Rozdział XVI - Ściśnięte serce

5.07.2012

   - Kochane moje, obiad czeka. - Amy zajrzała do pokoju i uśmiechnęła się do nas. - Zaraz nakryję do stołu.
   - To my zaraz przyjdziemy – obiecała Karolina. Jej matka skinęła głową i wyszła. - Łowcy zniszczyli wasz dom? - zwróciła się do mnie.
   - Niestety. Nikt inny nie mógłby spalić go za dnia i to tak doszczętnie.
   - Dobrze, że piwnica została cała...
   Skinęłam głową.
   - A w niej my. Czasem tak niewiele brakuje do śmierci
...

   Jahmes miotał się wściekły po piwnicy, obiecując, że pozabija wszystkich łowców w Ameryce.
   - Powbijam im kołki w pierś, żeby wiedzieli, jak to jest! A tych podpalaczy wypatroszę i powieszę za...
   - Daruj szczegóły – przerwałam mu. - Powinniśmy się cieszyć, że ogień nie dostał się do piwnicy.
   - I co teraz? - Szoszannah spojrzała na Erika. Siedziała na swojej trumnie. Usiadł obok niej i pogłaskał ją po policzku.
   -I tak nie mogliśmy mieszkać tu zbyt długo. Przeprowadzimy się dalej.
   - A potem będziemy musieli wyjechać? - Moja przyjaciółka pokręciła głową. - Nie chcę wyjeżdżać. Ciągle tylko wyjeżdżamy. Lubię zwiedzać, ale... tutaj mogłabym zostać.
   - Zostaniemy. - Mój opiekun posłał jej spokojny uśmiech. Objął ją i przytulił do siebie, opierając policzek o jej włosy.
   Spojrzałam na Jahmesa, który zerknął na nich ponuro i spojrzał w górę. Zmuszeni byliśmy siedzieć tu do zmroku. Martin na początku był milczący, a kiedy oparłam się o niego, przytulił mnie lekko i szepnął do ucha:
   - Ameryka jest ogromna. Gdzie chciałabyś zamieszkać, kochanie?
   - Nie wiem. Zobaczymy. - Przymknęłam oczy i tak siedziałam, czekając.
   O zmierzchu wyszliśmy i ruszyliśmy do Lucasa i Dorothy. Erik uznał, że powinniśmy sprawdzić, czy wszystko z nimi w porządku. Na szczęście łowcy ich nie odkryli. Zaproponowali nam mieszkanie u siebie, póki nie znajdziemy nowej kryjówki. Zgodziliśmy się. Potem wybudowaliśmy nowy dom w środku lasu, ukryty za drzewami i skałami. Nic specjalnego, ale nam wystarczył. Mieliśmy nadzieję, że łowcy tam nie dotrą. Czasem spędzaliśmy też dnie u Sauków, tam byliśmy bezpieczni.
   Był to już rok tysiąc sześćset czterdziesty szósty. Łowców przybywało, ale wampirów także. Przybywali z całego lądu, zasiedlając Amerykę.
   Unikaliśmy polowań w pojedynkę, ale pewnej majowej nocy, biegając po lesie, ja i Martin rozdzieliliśmy się. Niespodziewanie wybiegłam na polanę w wampirzym tempie i poczułam, jak coś mnie hamuje. Zatrzymałam się zdezorientowana. Okazało się, że jestem spętana wilgotnymi sznurami, które ukryte były wśród drzew i w biegu nie zwróciłam na nie uwagi. Spadły na mnie i oplątały jak pajęcza sieć. Zrozumiałam, że wpadłam w pułapkę łowców. Upadłam na ziemię.
   Było ich czterech. Zbliżali się do mnie z kołkami w rękach. Wołałam w myślach Erika, ale był daleko. Musiałam ich jakoś powstrzymać.
   - Czego chcecie? - zawołałam, szamocąc się z siatką. - Nie zrobiłam nic złego.
   - Zamilcz, diablico – syknął jeden z łowców.
   - Chyba mnie z kimś mylisz, nie jestem żadną diablicą – warknęłam.
   - Uważajcie, może być niebezpieczna – mruknął drugi łowca. - Jest wytrzymała na ból, inne wiły się w tej siatce.
   Wiły? Wytrzymała na ból? Przesunęłam palcami. Wilgotna. Ach, tak. Święcona woda.
   - Naprawdę się mylicie. Spójrzcie na moją szyję – powiedziałam do nich. Jeden z nich dostrzegł krzyż.
   - Nie kłamie, może to my się pomyliliśmy? - spytał pozostałych.
   - Bzdura – mruknął ten pierwszy. - To jedna z ich sztuczek. - Uniósł kołek, a ja poczułam panikę. Erik był w drodze, ale nawet wampir nie może w jednej chwili znaleźć się w zupełnie innym miejscu. A ja nie mogłam się ruszać, bo byłam zupełnie zaplątana. Jak miałam się bronić?
   W tym momencie kołek upadł na ziemię, a za nim łowca. W plecach miał wbity sztylet.
   Drugi łowca wydał dziwny dźwięk i upadł z podciętą szyją. Dwaj pozostali odwrócili się do siebie plecami, obserwując otoczenie. Musiałam przyznać, że byli dobrze wyszkoleni. Nie było widać po nich strachu ani wątpliwości. Kiedy przed nimi pojawił się wampir, obserwowali go przez chwilę. Kilka strzał poleciało w jego stronę, ale zwinnie je ominął, po czym zamachnął się mieczem, który pojawił się w jego dłoni i odciął głowę łowcy. Z drugim uporał się jeszcze szybciej, bo tamten spanikował i rzucił się do ucieczki. Dorwał go i ukąsił w szyję.
   Trwało to wszystko może z pół minuty. Wampir odwrócił się i podszedł do mnie. Nie znałam go. Wyglądał na Indianina, ale nie do końca. Prawdopodobnie jedno z jego rodziców było białe, wskazywała na to nieco jaśniejsza niż u Indian karnacja. Jego duże ciemne oczy patrzyły na mnie przez chwilę. Ich kolor można było określić jako zielonobrązowy. Włosy miał czarne, rozpuszczone jak u niektórych Indian, gęste i sięgające za ramiona. Uśmiechnęłam się do niego, ale on pozostał poważny.
   - Dziękuję za ratunek, gdyby nie ty...
   - Rozsypałabyś się w proch – dokończył za mnie.
   - Dokładnie. Kim jesteś? - Patrzyłam na niego z ciekawością.
   - Nieważne. Na drugi raz nie wpadaj w taką banalną pułapkę.
   Prychnęłam.
   - No nie przesadzaj, trudno ją było zauważyć. Zamiast się wymądrzać, lepiej mnie uwolnij.
   - Ja już swoje zrobiłem – odparł wampir, a sekundę później już go nie było. Nie mogłam w to uwierzyć. Nie dość, że się nie przedstawił, był arogancki i bezczelny, to jeszcze mnie tu zostawił!
   Kilka sekund później pojawił się Erik. Pamiętając o święconej wodzie na siatce, osłonił dłonie czymś w rodzaju rękawic, następnie rozplątał mnie i przytulił. Oparłam głowę na jego ramieniu. Kiedy był przy mnie, wiedziałam, że nie muszę się bać.
   Przekazałam mu wszystko, co się tu wydarzyło, a mój opiekun zerknął na trupy i pokręcił głową.
   - Trzeba je zakopać. A więc uratował cię pół Indianin, który jest wampirzym wojownikiem.
   - Bezczelny pół Indianin! - prychnęłam. - Jakby to była moja wina, że wpadłam w pułapkę. Naprawdę jej nie widziałam...
   Erik uśmiechnął się lekko.
   - Uratował ci życie, to najważniejsze. Może był niemiły, bo akurat miał zły humor. - Zabrał się do grzebania trupów. Po chwili zjawił się Martin. Był wyraźnie zły na siebie, że mnie zgubił. Przytulił mnie i zapewniał, że to się nie powtórzy. We troje pozbyliśmy się ciał łowców i wróciliśmy do domu.
   Przez jakiś czas ten pół Indianin chodził mi po głowie, ale stwierdziłam, że to pewnie jakiś wampirzy wojownik, który lubi zabijać łowców i tylko dlatego mnie uratował.

