Rozdział XII - Zasadzka

3.06.2012

   - Łowca?! - Karolina jęknęła cicho. - No to ładnie. A oni go zabiją. I co zrobiłaś? Osiemnaście lat to niewiele... i wydaje się sympatyczny...
   - Dokładnie tak. Zrobiłam coś, co pociągnęło za sobą wiele innych zdarzeń, ale widocznie tak właśnie miało być...
   - Czyli nie wzięłaś w tym udziału? - zgadywała dziewczyna.
   - Wręcz przeciwnie, kochana. Wręcz przeciwnie...

   - Wszystko w porządku?
   Głos łowcy wyrwał mnie z oszołomienia. „Niech to szlag”, pomyślałam. „I co ja teraz zrobię?”
   - Tak, pewnie... - Odwróciłam wzrok. Paul puścił krzyżyk i cofnął się o krok, po czym podał mi ramię.
   - Idziemy?
   Skinęłam głową i wzięłam go pod rękę. Zerknęłam na niego przelotnie. Był jeszcze taki młody. Uważał, że to co robi, jest słuszne. Poniekąd miał rację.
   - Co cię tu sprowadza? - spytałam.
   - Zawsze byłem ciekawy świata, lubię poznawać nowych ludzi – odparł wymijająco. - A ciebie?
   Zatrzymałam się nagle i spojrzałam na niego, spuszczając skromnie powieki. Nie mogłam mu przecież pokazać, gdzie mieszkam.
   - Coś się stało?
   - Widzisz, ja... muszę... - Zrobiłam zmieszaną minę. - No wiesz... odejść na chwilę. Ale zaraz wrócę...
   - Odejść... ach! - Załapał i pokiwał głowę. - Tak, oczywiście, wybacz moją niedomyślność. Ja się odwrócę i poczekam.
   Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i pobiegłam między drzewa, a po chwili zniknęłam mu z oczu. Dotarłam do domu, gdzie czekali już na mnie pozostali. Erik w jednej chwili przejrzał moje myśli i westchnął ciężko.
   - Co zamierzasz? - spytał.
   - Idę z wami – odparłam.
   Nie miałam wątpliwości, że muszę tam pójść. Ale bynajmniej nie w tym celu, co pozostali. Nie znałam innych łowców i nie zamierzałam poznać. Oni i tak zginą, nic nie mogłam poradzić. A Paula już poznałam.
   Erik przejrzał moje zamiary i zabrał mnie na rozmowę. Szliśmy wśród wysokich traw prerii i milczeliśmy przez chwilę.
   - Wiesz, w co się pakujesz, Amando? Już raz przez to przechodziliśmy.
   - Ale Paul jest niewinny – wyjaśniłam. - I ma dopiero jakieś osiemnaście lat. Nie mam pojęcia, co robi z tymi łowcami, pewnie się szkoli, ale to nie w porządku, żeby wystawić go na pewną śmierć.
   - Jeśli go ostrzeżesz, powie pozostałym. Tego chcesz? Żeby plan się nie powiódł i łowcy pewnego słonecznego dnia spalili nas żywcem? - Zatrzymał się i popatrzył na mnie stanowczo.
   - Nikogo nie ostrzegę, przecież bym was nie naraziła – zaprzeczyłam. - Chcę tylko uratować Paula.
   - W porządku, ale pamiętaj, że on może tego nie docenić. Dla łowców jesteśmy tylko stworzeniami nocy, które trzeba zabić.
   Nie odpowiedziałam. Erik z pewnością miał wiele racji, ale przecież nie mogłam pozwolić, żeby zabili Paula. Te niewinne szarozielone oczy, w których widniały wielkie ideały. Pewnie pakuję się w kłopoty, ale musiałam to zrobić.
   Nie powiedziałam pozostałym, co planuję. Może powinnam, ale wiedziałam, że będą mnie przekonywać, żebym raczej została. Wolałam więc zachować to dla siebie.
   Obudziłam się dość późno. Martin już nie spał, leżał i czekał na mnie. Wstaliśmy i weszliśmy na górę.
