Rozdział XIX - Kusząca propozycja

10.08.2010

    Przerwałam, patrząc przed siebie w zamyśleniu.
   - Piękny widok – powiedziałam, wskazując na wschodzący księżyc. – Oglądałam go już tysiące razy, ale za każdym razem jest inny.
   - Bo każdy dzień jest inny, tak samo jak każda noc. Nic dwa razy się nie zdarza – uzupełniła Karolina.
   - Podobno. Mówią też, że życie jest tylko jedno.
   - I tu się mylą – stwierdziła dziewczyna.
   - Nie mylą się. Życie jest jedno. Każde kolejne jest już zupełnie inne…

   Wróciłam do domu nad ranem. Rozstaliśmy się przed domem; Juan pomknął do Erika, a ja wróciłam do domu, uważając, by nikt mnie nie dostrzegł.
   Następnego popołudnia, po zejściu do salonu ujrzałam Chrisa rozmawiającego z jakimś rycerzem i córką. Kiedy mężczyzna się odwrócił, poznałam, że był to Craven.
   Rycerz prezentował się o wiele lepiej niż w czasie turnieju. Najpierw w oczy rzucał się jego wzrost i bardzo szczupła sylwetka. Włosy, lekko rudawe, skręcały się w łagodne loki, przez co twarz wydawała sie trochę dziecinna. Wąski, średniej wielkości nos i szerokie usta. Uwagę przyciągały również duże, ciemne, błyszczące oczy. Wyraz twarzy budził zaufanie, choć nie był to ideał, o jakim marzyła każda dama.
   Ubrany był elegancko i schludnie. Amelia miała na sobie długą, jasną suknię, skromnie zapiętą pod szyję i wysoko upięte włosy. Stwierdziłam, że wygląda wyjątkowo dojrzale. Zeszłam do nich i przywitałam się. Hrabia był szarmancki, ale nie ciskał komplementami na prawo i lewo. Wydawał się być szczery, wiedziałam jednak, że pozory mylą. Czy i tym razem?
   Przez następną część dnia pełniłam sumiennie rolę przyzwoitki, przysłuchując się z daleka ich rozmowie. Hrabianka, początkowo niechętna Cravenowi, teraz z uśmiechem na ustach poddawała się miłej konwersacji z rycerzem. Okazało się, że hrabia potrafił podtrzymać rozmowę; po jego wyjściu Amelia była zadowolona.
   - Jednak wcale nie jest nudny – stwierdziła. – Wiesz, że mamy dużo wspólnych zainteresowań? Lubi strzelać z łuku, obiecał, że poćwiczymy razem. Uwielbia jeździć konno i powiedział, że kiedyś się przejedziemy. I nie lubi jeść tłustego mięsa, tak jak ja – paplała. Przy ostatnich słowach wybuchłam śmiechem.
   - No, to faktycznie wiele was łączy. Precz z tłustym mięsem! – zawołałam ze śmiechem. Spojrzała na mnie ze złością.
   - Przecież nie o mięso tu chodzi. Jest trochę inny niż myślałam. Mam nadzieję, że ci nie ulegnie.
   - Ja też mam taką nadzieję – odpowiedziałam poważnie.
   Postanowiłam poinformować Chrisa o wizycie mojego przyjaciela. Nie był szczególnie zadowolony, ale nie zaprotestował.
   - Skąd on jest? Jaki ma tytuł? – dopytywał się.
   - Jest Hiszpanem, Conde – hrabią. To najlepszy przyjaciel Erika, zatrzymał się u niego.
   Okazało się, że Juan przyjechał razem z Erikiem. Mój opiekun zajął się Chrisem, ja zaś usiadłam razem z wampirem i rozmawialiśmy. Juan opowiadał mi o swoim życiu w Hiszpanii. Z rozbawieniem słuchałam jego zabawnych opowieści i ironicznych komentarzy. Nie wiem, czemu tak bardzo go lubiłam. Może dlatego, że potrafił powiedzieć mi prosto w twarz, co myśli? A może dlatego, że był bezczelny i uroczy jednocześnie? Kiedyś mnie to irytowało, choć potrafiliśmy miło spędzać czas. Teraz lepiej go rozumiałam pod wieloma względami.
   Kolejne dni mijały mi dość ciekawie. Po południu pełniłam funkcję przyzwoitki, słuchając interesującej rozmowy hrabiego z moją pasierbicą, wieczorem przyjeżdżał Juan, czasem Erik i spędzaliśmy razem czas. Gdy nie było Chrisa, wychodziłam z Hiszpanem i pokazywałam mu Anglię. Juan zawsze potrafił wymyślić coś ciekawego; nie można się z nim było nudzić.
   Pewnego popołudnia Craven uklęknął przed Amelią i poprosił ją o rękę, wręczając śliczny pierścionek zaręczynowy z małym, błękitnym oczkiem.
   - W kolorze twoich oczu – zwrócił uwagę.
   - Jest śliczny. Dziękuję i przyjmuję oświadczyny – odpowiedziała dziewczyna. Craven wstał, pocałował ją w rękę i wrócili do domu. Jako pierwsza pogratulowałam narzeczonym, a potem znacząco spojrzałam na Amelię. Dziewczyna przeprosiła i wyszła na chwilę, a ja, udając duszności i przewidując rychłe omdlenie, poprosiłam o wyprowadzenie na świeże powietrze. Stojąc obok klombu czerwonych róż rozpoczęłam uwodzenie.
   - Tak się cieszę, że to właśnie ty, hrabio, zostałeś narzeczonym mojej drogiej Amelii. Cóż za szczęście ma ta dziewczyna! Taki rycerz jak ty, lordzie, to rzadkość – mówiłam, podchodząc bliżej. Arthur zaczął się cofać, aż w końcu zatrzymał się, czując na łydkach ostre kolce róż. – Ja nie miałam tyle szczęścia.
   - Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na te słowa, lady – wymamrotał – ale powinniśmy już wracać; lady Amelia mogłaby sie zacząć niepokoić…
   - Bez obaw – szepnęłam. – Ona tutaj nas nie znajdzie. – Położyłam prawą rękę na jego piersi. Mężczyzna wytrzeszczył oczy i nagle złapał mnie za rękę, delikatnie ją odsuwając.
   - To się nie godzi, lady…
   - Ćśśś… - Podobnie jak poprzednim razem, położyłam mu palec drugiej ręki na ustach. Słyszałam gwałtowne bicie jego serca i jego wzrok, wpatrujący się z przerażeniem w moje usta. Czyżby chciał mnie jednak pocałować?
   Nagle jakby otrząsnął się z transu, złapał za drugą dłoń i odsunął mnie lekko; następnie zamienił się ze mną miejscami i dopiero puścił.
   - Wybacz, lady, ale przed chwilą się zaręczyłem i powinienem wracać do swojej narzeczonej. – Jego ciemne oczy były poważne i nieco smutne; wydawał się być mną rozczarowany. Ja zaś – wręcz przeciwnie. Uśmiechnęłam się z uznaniem i kiwnęłam głową. Usłyszałam szelest i odwróciłam się w tamtą stronę.
   - Możesz już wyjść, Amelio. Twój narzeczony to prawdziwy dżentelmen.
   Hrabianka wyszła z ukrycia i spojrzała na mnie niepewnie.
   - Czy to znaczy, że…
   - Przeszedł próbę – potwierdziłam z pogodnym uśmiechem.
   Craven wydawał się zdezorientowany, ale nagle na jego twarzy ukazał się błysk zrozumienia.
   - Ach, więc to była próba. Wspaniale. Dziękuję za zaufanie, lady Amelio – rzucił gniewnym tonem. Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył do bramy.
   - Amando… - Dziewczyna spojrzała na mnie bezradnie.
   - Idź za nim, wyjaśnij – poradziłam jej. – To jedyny z dotychczas poznanych mi mężczyzn, który jest ciebie warty.

   Oficjalne zaręczyny zaplanowano na za tydzień. Amelia była szczęśliwa. Oczy jej błyszczały, gdy mówiła o narzeczonym i dziwiła się, że mógł jej się kiedyś nie podobać.
   Ja natomiast coraz więcej czasu spędzałam z Juanem. Pewnego jesiennego dnia wampir zaprowadził mnie nad Morze Północne, otaczające kontynent z północnej strony. Znalazł tam niezwykłe miejsce, które mnie zachwyciło.
   Był to wysoki kilf, wznoszący się nad morzem, otoczony bujną roślinnością. Po wyjściu z lasu widać było jedynie kończącą się trawę i wznoszące się skały. Kawałek dalej naszym oczom ukazało się morze. Woda była spokojna; delikatne fale nieśmiało uderzały o brzeg, rozpryskując się o twarde, nieruchome skały. Morska bryza w nocy wiała w stronę morza, jakby pchając nas w stronę zwodniczej toni.
    Juan otoczył mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do niego bez namysłu. Odsunął moje ciemne loki na bok i szepnął mi do ucha:
   - Piękne, prawda?
   - Tak, wspaniałe – odparłam, z rozkoszą wdychając zapach morza i upajając się widokiem. Cieszyłam się, że wszystkie moje zmysły tak doskonale funkcjonują pomimo ciemności.
   - Trochę przypomina mi ciebie. Raz spokojne, delikatne, jakby niepewne, nagle potrafi się wzburzyć, wybuchnąć, zalać niezatrzymanym potokiem niepohamowanej siły, aby potem opaść pokornie i rozważać nieodwracalne skutki swego dzieła.
   - Nie wiedziałam, że potrafisz tak pięknie mówić – szepnęłam, odwracając głowę i spoglądając na jego twarz. Przez chwilę wpatrzony był w morze, lecz nagle uśmiechnął się i odwrócił do mnie. Popatrzył na mnie z powagą w oczach, a potem pochylił i pocałował mnie.
   Tym razem to nie ja była uwodzicielką. W chwili, gdy dotknął moich ust swoimi wiedziałam, co dalej nastąpi. Czułam się, jakby świat zniknął; nie było Chrisa. Nie było Amelii. Nie było nawet Erika. Nie było całego świata, ani ludzi, ani wampirów. Byliśmy tylko my: ja i on. Wampirzyca i wampir w namiętnych objęciach nad brzegiem morza.

   Nasz romans trwał tydzień. Gdy do mnie przyjeżdżał, udawaliśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi; Amelia oczywiście się domyślała, