Rozdział XV - Krew dziecka

29.06.2012

   - Myślałam, że będzie gorzej – stwierdziła Karolina. - Nikogo nie zabił, po prostu przejął władzę i obiecał zostawić Lucasa w spokoju. To chyba dobrze...
   - Cornelius był bardzo sprytny – odparłam. - Gdyby zaczął od zabijania, narobiłby sobie wielu wrogów. A tak... wampiry stwierdziły, że zmienia się tylko władca, nic poza tym.
   - Mylili się? - Karolina spojrzała na mnie niepewnie.
   - I to bardzo...

   Zmiany nastąpiły błyskawicznie. Cornelius zamieszkał w pałacu, a Lucas i Dorothy wyprowadzili się do niewielkiego domku ukrytego w lesie. Nie wydawali się być nieszczęśliwi. Mieli siebie i to im wystarczyło. Co prawda Lucas po tylu latach władzy wciąż czuł się trochę odpowiedzialny i zaniepokojony o los wampirów pod rządami Cruela, ale w końcu odpuścił.
   Pierwsze, co zrobił Cornelius, to rozbudował dawny dom Lucasa tak, by rzeczywiście przypominał pałac władcy. Oczywiście, nie własnoręcznie. Jego świta się tym zajęła, poszło im dość szybko. Potem udali się na pierwsze wielkie polowanie.
   Felix szybko dołączył do ekipy Corneliusa. Co prawda nie mieszkał w pałacu, ale trzymał się blisko niego. Pozostali ze świty wkrótce też dali się dobrze poznać. Kai był wysoki i potężnej postury, wyglądał jak osobisty strażnik władcy. Był podobno najsilniejszy, choć Jahmes twierdził, że tylko tak wygląda i z łatwością by go pokonał.
   Igor był drugim strażnikiem gorącokrwistego. Co prawda nie miał tyle siły co Kai, ale za to widoczne było jego ślepe posłuszeństwo wobec władcy. Wpatrywał się w niego jak w jakieś bożyszcze i był na każde jego skinienie. Nikt nie wiedział, skąd wzięło się to uwielbienie do Cruela, ale sam wielbiony najwyraźniej nie miał nic przeciwko.
   Cornelius był uwielbiany nie tylko przez Igora. Maya, jego kochanka, zawsze stała tuż za nim, jakby pilnowała, żeby żadna kobieta nie skusiła się na jej władcę. Myślę, że trochę niepotrzebnie. Maya była naprawdę piękną wampirzycą. Długie miodowe włosy sięgające do ud układały się w łagodne loki, a regularne rysy twarzy, jasne oczy i pełne kobiece kształty podkreślała subtelnym makijażem i pięknymi sukniami. Niejeden wampir patrzył na nią z zainteresowaniem, ale już od samego początku Maya dała do zrozumienia, że należy do władcy i póki co nie ma zamiaru tego zmieniać.
   Trzecim wampirem w „świcie” był Colin, niski brunet. Najbardziej milczący, wydawał się wręcz odosobniony, dopiero kiedy dochodziło do polowania, zmieniał się nie do poznania. Zawsze był pierwszy do zabijania, a kiedy już zaczął, wpadał w dziwną obsesję, zostawiając za sobą trupy. Podobno lubił się pastwić nad swoimi ofiarami, zanim umarły, w czym przypominał mi Makina.
   Larry, wysoki chudy rudzielec, był w pewnym sensie jego przeciwieństwem. Rozgadany, zawsze wtrącał się, kiedy nie trzeba, za wyjątkiem chwil, gdy mówił władca. Erik twierdził, że Larry musiał kiedyś nieźle oberwać od Cruela, bo wystarczyło jedno jego spojrzenie, by rozgadany wampir natychmiast zamilkł, nawet w połowie słowa.
   Larry nie był taki żądny mordu jak Colin czy skłonny do bójek jak Kai. Nie imponował też posturą, lecz potrafił całkiem dobrze walczyć. Trzymał się głównie Colina i ciągle sprzeczał się z Zoe.
