Rozdział XXI - Deszcz na twarzy

9.01.2011

   - Nie, proszę cię, nie mów tylko, że Martin umarł! I znowu pogrążyłaś się w rozpaczy! - Karolina zacisnęła dłonie w pięści.
   - No, nie było aż tak dramatycznie. - Uśmiechnęłam się rozbawiona. - Choć przyznam się, że przez chwilę ogarnął mnie strach. Kiedy serce Martina przestało bić... - Wstałam z nagrobka. - Przejdziemy się?
   - Po cmentarzu? - Dziewczyna uśmiechnęła się. - Lubię spacerować po cmentarzu. Mają one w sobie coś... tajemniczego. - Spojrzała jeszcze na grób ojca, po czym ruszyła przed siebie, a ja podążyłam za nią, kontynuując historię mojego życia.


   Martin nie oddychał. Dotknęłam jego policzka. Był chłodny. Poczułam pod powiekami krwawe łzy, które powoli potoczyły się po mych policzkach.
   - Nie! - Amelia uklękła przy bracie i wzięła go za rękę. - Proszę, nie umieraj. Martinie, proszę cię! - Panika w jej głosie była równa tej, którą ja czułam. Nad nami stanęli Erik i Arthur, przyglądając się w milczeniu.
   Jednak Szoszannah się nie poddawała. Uparcie przyciskała rękę do ust chłopaka. Wtem Martin zacisnął zęby i zaczął pić.
   - Działa – szepnęła Lily.
   Patrzyłam z nadzieją, jak mój ukochany pije wampirzą krew. Przyssał się do ręki Szoszannah, aż wampirzyca zaczęła słabnąć.
   - Wystarczy – powiedziałam, patrząc na Lily ostrzegawczo. Wyrwała rękę, a on otworzył oczy. Zamrugał gwałtownie, po czym spojrzał na Amelię trzymającą go za rękę. Delikatnie ją wyswobodził i dotknął swojej piersi.
   - Przebił mnie mieczem – szepnął. - Umierałem... Czemu więc żyję, a ból... znika?
   Powoli wyciągnęłam dłoń i przyłożyłam do jego policzka, patrząc w piękne, brązowe oczy.
   - Umierałeś. Nie mieliśmy wyboru. Zmieniliśmy cię.
   Sięgnął po moją dłoń i uścisnął ją niepewnie. Uśmiechnął się z niedowierzaniem.
   - Będę wampirem?
   - Tak, Martinie. Wszystkiego cię nauczymy. Szoszannah została twoją opiekunką. - Zerknęłam na szarooką wampirzycę, która uśmiechnęła się szeroko do swojego podopiecznego.
   - Mam nadzieję, że się nie gniewasz, Martinie? - zapytała.
   - Ja... sam już nie wiem, co myśleć. - Podpierając się rękami, podniósł się do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła. - A... Oliver?
   - Nie żyje – odparł krótko Erik, kucając przy nas.
   - Zabił go Andy – wyjaśniła Amelia. Klęczała i patrzyła na brata z radością. Za nią stał Arthur.
   - A ty jesteś teraz jednym z nas – dodał.
   - Andy zabił Olivera? Przecież to ja miałem go zabić.
   - Okłamali nas. - Uśmiechnęłam się smutno. - To wszystko było jedno, wielkie kłamstwo. Ale już po wszystkim, Martinie. Już po wszystkim.
   - Zbliża się świt. - Erik wstał i spojrzał w niebo. Martin podążył za jego wzrokiem i nagle stracił przytomność.
   - Jego ciało potrzebuje czasu – wyjaśniła Lily. - Trzeba je zanieść do domu.
   Arthur bez słowa wziął szwagra na ręce i wniósł do środka. Spojrzałam na wampiry, które nagle zaczęły rozbiegać się na różne strony. Mój wzrok padł na nowego, wampirzego władcę Anglii i jego królową, Kate. Patrzyła na mnie, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnęła się. Zło w jej oczach skryło się za nutką zadowolenia, która błyszczała w jej wzroku.
   - Spotkamy się o zmierzchu. Jesteśmy wam winni podziękowania – rzekła.
   - Jesteście nam winni o wiele więcej – powiedziała ostro Amelia. - Przez was zginęło tylu ludzi. Kiedy Oliver tu wpadł ze swoimi wampirami, zaczęli zabijać służbę. Pili ich krew, zginął Jack i... i Lidia... - Hrabina wyglądała, jakby miała się rozpłakać. - Martin krzyczał do Sophii „mamo”, dlatego ten drań kazał zachować ją żywą. Ale ona w końcu także zginęła... O to mu właśnie chodziło. Skupić wszystkich w jednym miejscu i zabić.
   - To tylko ludzie. - Andy wzruszył ramionami. - A poza tym służba. - Zanim zdążyłyśmy cokolwiek odpowiedzieć, wskazał na niebo. - Jutro dokończymy rozmowę. - Po czym odwrócił się i bezczelnie uciekł, a za nim pobiegła Kate.
   Zaczął padać deszcz. Błyszczące krople spadały na ziemię z głośnym pluskiem. Rozejrzałam się wokół i stwierdziłam, że zostaliśmy tylko ja, Amelia, Lily i Erik. Arthur zniknął we wnętrzu domu z Martinem.
   - To była długa noc – stwierdziła Amelia, wzdychając. - Chyba pora na odpoczynek.
   Zerknęłam na mojego opiekuna. Stał w ulewie i patrzył na Lily, która wyglądała ładnie nawet w mokrych włosach. Erik uśmiechnął się i założył jej ciemny kosmyk za ucho.
   - Szoszannah, masz deszcz na twarzy – powiedział cicho, delikatnie muskając jej mokry policzek. Wampirzyca drgnęła i obdarowała go promiennym uśmiechem. Pochylił się i delikatnie dotknął ustami jej ust.
   - Chyba nie powinniśmy im przeszkadzać – szepnęła mi Amelia. Spojrzałam na nią zdziwiona. Deszcz spływał jej po twarzy. Cieszyłam się, że nie musiałam robić makijażu, bo pewnie wyglądałabym żałośnie.
   - Myślałam, że jej nie lubisz.
   - Ja? Lily? Wcale nie. No, może wcześniej, bo byłam trochę zazdrosna.
   - O Arthura? - Patrzyłam na nią z rozbawieniem.
   - Nie, skąd. O Erika. Kiedyś o nim marzyłam, ale wiedziałam, że nigdy nie będzie mój. A tu przychodzi taka wampirzyca i znienacka kradnie mu serce... - Westchnęła. - Ale myliłam się. Lily nie jest zwykłą wampirzycą. Jest trochę podobna do Erika. Pije ludzką krew, lecz ma w sobie mnóstwo dobra i życzliwości.
   - Co takiego zaszło między wami, kiedy byliśmy w pałacu Olivera? Jakaś poważna rozmowa?
   Amelia uśmiechnęła się tylko i ruszyła w stronę domu.
   - Jutro ci wszystko opowiem. A teraz chodźmy.
   Rozpadało się na dobre. Spojrzałam na mojego opiekuna, który przestał już się całować z Szoszannah i trzymał ją teraz za rękę. Poczekali, aż do nich dołączymy i wszyscy razem wbiegliśmy do środka, przeskakując otaczające nas kałuże.
   Wewnątrz ujrzałam trupy i poczułam zapach krwi i śmierci.
   - Wszystko dobrze, Amando? - Erik popatrzył na mnie z troską.
   - Tak, chodźmy, bo za minutę wzejdzie słońce. - Szybko ominęłam ciała, z bólem dostrzegając znajome twarze.
   Chwilę później już byłam w swojej sypialni i zdejmowałam przemoczone ubranie, a gdy księżyc skrył się za horyzontem, ustępując miejsca słońcu, leżałam już w trumnie, gotowa zapaść w letarg po tej długiej i ciężkiej nocy. Ostatnie, co pamiętałam, było chlubotanie deszczu za oknem, będące swego rodzaju podsumowaniem wydarzeń, które rozpoczęły się nie tyle z narodzinami Martina, lecz już wcześniej, w momencie, gdy poznałam Katherine i Andy'ego.

   Kiedy się obudziłam, ubrałam, uczesałam i zeszłam na dół, po trupach nie było śladu. To Paul, Rose i Victoria przyjechali o świcie i posłali po grabarza oraz przywieźli swoją służbę; teraz wszystkie ciała leżały umyte i ubrane w trumnach. Zastanawiałam się, jak wytłumaczymy władzy tyle trupów, aczkolwiek byłam pewna, że Erik się tym zajmie odpowiednio. Kiedy zeszłam, Rose rzuciła mi się na szyję.
   - Tak się cieszę, że nic wam nie jest! Niewiele spaliśmy. Chcieliśmy w nocy do was jechać, ale Paul nie pozwolił. - Zrobiła naburmuszoną minę.
   - Dziękuję, Paul – powiedziałam z uśmiechem. - Gdybyście tutaj przyjechali...
   - To by było po nas – dokończył wicehrabia poważnie. - Martin nam wszystko opowiedział.
   Weszłam do salonu i dostrzegłam Vici z Martinem. Na mój widok przerwali rozmowę.
   - Dzień dobry, Amando – przywitała się Victoria. Martin spojrzał na mnie w zamyśleniu.
   - Witajcie. Nikt  jeszcze nie wstał?
   - Wstali Lily, Erik i Arthur – odparła Rose.
   - Znowu jestem prawie ostatnia – westchnęłam. Paul roześmiał się tylko.
   Z pokoju wyszedł Erik i Szoszannah. Trzymali się za ręce. Szare oczy wampirzycy błyszczały.
   - To co się tutaj przydarzyło, kiedy my byliśmy w pałacu Olivera? - zapytałam Lily.
   - Może ja wam opowiem. - Po schodach zeszła Amelia. - A potem wy opowiecie, co was spotkało.
   Z drugiego pokoju wyszedł Arthur. Byliśmy w komplecie. Zerknęłam na Martina; nasze spojrzenia się spotkały.
   - Jak się czujesz? - zapytałam nieśmiało. Bałam się, że mnie odrzuci, odwróci się, nie będzie chciał mnie znać. A ja wciąż go kochałam...
   - Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia. W ogóle się nie czuję.
   Zerknęłam na Erika i wybuchliśmy śmiechem.
   - To samo powiedziała Amanda, kiedy ją zmieniłem – wyjaśnił Erik. Usiadł na kanapie, obok niego Lily, kolejno zaś Amelia z Arthurem. Po jego prawej stronie siedział Martin i trójka dzieci Cravenów w fotelach. Ja zajęłam miejsce między Rose i Erikiem. Tak utworzyliśmy kółko.
   - To rozpoczniesz opowieść, kochanie? - powiedział hrabia do swojej żony.
   - Może ja zacznę – wtrącił Martin. - W końcu to przeze mnie zginęła cała służba i moja matka – dodał gorzko.
   - To nie przez ciebie – zaoponowałam jednocześnie z Amelią i Szoszannah.
   - Przez moją głupotę – mruknął Martin. W jego oczach ujrzałam przeraźliwy ból i poczucie winy. - Gdybym tu nie przyjechał... gdybym nie jeździł bez sensu po mieście... gdybym nie posłuchał tej zdradzieckiej Kate i Andy'ego...
   - Gdybym powiedziała ci prawdę – przerwałam mu.
   - Co się stało, to się nie odstanie. Dość tych wyrzutów – powiedziała stanowczo Amelia. - Opowiadaj, braciszku.
   Martin westchnął tylko i uśmiechnął się smutno.
   - Kiedy poznałem prawdę, błąkałem się po mieście bez celu. Musiałem wszystko przemyśleć, uspokoić się. Ale nie przewidziałem, że schwytają mnie słudzy tego całego Olivera. Związali i zamknęli w klatce, a o zmroku odbili mnie Andy i Katherine. Poprosili o pomoc, a ja czułem się winny w zamian za ratunek, więc dwie godziny przed północą, razem z armią wampirów, którzy chcieli obalić władzę Olivera, zakradliśmy się do pałacu, lecz wpadliśmy w pułapkę. Okazało się, że Kate o wszystkim wiedziała.
   Najpierw Oliver kazał mnie pobić i wtrącić do celi, mówiąc, że potem się mną zajmie i poszedł zamknąć Andy'ego w trumnie. A później przyszła po mnie Amanda – zakończył swoją opowieść. - Dalszy ciąg już znacie.
   - Dobrze, że ten drań już nie żyje – mruknął Arthur. Spojrzałam na Erika i Lily. Wciąż trzymali się za ręce.
   - W takim razie ja podejmuję historię. Zacznę od momentu, gdy wyruszyliście po Martina – rzekła Amelia, ściskając rękę męża. - Bałam się o was bardzo i cały czas relacjonowałam Sophii, co się dzieje. Kiedy przyjechał do nas powóz z Lily i Martinem, odetchnęłam z ulgą. Potem jednak... Usłyszeliśmy hałas. Okazało się, że otoczyły nas wampiry. Oliver stanął przed domem w tym swoim czarnym płaszczu i zaczął nam grozić. Kazał wydać Martina, inaczej nas zabije. I wtedy Lily odpowiedziała mu, że jeśli myśli, że tak zrobimy, to znaczy, że mierzy innych własną miarą. - Spojrzała z uśmiechem na wspomnianą wampirzycę. - I że będziemy walczyć do ostatniej kropli krwi. Wtedy zaatakowali. - Westchnęła. - Próbowaliśmy z nimi walczyć, ale nie mieliśmy szans. Wdarli się tutaj i rzucili się na służbę. - Głos Amelii lekko się załamał. Słuchaliśmy jej w ciszy. - Jack skoczył w obronie Sophii, ale go rozszarpali... Lidia... - Zamilkła na chwilę, jakby przed oczami wciąż miała widok rozrywanych ciał. Westchnęłam. Amelia nigdy nie zabiła człowieka. Dlatego musiało to być dla niej straszliwym przeżyciem. - Martin starał się ochronić Sophię... Lily walczyła dzielnie, zabiła nawet dwóch drani... Ale złapali nas i wywlekli w chwili, gdy wy przybyliście. Resztę już znacie.
   Zapadła cisza, którą przerwała Vici.
   - Kiedy tu przyjechaliśmy o świcie, myślałam, że trafiliśmy do jakiejś trupiarni. Baliśmy się o was, ale znaleźliśmy kartkę od taty, że żyjecie.
   Spojrzałam z podziwem na Arthura, że po takiej nocy pomyślał o zostawieniu wiadomości swoim dzieciom. W zasadzie to nie było może aż takie dziwne; w końcu był ojcem, więc jak mógłby o nich zapomnieć?

   Tej nocy pochowaliśmy zamordowanych. Stałam i patrzyłam, jak zamykają trumny, wkładają je do grobu i przysypują ziemią. Amelia trzymała przy twarzy chusteczkę, zasłaniając twarz, pokrytą krwią od płaczu. Za nią stał Arthur, lekko ją do siebie przytulając. Lily stała obok Erika, ja po drugiej stronie.
   Martin podszedł do trumny Sophii i długo na nią patrzył. Spojrzałam niepewnie na mojego opiekuna, który lekko skinął mi głową.
   Powoli zbliżyłam się do syna Sophii i Chrisa. Zlustrowałam wzrokiem jego szczupłą sylwetkę. Godzinę wcześniej nastąpiła zmiana. Wciąż miałam w uszach jego krzyk, jakby rozdzierano go na tysiąc kawałków. A potem po prostu wstał i zamilkł. Ominęło go to, co najlepsze w przemianie: radość z nowych doznań. Wprawdzie Szoszannah rzetelnie mu wyjaśniła, co się zmieni, ale jak mógłby się cieszyć, kiedy dzień wcześniej zginęła jego matka? Dopiero co się dowiedział, że kobieta, którą uważał za swoją nianię, która zawsze była dla niego jak matka, urodziła go; a chwilę potem ją stracił.
   Spojrzał na mnie raptownie. Przez chwilę nasze oczy się spotkały, ale on odwrócił głowę. Usłyszałam, jak podchodzi do mnie Szoszannah i szepcze:
   - Cierpi. Bardzo. Potrzebuje cię. Chce, żebyś podeszła, a jednocześnie się tego obawia. Bądź wyrozumiała i współczująca.
   Położyłam dłoń na jej ramieniu, patrząc przed siebie w zamyśleniu.
   - Dziękuję, Lily.
   Zrobiłam krok w stronę Martina, który nie patrzył na mnie.
   - Martinie, czy ja... mogę ci jakoś pomóc?
   Odwrócił głowę w moją stronę. Jego przystojna twarz pełna była smutku, a brązowe oczy błyszczały ciemnym blaskiem.
   - Nie możesz. - Pochylił głowę, ale nagle wyprostował się i popatrzył prosto na mnie, jakby podjął jakąś decyzję. - A właściwie to możesz. - Wyciągnął rękę, którą z radością ujęłam.
   Stałam tak przez godzinę, trzymając go za rękę, czując pod palcami chłodną skórę i słysząc zwolnione bicie jego serca. Odżyło we mnie coś, czego już dawno nie czułam, co myślałam, że utraciłam.
   Odżyła we mnie nadzieja.
   Nadzieja na miłość.

7 komentarzy:

  1. ~Susannah
    9 stycznia 2011 o 02:55

    Jak ładnie!!! Aaaaach ;)
    Odpowiedz
    ~Persefona
    9 stycznia 2011 o 10:25

    A więc wszystko dobrze się skończyło… Prawie dobrze. Rozdział jak zwykle genialny, ja nie wiem jak ty to robisz. Taki czarujący i pełen emocji. Czekam na kolejny… Pozdrawiam.
    Odpowiedz
    ~justilla
    9 stycznia 2011 o 14:57

    Ha, dobrze myślałam, że będzie żył ;) Ale to dobrze, mam nadzieję, że wszystko dobrze się potoczy… Choć myślę, że jednak nadejdzie chwila kiedy Martinowi powie się „Pa, pa” no bo jak ten sam facet tyle części? Ciekawe co będzie w V… I jak myślisz, ile czasu zajmie Ci dotarcie do ostatniej? Dwa, trzy lata, więcej?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 stycznia 2011 o 16:30

    Policzmy. Średnio 3-4 części na rok? 14/3,5 to cztery lata:-o Ale w trakcie będę pewnie pisać inne opowieści;) Tajemnicze blizny skończę pewnie przed wakacjami;) Hehe zobaczymy kto dotrwa do końca Gorącej krwi;-) Ty pewnie tak:*
    Odpowiedz
    ~justilla
    9 stycznia 2011 o 21:16

    Mam na to szczere nadzieje xD Na pewno nie opuszczę Cię z własnej woli :) A już na pewno muszę wiedzieć kim są bohaterowie pierwszych scenek, a tego się nie dowiem… jak nie przeczytam zakończenia :)Przed wakacjami mówisz? Ciekawe ile mnie zajmą posłańcy… Choć jak w takim tempie dalej będę pisać to trochę mi to zajmie :) I dalej jestem też bez szablonu :/
    Odpowiedz
    ~Natalia
    9 stycznia 2011 o 22:30

    To gdzie Ty ten szablon zamawiałaś? Spóźniają się z realizacją?
    Odpowiedz
    ~justilla
    10 stycznia 2011 o 16:46

    Na [magiclays]. Patrzyłam, że w miarę regularnie dodają notki, to teraz jak na złość nawet nie napisała czy przyjęła zamówienie. Niewiele jest dobrych szabloniarni, te które znalazłam, nie przyjmowały zamówień… Na [naglowkownia] musiałabym siedzieć 24/7 by coś zamówić, bo ledwo ktoś doda notkę, ze zrealizuje parę zamówień to limit trzy razy przekroczony ws ciągu godziny.
    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 02:29

    Może zapytaj Aine (Shin)? Ona robi śliczne szablony, zrobiła mi ten co mam teraz na tajemnicze-blizny. Powiedz, że ja Cię poleciłam to może się zgodzi;)http://forgotten-realms.blog.onet.pl/
    ~justilla
    11 stycznia 2011 o 14:48

    Po znajomości? ;) Poczekam jeszcze… Jak nie wykonają to poproszę taką jedną dziewczynę, której jestem betą. Ostatnio zrobiła ładny szablon u siebie, nie tak mistrzowski jak Alice wykonuje, ale i tak mnie się podobał.

    ~Oxialis
    9 stycznia 2011 o 21:01

    Mam nadzieje, że kiedy Kate i Andy znajdą się w piekle (o ile się znajdą) to diabeł będzie ich kuł swoimi widłami w tyłek przez wieczność. ;D
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 stycznia 2011 o 21:38

    Ojejejej:):) Co za mściwość:-D ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kara007
    9 stycznia 2011 o 21:29

    Wiedziałam, że to nie koniec Martina ;) Jestem ciekawa jak poradzi sobie w nowej sytuacji… (Martin-wampir ;p) Dobrze, że dał Amandzie szansę ;) i mam nadzieję, że pójdzie to w odpowiednią stronę ;p I widzę, że związek Lily i Erika rozkwita xD Rozdział świetny. Weny ;*** Ps: Szkoda, że Tajemnicze blizny kończysz przed wakacjami ;/
    Odpowiedz

    ~Natalia
    9 stycznia 2011 o 21:34

    Spokojnie, znając siebie, to zacznę wtedy jakąś kolejną opowieść:):) Pomysłów mi nie brakuje;)
    Odpowiedz
    ~Kara007
    9 stycznia 2011 o 21:47

    No ja mam nadzieję, że tak będzie ;)
    Odpowiedz

    ~Lyanne Grey
    9 stycznia 2011 o 21:53

    Kurczę, tak żal mi było tych ludzi poległych tam… I Martina, że stracił matkę… Ale mam nadzieję, że znajdą szczęście z Amandą ;) Weny życzę ;]
    Odpowiedz
    ~Agata:)
    10 stycznia 2011 o 20:09

    Wielki powrót Martina :) haha Rozdział bardzo czarujący i taki; AH! :)rozumiesz?;)
    Odpowiedz
    wampirzyca.julia@onet.pl
    10 stycznia 2011 o 21:59

    Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dobrze, że Martin został wampirem. Ale jego i Amandę czeka teraz praca nad odbudową zaufania. Zapraszam do mnie na nowe rozdziały http://krew-i-lzy.blog.onet.pl/ http://ruda-milosc.blog.onet.pl/
    Odpowiedz
    ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 12:50

    Amelia, Amelia? Jest tu Amelia? xD Postanowiłam sobie przejrzeć Twój blog, tak, tak, wredna Marybeth postanowiła sobie zobaczyć o czym pisze wielbiona przez wszystkich Natalia :P Z tym tylko wyjątkiem, że u mnie Amelia jak już występuję to ukazuje się krótko, gra czarny charakter i jest ruda xD
    Odpowiedz

    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 15:06

    Ojej:-) Witam szanowną Marybeth w moich skromnych progach:-D Przez wszystkich? Nie zapominaj o Azzie, rudej i Sitriel;-)Też masz Amelię, mówisz? To moja Amelia jest zupełnie inna:) Hm, ciekawa jestem Twojej opinii. Trochę Ci to zajmie i nie obrażę się, jak się poddasz po drodze… W każdym razie, miłej lektury życzę:*
    Odpowiedz
    ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 18:30

    No nie bądź taka skromna xD Ciebie ten demon nie zamknął w klatce xD Jeszcze tylko tego brakuje, żeby jakiś anioł się pojawił to jego też wyprowadzę z równowagi Jutro postaram zabrać się za lekturę. Bo na razie męczę się z nawrotem zapalenia tchawicy i infekcją gardła. Biorę jakichś 9 lekarstw i nie zdziwię się jeśli przed 20 rokiem życia siądzie mi wątroba, ale ten temat na forum był już poruszany xD
    Odpowiedz
    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 22:28

    Anioł? Jaki Anioł?:-) I kiedy się pojawi? Będzie mile widziany na forum:-D
    Odpowiedz
    ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 22:42

    Żartowałam :P Nie ma żadnego anioła w planach xD Może on byłby mile widziany, ale ja nie więc nie ma mowy o niczym xD
    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 22:57

    Ja chcę Anioła! I bez dyskusji! Dawaj go na forum:-D

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 23:04

    Jak chcesz to go sobie stwórz, o! xDA teraz cicho, bo moja postać jest na wyjeździe i nie wie kiedy wróci, o! A może wcale nie wróci xD
    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 23:21

    Przeceniasz mnie, Marybeth. Ja nie umiem stwarzać, a już na pewno nie anioły;)
    ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 23:22

    Umiesz, umiesz xD Zdolna jesteś tak samo jak ja xD Albo lepiej nie stwarzaj, bo jak przypadkiem jakbym się tam kiedyś pojawiła to i tego anioła do siebie zrażę i będzie sajgon xD
    ~Natalia
    11 stycznia 2011 o 23:30

    Od Aniołów to jest Justilla;) Świetnie jej wychodzą;) Hej Justyś, zrobisz nam Anioła? Jeju, Mary, odbija mi już od Ciebie:-D
    ~Marybeth
    11 stycznia 2011 o 23:33

    O nie, nie, nie. Nie chcę by Tobie ode mnie odbijało, bo ja konfliktowa jestem i jeszcze tym się ode mnie zarazisz i co wtedy będzie? xD
    ~Natalia
    12 stycznia 2011 o 00:25

    Nie zarazisz:) Mam znak Elfów, zapomniałaś? Ochroni mnie:-D
    ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 07:53

    Ojej, no tak xD Ale i tak lepiej sie ode mnie trzymać z daleka :P

    wampirzyca.julia@onet.pl
    11 stycznia 2011 o 15:14

    Dziękuję za dedykację. Dużo dla mnie znaczy, że docenia moją twórczość ktoś tak zaprawiony w pisaniu. Zapraszam na nowy rozdział http://krew-i-lzy.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 09:21

    UWAGA! Moje podsumowanie Części I :D1. W pierwszych rozdziałach zauważyłam małe potknięcia. Raz pisałaś, że Twoją bohaterkę otaczały ciemności, ale jednocześnie potrafiłaś idealnie opisać to, co widziała. To tak na logiczne myślenie :) Później natomiast dodawałaś, że był to półmrok. Pomieszane trochę, co? ;) 2. Poza tym ja kocham się w szczegółowych opisach! Potrzebuję dużej dawki opisów miejsc, uczuć i emocji a także samych bohaterów. I albo ja przeoczyłam, albo nie dodałaś dobrego opisu Amandy. Jeśli jest, to zwracam honor. Stan chorobowy u mnie robi swoje ;P3. I jakoś na razie wszystko dzieje się dla mnie za szybko ;D I zauważyłam, że chyba uwielbiasz przeskoki czasowe. Raz potrafisz opisać cały dzień i to bardzo szczegółowo a później zaczynasz: Minęła jesień, zaczęła się zima… Ja jestem zwolenniczką fabuły ciągłej, ale kto jak woli :) 4. Ach i chyba jedna z ważniejszych rzeczy! To opowieść o wamipirach! Niestety, ale mi wampiry się zaczynają przejadać a to dzięki „niezwykłemu warsztatowi umiejętności” pewnej zdzieciniałej S. Meyer, która chyba przed snem bierze jakieś psychotropy skoro jej się wampiry śnią xD I akcja Twojego opowiadania dzieje się w XIV wieku, tak? Toż to średniowiecze! xD Przypominam, że ulice wtedy śmierdziały tak samo jak cuchnęło na cmentarzach. Mam nadzieję, że Amanda nie czuła tego zapaszku gdy odwiedzała grobowiec swojej rodziny :D Niestety, ale wtedy zwłoki nie były dobrze zabezpieczane i grzebane. Taka prawda, no! xD5. Ten punkt też krótki: raz piszesz w czasie teraźniejszym, raz przeszłym. Polecam ten drugi ;) 6. I sama postać Erika mnie trochę irytuje. Wampir z filozoficznym myśleniem, który według mnie w tej Części I nie ma jeszcze wyraźnie ukształtowanego charakteru podobnie trochę jak Amanda. Ona budzi skrajne uczucia (zupełnie jak ja! xD) Raz jest taką małą dziewczynką, która tylko czeka na ratunek Erika, bo sama schrzaniła sprawę, a raz potrafi niby to coś powiedzieć odważnego. Ja byłabym za tym aby zrobić tą dziewczynę na ostro! xD Ciekawe jak to będzie w dalszych rozdziałach, co? ;> Mam nadzieję, że da komuś popalić xD7. I normalnie jestem zachwycona. Nantes to także tytuł jednej z piosenek Beiruta! Można znasz, jak nie to polecam przesłuchać. Cóż za zbieg okoliczności! Magia! *_*8. O! I służąca imieniem Lidia? U mnie główna bohaterka ma na imię Lydia Znów niesamowity przypadek, nieprawdaż? xD 9. I kolejna rzecz: połączyłaś imiona angielskie z polskimi, prawda? Na przykład Karolina to polskie, nie? A przynajmniej forma spolszczona i trochę moim zdaniem nie pasuje do Amy czy Jacka. Amelia i Lidia to również spolszczone. Mogło być Amelie albo Lydia. Byłoby git majonez xD Na Twoim miejscu nie robiłabym czegoś takiego. Może to trochę zmylić człowieka. I gdy po raz pierwszy w tej części pisanej pismem pochyłym, która ukazuje się zawsze przed właściwym rozdziałem wspominałaś o jakiejś Amy, ja myślę: Cholera, kto to jest? Było napisać, że to matula Karoliny, ale to dodałaś jakoś później xD10. Eee… Dark? Ciemność? Można mieć tak na imię? xD11. I czasami w dialogi wplatasz słownictwo potoczne, które za licho przecież nie mogło się pojawić w średniowieczu! Amanda promyczkiem? Chyba, że Erik wyprzedza swoje czasy jak Norwid, którego wierszy nikt nie rozumiał, gdy jeszcze żył xD Ale promyczek? Co to kurka za słowo? Nie czepiam się, ale droga Natalio, jesteśmy w XIV wieku! Myśl jakbyś tam naprawdę była, żyła i w ogóle i w szczególe! :DI co? Przeraziłam Cię? A może zniechęciłam do dalszej pracy? xD Mam nadzieję, że ani jedno ani drugie. Po prostu podałam Ci rzeczy, które warto zmienić i nad którymi warto popracować, bo według mnie styl pisania masz jasny i prosty, a mi czasami brakowało jakiś takich metafor, poetyckich wręcz porównań. Ruszamy głową, ruszamy! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Natalia
    12 stycznia 2011 o 11:42

    Dziękuję Ci bardzo za uwagi, ale przynam Ci szczerze, że już nie bardzo pamiętam, gdzie mogłam zrobić takie błędy, pierwszą część pisałam rok temu:) i dopiero się uczyłam:)1. Możliwe, że zrobiłam taki błąd. Moja wina…2. Nie dodałam opisu Amandy? A jak się przeglądała w lustrze? Wtedy jeszcze się widziała. Tuż przed przemianą się przeglądała, o ile dobrze pamiętam. A opisy faktycznie mam marne. W Gorącej krwi dominuje akcja, więc jeśli chciałabym ją kiedyś wydać, to będę sporo poprawiać. Ale i tak mam sporo do napisania, więc opisy zostawiam trochę na szarym końcu. Na blogu tajemnicze-blizny zajmuję się opisami, przynajmniej się staram dokładniej tam wszystko opisywać:)3. Akcja ma się dziać od średniowiecza do współczesności. Jakbym się skupiała na każdym dniu, to bym skończyła za jakieś 10 lat pewnie:)4. Amanda też była ze średniowieczna, więc była pewnie przyzwyczajona do takich zapachów, a zwłoki królewskie chyba były dobrze zabezpieczone? Ale z tym zapachem to sobie zapamiętam;)5. Coo? Pomyliłam czasy? Gdzie?! Pokaż mi, a natychmiast poprawię. Taki karygodny błąd?! Tutaj piszę zawsze w czasie przeszłym!!! Pokazuj szybciutko, gdzie tak chlapnęłam.6. Erik podobno mi wyszedł zbyt idealny, a Amanda… cóż, sama zobaczysz, zmieni się troszkę;)9. Imię Karolina musi takie być. Wszystko wyjaśni się przy końcu. Lidia nie była Angielką, a Amelia… wersja angielska musi być Amelie? Teraz już raczej nie zmienię.11. Erik pochodził ze starożytnej Grecji. Stąd jego filozoficzne myślenie i dziwne wyrażenia. A promyczek to wolne tłumacznie ówczesnej nazwy promienia słońca, przecież musieli jakoś na to mówić:pCzyli, podsumowując, marnie już ze mną… a jakieś dobre strony są?:)
    Odpowiedz

    ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 12:12

    Mówisz, że Erik wyszedł zbyt idealny, tak? Jak dla mnie trudno go rozszyfrować bo niby chce być odrobinę tajemniczy, niby jest dzielny i odważny, ale koniec końców to on nie ma w sobie nic charakterystycznego jak dla mnie, nic co przyciąga ;] Mam nadzieję, że jego postać nabierze barw w kolejnych rozdziałach ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    12 stycznia 2011 o 12:17

    No nie wiem, tak mi czytelniczki pisały:) Ale sama ocenisz;)
    Odpowiedz
    ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 12:20

    Mam nadzieję, że nie podcięłam Ci skrzydeł, co? Bo ja jestem do tego zdolna xD
    ~Natalia
    12 stycznia 2011 o 17:59

    Oj podcięłaś i to ostro! [leci w dół]Żartuję:) Mi nie tak łatwo podciąć skrzydła, za dużo osób mnie czyta;) Poza tym, wiem przecież, że pierwsza część obfituje w błędy. Ale jak mi tak po czwartej napiszesz, to zacznę się poważnie zastanawiać:)
    ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 18:01

    Oj, Natuś xD Moja pierwsza zasada: bądź krytyczna wobec innych, ale jeszcze bardziej wobec samej siebie. Więc nie zrażaj się za bardzo tym, co Ci tutaj wypisałam xD
    ~Natalia
    12 stycznia 2011 o 18:28

    Spokojnie, przecież Ci napisałam, że mnie nie tak łatwo zniechęcić:) A o krytykę sama się prosiłam to mam:-D A teraz czekam na Twoją opowieść. Wrzuć na forum chociaż kilka rozdziałów, co?:):)
    ~Marybeth
    12 stycznia 2011 o 18:34

    Nie prosiłaś, tylko sama weszłam z ciekawości :P Cicho, ja teraz piszę epilog, no! xD Czekaj, czekaj… Kilka rozdziałów to będzie jakieś hm… 40 stron? Mówiłam Ci, Natuś, że ja to muszę posprawdzać i jeszcze raz dokładnie przemyśleć. To nie tak łap-cap, no :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ~justilla
    13 stycznia 2011 o 14:55

    Lubię zwykle tych dobrych bohaterów ;) Wampiry powinny być z natury złe, nie takie ‚zmierzchowe’, więc to anioły uwielbiam najbardziej. Ale powoli i książki o aniołach zalewają czytelników.A kiedy ty śpisz? ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 stycznia 2011 o 16:33

    Na wykładach:-D
    Odpowiedz

    ~Cheilin
    13 stycznia 2011 o 18:37

    A tak właściwie, to co ty studiujesz Natalia?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 stycznia 2011 o 19:14

    Studiuję dwa kierunki, INoR i zarządzanie;) Właściwie to już kończę w tym roku:p A kto pyta?:)
    Odpowiedz

    ~Cheilin
    13 stycznia 2011 o 19:40

    Zależy co chciałabyś wiedzieć… ;]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 stycznia 2011 o 20:53

    Czytasz „Gorącą krew”? Bo nie pamiętam, żebym widziała wcześniej komentarz od Ciebie… Uczysz się, studiujesz?:)
    Odpowiedz

    ~Cheilin
    13 stycznia 2011 o 19:41

    Co to jest INoR?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 stycznia 2011 o 20:54

    Instytut Nauk o Rodzinie:-)
    Odpowiedz

    ~Oxialis
    13 stycznia 2011 o 21:22

    Czytam twoje opowiadanie prawie od początku, chyba od rozdziału IV części pierwszej. Dużo bym dała, aby pisać tak jak ty. Wcześniej pisałam komentarze, ale prawie zawsze zmieniam nicki (po prostu lubię wymyślać różne nazwy). Ostatnio komentowałam jako Oxialis ;] Jeszczę nie studiuję, ale za parę ładnych lat ;] Mam do ciebie pytanie: Czy zamierzasz kiedykolwiek napisać książkę na podstawie Gorącej Krwi, czy tylko prowadzisz bloga dla swojej przyjemności i to opowiadanie nie wyjdzie nigdzie dalej?
    Odpowiedz
    ~Cheilin
    13 stycznia 2011 o 21:23

    Czytam twoje opowiadanie prawie od początku, chyba od rozdziału IV części pierwszej. Dużo bym dała, aby pisać tak jak ty. Wcześniej pisałam komentarze, ale prawie zawsze zmieniam nicki (po prostu lubię wymyślać różne nazwy). Ostatnio komentowałam jako Oxialis ;] Jeszczę nie studiuję, ale za parę ładnych lat ;] Mam do ciebie pytanie: Czy zamierzasz kiedykolwiek napisać książkę na podstawie Gorącej Krwi, czy tylko prowadzisz bloga dla swojej przyjemności i to opowiadanie nie wyjdzie nigdzie dalej?
    Odpowiedz

    ~Natalia
    13 stycznia 2011 o 23:19

    A pod jakimi nickami wcześniej komentowałaś?:) Ojej, mam wierną czytelniczkę i nawet o tym nie wiedziałam:-DKsiążkę nie tak łatwo jest wydać. Poza tym najpierw muszę ją napisać i poprawić, a więc sporo przede mną;) Ale myślałam o wydaniu mojej drugiej opowieści, którą o wiele szybciej skończę [tajemnicze-blizny] A Ty prowadzisz może jakiegoś bloga?:)

    OdpowiedzUsuń
  7. ~Cheilin
    14 stycznia 2011 o 08:31

    Aktualnie nie mam żadnego bloga, bo cierpię;] na brak weny twórczej. Cały czas czekam, aż ten stan rzeczy się zmieni i będę mogła coś wreszcie napisać. Czasu mi nie brak;]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    14 stycznia 2011 o 21:20

    I nadal nie wiem, jakimi nickami się podpisywałaś, skoro mówisz, że już wcześniej pisałaś komentarze…? Może Cię kojarzę?;)
    Odpowiedz

    ~Marybeth
    15 stycznia 2011 o 11:34

    No dobra, mam krótką ocenę części II do rozdziału piątego :) 1. Masz wielki plus za to w jaki sposób opisałaś rzeczywistość postrzeganą przez Amandę zaraz po tym jak stała się tym wampirem. Poradziłaś sobie świetnie! 2. Kolejny plus. Z taką łatwością opisałaś ten proces zabijania, pozbywania ludzi krwi, że trochę mnie to zniesmaczyło. Ale sądzę, że taki był zabieg, bo wyszedł Ci świetnie! I normalnie nie chciało mi się czytać, że krew ludzka jest wspaniała itp, itd. Dreszcze mnie czasami przechodziły xD3. Dark umarł? No jak to możliwe? Tak szybko?! A taki fajny był z niego czarny charakter. Bu… 4. W pierwszym rozdziale wspomniałaś o kredkach. W średniowieczu nie wiedzieli, co to kredki ;) Nie mieli takich skomplikowanych rzeczy xD5. Latające wampiry? Toś mnie zaskoczyła! :D Amanda z tym Erikiem bawili się jak małe dzieci xD6. I znów niestety trochę pomieszałaś czasy. Ale jakbyś od początku kiedyś przewertowała swoje opowiadanie, to na pewno dałabyś sobie radę z poprawieniem tych małych błędów. 7. I wampiry płaczą krwią? Toż to okropne i takie nie romantyczne! xD Szkoda krwi, naprawdę xD Haha8. I malutki przejęzyczenia. 9. Łowca imieniem Edmund? Kurka, teraz każdy Edmund będzie mi się kojarzył z chłopcem i czarną czupryną z „Opowieści z Narnii” xD
    Odpowiedz

    ~Natalia
    15 stycznia 2011 o 12:30

    Ojej, ale dużo plusów znalazłaś:) Więc jednak nie jest ze mną aż tak źle:)3. Jeszcze będzie dużo czarnych charakterów;)4. Kredek nie było w średniowieczu, ale nie zapominaj, że Amanda opowiada to Karolinie współcześnie. Czasami więc w narracji mogą pojawić się taki rzeczy. Błędem byłoby, gdybym umieściła je w dialogu.5. Każdy ma w sobie coś z dziecka:-D6. Jak kiedyś będę sprawdzać, to na pewno zwrócę uwagę.7. Jak ludzie płaczą łzami, to też można powiedzieć, że szkoda się odwadniać:-D9. Dobrze, że nie z Edwardem! Jak słyszę to skojarzenie, to normalnie coś mnie bierze:):)Dzięki za komentarz. To miło, że czytasz i jeszcze się nie poddałaś:):)
    Odpowiedz
    ~Marybeth
    15 stycznia 2011 o 12:46

    Z Edwardem? Że z tym ze „Zmierzchu”? Matko Boska, nawet mi o nim nie przypominaj! Przecież to ZUO :D Ja się nie poddaję nigdy. Gdyby tak było nigdy nie kończyłabym czegoś, co zaczynam :D No i fakt, szkoda się odwadniać xD A po wtóre dzisiaj mam ogromny zaciesz, bo skończyłam pisać epilog!!! :D Tak więc dzisiaj nie gryzę :P
    Odpowiedz

    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    16 stycznia 2011 o 07:43

    Po wielu emocjach z poprzedniego rozdziału ten nas trochę uspokaja. Ach ten Martin ma wolę życia. I mam nadzieję, że ,,Gorąca krew” się jeszcze nie kończy?
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    17 stycznia 2011 o 16:09

    No i znów komentuję z opóźnieniem, eh. Ale za to jak się cieszę, że Martin jest cały! Lecę czytać następny rozdział.
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    5 marca 2011 o 23:40

    Kolejny przepiękny rozdział. uwielbiam tę powiesć, Będe do niej wracać
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    31 lipca 2011 o 17:48

    No i jest tak, jak myślałam. Ponury pogrzeb i wsparcie ze strony Amandy. O tak. Śmierć – jej nic nie pokona. W sumie to tylko Bóg był w stanie ją przezwyciężyć. :) Tak jak pisałam wcześniej smutno mi, że tyle osób umarło. Ale zawsze ktoś musi ustąpić miejsca komuś nowemu, prawda? Po przemyśleniach stwierdzam, że Szoszannah przypomina mi naszą kochaną Justillę. Czy o nią chodzi? xD

    OdpowiedzUsuń