   W miarę, jak osady kolonistów rozrastały się w miasteczka, a te w wielkie miasta, chcieli oni coraz więcej. Zajmowali ziemie od setek lat zamieszkiwane przez Indian, wyganiając ich coraz dalej w głąb kontynentu. Niektórzy tubylcy poddali się i odeszli, inni podpisywali umowy, żeby zostać tam, gdzie są, a jeszcze inni chwytali za broń. Plemię Sauków zostało w tym samym miejscu, gdyż za każdym razem, gdy Anglicy chcieli zająć ich ziemie, Erik wyruszał na negocjacje, które kończyły się tym, że zostawiano ich w spokoju. Wiedziałam, że nie próbował ich straszyć, wystarczyło, że wysypał im złoto na stół. Nigdy właściwie nie dociekałam, skąd mój opiekun zawsze miał pieniądze, ale odkąd pamiętałam, nigdy mu ich nie brakowało. Podejrzewałam, że przez tyle wieków musiał ich sporo nagromadzić i teraz je wykorzystywał.
   Pewnej czerwcowej nocy – był to dokładnie dwudziesty trzeci czerwca tysiąc sześćset czterdziestego szóstego roku – ja i Szoszannah skradałyśmy się właśnie przez wysokie trawy prerii, z domu do wioski Sauków, gdy usłyszałyśmy przerażony kobiecy pisk. Bez wahania ruszyłyśmy w tamtą stronę.
   To była Zoe. Miała na sobie jak zwykle męski strój i gdyby nie ładna, kobieca twarz, można by ją było uznać za mężczyznę. Stała samotnie, a przed nią trzech łowców z wycelowanymi w nią kuszami. Ich najnowszą bronią była obecnie niewielka kusza z kołkami zamiast strzał. Cienkie, zaostrzone kołki bardzo łatwo wbijały się w serce wampira.
   Zoe była wyraźnie przerażona. Już nie wyglądała na tę obojętną na wszystko kobietę. Za plecami miała skałę, więc nie miała dokąd uciekać. Przekazałam Erikowi, co widziałam i spojrzałam na Lily. Popatrzyła na mnie stanowczo.
   - Musimy jej pomóc – szepnęła.
   - Jesteś pewna? - Zerknęłam na wysoką wampirzycę. Pamiętałam, jak trzymała mnie za ręce, gdy Cruel zabijał dziecko. Ale z drugiej strony, nie znałam jej, może ją zmuszał, by wykonywała jego polecenia?
   - Oczywiście, przecież jej nie zostawimy – odparła Szoszannah i wyszła pierwsza. Sekundę potem stałam obok niej. - Zostawcie ją! - zawołała głośno.
   Łowcy odwrócili się, wtedy Zoe wykorzystała tę jedną chwilę i czmychnęła między nimi. Jeden z nich zdążył jednak chwycić ją za nogawkę spodni i wampirzyca się przewróciła. Silnym kopniakiem posłała łowcę kilka metrów w tył, a gdy drugi podbiegł do niej z kołkiem, rzuciłam się na niego i wytrąciłam mu broń z ręki.
   Tymczasem Lily rzuciła się na trzeciego z łowców, ale udało mu się uniknąć zderzenia. Moja przyjaciółka zatrzymała się zdezorientowana, a łowca już zdążył wycelować do niej z kuszy, gdy pojawił się Erik i jednym niespodziewanym ruchem ukręcił mu kark. Mężczyzna opadł na ziemię.
   - Jesteście całe? - spytał i nie czekając na odpowiedź, rozprawił się z łowcą, którego kopnęła Zoe. Spojrzałam w stronę, gdzie leżała, ale nie było już po niej śladu. Uciekła. Odwróciłam się i spojrzałam w twarz trzeciego łowcy, który stał przede mną z kołkiem w dłoni. Oczywiście nie zdążył zaatakować. Erik przebił go sztyletem, a jego ciało osunęło się na mnie. Odepchnęłam je, ale za późno. Na mojej sukience ukazała się ogromna plama krwi. Ludzkiej, kusząco pachnącej krwi. Odskoczyłam do tyłu i znalazłam się pomiędzy dwiema dużymi skałami. Przylgnęłam do nich, odetchnęłam głęboko i spojrzałam przed siebie.
   Ujrzałam czwartego łowcę, musiał się ukrywać albo dopiero się pojawił. Wpatrywał się we mnie z odrazą. Nie zdążyłam zareagować, gdy wystrzelił z kuszy w moją stronę. Uwięziona między dwiema skałami, nie miałam dokąd uciec. Wyciągnęłam dłonie, by chwycić kołek, choć wiedziałam już, że to nierealne. Kołki były zbyt gładkie, tak wystrugane i wygładzone, by zapobiec ich złapaniu w locie.
   Poczułam przed sobą ruch powietrza, gdy Erik pojawił się tuż przede mną. Chciałam krzyczeć, żeby tego nie robił. Chciałam go odepchnąć, ale nie zdążyłam.
   Dziwny skurcz przepłynął przez moje ciało. Erik zrobił krok do przodu. Wyszłam za nim i spojrzałam na Szoszannah, która wpatrywała się w męża z przerażeniem i niedowierzaniem. Ja nie musiałam patrzeć. Rzuciłam się na łowcę i zanim zdążył ponownie wystrzelić, cisnęłam go na jedną ze skał. Osunął się nieprzytomny na ziemię.
   W następnej chwili byłam przy moim opiekunie. Leżał z głową na kolanach Lily, której twarz była czerwona od łez. Patrzyła na niego, a krew spływała po jej policzkach. Spojrzałam na Erika. Kołek tkwił mu w piersi. Nie, to niemożliwe, myślałam. Przecież on nie może umrzeć. Tak nagle, niespodziewanie... to jakiś nonsens.
   Spojrzałam mu w oczy, mając nadzieję, że zaraz wyciągnie ten kołek i powie, że ominął serce albo że na niego to nie działa. Że nic mu nie będzie. Utkwiłam wzrok w jego ciemnych oczach. Nagle ujrzałam w nich siebie. Tak, jak on mnie widział. Przerażoną bezradną królewnę, którą przyjął pod swoją opiekę. Początkującą wampirzycę, która bała się zabijać ludzi. Zakochaną w łowcy. Potem w żałobie, biorąc na siebie część bólu. Nieszczęśliwą i zadowoloną. Płaczącą i śmiejącą się. Byłam częścią jego. Czymś więcej, niż tylko podopieczną. Jak miałabym żyć bez niego?
   - Nie możesz umrzeć – powiedziałam, klękając przy nim i kładąc dłonie na jego piersi, po obu stronach kołka. Wiedziałam, że nie wolno mi było go wyciągnąć, bo wtedy rozsypałby się w proch.
   - Posłuchaj, promyczku. - Jego oczy rozbłysły. Nie wyglądał, jakby się bał. Wręcz przeciwnie. - Mój czas nadszedł. Nie jesteśmy nieśmiertelni, jedynie długowieczni. Ja już przeżyłem swoje życie i byłem szczęśliwy. Teraz Martin się tobą zaopiekuje. Przynajmniej na razie. Nie mścij się. Nigdy. Nie zabijaj tego łowcy. Nie wracaj do tego, co było. Ty nie powinnaś pić ludzkiej krwi. Będziesz z tym nieszczęśliwa. Obiecaj, że go nie zabijesz.
   Pokiwałam głową. Erik spojrzał na Lily.
   - Szoszannah... moja miłości... - Uniósł dłoń i dotknął jej policzka, ścierając z niego krwawą łzę. - Kocham cię, perkah. Nie płacz po mnie. Bądź szczęśliwa. Jahmes... i Martin się tobą zaopiekują. Żyj i kochaj ponownie. Musisz być jeszcze kiedyś szczęśliwa. Obiecaj mi to.
   - Erik, tak bardzo cię kocham, nie zostawiaj mnie – powiedziała Szoszannah cichym, urywanym głosem.
   - Obiecaj... - Jego oczy zaszły mgłą. Lily ścisnęła jego dłoń i wyszeptała:
   - Obiecuję...
   Uśmiechnął się lekko, pocałował ją w rękę i znów spojrzał na mnie, nie puszczając jej dłoni. Jego usta wypowiedziały bezgłośnie: przepraszam, a druga dłoń zacisnęła się na krzyżyku, który wisiał na mojej szyi. Nic się nie stało. Żadnego syczenia, palenia skóry. Ujrzałam wizję w jego umyśle. Skierował wzrok gdzieś obok mnie. Stała tam piękna Greczynka w białej szacie. Wyglądała trochę jak anioł, ale chyba nim nie była. Wyciągnęła rękę w stronę Erika i uśmiechnęła się lekko. Usłyszałam w jego umyśle ostatnią myśl. Imię.
   Ismena.
   Potem był ból. Już nie trzymałam rąk na jego piersi, tylko na ziemi, wśród prochu. Mgła przesłoniła mi wzrok. W głowie był przeraźliwy szum, jakby tysiące jadowitych owadów żądliło mnie od środka. Najgorzej było z sercem. Ścisnęło się tak bardzo, jakby go już prawie nie było. Usłyszałam krzyk, wydobywał się chyba z mojego gardła. Objęły mnie czyjeś ramiona, chyba Martina. Krzyczałam, nie mogąc przestać.
   Wreszcie ból nieco zelżał. Przestałam krzyczeć i otworzyłam oczy. Spojrzałam na Martina. Patrzył na mnie z bólem w oczach i przytulał do siebie. Siedzieliśmy na ziemi. Obok Szoszannah szlochała głośno w ramię Jahmesa.
   Przez chwilę milczałam. Tępy ból otaczał moje serce. Gdybym tylko mogła obudzić się i stwierdzić, że to wszystko to tylko jakiś zły sen. Ale wampiry nie mają snów...
   Spojrzałam tam, gdzie powinien leżeć łowca. Księżyc oświetlił puste miejsce. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jego ciała.
   - Gdzie on jest? Zabiliście go? - spytałam cicho, patrząc na Jahmesa. Pokręcił głową.
   - Kiedy się zjawiliśmy, byłyście tylko wy dwie.
   - A więc on żyje. - Wstałam, powstrzymując jęk bólu, gdy serce ponownie boleśnie się ścisnęło. Ciemne loki spadające mi na twarz odgarnęłam do tyłu. - Ale już niedługo.

