Rozdział XXI - Dziecko

21.08.2010

   - Kolacja, moi kochani – usłyszałyśmy wołanie Amy.
   - To dobrze, bo już jestem głodna – stwierdziła Karolina. – Szkoda tylko, że akurat w takim momencie. Ale się porobiło! Kim była ta kobieta? Mówiła prawdę?
   - Zaraz się wszystkiego dowiesz, słońce. Cierpliwości.
   Po kolacji wróciłyśmy do pokoju.
   - To musiało być dla ciebie bardzo trudne – stwierdziła dziewczyna. – Sama nie mogłaś mieć dzieci, a tu przychodzi taka... hm, kobieta i mówi, że jest w ciąży z twoim mężem!
   - Właśnie. Nieciekawa sytuacja. Wtedy też podjęłam decyzję, która wpłynęła znacząco na moje dalsze życie – zdradziłam jej i wróciłam do momentu, na którym przerwałyśmy.


   Wampiry nie mogą mieć dzieci. Wiedziałam o tym i już się z tym nawet pogodziłam; nie czułam jeszcze wtedy szczególnej potrzeby bycia matką. Kiedy jednak usłyszałam, że stojąca przede mną kobieta będzie miała dziecko z moim mężem, wbrew wszystkiemu nie poczułam złości, nienawiści czy gniewu. Tylko żal, że mi się to nigdy nie przytrafi.
   - Naprawdę jesteś brzemienna z Chrisem? – zapytałam suchym tonem i podeszłam do niej. Kobieta pokiwała głową. Jej oczy wyrażały szczerość; zagłębiłam się i ujrzałam w nich hrabiego, mieli romans. Mówiła prawdę.
   Stwierdziłam, że jest ładna. Mniej więcej mojego wzrostu, długie, ciemne, proste włosy związane w niewielki kok na plecach, brązowe oczy.
   - Powiedziałaś mu o tym?
   - Nie miałam jak. Nie widziałam go od trzech miesięcy. To był tylko jeden raz… nie myślałam, że tak to się skończy – mówiła drżącym głosem. – Jeśli hrabia nie zechce uznać dziecka i łożyć na jego utrzymanie, będę musiała się go pozbyć – zakończyła cicho złowrogim tonem.
   - Oszalałaś?! To twoje dziecko! – zawołała wzburzona Amelia. Targał nią gniew, który całkowicie rozumiałam.
   - A więc przyszłaś po pieniądze – stwierdziłam ponuro. Myśl, że matka mogłaby skrzywdzić swoje dziecko, napawała mnie niechęcią.
   - Nie dla siebie. Dla maleństwa. – Kobieta nagle podniosła wyżej głowę. – Jaki los czeka go po urodzeniu? Nie uznanego bękarta? Nie chce, by cierpiał biedę, tak jak ja.
   Coś w głosie tej kobiety mnie poruszyło. Spojrzałam w jej oczy i zrozumiałam. Nie chciała zrobić dziecku krzywdy, jednak żaden powód nie jest dobry, by decydować się na taką rzecz.
   - Chris uzna swoje dziecko – obiecałam jej. – Jak masz na imię?
   - Sophia.
   - Usiądź. – Wskazałam na fotel. Kobieta przysiadła ostrożnie na brzegu. Wciąż patrzyła na mnie z lękiem. – Nie bój się, ani tobie, ani twemu dziecku nic się nie stanie.
   - Mówiłam, że wszystko będzie dobrze – powiedziała łagodnie Amelia. Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.
   Kazałam podać poczęstunek; Sophia nieśmiało skorzystała, była wyraźnie głodna. W oczekiwaniu na powrót Chrisa, opowiedziała nam swoją historię.
   Okazało się, że sama była nieślubną córką jakiegoś barona, który nie chciał jej uznać, bo urodziła się dziewczynką. Bieda i niedostatek towarzyszyły jej przez całe życie; najpierw pomagała swojej matce, służącej, w pracy, a po jej śmierci zajęła jej stanowisko. Wiedziałam, że nie miała lekkiego życia.
   - Jak doszło do twojego romansu z moim mężem? - spytałam wprost. Sophia popatrzyła na mnie nieufnie, jakby spodziewając się, że zaraz ją uderzę.
   - Pewnego razu stłukłam drogą figurkę i lady u której służę wpadła w szał. Kazała mnie wychłostać. Hrabia zobaczył, jak mnie biją i poprosił, żeby przestali. Kazał mi przyjść do... pewnej gospody. Poszłam, a on dał mi dużo pieniędzy i nic w zamian nie chciał. Mówił, żebym odeszła i poszukała innej pracy. Zgodziłam się i go pocałowałam. A potem... - Pochyliła głowę w poczuciu winy.
   - Wiedziałaś, że ów hrabia ma żonę? - zapytała Amelia, przechylając głowę na bok i patrząc na kobietę niechętnym wzrokiem.
   - Tak... przepraszam – szepnęła Sophia i zagryzła wargi, by się nie rozpłakać. - Źle zrobiłam, wiem. Chciałam się tylko odwdzięczyć... A trzy miesiące później odkryłam, że jestem w ciąży. Nie chciałam tego – zapewniła, patrząc na mnie. - Teraz pracuję gdzie indziej i dobrze mi tam. Jeśli się dowiedzą, wyrzucą mnie na pewno! - W jej głosie słychać było panikę. Gdyby była młodsza, pewnie by się rozpłakała; teraz jednak trzymała łzy, nie pozwalając sobie na rozklejenie się.
   Wtedy usłyszałyśmy hrabiego, który wracał do domu. Wszedł pewnym krokiem do salonu i ujrzawszy nas, zatrzymał się raptownie.
   - Co się tu dzieje?
   - Witaj, lordzie Gallant. - Wstałam i powoli podeszłam do niego. - Pamiętasz Sophię? - Wskazałam na kobietę. Dostrzegłam, że mój mąż pobladł nieco i poczułam złośliwą satysfakcję. - Jest z tobą w ciąży – rzuciłam wprost, obojętnym tonem.
   - Ależ to... to niemożliwe – wymamrotał zmieszany. Przez chwilę wpatrywał się w kobietę. - To ty... ale... ja jestem już za stary...
   - A jednak. - Patrzyłam na niego oczekująco.
   - Jesteś pewna, że to moje dziecko? - zwrócił się do Sophii.
   - Oczywiście! - odparła pewnym tonem. Patrzyła na niego z lękiem, ale stanowczo.
   Chris spojrzał na mnie bezradnie.
   - Co o tym myślisz? - spytałam, nie sugerując mu żadnej decyzji. Mężczyzna spojrzał na córkę.
   - Cóż, chyba będę miała rodzeństwo – stwierdziła dziewczyna.
   Chris ponownie zerknął na Sophię.
   - Rozumiem, że przyszłaś po pieniądze? - zwrócił się do niej.
   - Wyrzucą mnie z pracy, zostanę bez niczego, na ulicy. Chodzi mi o dziecko – szepnęła, spuszczając głowę.
   - Dobrze więc, będę płacił na dziecko i uznam je – obiecał mój mąż, nie patrząc na mnie.
   - A jeśli urodzi się dziewczynka? - spytała kobieta drżącym głosem.
   - To nie ma znaczenia. - Wzruszył ramionami. - Masz gdzie mieszkać?
   - Mieszkam u mojego chlebodawcy. A kiedy ciąża wyjdzie na jaw... to będę musiała znaleźć sobie inny kąt. - Kobieta nie sprawiała już wrażenia bezradnej, lecz gotowej poradzić sobie w każdej sytuacji. Zrozumiałam, że to była gra, ale właściwie to nie miałam jej tego za złe. Teraz, gdy wiedziała, że dziecko ma zabezpieczoną przyszłość, była bardziej pewna siebie.
   - Znajdę ci jakieś mieszkanie – zapewnił Chris.
   Wtedy w głowie zaświtała mi pewna, zwariowana myśl.
   - Słuchajcie. - Kiedy wszyscy skierowali na mnie swój wzrok, kontynuowałam. - Mam pewien pomysł. Twoje dziecko nie musi być bękartem – zwróciłam się do Sophii. Spojrzała na mnie zdumiona. - Ja nie mam dzieci. Mogę uznać twoje dziecko jako swoje, tak by wszyscy myśleli, że to ja je urodziłam! Rozpowiem, że jestem brzemienna, a za jakieś pół roku urodzę dziecko! - Wyobraziłam sobie całą intrygę i wydało mi się to idealnym rozwiązaniem. - Tak naprawdę, to ty mi je urodzisz. Zamieszkasz z nami i nie będziesz wychodzić, by nikt się niczego nie domyślił. Co wy na to?
   Przez chwilę w salonie panowała cisza. Pierwszy odezwał się mój mąż.
   - To dosyć ciekawy pomysł. Ale w takim razie obowiązywałby cię podział majątku, Amelio – zwrócił się do córki.
   - Skoro mam mieć brata czy siostrę, to wolę mieć go przy sobie niż tułającego się gdzieś po obcych kątach. A majątek? - Wzruszyła niedbale ramionami. - I tak wychodzę za mąż, Arthur do ubogich nie należy. Chętnie się podzielę z tym maleństwem – dodała wielkodusznie, patrząc z czułością na brzuch Sophii. Pomyślałam, że gdyby była kilka lat młodsza, może myślałaby innymi kategoriami. Aczkolwiek miała już osiemnaście lat i za miesiąc miała zostać mężatką.
   - No, to świetnie – ucieszyłam się. Spojrzałam na ciemnowłosą kobietę, która obronnym ruchem trzymała się za brzuch.
   - Zabierzecie mi moje dziecko? - spytała niepewnym głosem.
   - Możesz się nim opiekować – zaproponowała spontanicznie Amelia i spojrzała na mnie pytająco.
   - Zatrudnimy cię jako mamkę i opiekunkę – potwierdziłam. Chris zrobił niechętną minę, ale nie zaprotestował.
   Tak oto ja, prawie dziesięcioletnia wampirzyca, miałam mieć dziecko.