   Zoe była ładną wampirzycą, dość wysoką i ubierała się głównie w męskie stroje. Krótkie czarne włosy, sterczące na boki podkreślały jej okrągłą buzię i duże oczy. Odstraszała jednak ponurym wyrazem twarzy i ostrym językiem. Była dość silna i nie wahała się zabijać, ale robiła to machinalnie, bez emocji. Podobno kiedyś nawet sam Joseph chciał ją uwieść, ale kiedy się za to zabrał, powiedziała mu coś takiego, że już nie spróbował ponownie. Nikt nie wiedział, o co poszło, bo nie byli potem wrogami, ale też się nie zaprzyjaźnili. Nie unikali się, lecz również nie rozmawiali. Po prostu żyli jakby obok siebie.
   Co do Josepha, był typem mężczyzny, który bawi się kobietami. Z plotek, które do mnie dotarły, wynikało, że był nawet z Mayą, oczywiście przelotnie i zanim wampirzyca została kochanką Corneliusa. Po przybyciu do Ameryki ruszył na łowy, ale nieco inne niż jego towarzysze. Oczywiście uczestniczył w polowaniach, ale wybierał piękne kobiety i zajmował się nimi na osobności. Był przystojny, nie można było zaprzeczyć. Jasne włosy spadały łagodnymi falami na jego kark, a ciemnoszare oczy tworzyły intensywny kontrast. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak każdy inny przystojny wampir. Dopiero kiedy się uśmiechnął, wyróżniał się z tłumu i to bardzo. Doświadczyłam tego osobiście.
   Po ich przybyciu całe noce spędzaliśmy u Siuksów. Nie mogliśmy pozwolić, by skrzywdzili naszych przyjaciół. Szłam właśnie przez ich wioskę, gdy ujrzałam na jej skraju jednego z wampirów Corneliusa. Ruszyłam w jego stronę, gotowa mu uświadomić, że tu nie powinien polować.
   - O, witaj, ślicznotko – odezwał się. Zmierzyłam go wzrokiem i zatrzymałam się. - Jestem Joseph, mistrz uwodzenia. - Skłonił się lekko, a ja skinęłam głową.
   - Amanda, ale to pewnie już wiesz. Słuchaj, mistrzu, czy jak cię tam... tutaj nie możecie polować, dobrze?
   - Ja uwodzę, nie poluję. Kobiety umierają w rozkoszy. - Popatrzył na mnie spod uniesionych brwi. Westchnęłam.
   - Ale nie z plemienia Siuksów ani Lisów. Lepiej stąd odejdź.
   Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
   - Przyszedłem się tylko przywitać. Chciałem poznać gorącokrwistą, która nie chce władzy. - I wtedy się uśmiechnął. Odruchowo odpowiedziałam tym samym. Nie wiedziałam, jak on to robi, ale jednym uśmiechem potrafił wzbudzić zaufanie.
   - Cóż, witaj – mruknęłam i moja pierwsza myśl była: co on robi w świcie Cruela? Niewiele myśląc, spytałam go o to.
   - To długa historia. - Patrzył na mnie swoimi ciemnoszarymi oczami, a ja dopiero po chwili zauważyłam, że stoimy stanowczo za blisko siebie. Odsunęłam się gwałtownie.
   - W takim razie opowiesz mi kiedy indziej. Przekaż swoim przyjaciołom, że te dwa plemiona są pod naszą ochroną.
   - Plemiona chronione, przekażę. - Posłał mi jeszcze jeden uśmiech i już po chwili go nie było.
   Wróciłam do przyjaciół. Erik ostrzegł mnie w myślach, żebym uważała na Josepha. „On coś kombinuje.” Byłam skłonna przyznać mu rację, aczkolwiek nie miałam też zamiaru odnosić się do niego z wrogością. Póki co, nie dał mi powodu.

   Zmianę władcy dość szybko dało się zauważyć. Przede wszystkim: polowania. Miasteczka były już całkiem spore, więc Cornelius razem z całą swoją świtą mógł przemykać niezauważenie w ciemnościach. Inne wampiry poszły w jego ślady. Ludzie zaczęli znikać. Podobnie w niektórych indiańskich wioskach. Indianie zaczęli obwiniać białych, twierdząc, że przywieźli ze sobą demony zza mórz. Niektóre plemiona miały nawet określającą nazwę: Adzeekh, czyli nieumarli, demony. Co prawda nie była to główna przyczyna wojny między Indianami, a białymi, ale pośrednio mogło to mieć pewien wpływ.
   Nazwisko Cruel idealnie pasowało do nowego władcy. Zastanawialiśmy się nawet, czy sam go sobie nie nadał. Pod jego przywództwem wampiry porywały ludzi, sprowadzały do pałacu i tam urządzały sobie krwawe uczty. Czasem też ucztowali na miejscu, pozbywając się potem ciał.
   Jakiś miesiąc po rozpoczęciu panowania Cruela wracałam z Martinem z polowania, gdy usłyszałam krzyk. Ujrzałam całą grupkę władcy, łącznie z Feliksem. Stali w kręgu, pobrudzeni krwią, a w środku leżało kilka trupów. Przy jednej z martwych kobiet płakała mała dziewczynka. Mogła mieć nie więcej, jak osiem lat. Jednocześnie z Martinem ruszyliśmy w jej stronę, ale na drodze stanął nam Colin. Wyszczerzył kły i złapał przerażoną dziewczynkę.
   - Czekaj, spokojnie. - Cornelius podszedł do niego powoli.
   - To tylko dziecko! - zawołałam. - Puść ją!
   - Dziecko – powtórzył Cruel, patrząc na mnie uważnie. Martin ruszył w jego stronę, ale naprzeciwko niego znalazł się Igor, odsłaniając kły. Złapałam ukochanego za rękę, powstrzymując go. Nie mieliśmy szans z nimi wszystkimi. Po prawej stronie władcy stała Maya, jasne włosy splecione miała w długi warkocz przerzucony przez lewe ramię. Po drugiej stronie Corneliusa stał Kai, łypiąc na nas groźnym wzrokiem. Reszta trzymała się z tyłu.
   - To wy nie wiecie, że dzieci smakują najlepiej? - Oczy Cruela zrobiły się jeszcze jaśniejsze niż zazwyczaj. - Krew jest najdelikatniejsza. To przysmak. Ach tak, oczywiście, że nie wiecie. Wy żywicie się zwierzętami, całkiem mi z głowy wyleciało. On – wskazał na Martina – nie ma pojęcia, co traci, ale ty częściowo wiesz. Na pewno pamiętasz to uczucie. Choć krew podszyta strachem ma jednak swoje wady. - Kucnął i spojrzał w zapłakaną twarz dziewczynki. - Puść ją – zwrócił się do Colina. Wampir wykonał jego polecenie. - Jak masz na imię? - spytał Cornelius spokojnym głosem.
   Dziewczynka przez chwilę stała przed nim, obejmując się ramionami.
   - Isa – szepnęła w końcu.
   - Piękne imię. Nie bój się, Iso. - Powoli wyciągnął rękę w jej stronę.
   - Zostaw ją, Cruel – warknął Martin, robiąc krok do przodu, ale Kai złapał go i mocno przytrzymał. Do mnie doskoczyła Zoe i chwyciła mocno za ramię. Spojrzałam na nią, ale dostrzegłam, że patrzy gdzieś w bok. Jakby to, co się działo, zupełnie jej nie dotyczyło. Jakby jej ciało i umysł były w dwóch różnych miejscach. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo wampirzyca była silniejsza ode mnie, a dziecko zaraz mogło zginąć. Przywołałam w myślach Erika. Tylko czy zdąży?
   - Jeśli zaczniemy zabijać dzieci, ludzie wyginą – próbowałam przemówić władcy do rozsądku, skoro inne argumenty nie były w stanie do niego dotrzeć. Roześmiał się.
   - A czy ja chcę ją zabić? Chcę tylko, żeby się nie bała. - Popatrzył na dziewczynkę i ponownie wyciągnął rękę. Colin warknął w jej stronę, a przestraszona Isa krzyknęła i wpadła w ramiona władcy. Nie chwycił jej, tylko wciąż przy niej kucał, powoli przesuwając dłonią po jej plecach uspokajającym gestem. - Już dobrze, Iso. Niedługo znów będziesz z mamą. Mnie nie musisz się bać. - Przytulił ją ostrożnie. Dziewczynka poddała się temu, powoli się uspokajając. Cornelius spojrzał na mnie znad jej ramienia. Jego usta rozszerzyły się w dziwnym uśmiechu. - Już się nie boi. Moja mała, słodka Isa. To bardzo ładne imię. - Powoli przesunął ręce na jej głowę, po czym zabił ją jednym ruchem, ukręcając kark.
   Krzyknęłam. Poczułam krew na policzkach. Nie mogłam przestać krzyczeć ani płakać. Widziałam już tyle śmierci, do części sama się przyczyniłam, lecz ośmioletnia dziewczynka to jednak zbyt wiele...
   Zoe nadal stała spokojnie, mocno mnie trzymając, lecz Maya podeszła i syknęła coś, żebym przestała. Nadal krzyczałam, więc uderzyła mnie w twarz. Oddałam jej. Spojrzała na mnie zaskoczona.
   - Ty wredna... - Tu posypały się wyzwiska w nieznanym mi języku.
   - Daj spokój, Maya – odezwała się Zoe, mierząc ją wzrokiem. Jasnowłosa cofnęła się, ruchem głowy odrzuciła warkocz w tył i wróciła do Cruela, który właśnie pił krew dziewczynki. Zerknął na nią i skinął głową. Pochyliła się i zanurzyła w jej ciele swoje kły.
   Odwróciłam głowę i napotkałam wzrok Josepha. Stał z boku, jakby zamyślony, nieobecny. Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem, ponownie się zastanawiając, czy jest taki sam, jak pozostali. Pewnie tak, stwierdziłam, inaczej po co by się z nimi zadawał?
   Martin wciąż próbował się wyrywać, ale Kai najwyraźniej był silniejszy od żelaznych okowów. W oczach ukochanego wyczytałam tę samą bezradność, którą ja teraz czułam.
   - I co by tu z wami zrobić? - spytał Cornelius, gdy skończył posiłek.
   - Wypuść i daj spokój – odpowiedział mu mój opiekun, pojawiając się przed nim. Obok niego Jahmes i Szoszannah. Cruel stał przez chwilę, mierząc go wzrokiem, w końcu wykonał nieznaczny gest dłonią. Zoe puściła mnie, a Kai Martina.
   - Możecie iść, ale pamiętajcie – jeśli któreś z was ośmieli się knuć przeciwko mnie, zabiję wszystkich. - Zerknął na Igora, Larry'ego i Colina. - Posprzątajcie tu. Reszta za mną. - Po chwili już go nie było. Joseph rzucił mi jeszcze ostatnie zagadkowe spojrzenie i ruszył za nimi. Wampiry, które zostały, zabrały się za palenie ciał.
   - Zawsze na nas spada brudna robota – marudził Larry. Nie słuchałam, co mówił dalej. Wpadłam w objęcia opiekuna, który przytulił mnie mocno.
   - Trzymaj się od nich jak najdalej, promyczku.
   Odwróciliśmy się i wróciliśmy do Siuksów. Pozostałą część nocy spędziłam przytulona do Martina.