11 komentarzy:

  1. ~Susannah
    5 lipca 2012 o 21:51

    No i co najlepszego narobiłaś!!! :( Prawie się popłakałam!!! ;( To był zdecydowanie mój ulubiony bohater
    Odpowiedz

    ~Natalia
    5 lipca 2012 o 22:03

    Mnie też jest smutno, ale co zrobić:/ To się musiało stać:/
    Odpowiedz
    ~Susannah
    5 lipca 2012 o 23:09

    NIEPRAWDA!!! Trzeba było uśmiercić Martina! ;(
    Odpowiedz
    ~Natalia
    5 lipca 2012 o 23:15

    A co by to dało? Erik nie umarł, bo ktoś musiał!!! To mam wszystkich uśmiercić, chcesz żeby Amanda sama została?
    Odpowiedz
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 17:05

    Jak dla mnie to mogłabyś uśmiercić wszystkich poza Erikiem! Nawet wolałabym, żebyś Lily uśmierciła niż jego ;(
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 18:33

    Wszystkich? Jakby Amanda umarła to kto by opowiadał?:p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 19:48

    Amanda nie umrze po drodze skoro doczekała się czasów współczesnych. Ale nawet jej byłoby mi mniej żal niż Erika! To był bohater, który był od zawsze – a Ty mu pyk kołek w serce i Erika nie ma! ;(. I co teraz biedna Szoszannah zrobi?! Aha, tak btw to obiecałaś mi podesłać Erika w realu i co? Jak go nie było, tak nie ma! :( :P
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 19:51

    A podałaś mu adres?:p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:02

    Jak mam mu podać skoro umarł?! Mogę go podać Tobie, to mu przekaż!
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:06

    Dobra:p Tylko nie zamykaj okna na noc:-p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:09

    Deal! :) Jakby co to zgłoszę oficjalną reklamację! :)
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:16

    Ale chyba nie podasz mnie do sądu?:-o
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:22

    Oczywiście, że tak! Należy mi się jakaś kara umowna za niewykonanie zobowiązania! Plus zadośćuczynienie za uśmiercenie mi męża! Mogę wymyślić tego dużo więcej, więc lepiej, żeby jednak się pojawił ;). Sama mnie sprowokowałaś! :))))
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:29

    Oj tam, nie strasz:p
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 00:26

    Ja tylko grzecznie ostrzegam. Bo jak go nie było, tak nie ma! :(
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 01:35