   Popołudnie minęło szybko, może nawet za szybko. Zbliżał się wieczór. Kiedy w końcu zapadł zmrok i wyszliśmy z domu, natychmiast udaliśmy się na umówione miejsce.
   Przyjrzałam się pozostałym. Szoszannah była zamyślona, Erik zaś poważny, wyraźnie się martwił. Martin zerkał na mnie niepewnie, jakby odgadł, że coś kombinuję. A Jahmes? Popatrzył na nas po kolei, po czym skomentował:
   - Wyglądacie, jakbyście szli na wojnę.
   - Bardzo zabawne – mruknęłam. Przewrócił oczami.
   - Przyjmijmy, że wszyscy ci łowcy to źli i paskudni dranie, przecież wiesz, że tak właśnie może być. I już się tak nie przejmuj, cukierku. - Popatrzył na mnie. Westchnęłam i posłałam mu słaby uśmiech.
   - Wszystko w porządku.
   Pozostałe wampiry już czekały na miejscu. Lucas uśmiechnął się na nasz widok i ruszył w naszą stronę.
   - W samą porę. Wy troje ruszycie ze swoją grupą. - Wskazał na mnie, Lily i Martina. - Przyczaicie się i wybierzecie ofiary. Będziecie je obserwować, każdy swoją. Muszą odejść w miarę daleko do siebie. Możecie wyruszać.
   Mój opiekun spojrzał na mnie z troską, potem pocałował żonę i ruszyliśmy razem z pięciorgiem innych wampirów.
   - Uważajcie na siebie! - powiedział Erik, zanim się oddaliliśmy.
   Księżyc był tej nocy w pełni. Skradaliśmy się wśród wysokich traw prerii, przeszywając wzrokiem ciemności, aż usłyszeliśmy ich z daleka. Położyliśmy się na ziemi i wyjrzeliśmy ostrożnie.
   Byli tam wszyscy. Od razu wypatrzyłam Paula i zapowiedziałam, że go wybieram. Szoszannah spojrzała na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała. Kiedy wszyscy już wybrali, pozostało nam czekać na sygnał.
   W końcu usłyszeliśmy ich. Kilku wampirów wpadło między łowców z głośnym krzykiem, po czym uciekli w różne strony. Ludzie podążyli za nimi, ale wiedzieliśmy, że wrócą; w końcu zwykle trzymali się razem. Wtedy nadeszła kolej na nas.
   - Jakby co to wołajcie, będę blisko – rzucił Martin.
   Skinęłam głową i podążyłam za Paulem, trzymając się w bezpiecznej odległości, ale kiedy zawrócił, by wrócić do pozostałych, wyszłam mu naprzeciw. Zatrzymałam się i popatrzyłam na niego tak bezradnie, jak tylko byłam w stanie.
   - Amanda?! Co ty tu robisz, to niebezpieczne miejsce! - Złapał mnie za łokieć i ruszył w stronę miasteczka, nie czekając, aż coś odpowiem.
   Nie protestowałam. Pozwoliłam się prowadzić, w końcu taki był mój cel. Miałam nadzieję, że skoro to najmłodszy łowca, zostawią go sobie na koniec. Niestety, przeliczyłam się.
   Usłyszeliśmy głośny krzyk i po chwili przed nami pojawił się jeden z wampirów. Pamiętałam, że zgłosił się jako wampirzy wojownik. Na twarzy miał krew. Paul zasłonił mnie i wyciągnął kołek.
   - Uciekaj, Amando, ja go zatrzymam!
   - Ach, wzruszające – rzucił wampir, przyglądając mu się uważnie. - Jaki z ciebie rycerz.
   - Nie, nie jego! - zawołałam i zanim wampir zdążył zaatakować, znalazłam się między nimi. Był szczupły, wysoki i wąsaty. Nie wyglądał na takiego, co łatwo z nim negocjować.
   - Zwariowałaś? - zapytał, unosząc brwi.
   - Amando, oszalałaś?! - zawtórował mu Paul. - Zabije cię!
   - Paul, uciekaj. - Odwróciłam się w jego stronę. - To ciebie chcą zabić. Musisz się pospieszyć...
   Mężczyzna prychnął lekceważąco.
   - Jeśli wiesz, kim on jest, to wiesz także, kim my jesteśmy. Łowców nie tak łatwo zabić...
   - Twój przyjaciel też tak twierdził – syknął wampir, łapiąc mnie za rękę i odpychając na bok. Sekundę później ponownie znalazłam się między nimi.
   - Nie! Idź walczyć z innymi, jego zostaw. - Spojrzałam na wampira.
   - Po czyjej ty jesteś stronie?! Bronisz go, a on zaraz przebije cię kołkiem! - zawołał wampir. Był już wyraźnie wkurzony, ale przecież nie mogłam pozwolić, by go zabił.
   - Jesteś wampirzycą? - W końcu Paul załapał, co się dzieje i wpatrywał się we mnie rozszerzonymi ze zdumienia oczami. - Ale nosisz krzyżyk...
   - Piję krew zwierząt – wyjaśniłam krótko, po czym wróciłam wzrokiem do wampira. - Odejdź – nakazałam.
   Nie wiem, jak to się stało. Po prostu poczułam, że mogę mu to kazać, a on nie może mi się sprzeciwić. Miałam rację, cofnął się o krok.
   - Gorącokrwista – wyszeptał.
   „Ups”, pomyślałam. „No to się wydało...” Nie miałam wątpliwości, że szybko dotrze to do Lucasa. Co wtedy zrobi wampirzy władca?
   W następnej chwili wampir wydał z siebie przerażający krzyk i upadł na kolana. Dopiero po chwili zorientowałam się, że w plecach tkwi mu drewniana strzała. Przeszyła go na wylot i wyszła przodem, niszcząc serce. Spojrzałam przed siebie, na jego zabójcę – jednego z łowców. Wampir umierał, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Nie chciałam, żeby zginął. Może rzeczywiście stanęłam po niewłaściwej stronie?
   Nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie i upadłam na ziemię. Tuż nad głową przeleciała mi strzała, którą wypuścił łowca. Gdyby nie Paul, który w ostatniej chwili pociągnął mnie w dół, byłoby po mnie.
   - Co ty wyprawiasz, to wampirzyca! - syknął łowca.
   - Ale nosi krzyż, pije krew zwierząt i mnie uratowała! - Chłopak zerwał się z ziemi i stanął przed nim. Tym razem role się odwróciły. To on mnie bronił?
   - Wampiry są zawsze takie same – syknął mężczyzna. Paul pokręcił głową.
   - Nieprawda. Nie pozwolę ci jej skrzywdzić. - Obejrzał się na mnie. - Kiedyś słyszałem o wampirach, które nie zabijają ludzi, ale sądziłem, że to plotki.
   - Paul, nie ma teraz czasu na wyjaśnienia, oni... - urwałam. Usłyszałam ich, zanim jeszcze dotarli wystarczająco blisko. Drugi łowca też ich usłyszał, bo uniósł kuszę, nasłuchując. Wiedziałam, że muszę ocalić tego chłopca. Zerwałam się i chwyciłam go za ramię.
   - Chodź, prędko!
   - Nie, ty uciekaj, Amando. - Spojrzał na mnie z troską. Wiedział, kim jestem, ale mnie bronił. I ta wzmianka o wampirach nie żywiących się ludźmi. Czyżby stereotyp, że wampir to złe i bezrozumne stworzenie, przeszedł do historii?
   - Zamiast się sprzeczać, kto powinien uciekać, najlepiej oboje się stąd wynośmy. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam. Nie spodziewał się tego, bo ruszył za mną.
   - Czekaj, muszę im pomóc!
   - Żyjemy sobie tutaj w spokoju, bez żadnych masakr i okrucieństw, a wy przybyliście, by nas zabić! - rzuciłam, nie przestając biec. Kiedy się obejrzałam, mój wampirzy wzrok dostrzegł jeszcze łowcę, który upadł na ziemię, a nad nim trzech wampirów.
   - Krzywdzicie ludzi! No, może nie ty – zerknął przelotnie na mój dekolt, gdzie znajdował się krzyżyk – ale ilu jest tutaj wampirów, które piją krew zwierząt?
   - Nie chcę, żeby cię skrzywdzili, Paul, ale tam są moi przyjaciele – szepnęłam.
   - Którzy zabijają moich...
   Westchnęłam. Biegliśmy pośród wysokich traw, kierując się w stronę miasteczka. Jeszcze tylko kawałek...
   - Ten łowca to twój przyjaciel? - spytałam, zerkając na niego z niepokojem.
   - Niezupełnie... właściwie to nawet ich dobrze nie znam... Po prostu dołączyłem do nich, by zdobyć jakieś doświadczenie, ale uważają mnie za żółtodzioba, który na niczym się nie zna. - Skrzywił się. - A przecież całkiem dobrze sobie radzę... - Urwał, zerkając na mnie. - To jak wiele was jest, wampirów pijących krew zwierząt?
   Zanim zdążyłam odpowiedzieć, przed nami pojawiły się wampiry. Otoczyły nas w jednej chwili.
   - Amando, nic ci nie jest? - Martin natychmiast znalazł się przy mnie, zerkając na łowcę.
   - Nie, nic. Paul uratował mnie, gdy inny łowca chciał przebić mnie strzałą. Mimo że wie, kim jestem. - Nie dodałam, że najpierw to ja stanęłam w jego obronie. - Pozwólcie mu odejść. - Stałam między wampirami, a łowcą.
   - Zwariowałaś! - parsknął jeden z wampirów. Zauważyłam, że było ich mniej, ale moim przyjaciołom nic się nie stało. Lucas i Dorothy wystąpili do przodu.
   - Skąd taki pomysł, że możemy go wypuścić? - spytał władca, taksując łowcę wzrokiem. - Jest naszym wrogiem. Twoim też, Amando, nie zapominaj, kim jesteś.
   - Nie jest moim wrogiem – zaprotestowałam. - Uratował mi życie! I zamierzam go bronić. - Założyłam ręce na piersiach i przybrałam stanowczą minę.
   - Ej, sam potrafię się bronić – zaprotestował Paul, ale prychnęłam tylko w odpowiedzi. Czy on nie umie liczyć?
   - Dość tego, tę małą trzeba przełożyć przez kolano, a łowcę zabić i koniec zabawy – zawołał jeden z wampirów. Na te słowa Martin odwrócił się w jego stronę i warknął.
   - Wypraszam sobie takie uwagi o mojej narzeczonej!
   Po mojej drugiej stronie stanął Erik.
   - Wypuśćmy chłopaka, skoro uratował jej życie, nie jest niebezpieczny. - Utkwił swój wzrok we władcy.
   Obok niego stanęła Szoszannah.
   - Chyba już wystarczy tego zabijania, prawda? Co innego obrona, a co innego zmasakrowanie tego chłopca.
   - Paul wyjedzie i więcej go nie zobaczycie. - Spojrzałam na Lucasa.
   - Jeśli wyjedzie, to może sprowadzić innych łowców – zauważyła Dorothy.
   - Ta dyskusja w ogóle nie ma sensu – warknął ten sam wampir, który chciał mi wlać. - Bronią naszego wroga, a więc to zdrajcy. A wiadomo, jak się każe zdrajców. - Spojrzał na mnie ciemnymi oczami. Gdyby był człowiekiem, pewnie zobaczyłabym w nich jego mroczną duszę. Przypomniał mi się Dark.
   - I co, rzucicie się na nas? - zapytałam go, unosząc brwi. Wampir zrobił krok do przodu. Wtedy obok mnie znalazł się Jahmes.
   - Nie do końca się z wami zgadzam, ale słowo zdrajca to już mocna przesada. - Zmierzył wampira wzrokiem. - Grozisz moim przyjaciołom, Felix?
   Wampir zawahał się i popatrzył na naszą piątkę, następnie na Lucasa.
   - Chyba nie pozwolisz mu odejść?
   Spojrzałam na Paula. Wydawał się być zszokowany całym zajściem. W jednej ręce ściskał kuszę, w drugiej kołek. Skierowałam wzrok na Lucasa, czekając na jego decyzję.
   Podobnie jak wszystkie pozostałe wampiry.

