CZĘŚĆ V - AZJA

16.02.2011
 
   Gdy wróciłyśmy do domu, było już późno. Po kolacji, którą przygotowała dla nas Amy, poszłyśmy do pokoju.
   - To trochę za dużo jak na mój wiek – stwierdziłam, usadawiając się wygodnie w fotelu.
   - Faktycznie, prawie siedemset lat to nie przelewki! - roześmiała się Karolina, siadając na łóżku po turecku. - Jeśli jesteś już zmęczona, to może odpocznij teraz? - dodała poważnie.
   - Nie martw się, nie jestem aż taka zmęczona.
   Do pokoju zajrzał mój mąż.
   - Już wróciłyście? Jadłyście kolację? Ja mam trochę pracy, ale tak za godzinę będę kładł się spać. - Puścił mi oczko, na co roześmiałam się cicho.
   - Dobrze, za jakąś godzinę skończymy – powiedziała Karolina, patrząc na nas. Kiedy wyszedł, oparła się o ścianę i uśmiechnęła. - Chciałabym, żeby moje małżeństwo było takie, jak wasze.
   - Kiedy się poznaliśmy, wcale... - przerwałam nagle, kręcąc głową. - Ale po kolei. Wracajmy do naszej podróży.
   - I do Juana – dodała Karolina, patrząc na mnie oczekująco.

Rozdział I - Zazdrość

   - Juan! - To jedno słowo napełniło mnie euforią. Rzuciłam się w jego stronę, w ostatniej chwili przypominając sobie, że jestem wśród ludzi. Kiedy po kilku chwilach znalazłam się w końcu w jego ramionach, uniósł mnie do góry i obrócił wokół siebie, po czym postawił i ujął moją twarz w swoje dłonie.
   - Nic się nie zmieniłaś. Te same cymofanowe oczy, rubinowe usta, alabastrowa skóra... Znów mogę nasycić swój wzrok twym widokiem, piękna Amando...
   Uśmiechnęłam się, a serce przyśpieszyło swój rytm.
   - Co się z tobą działo, Juan? Dawno cię nie widziałam... Skąd się tutaj wziąłeś?
   - Płynę z Islandii do mojej ojczyzny. A ty, mi querida? Podróżujesz z opiekunem? - Wciąż trzymał mnie w ramionach. Nagle zdałam sobie sprawę, że na pokładzie panuje cisza. Cała załoga wpatrywała się w nas ciekawym wzrokiem, łącznie z Martinem.
   - Nie tylko. - Wyswobodziłam się z jego ramion i spojrzałam na Martina, który podszedł do nas stanowczym krokiem. Patrzył na Juana przeszywającym wzrokiem. - To jest Martin, syn Chrisa.
   - Ach, twój pasierb? - Juan zmierzył go lekceważącym spojrzeniem. - Tylko ciekawe, czemu on jest... - Urwał, rozglądając się wokół. - Na co się patrzycie? Spotkania znajomych nie widzieliście?
   Marynarze zaczęli powoli wracać do swoich zajęć, zerkając jednak na nas dyskretnie. Juan zrobił krok w moją stronę, ale Martin go ubiegł.
   - Nie tylko pasierb – powiedział, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie władczym ruchem. Przez chwilę nie mogłam się otrząsnąć ze zdumienia. Poczułam, jak moje serce napełnia ciepłe uczucie. Nie tylko pasierb... Mimowolnie uśmiechnęłam się.
   - Ach, tak. - Juan zmarszczył brwi, a na jego twarzy pojawiła się złość. - A więc przechodzisz z pokolenia na pokolenie? - rzekł cicho, tak że ludzie kręcący się wokół nas nie mogli tego usłyszeć. - Z ojca na syna? A po drodze może ponownie przypadnie mi status kochanka? Widzę, że śmiało korzystasz ze swego długiego życia, ale na mnie już nie licz. Nie lubię powtarzać tych samych błędów. - Jego szmaragdowe oczy miotały błyskawice. Odwrócił się i ruszył do kasztelu.
   - Juan! - zawołałam, chcąc pobiec za nim. Zdałam sobie sprawę, że znowu go zraniłam.
   - Oszalałaś? Obraził cię, a ty chcesz za nim biec? - syknął Martin, łapiąc mnie za rękę. - Jeśli teraz za nim pójdziesz, to znaczy, że to co o tobie powiedział, było prawdą. - Puścił mnie i patrzył na mnie badawczo swoimi brązowymi oczami. Spojrzałam w stronę Hiszpana, który zatrzymał się w drzwiach, gdyż stanęła w nich Lily. Próbował ją ominąć, w końcu warknął:
   - Zejdź mi z drogi, kobieto! - Złapał ją za ramiona, odsunął i znikł we wnętrzu kasztelu.
   - Jejku, spokojnie – mruknęła Szoszannah, patrząc zdziwiona za wampirem. Odwróciłam się i spojrzałam na Martina.
   - Juan to przeszłość – powiedziałam stanowczo. - Nie musisz być o niego zazdrosny.
   - Zazdrosny? - Wzruszył ramionami i odwrócił głowę.
   - Juan? To był Juan? - Lily podeszła bliżej. - Wyglądał na wściekłego. Coś się stało?
   - Ach, więc wszyscy wiedzą, kim jest ów Juan z wyjątkiem mnie? - Mój ukochany popatrzył na mnie wzrokiem pełnym pretensji.
   - To mój były kochanek – przyznałam niechętnie, dochodząc do wniosku, że i tak się dowie. - Ale nic już mnie z nim nie łączy – dodałam prędko. - Nie widzieliśmy się od ponad dwudziestu lat.
   - Chyba jeszcze niewiele o tobie wiem, Amando – rzekł Martin, odwracając głowę. Pomimo że spędziliśmy pod jednym dachem całą jesień i zimę, tak naprawdę nie poznaliśmy się dobrze. Właściwie to nie opowiadałam mu o swoim życiu. Oboje omijaliśmy ten temat. On nie pytał, ja nie mówiłam.
   - Chyba powinniśmy porozmawiać – zdecydowałam.
   - Czekam u mnie w kajucie. - Odwrócił się i wyszedł.
   - Dobrze, że się nie pobili – stwierdziła Lily. - To co się stało?
   - Nic. Po prostu Martin mu powiedział, że jest nie tylko moim pasierbem – odparłam zgodnie z prawdą. Wampirzyca zrobiła duże oczy i uśmiechnęła się.
   - O, naprawdę? Jest zazdrosny! To chyba dobrze? Ciekawe, czy Erik byłby o mnie zazdrosny – rozmarzyła się.
   - No właśnie, jak wam się układa?
   - Powolutku, ale... chyba dobrze. - Oparła się plecami o barierkę i uśmiechnęła się. - To ten jedyny, wiesz? Jestem tego pewna. To chyba przeznaczenie.
   - Cieszę się. - Również się uśmiechnęłam. - Na pewno wam się ułoży.
   - Tobie też. Idź już do Martina, opowiedz mu wszystko. Jest zagubiony, ale zaakceptuje cię. Zobaczysz. Tylko musisz być z nim szczera.
   - Będę – obiecałam i weszłam do kasztelu.
   Skierowałam się w stronę kajuty Martina. Zapukałam i słysząc ciche „proszę”, weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi. Siedział na krześle; na mój widok podniósł wzrok.
   - Chyba powinniśmy wyjaśnić sobie kilka spraw – stwierdziłam. Skinął głową. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niego.
   Milczeliśmy przez chwilę, w końcu spojrzał na mnie i westchnął.
   - Czemu nigdy nie opowiedziałaś mi nic o sobie? - zapytał, patrząc na mnie uważnie.
   - Nigdy nie zapytałeś. Nie byłam pewna, czy powinnam zaczynać ten temat... Ani też co do mnie czujesz. Kiedy byłeś człowiekiem, mogłam rozpoznać twoje emocje. Ale jako wampir, nie jest to już takie proste...
   - Wiem, że mój ojciec zdradził cię z Sophią, moją matką – przerwał mi Martin. Wyraźnie coś go nurtowało. Nagle odwrócił wzrok i zapytał wprost: - A czy zdradzał cię też z innymi kobietami? - Po czym spojrzał mi w oczy, czekając na odpowiedź.
   - To trochę... skomplikowane. - Nie chciałam niszczyć jego obrazu ojca, który nosił w sercu. I tak prawda musiała mocno go zaboleć.
   - Odpowiedz, chcę wiedzieć. Tak lub nie.
   Westchnęłam.
   - Tak – odparłam w końcu, spuszczając wzrok.
   - A ty?
   - Ja... też miałam kochanków.
   - Dlaczego? Kochałaś go w ogóle? - Martin patrzył na mnie świdrującym wzrokiem. Przygryzłam dolną wargę i odparłam cicho:
   - Są różne rodzaje miłości. Gdybym nie czuła nic do Chrisa, nie zostałabym jego żoną...
   - Kiedyś, jak jeszcze nie wiedziałem kim jesteś, powiedziałaś mi, że kochałaś kogoś, ale go zabili... Nie mówiłaś wtedy o moim ojcu, prawda?
   Pokręciłam głową.
   - Nie. Mówiłam o moim pierwszym mężu, Edmundzie.
   - Opowiedz mi o nim – nakazał Martin, próbując przechwycić mój wzrok. W końcu poddałam się i spojrzałam na niego. Nic jednak nie mogłam wyczytać z jego oczu. - Opowiedz mi wszystko. Z tego, co mi kiedyś mówiłaś, jesteś księżniczką. Nie powiedziałaś mi jednak, co sprawiło, że twoje życie potoczyło się w ten sposób.
   - Dobrze – rzekłam. - Opowiem ci wszystko od momentu, gdy stałam się wampirem.

   To była długa historia, choć opowiadałam ją w skrócie. Zaczęłam od spotkania z Erikiem, poznania go, zemsty, zamiany w wampira. Okoliczności poznania Juana. Potem opowiedziałam o moim pierwszym mężu, jak musieliśmy walczyć o swoją miłość i jak nasze głębokie uczucie przerwała jego śmierć z ręki łowców. O zemście i odrzuceniu krzyża. O żałobie i spotkaniu z Amelią. A potem o przyjeździe do Anglii i spotkaniu Chrisa...
   - Kochałaś go, kiedy zgadzałaś się na ten ślub? - zapytał cicho Martin.
   - Nie jestem pewna, czy to była miłość, czy przyjaźń – przyznałam szczerze – ale na pewno coś do niego czułam...
   - Ale nie to, co do Edmunda?
   - Nie. Nie ma dwóch takich samych miłości – odparłam. - Nie można kochać tak samo dwóch różnych osób.
   Skinął głową i czekał na dalszą opowieść. W końcu opowiedziałam mu o zdradach Chrisa i moich kochankach.
   - A więc miałaś ich trzech, tak?
   - Tak.
   - A on?
   - Chris? Chyba miał ich więcej... - Westchnęłam. - Ale nie potępiaj go. Był dobrym ojcem. Wychował Amelię i ciebie na wspaniałych ludzi. Potrafił dać wam wiele miłości. Był dobrym człowiekiem.
   - Nie masz żalu do niego, że cię zdradził? - Martin zmarszczył brwi, myśląc nad czymś intensywnie.
   - Kiedyś miałam. Teraz już nie, bo gdyby tego nie zrobił, nie byłoby ciebie – odparłam bez namysłu. - Widocznie tak właśnie miało być.
   - Opowiadaj dalej.
   - Cóż... urodziłeś się, a ja uznałam cię za swojego syna.
   - I jak się poczułaś, kiedy się dowiedziałaś, że jestem twoim synem? Po tym, gdy ty jako Joanna, a ja  jako Henry spotkaliśmy się nad rzeczką?
   - Kiedy zrozumiałam, że Henry to ty, byłam w szoku – przypomniałam sobie. - I gdybym nie była wampirzycą, najpewniej bym zemdlała.
   - Oboje byliśmy zaskoczeni. Zastanawiam się, czy gdybyśmy się spotkali dopiero w domu, to wszystko potoczyłoby się inaczej? Traktowałabyś mnie jak syna, a ja ciebie jak matkę?
   - Nie mam pojęcia – odrzekłam, zastanawiając się nad jego słowami – ale może prędzej czy później i tak by do czegoś doszło...
   - To, co się działo, kiedy wyjechałem, opowiedzieli mi już inni, ale chcę wiedzieć jedno: czy miałaś w tym czasie kogoś? Od śmierci ojca?
   - Nie – odparłam szczerze. - Nikogo. Dużo jeszcze masz tych pytań w zanadrzu, Martinie?
   Uśmiechnął się i pochylił w moją stronę.
   - Jeszcze tylko jedno. Co do mnie czujesz, Amando? Czy nadal jestem tylko twoim... przybranym synem?
   - To były dwa pytania – sprostowałam. - Ale wiesz, że nie. Nie kocham cię jak matka syna. Tak kochałam tamtego chłopca, który wyjechał... Kiedy wrócił, był już zupełnie inną osobą.
   Patrzył na mnie z łagodnym uśmiechem na ustach.
   - Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – zauważył. - Co do mnie czujesz?
   - Czemu dopiero teraz o to pytasz? - Bałam się wyznać mu prawdę w obawie, że nie czuje do mnie tego samego. - I czemu ty pierwszy nie powiesz, co... - Przerwał mi, pochylając się i całując mnie w usta.
   W jednej chwili zapomniałam, o co miałam go zapytać, co powiedzieć, zapomniałam o wszystkim. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam do siebie, zatracając się w uczuciu, które mnie ogarnęło.
   Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie, oparł swoje czoło o moje i szepnął:
   - Zależy mi na tobie, Amando. Kiedy ujrzałem cię w ramionach tamtego wampira, myślałem, że zaraz go rozszarpię na strzępy! I wtedy zrozumiałem, że cię... kocham. - Ostatnie słowa wypowiedział szeptem.
   - I musiałeś aż poczuć zazdrość, żeby to zrozumieć? - Zaśmiałam się cicho. Odsunął się nagle, pochmurniejąc.
   - Może niepotrzebnie o tym mówiłem.
   - Wręcz przeciwnie. Długo na to czekałam. Ja też cię kocham, Martinie. - Patrzyłam mu prosto w oczy, które rozbłysły delikatnym blaskiem.
   - Tak jak Edmunda? Czy mniej? Lub bardziej?
   Zacisnęłam zęby. Poczułam złość. Nie powinien w takiej chwili wspominać mojego pierwszego męża. Był w moim sercu i na zawsze tam pozostanie. Moja pierwsza miłość...
   - Inaczej – ucięłam krótko. - Nie porównuj nigdy siebie z nim. Jesteście zupełnie inni i niemożliwe jest takie porównanie.
   - Dobrze, nie złość się – uśmiechnął się pojednawczo i pogłaskał mnie po policzku. - Wiesz, chciałbym ci coś obiecać.
   - Nie musisz mi nic obiecywać – odparłam. - Najpierw powinniśmy się lepiej poznać... Mamy przecież dużo czasu, prawda?
   - Tak, ale... - Zamyślił się i spojrzał mi w oczy. - Chcę, żebyś wiedziała, że nigdy nie popełnię tego błędu co mój ojciec. Jeśli będziemy razem, nie zdradzę cię. Nigdy.
   Poczułam, jak moje serce napełnia słodkie uczucie miłości.
   - Ja mogę ci obiecać to samo, Martinie.
   Nasze usta zetknęły się ponownie, by ugasić wzajemne pragnienie, gdy przerwało nam gwałtowne wtargnięcie mojego opiekuna.
   - Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale właśnie znaleziono martwego marynarza.
   Odsunęłam się od Martina i jedyne, co przyszło mi na myśl na tę wieść, to pewne imię. Juan.

3 komentarze:

  1. ~Susannah
    16 lutego 2011 o 05:18

    Ojej! Dziękuję za dedykację!!! :**** Z Martina to jeszcze jednak dzieciak jest. Dużo się musi jeszcze nauczyć… :)Czekam na dalsze rozdziały!!!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 13:54

    Da radę, ma mnóstwo czasu na naukę;)
    Odpowiedz

    ~izzy
    16 lutego 2011 o 14:01

    W końcu! Zaczyna robić się gorąco.. ;D Juan musiał się nieźle zdenerwować… Przejdzie mu. Miejmy nadzieję, że nie wymorduje całej załogi. [xd]Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 15:10

    Zostawi tylko sternika i bosmana:):)
    Odpowiedz

    ~Lilith
    16 lutego 2011 o 14:10

    No i się doczekałam! Rozdział jest fantastyczny. Chociaż to trochę dziwne, że musiał poznać smak zazdrości żeby zrozumieć miłość. No i gratuluję zaliczenia. Pozdrawiam [taikasanoja]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 15:11

    A dziękuję:) Zazdrość tak czasem działa na mężczyzn:p
    Odpowiedz

    ~Shinthrae
    16 lutego 2011 o 16:17

    Szybka zmiana nastroju. :) Gratuluję zaliczenia. I tylko mam pytanko? Czy będziesz opisywać historię Amandy aż do XXI wieku? Jeżeli tak, to będę przeszczęśliwa :D
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 16:29

    Dzięki:) Taki mam plan:) Mam nadzieję wyrobić się w XIV częściach;p
    Odpowiedz

    ~Lyanne Grey
    16 lutego 2011 o 17:10

    „A jego oczy ciskały iskry” chuba błyskawice? Rozdział świetny. Martin wreszcie wyznaje miłość Amandzie! Fajnie. czekam z niecierpliwością na następną notkę ;]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 17:14

    No masz rację, już poprawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Cheilin
    16 lutego 2011 o 17:35

    Żal mi Juana. Czy on kiedykolwiek znajdzie swoją miłość?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 19:25

    Myślę, że jakoś sobie poradzi, to twardy typ:p
    Odpowiedz

    lilus15@amorki.pl
    16 lutego 2011 o 18:23

    siemka.;) z chęcią przeczytałam dwie części Twojego opowiadania. Niestety 3 cześć zaczęłam czytać i nie zdążyłam jej jeszcze skończyć. Jestem pod wrażeniem. Opowiadanie bardzo mi ,się podoba. :)jeśli chciałabyś zajrzeć na moje opowiadanie to wpadnijBo pojawił się pierwszy rozdział. :)http://the-story-of-vampire-jessica.blog.onet.pl/
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 19:29

    To jeszcze trochę przed Tobą;) Zobaczymy czy dobrniesz do V części:):)
    Odpowiedz

    ~Kara007
    16 lutego 2011 o 18:35

    Gratuluję zdania egzaminów ;) A teraz o części, wiedziałam, że to zazdrość przemówi mu do rozumu i wreszcie pojmie co do niej czuje ;) Ale tak sobie myślę, że i przez Juana przemawia zazdrość ;) Coś mi się wydaję, że akcja dopiero zaczyna się rozkręcać ;p Pozdrawiam i życzę weny ;***
    Odpowiedz
    ~Agata:)
    16 lutego 2011 o 19:25

    Wkurza mnie ten Martin.. Jest jakiś taki sama nie wiem, dziecinny?:)No, ale może się jeszcze czegoś nauczy. nie skreślam go tak od razu :)Czekam na nn :) i cd;*A jeśli chodzi o serię Ever to Ci główni bohaterowie nie są tacy źli :) Więc bardzo polecam:)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    16 lutego 2011 o 19:28

    To kiedyś przeczytam;)
    Odpowiedz

    lilus15@amorki.pl
    16 lutego 2011 o 20:51

    No dzięki ,ze wpadłaś. Gratuluję zaliczenia egzaminów. :) Dotrwam na pewno. Zacznę tak wiem ,ze moje opowiadanie nie js doskonałe mam 15 lat i dopiero uczę się tak naprawdę pisać różnego typu opowiadania. Po od pewnego czasu pisze .Juz wcześniej miałam styczność z pisaniem innego opowiadania ,które nadal kontynuuje .Wiem ,ze mam jeszcze problem z interpunkcją i stylistycznym układaniem zdań itp. Szablon dałam tak na początek i miałam go zmienić ,lecz nie wchodziłam przez długi okres na bloga. Z tą gorącą sceną to i tak mi nie wyszło jak chciałam. ;) ale uznałam ,ze bez przesady i zmieniłam. Co do pomieszania wampirów z czarodziejami. Z początku miałam zamiar pisać o wampirach tylko ,Ale podkręciłam atmosferę. Lubię postać Dracona i to wykorzystałam w opowiadaniu. I rezultacie powstał fanfiction. trochę się rozpisałam. :)
    Odpowiedz
    lilus15@amorki.pl
    18 lutego 2011 o 00:31

    No ja zdaje Sobie sprawę z tego ,ze nie js jeszcze tak dobrze.. Dopiero zaczynam tak naprawdę się rozkręcać. No może i nie liczy , ale jednak js różnica jak ktoś ma już swoje lata i pisze ponad 20 lat a kimś kto dopiero co zaczyna i nawet gimnazjum nie skończył. Dzięki temu ,ze zaczęłam pisać lepiej mi idzie z ortografią ogólnie tworzeniem zdań. niż kiedyś. No nie mówi ,ze teraz bo sporo błędów narobiłam w tym komciu ;d ale to dlatego ,ze chce szybko odpisać ;d. Co do mojego opowiadania to ona się jeszcze z nim nie zapoznała ,wdycha tylko do niego. A scenka była opisana z innym kolem ;). Jeszcze do tego dojdę. i zaskoczę. Co do innego opowiadania to ,zajęłam się szkołą i nie miałam czasu na pisanie a potem zapomniałam ;d.Szablon nie jest wykonany przeze mnie ,ale cieszę się ,że sie podoba. Oj rozpisałam się ;d. pozdrowionkaa. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    19 lutego 2011 o 07:20

    Gratuluje ukończenia sesji ;) Mi zostały ostatni dni wolnego i w poniedziałek wracam na uczelnię niestety.Martin jest zazdrosny. I to jak! A wampirzyca jest chyba nie pewna swoich uczuć. Juan ma na nią duży wpływ, czuję że trochę namiesza. Świetny początek kolejnej części :)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    19 lutego 2011 o 11:34

    To dużo miałaś wolnego! Ja też w poniedziałek zaczynam nowy semestr:(
    Odpowiedz

    ~Serina
    20 lutego 2011 o 14:57

    Dobrze Ci poszło na sesji? Pewnie tak, także gratulacje <3. Natomiast jeśli chodzi o rozdział… Martin mnie strasznie, strasznie wkurza. Amanda też, tylko Juana żałuję. Wszystko się sprzysięgło przeciw niemu. Amanda woli Martina, Martin natomiast… Przestałam go lubić ze względu na Juana właśnie. Opiekunka jednego wampira jest z opiekunem ukochanej podopiecznego. Śmiesznie, ale w takim pozytywnym sensie, podoba mi się takie ułożenie tego wszystkiego ;) Mimo wszystko liczę, że Juan znajdzie kogoś, kto będzie na niego zasługiwał, bo dla jego potencjalnego związku z Amandą nie widzę przyszłości. Zawsze musi znaleźć kogoś lepszego od niego. Grr. A jeszcze w dodatku Martin to wampir! W sumie nie dziwię się reakcji Juana, miał prawo się gniewać, bo zawsze los jest tak złośliwy, że gdy spotykają się z Amandą po wielu, wielu latach, ona kogoś ma. Ach, ten mój kochany Juan <3. Weny, weny, całuję.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    20 lutego 2011 o 19:16

    Dobrze mi poszło, dziękuję:) A Juan faktycznie, potrzebuje pocieszenia;) Biedaczek:-D Ale mam konkretne plany co do niego i myślę, że Cię troszkę zaskoczę, choć jeszcze nie w tej części:p
    Odpowiedz

    justilla
    20 lutego 2011 o 22:37

    Ajajaj, żebym ja tak późno komentowała! To wręcz niewybaczalne! ;)Krótki, ale jako, że sesja ładnie zaliczona to wybaczam ;) No i za te wyznania miłości… Wszystko jestem skłonna wybaczyć, a Juan niech spada (bez obrazy dla Juana i tych co go lubią) ;)[amica-libri] [poslancy-milosci]
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    4 marca 2011 o 16:52

    Nadrabiam swoje zaległości;) czytam dalej
    Odpowiedz
    damonvampire@vp.pl
    13 marca 2011 o 21:46

    Suuper.Zaczynam czytać od V części, bo chce być na bieżąco :) Potem przeczytam resztę :)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    31 lipca 2011 o 23:36

    Zazdrosna o urodę Amandy?:-o Założę się, że Ty jesteś ładniejsza;)Zajrzyj w bohaterowie, Katherine, i tam jest link do Kate w wyobrażeniu Aine. Jak nic to ona:-DTo właśnie z powodu tej krypty dla ukaranych wampirów powstała „Trumna śmierci”;) (wampirze-opowiesci.blog.onet.pl)Kochana, zamiast o wenę to modlij się o dobrą pracę dla mnie. Będę bardzo wdzięczna;)Justilla i Szoszannah? Nie:) Chodzi o kogoś, kogo znam osobiście. A konkretnie o Susannah:)Australia będzie dopiero w IX lub X części:pAmanda nie powiedziała, że chodzi o Vici;) A Martin… sama zobaczysz;)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    1 sierpnia 2011 o 12:46

    Ach, ten Juan. xD Słodka miłość. O taaak. Martin (tak jak przewidziałam) wyznał miłość Amandzie z wzajemnością. Kurczę, już tak się cieszyłam, że Juan wrócił, a tu taką obelgą potraktował Amandę. Szczęście Erika i Szoszannah = moje szczęście. xD Juan wracał z Islandii, tak? Jak mnie fasyscynuje ten kraj! Wiedziałaś, że w Islandii jest najczystsza woda na świecie? :D „Mi querida”! Kocham to hiszpańskie wyrażenie. Czytałaś może serię Meg Cabot „Pśredniczka”? Jest tam bohater o imieniu Jesse, Hiszpan. On też się tak zwraca do Susannah, głównej bohaterki. ;) Moja przyjaciółka też tak do mnie mówi (kocha Hiszpanię). xD Hahah. Co ty. Przecież Amanda to piękność. ;) Dobrze, będę się też modlić o dobrą pracę dla ciebie, jeśli chcesz. :* Mam kuzynkę, która właśnie się obroniła i teraz będzie studiować magistrat, więc doskonale rozumiem co przeżywasz. :) Rozważałam pomiędzy Justillą a Susannah, ale (ach, ja głupia!) nie skojarzyłam podobieństw imion: Szoszannah – Susannah. Ja tak zawsze mam zwolniony zapłon. xD O! No to świetnie, bo Australia jest piękna. ;)

    OdpowiedzUsuń