    Szuka Cię:p
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 22:18

    Kiepsko mu to idzie ;( Pewnie woli Ismenę! ;(

    ~Susannah
    5 lipca 2012 o 21:54

    Iara! Napisz coś! I powiedz Natalii, ze tak się nie robi!!! ;(
    Odpowiedz

    ~Iara
    6 lipca 2012 o 20:06

    Mówię: coś xD Ale dokładnie, Natalio, tak się nie robi, trzeba było zabić Amandę xD
    Odpowiedz
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 20:12

    Jak się wkurzę to tak zrobię, a co:p
    Odpowiedz
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 20:52

    Wkurz się, proooooszę…
    Odpowiedz
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:08

    Ale nie na Ciebie, na tych, co chcą zabić Martina:p Tylko wtedy to już będzie koniec powieści…

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Iara
    6 lipca 2012 o 21:16

    O, zrobiłabyś Martina głównym bohaterem! xD
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:20

    Tak, i okazałoby się, że Amanda z teraźniejszości to tak naprawdę Martin:-P
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:01

    OMG!
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 22:15

    Bo po jej śmierci się załamał i dostał rozdwojenia jaźni? I myśli, że jest Amandą? xD
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:21

    O kurcze, biedny Martin:-o I chyba wszyscy boją się wyprowadzić go z błędu:-p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:24

    Biedny to jest w takim razie mąż Amandy :|
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:30

    O żesz, faktycznie:-P

    ~Kara007
    5 lipca 2012 o 22:36

    Ja płacze…! Normalnie płaczę! Wiedziałam, że się w żaden sposób do tego nie przygotuje! On był moim ulubionym bohaterem we wszystkich utworach, opowiadaniach, książkach czy filmach. A teraz go nie ma… Poświęcił się by ratować swojego Promyczka… Jedyne co mnie pociesza to fakt, że znów jest z Ismeną. Jestem ciekawa czy Amanda dotrzyma obietnicy danej swojemu opiekunowi i nie zemści się na łowcy? No i czy Lily jeszcze kiedyś będzie w stanie pokochać kogoś, tak jak kochała Erika. Wszyscy wiemy o kogo chodzi… Zawsze chciałam jego szczęścia i tak o nie walczyłam, ale nie wiem, czy to nie jest zbyt wysoka cena… Nie ma co, będę tęsknić za Erikiem i nie zdziwię się jeśli kiedyś złapię się na tym, że zacznę czytać Twoje opowiadanie od nowa, by jeszcze o nim poczytać….Pozdrawiam ;**
    Odpowiedz

    ~Natalia
    5 lipca 2012 o 23:17

    Kiedy dojdę do końca powieści, to zacznę ją pisać od nowa, poprawiać i jak skończę poprawki, to mogę Ci wysłać:p
    Odpowiedz
    ~Kara007
    6 lipca 2012 o 13:07

    Będę czekać ;D
    Odpowiedz
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 18:34

    Trochę mi to zajmie:p
    Odpowiedz
    ~Kara007
    6 lipca 2012 o 20:55

    Poczekam, choć i tak sobie nie wyobrażam opowiadania bez niego… I z całą pewnością zgadzam się z dziewczynami wyżej… To był Erik i nikt nie jest w stanie go zastąpić…
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:11

    Z tym się całkowicie zgadzam, Erik jest niezastąpiony:p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Viviene
    5 lipca 2012 o 23:43

    W oczach stanęły mi łzy, nie miałam pojęcia, że coś takiego wpadnie ci do głowy :( Jeju szkoda mi Erika i Szoszo i Amandy, taka strata, tyle bólu… Już prędzej spodziewała bym się mogiły Martina, ale niestety los nie był dla mnie tak łaskawy. Już wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, uhhh… ciekawa jestem czy Amanda zabije jednak tego łowcy, Erik przecież tego nie chciał, ale kto wie. Pozdrawiam, ViPS. Streszczenie pod twoim komentarzem u mnie czeka :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    5 lipca 2012 o 23:56

    Co wyście się uwzięły na tego biednego Martina? On ma żyć:p
    Odpowiedz
    ~Viviene
    6 lipca 2012 o 08:20

    No nie wiem, nie pasuje mi, co robić :)
    Odpowiedz
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 17:04

    Widzisz! Zabiłaś nie tego, co trzeba!!! ;( Jestem pewna, że gdybym zrobiła sondę wśród czytelniczek GK to żadna nie zgodziłaby się na śmierć Erika! A gdyby miały wybór, los padłby właśnie na Martina! Szkoda, że Twoja powieść to nie Pamiętniki wampirów – tam nikt nie potrafi umrzeć do końca i co chwila zdarza się komuś wracać z zaświatów ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 18:42

    Cóż, mnie daleko do autorki Pamiętników wampirów. Jestem tylko amatorką. A sondę możesz zrobić, ale pewnie masz rację, że prawie każdy chciałby śmierci Martina. I dlatego on nie umrze, bo nie zawsze musi być tak, jak chce większość.
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 19:45

    Nie większość, tylko wszyscy! A co do książki Pamiętniki wampirów to straszne badziewie! Serial jest o niebo lepszy!
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 19:48

    Nieprawda, Iara nie chce:p
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 20:05

    Prawda, nie zabijajmy Martina. Erik chociaż swoje przeżył, a Martin? On jeszcze nie zaczął żyć! [Natalia wie, czemu tak uważam xD]A Erika naprawdę szkoda, no zgodzę się, ale chociaż umarł dzielnie no! I dajcie spokój Martinowi. Nikomu nic złego nie zrobił i chociaż wzbudza jakieś emocje. Nawet jak wkurza, więc dajcie mu żyć xDA łowców się zjada, no przecież. Jedynego fajnego łowcę straciliśmy, to i resztę trzeba zjeść xD Ku pamięci Diego, o xDRozdział był smutny, przyznaję, właściwie to pół rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy Erik wzbudził we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak kto zaczyna, a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale Juan może mnie utulić xDSzkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym wybaczyła, gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o Amandę…:/
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 20:19

    > Prawda, nie zabijajmy Martina. Erik chociaż swoje przeżył,> a Martin? On jeszcze nie zaczął żyć! [Natalia wie, czemu> tak uważam xD]Wiem, wiem:p > A Erika naprawdę szkoda, no zgodzę się, ale chociaż umarł> dzielnie no! I dajcie spokój Martinowi. Nikomu nic złego> nie zrobił i chociaż wzbudza jakieś emocje. Nawet jak> wkurza, więc dajcie mu żyć xDMartin kazał przekazać, że jesteś kochana:p> A łowców się zjada, no przecież. Jedynego fajnego łowcę> straciliśmy, to i resztę trzeba zjeść xD Ku pamięci Diego,> o xDMyślisz, że Amanda zje łowcę?:p> Rozdział był smutny, przyznaję, właściwie to pół> rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy Erik wzbudził> we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak kto zaczyna,> a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale Juan może> mnie utulić xDUtuli, jak tylko słońce pójdzie spać;p> Szkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym wybaczyła,> gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o Amandę…:/Ale Szoszo by sobie nie wybaczyła…

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Iara
    6 lipca 2012 o 20:51