4 komentarze:

  1. ~Justilla
    3 czerwca 2012 o 22:19

    No ładnie… Podejrzewam, że puszczą Paula, chłopak miły się wydaje. Niech tylko nie próbuje robić użytku z tego kołka, a na pewno nasi go wybronią :)I będzie ślub! :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    3 czerwca 2012 o 23:41

    Myślisz, że uda im się go wybronić?:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    4 czerwca 2012 o 15:20

    Jestem o tym przekonana. I liczę, że nie zniszczysz tych przekonań ;P
    Odpowiedz
    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 18:16

    To zależy, jakie jeszcze masz przekonania co do tej postaci;)
    Odpowiedz
    ~Justilla
    4 czerwca 2012 o 21:52

    Na razie bliżej niesprecyzowane, ale oparte na wierze pozytywnej. Czekam na większą ilość danych ;P
    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 22:06

    Na razie o tej postaci nie będzie zbyt wiele, ale za to dojdą inne, niekoniecznie pozytywne;p
    Justilla
    5 czerwca 2012 o 16:52

    To „na razie” brzmi obiecująco. I sama się zdradziłaś, że przeżyje ;P A tych negatywnych nie musi być… Jeszcze nie zdążyłam zrobić zapasu chusteczek.
    ~Natalia
    5 czerwca 2012 o 18:33

    To rób ten zapas, bo nie znasz dnia ani godziny:-P

    ~Kara007
    4 czerwca 2012 o 07:06

    Droga Natalio, czy przestaniesz wreszcie kończyć w takich momentach? Grr… Nie lubię tego… A jeśli chodzi o rozdział to powiem szczerze, że jestem zaskoczona, że ten młody łowca tak szybko dał się przekonać temu, że Amanda jest dobra, że wystarczył mu krzyżyk noszony na jej szyi. Ale to dobrze, że tak się stało. I jakiż on jest rycerki ;) Powiem z całą pewnością i szczerością zarazem, że zaczynam go lubić. A moment o przełożeniu Amandy przez kolano był boski xD Jestem ciekawa, czy uda się im przekonać wampirzego władcę, aby puścił chłopca, bez wyjawiania niezwykłych umiejętności, zdolność Amandy? Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pisz szybko ;) Pozdrawiam ;**
    Odpowiedz

    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 18:11

    > Droga Natalio, czy przestaniesz wreszcie kończyć w takich> momentach? Grr… Nie lubię tego… A jeśli chodzi o> rozdział to powiem szczerze, że jestem zaskoczona, że ten> młody łowca tak szybko dał się przekonać temu, że Amanda> jest dobra, że wystarczył mu krzyżyk noszony na jej szyi.Cóż, czasy średniowieczne już minęły, a on już słyszał o takich wampirach;p> Ale to dobrze, że tak się stało. I jakiż on jest rycerki> ;) Powiem z całą pewnością i szczerością zarazem, że> zaczynam go lubić. A moment o przełożeniu Amandy przez> kolano był boski xD Myślisz, że by mu na to pozwoliła?:p> Jestem ciekawa, czy uda się im> przekonać wampirzego władcę, aby puścił chłopca, bez> wyjawiania niezwykłych umiejętności, zdolność Amandy? Już> nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pisz szybko ;)> Pozdrawiam ;**Piszę, piszę, ostatnio dobrze mi idzie;p
    Odpowiedz
    ~Kara007
    4 czerwca 2012 o 18:34

    No ja myślę, że nie dałaby się przełożyć przez kolano ;D No i komu niby miałaby pozwolić??? xD
    Odpowiedz
    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 18:54

    Martinowi nawet nie przyszłoby to na myśl, a nikogo innego na razie nie widać, komu by mogła pozwolić:p No chyba że Jahmes w żartach;-P
    Odpowiedz
    ~Kara007
    4 czerwca 2012 o 20:34