   Nie każdy za znikanie ludzi winił Indian. Niektórzy znali prawdę i wkrótce stało się to, czego tak obawiał się Lucas: przybyli łowcy.
   Było ich coraz więcej. Zaczęliśmy wychodzić na polowania grupkami. Kiedy wyczuliśmy łowców, uciekaliśmy. Niektórzy wręcz przeciwnie, atakowali ich. Zwykle kończyli z kołkiem w piersi.
   Kiedy łowców było tak wielu, że można było się na nich natknąć na każdym prawie kroku, a wampirów coraz mniej – mimo że ciągle zmieniano nowych, choć wątpię, żeby kierowano się zapachem – udano się do Lucasa. Jahmes dowiedział się potem od Dorothy, że przyszli do jej męża, prosząc, by coś z tym zrobił. Lucas wzruszył wtedy ramionami i rozłożył ręce, mówiąc, że teraz nic już się nie da zrobić. Porywano zbyt wielu ludzi i za mało dyskretnie.
   - Wasz nowy władca na to pozwolił, więc niech on wam pomoże – powiedział.
   Cornelius owszem, wysłuchał ich, ale na koniec stwierdził, żeby ich unikali albo zabijali, bo on nie ma czasu zamartwiać się łowcami.
   - To my jesteśmy wampirami, oni tylko ludźmi. W nocy jesteśmy silniejsi. Zbierzcie się wszyscy razem i ich pozbądźcie. - Machnął niedbale dłonią w ich stronę.
   Propozycja dobra, lecz bez przywódcy – niewykonalna. Wampiry zaczęły się buntować, ale kiedy jeden z nich odważył się wypowiedzieć na głos, że może w takim razie powinien oddać władzę Lucasowi, bo lepiej sobie radził, Cornelius skinął tylko dłonią, a Colin wyciągnął długi miecz i jednym ruchem odciął głowę buntownikowi, potem zniszczył serce.
   - Ktoś jeszcze? - spytał Cruel. Wampiry odsunęły się i po chwili rozeszły. Dla wszystkich stało się jasne: dobre czasy minęły.
   Nas początkowo dotyczyło to w bardzo niewielkiej mierze, bo ja i Martin polowaliśmy na zwierzęta, a Lily, Erik i Jahmes tylko raz na trzy tygodnie. A jednak łowcy domyślili się, kim jesteśmy, bo pewnego popołudnia, po przebudzeniu i próbie wyjścia odkryliśmy, że musimy czekać do zmroku.
   Łowcy spalili nasz dom. Zostały tylko gruzy i piwnica, dzięki której przeżyliśmy.