    > > A Erika naprawdę szkoda, no zgodzę się, ale chociaż> > umarł> > dzielnie no! I dajcie spokój Martinowi. Nikomu nic> > złego> > nie zrobił i chociaż wzbudza jakieś emocje. Nawet jak> > wkurza, więc dajcie mu żyć xD> Martin kazał przekazać, że jesteś kochana:p> > A łowców się zjada, no przecież. Jedynego fajnego łowcę> > straciliśmy, to i resztę trzeba zjeść xD Ku pamięci> > Diego,> > o xD> Myślisz, że Amanda zje łowcę?:pNie, powścieka się, a potem znów zrobi się święta.> > Rozdział był smutny, przyznaję, właściwie to pół> > rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy Erik> > wzbudził> > we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak kto> > zaczyna,> > a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale Juan> > może> > mnie utulić xD> Utuli, jak tylko słońce pójdzie spać;pjeszcze długo:(> > Szkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym wybaczyła,> > gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o> > Amandę…:/> Ale Szoszo by sobie nie wybaczyła…A Amanda sobie wybaczy… da sobie rozgrzeszenie xD
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:13

    > > > A Erika naprawdę szkoda, no zgodzę się, ale chociaż> > > umarł> > > dzielnie no! I dajcie spokój Martinowi. Nikomu nic> > > złego> > > nie zrobił i chociaż wzbudza jakieś emocje. Nawet> > > jak> > > wkurza, więc dajcie mu żyć xD> > Martin kazał przekazać, że jesteś kochana:p> > > A łowców się zjada, no przecież. Jedynego fajnego> > > łowcę> > > straciliśmy, to i resztę trzeba zjeść xD Ku pamięci> > > Diego,> > > o xD> > Myślisz, że Amanda zje łowcę?:p> Nie, powścieka się, a potem znów zrobi się święta.:-P> > > Rozdział był smutny, przyznaję, właściwie to pół> > > rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy Erik> > > wzbudził> > > we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak kto> > > zaczyna,> > > a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale Juan> > > może> > > mnie utulić xD> > Utuli, jak tylko słońce pójdzie spać;p> jeszcze długo:(Nie, już ciemno, przynajmniej u mnie;p> > > Szkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym> > > wybaczyła,> > > gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o> > > Amandę…:/> > Ale Szoszo by sobie nie wybaczyła…> A Amanda sobie wybaczy… da sobie rozgrzeszenie xDSama sobie? Do księdza jej daleko:p

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Iara
    6 lipca 2012 o 21:19

    > > > > Rozdział był smutny, przyznaję, właściwie to pół> > > > rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy Erik> > > > wzbudził> > > > we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak kto> > > > zaczyna,> > > > a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale> > > > Juan> > > > może> > > > mnie utulić xD> > > Utuli, jak tylko słońce pójdzie spać;p> > jeszcze długo:(> Nie, już ciemno, przynajmniej u mnie;pA u mnie jasno…:(> > > > Szkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym> > > > wybaczyła,> > > > gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o> > > > Amandę…:/> > > Ale Szoszo by sobie nie wybaczyła…> > A Amanda sobie wybaczy… da sobie rozgrzeszenie xD> Sama sobie? Do księdza jej daleko:pE tam, święta jest xD
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:21

    > > > > > Rozdział był smutny, przyznaję, właściwie to> > > > > pół> > > > > rozdziału. To był chyba jedyny moment, kiedy> > > > > Erik> > > > > wzbudził> > > > > we mnie emocje, więc… nie patrzmy na to jak> > > > > kto> > > > > zaczyna,> > > > > a jak kończy. Nie płakałam, jestem twarda, ale> > > > > Juan> > > > > może> > > > > mnie utulić xD> > > > Utuli, jak tylko słońce pójdzie spać;p> > > jeszcze długo:(> > Nie, już ciemno, przynajmniej u mnie;p> A u mnie jasno…:(Tak? U mnie mrok…> > > > > Szkoda tylko, że poszło o Amandę, Szoszo bym> > > > > wybaczyła,> > > > > gdyby to ją ratował, ale jak zwykle poszło o> > > > > Amandę…:/> > > > Ale Szoszo by sobie nie wybaczyła…> > > A Amanda sobie wybaczy… da sobie rozgrzeszenie xD> > Sama sobie? Do księdza jej daleko:p> E tam, święta jest xDDo świętości troszkę jej chyba brakuje:p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:05

    Kurde! Chyba zacznę pisać falfika do Twojego bloga, w którym przy pierwszej nadarzającej się okazji uśmiercę Martina! Ciekawe, czy gdyby Iara miała do wyboru kogo uśmiercić Martina czy Juana (który też już sobie pożył), też wybrałaby Martina? :P ;)
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:09

    Pisz, pisz! Chętnie przeczytam:-P
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:14

    Póki co zbieram się na poważnie, aby stworzyć fanpage Gorącej Krwi, ale potrzebuję do tego Twojego błogosławieństwa ;)
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:16

    Jak się obrobię z historią Esme i spółki, to napiszę falfika :D
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:18

    Co prawda nie jestem księdzem ani ojcem, ale jak chcesz błogosławieństwo, to proszę bardzo:-p
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 22:19

    ŻEBY BYŁO JASNO: NIE DAM JUANA! Gdybym miała wybrać między Juanem, a Martinem zabiłabym Martina i ze sto razy, byle tylko Juanowi nic nie było. I każdego bym poświęciła dla Juana.
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:26

    MAM CIĘ! :D Widzisz Natalio? Wszystko zależy od punktu widzenia – Iara mnie na swój sposób rozumie. Ja też bym poświęciła Martina za Juana ;).
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:44

    Ale czemu akurat Martina??? Jest tylu innych wampirów…

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Iara
    6 lipca 2012 o 23:16

    Ja napisałam wyraźnie, że poświęciłabym każdego dla Juana.
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 23:23

    Ty wiem, ale Susannah chce poświęcić Martina… o właśnie, Susannah, rozumiem, że Jahmesa też byś bez wahania poświęciła?;-]
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 00:19

    Za Erika? Jasne! Jahmes jest sweet boy, ale póki co to dla Szoszannah jeszcze nie zabłysnął. Ot, taki egipski wampir ;). Ale niezłe ciacho! ;)
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 01:33

    A gdyby – teoretycznie – była możliwość poświęcenia Jahmesa, żeby Erik ożył? Czysto teoretycznie, oczywiście.
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 10:47

    Gdyby była taka możliwość, to Jahmes pewnie by już nie żył.
    ~Iara
    7 lipca 2012 o 20:04

    Biedny Jahmes, pewnie pękło mu serce:( Kobieta, którą kocha oddałaby jego życie…
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 20:55

    Prawda? Już widzę ten ból w jego oczach… przytulmy go!
    ~Iara
    7 lipca 2012 o 21:20

    Tak jest! Chodźmy go utulić, nie zostanie sam, nie damy go skrzywdzić!
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 21:25

    Nie damy! On i tak tyle wycierpiał i nadal cierpi:(
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 21:48

    To jak on taki cierpiący, to niech coś z tym zrobi!!! Póki co nie daje mi powodów dla których powinnam wybrać właśnie jego!
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 22:38

    A co według Ciebie powinien robić? Wkurzać Twojego męża i obsypywać Cię kwiatami? Wiesz, jakby się dowiedział, że tak uważasz, że byś go bez wahania poświęciła żeby wrócić życie Erikowi, to naprawdę pękłoby mu serce:(
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 22:42

    Niech teraz coś zrobi!
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 22:54

    No nie wiem, po tym co o nim powiedziałaś… :/
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 23:43

    Nie to nie! Bez łaski! A tam mnie niby kochał :(
    ~Iara
    8 lipca 2012 o 01:20

    A Ty niby chciałaś go zabić…
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 12:59

    No wiesz – życie za życie. Ale nic z tego nie będzie :(
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 14:43

    I dobrze, bo Jahmes ma żyć, a skoro tak łatwo go poświęcasz, to teraz boję się oddać go w Twoje ręce…
    ~Iara
    8 lipca 2012 o 15:30

    Życie za życie? Więc życie Erika jest ważniejsze niż życie Jahmesa? No ładnie, naprawdę. Biedny. Potrzeba mu jakiejś miłej wampirzycy, która będzie go kochała najbardziej na świecie a nie myślała, że zamieniłaby go na byłego…
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 16:16

    Iara, nie bądź hipokrytką! ;) Gdyby chodziło o Juana też byś zamieniła każdego :P
    ~Iara
    8 lipca 2012 o 17:19

    Ja hipokrytką? To nie ja zachwycam się raz jednym raz drugim, a potem jak jeden umiera to chcę zabić drugiego, żeby tamten wrócił. Albo go chcesz albo nie. Tak się nie robi. I powiem Ci, że gdyby Juan zginął to zmusiłabym Natalię, żeby zabiła Ianirę, ale nie poświęciłabym Jahmesa. Gdybym miała wybrać, który musi umrzeć… no wolę, żeby żył Juan, ale nie zamieniłabym ich. Jahmes nie zasługuje na takie traktowanie. A Ty chciałabyś teraz oddać życie Jahmesa za Erika, ale wiesz, że Erik nie wróci, to potem chcesz dostać Jahmesa. Albo Ci zależy, albo nie.
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 20:44

    Wyluzuj, co?
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 01:07

    Hm…
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:12

    Iara, muszę się z jednym z Tobą zgodzić – znowu poszło o Amandę! I przez nią zostałam wdową! :(
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 22:17

    Co jej zrobimy?:DAle co prawda to prawda, tak sobie myślę, że to było wredne ze strony Erika, narażał się dla Amandy, nie Szoszo, to trochę tak jakby wolał Amandę, a nie powinien…
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:24

    Ale to nie Szoszo była w niebezpieczeństwie! Miał zasłonić żonę, która stała sobie z boku niczym już nie zagrożona i patrzeć, jak łowca zabija jego podopieczną???
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:32

    Iara! W 100% się z Tobą zgadzam!!! :D I to nie jest kwestia ratowania Amandy, tylko tego, że jakby całe to małżeństwo Amanda była dla niego ważniejsza! Nawet w chwili śmierci więcej z nią pogadał niż z Lily! ;(. Nie wspominając już o tym jak Amandę pierwszą zabrał na grób Ismeny. No i ostatnia wizja jego pierwszej żony – gwóźdź do trumny! < ściana>

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Susannah
    6 lipca 2012 o 22:35

    Dziewczyny, ja na chwilę obecną pasuję. Muszę trochę tej nocy popracować ;) Odezwę się później! ;)
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 22:42

    Ale tak właśnie miało być, z Amandą był połączony w szczególny sposób, co nie znaczy, że nie kochał Szoszo, wyraźnie jej powiedział, że ją kocha… poza tym nie powinnyście się tak rzucać, o zmarłych mówi się dobrze albo wcale:p
    ~Susannah
    6 lipca 2012 o 23:06

    My na Ciebie jesteśmy złe, a nie na niego! :P Poza tym, podobno żona powinna być dla męża najważniejsza!
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 23:09

    Na mnie? A za co???:-o Ja tu tylko historię Amandy spisuję…
    ~Iara
    6 lipca 2012 o 23:22

    Tak, tak, żona powinna być najważniejsza. A co do tej ostatniej myśli o Ismenie. Zgadzam się z Susannah. Ismena była dawno temu, teraz miał żonę przy sobie, która wypłakiwała za nim oczy, a on myśli o tamtej… to tak jakby tamtą bardziej kochał.A Amandę poleciał ratować, ale nie pomyślał co się stanie, jak zostawi Szoszo? A gdyby sobie nie poradziła? I Szoszo ma teraz pełne prawo nienawidzić Amandy, mimo, że przyznaję, Amanda się o ratowanie wtedy nie prosiła, ale ja bym czegoś takiego nigdy nie zapomniała.
    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 23:32

    Czyli wychodzi że Erik to menda bo rzucił się na pomoc Amandzie i w chwili śmierci zobaczył Ismenę?
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 00:24

    Ty to powiedziałaś! Nie popisał się – trzeba mu przyznać. Ja bym się na miejscu Lily czuła paskudnie. A na Amandę pewnie bym się mega wkurzyła! Bo jakby nie było – to przez nią! Pytanie za tysiąc – czy gdyby Amanda i Szoszannah były w takim samym niebezpieczeństwie, komu rzuciłby się na ratunek? Ja nie mam wątpliwości, kto by to był. Niestety! ;(
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 01:42

    Biedny Erik, nie dość że umarł, to jeszcze został mendą:/ no i dobra, może Lily znajdzie lepszego, skoro był taki niedobry. To uważasz, że będzie teraz nienawidzić za to Amandę?
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 10:48

    Nienawidzić to może nie, ale na pewno miałaby do niej mega żal i trochę czasu by minęło zanim by jej wybaczyła…
    ~Kara007
    7 lipca 2012 o 10:50

    Oj, ale się porobiło… Jak już wcześniej powiedziałam, że zgadzam się z dziewczynami w stu procentach, to chyba teraz muszę cofnąć swoje słowa. Zgadzam się z tym, że ja również poświęciłabym praktycznie każdego byleby Erik żył, czy jak w przypadku Iary – poświęciłaby wszystkich dla Juana, jednak z całą stanowczością nie zgadzam się co do reszty. Amanda była z Erikiem prawie od zawsze, łączyła ich szczególna więź, więź krwi, był on dla niej opiekunem i kimś więcej, nie raz ratował ją, ale założę się, że gdyby Erik był w tarapatach to i ona zrobiłaby wszystko by mu pomóc, nawet za cenę własnego życia. Ponadto mogę z całą stanowczością stwierdzić, że gdyby Martin i Erik był w niebezpieczeństwie to Lili także wybrałaby podopiecznego, a nie swojego męża. I nie dam się przekonać, że byłoby inaczej. Więź między opiekunem/opiekunką a podopieczną/podopiecznym jest szczególna, niesamowita, szczególnie ta prawidłowa, ta która złączyła ich po przemianie, ale tylko tych, których naprawdę się wyczuło, a nie od tak, więc z całą stanowczością można powiedzieć, że każdy poświęciłby siebie by ratować tego drugiego. Co do Ismeny, to była jego pierwsza miłość, bądźcie wyrozumiałe, miał już wcześniej rodzinę, od której został odseparowany, brutalnie, bez możliwości powrotu. Cierpiał wiele lat, przez to co się stało… Naprawdę wolałybyście by tam, po drugiej stronie, w niebie czy gdzie się znalazł, był sam? By był nieszczęśliwy?? Czy żeby jednak zaznał tam spokój i miłość… Nie bądźcie samolubne. I z całą stanowczością nie zgadzam się co do nazwania Erika mendą! Bo moim zdaniem nie był nią nigdy. Mam tylko nadzieję, że moją wypowiedzią nie zyskam źle w waszych oczach Iaro i Susannah ;)
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 13:35

