14.04.2011
- Ooo! - Karolina odłożyła łyżkę, którą mieszała sos i usiadła. - No to
nieźle! Na chwilę go spuścić z oka, a już go ktoś całuje!
Roześmiałam się.
- Czasem odrobina zazdrości nie zaszkodzi.
- Ale kim była ta Dalila?
- No właśnie. - Westchnęłam i pokręciłam głową. - Cierpliwości, zaraz się dowiesz.
Roześmiałam się.
- Czasem odrobina zazdrości nie zaszkodzi.
- Ale kim była ta Dalila?
- No właśnie. - Westchnęłam i pokręciłam głową. - Cierpliwości, zaraz się dowiesz.
Ujrzałam, jak nieznajoma, rudowłosa wampirzyca całuje Martina, który odsunął ją od siebie stanowczo.
- Co ty wyprawiasz, u licha?! - zawołał, mocno trzymając ją za nadgarstki, z dala od siebie.
- Och, nie gniewaj się, to z radości. Od miesiąca nie widziałam innego wampira – odparła z podekscytowaniem w głosie. - Błądziłam po całym kraju i albo żadnego tu nie ma, albo wszystkie się gdzieś pochowały! Ale w końcu los zaczął mi sprzyjać. Znalazłam i to jakiego przystojnego... - Wyswobodziła ręce, złapała go pod rękę i położyła dłoń na jego piersi. A we mnie aż się zagotowało.
W jednej chwili znalazłam się obok nich. Martin spojrzał na mnie bezradnym wzrokiem, bezskutecznie próbując odsunąć od siebie wampirzycę.
- Dalilo, ostrzegam cię. Co prawda nie biję kobiet, ale...
- Ale ja tak – przerwałam mu. - Znasz ją? - spytałam narzeczonego.
- Od jakiś dziesięciu minut – mruknął Martin ponuro.
- I już aż tak dobrze? - spytałam ironicznie, spoglądając na nieznajomą.
Rudowłosa spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Oderwała się w końcu od Martina i podeszła do mnie.
- Dalila jestem, szalom – powitała mnie i uśmiechnęła się. Była to wysoka, piękna wampirzyca o ciemnorudych, gęstych, długich i kręconych włosach, ciemnych oczach i żydowskich rysach twarzy.
- Amanda, narzeczona Martina.
Mój ukochany stanął obok mnie, spoglądając na nieznajomą tak, jakby się bał, że zaraz znowu się na niego rzuci. Objął mnie ramieniem.
- Narzeczona? - Dalila spojrzała dużymi oczami. - Coś takiego! Mam nadzieję, że nie gniewasz się za ten pocałunek? Nie chciałam nikogo urazić... - Zrobiła skruszoną minę. - Po prostu się ucieszyłam, że w końcu spotkałam kogoś takiego jak ja... A może są tu też jakieś inne wampiry? - Jej ciemne oczy popatrzyły z nadzieją.
- Tak, ale nie jesteśmy stąd – odparłam obojętnie. Czułam wyraźną niechęć do tej wampirzycy.
- O, to jednak jest was więcej! To wspaniale! Widzę przecież, że nie jesteście Izraelitami. A co robicie w lesie? - Wampirzyca zachowywała się, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. Trochę mnie to zaczęło irytować.
- Polujemy. Właśnie się posililiśmy.
- Na kogo? - Rozejrzała się dookoła.
- Na zwierzęta – odparł Martin. Dalila roześmiała się.
- Dobry żart. A tak naprawdę?
- To nie żart. Nie pijemy ludzkiej krwi, żywimy się zwierzęcą. - Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się. Ruszyłam do przodu, obok mnie Martin. Usłyszałam, że wampirzyca biegnie za nami.
- Hej, zaczekajcie! Jak można pić krew zwierząt? - zawołała.
Zatrzymałam się raptownie, mój narzeczony również.
- Jak widać, można. A teraz pozwól, że pójdziemy swoją drogą, a ty swoją. - Patrzyłam na nią stanowczo. W jej oczach pojawiła się obawa.
- Jesteś gorącokrwista... Ach... - Pochyliła głowę i ukłoniła się lekko. - Wybacz, że wcześniej tego nie dostrzegłam. I przepraszam, że pocałowałam Martina. Pozwól mi iść z wami. Jeśli nie chcesz, to nie będę z nim nawet rozmawiać! - Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Z jednej strony nie pałałam do niej szczególną sympatią. Było w niej coś, co mnie niepokoiło. Ale z drugiej, jeśli teraz każę jej odejść, to wyjdzie na to, że jestem zazdrosna. Miałam pretensje do Martina, a teraz miałabym sama dać upust swej zazdrości? Westchnęłam i skierowałam wzrok na mojego ukochanego.
- Jak się nie będzie do mnie odzywać, to mi wszystko jedno – stwierdził, wzruszając ramionami. Dalila spojrzała na niego ponuro, lecz nie skomentowała.
- Ale po co właściwie chcesz z nami iść? Zatrzymaliśmy się u ludzi. Jeśli zrobisz im coś złego...
- Już jadłam dzisiaj. Nie zabiję waszych ludzkich przyjaciół. - Ostatnie słowa wypowiedziała lekceważąco. Przygryzłam wargi i ruszyłam przed siebie.
Biegła za nami. Zastawiałam się, czego chce. Przekazałam Erikowi w myślach, by go przygotować na jej wizytę. Miałam nadzieję, że on ją przekona, aby poszła swoją drogą.