    Martin?? Niee… Oddałaby mu xDJahmes – to mogłoby być komiczne i byłoby ;DNo chyba, że Erik, ale to musiałaby nieźle przeskrobać, żeby udał się do takich czynów ;p
    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 22:07

    Np. co by musiała przeskrobać?:p
    ~Kara007
    5 czerwca 2012 o 10:32

    No coś bardzo, bardzo poważniego ;D
    ~Natalia
    5 czerwca 2012 o 18:35

    A co poważnego może przeskrobać wampirzyca?:-P

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kara007
    5 czerwca 2012 o 22:26

    Oj, no to może coś bardzo głupiego, niebezpiecznego, coś co mogłoby zagrozić jej życiu, a zarazem co mogłoby nie spodobać się jej opiekunowi ;D
    ~Natalia
    5 czerwca 2012 o 22:36

    O, to jest myśl. Tylko co by to mogło być?:-P
    ~Kara007
    6 czerwca 2012 o 09:47

    Hm… Pomyślę i jak coś przyjdzie mi do głowy to się odezwę ;D Ale wiesz, to nie ja jestem tu od wymyślania rewelacyjnych, a zarazem bardzo komicznych sytuacji ;) To nie ja mam Jahmesa czy też Kistena w opowiadaniu xD
    ~Natalia
    6 czerwca 2012 o 22:00

    Ściśle mówiąc, Kisten to bardziej bohater Iary:p A Jahmes mógłby jej przylać tylko w żartach, ale by się wkurzyła:-P
    ~Kara007
    7 czerwca 2012 o 13:49

    Chciałabym to zobaczyć ;p Jej mina musiałaby być boska xD No i to jak Jahmes później przed nią ucieka, bo nie uwierze, że nie chciałaby mu oddać ;D
    ~Natalia
    7 czerwca 2012 o 19:59

    Myślisz, że by go dogoniła?:-P
    ~Kara007
    7 czerwca 2012 o 20:40

    Kobieta, gdy jest zła, albo i wściekła, jest zdolna do wszystkiego xD
    ~Natalia
    7 czerwca 2012 o 21:01

    Ojej, to jeszcze by mu sie oberwało?:-o :-P
    ~Kara007
    8 czerwca 2012 o 14:22

    A co? ;D Byłoby zabawnie, a przynajmniej dla niektórych xD
    ~Natalia
    8 czerwca 2012 o 17:25

    A wyobrażasz sobie Amandę goniącą Jahmesa wokół wioski Indian w wampirzym tempie?:-P
    ~Kara007
    8 czerwca 2012 o 23:08

    Ja mam bardzo dobrze rozwiniętą wyobraźnię, więc jestem w stanie wyobrazić sobie wiele rzecz, szczególnie komicznych xD
    ~Natalia
    8 czerwca 2012 o 23:55

    A tu nagle Jahmes zatrzymuje się, podpiera pod boki i do Amandy: no dobra, to teraz zmiana, Ty uciekasz, ja Cię gonię:-P
    ~Kara007
    9 czerwca 2012 o 19:51

    A ludzie patrzący na to z boku to by chyba płakali ze śmiechu ;D
    ~Natalia
    9 czerwca 2012 o 20:11

    Raczej wampiry, ludzie nie zdążyliby ich zobaczyć, jakby biegali w wampirzym tempie;p

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Prithika
    4 czerwca 2012 o 09:08