3 komentarze:

  1. ~Susannah
    29 czerwca 2012 o 01:20

    Podoba mi się! ;) I intryguje mnie ten cały Joseph.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 18:23

    Cieszę się, że Ci się podoba;p I wydaje mi się, że Joseph to nie jedyny wampir, który Cię zaintryguje;)
    Odpowiedz

    ~Anai
    29 czerwca 2012 o 13:02

    Wiedziałam, że coś takiego się wydarzy. Amanda i jej towarzysze znaleźli się w bardzo nieciekawej sytuacji: z jednej strony łowcy, z drugiej wampiry mordujące każdego, kto im się przeciwstawi. I jeszcze ten tajemniczy Joseph. Albo on coś knuje, albo pewna wampirzyca wpadła mu w oko:) Coś mi się wydaje, że Martin znów będzie miał powód do zazdrości:)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 18:27

    Zobaczymy, jak to się dalej potoczy;p
    Odpowiedz

    ~Viviene
    29 czerwca 2012 o 15:03

    Było pewne, że wampir o tak brutalnym nazwisku nie da sobie w kaszę dmuchać, przemoc i krzywda innych jest jego konikiem. Szkoda tylko, że cierpią za to niewinni. Biedna Isa… Joseph – hmm… ciekawe stworzenie, jestem pewna że nas zaskoczysz jeszcze. A ten pożar, jak dobrze że nic im się nie stało :) Jak nic szykuje się przeprowadzka… Pozdrawiam, Vi
    Odpowiedz

    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 18:29

    No niestety, w piwnicy pod gruzami nie zostaną:-/
    Odpowiedz

    ~Tyzyfone/Hanekawa
    29 czerwca 2012 o 20:38

    Ech tak to jest, jak człowiek, a przepraszam wampir zabiera sie za rządzenie, gdy nie ma o tym pojęcia. Scena z dzieckiem wstrząsająca i mająca odpowiednio mroczny klimat. Od razu na myśl przyszedł mi „Wywiad z wampirem”. Mistrzowski opis zabójstwa z zimną krwią i uśmiechem na ustach. Zaczyna się robić groźnie… No i ten cały Joseph… Jak zawsze pełno tajemnic, ale to jest właśnie w Twoich opowiadaniach wspaniałe. Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać NN [taniec-ze-smiercia]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 21:29

    A pojawi się jeszcze jedna ciekawa tajemnica;p
    Odpowiedz

    ~Justilla
    29 czerwca 2012 o 21:38

    Piwnica nie byle jaki wynalazek, w takim razie. Kurczę, niebezpiecznie. Ale rzeczywiście, Joseph ciekawa postać. Bardziej podkręcona wersja Juana, ciekawe co z tego wyniknie :)A Lucas… Szkoda, ładne imię, ale postać paskudna. Zabić dziecko… Mam nadzieję, że masz już zaplanowane jego unicestwienie.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 22:30

    Lucas? Chyba Cornelius:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    29 czerwca 2012 o 23:04

    Hehe, patrz, myślę Cornelius, piszę Lucas :) Myślałam jednocześnie o tym, że Lucas oddał mu władzę i co z tego wynikło. I się wkradł błąd.
    Odpowiedz
    ~Natalia
    29 czerwca 2012 o 23:28

    Lucas chyba by się obraził:p A Cornelius ugryzł:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    30 czerwca 2012 o 13:26

    Jakbym go ładnie przeprosiła, to by mi wybaczył :) A Cornelius niech spada, nie dam się ugryźć ;P
    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 17:43

    Myślę, że jakbyś zaczęła tak ładnie przepraszać Lucasa, to z kolei Dorothy by się pogniewała:-P
    ~Justilla
    30 czerwca 2012 o 21:14

    No nie aż tak ładnie ;P
    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 22:09

    A, to chyba że tak:p To teraz musisz tylko uważać na Corneliusa;p
    ~Justilla
    2 lipca 2012 o 19:52

    Zapewnię sobie obstawę aniołów, nie dotrze do mnie ;)
    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 20:17

    Tak? A kogo konkretnie? O właśnie, co z Twoimi aniołkami?:p
    ~Justilla
    2 lipca 2012 o 20:35

    Natalii i Dawida oczywiście. Nie zostawią mnie w potrzebie, a przez minione lata na pewno duuużo się nauczyli ;) A moje aniołki, cóż, niedługo wrócą. Ostatnio wróciłam do Mai i reszty świty. Na dniach coś niecoś się ukaże :)
    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 22:02

    To w takim razie czekam i pisz o aniołach!:p

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kara007
    30 czerwca 2012 o 09:25

    Niech lepiej uciekają z całej tej Ameryki. Cornelius jednak przyniósł na nich wszystkich zgubę. Nadchodzą naprawdę ciężkie czasy….A ten cały Joseph – czemu on z nimi w ogóle jest?? Na moje trochę do nich nie pasuje…. Pozdrawiam ;***
    Odpowiedz

    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 17:44

    Na pewno nie pasuje?:p
    Odpowiedz
    ~Kara007
    2 lipca 2012 o 11:26

    Czyli się mylę?? ;D A nie wygląda na takiego… Cóż, najwyraźniej pozory mylą.. ;D
    Odpowiedz
    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 15:39

    A czy ja powiedziałam, że się mylisz?:p
    Odpowiedz
    ~Kara007
    2 lipca 2012 o 19:08

    No to ja już nie wiem… ;D
    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 19:29

    Dowiesz się;p

    ~Prithika
    30 czerwca 2012 o 17:16

    Straszne, okropne… Brrr. Tego sie spodziewałam, gdy przeczytałam zapowiedź tytułu przy poprzedniej notce. Żal mi tej dziewczynki. Cruel na pewno się doigra, jakoś mam przeczucie, że to wszystko, co uczynił nie ujdzie mu na sucho. Zastanawia mnie Joseph. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się potoczy. No i jak nas bohaterowie sobie poradzą po spaleniu domu przez łowców. Pewnie nie będą mogli już czuć się tu bezpieczni i wyruszą w dalszą podróż. A moze zostaną i spróbują jakoś zorganizować swoje nowe życie. Jedno jest pewne – Cruel musi odejść :-)Pozdrawiam i zapraszam na „Magia ukryta w kamieniu”
    Odpowiedz

    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 17:45

    Cruel sam z własnej woli na pewno nie odejdzie:p
    Odpowiedz
    stachoka@poczta.onet.pl
    30 czerwca 2012 o 21:22

    Z własnej woli pewnie nie, ale może ktoś mu pomoże :-PPrithika
    Odpowiedz
    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 22:20

    Obstawiasz kogoś?;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Laura 33
    30 czerwca 2012 o 20:55

    Szkoda tej dziewczynki. Ciekawe co będzie dalej. Pozdrawiam :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    30 czerwca 2012 o 21:08

    Ano szkoda:/
    Odpowiedz

    ~ktośśś
    2 lipca 2012 o 17:33

    Mam pytanko… dałabyś radę dodać nowy rozdział przed 7 lipca? Bo 7 wyjeżdżam.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 17:51

    Dobrze, postaram się, ale ostrzegam, to będzie zaskakujący rozdział:p A mogę wiedzieć, kto prosi?;)
    Odpowiedz
    ~Natchniona
    3 lipca 2012 o 00:08

    Od nie dawna czytam bloga i ani razu nie komentowałam, więc raczej mnie nie znasz. 2 dni temu zaczęłam czytać ten blog i dziś skończyłam wszystkie części ;)Ale od następnego rozdziału będę komentować ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    3 lipca 2012 o 01:28

    To przede wszystkim gratuluję wytrwałości, bo dużo tego naskrobałam:p Cieszę się, że mam nową czytelniczkę i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz;p
    Odpowiedz

    ~Iara
    2 lipca 2012 o 21:39

    Powiem tylko tyle, że nowy szef to menda, ale pili przeterminowaną krew, więc chociaż rozboli ich brzuch xD
    Odpowiedz

    ~Natalia
    2 lipca 2012 o 21:45

    Przeterminowaną? E tam, jeszcze nie zastygła w żyłach, pili od razu po śmierci:p
    Odpowiedz
    ~Iara
    4 lipca 2012 o 13:57

    Czyli pili od razu po upływie terminu spożycia:P
    Odpowiedz
    ~Natalia
    4 lipca 2012 o 19:28

    Termin spożycia mija, kiedy krew zakrzepnie w żyłach;p
    Odpowiedz

    sandra.kaplanek@onet.pl
    5 lipca 2012 o 20:54

    Spodobał mi się twój blog i poleciłam go na moim: http://feeling-unsafe.blog.onet.pl/Polecenie jest przy 25 rozdziale ;)
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    5 lipca 2012 o 23:48

    Wiedziałam, że ten Cornelius nazwisko ma nie od parady. Teraz dzięki niemu wampiry mają przerąbane w tej Ameryce. Chcieli nowego władcę, to teraz mają. Mogli się na samym początku zbuntować i wykurzyć stamtąd Cruela. Szkoda mi tej Isy. Od razu skojarzyła mi się Isabel z Sekretów Irlandii. :p A ten Joseph jest naprawdę niezły. Poza tym ma bardzo ciekawy styl zabijania. ;D Na pewno nie jest tak okrutny jak reszta świty Corneliusa. Ale nie powiem, ma tam ciekawych i bardzo zróżnicowanych wampirów. Ciekawe co teraz się wydarzy. ;)

    OdpowiedzUsuń