    Relax :) Po prostu mamy inne zdanie niż Ty :). Każdy je może mieć i ja to szanuję. Nie zgadzam się z nim, ale je szanuję. Po prostu stawiam się w sytuacji mojej bohaterki i uważam, że na jej miejscu czułabym się trochę oszukana…

    OdpowiedzUsuń
  8. ~Kara007
    7 lipca 2012 o 14:06

    Niby tak, miałabyś prawo czuć się oszukana (czysto hipotetycznie), ale gdyby on tego nie zrobił, w żaden sposób nie zapobiegłby jej śmierci, tylko stał i biernie się przyglądał, a najwyżej później dorwał tego łowcę, to (nadal bazujmy czysto hipotetycznie) czułabyś się lepiej? Że jednak żyje z Tobą, a swoją podopieczną, i także Twoją przyjaciółkę, zostawił na pewną śmierć? Wolałabyś taki obrót sytuacji? Zaś sam Erik kochał i Amandę i Lily i nie wiem czy byłby wstanie pogodzić się ze śmiercią jednej z nich, którejkolwiek, wiedząc, że nie zapobiegł temu, a mógł. Nie pogodziłby się z tym. Nie byłby już tą samą osobą. Kochał je i był honorowy, nie zniósłby tego.Nie ma stuprocentowego dobrego wyjścia z tak wrednej sytuacji. Najlepiej byłoby gdyby taka sytuacja w ogóle nie miała miejsca. Takie jest moje zdanie. Natalio, coś Ty najlepszego narobiła… ;)
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 15:05

    Zgadzam się. To był błąd, ale od kiedy wiedziałam o planach Natalii planowałam jej je wybić z głowy. Niestety bezskutecznie :(. Co do samego zachowania Erika – po prostu odnoszę wrażenie, że po ślubie jakoś przestało mu na Szoszannah tak bardzo zależeć. Kiedyś potrafił rzucić wszystko i nie zwracając uwagi na zbliżający się świt, pobiec jej na ratunek. A potem… Potem nawet w chwili śmierci większą uwagę zwraca na swoją podopieczną, upewniając się tylko, że jego żona sobie jakoś poradzi. Jakby mu w ogóle nie było jej żal. Myślę, że to dla Szoszannah mogłoby być bardziej bolesne niż sam fakt, że straciła męża – to że jej kochany, idealny Erik, którego kochała, po prostu stawia ją dopiero na trzecim miejscu – za Amandą i Ismeną. I myślę, że o to też (chociażby podświadomie) może być wściekła na Amandę.
    ~Kara007
    7 lipca 2012 o 17:03

    Jak widać Natalia robi nam wszystkim na przekór, bo ja także nie mogłam się pogodzić z jej planami, bo już wcześniej się domyśliłam co planuje…
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 17:24

    Niestety :( Może powinnyśmy w takim razie wszystkie ją namawiać, żeby nie uśmiercała Martina? Wtedy jest szansa, że w końcu pozbędziemy się go z tej opowieści! :)))
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 18:53

    Ojej, ale dyskusja:pKaro, jesteś wielka. W idealny niemal sposób ujęłaś to, co chciałam przekazać. A już zaczynałam się łamać, że nikt tego nie rozumie:/ Dokładnie o to mi chodziło: Erika i Amandę łączyła ogromna więź, nigdy by jej samodzielnie nie zerwali (dlatego musiał umrzeć). Jego śmierci nie planowałam od jakiegoś czasu, tylko OD POCZĄTKU. Wymyśliłam całą historię kilka lat temu, przez długi okres i dopiero sporo później zaczęłam ją spisywać. W pierwotnej wersji nie było Szoszannah, dlatego musiałam troszkę to pozmieniać, dopasować, ale los Erika był przesądzony.Co do jego małżeństwa, Erik kochał zarówno Ismenę, jak i Lily. Wypowiedział w myślach imię pierwszej żony nie dlatego, że bardziej ją kochał, tylko po prostu ją zobaczył, jak na niego czekała.A co do Martina, jego przyszłość jest już zaplanowana i nie przekonacie mnie, żebym go zabiła:pSusannah, skoro uważasz, że Lily powinna mieć urazę do Amandy, to w porządku, w końcu to Twoja postać:)
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 19:17

    Tyle mojego!
    ~Iara
    7 lipca 2012 o 20:09

    A ja uważam, że Erik powinien próbować ratować Amandę, ale nie zasłaniać własnym ciałem. Jestem przeciw w dalszym ciągu.
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 20:20

    BRAVO! :D
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 20:58

    Jak miał ją inaczej ratować, skoro stanęła sobie w takim miejscu? Myślisz, że Erik to samobójca? Zrobił to spontanicznie!
    ~Iara
    7 lipca 2012 o 21:22

    Mógł się rzucić na łowcę, albo spróbować złapać, a on był tyłem do łowcy, więc wiedział na co się pisze…
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 21:28

    Tyłem??? Gdzie tam wyczytałaś, że był tyłem do łowcy??? Przecież kołek trafił w pierś, a nie w plecy!
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 22:09

    Nieważne, jakie były szczegóły techniczne! Ważne, że źle zrobiłaś i masz się wstydzić!
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 22:13

    P.S. Z czystej ciekawości – Juana też planujesz uśmiercić?
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 22:40

    Wstydzić? Też coś:p

    OdpowiedzUsuń
  9. ~Iara
    8 lipca 2012 o 01:23

    Ja zrozumiałam tak, że był przodem do Amandy. Tak czy inaczej wolałabym, gdyby zginął w walce, a nie ratując Amandę.I najważniejsze. WARA OD JUANA!
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 01:27

    Tak jest tragiczniej. A po co Juan miałby umierać?:p
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 12:57

    A bo ja wiem czemu? Skoro Erik mógł umrzeć, to ot tak – dla równowagi ;) Czemu tylko mnie ma być smutno? :POk, żart – bo Iara mnie zaraz pożre :)
    ~Iara
    8 lipca 2012 o 15:36

    Foch! Nie wolno Juana! A Szoszo ma przyjaciół, Ianira zostałaby sama jakby jej zabrali Juana!
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 16:18

