Rozdział XVII - Ból przerwanej więzi

11.07.2012

   Milczałam przez chwilę, rozpamiętując wszystko. To był trudny okres, najtrudniejszy w moim życiu. Na szczęście już nie bolało. Zbyt wiele czasu minęło i wiedziałam, że tak właśnie musiało być.
   Karolina miała łzy w oczach, więc uśmiechnęłam się do niej lekko, dając jej znać, że to już za mną. Spojrzała na mnie ze współczuciem. Westchnęłam i wróciłam do opowieści.

   W tym momencie tylko jedna myśl zaprzątała mi głowę. Znaleźć tego łowcę i go zabić. Przez niego straciłam Erika. Wciąż nie do końca to do mnie docierało, dlatego musiałam myśleć o czymś innym. Na przykład o zemście.
   - Obiecałaś Erikowi – szepnęła Szoszannah. Spojrzałam na nią. Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Płakała już wcześniej, po śmierci bliskich, ale teraz wyglądała o wiele gorzej. Na jej ramieniu usiadł Atalef, kuląc się lekko.
   - Jego już nie ma – powiedziałam i słysząc własne słowa, ponownie zgięłam się w pół. Martin złapał mnie i przytulił, ale się odsunęłam. Co mi pomoże jego tulenie? Ten, który był sensem mojej wampirzej egzystencji nie żył. W tej chwili nie byłam w stanie myśleć racjonalnie. Przecież kochałam Martina, moich przyjaciół. Ale jakie to miało znaczenie? Czy w ogóle coś miało jakiekolwiek znaczenie?
   - Amando, kochanie, nie możesz... - zaczął Martin, ale Jahmes mu przerwał.
   - Ja to zrobię. Jak on wygląda?
   - Ty? A czemu miałbyś to robić? - spytałam i po chwili zdałam sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Był we mnie jakiś ogarniający mnie żal do wszystkiego i do wszystkich. Bałam się, że jeśli dłużej tu zostanę, to zacznę mówić rzeczy, których potem będę żałować. - Zostawcie mnie, chcę być sama. - Odwróciłam się i uciekłam.
   Po chwili dogonił mnie Martin. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
   - Odejdź, zostaw mnie samą – poprosiłam go. Podszedł i wziął w dłonie moją twarz.
   - Przejdziemy przez to razem, kochanie. Nie powinnaś być teraz sama. Wiesz, że zawsze będę przy tobie.
   - Chyba, że też będziesz chciał mnie osłonić – mruknęłam. Pokręcił głową.
   - Nie dopuścimy do takiej sytuacji. Jeśli zechcesz, wyjedziemy.
   Wzruszyłam ramionami.
   - Wszystko mi jedno.
   Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
   - Nie jesteś sama, mój skarbie. Wiem, że mnie nie jest nawet w połowie tak ciężko, jak tobie, ale wszyscy go kochaliśmy.
   Zacisnęłam zęby i wysunęłam się z jego ramion.
   - Nie masz pojęcia, co... - zaczęłam, ale przerwałam. Martin chciał mi tylko pomóc. Szkoda, że to nie było możliwe. Dotknęłam jego policzka i pokręciłam głową. - Ja naprawdę muszę pobyć sama.
   Odwróciłam się i ruszyłam przed siebie. Biegłam w stronę najbliższego z miasteczek. Podejrzewałam, że tam mógł skryć się łowca. Najwyraźniej stwierdził, że nie da rady czworga wampirom na raz i umknął.
   Weszłam do miasteczka. Było już około północy, więc ludzie siedzieli w domach. Mijałam je obojętnie, nie próbując kryć się ani skradać. Sukienkę miałam we krwi, więc mieszkańcy nieświadomi naszego istnienia mogli wziąć mnie za ranną kobietę. Podejrzewam, że w oczach miałam obłęd, co musiało wyglądać dość dziwnie. Młoda rozczochrana kobieta w ciemnej sukni idąca opustoszałą drogą przed siebie i lustrująca okolicę obłędnym wzrokiem.
   Przeszłam bez problemu ulicą przez nikogo nie zatrzymywana. Prawdopodobnie żaden łowca się nie spodziewał, że jakaś wampirzyca będzie spacerować umazana krwią po miasteczku w blasku księżyca.
   W końcu go ujrzałam. Nie wiem, jak go znalazłam, myślę, że zapamiętałam jego zapach albo przez wampirzy instynkt. Zatrzymałam się i spojrzałam wprost na niego. Miał może ze dwadzieścia kilka lat, ale w jego oczach widziałam zawziętość. Sięgnął po broń, więc bez wahania rzuciłam się w jego stronę.
   Poleciał na ścianę budynku, ale zerwał się, sycząc z bólu. Przypomniałam sobie, jak wystrzelił kołek w serce mojego opiekuna, krzyknęłam z żalu i ponownie skoczyłam w jego stronę. Na szczęście udało mi się zatrzymać, zanim nabiłam się na kołek, który jakimś dziwnym sposobem znalazł się w jego ręce. Złapałam go za nadgarstek i ścisnęłam, wypuścił broń. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, przewróciłam go na ziemię i usiadłam na nim. Mocno trzymałam go za nadgarstki. Próbował się uwolnić, jego wzrok błądził dokoła, a umysł z pewnością pracował na wysokich obrotach. Był łowcą, więc na pewno coś wymyśli. Musiałam zabić go szybko.
   Na tę myśl krzyżyk na szyi zrobił się lodowaty. Jeszcze nie przekroczyłam granicy, lecz byłam już blisko. Przypomniałam sobie, co zrobił Erik, o co mnie prosił. Zawahałam się na chwilę. Co zmieni jego śmierć?
   - Hej, zostaw go, wampirzyco! - Usłyszałam za sobą. Syknęłam i obejrzałam się na stojącego za mną mężczyznę. Celował we mnie z kuszy. Na widok mojej twarzy jego szarozielone oczy rozszerzyły się w zdumieniu. - Amanda?
   - Paul – szepnęłam i puściłam łowcę. Odskoczyłam w tył, patrząc na dawnego znajomego. Nie wyglądał już jak tamten chłopiec, którego znałam, był starszy i poważniejszy. Włosy miał krótko ścięte, ale nie za krótko i ciemniejsze, niż kiedyś.
   Opuścił kuszę i zerknął na łowcę.
   - Dave, nie strzelaj!
   - Co ty tu robisz?! - zawołał łowca. Celował we mnie z kuszy. - Jestem już dorosły i mam prawo do własnych decyzji!
   - Kiedy matka dowiedziała się, że popłynąłeś do Ameryki, myślałem, że zawału dostanie! Zabawy w łowcę ci się zachciało?! - Paul wyglądał na wkurzonego. Spojrzałam na niego niepewnie.
   - Znacie się – stwierdziłam.
   - Oczywiście. - Zerknął na mnie. - Czemu się na niego rzuciłaś? Zaatakował cię? Przecież ty żywisz się krwią zwierząt.
   - On zabił Erika – powiedziałam cicho. Ból odezwał się ponownie, a krwawe łzy popłynęły po policzkach. Nagle było mi wszystko jedno, czy ten łowca wystrzeli. Przyłapałam się na tym, że próbuje dotrzeć do umysłu Erika, ale każda próba kończyła się bólem. Nie mogłam tego zrobić, bo jego już nie było.
   - Co zrobił?! - Paul podszedł do niego, zaciskając pięści. - Zabiłeś jednego z moich przyjaciół?!
   - To wampiry... zabiły kilku łowców, widziałem!
   - Celował we mnie. Erik mnie zasłonił – powiedziałam cicho. Ból się zwiększył. Mój opiekun zginął przeze mnie. Gdyby nie on, to ja bym zginęła.
   - A po co skakał pomiędzy nas? - spytał łowca. Wściekłość spadła na mnie znienacka, warknęłam i rzuciłam się na niego, popychając na ziemię. Paul doskoczył do mnie i złapał mnie za ramiona.
   - Amando, nie! Proszę, nie rób mu krzywdy. On nie miał pojęcia, że to wy uratowaliście mi życie...
   - A gdyby miał, czy to miałoby jakiekolwiek znaczenie?! - zawołałam. Wyczułam, że ktoś się zbliża, pewnie zwabiony hałasem, ale mało mnie to obchodziło.
   - Oczywiście, że tak. To mój syn.
   Znieruchomiałam na chwilę. Spojrzałam w oczy łowcy i dostrzegłam, że Paul mówi prawdę. Puściłam go i odsunęłam się do tyłu.
   - To bez sensu. Po co tu przybyliście?! - Spojrzałam na Paula. - Wyjechałeś dawno temu, a teraz nagle wracasz razem z synem, który zabija bliską mi osobę?!
   Łowca powoli podniósł się z ziemi, chyba nie do końca orientując się w sytuacji, bo wciąż mocno trzymał broń, ale już jej nie unosił. W jego oczach widziałam zaskoczenie.
   - Naprawdę? Ona uratowała ci życie? - zwrócił się do ojca.
   - Tak. - Paul patrzył na mnie. - Kiedy wróciłem na stary kontynent, byłem potrzebny w walce z wampirami. Nie spotkałem kogoś takiego jak wy, pijącego wyłącznie zwierzęcą krew. Poznałem kobietę, ożeniłem się.
   - Myślałam, że łowcy raczej nie zakładają rodzin – powiedziałam cicho.
   - Dawniej tak było. Ale to już przeszłość. Teraz nawet kobiety są łowcami. Rzadko, ale się zdarza. Nigdy nie chciałem, żeby Dave poszedł w moje ślady, ale on się uparł. W końcu wyjechał w tajemnicy przed nami. - Zerknął na syna, który stał ze wzrokiem utkwionym gdzieś z boku. - Jutro wracamy do domu. - Spojrzał na mnie. - Naprawdę przepraszam, Amando. Tak mi przykro.
   Patrzyłam na niego przez chwilę. Mówił szczerze. To w żadnej mierze nie była jego wina, więc jakbym mogła zabić jego syna? Miałam ochotę powiedzieć, że to nie on powinien przeprosić, ale czy chciałam przeprosin łowcy, który zabił Erika?
   - Czy mogę coś zrobić...? - spytał niepewnie Paul. Pokręciłam głową.
   - Nie. Już nie. Wyjedźcie, zanim inni się o was dowiedzą. Wiele tu się zmieniło. Lucas nie jest już władcą, a nasz dom został spalony przez łowców. Po prostu wyjedźcie. - Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Paul coś za mną krzyczał, ale go nie słuchałam. Wybiegłam na prerię i zatrzymałam się wśród ogromnych traw. Stałam przez chwilę, nie widząc już żadnego celu. Zamknęłam oczy. Nie chciałam wracać do przyjaciół. Bałam się, że znów powiem coś głupiego. Poza tym, ich widok bolał, bo przypominał mi Erika. Widok płaczącej Szoszannah, pocieszającego ją Jahmesa czy Martina, patrzącego na mnie ze współczuciem... nie chciałam pocieszenia, bo i tak nie byliby w stanie mi pomóc. Chciałam znaleźć się w ramionach Erika, wiedzieć, że jest przy mnie i zawsze będzie.
   Zasłonił mnie. Gdybym ja zginęła, czy on cierpiałby tak samo? Z pewnością. Przecież byliśmy częścią siebie. To jeśli ja teraz zginę, czy ból minie? Pewnie tak. Nie wiedziałam, co mnie czeka tam po drugiej stronie, ale na pewno nic gorszego niż to, co teraz czułam.
   Otworzyłam oczy i ruszyłam przed siebie. Szłam bez celu. Żyłam bez celu. Jaki właściwie miałam wcześniej cel? Podobno byłam do czegoś przeznaczona. Ale do czego? Co takiego miałam zrobić? I czy to naprawdę aż takie ważne?
   Ujrzałam dym z ognia kołyszący się w oddali. Indianie nie palą ognisk na prerii. Normalni ludzie też nie, bo zaraz by padli łupem wrogich Indian. Czyli łowcy. Im nic nie groziło ze strony Indian, bo potrafili się obronić, poza tym zabijali znienawidzone przez większość plemion wampiry.
   Pobiegłam w tamtą stronę. Wyszłam i zatrzymałam się. Popatrzyłam na pięciu mężczyzn siedzących przy ognisku. Zerwali się na mój widok. Posypały się pytania.
   - Kim jesteś?
   - Jesteś ranna?
   No tak, miałam zakrzepłą krew na sukience. Pokręciłam głową.
   - Nie, to nie moja krew. Coś wam powiem. - Przebiegłam po nich wzrokiem. - Przez wiele lat piłam tylko krew zwierząt – wyrzuciłam z siebie. - Od tysiąc trzysta czterdziestego drugiego roku. I było mi z tym dobrze. Nie musiałam walczyć z wyrzutami sumienia, że zabijam ludzi. Ale dzisiaj zginął mój opiekun i wiecie, co? Nawet nie mogłam go pomścić. Jestem beznadziejna. Wampirzyca z zasadami. Ale już dość. Po prostu mnie zabijcie. Kołek w serce i po sprawie. Niech już przestanie boleć.
   Przez całe to moje przemówienie żaden z mężczyzn nie odezwał się słowem. Już przy pierwszym zdaniu umilkli i patrzyli na mnie jak na wariatkę. Może mieli rację, zwariowałam. Jaki wampir przychodzi do łowcy i mówi: dalej brachu, wbij mi kołek w serce!?
   - To jakiś podstęp – odezwał się jeden z nich. - Ona coś kombinuje.
   Stałam bez ruchu. Czy miałam ich zaatakować? Zabić? Nie. Poczekam, postanowiłam. Przecież to łowcy, a ja jestem wampirzycą. Zamknęłam oczy i czekałam.
   Chwilę później usłyszałam głośny jęk i odgłosy uderzania ciałem o ziemię. Otworzyłam oczy. Łowcy nie patrzyli już na mnie, ale na ciemnowłosego wampira, który uwijał się wokół nich. Chwilę później wszyscy leżeli martwi, a wampir ocierał usta z krwi. Poznałam go. To był ten sam pół Indianin, który mnie uratował.
   - Coś ty zrobił? - Rozejrzałam się bezradnie. - Zabiłeś ich.
   - Od razu pytanie i odpowiedź, cóż za samowystarczalność – mruknął nieznajomy.
   - Nie prosiłam cię o pomoc. - Założyłam ręce na piersiach.
   - Toteż nie oczekuję podziękowań. - Odwrócił się.
   - Hej, czekaj, znów zamierzasz mnie tak zostawić? Poszukam innych łowców! - zawołałam. Błyskawicznie znalazł się przy mnie i złapał mnie za ramiona.
   - Myślisz tylko o sobie, gorąca. - Patrzył na mnie swoimi zielonobrązowymi oczami, a ja nie potrafiłam oderwać od niego wzroku.
   - Nie masz pojęcia... – zaczęłam, ale mi przerwał.
   - Wiem, że straciłaś opiekuna. Przykro mi, że mnie tam nie było, by temu zapobiec, to wszystko komplikuje. Ale nie ty jedna cierpisz. Nie jesteś pierwszą ani ostatnią wampirzycą, która straciła opiekuna. Zamiast tonąć w łzach i rozpaczy, jaka ty jesteś biedna i nieszczęśliwa, wróć do tych, którzy cię potrzebują.
   - Nikt mnie nie potrzebuje, poradzą sobie beze mnie – warknęłam. Na twarzy wampira ukazał się ironiczny uśmiech.
   - Jesteś taka głupia czy taka uparta?
   Wyrwałam mu się.
   - Nie obrażaj mnie – warknęłam. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Nie masz prawa tak do mnie mówić!
   Zrobił krok w moją stronę.
   - Cofnij się! - krzyknęłam. Posłusznie się wycofał.
   - Ha, miałem rację. - Jego oczy zabłyszczały dziwnie. - Brawo, gorąca. Co za siła. Mogłabyś mi teraz kazać paść na kolana i musiałbym posłuchać.
   Westchnęłam i nagle cała złość gdzieś się ulotniła.
   - Czemu mnie uratowałeś? Do czego jestem ci potrzebna?
   Patrzył na mnie przez chwilę, po czym podszedł i mnie przytulił. Tak nagle, niespodziewanie. Zupełnie się tego nie spodziewałam. Przez chwilę stałam w jego objęciach, opierając głowę o jego ramię. Nieważne, kim był i czego chciał. Martin miał rację. Nie powinnam być sama, bo robię głupie rzeczy.
   - Przepraszam, gorąca – szepnął wampir i już go nie było. Zostałam sama, w głębi prerii, wśród trupów łowców i własnego bólu. Bólu przerwanej więzi.

3 komentarze:

  1. ~Justilla
    12 lipca 2012 o 10:51

    I znowu cały rozdział czytałam ze łzami w oczach. Pięknie potrafisz to opisać. Nie spodziewałam się, że łowca jest synem Paula, aczkolwiek spodziewałam się, że Amanda go nie zabije. Obiecała Erikowi i mimo wszystko, wiedziałam, że słowa dotrzyma. Teraz mogę się zastanawiać kim jest ten wampir.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    12 lipca 2012 o 23:03

    No obiecała i w dodatku syn Paula, nie miała wyjścia, musiała odpuścić:p A jak myślisz, kim może być ten wampir?;)
    Odpowiedz
    ~Justilla
    12 lipca 2012 o 23:49

    > No obiecała i w dodatku syn Paula, nie miała wyjścia,> musiała odpuścić:p Ano, musiała. Dobrze, że tak się stało. Zemsta nic by nie dała.> A jak myślisz, kim może być ten wampir?;)To pytanie właśnie postawiło wszystkie moje trybiki w mózgu w stan gotowości. Pewnie gdzieś była wskazówka, kto to, mam rację?
    Odpowiedz
    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:27

    Niezupełnie, to nowa postać:p Ale znacząca;)
    Odpowiedz
    ~Justilla
    13 lipca 2012 o 22:45

    Trybiki zgasły :) Mam wrażenie, że za parę dni się dowiem, co to za wampir :)
    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:50

    Albo za parę rozdziałów;)
    ~Justilla
    15 lipca 2012 o 17:58

    A może w każdym po trochu? :)
    ~Natalia
    15 lipca 2012 o 18:32

    Dokładnie tak:)

    ~Susannah
    12 lipca 2012 o 12:45

    Dalej mi bardzo smutno :(
    Odpowiedz

    ~Justilla
    12 lipca 2012 o 14:52

    Wszystkim smutno :(
    Odpowiedz
    ~Susannah
    12 lipca 2012 o 18:32

    I co Ty Natalio najlepszego narobiłaś? :(
    Odpowiedz
    ~Natalia
    12 lipca 2012 o 23:04

    Ale to nie ja! To łowca… :x
    Odpowiedz
    ~Susannah
    12 lipca 2012 o 23:18

    Nie trzeba było go kreować!!! Kim jest nowy wampir?
    ~Natalia
    12 lipca 2012 o 23:29

    Pół Indianinem:p
    ~Susannah
    13 lipca 2012 o 22:54

    Powiedz mi coś czego nie wiem!
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 13:11

    A skąd mam wiedzieć, czego nie wiesz?:p
    ~Susannah
    14 lipca 2012 o 16:11

    To bardzo proste – nie wiem tego, czego nie napisałaś dotychczas na blogu!
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 22:47

    Ale tego nikt nie wie;p

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Inscriptum
    13 lipca 2012 o 00:27

    Ten rozdział jest tak przygnębiający… :’( Śmierć Erika odbiła się we wszystkim. Musi być im być cholernie ciężko. Jeszcze to wszystko do mnie nie dochodzi. Nie ogarniam tego… Paul ma syna? Kurde, gdyby nie ten fakt, pewnie Amanda by zrobiła coś Dave’owi. Chwała krzyżykowi i Paulowi. Dzięki nim Amanda ma nadal czyste sumienie. A ten pół Indianin pół wampir jest naprawdę zagadkowy. Na pewno wniesie coś w rozwój akcji, dlatego już nie mogę doczekać się dalszego ciągu. Przekaż naszym kochanym wampirom uściski ode mnie. <3
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:31

    > Ten rozdział jest tak przygnębiający… :’( Śmierć Erika> odbiła się we wszystkim. Musi być im być cholernie ciężko.> Jeszcze to wszystko do mnie nie dochodzi. Nie ogarniam> tego…Śmierć bliskich zawsze jest ciężka…> Paul ma syna? Kurde, gdyby nie ten fakt, pewnie Amanda by> zrobiła coś Dave’owi. Chwała krzyżykowi i Paulowi. Dzięki> nim Amanda ma nadal czyste sumienie.Co prawda, to prawda…> A ten pół Indianin pół wampir jest naprawdę zagadkowy. Na> pewno wniesie coś w rozwój akcji, dlatego już nie mogę> doczekać się dalszego ciągu.Mnóstwo wniesie:p> Przekaż naszym kochanym wampirom uściski ode mnie. <3Przekazane, mają wpaść do Ciebie w nocy się odwzajemnić:-P
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    13 lipca 2012 o 23:40

    W takim razie już nie mogę się ich doczekać. :D
    Odpowiedz
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 13:11

    I co, były? Żyjesz po takiej wizycie?:-P
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    15 lipca 2012 o 03:02

    Były, były. Żyję, ale na początku omal zawału nie dostałam. ;p
    ~Natalia
    15 lipca 2012 o 14:48

    A kto przyszedł? Wszystkie?:-o
    ~Inscriptum
    18 lipca 2012 o 02:26

    Nie, tylko Szoszo i Martin. :/
    ~Natalia
    20 lipca 2012 o 17:38

    A Jahmes nie?:-o

    ~Laura 33
    13 lipca 2012 o 17:41

    Wspaniały rozdział. Zaskoczyłaś mnie tym ,że łowca to syn Paula.Amanda choćby chciała nie mogła się zemścić. Interesujący ten nowy wampir. Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:36

    W sumie to by mogła, ale nie chciała skrzywdzić Paula:p
    Odpowiedz

    ~Kara007
    13 lipca 2012 o 18:10

    Dziękuję za dedykację, jesteś kochana ;***Będzie ciężko jej się z tym wszystkim uporać, nawet nie potrafię sobie wyobrazić jak ona się teraz musi czuć… Byłam pewna, że przejdą jej przez głowę myśli o samobójstwie… Byli bardzo ze sobą związani. Pamiętam jak zaraz po przemianie także próbowała ze sobą skończyć, to Erik powiedział, że gdyby jednak się jej to udało to on nie miałby po co już żyć, widzę że w jej przypadku jest podobnie… Nie dziwię się… Gdyby nie ten tajemniczy wampir to nie wiadomo czy nie zrobiłaby czegoś bardzo głupiego… Swoją drogą on jest bardzo intrygujący. Wampirzy wojownik – zapowiada się naprawdę ciekawie, zważając na to, że za każdym razem ratuje naszą główną bohaterkę z opresji. No i stał się bardziej uprzejmy, nawet ją przytulił! ;D Przeszła mi nawet tak myśl przez głowę, że to może on teraz przejmie piecze nad opieką nad Amandą?? xD Byłoby ciekawie ;p Już nie mogę się doczekać kolejnych ciekawostek na jego temat ;DPozdrawiam ;***
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:38

    Muszę przyznać, że masz sporo racji w swoich domysłach;-P
    Odpowiedz
    ~Kara007
    14 lipca 2012 o 08:36

    Cieszę się, że choć odrobinę jestem na prawidłowej drodze, by się tego dowiedzieć, ale znając Ciebie, na pewno mnie zaskoczysz ci do tego wszystkiego ;D Niemniej jednak i tak już nie mogę się tego doczekać ;***
    Odpowiedz
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 13:12

    Lubię zaskakiwać;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Iara
    13 lipca 2012 o 21:34

    Po pierwsze: wampir chyba fajny.Po drugie: Amanda działa mi na nerwy.Po trzecie: mam sklerozę. Kojarzę, że był jakiś Paul, ale kiedy?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:40

    Wampir fajny, Amanda zwykle Cię wkurza, a Paul to ten rudy łowca, którego uratowała przed wampirami:p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    13 lipca 2012 o 22:53

    A mnie się Paul kojarzy przede wszystkim z Paulem Cravenem, synem Amelii i Artura!
    Odpowiedz
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 13:14

    Amandzie też się tak na początku skojarzył, więc jak mogła go skrzywdzić?:p
    Odpowiedz
    ~Susannah
    14 lipca 2012 o 16:12

    Ale młodemu się trochę należało :/
    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 22:48

    Bardzo się należało:p

    ~Viviene
    13 lipca 2012 o 22:23

    Szkoda Amandy, ból po stracie tak bliskiej osoby jest nie do opisania. Smutny ten rozdział, ale końcówka bardzo intrygująca. Ciekawa jestem, kim też jest ten nieznajomy :) Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:42

    Chyba każdy jest ciekawy nowego wampira;)
    Odpowiedz

    ~Karolina
    13 lipca 2012 o 22:36

    Przeczytałam cały blog w niecały tydzień. Świetnie piszesz, w całym opowiadaniu znalazłam tylko jeden błąd, literówkę. Nie mam żadnych zastrzeżeń. :) A co do rozdziału to się popłakałam. Jak mogłaś w ogóle uśmiercić Erika? :-o Nie wyobrażam sobie dalszej części bez niego. Tym bardziej, że jego postać towarzyszy temu opowiadaniu od samego początku.. Mogłaś zastąpić go Lily albo Martinem! No ale nic, czekam na nowy rozdział :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 lipca 2012 o 22:48

    Bardzo mi miło, że tak uważasz i że przeczytałaś wszystko pomimo tej zastraszającej ilości rozdziałów:)Lily nie mogła zginąć, bo to jedna z moich czytelniczek:p Nie zabiję żywej osoby:p a śmierć Martina nic by nie dała. Ty też go nie lubisz?:/Erik musiał zginąć, niestety. Ale Amandę czeka jeszcze długie i pełne przygód życie;) Pozdrawiam:)
    Odpowiedz

    ~Prithika
    14 lipca 2012 o 10:43

    Gratuluję kolejnego, nad wyraz udanego rozdziału. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy – więc to był syn Paula. Ty to potrafisz zaskakiwać. Gdy czytam Twoją powieść widzę jaka moja jest płaska, głupia, przewidywalna i po prostu do niczego. Zresztą to nawet widać po czytelnikach- ty masz ich masy, u mnie kilka osób pozostało. Jesteś wielka Natalio.Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    14 lipca 2012 o 13:10

    Ale wymyślasz. To nie ja wydałam powieść, tylko Ty, więc bez takich bzdur, ok? Twoje obniżone poczucie własnej wartości jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe…
    Odpowiedz

    ~Tyzyfone/Hanekawa
    15 lipca 2012 o 13:52

    Jejku, jak Ty potrafisz pisać. Wzruszający, kolejny tak wzruszający rozdział. A mnie trudno wzruszyć, także wiesz. Świetnie oddałaś ból Amandy. To, jak się miota, nie wie, co ze sobą zrobić… I w końcu taki akt samobójczy… Ukazałaś ból po stracie w bardzo realistyczny sposób, za co brawa. Zaskoczyłaś mnie powrotem Paula. No i końcowa scena z tym wampirem .Co Ty szykujesz;P W każdym razie nie mogę się doczekać NN. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    15 lipca 2012 o 14:50

    Naprawdę trudno Cię wzruszyć? Odniosłam inne wrażenie:p
    Odpowiedz

    ~Susannah
    19 lipca 2012 o 20:43

    Natalio droga! Wszyscy czekamy na nowy rozdział. Bo wszyscy jesteśmy ciekawi nowego wampira! Nie męcz nas dłużej!!!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    20 lipca 2012 o 17:40

    Piszę, piszę:p

    OdpowiedzUsuń