja wersja bardziej mi się podobała! Gdyby nie zasłonił Amandy, to by przeżył! :P
    ~Natalia
    21 lipca 2012 o 22:47

    A gdyby Amanda nie uratowała Paula, to nie byłoby łowcy:p Czyli może to wina Paula?
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 14:56

    Nie – to nadal wina Amandy. Jak sama napisałaś – uratowała Paula. I to był błąd ;)
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 15:29

    Czyli uratowanie komuś życia to błąd?
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 22:05

    Nie. Ale to nic nie zmienia
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 22:20

    No obwinianie się nawzajem też życia Erikowi nie przywróci:p

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Karolina
    21 lipca 2012 o 23:24

    Jeju, aż mi się tak miło na sercu zrobiło jak zobaczyłam tą dedykacje, dziękuję. :) Co do Twojego pytania – nie chodzi o to, że nie lubię Martina, wręcz przeciwnie. Ale jego postać pojawiła się o wiele później niż postać Erika i nie jestem z nią aż tak bardzo „zżyta”. :] Rozdział jak zwykle świetny. Ciekawi mnie kim jest tajemniczy wampir..
    Odpowiedz

    ~Natalia
    21 lipca 2012 o 23:27

    Aha, rozumiem:) Pytałam bo ostatnio dużo moich czytelników chciało śmierci Martina:/
    Odpowiedz
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 08:45

    Ja chcę dalej!
    Odpowiedz
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 13:57

    Chcesz, żeby Lily jeszcze bardziej cierpiała? Strata podopiecznego powoduje ból…
    Odpowiedz
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 14:51

    Idźmy za ciosem. I tak się to kiedyś stanie. Mam tendencję do uśmiercania bohaterów. Wiesz to ;)
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 15:29

    Skąd ta pewność?:p
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 22:09

    To proste. Współczesny mąż Amandy to nie Martin – wynika to z ich dialogów. Niestety nie jestem w stanie uwierzyć, że rozstaną się ot tak – czyli musi być jakiś dramat. Prędzej czy później Martin zniknie na dobre. W końcu! ;). Ty mi oczywiście tego nie powiesz, ale wiesz, że mam rację.
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 22:23

    A wiesz, jak bardzo lubię zaskakiwać czytelników?;p

    ~Natka
    22 lipca 2012 o 09:16

    Chyba dawno nie komentowałam, ale nie miałam czasu. Teraz jestem na wczasach i piszę z komórki c: oj oj, coś nie tak z Szoszannah, skoro naskoczyła na biedniutką Amandę, która cierpi… Ten tajemniczy wampir też mnie zaintrygował, choćby tym, że pojawia się znikąd i szybko znika, niewiele mówiąc. Propozycja nauki walki dla Amandy… Hmmm… Ciekawie xD
    Odpowiedz

    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 13:56

    > Chyba dawno nie komentowałam, ale nie miałam czasu. Teraz> jestem na wczasach i piszę z komórki c: oj oj, coś nie tak> z Szoszannah, skoro naskoczyła na biedniutką Amandę, która> cierpi…Niektóre czytelniczki są innego zdania:p> Ten tajemniczy wampir też mnie zaintrygował,> choćby tym, że pojawia się znikąd i szybko znika, niewiele> mówiąc.Dlatego jest tajemniczy:p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    22 lipca 2012 o 14:53

    Myślę, że z Szoszannah jest jak najbardziej tak jak zachować się powinna :P Brakowało tylko rzutu wazonem ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 15:31

    Jakby zaczęła rzucać w Amandę wazonami, to by znaczyło, że jest z nią coś poważnie nie tak:p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Justilla
    22 lipca 2012 o 14:39

    Mam nadzieję, że więcej się dziewczyny nie będą licytować, która cierpi bardziej, bo to nie jest coś co można zmierzyć. A Amanda za dużo ostatnio w tarapaty wpada. Zaatakuj kiedyś łowcami kogoś innego, a nie tak ciągle, ją i ją ;P Chociaż w sumie jeśli ten wampir nauczy ją walczyć… Tylko chwila, jak zabija człowieka to mamy po krzyżyku, hmmm?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 15:28

    > Mam nadzieję, że więcej się dziewczyny nie będą licytować,> która cierpi bardziej, bo to nie jest coś co można> zmierzyć. Zgadzam się z Tobą, nikt jeszcze nie wymyślił miary cierpienia, przynajmniej ja o niczym takim nie wiem;p> A Amanda za dużo ostatnio w tarapaty wpada.> Zaatakuj kiedyś łowcami kogoś innego, a nie tak ciągle, ją> i ją ;P Chociaż w sumie jeśli ten wampir nauczy ją> walczyć… Tylko chwila, jak zabija człowieka to mamy po> krzyżyku, hmmm?A kto mówił, że pół Indianin nosi krzyżyk? Przecież pije ludzką krew:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    22 lipca 2012 o 17:03

    > > A Amanda za dużo ostatnio w tarapaty wpada.> > Zaatakuj kiedyś łowcami kogoś innego, a nie tak ciągle,> > ją> > i ją ;P Chociaż w sumie jeśli ten wampir nauczy ją> > walczyć… Tylko chwila, jak zabija człowieka to mamy> > po> > krzyżyku, hmmm?> A kto mówił, że pół Indianin nosi krzyżyk? Przecież pije> ludzką krew:pAle Amanda nosi krzyżyk, a ten chce ją nauczyć się bronić. Cóż, jego bronienie polegało na podcinaniu łowcom gardeł nożami i wbijaniu kłów w szyję. Więc na czym będzie polegała nauka obrony Amandy? ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 17:37

    On się nie bronił, on zabijał:p natomiast Amandę miał nauczyć się bronić. Walka nie zawsze oznacza zabijania i wypijania krwi:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    22 lipca 2012 o 18:23

    Nie jestem przekonana, ale zobaczymy jak to wyjdzie :)
    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 20:14

    Może Cę zaskoczę;p

    ~Viviene
    22 lipca 2012 o 22:46

    Ten tajemniczy wampir jest strasznie irytujący, a zarazem niezwykle przyciągający. I jeszcze zamierza uczyć Amy walczyć? Super :) Trochę zdziwił mnie fakt, ze chodzi za nią krok w krok, ale to w końcu też facet :P Co do Szoszo, to niestety, ale również zrobiłabym awanturę o to spanie w trumnie mojego męża. Rozumiem, ze Amanda straciła opiekuna, brata, najlepszego przyjaciela, ale powinna też uszanować prywatność Szoszo, zwłaszcza, że dopiero co straciła ukochanego męża. Pozdrawiam, Vi
    Odpowiedz

    ~Natalia
    22 lipca 2012 o 23:28

    > Ten tajemniczy wampir jest strasznie irytujący, a zarazem> niezwykle przyciągający. I jeszcze zamierza uczyć Amy> walczyć? Super :) Trochę zdziwił mnie fakt, ze chodzi za> nią krok w krok, ale to w końcu też facet :PMyślisz, że to główny powód?;p> Co do Szoszo,> to niestety, ale również zrobiłabym awanturę o to spanie w> trumnie mojego męża. Rozumiem, ze Amanda straciła> opiekuna, brata, najlepszego przyjaciela, ale powinna też> uszanować prywatność Szoszo, zwłaszcza, że dopiero co> straciła ukochanego męża.> Pozdrawiam, ViCzyli uważasz że Szoszo miała rację:)
    Odpowiedz
    ~Viviene
    23 lipca 2012 o 20:39

    Myślę, że Amanda powinna zrozumieć Szoszo, a Szoszo Amandę :)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    27 lipca 2012 o 20:06

    To chyba nie takie proste…

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Kara007
    22 lipca 2012 o 22:57

    Mimo wszystko moim zdaniem Lily nie powinna tak mówić do Amandy. Rozumiem, że cierpi, ale nie ona jedna i na moje to one powinny się wspierać, a nie licytować, która z nich bardziej cierpi czy też którą Erik kochał bardziej, bo to niedorzeczność. Gdyby Lily była w takiej sytuacji to jestem w stu procentach pewna, że Erik postąpiłby identycznie. Uratowałby ukochaną osobę. A po drugie to są dwa różne rodzaje miłości, to tak jakby porównywać miłość do rodziców czy brata bądź siostry z miłością do chłopaka/męża, albo jeszcze inaczej: miłość do swojego dziecka z miłością do ukochanego… Nie da się tego zmierzyć, ale dla każdej z tych osób człowiek jest wstanie zrobić dosłownie wszystko, nawet oddać własne życie, niezależnie od tego czy jest to mąż czy też mama czy może brat.To jest moje zdanie.A co do naszego tajemniczego wojownika… Propozycja całkowicie zaskakująca ;D Czegoś takiego to ja bym się nie spodziewała. Intrygujące w nim jest też to, że zawsze pojawia się w odpowiednich miejscach w odpowiednim czasie… Może naprawdę ją śledzi. To by było najbardziej prawdopodobne, chyba że jakimś cudem wyczuwa fakt, iż Amanda jest w niebezpieczeństwie, ale tak to chyba potrafią związani krwią, w sensie podopieczny i opiekun…. Kurczę, aż nie mogę się doczekać ich wspólnych treningów. Będzie to z jeden strony komiczne, bo ona nie potrafi się bronić, a on… No cóż, będzie rozkładał ją na łopatki na każdym kroku ;D No i dowiemy się więcej o nim ;p Jestem ciekawa czy powie przyjaciołom, że będzie uczęszczać na takie lekcje? Pozdrawiam ;****
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 lipca 2012 o 00:39

    Zacznę od tego, że dziękuję za długi i wyczerpujący komentarz;p> Mimo wszystko moim zdaniem Lily nie powinna tak mówić do> Amandy. Rozumiem, że cierpi, ale nie ona jedna i na moje> to one powinny się wspierać, a nie licytować, która z nich> bardziej cierpi czy też którą Erik kochał bardziej, bo to> niedorzeczność. Gdyby Lily była w takiej sytuacji to> jestem w stu procentach pewna, że Erik postąpiłby> identycznie. Uratowałby ukochaną osobę. A po drugie to są> dwa różne rodzaje miłości, to tak jakby porównywać miłość> do rodziców czy brata bądź siostry z miłością do> chłopaka/męża, albo jeszcze inaczej: miłość do swojego> dziecka z miłością do ukochanego… Nie da się tego> zmierzyć, ale dla każdej z tych osób człowiek jest wstanie> zrobić dosłownie wszystko, nawet oddać własne życie,> niezależnie od tego czy jest to mąż czy też mama czy może> brat.To jest moje zdanie.Jak się cierpi, to chyba nie myśli się logicznie:-p> A co do naszego tajemniczego wojownika… Propozycja> całkowicie zaskakująca ;D Czegoś takiego to ja bym się nie> spodziewała. Intrygujące w nim jest też to, że zawsze> pojawia się w odpowiednich miejscach w odpowiednim> czasie… Może naprawdę ją śledzi. To by było najbardziej> prawdopodobne, chyba że jakimś cudem wyczuwa fakt, iż> Amanda jest w niebezpieczeństwie, ale tak to chyba> potrafią związani krwią, w sensie podopieczny i> opiekun…. Kurczę, aż nie mogę się doczekać ich wspólnych> treningów. Będzie to z jeden strony komiczne, bo ona nie> potrafi się bronić, a on… No cóż, będzie rozkładał ją na> łopatki na każdym kroku ;D No i dowiemy się więcej o nim> ;p Jestem ciekawa czy powie przyjaciołom, że będzie> uczęszczać na takie lekcje?A to jest ciekawe pytanie, które przysporzy Amandzie wiele przemyśleń;p> Pozdrawiam ;****

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Iara
    22 lipca 2012 o 23:39

