Rozdział XX - Decyzja

15.08.2010

   - Zgodziłaś się? I wyjechałaś z Juanem? – Karolina zrobiła wielkie oczy. – To bardzo odważne. Nie żałowałaś swojej decyzji?
   - Powoli – ostudziłam ją. – Jak już mówiłam, popełniłam wiele błędnych decyzji. Tę jednak postanowiłam jeszcze raz, dokładnie przemyśleć. Każdy wybór niósł ze sobą różne konsekwencje.
   - I co byś nie wybrała, i tak mogłaś tego żałować. – Dziewczyna pokręciła głową. – Ależ to wszystko pogmatwane. Z jednej strony mąż, pasierbica, którą kochałaś jak siostrę; z drugiej zaś mężczyzna, z którym mogłabyś być szczęśliwa…
   - Który mógł mi pokazać inny, wampirzy świat. Jego świat.
   - Odchodząc z nim, odeszłabyś od ludzi, prawda?
   - Tak. Wszystko miało się zmienić. – Wpatrywałam się w ciemność. Siedziałyśmy na ganku, a Karolina niecierpliwie oganiała się od komarów. – Chodźmy już do domu – zaproponowałam.
   Wróciłyśmy do mojego pokoju i podjęłam opowieść.


   Ustaliliśmy z Juanem, że następnego dnia dyskretnie spakuję swoje rzeczy i o północy spotkamy się w porcie. Nie byłam pewna, czy pożegnam się z Amelią; z jednej strony, ucieczka byłaby tchórzostwem, ale z drugiej – co będzie, jeśli nie pozwoli mi uciec? Po mojej pasierbicy można się było spodziewać wszystkiego. Chociaż już tyle ją znałam, nie byłam do końca pewna, jak zareaguje – dojrzale, jak to czasem robiła czy dziecinnie, co jej się jeszcze często zdarzało.
   Gdy wróciłam nad ranem do domu i kładłam się spać w swojej sypialni, ogarnęły mnie poważne wątpliwości. Natychmiast odegnałam od siebie ponure myśli i postanowiłam, że jutro się nimi zajmę.
   Po południu nie miałam ochoty wychodzić z trumny; bałam się, że gdy spojrzę na Amelię, znowu ogarną mnie wyrzuty sumienia. Mimo to, w końcu musiałam wstać. Postanowiłam poradzić się Erika. Nawiązałam telepatyczny kontakt, ale usłyszałam tylko to, czego się właściwie spodziewałam.
   „Jeśli go kochasz i z nim pojedziesz, pojadę z wami lub za wami. Jeżeli zechcesz zostać, również cię poprę. Gdzie ty, tam i ja, mój promyczku.”
   Westchnęłam i zeszłam na dół. Amelia powitała mnie zadowolonym uśmiechem.
   - Ustaliliśmy ślub na wiosnę. A dziś Arthur przychodzi na obiad. Będziesz musiała udawać, że coś jesz – zapowiedziała stanowczo.
   - Dobrze, postaram się – obiecałam.
   - Czemu jesteś smutna? Pokłóciłaś się z tatą? Czy z Juanem?
   - Nie, to nie tak – zaprzeczyłam. – Dzisiaj taki ponury dzień. – Zerknęłam znacząco w okno, za którym padał deszcz.
   - A odkąd to pogoda wpływa na wampiry? Może jeszcze powiesz, że w kościach cię łamie? – Dziewczyna popatrzyła na mnie podejrzliwie. – No dobrze już, nie dociekam – postanowiła nagle.
   Na obiad przyrządzono wiele wykwintnych dań, które pachniały smakowicie. Na szczęście mnie ten zapach nie kusił; myśl, że nie mogę jeść ludzkiego jedzenia nie była już taka drażniąca jak kiedyś i dzięki temu mogłam swobodnie udawać, że jem w razie szczególnych okazji.
   Arthur przyszedł wcześniej, powitał swoją narzeczoną pocałunkiem w dłoń. Z całą pewnością był w niej zakochany, ona również wydawała się pogrążona w uczuciach. Byłam spokojniejsza wiedząc, że zostawiam ją w dobrych rękach.
   Kiedy w końcu przyjechał Chris, usiedliśmy przy stole. Rozmowa toczyła się na przeróżne tematy, aż w końcu zeszła na dość drażliwy, mianowicie – zdrady.
   - Ja nigdy nie zdradzę Amelii – zapowiedział stanowczo Arthur, a ciemne oczy błyszczały szczerością. Hrabianka uśmiechnęła się do niego i dostrzegłam, że pod stołem dyskretnie podają sobie ręce.
   - Ja też zawsze będę ci wierna, Arthurze – obiecała mu. Widok zakochanych sprawiał mi prawdziwą radość z ich szczęścia, ale jednocześnie czułam dziwny uścisk w piersi, w miejscu, gdzie w słabym tempie biło moje serce.
   - Zdrada to jeszcze nic – zaoponował mój mąż. – Gorsza jest nielojalność i porzucenie. Dzisiaj się dowiedziałem, że żona markiza Stonera zeszłej nocy uciekła z kochankiem! Pomyśleć, że dla jakiegoś błahego, przemijającego uczucia porzuciła męża, córkę i tytuł jej przysługujący! A poza tym, zrobiła z nieszczęśnika pośmiewisko. Ja bym nigdy nie porzucił żony. – Nagle spojrzał na mnie. Cieszyłam się w tym momencie, że nie jestem człowiekiem, bo pewnie byłabym nie tylko czerwona, ale wręcz purpurowa.
   - Amanda też by cię nigdy nie porzuciła – dodała Amelia pewnym siebie głosem.
   - Wiem. Co do tego jestem spokojny. – Popatrzył na mnie z ufnością. – Mam wspaniałą żonę i doceniam ją, choć czasem trudno to zauważyć. Wybaczysz mi to, że nie zawsze postępuję tak, jak powinienem, Amando?
   Przez chwilę nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Patrzyłam na niego zmieszana. W końcu skinęłam głową.
   - Będziemy takim samym wspaniałym małżeństwem jak wy, lordzie i lady – powiedział Arthur, nieświadomy wielu tajemnic, które ukrywaliśmy.
   - Mam nadzieję, że lepszym – dodała szybko Amelia. – O wiele lepszym.
   Po obiedzie dzień upłynął w zaskakująco szybkim tempie. Przestało padać i wzeszło słońce, więc Arthur zaproponował wycieczkę powozem przez miasto.
   - Musimy poczekać do zmierzchu, bo Amanda nie może przebywać na słońcu – przypomniała hrabianka.
   - Jedźcie sami – zaproponowałam. – Przecież jesteście już zaręczeni, a poza tym będziecie wśród ludzi, więc niepotrzebna wam przyzwoitka.
   - W takim razie jedźmy – zgodziła się Amelia i spojrzała na mnie z wdzięcznością. Jej oczy były pełne radości. Uśmiechnęłam się do niej. Kochałam ją jak siostrę. A dziś w nocy miałam ją porzucić i być może już nigdy więcej się nie zobaczymy.
   Do Chrisa przyszedł jeden z jego przyjaciół i rozmawiali w bibliotece. Poszłam więc na górę, do siebie i postanowiłam przemyśleć wszystko jeszcze raz.
   Z jednej strony, chciałam uciec z Juanem. Było mi z nim dobrze, lubiłam go coraz bardziej, może nawet kochałam. Chociaż tego ostatniego nie byłam pewna. A może po prostu nie dane mi już jest pokochać kogoś tak mocno, jak Edmunda, bo zostało we mnie tak mało człowieczeństwa? – pomyślałam.
   Z drugiej strony, jest Chris, jest Amelia. A ja jestem żoną i… matką? Macochą? Starszą siostrą? Jutro po południu Amelia zmartwi się, że tak długo nie wstaję, w końcu pod wieczór wejdzie do sypialni i… zastanie pustkę. I mój list z przeprosinami. Jak zareaguje? Wścieknie się? Rozpłacze? Załamie? Czy bardzo ją to dotknie, czy szybko przejdzie nad tym do porządku dziennego?
   Mogłam się też z nią dzisiaj pożegnać. Powiedzieć jej: muszę odejść. Wybacz mi, ale nie mogę inaczej. Żegnaj. Co zobaczę jej oczach? Zawód? Rozczarowanie? Z pewnością. Złość? Gniew? Rozpacz?
   Usiadłam na krześle i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam jej skrzywdzić. Odchodząc, zrobię to. I nie tylko ją; Chrisa też. Mimo że nie był zbyt dobrym mężem, traktował mnie jak równą sobie, no i był dobrym ojcem. Temu nie można było zaprzeczyć. Zrobię z niego pośmiewisko, jak tamta markiza ze swojego męża. Czy warto…?
   Powiedziałam Juanowi, że z nim odejdę. Porzucając ten plan, znowu go skrzywdzę. Co bym teraz nie zrobiła, i tak będzie źle. Ale się wpakowałam! Westchnęłam ciężko.
   A może jednak nie będzie tak źle? Chris znajdzie sobie inną żonę, Amelia wyjdzie za Arthura, który się nią zaopiekuje… Może nawet wrócę na ich ślub? Jeśli nie, poproszę Erika, żeby przyjechał. Amelia bardzo go lubi. Powiem mu, żeby wszystko jej wyjaśnił, na pewno się zgodzi.
   Uspokojona tą myślą, przeszłam do swoich dalszych losów. Wyobraziłam sobie, jakby to było. Ja i Juan. Gdzieś w Portugalii. Gdzie zamieszkamy? Na pewno nie wśród ludzi. Odchodząc z nim, zerwę kolejną więź z człowieczeństwem. Tak jak powiedział: staję się coraz bardziej wampirem, zatracając ludzkie odruchy. Czy tego właśnie chcę?
   Tego wieczora musiałam zdecydować, czego chciałam. Nie była to już tylko decyzja: uciec od męża, lecz: uciec od ludzi, zamieszkać z wampirami. Tak bardzo brakowało mi kogoś, kto by mi doradził. Erik nie mógł tego zrobić, bo nie był obiektywny. Poza tym był mężczyzną. Tak jak w przypadku ślubu z Chrisem, pozostawił mi tę decyzję. To musiała być kobieta. Przyszło mi na myśl, że taką rolę powinna spełniać matka. Szkoda, że ja nie mam matki.
   Przypomniałam sobie swoją mamę. Kiedy umarła, byłam jeszcze człowiekiem, dlatego pamiętałam ją jak przez mgłę. Ale ukazała mi się w chwili śmierci. Kieruj się dobrem, powiedziała.
   Zrozumiałam, że coraz bardziej odchodzę od dobra. Stając się wampirzycą, pijąc ludzką krew, zdradzając i w końcu odchodząc od męża. Łamiąc wszystkie zasady, wszystkie słowa przysięgi małżeńskiej.
   Długo myślałam nad tym wszystkim. Kiedy wróciła Amelia, przybiegła do mnie i usiadła obok na łóżku.
   - To był wspaniały dzień – stwierdziła i zaczęła opowiadać. Słuchałam jej w roztargnieniu; kiedy skończyła, zapytała mnie, co mi jest.
   - Dzisiaj jesteś naprawdę jakaś inna. Ale nie martw się, wszystko będzie dobrze. Każdy problem da się jakoś rozwiązać, trzeba się tylko kierować dobrem.
   - Dobrem swoim czy innych? – spytałam.
   - To zależy od sytuacji i problemu – stwierdziła Amelia po namyśle. – Ale ja na przykład odkryłam, że uszczęśliwiając innych, mam z tego satysfakcję i jestem zadowolona, a gdy dogadzam tylko sobie, zadowolenie jest o wiele mniejsze.
   Kiedy wyszła, spojrzałam na zegar wiszący na ścianie; było wpół do dwunastej. Przemyślałam wszystko jeszcze raz i podjęłam decyzję.
   O północy byłam już na miejscu. Juan siedział na brzegu i czekał na mnie. U jego boku leżał niewielki tobołek. Na mój widok zerwał się i podszedł do mnie.
   - Jesteś – ucieszył się, ale gdy spojrzał w moje oczy, opuścił wzrok. – Gdzie twoje rzeczy? – zapytał z niepokojem.
   Milczałam. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Westchnęłam tylko i spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
   - Zmieniłaś zdanie, tak? Nie chcesz już ze mną wyjechać?
Pochyliłam głowę zastanawiając się, jak mu to wytłumaczyć.
   - Kochasz go? – Sięgnął prawą dłonią pod moją brodę i podniósł mi głowę.
   - Chrisa? Nie – zaprzeczyłam. – Nie chodzi o niego.
   - A o kogo? O Amelię? Ona i tak po ślubie przeprowadzi się do tego hrabiego, a wtedy co ci pozostanie? Życie z tym twoim lordem Gallantem? - Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Pokręciłam przecząco głową.
   - Nie tylko o nią tu chodzi. Widzisz, wyjeżdżając z tobą, stanę się prawdziwą wampirzycą. Może nawet zacznę zabijać uczciwych ludzi, zatracę w sobie całe człowieczeństwo. Może zapragnę władzy, w końcu mam gorącą krew. Nie wiem, co będzie, wiem tylko, że wszystko pójdzie w niewłaściwym kierunku.
   - Ależ właśnie teraz idzie w niewłaściwym! Nie jesteś już człowiekiem, nie rozumiesz tego?! – Kiedy zorientował się, że podniósł głos, nagle zaczął mówić ciszej. – Jesteś wampirzycą, Amando. Ludzie są pożywieniem dla wampirów, taka jest kolej rzeczy. My jesteśmy łowcami, oni zwierzyną.
   - Różnimy się, Juanie – szepnęłam, czując wyraźniej dzielącą nas przepaść. – Ty jesteś takim wampirem, ja nie. Nie traktuję ludzi jak zwierzęta. Zabijam, bo muszę. Tylko tych, którzy również zabijają.
   - Wybierasz, kogo zabić, ale jednak robisz to. Ja też wybieram, czy wypiję krew z tej osoby, czy innej. Tak bardzo się nie różnimy, Amando.
   Pokręciłam głową. W pewnym sensie miał rację, ale mój punkt widzenia był inny.
   - Widzisz, ja mam jakieś zadanie do wykonania. Tak powiedział mi duch mojej matki w chwili, gdy umierałam, a Erik dał mi się napić swej krwi. Kazała mi kierować się dobrem. Tak zrobię.
   - Ale po co? Czy będziesz szczęśliwa? – zapytał Juan. Zrobił krok w moją stronę, lecz ja się cofnęłam.
   - Nie chcę być szczęśliwa, mordując ludzi. Jeśli moi bliscy będą szczęśliwi, to ja też.
   Juan pokręcił głową i westchnął.
   - Ależ ty jesteś uparta. No dobrze, nie chcesz, to trudno. Kiedyś tego pożałujesz, a wtedy… może znowu się zjawię, by cię wesprzeć i dostać po nosie, a może nie. Tak czy inaczej – ja wyjeżdżam. – Dotknął mego policzka i przypomniałam sobie podobną sytuację: dzień ślubu z Edmundem. – Znów mnie odtrącasz… ale mówią, że do trzech razy sztuka. – Pochylił się i pocałował namiętnie. Odpowiedziałam mu tym samym; żar ogarnął moje ciało, więc przerwałam pocałunek, obawiając się, że pod wpływem chwili mogę zrobić coś, czego będę potem żałować.
   - Przepraszam Juan, że znowu cię krzywdzę. Widocznie inaczej nie umiem…
   - Mam wrażenie, że jeszcze się spotkamy. Więc do zobaczenia, nieznośna wampirzyco. – Odwrócił się i ulotnił jak wiatr, a ja poczułam gwałtowną pustkę w sercu. Chyba jednak go kochałam, nie na tyle jednak, by z nim uciec i zatracić się w żądzy krwi.
   Poszłam prosto do Erika i tam wypłakałam swoje żale. Kuląc się w jego ramionach, opowiedziałam mu o wszystkim, co czułam, a on pocieszył i dodał otuchy. Chociaż często nie byłam pewna mojej miłości do różnych mężczyzn, jednego byłam pewna – kochałam Erika, mojego opiekuna, brata, przyjaciela. Całym sercem, duszą i umysłem, nawet całą swoją krwią. A on kochał mnie równie mocno.

   Ślub Amelii i Arthura wyznaczono na kwiecień tysiąc trzysta czterdziestego pierwszego roku. Potem panna młoda miała przeprowadzić się do męża. Trochę obawiałam się tej zmiany; do tej pory to z nią spędzałam popołudnia. Pasierbica pocieszała mnie, że będzie mnie często odwiedzać, aczkolwiek obie zdawałyśmy sobie sprawę, że to nie to samo.
   Postanowiłam, że pewnego dnia opowiem jej o propozycji Juana, gdy nadejdzie właściwy moment. Na razie wiedział o tym tylko Erik i ja.
   Pod koniec marca, dokładnie miesiąc przed ślubem, gdy wstałam po południu i zeszłam do salonu, ujrzałam tam ładną, ciemnowłosą kobietę około trzydziestu paru lat. Obok niej siedziała Amelia; była blada.
   - Coś się stało? – zapytałam z niepokojem. Kobieta zerwała się gwałtownie i spojrzała na mnie z przestrachem. Hrabianka również wstała.
   - To żona hrabiego, lady Amanda. Powiedz jej – nakazała. – Powinna wiedzieć.
   Kobieta skinęła głową i przeniosła wzrok na mnie. Dostrzegłam lęk w jej spojrzeniu i zaniepokoiłam się.
   - O co chodzi? – zapytałam, próbując coś wypatrzeć w jej oczach, ale kobieta schyliła głowę i powiedziała cichym, bezradnym głosem:
   - Jestem w ciąży. A hrabia Gallant jest ojcem dziecka.

3 komentarze:

  1. ~justilla
    15 sierpnia 2010 o 13:27

    Chomikuj.pl, przy ściąganiu trzeba zaznaczyć opcję zapisz i już możesz robić z plikiem co chcesz. Polecam te w formacie pdf. Tylko książek szukaj w google, np. szukając książki „Upadli” wpisz w google: upadli chomikuj. Dlatego, że na chomikuj nie można szukać plików chyba, że zapłacisz za jakieśtam specjalne prawa, a to zbędne ;) Zaraz czytam rozdział, a u mnie nowy rozdział pojawi się zapewne dzisiaj wieczorem.
    Odpowiedz
    ~justilla
    15 sierpnia 2010 o 13:39

    A może trzeba było tak „przypadkiem” napuścić Juana na Gallanta? I tak „przypadkiem” Amanda w końcu by była wolna. Popieram jej decyzje, ale Gallanta zamorduję! Nie powiem, zaskoczyłaś mnie tym ostatnim akapitem, jestem ciekawa co to teraz będzie. I mam nadzieję, że narzeczony Amelii naprawdę będzie w porządku. Na razie go lubię ;) [ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]PS. Co też Amanda będzie robić przez te 660 lat? I oby Erik też był w tym czasie.
    Odpowiedz
    justilla
    15 sierpnia 2010 o 14:17

    No to rzeczywiście, na brak zajęć nie będzie narzekać :D Jestem ciekawa jej mieszkania z Indianami… ;)[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Lola
    15 sierpnia 2010 o 14:50

    Nie wiem jak tego dokonałam ale w godzinę przeczytałam wszystkie posty. Zaczęłam od ostatniego po czym cofnęłam się do początku. Mega mi się podoba, a ta ciąża kurde świetny pomysł. Jak będzie nowy post to napisz i zapraszam tym samym do siebie.www.cineris.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    ~Serina
    15 sierpnia 2010 o 15:40

    Ach, znowu tak tajemniczo zakończyłaś… Takie coś jest dużym plusem przede wszystkim w książkach, bo nie musisz się niecierpliwić czekaniem na następny rozdział, a w blogowych opowiadaniach czasem denerwuje ^^. Mimo wszystko ja jednak takie coś lubię, a Ty idealnie wiesz, w którym momencie zakończyć i zaciekawić czytelnika. Ach, a akcja się rozwija, wprowadzasz kobietę, która jest w ciąży z Gallantem, to dobrze… Jestem sadystką, ale byłoby ciekawie, gdyby ta jego kochanka zmarła przy porodzie i zostawiła dziecko Chrisowi ;p. Jaki stosunek miałaby wtedy do niemowlęcia Amanda? Czy mówiliby wszystkim, że to ona je urodziła? Pewnie tak, przynajmniej ja bym zachowała się właśnie w ten sposób, bo jednak podobne… skandale nie były wówczas mile widziane.Biedny Juan, strasznie mi go żal. Mam nadzieję, że następnym razem Amanda zgodzi się na ślub/ucieczkę/co tam jeszcze może być. I że stanie się to w najbliższej przyszłości.Kończę więc. Wyjątkowo nie mogę się doczekać następnego rozdziału (co nie znaczy, że na inne czekam z mniejszą niecierpliwością), bo ma taki… intrygujący tytuł, a nieoczekiwany zwrot akcji, jaki nam zaserwowałaś, daje wiele możliwości, zastanawiam się, którą wybierzesz. Mam nadzieję, że mnie zaskoczysz ^^. Życzę weny i całuję, Serina.
    Odpowiedz
    ~RammsteinÓwa
    15 sierpnia 2010 o 18:27

    Ona, ona, ona jest w ciąży! Ależ to zbrodnia! W dodatku z hrabią! Nie wybaczam. Za jakie grzechy? Będzie kobieta cierpieć… pożałuje tego! Wolę, byś informowała mnie na GG :) Ale naprawdę jesteś złośliwa. Mogłabyś napisać więcej. Nie lubię przeżywać szoków D:

    OdpowiedzUsuń
  2. ~izzy
    15 sierpnia 2010 o 18:50

    No normalnie mu przywale! To Amanda odmawia Juanowi (tak odmienia się to imie?), a ten dziad stary piepszy sie z jakąś kobieta po kątach! I dodam jeszcze, że złamał tą chorą umowe, w końcu miał jej chyba mówić o zdradzie.. No zabić to za mało. Ja mu dam! Kurde, wnerwiłam się.. Chociaż tak w sumie to jestem szczęśliwa. Nie wiem czy w tamtych czasach można było brać rozwód, ale jeśli tak, to właśnie to bym zrobiła na miejscu Amandy. Jednak podejrzewam, że wtedy nie było to możliwe.. Widzę więc dwa wyjścia. Wyjście numer 1 – juan wraca wnerwiony i zabija starucha w przypływie furii/ z powodu pragnienia*. *niepotrzebne skreślićWyjście numer 2 – Amanda go zostawia (uprzednio zabierając część jego majątku, no bo przecież coś jej się z tego małżeństwa chyba należy, nie? )Innych wyjść nie widzę. Nie wiem nawet czy są tu jakieś błędy, bo nie mam czasu sprawdzać dokładnie rozdziału. Dam ci tylko jedną rade. Zabij tego starego pryka i wszyscy będą happy.. ;D
    Odpowiedz

    ~Natalia
    15 sierpnia 2010 o 22:06

    Chris nie złamał umowy, bo nie polegała ona na tym, że wróci po każdej zdradzie i zacznie opowiadać Amandzie ze szczegółami, co i jak;) Tylko jak go zapyta. Wiesz, że taki układ był (podobno) pomiędzy Izabelą a Adamem Czartoryskim; on ją podwoził do kochanka, a potem sam jechał do kochanki. Ale uznał wszystkie nie swoje dzieci z wyjątkiem jednego.W średniowieczu nie było rozwodów, a kobieta nie miała praw do majątku. Wiem, że Chris wszystkich wkurza, ale jaką śmiercią umrze, to już moja słodka tajemnica;p
    Odpowiedz

    ~Kara007
    15 sierpnia 2010 o 21:24

    o ja cię…. przesadził… ona jest w ciąży???!! no jestem ciekawa, czy mu to wybaczy… rozdział jak zwykle boski, choć mogłoby być fajnie gdyby jednak wyjechała wtedy ;) weny i pisz szybko ;***
    Odpowiedz
    ~Agata
    15 sierpnia 2010 o 23:28

    O przepraszam! Dlaczego w ciąży z hrabią?!! Noo nie błagam.. Rozwalasz mnie… łeee.. nie mów mi nawet.. Jest jeszcze kilka intrygujących sytuacji (np. z tym dziadem..) ale nie będę się rozpisywać, bo informacja o ciąży mnie zaszokowała..bez-pamietna
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    16 sierpnia 2010 o 07:08

    Kurcze! Rozdział wydawał mi się być spokojny a tu bam… na końcu taka wiadomość. Mam nadzieję, że Amelia zostanie przy wampirzycy. Nikt jej nie zastąpi takiej opiekunki.
    Odpowiedz
    ~izzy
    16 sierpnia 2010 o 10:56

    I tak nadal twierdzę, że im szybciej go uśmiercisz tym lepiej. Może na przykład nasłać na niego Juana, albo Erika? ;D
    Odpowiedz
    ~justilla
    17 sierpnia 2010 o 14:06

    Będąc niezalogowana możesz ściągać tylko do 1MG. Ale jeśli się zarejestrujesz – masz do wykorzystania tygodniowy transfer 50 MB. Nic nie płacisz, nic nie musisz dodawać, nie ma żadnych obowiązków. A możesz już wtedy ściągać większe pliki.Dodatkowo mogę Ci polecić takie chomiki jak : EricaNorthman i mglawica, mają sporo ciekawych książek.[ksiazka-moim-zycime], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    17 sierpnia 2010 o 18:07

    Witaj, Natalio. Przepraszam, że nie zastałaś pod wcześniejszym rozdziałem mojego komentarza, ale nie było mnie w domu w tym tygodniu i nie miałam możliwości dorwać się do twojej twórczości. Przeczytałam zaległy rozdział i ten i powiem ci, że jesteś naprawdę niezwykła. Potrafisz zaskoczyć czytelnika i sprawić, że wyobrazi sobie dokładnie to, co w danej chwili opisujesz.Z niecierpliwością czekam na kolejny post.P.s na krwawym-poemacie dzisiaj około godziny 19. pojawi się nowy rozdział, nawet możliwe że troszkę wcześniej.Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Aine
    17 sierpnia 2010 o 22:12

    Ej! Ja chciałam, żeby ona wyjechała z Juanem. :) Rozdział spokojny (biedny Juan), a tu nagle bęc, brzdęk i łubudu. Dziecko? Czym jeszcze nas zaskoczysz, Natalio? Bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału :DPozdrawiam!
    Odpowiedz
    justilla
    17 sierpnia 2010 o 22:55

    http://chomikuj.pl/Night_Owl/Lara+Adrian+-+Poca*c5*82unek+o+P*c3*b3*c5*82nocyWejdź na stronę drugą, tam są obie te książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Dusza Pisarza
    18 sierpnia 2010 o 14:44

    Witaj!Kochasz pisać i czytać różne książki? Jeśli tak, to to forum jest dla Ciebie!http://www.duszapisarza.fora.pl/Możesz publikować swoje opowiadania, pisać je z innymi w stylu RPG, lub rozmawiać o pisarzach, których uwielbiasz!Jesteś zainteresowany/a? Zapraszamy!
    Odpowiedz
    ~anonimowa-wariatka
    20 sierpnia 2010 o 10:51

    Mi się podoba. Bardzo fajnie piszesz :) Bloga dodaje do ulubionych :)Zapraszam do mnie http://www.anonimowa-wariatka.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    justilla
    20 sierpnia 2010 o 21:59

    Nowa recenzja u mnie, z tą różnicą, że zmieniłam adresy blogów.[ksiazka-moim-zyciem] –> [sekrety-ksiazek][milosc-aniola] –> [poslancy-milosci]PS. Przepraszam, jeśli któregoś bloga nie czytasz i tylko ja mam Cię w linkach. Odwiedzam wszystkich po kolei i nie zwracam na to uwagi. Jeśli informacja ta Cię nie interesuje, po prostu usuń komentarz.
    Odpowiedz
    Yuutsuna
    20 sierpnia 2010 o 22:25

    A już myślałam, że Amanda ucieknie z Juanem ;D Końcówka rozdziału – zaskakująca, a nawet wręcz szokująca. Czyżby zapowiadał się nam definitywny koniec małżeństwa wampirzycy? Nie da się ukryć, że jestem piekielnie ciekawa ;-) Przy okazji informuję o nowym rozdziale u siebie: melodia-nieba.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    ~justilla
    20 sierpnia 2010 o 23:32

    W zasadzie sama nie wiem czemu mnie tak naszło. Uznałam, że adres [milosc-aniola] jest niewydarzony, a [ksiazka-moim-zyciem] długi. Wkrótce zmienię szablon, uznałam wiec, że mogę i zmienić przy okazji adres i cytat na belce. Zrobić porządek w linkach. Ogółem wielki koniec wakacji, to ja wtedy wielkie sprzątanie. [sekrety-ksiazek], [poslancy-milosci]PS. Nie zdziw się jak w ciągu najbliższych dni walnę komentarz ze starymi adresami. Nawet przed chwilą odruchowo zaczęłam je pisać :D
    Odpowiedz
    ~Natalia
    23 lipca 2011 o 22:10

    Inscriptum, chyba Cię trochę pocieszę: po Juanie znacząco przystopuje i będzie bardzo długo z jednym facetem:-D (po śmierci męża);)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    24 lipca 2011 o 11:35

    Nie wiem, co się dzieje. Chcę dodać komentarze, a nic z tego nie wychodzi! ~_~

    OdpowiedzUsuń