    Może w międzyczasie zyskała sobie jakiś przyjaciół? ;) Ale relax – Juan jest bezpieczny… dopóki Natalia nie wpadnie na pomysł, aby mu coś zrobić ;)
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 18:01

    Losy głównych bohaterów mam już od dawna obmyślone:p
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 20:47

    Kto Cię tam wie :P
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 01:08

    Ja:-P

    ~Inscriptum
    6 lipca 2012 o 00:09

    Nie, nie, nie! Tylko nie nasz kochany Erik! To niemożliwe. Jak mogłaś go uśmiercić!? Nie mogę w to uwierzyć,,, Nie wyobrażam sobie teraz rozwoju akcji bez Erika. To straszne. Mam nadzieje, że Szoszannah i Amanda poradzą sobie jakoś z tą stratą. :’( R.I.P Erik.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 00:18

    Na początku będzie ciężko, ale dadzą radę:p
    Odpowiedz

    ~Prithika
    6 lipca 2012 o 09:57

    Będzie mi bardzo brakować Erika. To straszne. Ale przecież Amanda obiecała, ze nie będzie sie mścić na łowcy – nie dotrzyma słowa danego umierającemu? Rozdział genialny i bardzo, bardzo smutny.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 18:45

    I oto jest pytanie: dotrzyma czy nie?:p
    Odpowiedz

    ~Natchniona111
    6 lipca 2012 o 20:45

    Rozdział niezwykle wzruszający. Kiedy Erik umierał łzy stanęły mi w oczach. Bardzo go lubiłam i nie ukrywam, że będzie mi go brakować, no ale… widocznie tak miało być. Masz bardzo przyjemny styl pisania, który jest jasny dla czytelników. Gratuluję talentu i pozdrawiam ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    6 lipca 2012 o 21:15

    Dziękuję. No musiało tak być, niestety…

    OdpowiedzUsuń
  10. ~Laura 33
    7 lipca 2012 o 05:59

    Erik nie żyję szkoda, ale rozumiem tak ma być. Rozdział genialny i zaskakujący. Uwielbiam to opowiadanie. Pozdrawiam :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 19:29

    Dzięki za wyrozumiałość:)
    Odpowiedz

    ~Tyzyfone/Hanekawa
    7 lipca 2012 o 21:02

    Ooo… No to teraz mnie zastrzeliłaś. Buu, biedny Erik, a ja tak go lubiłam. Niedobry łowca… Naprawdę się wzruszyłam. To było takie smutne. Tak uśmiercić bohatera, który jest od początku opowiadania… Niemniej wielki ukłon za sam opis tej sceny, bo jest mistrzowski. Odpowiednio nacechowany emocjonalnie, ale nie pompatyczny, całe szczęście;) No i ten pół Indianin mnie zaciekawił. Taki niedobry się wydaje;) Jejku, cudny rozdział. Jeszcze zbieram szczękę z biurka. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 21:22

    O, w końcu ktoś zauważył nowego wampirka:p
    Odpowiedz

    ~Justilla
    7 lipca 2012 o 22:05

    Uśmiercać ukochanego dla wszystkich bohatera? Teraz ryczę i chyba przez pół nocy teraz nie zasnę ;(
    Odpowiedz

    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 22:07

    I widzisz co narobiłaś?! Na blogu powszechna żałoba. :( Ciekawe kto będzie następny?
    Odpowiedz
    ~Natalia
    7 lipca 2012 o 22:45

    Mogę Ci na pewno powiedzieć, kto nie będzie:pJustillo, buzia do góry, zawsze muszą być gorsze i lepsze momenty…
    Odpowiedz
    ~Susannah
    7 lipca 2012 o 23:49

    A mnie ciekawi jeszcze jedna rzecz. Tyle gadania o tej całej więzi między opiekunem a podopiecznym (która moim zdaniem jest mocno przereklamowana). Ciekawe, czy gdyby chodziło o bezpieczeństwo Amandy i Szoszannah, Martin też uratowałby w pierwszej kolejności swoją opiekunkę? Hmm?
    Odpowiedz
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 01:29

    Oczywiście, że uratowałby Lily, gdyby była w niebezpieczeństwie. Tutaj akurat nie mam wątpliwości:p
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 13:00

    Gdyby obie były jednocześnie w niebezpieczeństwie?
    ~Inscriptum
    8 lipca 2012 o 13:08

    Cóż za okrutny dylemat. ;p
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 14:09

    Może to sprawdźmy? Co ty na to, Natalio? :]
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 14:55

    Nie da rady, Amanda nie może zginąć:p Śmierci Szoszannah też nie planuję, jakbym mogła?
    ~Susannah
    8 lipca 2012 o 16:20

    Jest trzecie wyjście. Najbardziej zresztą przeze mnie preferowane! :D
    ~Natalia
    8 lipca 2012 o 18:02

    Zginie łowca?:p

    OdpowiedzUsuń
  11. ~Susannah
    8 lipca 2012 o 20:41

    Bynajmniej :P Kombinuj dalej.
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 01:10

    Nikt:p bo łowca się przerazi i ucieknie;p
    ~Susannah
    9 lipca 2012 o 20:13

    Kiepsko kombinujesz :/
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 23:01

    Po swojemu:p
    ~Susannah
    9 lipca 2012 o 23:11

    W ten sposób nigdy się nie dowiemy, co by zrobił! :(
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 23:20

    Jeśli by Cię zasłonił, to zginąłby i on, i Amanda. Więc do takiej sytuacji nie dojdzie:p

    ~Justilla
    9 lipca 2012 o 17:51

    Nie cierpię tych gorszych :( Mam nadzieję, że chociaż będziesz co jakiś czas o nim wspominać w opowiadaniu… Ja nie potrafię sobie wyobrazić, że Erika nie będzie!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 22:59

    Taki punkt zwrotny w powieści:p
    ~Justilla
    9 lipca 2012 o 23:20

    Którego na razie nikt nie jest w stanie docenić ;P
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 23:24

    Nie musi:p On po prostu jest i już:p
    ~Justilla
    9 lipca 2012 o 23:43

    To nie fair…
    ~Natalia
    9 lipca 2012 o 23:46

    Czemu?
    ~Justilla
    9 lipca 2012 o 23:53

    Przeczytałam tyle książek, ale nigdy nie potrafię pogodzić się ze śmiercią ukochanych bohaterów… Wiem, że czasem są konieczne, ale Erik… Dobra, bo zaraz będę przez łzy pisać. Starczy :) Muszę to przeżyć. Przetrwać najbliższe rozdziały i powoli się pogodzę, że nie ma Erika.
    ~Natalia
    11 lipca 2012 o 00:06

    To jest bardzo dobra postawa:p Może polubisz jakiegoś innego bohatera?;p
    ~Justilla
    11 lipca 2012 o 11:08

    Ale ja lubię innych bohaterów. Ale Erika… no uwielbiałam po prostu. Poczekam, może ktoś rzeczywiście zyska jakieś moje większe uznanie. Na razie nikt nie pretenduje do tej pozycji…

    OdpowiedzUsuń