    Amanda aż mnie poraziła swoją bezczelnością. w tym złym znaczeniu. Wpakowała się do trumny Erika jak Szoszo spała… ja to jeszcze tym ją za kudły stamtąd wyciągnęła. Poza tym okropnie traktuje ich wszystkich, księżniczka, co widzi tylko siebie i swoje problemy. Martin też ma uczucia.A wampir fajny. Ale nie wiem po co ją broni…
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 lipca 2012 o 00:41

    > Amanda aż mnie poraziła swoją bezczelnością. w tym złym> znaczeniu. Wpakowała się do trumny Erika jak Szoszo> spała… ja to jeszcze tym ją za kudły stamtąd wyciągnęła.Nie pomyślała o tym, żeby zapytać:p> Poza tym okropnie traktuje ich wszystkich, księżniczka, co> widzi tylko siebie i swoje problemy. Martin też ma> uczucia.Otóż właśnie, zwróciłaś uwagę na istotny fakt;p> A wampir fajny. Ale nie wiem po co ją broni…Może ma konkretne powody?;)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    23 lipca 2012 o 03:03

    To spanie w trumnie Erika było intrygującym pomysłem. Szoszo się wścieła i w sumie się jej nie dziwię. W końcu straciła ukochanego męża i choć nie powinna obwiniać Amandy o jego śmierć, robi to pewnie bezwiednie. Współczuję im obu… :( Martin jest bardzo wyrozumiały. Nie sprzeciwiał się, gdy spała w trumnie Erika i nie protestował, gdy Amanda kupiła sobie trumnę. Jednak coś mi się zdaje, że nasza wampirzyca powoli się od niego oddala. Tajemniczy wampir, który non stop chroni Amandę coraz bardziej mnie ciekawi. Coraz bardziej go lubię. A ja jeszcze zamierza uczyć ją walczyć, to coś czuję, że nawet bardzo go polubię. ;) PS Szkoda, że ta skąpo skomentowałaś rozdział na 5elements. A mojego na doube-identity w ogóle nie oceniłaś. ;/
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 lipca 2012 o 18:59

    > To spanie w trumnie Erika było intrygującym pomysłem.> Szoszo się wścieła i w sumie się jej nie dziwię. W końcu> straciła ukochanego męża i choć nie powinna obwiniać> Amandy o jego śmierć, robi to pewnie bezwiednie.> Współczuję im obu… :(Obie biedne:/> Martin jest bardzo wyrozumiały. Nie sprzeciwiał się, gdy> spała w trumnie Erika i nie protestował, gdy Amanda kupiła> sobie trumnę. Jednak coś mi się zdaje, że nasza wampirzyca> powoli się od niego oddala.O, ktoś tu w końcu docenił Martina:p> Tajemniczy wampir, który non stop chroni Amandę coraz> bardziej mnie ciekawi. Coraz bardziej go lubię. A ja> jeszcze zamierza uczyć ją walczyć, to coś czuję, że nawet> bardzo go polubię. ;)Zamierza, a co z tego wyniknie, to się okaże;p> PS Szkoda, że ta skąpo skomentowałaś rozdział na> 5elements. A mojego na doube-identity w ogóle nie> oceniłaś. ;/Oj tam, nie zawsze mam wenę na długie komentarze, a na double-identity skomentowałam chyba oba na raz.
    Odpowiedz

    ~Laura 33
    23 lipca 2012 o 07:11

    Amanda i Lily powinny się wspierać nawzajem , a nie kłócić . Obie przecież cierpią tak samo Erikowi to życia nie przywróci. Coraz bardziej intryguje mnie ten tajemniczy wampir.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 lipca 2012 o 19:08

    Erikowi nic już życia nie przywróci, chodzi raczej o nie i ich uczucia:p

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Nicki
    25 lipca 2012 o 16:04

    udany rozdział. jestem ciekawa jak się rozwinie znajomość Amandy z pół-Indianinem…weny życzę
    Odpowiedz