    Droga Natalio wybacz, że nie siedzę na gg, ale mam teraz bardzo dużo nauki i właściwie nie wchodzę na gg, a jeśli już to dosłownie na chwilę. Widziałam dedykację i jestem Ci za nią bardzo wdzięczna. Nie komentowałam na onecie, bo onet mnie tak wkurzył na maksa, że po prostu przeniosłam sie na blogspota, gdzie nie ma takich problemów jak tutaj. Czekałam długo na poprawę, ale wreszcie się poddałam i jak widzę bardzo dużo osób zrobiło podobnie. Naprawdę nie miałam cierpliwości do ciągłych komentarzy „taki blog nie istnieje”, „twojemu blogowi nic nie jest”… Zapewniam Cię, że czytam Twoją powieść nadal, bo jest niezwykła i ma w sobie magię. Przykro mi się zrobiło, że uważasz iż straciłam dla niej zainteresowanie bo wydałam książkę. Nie należę do takich osób, wręcz przeciwnie. Gdybyś zobaczyła wpis do ebooka przekonałabyś się jak bardzo Cię cenię i ile dla mnie znaczy znajomość z Tobą.A teraz powracając do rozdziału. Część o Ameryce podoba mi się najbardziej. Nie wiem dlaczego, ale tak po prostu jest. No i ten młody łowca… Pomyśłałam sobie, że może z tego coś będzie? To tylko takie moje przemyślenia i pewnie nie mają nic wspólnego z Twoimi planami względem bohaterów, ale lubię sobie tak podumać.Podoba mi się postawa Amandy, chociaż biedna czuła się trochę rozdarta. Jeszcze raz zapewniam, że czytam i będę czytać a jeśli onet przestanie wariować to z całą pewnością będę także komentować. Mam nadzieję, że ten komentarz się opublikuje. Dziękuję serdecznie za dedykację przy poprzednim rozdziale :-)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 18:15

    > Droga Natalio wybacz, że nie siedzę na gg, ale mam teraz> bardzo dużo nauki i właściwie nie wchodzę na gg, a jeśli> już to dosłownie na chwilę.Ale przez tę chwilę mogłaś mnie powiadomić o przenosinach na blogspota…> Widziałam dedykację i jestem> Ci za nią bardzo wdzięczna. Nie komentowałam na onecie, bo> onet mnie tak wkurzył na maksa, że po prostu przeniosłam> sie na blogspota, gdzie nie ma takich problemów jak tutaj.> Czekałam długo na poprawę, ale wreszcie się poddałam i jak> widzę bardzo dużo osób zrobiło podobnie. Naprawdę nie> miałam cierpliwości do ciągłych komentarzy „taki blog nie> istnieje”, „twojemu blogowi nic nie jest”…> Zapewniam Cię, że czytam Twoją powieść nadal, bo jest> niezwykła i ma w sobie magię. Przykro mi się zrobiło, że> uważasz iż straciłam dla niej zainteresowanie bo wydałam> książkę. Nie należę do takich osób, wręcz przeciwnie.> Gdybyś zobaczyła wpis do ebooka przekonałabyś się jak> bardzo Cię cenię i ile dla mnie znaczy znajomość z Tobą.A gdzie mogę zobaczyć taki wpis?> A teraz powracając do rozdziału. Część o Ameryce podoba mi> się najbardziej. Nie wiem dlaczego, ale tak po prostu> jest. No i ten młody łowca… Pomyśłałam sobie, że może z> tego coś będzie? To tylko takie moje przemyślenia i pewnie> nie mają nic wspólnego z Twoimi planami względem> bohaterów, ale lubię sobie tak podumać.Owszem, mam inne plany, ale związane w pewnej mierze z Paulem:p> Podoba mi się postawa Amandy, chociaż biedna czuła się> trochę rozdarta.> Jeszcze raz zapewniam, że czytam i będę czytać a jeśli> onet przestanie wariować to z całą pewnością będę także> komentować. Mam nadzieję, że ten komentarz się opublikuje.> Dziękuję serdecznie za dedykację przy poprzednim rozdziale> :-)Zawsze po przeczytaniu możesz skomentować na gg, chodzi mi przecież o opinię, a nie o ilość komentarzy pod postem.

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Prithika
    8 czerwca 2012 o 16:41

    Kochana Natalio. Wreszcie uporałam się z egzaminami, ale czasu ciągle mam mało, bo teraz szukam mieszkania. Oj dużo się dzieje, dużo.Jak widzisz zaglądam do Ciebie i będę zaglądać nadal. Faktycznie z onetem coś się chyba poprawiło, ale nie chcę zapeszać, więc o tym sza. GG nie włączam więc mnie tam na razie nie złapiesz. Niemniej jak będę online to się odezwę. Zazwyczaj można mnie zastać na fb bo zainstaloweałam sobie w telefonie więc to jest najszybszy kontakt ze mną, ale z kolei Ty nie masz fb.Wpis w ebooku – chyba Ci już o nim mówiłam. Wiesz, jestem trochę zakręcona i zagubiona – nie wysłałam Ci jeszcze egzemplarza? W każdym razie znajduje się on na końcu książki i brzmi tak: „Serdeczne podziękowania składam wszystkim czytelnikom mojego bloga – to Wasze słowa otuchy sprawiły, że zaczęłam myśleć o wydaniu powieści. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do blogerek: Natalii i Aivalar, które jako pierwsze czytały tę historię, i wspierały mnie swoją radą.”Zawsze będę Ci wdzięczna i nigdy tego nie zapomnę. Zapewniam, że mozesz na mnie liczyć.Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Natalia
    8 czerwca 2012 o 17:29

    A mogę prosić o egzemplarz? Jeśli to nie problem:):)Szkoda, że nie ma Cię na gg, ale trudno, jak będziesz to pisz, ja jestem po pracy albo przed pracą, możesz kiedyś mnie złapiesz. Fb nie mam i nie będę miała, jestem anty fb:p i tak za dużo czasu tracę na necie, jeszcze mi tego brakowało. A z tą przeprowadzką to musisz mi koniecznie napisać, o co chodzi, bo mnie zaskoczyłaś. Pozdrawiam:)
    Odpowiedz
    ~Prithika
    9 czerwca 2012 o 20:09

    Ależ oczywiście to żaden problem. Zaraz poszukam Twojego maila i Ci prześlę. Przy okazji informuję, że u mnie nowość na http://magia-ukryta-w-kamieniu.blogspot.com oraz powrót ” W kolorze krwi. Dziedzictwo przodków” na http://pisanedlasiebie.blog.onet.pl – dziś dodałam tam zupełnie nowy rozdział i odbudowałam starego bloga. Oj chętnie bym z Tobą pogadała i jak tylko będę mieć chwilę to na pewno zajrzę na gg. Mieszkania szukam na poważnie i już mam nawet dwa upatrzone. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

    ~Laura 33
    4 czerwca 2012 o 20:17

    Paul ciekawa postać . Amanda super jak zawsze . Lubię ją za to,że ma swoje zdanie. Ciekawe co będzie dalej? Dziękuje CI za dedykacje i również cię pozdrawiam :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    4 czerwca 2012 o 22:08

    A dziękuję bardzo:p
    Odpowiedz

    ~Viviene
    5 czerwca 2012 o 12:54

    Ale fajny rozdział, po prostu przeczytałam z zapartym tchem i chciałabym wiedzieć już, jaką decyzję podejmie Lucas. Obawiam się trochę tego, ze możne się wydać kim jest Amanda. W każdym razie, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. POzdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    5 czerwca 2012 o 18:36

    Kiedyś może się wyda;)
    Odpowiedz

    ~Tyzyfone
    6 czerwca 2012 o 20:36

    Z poślizgiem, ale w końcu dotarłam;) No jak mogłaś przerwać w takim momencie! Teraz nie będę się mogła doczekać. Tak czułam, ze Amanda coś wykręci. Nie pasowało mi do niej pokorne siedzenie w domku czy coś w ten deseń. I za to ją lubię;) Jak zawsze cudny rozdział. Nie ma to jak mieć prawdziwy talent ech… Pozdrawiam i czekam na NN [la-dance-macabre]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    6 czerwca 2012 o 22:02

    Zgadzam się, Amanda ma prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty;p
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    27 czerwca 2012 o 19:34

    Mam nadzieję, że Lucas zgodzi się wypuścić Paula albo chociaż pozwoli mu zostać z Amanda i resztą ferajny. Dobrze, ze wampir, który dowiedział się, że Amanda jest gorącokrwista nie żyje, bo w przeciwnym razie na pewno wydałoby się i przez to nasza wampirzyca miałaby problemy. Lecę czytać dalej, bo aż palę się z ciekawości. :D

    OdpowiedzUsuń