   Pod koniec kwietnia Amelia wyszła za mąż za Arthura. Ślub odbył się na dziedzińcu przed domem. Wesele trwało kilka dni, było bardzo huczne i typowe dla rycerstwa. Sam król złożył gratulacje córce Chrisa.
   Wieść o mojej „ciąży” rozeszła się lotem błyskawicy. Na weselu wszyscy patrzyli na mój brzuch, który był tak samo płaski, jak i wcześniej. Uznałam, że w czwartym miesiącu ciąża nie musi być jeszcze szczególnie widoczna.
   Ze ślubu najbardziej zapamiętałam moment przysięgi. Zakochani patrzyli sobie prosto w oczy i tak bardzo przypominało mi to mój ślub z Edmundem, że poczułam krwawą łzę, spływającą mimowolnie po policzku. Pośpiesznie ją otarłam i spojrzałam na stojącego obok mnie Erika.
   Mój opiekun początkowo był sceptycznie nastawiony do pomysłu ciąży.
   - Uważasz, że nadajesz się na matkę ludzkiego dziecka? - zapytał.
   - Mam już dwadzieścia dziewięć lat – zauważyłam.
   - Nie, Amando. Masz dziewiętnaście lat, zawsze już będziesz tyle miała. I nigdy nie miałaś do czynienia z dziećmi. To ogromna odpowiedzialność.
   - To szansa dla tego dziecka, nie uważasz?
   - Nic dobrego z tego nie wyniknie. Wspomnisz moje słowa – ostrzegł. - Ale zrobisz, jak zechcesz, jak zwykle, mój promyczku.
   Zaniepokoiłam się trochę, bo z doświadczenia wiedziałam, że Erik rzadko się mylił. Jednak podjęłam już decyzję i nie miałam zamiaru zmieniać zdania.
   Po ślubie odbyło się uroczyste przejście panny młodej do domu pana młodego. Pochód ciągnął się przez pół miasta; państwo młodzi na przodzie, za nimi ja, Chris i Erik w krytym powozie, a dalej reszta rycerstwa. Król, który zaszczycił nas swą obecnością, odjechał tuż po ślubie.
   - Cóż, pora się pożegnać – powiedziałam, gdy nad ranem szykowaliśmy się już do odjazdu.
   - Będzie mi smutno bez ciebie – przyznała Amelia i ujrzałam łzy w jej oczach.
   - Nie płacz, skarbie, przecież możesz mnie codziennie odwiedzać – pocieszyłam ją i siebie jednocześnie, bo również poczułam wilgoć pod powiekami. Objęłam ją i przytuliłam do siebie. Po trzech latach mieszkania moja mała, psotna pasierbica stała się kobietą, żoną, a wkrótce może i matką. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, jak na mnie wpłynęła, oderwała od żałoby. Moment, w którym spotkałyśmy się po raz drugi; zdumienie i kolejny, ogromny wpływ na moje życie. Wszystkie psoty, wzajemne wspieranie, żarty i popołudniowe pogawędki... - Nie płacz, bo zaraz ja też się rozpłaczę – ostrzegłam ją. - A wiesz, jakie są moje łzy.
   Amelia pokiwała głową i odsunęła się, ocierając nos chusteczką. Potem pożegnała się ze swoim ojcem, który był jeszcze bardziej wzruszony ode mnie, ale rycerzowi nie wypadało okazywać słabości w postaci łez, starał się więc nadrabiać miną.
   Erik pocałował hrabiankę – a właściwie już hrabinę – w rękę i ukłonił się, życząc szczęścia. Następnie szepnął do Arthura, tak cicho, że usłyszał tylko on i oczywiście ja:
   - Wiem, że jesteś porządnym człowiekiem i nie sądzę, aby to było potrzebne, ale mimo to muszę cię ostrzec, że jeśli skrzywdzisz Amelię, będziesz miał do czynienia ze mną.
   - Nie wątpię – odparł poważnie mężczyzna i skinął głową.
   Erik pojechał do siebie, a my z Chrisem wróciliśmy do domu. Powitał nas weselny bałagan. Wiedziałam, że nazajutrz wszystko będzie lśniło czystością, a dom będzie wyglądał jak zwykle. Ale tylko pozornie. Bo nie będzie w nim Amelii.
   Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. A jeśli Juan miał rację? Może jednak powinnam z nim odejść, gdy miałam okazję? Ale wtedy Chris zostałby całkiem sam... Z głową pełną wątpliwości położyłam się do trumny.
   Kiedy wstałam, spostrzegłam moją pokojówkę, ścierającą kurz z mebli.
   - Witaj, Lidio. Chris jest w domu?
   Skinęła głową. Przebrałam się, wyszłam z sypialni i przeszłam się po domu.  Od jutra miała zamieszkać z nami Sophia, a nasza dobrze opłacana służba zobowiązana była do ścisłej tajemnicy; nikt nie powinien podejrzewać, że to nie ja jestem w ciąży.
   - Pusto tutaj bez niej, prawda?
   Drgnęłam na dźwięk jego głosu. Stał i patrzył na mnie, a w jego wzroku ujrzałam smutek. Zauważyłam, że jego ciemnobrązowe włosy były już gęsto przyprószone siwizną, a wokół piwnych oczu, przysłoniętych długimi rzęsami, ukazały się spore zmarszczki. Zdałam sobie sprawę, że ma już czterdzieści osiem lat. Jak na ówczesne czasy, było to bardzo dużo.
   - Jest tak... cicho. - Rozejrzałam się dookoła.
   - Taka jest kolej rzeczy. Dzieci odchodzą – westchnął Chris.
   - Tak. Ale wkrótce będziemy mieć drugie dziecko. - Uśmiechnęłam się na myśl o tym maleństwie. Czułam się tak, jakbym to naprawdę ja była w ciąży. Nie żałowałam swojej decyzji. Byłam bardzo ciekawa chwili, gdy wezmę je w ramiona. Jak wtedy będę się czuła? Było to dla mnie zagadką, którą wkrótce miałam rozwikłać.
   - Jesteś aniołem, Amando – powiedział nagle hrabia. - Jaka inna kobieta przyjęłaby moją byłą kochankę pod swój dach i przygarnęła jej dziecko?
   - Po prostu chcę być matką – odparłam. - Skoro sama nie mogę mieć dzieci... Mam tylko nadzieję, że kiedy zamieszka z nami Sophia, ty i ona nie...?
   - Oczywiście, że nie. To był impuls, poddanie się emocjom, nawet nie miałem zamiaru tego zrobić. Jestem głupcem i dziwię się, że jeszcze ode mnie nie uciekłaś – stwierdził Chris, podchodząc do mnie. - Ale mam już dość takiego życia, pełnego zdrad i kłamstwa. Wiem, że jesteś niezwykła pod wieloma względami, ale nigdy nie próbowałem dociec, o co chodzi. To nie ma znaczenia. Cóż; kocham cię, Amando, choć wiem, że trudno ci w to uwierzyć.
   - Masz nieco inne pojęcie miłości, niż ja – stwierdziłam. - Ale ja też mam już dosyć. Przygotujmy się na przyjście tego dziecka i podarujmy mu to, co najcenniejsze – naszą miłość.
   Oczywiście, miałam na myśli miłość do dziecka, a nie naszą wzajemną, bo przecież go nie kochałam.
   Mój mąż podszedł do mnie i delikatnie pogłaskał mnie po włosach.
   - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, Amando. Mam nadzieję, że mi się to uda.

2 komentarze:

  1. ~Klaudia
    21 sierpnia 2010 o 19:32

    Super rozdział, już nie mogę się doczekać następnego.
    Odpowiedz
    ~Serina
    21 sierpnia 2010 o 20:17

    Brałam pod uwagę to, że Amanda zechce przygarnąć dziecko swojego męża i jego kochanki. To… takie w jej stylu. Nie, żebym miała coś przeciwko, to dobre rozwinięcie akcji. No i ja sama na coś takiego bym się nie zdecydowała, nie mogłabym opiekować się takim dzieckiem. Słowa Erika dają do myślenia – co się wydarzy? Czy to będzie coś nieprzyjemnego dla Amandy i jej rodziny? Pewnie tak, choć mogę się mylić. Wszystko zależy od Ciebie ^^.Podobał mi się ślub Amelii. Wydoroślała, to widać. Ciekawe, czy czekają ją jeszcze jakieś perypetie. Mam nadzieję, że tak, bo w podobnym razie będzie ciekawiej ;).Och, wreszcie pojawią się Kate i Andy. Trochę za nimi tęskniłam, tym bardziej, że ich kłótnie dodają opowiadaniu… „smaczku” ;).Komentarz bez ładu i składu, ale jakoś dzisiaj nie mam weny. Za to Tobie jej życzę ;*. Całuję, Serina.
    Odpowiedz
    ~Aine
    21 sierpnia 2010 o 21:20

    A mnie ciekawi, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka i jak będzie mieć na imię :D
    Odpowiedz
    ~Patrycja
    21 sierpnia 2010 o 22:02

    bardzo ciekawy rozdział.jestem ciekawa jak dasz na imię dziecku.mam nadzieję,że to będzie chłopczyk,ale to twoje opowiadanie i ty zadecydujesz :D pozdrawiam i życzę weny
    Odpowiedz
    ~Hekate
    21 sierpnia 2010 o 22:22

    noo, podobało mi się. Ale niech to będzie jakiś superfajny synek x3 Ja ostatnio strasznie dużo myślę o dzieciach. Wszystko przez to, że przeczytrałam książkę, w której bohaterka zaopiekowała się dzieckiem swojej koleżanki, która dała swoje dziecko innej dorosłej kobiecie, a ta kobieta została zabita… smutne :( Noo, Amelia miała superślub ^^ Lubię śluby *-* Nie mogę się doczekać, jak pojawi się Katy i Andy :] Dobra, krótko, bo jest późno i nie mogę się wysilić xD
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    22 sierpnia 2010 o 07:49

    Amanada mimo wszystko bardzo ciepło przyjęła Sophie Podobało mi się. Chris udawał zaskoczonego…. ehhh. Ale mam nadzieję, że ich decyzja będzie trafna, a Admanda będzie świetną matką. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział!
    Odpowiedz
    ~Agata
    22 sierpnia 2010 o 09:47

    Tak też myślałam, że Amanda tak postąpi. Po prostu to w jej stylu. I myślę, że to będzie DZIEWCZYNKA! ;D i ładne imię jej daj. Takie moim zdaniem stylowe i eleganckie lub takie wiejskie (np. Franka). Żeby było nadzwyczajne, a nie takie zwykłe. Rozpisałam się, o tym dziecku, ale ja się zwykle ekscytuje jak pojawia się coś nowego. Rozdział bardzo ciekawy i czekam na cd. :) Byle szybko :*{bez-pamietna} {czytamy-ksiazki}
    Odpowiedz
    ~Kara007
    22 sierpnia 2010 o 11:05

    bardzo ciekawie wybrnęli z problemu ;) rozdział je zawsze boski ;) już nie mogę się doczekać następnej części ;***
    Odpowiedz
    ~justilla
    22 sierpnia 2010 o 13:57

    No, no, no, tego się nie spodziewałam. Ciekawe co z tego wyniknie, Erik… może mieć rację. Jestem ciekawa jak to poprowadzisz, bo zdaje się, że już w kolejnym rozdziale dziecko się urodzi…[sekrety-ksiazek], [poslancy-milosci]

    OdpowiedzUsuń
  2. justilla
    23 sierpnia 2010 o 00:02

    Przepraszam za zamieszanie, niestety w wyniku pewnego nieporozumienia musiałam zmienić ponownie nazwę bloga, tym razem ostatecznie.Czyli mój blog z recenzjami teraz znajdziesz pod adresem : [amica-libri]Jeszcze raz przepraszam za problem.PS. Ktoś pisał, że poprzedni link działa – owszem, przez jeszcze 5 dni. Później usunę tamten blog, który założyłam jedynie w celu takim, że jeśli ktoś czyta blog, ale nie ma swojego, by także wiedział o zmianie adresu. Będę już jedynie pod [amica-libri].
    Odpowiedz
    ~Ariss
    23 sierpnia 2010 o 12:33

    No nieźle! Ciekawy sposób na wybrnięcie z problemu. A Chris ciągle wydaje mi się obłudnikiem. Nie ufam ani jemu, ani tej przysiędzie.
    Odpowiedz
    alice_history_about_renesmee
    23 sierpnia 2010 o 18:24

    nn na sluga-mroku.Ja cię! Dziecko?! Teraz to Pallant jest wielkim Pallantem… Przepraszam, że krótki komentarz, ale wiesz… Pisałam ci na tajemniczych bliznach.
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    23 sierpnia 2010 o 19:09

    Dziękuje za komentarz. A moja nowe opowiadanie My i oni, żeby za wiele nie zdradzić zakwalifikuj do science-fiction.
    Odpowiedz
    ~AnGiE
    23 sierpnia 2010 o 19:19

    Uwaga SPAM!!! Jeśli nie chcesz nie musisz czytać, możesz usunąć. Ale jeżeli nie boisz się krytyki i chcesz poznać opinię innych na temat twojego bloga zgłoś się do oceny na oceny-marzycielek.blog.onet.pl. Pozdrawiam :))
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    24 sierpnia 2010 o 09:58

    Rzeczywiście, Amanda jest chyba za dobra dla Chrisa. Ale właściwie, to najbardziej pomogła ciężarnej Sophii, a to się chyba liczy. Nie potrafię sobie wyobrazić jej odczuć po podjęciu takiej decyzji. Mieszkać z kimś pod jednym dachem, patrząc na rosnący brzuch i uświadamiać sobie, że nawet jeśli dla tych wszystkich obcych ludzi będzie się wkrótce matką, to nie ma się nic wspólnego z nowym cudem życia…Rozdział wspaniały.Pozdrawiam, krwawy-poemat; szklana-tajemnica
    Odpowiedz
    ~Lola
    25 sierpnia 2010 o 11:24

    Świetny rozdział. Nurtujący a za razem nieprzenikliwy. Jednak ciekawość ludzka jest najgorsza,…więc ja to po prostu czekam na dziecko. Chciałabym, żeby to była dziewczynka. I jestem również ciekawa jak dasz jej na imię, w końcu imię bardzo świadczy o człowieku.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    24 lipca 2011 o 11:44

    Totalnie mnie zszokowałaś, ale w sumie wiadomo, że Amanda jest miłosierna, więc taki obrót spraw może być ciekawy. :) Amelia się wyprowadziła. Bu… ;( Polubiłam ją, a Erik był kochany, gdy groził Arthurowi. :DAczkolwiek mam nadzieję, że świeżo upieczonym małżonkom powiedzie się m miłości. Chris jak zwykle szarpie mi nerwy, ale cóż… Pocieszam się myślą, że niedługo zniknie. ;)

    OdpowiedzUsuń