Rozdział III - Tortury sadysty

7.10.2011

   - I na tym dzisiaj skończymy – powiedziałam do Karoliny, która zrobiła duże oczy i zaprotestowała gwałtownie.
   - W takim momencie? Przecież...
   - Jesteś śpiąca, a ja nie chcę, żebyś miała koszmary. Dobranoc. - Wstałam i poszłam do swojego pokoju, odprowadzana przez oburzone spojrzenie dziewczyny.
   - No, w końcu – mruknął mój mąż, ziewając. - Myślałem, że już się dzisiaj ciebie nie doczekam.
   Uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam się do niego.
   - Doszłam do trudnego momentu – powiedziałam mu, przymykając oczy. - Do tortur.
   - Mazbah – syknął mój mężczyzna i przytulił mnie mocniej. - To musi być dla ciebie trudne...
   - Nie, już nie. - Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się. - To już minęło. Dawno temu.
   Długo rozmawialiśmy przed zaśnięciem. Po przebudzeniu i zejściu na dół już czekała na mnie Karolina. Wszyscy zdążyli zjeść śniadanie, byłyśmy więc same.
   - To straszne, przez co musiałaś przejść – zaczęła już od progu – i jeśli chcesz to pominąć...
   Uśmiechnęłam się, usiadałam przy stole i pokręciłam głową.
   - Nie chcę. Powiem ci. Dowiesz się wszystkiego.


   Krzyknęłam, przerażona wizją palącego mnie słońca. Zamiast dachu jednak, opadła jedna ze ścian namiotu. Makin podszedł i sięgnął ręką, powoli odwijając koc z dachu.
   Odsunęłam się szybko w drugą stronę, lecz moja ręka, przykuta łańcuchem i przebita kołkiem została. Arab sięgnął po kołek, trzymając koc w pogotowiu i wyrwał mi go z nadgarstka. Zacisnęłam zęby i przymrużyłam oczy, gdy drewno na nowo rozerwało zasklepioną już nieco ranę. Zanim zdołałam zorientować się, do czego zmierza mój oprawca, odchylił odrobinę koca, wpuszczając promienie słońca na moją dłoń i ponownie zasłonił.
   A jednak ta chwila wystarczyła bym zrozumiała, jak to jest – płonąć żywym ogniem. Ból był nie do zniesienia. Jakby ktoś włożył mi rękę do płomienia i przytrzymał. Krzyknęłam głośno i spojrzałam na dłoń. Skóra zrobiła się ciemniejsza, jakby przypalona. Zapach, który poczułam, przypomniał mi o kimś, kto spłonął na moich oczach. Bez żadnego krzyku, cierpiąc w milczeniu. Gdybym wiedziała, przez co musiał przejść, nigdy nie pozwoliłabym Diego wyjść na słońce.
   Zamknęłam oczy czekając, aż ból minie. Skóra szybko zaczęła się zabliźniać, jaśnieć, rana się goiła. Odetchnęłam z ulgą. A więc słońce nie zostawia blizn. Zerknęłam na mojego oprawcę, który przyglądał mi się z zaciekawieniem.
   - To teraz przypalimy cię z drugiej strony – powiedział z uśmiechem i obszedł namiot dookoła. Zdjął kolejny koc. Omiotłam wzrokiem plac; nikogo na nim nie było, jedynie dwóch Egipcjan stało w wejściu, czekając na rozkazy swego pana.
   Zdałam sobie sprawę, że nikt mi nie pomoże, a to dopiero początek. Wołałam w myślach Erika, ale go nie słyszałam. Czułam, że nie zginął, a jednak nie byłam w stanie do niego dotrzeć. Może jest w takiej samej sytuacji, jak ja? Na tą myśl przerażenie ogarnęło mnie całą. Tylko nie Erik... i Martin, Szoszannah... nie, gdyby tak było, sadysta by mi o tym powiedział, żeby pognębić mnie psychicznie. Nie dostali ich w swoje łapy. Musiałam w to wierzyć, po prostu musiałam.
   Ponownie poczułam ogień, tym razem silniejszy. Arab chwilę dłużej wystawił moją drugą dłoń na słońce. Nie byłam już w stanie się powstrzymać. Krzyczałam głośno, a po policzkach spływały mi krwawe łzy.
   - Otóż to, właśnie to chciałem zobaczyć. Jak płaczecie. - Wyciągnął w moją stronę coś w rodzaju małej łopatki i przesunął nią po policzkach, zbierając z nich krew. - Asim zawsze był ciekaw, czy to ta sama krew, co płynie w waszych żyłach.
   Zerknęłam na dłoń, zaciskając usta. Prawie się spaliła, teraz wolno powracała do swoich kolorów, ale nadal czułam tylko wielki kłębek bólu.
   - To jak, dalej się bawimy czy odpowiesz mi na pytania?
   - Odpowiem – szepnęłam cicho zrezygnowana. Bałam się. Dawałam radę krokodylom, a bałam się człowieka. Podniosłam wzrok na mężczyznę. Nienawidziłam go tak bardzo, że bez wahania mogłabym go zabić. Krzyżyk na mojej piersi nie zareagował na tą myśl tradycyjnym chłodem. Był ciepły i pokrzepiający. „Dam radę”, pomyślałam. „Wydostanę się stąd.”
   - Od dawna nie pijesz ludzkiej krwi? - padło pytanie.
   - Od pięćdziesięciu trzech lat – odparłam słabo.
   - A jak długo jesteś wampirem?
   - Sześćdziesiąt cztery lata.
   - Młoda jesteś jak na wampira. I delikatna. - Przymrużył oczy. - Co ma do tego święta woda?
   - Takie są zasady. Jeśli piję zwierzęcą krew, to woda święcona na mnie nie działa – mruknęłam, z ulgą stwierdzając, że ręce już mi się prawie zagoiły, a ból powoli się zmniejszał.
   - A kiedy piłaś, to działała?
   - Tak – szepnęłam i spojrzałam na niego, próbując pochwycić wzrok. - Co ze mną zrobisz?
   Sadysta uśmiechnął się podle i spojrzał mi w oczy. Ujrzałam tam wampiry, które wcześniej katował. Pośpiesznie odwróciłam wzrok, zastanawiając się, czy wytrzymam to wszystko, co dla mnie przygotował, zanim sama wyczołgam się na słońce.
   Wtedy Makin skinął na sługę i kazał mu mnie rozkuć. Egipcjanin przez chwilę protestował ze strachem w oczach, ale dostał w twarz i posłusznie do mnie podszedł, cały drżąc. W błyskawicznym tempie rozpiął mi kajdany. Nawet gdybym chciała go ukąsić, i tak bym pewnie nie zdążyła, bo zanim dotknęłam ziemi, on już wyskoczył na słońce.
   Upadłam na kolana i wyciągnęłam przed siebie ręce. Bolały mniej i wracała mi siła. Złapałam za kołek tkwiący w moich brzuchu, w myślach policzyłam do trzech i wyciągnęłam. Przeszył mnie paraliżujący ból. Zamknęłam na chwilę oczy i otworzyłam lekko usta, czekając, aż minie. Kiedy doszłam do siebie, sięgnęłam po kołek wbity w udo.
   Sadysta wciąż mi się przyglądał, a w jego oczach widziałam fascynację. Spojrzałam na niego z nienawiścią.
   - Będziesz tego żałował – syknęłam. - Kiedyś zapłacisz za to, co zrobiłeś tym wszystkim, nieszczęsnym wampirom!
   Roześmiał się głośno i spojrzał na ścianę, w której ukazał się znajomy tunel.
   - No dobra, liczę do trzech i pociągam za koc. Więc radzę ci się pośpieszyć z tymi kołkami.
   Jednym ruchem wyciągnęłam kołek z uda i starając się nie myśleć o bólu, wyjęłam kolejny z ramienia.
   - Raz... dwa...
   Najszybciej jak tylko byłam w stanie wsunęłam się do tunelu.
   - Trzy! - Dach namiotu opadł, a Makin kucnął przede mną i zerknął na słońce. - Właśnie dlatego wieczna młodość nie jest taka wspaniała. Można się uodpornić na wodę, ale nie na słońce.
   Spojrzałam mu w oczy, jednak zrezygnowałam z czytania jego myśli. Za bardzo mnie przerażały.
   - Ty nigdy byś się nie uodpornił na święconą wodę. - Popatrzyłam na niego z nienawiścią.
   - Do zobaczenia jutro, ślicznotko. Przygotuję coś specjalnego. - Wstał, odwrócił się i odszedł.
   Wkrótce ściana ponownie oddzieliła mnie od świata. Siedziałam, lecząc rany. Dopiero teraz zaczęłam czuć głód. Powinien pojawić się najwcześniej jutro, ale z powodu utraty krwi zaatakował mnie już dzisiaj. Skuliłam się postanawiając, że wytrzymam. Tylko jak długo? Dotknęłam małego krzyżyka na mojej piersi i zamknęłam oczy.
   „Eriku, gdzie jesteś?!”

   Tym razem pobudka nie była aż tak bolesna. Co prawda byłam skuta i nie leżałam ani nawet siedziałam, lecz stałam, ale przynajmniej nie byłam w żaden sposób ranna. Wczorajsze zranienia już mi się zagoiły, ból minął. Pozostał strach. Strach przed tym, co za chwilę nastąpi.
   - Witam moją piękną wampirzycę w ten pogodny, słoneczny dzień! - zawołał Makin, stając przede mną. Nie zareagowałam. Odwróciłam wzrok, zastanawiając się, jak mogę się stąd wydostać. Prawdę mówiąc, póki co nie widziałam żadnych szans.
   Arab wyciągnął rękę w stronę jednego z niewolników i wziął od niego kuszę. Tym razem zamiast kołków miał długie, cienkie, ostro zakończone metalowe strzały. Podniósł broń i wycelował w moją stronę.
   - Słyszałaś o wampirach, które mogą chodzić w słońcu? - zapytał.
   - Nic mi o tym nie wiadomo – odparłam szczerze, zerkając na kuszę. - To takie istnieją?
   - Jak można przemienić kogoś w wampira żywiącego się krwią zwierząt? - padło kolejne pytanie.
   Prychnęłam.
   - Nie można. Każdy wampir ma wolny wybór. - Spojrzałam na niego ponuro.
   - To dlaczego jest tak mało wampirów, żywiących się zwierzętami? - Arab zmarszczył brwi.
   - Bo ludzie są smaczniejsi – odpowiedziałam, przewracając oczami.
   - Bzdura. - Wystrzelił strzałę, która wbiła się w mój brzuch. Tym razem cios był boleśniejszy niż drewnianym kołkiem. Co prawda drewno było śmiertelne, gdyż serce wampira najlepiej niszczy się właśnie drewnem; jednakże rozszarpanie go lub zmiażdżenie daje podobny efekt z tą różnicą, że ciało się nie rozpada, a więc może potem odrosnąć. Po kołku natomiast rozsypuje się w proch.
   Co nie zmieniało faktu, że wbijanie żelaza w ciało było niesamowicie bolesne.
   Makin skierował kuszę niżej i przestrzelił mi kolano. Zacisnęłam dłonie w pięści, powstrzymując jęk bólu. Następna strzała dosięgnęła mojej lewej dłoni, przebijając ją na wylot.
   - Przerwa na obiad – stwierdził sadysta i skinął na jednego z Egipcjan. Zacisnęłam usta, starając się nie poruszać, gdyż z każdym ruchem ból pojawiał się na nowo. Z brzucha, kolana i dłoni płynęły małe strużki krwi.
   - A oto i obiad – usłyszałam i podniosłam głowę. Ujrzałam koziorożca, żywego, ale z pokaleczoną szyją. Nieszczęsne zwierzę ledwo oddychało. Postawili go tuż przy mnie i przywiązali tak, że gdybym zerwała kajdany, dosięgnęłabym go. Ale do tego musiałabym mieć siłę. Tymczasem ból przy każdym ruchu nie pozwalał mi rzucić się do przodu.
   Poczułam gwałtowne ściskanie w brzuchu. Zapach zwierzęcej krwi nie był szczególnie kuszący, ale sycił. Wiedziałam, że głód byłby o wiele silniejszy, gdyby była to ludzka krew, lecz i tak pusty żołądek ostro dawał o sobie znać.
   - Ach, zapomniałem. To ja idę na obiad. Ty możesz nasycić się tylko widokiem. - Sadysta roześmiał się głośno, odwrócił się i zniknął za bramą muru. Zostałam sama.
   A nie. Nie sama. Z rannym koziorożcem, patrzącym na mnie przerażonym wzrokiem. Zamknęłam oczy. Jeśli ten drań liczył, że się uwolnię, łamiąc sobie kości i rozrywając skórę z mięśniami po to, by napić się zwierzęcej krwi, to się przeliczy. Jaki to miałoby sens? Nie mogłam przecież uciec, a więc tylko taki, że poraniłabym się, uleczyła, a potem on by wrócił i na nowo zaczął mnie torturować.
   W końcu usłyszałam jego kroki. Mimowolnie otworzyłam oczy.
   - No coś takiego, tak bardzo boisz się bólu czy jeszcze nie jesteś aż tak głodna? - spytał, zatrzymując się tam, gdzie kończyło się słońce. Jego słudzy zabrali zwierzę.
   Nie odpowiedziałam. Patrzyłam w dół, na ziemię, jakby było tam coś bardzo interesującego.
   - Patrz na mnie, jak do ciebie mówię – syknął mężczyzna i chwilę potem poczułam ból w prawym ramieniu. Nie uniosłam głowy. Zaciskałam tylko mocniej zęby, gdy kolejne strzały wbijały mi się w ciało. Łokieć, drugie kolano i stopa. Potem jeszcze dwie w brzuch.
   Poczułam, jak z oczu płynął mi łzy. Chciałam już tylko jednego: żeby przestało tak strasznie boleć. Żelazo wbijało mi się w ciało, raniąc mnie bez przerwy, a gdy zranienia zaczynały się goić, przy każdym ruchu rozrywały się na nowo.
   I po co to wszystko? Co ja takiego zrobiłam? A może to była kara za coś? Za zabójstwa? Za zdradę? Za skrzywdzenie? Przed oczami przewijały mi się obrazy z mojego życia. Śmierć rodziców, Erik... Bal wampirów... Nieudana zemsta, pierwsza krew...  Edmund, jego śmierć, pierwsza ludzka krew... Chris, życie w kłamstwie... potem Martin... Ślub Lily i Erika... Tyle przeszłam. Dobrego i złego. Nie zawsze postępowałam dobrze, ale każdy popełnia błędy... Czy taki ma być mój koniec? Łzy popłynęły mi z oczu, a ciało drętwiało, atakowane wciąż nowym bólem.
   Spojrzałam na Araba zrezygnowana.
   - Poddaję się – szepnęłam. - Co mam zrobić? Czego chcesz?
   - Ile jest takich wampirów jak ty i gdzie oni są? - Oparł się o słup podtrzymujący dach namiotu i popatrzył na mnie uważnie.
   Zawahałam się. Co miałam mu powiedzieć? Doszłam do wniosku, że skłamię. Skąd będzie wiedział, że nie mówię prawdy?
   - Jeszcze jedna wampirzyca. Żyje we Francji. - Ponieważ we Francji nie zostawiłam żadnej znajomej wampirzycy, mogłam swobodnie kłamać.
   - Tylko jedna? - Uniósł pytająco brwi.
   - Tak.
   - Kłamiesz. - Podniósł ponownie broń i strzelił tuż nad moją prawą piersią. Krzyknęłam z bólu. Miałam już dość. Pochyliłam głowę i rozpłakałam się. To, że będzie miał z tego satysfakcję, nie miało już żadnego znaczenia. Chciał mnie złamać, udało mu się. Płakałam głośno, tracąc kolejną krew przez łzy. Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie. A to dopiero trzeci dzień męczarni. Było coraz gorzej...
   Podniosłam głowę, gdy usłyszałam kroki. Przez krwawe łzy niewiele już widziałam, lecz utkwiłam wzrok w moim oprawcy.
   - Proszę, nie... - szepnęłam, mając nikłą nadzieję, że posłucha.
   - Chybiłem. Miało być trochę niżej. - Wycelował kuszą, a ja zamknęłam oczy i zaczęłam krzyczeć, ze strachu i z rozpaczy.

6 komentarzy:

  1. ~Iara
    7 października 2011 o 14:56

    Przeczytałam i zacznę od gratulacji, bo pod względem stylistycznym to jeden z Twoich najlepszych rozdziałów:) Tam ze dwa, trzy przecinki bym zmieniła, ale nie piszę gdzie, bo to tylko moje wyczucie mi tak mówi:PMakin to menda, o czym już wiemy, teraz okazał się jeszcze większym mendą, co było do przewidzenia:P Mam pytanie co do momentu wystawiania na słońce: bo Makin przytrzymywał zasłonę dłużej lub krócej i ją paliło, ale właśnie co do Diego [którego bardzo mi żal] to kiedy on wyszedł na słońce w jednej chwili zamienił się w popiół. Więc wychodzi na to, że on spalił się błyskawicznie, a Amanda o wiele wolniej. To jakaś reguła? Pytam z ciekawości xDZastanawia mnie też kwestia o jakiej zapomniałam wspomnieć przy ostatnim rozdziale, kiedy Makin porwał Amandę, obok był Martin. Nie porwali go, bo nie jest im potrzebny, w końcu mają Amandę. Chociaż i on pije zwierzęcą krew… ale jeśli go nie dorwali, to dlaczego nie zabili? Przecież to mendy…
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 15:17

    Dziękuję, to miło że tak uważasz, ja w zasadzie większość piszę na wyczucie:pJedynie ręka Amandy została wystawiona na słońce, więc pozostała część ciała dostarczała energii i powstrzymywała przed rozpadem, a Diego wyszedł cały. Poza tym on chciał umrzeć, więc się poddał, a Amanda nie chciała, żeby jej dłoń się rozleciała:POto jest zagadka, co się stało z pozostałymi wampirkami?:p I z Martinem, który był obok? Na razie nic nie zdradzę;pA Makin wkrótce okaże się jeszcze większym mendą:-o
    Odpowiedz
    ~Iara
    7 października 2011 o 15:25

    Czyli jeśli wampir chce spłonąć to spłonie, a jak nie chce to nie?:O
    Odpowiedz
    ~Natalia
    7 października 2011 o 15:28

    Jak nie chce to i tak spłonie, ale troszkę wolniej:p Dzięki temu może uciec do cienia, choć przy takim bólu rzadko jest w stanie:p
    Odpowiedz
    ~Iara
    7 października 2011 o 15:36

    Aaaaa, chyba, że tak xD
    ~Natalia
    7 października 2011 o 15:42

    Tak, tak:p I co, nie obraził się Juan?
    ~Iara
    7 października 2011 o 15:47

    A za co?
    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:08

    Za maila:p
    ~Iara
    7 października 2011 o 16:39

    Ale przecież Ci nie wysłałam!
    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:45

    Jak nie, jak mi doszedł:-o A może pomyliłaś maile;p
    ~Iara
    7 października 2011 o 18:40

    Ale ja nie pisałam nic odnoście Juana!:O
    ~Natalia
    7 października 2011 o 20:50

    Jak to nie, jak tak:p
    ~Iara
    7 października 2011 o 21:31

    No i teraz mnie przerażasz:P
    ~Natalia
    7 października 2011 o 21:46

    No nie wiem, dostałam od Ciebie wczoraj maila, nie Ty go wysłałaś?:-o
    ~Iara
    7 października 2011 o 22:29

    Ja Ci wysłałam tylko Sekrety…
    ~Natalia
    7 października 2011 o 22:41

    Sekrety Juana? A to się zgadza:-D
    ~Iara
    7 października 2011 o 23:24

    Sekrety K… :P
    ~Natalia
    8 października 2011 o 00:05

    Sekrety Kochanego Juana:-D
    ~Iara
    8 października 2011 o 12:04

    No… też tak można, ale chodziło mi o K. S.:P
    ~Natalia
    8 października 2011 o 19:35

    To też dostałam:p Ale tamto było lepsze;p
    ~Iara
    8 października 2011 o 22:29

    Nie podpuszczaj, bo jeszcze faktycznie napiszę:P
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:34

    A to nie Ty napisałaś?:-o

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Iara
    8 października 2011 o 22:40

    Nie. A… co tam pisało?
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:44

    Eee… właśnie to, co miałaś mi wysłać…
    ~Iara
    8 października 2011 o 22:52

    A dokładniej? Był bardzo… zachwalony?
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:57

    Bardzo:-o
    ~Iara
    8 października 2011 o 23:07

    No to wszystko jasne, Juan dorwał się do mojego laptopa!
    ~Natalia
    8 października 2011 o 23:13

    Ale to Ty pisałaś, a on wysłał czy on to pisał?:-P
    ~Iara
    8 października 2011 o 23:16

    Ja nic nie pisałam…
    ~Natalia
    8 października 2011 o 23:18

    O żesz:-o A to samochwała jedna! Ale powiem Ci, że ma talent:p
    ~Iara
    8 października 2011 o 23:26

    Tak? To musisz mi to przesłać xD
    ~Natalia
    8 października 2011 o 23:27

    Już przesyłam:p
    ~Iara
    8 października 2011 o 23:34

    Jestem ciekawa co też tam o sobie napisał xD
    ~Natalia
    8 października 2011 o 23:35

    I co? Doszło? Fajne było to o silnych, męskich ramionach:p
    ~Iara
    8 października 2011 o 23:42

    A tam niżej też opisał?:P
    ~Natalia
    8 października 2011 o 23:56

    Sama zobacz:p
    ~Iara
    9 października 2011 o 00:05

    Ojej:O
    ~Natalia
    9 października 2011 o 00:09

    Hehe, niezły jest, co?:-p
    ~Iara
    9 października 2011 o 01:00

    No ba xD Teraz muszę sprawdzić ile w tym prawdy:P
    ~Natalia
    9 października 2011 o 01:17

    To sprawdź i mi powiedz;p
    ~Iara
    9 października 2011 o 01:24

    Wstydzę się:P
    ~Natalia
    9 października 2011 o 01:29

    To napisz na gg;p
    ~Iara
    9 października 2011 o 01:43

    Wstydzę się sprawdzić:P
    ~Natalia
    9 października 2011 o 01:44

    Aaa… no to się nie dowiemy:(
    ~Iara
    9 października 2011 o 19:51

    Ale mogę go zapytać na uszko:P
    ~Natalia
    9 października 2011 o 21:37

    To spytaj;p
    ~Iara
    9 października 2011 o 22:04

    [Pyta Juana na ucho, Juan coś odszeptuje z diabolicznym błyskiem w oczach xD] Ojej. Twierdzi, że opisał się bardzo skromnie *.*
    ~Natalia
    9 października 2011 o 22:09

    Ojej:p Wierzysz mu? Bo skromność jakoś do niego nie pasuje:p
    ~Iara
    9 października 2011 o 23:18

    Chce mi pokazać:O
    ~Natalia
    10 października 2011 o 00:18

    To się zgódź;p
    ~Iara
    10 października 2011 o 19:49

    No nie wiem, nie wiem… mam obecnie takie wyobrażenia, że wiesz…:P
    ~Natalia
    10 października 2011 o 21:23

    Wiem, wiem:p Więc sprawdź, czy są prawdzie;p
    ~Iara
    10 października 2011 o 22:25

    Musiałabym go całego zobaczyć. O, Juan twierdzi, że jeszcze obmacać:P
    ~Natalia
    10 października 2011 o 22:45

    O, jakie propozycje:p I co, zgodziłaś się?;>

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Iara
    10 października 2011 o 23:32

    Nie:p Za wiele by sobie życzył:P
    ~Natalia
    11 października 2011 o 00:01

    To na co w końcu się zgodziłaś?
    ~Iara
    11 października 2011 o 00:24

    Że może dzisiaj ze mną spać xD
    ~Natalia
    11 października 2011 o 00:35

    Ooo ale TAK spać?:-P
    ~Iara
    11 października 2011 o 19:29

    W sensie ja śpię, a on leży obok, bo usypia jak ja wstaję:P
    ~Natalia
    11 października 2011 o 19:41

    To się troszkę rozmijacie…
    ~Iara
    11 października 2011 o 19:48

    No niestety, mamy tylko wieczory:(
    ~Natalia
    11 października 2011 o 20:20

    To musicie jak najlepiej je wykorzystać;p
    ~Iara
    11 października 2011 o 20:30

    No wczoraj poza tym, że składał mi niemoralne propozycje, to byliśmy na spacerze:D
    ~Natalia
    11 października 2011 o 21:09

    O jak słodko:-P
    ~Iara
    11 października 2011 o 21:15

    Spacer czy niemoralne propozycje?
    ~Natalia
    11 października 2011 o 21:19

    To zależy:p
    ~Iara
    11 października 2011 o 21:29

    Oo?
    ~Natalia
    11 października 2011 o 21:55

    Noooo:p
    ~Iara
    11 października 2011 o 22:18

    Ale dzisiaj nigdzie mnie nie chce zabrać…
    ~Natalia
    11 października 2011 o 22:31

    Bo dzisiaj za zimno na spacery:-P
    ~Iara
    11 października 2011 o 22:49

    Prawda. Powiedział, że dzisiaj jest zimno, czyli pora na przytulanie xD
    ~Natalia
    11 października 2011 o 23:05

    Ojej:p To spędzicie ciekawą zimę;-P
    ~Iara
    11 października 2011 o 23:15

    Przytulną:P
    ~Natalia
    11 października 2011 o 23:36

    Ciekawa jestem, jakich argumentów będzie używał w lecie:p
    ~Iara
    11 października 2011 o 23:43

    Ja też xD Ale pewnie coś wymyśli:P
    ~Natalia
    12 października 2011 o 00:27

    Jest za gorąco, żeby gdzieś iść? :-D :-D
    ~Iara
    12 października 2011 o 17:59

    A ja myślę, że do lata to on już nie będzie potrzebował pretekstów:P
    ~Natalia
    12 października 2011 o 19:40

    Fakt, do lata to już może będziecie po ślubie;p ;p
    ~Iara
    12 października 2011 o 19:56

    Bez przesady:P Za wcześnie xD
    ~Natalia
    12 października 2011 o 20:05

    To zaręczyny;p
    ~Iara
    12 października 2011 o 20:10

    No może…:)
    ~Natalia
    12 października 2011 o 20:28

    Tak mi się wydaje;p
    ~Iara
    12 października 2011 o 20:35

    Zobaczymy.

    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    7 października 2011 o 15:05

    Witaj! Miałam teraz takie małe zamieszanie. Mam nadzieję, ze już za tydzień wrócę do blogowania ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 15:21

    W takim razie czekam niecierpliwie;p

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Inscriptum
    7 października 2011 o 15:53

    Kiedy ten sadysta wreszcie zostawi Amandę w spokoju? Czego on od niej jeszcze chce? No i dlaczego Amanda wciąż nie może się skontaktować z Erikiem? Co tu jest grane? Jak widzisz tym rozdziałem zadałaś nam jeszcze więce pytań niż odpowiedzi. :P Rozdział świetnie zbudowany, ukazałaś nam wszystkie emocje, jakie towarzyszą Amandzie. Czułam się jak w kinie. Tak, właśnie! xD Opisałaś to tak dokładnie, że mogłam wyobrazić sobie każdy detal. Jak długo jeszcze będą trwać te tortury? Bo ja już nie mogę zdzierżyć. Chyba Amanda już dość się wycierpiała…? Niech ktoś ją uratuje. :O
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:05

    Sadysta tak łatwo nie zostawi jej w spokoju, bo to sadysta:p A czy ktoś przyjdzie jej z pomocą? Okaże się:p
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    7 października 2011 o 16:29

    No mam nadzieję, że kogoś tam do niej wyślesz. ;P
    Odpowiedz
    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:37

    Może znowu was zaskoczę?:p
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    7 października 2011 o 18:00

    Nie może, tylko na pewno. Ty zawsze nas zaskakujesz. ^^
    ~Natalia
    7 października 2011 o 20:52

    Staram się:-D

    ~Kara007
    7 października 2011 o 16:02

    Po prostu chcesz mnie wykończyć psychicznie! Jak możesz kończyć w takim momencie? Przecież to jest po prostu… Grr…! Zapamiętam to sobie! ;) Rozdział jest naprawdę świetny. Te tortury tak opisane, ten jego niecelny strzał. Po prostu rewelacja. Jestem ciekawa, czyje to kroki? Mam nadzieję, że to będzie ktoś kto będzie po stronie Amandy. Już nie mogę się doczekać następnej części, pozdrawiam ;*
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:10

    Strzał był celny, umyślnie tak powiedział;p jakby miał niecelną rękę to przecież za szybko by mógł ją zabić:-o
    Odpowiedz
    ~Kara007
    7 października 2011 o 21:56

    On ją najpierw chce wykończy psychicznie! Jakbym go normalnie dorwała to by mnie na długo zapamiętał!
    Odpowiedz
    ~Natalia
    7 października 2011 o 22:06

    O to zgłoś się do Dominiki, ona zbiera ekipę na Makina:p
    Odpowiedz

    ~Anne
    7 października 2011 o 16:28

    Piękny szablon. Idealnie pasuje do opowiadania. A co do rozdziału, spodziewałam się, że Amanda się podda. I tak zniosła dużo bólu. Ciekawe, co się z nią teraz stanie… Czekam na nową notkę. Pozdrawiam :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:38

    Mogę tylko zdradzić, że… nie umrze:p
    Odpowiedz

    ~Tyzyfone
    7 października 2011 o 16:31

    Noo jestem pod wrażeniem. Ten rozdział tak mi szybko minął… Ech, do rzeczy. Mądry człowieczek, póki stoi w słońcu. Ale żeby być takim sadystą… Ciągle zastanawia mnie, co stało sie z pozostałymi. Szkoda Amandy, ciekawa jestem jak to się skończy. Rozdział bardzo obrazowy, dynamiczny i po prostu ciarki po grzbiecie latają. Pozdrawiam [dziedzictwo-bathory]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 16:43

    No, Ty w swoich opowiadaniach też miałaś sadystów;p
    Odpowiedz

    ~Prithika
    7 października 2011 o 17:07

    Gratuluję rozdziału. Jest świetny. Nie wiem co Ci pisać, bo wszystko co mogłabym powiedzieć, już mówiłam nie jeden raz. Podobała mi się ta okrutna scena tortur. Podziwiam Cię za Twój styl i talent. Ja nawet nie umywam się do Ciebie i może nawet troszkę czuję zazdrość. Oj chciałabym kiedyś tak pisać, ale raczej to niemożliwe. Już wcześniej widziałam, ze zmieniłaś szablon i miałam nawet do Ciebie kliknąć w tej sprawie na gg, ale ostatnio nie mam zupełnie na nic czasu. Nie będę Ci pisać na blogu uwag odnośnie szablonu, ale gdy dorwę Cie na gg to Cię zamorduję za tę zmianę :-) Przecież miałaś genialny szablon! Nie rozumiem…Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 20:54

    Ale mi się podoba! Co Ci się w nim nie podoba? No ostatnio rozmijamy się na gg:/

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Viviene
    7 października 2011 o 19:14

    Ojej biedna Amanda, tyle bólu, tyle cierpienia… Taki sadysta powinien smażyć się w piekle… Wspaniały rozdział Natalko, już odliczam czas do kolejnego wpisu mam nadzieję, że Amanda będzie silna i da radę. Ale ciekawi mnie jeszcze fakt co zrobiłaś z Ericiem, Szoszo i Martinem. Buziaki :***
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 21:02

    Oj, jeszcze troszkę będziesz musiała poczekać, żeby się dowiedzieć, co się stało z pozostałymi wampirami;p
    Odpowiedz

    ~Dominika
    7 października 2011 o 20:09

    Zacznę od podziękowania za dedykację. ;-) Druga sprawa jest taka że zbieram ochotników do zabicia Makina,jeśli ktoś chętny to pisać.! ;p Po trzecie rozdział genialny,perfekcyjny,po prostu idealny.Jeden z najlepszych jak dotąd,rozwijasz się.Mam nadzieję że dalsze rozdziały będą też tak dobre jak ten. ;-P Amanda i Erik królami,brzmi nieźle,a Szoszo i Martina na rycerzy. ;p Pozdrawiam
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 21:06

    Myślę, że ochotników by nie zabrakło:p Na rycerzy? Martin tak, ale Szoszannah to raczej dama;p
    Odpowiedz
    ~Dominika
    7 października 2011 o 21:37

    Szoszo jest waleczna,i odważna.Rycerz z niej malowany. ;p
    Odpowiedz
    ~Natalia
    7 października 2011 o 21:47

    Haha:p Ciekawe co sama zainteresowana by na to powiedziała:p
    Odpowiedz
    ~Dominika
    7 października 2011 o 23:45

    Będzie zadowolona,bo przecież będzie chronić Erika,a na nim mu najbardziej zależy. ;p
    ~Natalia
    8 października 2011 o 00:20

    A nie powinno być odwrotnie?:-p
    ~Dominika
    8 października 2011 o 16:45

    A czemu? Niech choć raz kobieta będzie obrońcą mężczyzny. ;p
    ~Natalia
    8 października 2011 o 19:37

    Ale Erik nie potrzebuje, żeby kobieta go broniła:p
    ~Dominika
    8 października 2011 o 22:02

    A jak zaatakują go zauroczone w nim fanki? Szoszo nie będzie wtedy stać bezczynnie. ;p
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:32

    Oj, to te fanki marnie by skończyły:p
    ~Dominika
    8 października 2011 o 22:36

    No,ale niestety Erik jest Szoszo,a fanki mogą na niego tylko patrzeć. ;p
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:55

    O ile Szoszo im na to pozwoli;p
    ~Dominika
    9 października 2011 o 18:10

    Wątpię. ;p Więc radze fankom uciekać gdzie pieprz rośnie,przed Szoszo. ;p
    ~Natalia
    9 października 2011 o 19:24

    Albo się nie ujawniać;p
    ~Susannah
    10 października 2011 o 17:40

    PROTESTUJĘ przeciwko wszelkim fankom i ubieraniu mnie w zbroje. Co to, to nie! Jaki byłby z Erika mąż, gdybym to ja musiała go bronić?!
    ~Natalia
    10 października 2011 o 21:25

    Ciapa:p A Erik nie jest ciapa, tylko prawdziwy mężczyzna i to on Cię obroni:p
    ~Dominika
    10 października 2011 o 22:49

    Właśnie Erik to nie ciapa,więc będzie Cię bronił,ale musisz go bronić przed natrętnymi fankami. ;p
    ~Susannah
    11 października 2011 o 00:21

    Ja mu dam fanki!!!
    ~Natalia
    11 października 2011 o 00:34

    A tam fanki. Fanek mu nie dawaj. Lepiej daj mu… całusa;p
    ~Dominika
    11 października 2011 o 20:35

    Na pewno będzie go chciał. ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. kostek50
    7 października 2011 o 21:58

    Witam. Mam Cię w linkach więc Cię informuję ;)Niedługo reaktywacja mojego bloga.!!! [ panna-krwi.blog.onet.pl ] Jeśli chcesz poinformuję Cię o notce ;) Zgłaszam się abyś mnie również informowała o notkach u Ciebie ;)byłabym wdzięczna.!!! bardzooo
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 22:21

    O, czytasz moją opowieść?:) Komentowałaś już kiedyś?
    Odpowiedz

    ~Lyanne
    7 października 2011 o 22:41

    Kiedy on da spokój Amandzie? :< Wiem, że wybawienie w końcu przyjdzie, bo inaczej by nie opowiadała tego Karolinie. Opis tych tortur… Brrr. Nie lubię tych całych Mazbah, psują mi zdecydowanie humor :( I co się dzieje z Erikiem, Szoszannah i Martinem? Dlaczego oni nie odpowiadają? :((Teraz z kolei przejdę do błędów. „Odsunęłam się szybko w drugą stronę, lecz moja ręka, przykuta łańcuchem i przebita kołkiem została.” – ciut bym tutaj szyk zmieniła, że została przebita kołkiem. „Arab sięgnął po kołek, trzymając koc w pogotowiu i wyrwał mi go z nadgarstka.” -Ehm, tutaj to tak zabrzmiało, jakby on z nadgarstka wyciągał jej koc, a przecież tu nie o to chodziło, prawda? xD”A jednak ta chwila wystarczyła bym zrozumiała, jak to jest – płonąć żywym ogniem. ” -przecinek po wystarczyła.Wszystko :D Pozdrawiam serdecznie ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    7 października 2011 o 23:05

    Ale jej ręka została przebita kołkiem już wcześniej, tu chodzi o to, że została na miejscu, a w niej kołek! Pozostałe błędy poprawię, dzięki;p
    Odpowiedz

    ~Susannah
    7 października 2011 o 23:54

    Powiem Ci kochana, że czułam się czytając to, jak na seminarium z prawa karnego. Temat: znęcanie się art. 207 k.k.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    8 października 2011 o 00:11

    Ojej:p To ja idę na doktorat z prawa:-P
    Odpowiedz
    ~Susannah
    8 października 2011 o 18:09

    Chodź :) Fajnie jest! :)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    8 października 2011 o 19:40

    Dobra:p A jak nie będą chcieli mnie przyjąć, to ich postraszę Mazbah:p
    Odpowiedz

    ~Justilla
    8 października 2011 o 13:46

    Dobrze myślałam, że będzie palił po kawałku. Całe szczęście, że to się szybko leczyło. Ale za to to co teraz zrobił… Boję się twojej wyobraźni, tak krzywdzić Amandę :( Teraz zapewne trafi do lochu, bo jeszcze nigdy nie pisałaś o czymś w czym Amanda nie brała udziału. Może na jakiś czas zaprzestaną tych tortur w takim razie? Czytam i boję się jak to się skończy. Może i dobrze, że nie miałam czasu tego przeczytać od razu, to krócej będę się martwić.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    8 października 2011 o 19:41

    Oj nie bój się, Amanda będzie żyć:p
    Odpowiedz
    ~Justilla
    8 października 2011 o 22:07

    To wiem. Ale Erik? Lily? Martin? Co z nimi? Gdzie są? Ja chcę przewidywać przyszłość i już wiedzieć :(
    Odpowiedz
    ~Natalia
    8 października 2011 o 22:36

    To do wróżki:p Albo czarownicy, polecam Siobahn, jest dobra we wróżeniu;-P
    Odpowiedz
    ~Justilla
    9 października 2011 o 13:28

    No, poszłabym, ale gdzie ona jest, hmm?
    ~Natalia
    9 października 2011 o 19:26

    Dowiesz się w przyszłym rozdziale na SI;p

    ~Agata
    15 października 2011 o 11:46

    Aż mnie dreszcze przeszły… Brr… To, że zakańczasz w takim momencie, to norma, więc już nie mam siły grozić, że Cię zabije :DCo do rozdziału – świetny !!! Tortury opisane w taki sposób, że aż… brr…Zastanawia mnie dlaczego Amanda nie może złapać kontaktu z Erikiem? o co chodzi? ;O Biedna Amanda… :( Jejku tyle cierpienia… Wystawianie na słońce… Aż normalnie… masakra

    OdpowiedzUsuń