Zatrzymaliśmy się niedaleko domu Ruth. Wyszła do nas Szoszannah.
- Szalom – powitały się obie.
- Znasz ją? - spytałam Lily.
- Nie – zaprzeczyła. - Szoszannah – zwróciła się do niej. - Skąd jesteś?
- Dalila. Pochodzę z Jerozolimy, ale wędruję przez cały Izrael i od miesiąca nie spotkałam innego wampira, po tym, jak mój opiekun porzucił mnie dla jakiejś... cudzołożnicy! - Jej oczy posmutniały, a na twarzy ukazał się grymas niechęci.
- Żywisz się ludzką krwią? - spytała Lily.
- Tak, a jakże by inaczej? Nie potrafiłabym pić krwi zwierząt, tak jak wy.
Szoszannah pokręciła głową.
- Tylko Amanda i Martin piją zwierzęcą. Ja i Erik ludzką, ale zabijamy tylko złych ludzi.
- Erik? - powtórzyła Dalila. Wtedy na drodze pojawił się wspomniany wampir. Błyskawicznie znalazł się przed rudowłosą, która rozchyliła nieco usta i patrzyła na niego jak na obrazek. „No, to świetnie”, pomyślałam ponuro.
- Witaj, kim jesteś? - zapytał mój opiekun.
- Dalila... A ty Erik? Ach, jesteś uosobieniem kobiecych marzeń. Cóż za niezwykłe rysy twarzy! Ideał pod każdym względem. Niech zgadnę. Jesteś Grekiem?
- Tak – mruknął zaskoczony Erik. - Ale...
- Och, wybacz moją obcesowość. Ja z natury jestem spontaniczna. Co w głowie, to na ustach! - Roześmiała się i spojrzała na usta Erika. Zerknęłam na Lily, która wpatrywała się w rudowłosą ze zmarszczonymi brwiami.
- Zdążyliśmy zauważyć – stwierdził Martin, spoglądając na nią znacząco.
- Opowiecie mi coś o sobie? - Dalila podeszła do Erika tanecznym krokiem, wciąż się w niego wpatrując. - A ja wam opowiem moją smutną historię...
- Pijesz ludzką krew? Jak wybierasz ofiary? - Mój opiekun bez zbędnych ceregieli przeszedł do konkretów.
- Wybieram zwykle mężczyzn w moim wieku. A ty, przystojny wampirze?
- Ja i Szoszannah wybieramy tylko złych ludzi – odparł.
- Och, to ja też mogę tylko z takich pić. Co za różnica? - Uśmiechnęła się szeroko, a ja musiałam niechętnie przyznać, że wygląda uroczo. Ciemnorude loki świetnie układały się na jej ramionach, a smukła sylwetka o bujnych kształtach podkreślona została jasnym, żydowskim strojem.
- To dobrze. Lepiej oczyszczać świat ze złych ludzi niż krzywdzić dobrych – odparł Erik obojętnym głosem. Wniknęłam w jego umysł i z ulgą stwierdziłam, że nie jest nią ani trochę zainteresowany.
- To, co mówisz, jest bardzo mądre. Chyba mnie przekonałeś. - Zatrzepotała rzęsami. Miałam tego dość.
- Kończy się dzień – wtrąciłam. - Może więc powoli udamy się na wypoczynek? A tak w ogóle, to Erik jest moim opiekunem – dodałam, patrząc na Dalilę.
- A Szoszannah jest opiekunką Martina, dobrze zgadłam? Oj, ale chyba nie masz nic przeciwko, żebym się lepiej zapoznała z twoim opiekunem, gorącokrwista? - spytała mnie wprost wampirzyca. Erika wyraźnie zatkało, a Szoszannah mimowolnie obnażyła kły.
- Owszem, mam. Erik jest już zajęty – odrzekłam sztywno.
Rudowłosa spojrzała na Lily.
- Jesteś jego narzeczoną? - spytała z zawodem w głosie.
- No... niezupełnie. - Szoszannah zerknęła na Erika.
- Jeszcze nie – uzupełnił mój opiekun, podkreślając pierwsze słowo i obejmując Lily w pasie.
- Tow. Rozumiem. - Stanowczo nie spodobał mi się błysk ulgi w oczach Dalily. Ona najwyraźniej coś kombinowała i pewna byłam, że to nic dobrego.
- Co ty wyprawiasz, u licha?! - zawołał, mocno trzymając ją za nadgarstki, z dala od siebie.
- Och, nie gniewaj się, to z radości. Od miesiąca nie widziałam innego wampira – odparła z podekscytowaniem w głosie. - Błądziłam po całym kraju i albo żadnego tu nie ma, albo wszystkie się gdzieś pochowały! Ale w końcu los zaczął mi sprzyjać. Znalazłam i to jakiego przystojnego... - Wyswobodziła ręce, złapała go pod rękę i położyła dłoń na jego piersi. A we mnie aż się zagotowało.
W jednej chwili znalazłam się obok nich. Martin spojrzał na mnie bezradnym wzrokiem, bezskutecznie próbując odsunąć od siebie wampirzycę.
- Dalilo, ostrzegam cię. Co prawda nie biję kobiet, ale...
- Ale ja tak – przerwałam mu. - Znasz ją? - spytałam narzeczonego.
- Od jakiś dziesięciu minut – mruknął Martin ponuro.
- I już aż tak dobrze? - spytałam ironicznie, spoglądając na nieznajomą.
Rudowłosa spojrzała na mnie z zaciekawieniem. Oderwała się w końcu od Martina i podeszła do mnie.
- Dalila jestem, szalom – powitała mnie i uśmiechnęła się. Była to wysoka, piękna wampirzyca o ciemnorudych, gęstych, długich i kręconych włosach, ciemnych oczach i żydowskich rysach twarzy.
- Amanda, narzeczona Martina.
Mój ukochany stanął obok mnie, spoglądając na nieznajomą tak, jakby się bał, że zaraz znowu się na niego rzuci. Objął mnie ramieniem.
- Narzeczona? - Dalila spojrzała dużymi oczami. - Coś takiego! Mam nadzieję, że nie gniewasz się za ten pocałunek? Nie chciałam nikogo urazić... - Zrobiła skruszoną minę. - Po prostu się ucieszyłam, że w końcu spotkałam kogoś takiego jak ja... A może są tu też jakieś inne wampiry? - Jej ciemne oczy popatrzyły z nadzieją.
- Tak, ale nie jesteśmy stąd – odparłam obojętnie. Czułam wyraźną niechęć do tej wampirzycy.
- O, to jednak jest was więcej! To wspaniale! Widzę przecież, że nie jesteście Izraelitami. A co robicie w lesie? - Wampirzyca zachowywała się, jakbyśmy byli dobrymi znajomymi. Trochę mnie to zaczęło irytować.
- Polujemy. Właśnie się posililiśmy.
- Na kogo? - Rozejrzała się dookoła.
- Na zwierzęta – odparł Martin. Dalila roześmiała się.
- Dobry żart. A tak naprawdę?
- To nie żart. Nie pijemy ludzkiej krwi, żywimy się zwierzęcą. - Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się. Ruszyłam do przodu, obok mnie Martin. Usłyszałam, że wampirzyca biegnie za nami.
- Hej, zaczekajcie! Jak można pić krew zwierząt? - zawołała.
Zatrzymałam się raptownie, mój narzeczony również.
- Jak widać, można. A teraz pozwól, że pójdziemy swoją drogą, a ty swoją. - Patrzyłam na nią stanowczo. W jej oczach pojawiła się obawa.
- Jesteś gorącokrwista... Ach... - Pochyliła głowę i ukłoniła się lekko. - Wybacz, że wcześniej tego nie dostrzegłam. I przepraszam, że pocałowałam Martina. Pozwól mi iść z wami. Jeśli nie chcesz, to nie będę z nim nawet rozmawiać! - Patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Z jednej strony nie pałałam do niej szczególną sympatią. Było w niej coś, co mnie niepokoiło. Ale z drugiej, jeśli teraz każę jej odejść, to wyjdzie na to, że jestem zazdrosna. Miałam pretensje do Martina, a teraz miałabym sama dać upust swej zazdrości? Westchnęłam i skierowałam wzrok na mojego ukochanego.
- Jak się nie będzie do mnie odzywać, to mi wszystko jedno – stwierdził, wzruszając ramionami. Dalila spojrzała na niego ponuro, lecz nie skomentowała.
- Ale po co właściwie chcesz z nami iść? Zatrzymaliśmy się u ludzi. Jeśli zrobisz im coś złego...
- Już jadłam dzisiaj. Nie zabiję waszych ludzkich przyjaciół. - Ostatnie słowa wypowiedziała lekceważąco. Przygryzłam wargi i ruszyłam przed siebie.
Biegła za nami. Zastawiałam się, czego chce. Przekazałam Erikowi w myślach, by go przygotować na jej wizytę. Miałam nadzieję, że on ją przekona, aby poszła swoją drogą.
Zatrzymaliśmy się niedaleko domu Ruth. Wyszła do nas Szoszannah.
- Szalom – powitały się obie.
- Znasz ją? - spytałam Lily.
- Nie – zaprzeczyła. - Szoszannah – zwróciła się do niej. - Skąd jesteś?
- Dalila. Pochodzę z Jerozolimy, ale wędruję przez cały Izrael i od miesiąca nie spotkałam innego wampira, po tym, jak mój opiekun porzucił mnie dla jakiejś... cudzołożnicy! - Jej oczy posmutniały, a na twarzy ukazał się grymas niechęci.
- Żywisz się ludzką krwią? - spytała Lily.
- Tak, a jakże by inaczej? Nie potrafiłabym pić krwi zwierząt, tak jak wy.
Szoszannah pokręciła głową.
- Tylko Amanda i Martin piją zwierzęcą. Ja i Erik ludzką, ale zabijamy tylko złych ludzi.
- Erik? - powtórzyła Dalila. Wtedy na drodze pojawił się wspomniany wampir. Błyskawicznie znalazł się przed rudowłosą, która rozchyliła nieco usta i patrzyła na niego jak na obrazek. „No, to świetnie”, pomyślałam ponuro.
- Witaj, kim jesteś? - zapytał mój opiekun.
- Dalila... A ty Erik? Ach, jesteś uosobieniem kobiecych marzeń. Cóż za niezwykłe rysy twarzy! Ideał pod każdym względem. Niech zgadnę. Jesteś Grekiem?
- Tak – mruknął zaskoczony Erik. - Ale...
- Och, wybacz moją obcesowość. Ja z natury jestem spontaniczna. Co w głowie, to na ustach! - Roześmiała się i spojrzała na usta Erika. Zerknęłam na Lily, która wpatrywała się w rudowłosą ze zmarszczonymi brwiami.
- Zdążyliśmy zauważyć – stwierdził Martin, spoglądając na nią znacząco.
- Opowiecie mi coś o sobie? - Dalila podeszła do Erika tanecznym krokiem, wciąż się w niego wpatrując. - A ja wam opowiem moją smutną historię...
- Pijesz ludzką krew? Jak wybierasz ofiary? - Mój opiekun bez zbędnych ceregieli przeszedł do konkretów.
- Wybieram zwykle mężczyzn w moim wieku. A ty, przystojny wampirze?
- Ja i Szoszannah wybieramy tylko złych ludzi – odparł.
- Och, to ja też mogę tylko z takich pić. Co za różnica? - Uśmiechnęła się szeroko, a ja musiałam niechętnie przyznać, że wygląda uroczo. Ciemnorude loki świetnie układały się na jej ramionach, a smukła sylwetka o bujnych kształtach podkreślona została jasnym, żydowskim strojem.
- To dobrze. Lepiej oczyszczać świat ze złych ludzi niż krzywdzić dobrych – odparł Erik obojętnym głosem. Wniknęłam w jego umysł i z ulgą stwierdziłam, że nie jest nią ani trochę zainteresowany.
- To, co mówisz, jest bardzo mądre. Chyba mnie przekonałeś. - Zatrzepotała rzęsami. Miałam tego dość.
- Kończy się dzień – wtrąciłam. - Może więc powoli udamy się na wypoczynek? A tak w ogóle, to Erik jest moim opiekunem – dodałam, patrząc na Dalilę.
- A Szoszannah jest opiekunką Martina, dobrze zgadłam? Oj, ale chyba nie masz nic przeciwko, żebym się lepiej zapoznała z twoim opiekunem, gorącokrwista? - spytała mnie wprost wampirzyca. Erika wyraźnie zatkało, a Szoszannah mimowolnie obnażyła kły.
- Owszem, mam. Erik jest już zajęty – odrzekłam sztywno.
Rudowłosa spojrzała na Lily.
- Jesteś jego narzeczoną? - spytała z zawodem w głosie.
- No... niezupełnie. - Szoszannah zerknęła na Erika.
- Jeszcze nie – uzupełnił mój opiekun, podkreślając pierwsze słowo i obejmując Lily w pasie.
- Tow. Rozumiem. - Stanowczo nie spodobał mi się błysk ulgi w oczach Dalily. Ona najwyraźniej coś kombinowała i pewna byłam, że to nic dobrego.
Nie lubiłam Dalily i nie mogłam nic na to poradzić. Pierwsze wrażenie z
pewnością miała fatalne, a jej zachowanie czasami było wręcz nie do
wytrzymania. Ciągle opowiadała o sobie, swoim życiu i jak
niesprawiedliwie potraktował ją jej opiekun. Martin powiedział mi potem,
że wcale mu się nie dziwi, iż uciekł.
O ile rudowłosa straciła zainteresowanie Martinem, o tyle postanowiła najwyraźniej uwieść Erika. Do tej pory myślałam, że Izraelitki są skromne i nieśmiałe; postępowanie Dalily nijak mi się z tym nie zgadzało.
- Wydaje mi się, że ta wampirzyca należy do innej kategorii kobiet – stwierdziła Lily, kiedy ją o to zapytałam.
Dalila nic sobie nie robiła z naszej niechęci, a wręcz udawała, że jej nie widzi. Szoszannah trzymała się Erika, ale pewnej nocy postanowiła odwiedzić rodzinę.
- Myślisz, że powinnam im się pokazać? - zapytała swojej kuzynki Ruth.
- Trudno powiedzieć. - Kobieta wzięła na kolana Talithę, która właśnie szykowała się do snu. - Jeśli dowiedzą się, że żyjesz, to na pewno się ucieszą, ale nie zapominaj, że wciąż jesteś narzeczoną Samuela. Zaginęłaś, a teraz się odnalazłaś. Zaręczyny nie zostały zerwane. A on... cóż, nie ma zbyt dobrej opinii po tym, jak narzeczona go porzuciła, nagle znikając, nie wiadomo gdzie.
Ja, Erik i Martin siedzieliśmy w rogu pokoju, ale oczywiście doskonale słyszeliśmy ich rozmowę. Dalila nie wchodziła do domu Ruth; nie wiedziałam, gdzie spędzała dni, ale po zmierzchu natychmiast się pojawiała.
- Tęsknię za nimi – wyznała Lily. - Chyba dzisiaj do nich pójdę. Chociaż ich zobaczę...
- Pójść z tobą? - zapytał Erik. Wampirzyca spojrzała na niego i pokręciła głową.
- Nie, sama pójdę. Nie wiem jeszcze, czy im się pokażę. Trochę się tego boję...
Mój opiekun podszedł do niej i wziął ją za rękę. Szoszannah spojrzała na niego ciepło, po czym uśmiechnęła się lekko, wstała i wyszła. Talitha zaś zeskoczyła z kolan matki i podeszła do mnie.
- Pobawisz się ze mną? - spytała mnie nieśmiało.
- Oczywiście, skarbie. - Zerknęłam na Ruth, która uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Czas spać, Talitho.
- Mogę ją położyć – zaproponowałam. Kobieta pokiwała głową. Zaprowadziłam małą do jej łóżka i przykryłam kołdrą. - Opowiem ci historię o pewnej księżniczce, którą porwał zły rycerz, a dobry postanowił ją uratować – zaproponowałam. Dziewczynka pokiwała głową z entuzjazmem. Przypomniałam sobie historię, którą czasem opowiadała mi mama. Choć jej twarz zaczynała już mi się zacierać – w końcu nie byłam jeszcze wampirem, gdy umarła – to właśnie jej opowieści wryły mi się w pamięć.
Kiedy skończyłam, Talitha spała. Przykryłam ją kołdrą i popatrzyłam na nią z dziwnym uczuciem, którego już prawie nie pamiętałam. Cicho wyszłam z pokoju. Natknęłam się na Selima, który spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Opowiedziałam jej bajkę i zasnęła – powiedziałam cicho.
- To dobrze. Zwykle biega do późna, trudno jest ją przekonać do snu. Byłabyś dobrą matką – stwierdził mężczyzna. - Możecie mieć dzieci?
- Nie... - Pokręciłam głową ze smutkiem. - I to nieprawda, nie nadaję się na matkę. - Wyminęłam go i wyszłam. Czułam dziwny żal. Mieć taką córeczkę... Otrząsnęłam się z tych myśli. Już raz próbowałam matkować i co mi z tego wyszło? Pokręciłam głową.
W drzwiach natknęłam się na Szoszannah.
- Odwiedziłaś rodzinę? - zapytałam.
- Widziałam ich, słyszałam... ale nie miałam odwagi wyjść. Po co burzyć ich uporządkowany świat? Sprowadzać na nich hańbę? Może lepiej, jak będą myśleć, że umarłam?
- Nie wiem... - Popatrzyłam w jej smutne oczy. - Chodź, poszukamy Erika i Martina.
Wyszłyśmy i przez chwilę szłyśmy w milczeniu. W końcu usłyszałam głos Dalily.
- Eriku, pozwól mi jechać z wami! Nie chcę zostać tu sama! Zrobię, co zechcesz, a nawet więcej!
Lily skrzywiła się, a ja przewróciłam oczami. Pobiegłyśmy w ich stronę. Zatrzymaliśmy się w pewnej odległości, tak, że jeszcze nas nie dostrzegli. Erik stał, oparty o drzewo. Obok rudowłosa wampirzyca, krążąca to w jedną, to w drugą stronę.
- Nie sądzę, aby Szoszannah, Amanda i Martin się na to zgodzili.
- Ale to ty masz największy autorytet. Możesz zdecydować. Zabierz mnie ze sobą, a moje serce... i ja cała zawsze będę należeć do ciebie. - Podeszła do niego o krok, wpatrując się uwodzicielskim wzrokiem. - Policzki twoje jako zagonki ziół wonnych, jako kwiatki wonnych rzeczy; usta nader słodkie, a wszystek jesteś pożądany – zacytowała fragmenty Pieśni nad pieśniami. - Głowa twa jako bryła szczerego złota; włosy zaś kędzierzawe, czarne jako kruk. Oczy jako gołębicy nad strumieniami wody, jako umyte w mleku, stojące w mierze swojej...
Erika popatrzył na nią zażenowany.
- Nie mów mi takich rzeczy, Dalilo.
Wampirzyca uśmiechnęła się słodko i objęła go za szyję.
- Czemu, luby? Nie podoba ci się?
Zdjął jej ręce ze swojej szyi i odsunął ją od siebie.
- Nie lubię, kiedy ktoś traktuje mnie jak zabawkę, Dalilo.
- Zabawkę? Ależ skąd. Ja po prostu wiem, że mężczyźni mają swoje potrzeby. Tamta nie da ci tego, co ja...
Zanim mój opiekun zdążył zaprotestować – a wyczuwałam wyraźnie jego zwiększającą się irytację – Lily wyrwała się do przodu i znalazła się obok nich.
- Erik nie zadaje się z cudzołożnicami.
Dalila spojrzała na nią spod przymrużonych oczu.
- Jestem wampirzycą, nie cudzołożnicą. A ty nie udawaj takiej świętej. Chcesz, żeby się z tobą ożenił i trzymasz go na dystans? Metoda stara jak świat! Tylko ja mam lepszą. Mówię wprost, zamiast okłamywać i kombinować.
- Jak śmiesz mnie obrażać! - Nigdy nie widziałam Szoszannah takiej wściekłej. Obnażyła kły, przyjmując pozycję bojową. Na ten widok rudowłosa wampirzyca zrobiła to samo i rzuciła się na nią.
O ile rudowłosa straciła zainteresowanie Martinem, o tyle postanowiła najwyraźniej uwieść Erika. Do tej pory myślałam, że Izraelitki są skromne i nieśmiałe; postępowanie Dalily nijak mi się z tym nie zgadzało.
- Wydaje mi się, że ta wampirzyca należy do innej kategorii kobiet – stwierdziła Lily, kiedy ją o to zapytałam.
Dalila nic sobie nie robiła z naszej niechęci, a wręcz udawała, że jej nie widzi. Szoszannah trzymała się Erika, ale pewnej nocy postanowiła odwiedzić rodzinę.
- Myślisz, że powinnam im się pokazać? - zapytała swojej kuzynki Ruth.
- Trudno powiedzieć. - Kobieta wzięła na kolana Talithę, która właśnie szykowała się do snu. - Jeśli dowiedzą się, że żyjesz, to na pewno się ucieszą, ale nie zapominaj, że wciąż jesteś narzeczoną Samuela. Zaginęłaś, a teraz się odnalazłaś. Zaręczyny nie zostały zerwane. A on... cóż, nie ma zbyt dobrej opinii po tym, jak narzeczona go porzuciła, nagle znikając, nie wiadomo gdzie.
Ja, Erik i Martin siedzieliśmy w rogu pokoju, ale oczywiście doskonale słyszeliśmy ich rozmowę. Dalila nie wchodziła do domu Ruth; nie wiedziałam, gdzie spędzała dni, ale po zmierzchu natychmiast się pojawiała.
- Tęsknię za nimi – wyznała Lily. - Chyba dzisiaj do nich pójdę. Chociaż ich zobaczę...
- Pójść z tobą? - zapytał Erik. Wampirzyca spojrzała na niego i pokręciła głową.
- Nie, sama pójdę. Nie wiem jeszcze, czy im się pokażę. Trochę się tego boję...
Mój opiekun podszedł do niej i wziął ją za rękę. Szoszannah spojrzała na niego ciepło, po czym uśmiechnęła się lekko, wstała i wyszła. Talitha zaś zeskoczyła z kolan matki i podeszła do mnie.
- Pobawisz się ze mną? - spytała mnie nieśmiało.
- Oczywiście, skarbie. - Zerknęłam na Ruth, która uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Czas spać, Talitho.
- Mogę ją położyć – zaproponowałam. Kobieta pokiwała głową. Zaprowadziłam małą do jej łóżka i przykryłam kołdrą. - Opowiem ci historię o pewnej księżniczce, którą porwał zły rycerz, a dobry postanowił ją uratować – zaproponowałam. Dziewczynka pokiwała głową z entuzjazmem. Przypomniałam sobie historię, którą czasem opowiadała mi mama. Choć jej twarz zaczynała już mi się zacierać – w końcu nie byłam jeszcze wampirem, gdy umarła – to właśnie jej opowieści wryły mi się w pamięć.
Kiedy skończyłam, Talitha spała. Przykryłam ją kołdrą i popatrzyłam na nią z dziwnym uczuciem, którego już prawie nie pamiętałam. Cicho wyszłam z pokoju. Natknęłam się na Selima, który spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Opowiedziałam jej bajkę i zasnęła – powiedziałam cicho.
- To dobrze. Zwykle biega do późna, trudno jest ją przekonać do snu. Byłabyś dobrą matką – stwierdził mężczyzna. - Możecie mieć dzieci?
- Nie... - Pokręciłam głową ze smutkiem. - I to nieprawda, nie nadaję się na matkę. - Wyminęłam go i wyszłam. Czułam dziwny żal. Mieć taką córeczkę... Otrząsnęłam się z tych myśli. Już raz próbowałam matkować i co mi z tego wyszło? Pokręciłam głową.
W drzwiach natknęłam się na Szoszannah.
- Odwiedziłaś rodzinę? - zapytałam.
- Widziałam ich, słyszałam... ale nie miałam odwagi wyjść. Po co burzyć ich uporządkowany świat? Sprowadzać na nich hańbę? Może lepiej, jak będą myśleć, że umarłam?
- Nie wiem... - Popatrzyłam w jej smutne oczy. - Chodź, poszukamy Erika i Martina.
Wyszłyśmy i przez chwilę szłyśmy w milczeniu. W końcu usłyszałam głos Dalily.
- Eriku, pozwól mi jechać z wami! Nie chcę zostać tu sama! Zrobię, co zechcesz, a nawet więcej!
Lily skrzywiła się, a ja przewróciłam oczami. Pobiegłyśmy w ich stronę. Zatrzymaliśmy się w pewnej odległości, tak, że jeszcze nas nie dostrzegli. Erik stał, oparty o drzewo. Obok rudowłosa wampirzyca, krążąca to w jedną, to w drugą stronę.
- Nie sądzę, aby Szoszannah, Amanda i Martin się na to zgodzili.
- Ale to ty masz największy autorytet. Możesz zdecydować. Zabierz mnie ze sobą, a moje serce... i ja cała zawsze będę należeć do ciebie. - Podeszła do niego o krok, wpatrując się uwodzicielskim wzrokiem. - Policzki twoje jako zagonki ziół wonnych, jako kwiatki wonnych rzeczy; usta nader słodkie, a wszystek jesteś pożądany – zacytowała fragmenty Pieśni nad pieśniami. - Głowa twa jako bryła szczerego złota; włosy zaś kędzierzawe, czarne jako kruk. Oczy jako gołębicy nad strumieniami wody, jako umyte w mleku, stojące w mierze swojej...
Erika popatrzył na nią zażenowany.
- Nie mów mi takich rzeczy, Dalilo.
Wampirzyca uśmiechnęła się słodko i objęła go za szyję.
- Czemu, luby? Nie podoba ci się?
Zdjął jej ręce ze swojej szyi i odsunął ją od siebie.
- Nie lubię, kiedy ktoś traktuje mnie jak zabawkę, Dalilo.
- Zabawkę? Ależ skąd. Ja po prostu wiem, że mężczyźni mają swoje potrzeby. Tamta nie da ci tego, co ja...
Zanim mój opiekun zdążył zaprotestować – a wyczuwałam wyraźnie jego zwiększającą się irytację – Lily wyrwała się do przodu i znalazła się obok nich.
- Erik nie zadaje się z cudzołożnicami.
Dalila spojrzała na nią spod przymrużonych oczu.
- Jestem wampirzycą, nie cudzołożnicą. A ty nie udawaj takiej świętej. Chcesz, żeby się z tobą ożenił i trzymasz go na dystans? Metoda stara jak świat! Tylko ja mam lepszą. Mówię wprost, zamiast okłamywać i kombinować.
- Jak śmiesz mnie obrażać! - Nigdy nie widziałam Szoszannah takiej wściekłej. Obnażyła kły, przyjmując pozycję bojową. Na ten widok rudowłosa wampirzyca zrobiła to samo i rzuciła się na nią.
~Susannah
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2011 o 01:18
Pierwsza! Rewelacja! Bardzo, bardzo mi się podoba! Doskonałe ujęcie zazdrosnej dziewczyny :D
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 01:24
Bardzo, bardzo się cieszę:):):)
Odpowiedz
~waampirzycaa.blog.onet.pl
14 kwietnia 2011 o 08:24
Kochana już pracuje nad nowym rozdziałem i pewnie w do niedzieli coś się pojawi. Tymczasem zapraszam Cię na byc-kobietaa.blog.onet.plAle mnie ta ruda zdenerowowała! No co za babol! I jeszcze się do nich przyczepiła. Zresztą Martin też się „popisał”. Bardzo podobał mi się ten rozdział, ale czuję , że w następnym to dopiero będzie się działo ;)
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 15:51
Będzie się działo, w następnym i w kolejnych też;)
Odpowiedz
~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
14 kwietnia 2011 o 13:34
Niezły galimatias :-) Dwie rozwścieczone wampirzyce a nawet trzy bo i Amanda też chyba zbytnio nie przepada za Dalilą. Ta nowa jest niesamowita – to jej podejście do mężczyzn. Oj będą kłopoty. Najpierw upatrzyła sobie Martina, ale dość szybko zmieniła obiekt westchnień na Erica. Końcówka jak zwykle pełna napięcia. Czyli będzie walka o faceta :-) Ciekawe kto zwycięży. Bardzo mi sie podobało i zaskoczyłaś mnie rozwinięciem wątku z Dalilą w tle :-) Nie spodziewałam się aż takich kłopotów. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 15:52
Zmieniła obiekt westchnień bo wolała nie zadzierać z gorącokrwistą;p choć może z innych powodów też;>
Odpowiedz
~Cheilin
14 kwietnia 2011 o 14:31
Ale się porobiło…;]
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 15:53
No ba:-) A to dopiero początek;)
Odpowiedz
justilla
14 kwietnia 2011 o 14:32
Yeaa, wiedziałam, że w końcu któraś jej przywali xD Mam nadzieję, że tak szybko ich nie rozdzielą i Dalilia trochę dostanie po łbie ;) Podoba mi się, że każdy z chłopaków stanowczo nie dał się jej omotać, a sama jej postać mi się nie podoba, chociaż nie powiem, strasznie podobał mi się rozdział z nią, dzięki tekstom typu „Co prawda nie biję kobiet, ale… – Ale ja tak – przerwałam mu. ” xDBardzo mnie ciekawi tytuł następnego rozdziału, bo zwykle dotyczą zakończenia obecnego. Ale brzmi obiecująco ;)
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 15:59
Chyba miała pecha, trafiła na zajętych:) A w kolejnym rozdziale będzie tytułowa dolina i myślę, że powinno Ci się spodobać;) No, ale zobaczymy.
Odpowiedz
~Annie
14 kwietnia 2011 o 15:01
Świetne! A końcówka bardzo trzyma w napięciu. Już nie lubię tej Dalili. Mam nadzieję, że jednak wygra Lily. :) Czekam na nexta i życzę weny.
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 16:00
Chyba nikt już nie lubi Dalili:):):)
Odpowiedz
~Lilith Bathory
14 kwietnia 2011 o 15:06
A to ananas z tej Dalili. Rozdział rewelacyjny. Ciekawe, jak zakończy się ta cała sytuacja. Ech, co rude to jednak fałszywe;P Nie nno żartuje. Ok, kończę bo zaczynać pisać od rzeczy. Jak zawsze napisane perfekcyjnie. Pozdrawiam [taikasanoja]
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 16:01
Jest taki stereotyp, ale to nie reguła;)
Odpowiedz
~Viviene
14 kwietnia 2011 o 17:40
Ha ha ha ha ha… Szoszo w wampirzej akcji :) Ta cała Dalia, to jedno wielkie nieporozumienie, Panna lekkich obyczajów jak okiem spojrzeć. Od samego początku było jasne, że namiesza w Ich życiu. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, życzę zatem duzo czasu i weny :)PS. Fakt moje opowiadanie jest zmierzchowe, ale nie z perspektywy zakochanego Edka i wdychającej do niego Belli. Mam nadzieję, że gdy znajdziesz czas, przeczytasz i wyrazisz opinię, na której bardzo mi zależy. Pozdrawiam, Viviene
~Vivi
OdpowiedzUsuń14 kwietnia 2011 o 23:50
Jak mogłabym się gniewać :) Miło mi, że ponownie wpadłaś. A na dedyk zasłużyłaś 100% :* Cieszy mnie fakt, że studiujesz również tak jak ja. I piszesz opowiadanie, niewielu ludzi to potrafi. Życzę zatem powodzenia i owocnych łowów :) A streszczenie? Mogę napisać czemu nie, ale musisz uzbroić się w cierpliwość. Buziaki, Vivi- Claudia
Odpowiedz
~Natalia
15 kwietnia 2011 o 00:43
Śmiem zaprzeczyć – znam studentki, które piszą opowiadania i świetnie to potrafią;) A co studiujesz? I co miało znaczyć to „owocnych łowów”?;> Ja na łowy zwykle wybieram się do Tesco:-) a potem do lodówki:-D ale nie o tej porze;)
Odpowiedz
~Vivi
16 kwietnia 2011 o 18:05
„Owocnych łowów”?? Musze sobie przypomnieć o co mi chodziło… Ach tak, już wiem. Chodziło mi o pięknych ocenach na zaliczeniu :) A Tobie co? Tesco?? He he he… Całkiem, całkiem :) JA nawet nie wiem, gdzie jest najbliższe Tesco w moim regionie, króluję w Lidlu!A studiuję dziennikarstwo i komunikację społeczną, ze specjalizacją komunikowanie perswazyjne. A Ty? Buziole :))Claudia – Vivi
~Natalia
16 kwietnia 2011 o 19:49
A gdzie studiujesz? Ciekawy kierunek, moja koleżanka z roku go studiuje jako drugi:) A ja jestem teraz na magisterce z INoRu (familiologia) oraz na licencjacie – zarządzanie;) Ja mam Tesco niedaleko, więc mi wygodniej;p
~Vivi
16 kwietnia 2011 o 22:44
Poznań. A TY? Bardzo intrygujący ten Twój kierunek, ten pierwszy. Możesz go jakoś przybliżyć?
~Natalia
17 kwietnia 2011 o 01:31
Lublin:) Familiologia, czyli Nauki o Rodzinie: http://www.kul.pl/instytut-nauk-o-rodzinie-studia,art_6251.htmlMój pierworodny, satysfakcjonujący mnie kierunek, wiele możliwości, mało miejsc pracy:-p
~Vivi
17 kwietnia 2011 o 09:59
Z pracą tak wszędzie jest. Ale będę trzymać kciuki :) Ja uważam, że powinniśmy się kształcić zgodnie ze swoją pasją. Co to za przyjemność studiować coś czego się nie lubi…
~Kara007
14 kwietnia 2011 o 20:40
Biją się o Erika! Jego ego pójdzie stanowczo w górę ;) Ale i tak pewnie je rozdzieli ;) Ta laska jest perfidna – nie lubię jej. I mam dziwne przeczucie, że nowo poznana wampirzyca jednak nie pójdzie z nimi w dalszą drogę ;) I dobrze.Rozdział świetny, jak zawsze ;) Mam tylko jedną prośbę, mogłoby być więcej rozmów między Erikiem a Amandą. Sam na sam. Tak strasznie mi tego brakuje ;( Jak siadała mu na kolanach i rozmawiali tak długo nie mając przed sobą żadnych tajemnic, ja mówił do niej „promyczku” ;) Brakuje mi tego ;) Pozdrawiam i życzę weny ;***
Odpowiedz
~Natalia
14 kwietnia 2011 o 23:02
Erik i tak ma w porządku poczucie własnej wartości, nie trzeba mu go podnosić:) A teraz kto inny siada mu na kolana:-D Ale może obie się jakoś zmieszczą;p
Odpowiedz
~Kara007
15 kwietnia 2011 o 14:59
Może ;) No bo ja zdaję sobie z tego sprawę, że on tak jakby ma swój nowy sens życia – Lily, ale mimo tego brakuje mi takich scen ;(
~Lyanne Grey
OdpowiedzUsuń15 kwietnia 2011 o 16:18
Dziękuję za dedykację :) Czemu w takim momencie przerwałaś?! Ja chcę wiedzieć, ja to się skończyło xdd Wiem, że to celowo, ale mimo wszystko :) Kibicuję Lily :D PS. Spotkanie rodzeństwa… Będzie, owszem, ale nie mogę zdradzać tajemnicy :D Czekam na NN :)
Odpowiedz
~Shinthrae
15 kwietnia 2011 o 20:59
Dalila skojarzyła mi się z lekcją angielskiego xD Mieliśmy odsłuchać dialogi w sklepie, cośtam uzupełnić i dopisać do ludzi ich cechy. Jedna była naprawdę „cheerful” x]
Odpowiedz
~Natalia
15 kwietnia 2011 o 21:15
Ciekawe masz skojarzenia:-)
Odpowiedz
~pierwotna
16 kwietnia 2011 o 17:37
Muszę przyznać, że podoba mi się styl, w jakim piszesz, jednak po przeczytaniu jednego działu chyba nie mogę obiektywnie ocenić całości. Dlatego przy dłuższej wolnej chwili zabiorę się do czytania wszystkiego od początku. A w międzyczasie zapraszam do siebie – pierwotna-milosc.blog.onet.pl/
Odpowiedz
~Natalia
16 kwietnia 2011 o 17:55
To miło, że Ci się podoba mój styl, w takim razie czekam cierpliwie, aż przeczytasz i ocenisz:) Pozdrawiam;)
Odpowiedz
~Inscriptum
15 sierpnia 2011 o 00:42
Ta Dalila mi się nie podoba. Tak jak powiedziała Szoszannah widać, że się puszcza i chce uwieść naszego Erika. Przynajmniej Szoszo jest czysta i nie cudzołoży przed ślubem. Amanda i Martin powinni brać z niej przykład. :P A Lily niech porządnie przetrzepie tej durnej Dalili skórę. xD