    ~Natalia
    25 lipca 2012 o 21:32

    Dziękuję, mam nadzieję, że się nie rozczarujesz;)
    Odpowiedz

    ~Monika
    28 lipca 2012 o 14:04

    Trafiłam na tego bloga przypadkiem jakoś na początku czerwca i bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie. Przeczytałam wszystkie części, ale jakoś nie miałam okazji wcześniej skomentować. Sesja, potem powrót do domu, no i wakacje. :P Teraz mam chwilę, więc napiszę parę słów. Najbardziej podobały mi się części, które działy się w Anglii. Czy Amanda jeszcze tam wróci i spotka się z Amelią? Bardzo mnie to interesuje. ;) Co do obecnych wydarzeń, oczywiście nie byłam zachwycona uśmierceniem Ericka, ale to Twoje opowiadanie i jeśli tak sobie wymyśliłaś, to tak musiało być. W końcu w książkach pisarze też „pozbywają się” często naszych ulubionych bohaterów i trzeba się z tym pogodzić… Wprowadziłaś intrygującą, nową postać. Ciekawe jak bardzo wpłynie tajemniczy wampir na życie Amandy? :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    28 lipca 2012 o 18:20

    > Trafiłam na tego bloga przypadkiem jakoś na początku> czerwca i bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie.> Przeczytałam wszystkie części, ale jakoś nie miałam okazji> wcześniej skomentować. Sesja, potem powrót do domu, no i> wakacje. :PTo miło, że mam nową czytelniczkę, mam nadzieję, że nie zrezygnujesz za szybko;) A co studiujesz bądź studiowałaś?:p> Teraz mam chwilę, więc napiszę parę słów.> Najbardziej podobały mi się części, które działy się w> Anglii. Czy Amanda jeszcze tam wróci i spotka się z> Amelią? Bardzo mnie to interesuje. ;)Tak, wróci;)> Co do obecnych> wydarzeń, oczywiście nie byłam zachwycona uśmierceniem> Ericka, ale to Twoje opowiadanie i jeśli tak sobie> wymyśliłaś, to tak musiało być. W końcu w książkach> pisarze też „pozbywają się” często naszych ulubionych> bohaterów i trzeba się z tym pogodzić… Wprowadziłaś> intrygującą, nową postać. Ciekawe jak bardzo wpłynie> tajemniczy wampir na życie Amandy? :)Powiem Ci wprost: decydująco:-P
    Odpowiedz
    ~Monika
    28 lipca 2012 o 18:39

    Studiuje filologię polską, jestem na II roku. Lubię czytać opowiadania na blogach, ale często nie mam możliwości albo czasu, żeby zostawić komentarz. Czyżby szykował się jakiś nowy romans Amandy z tym wampirem? Zabawię się w scenarzystę. Nasza kochana wampirzyca ulega pokusie i zdradza Martina z tajemniczym nieznajomym. Zazdrosny Martin wyzywa rywala na pojedynek i ginie. Biedny Martin… Wszyscy by go chcieli uśmiercić. Chyba nie jest lubiany co? :P
    Odpowiedz
    ~Natalia
    29 lipca 2012 o 00:46

    Pudło:p Nie pozwolę skrzywdzić biednego Martina, bo nie zrobił nic złego, a tak nie lubią, więc to by było nie fair:p
    Odpowiedz

    ~Hanekawa
    31 lipca 2012 o 16:27

    No, nareszcie jestem u Ciebie. Chwile mi to zajęło, przepraszam. Strasznie smutny początek. Amanda cierpi, Lily cierpi i jeszcze się kłócą. Cierpienie sprawia, że zaczyna się atakować innych, ewentualnie ich odpychać. Strasznie przygnębiające, ale muszę pochwalić za opisy uczuć. Udało ci się w realistyczny sposób oddać cierpienie, a to niełatwe. No i znowu pojawił się ten Indianin, w dodatku chce uczyć Amandę walczyć. Jestem ciekawa, czemu mu tak na niej zależy. Na pewno coś planuje, ale co… No nic, poczekamy zobaczymy. Jak zawsze czytało mi się z przyjemnością. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń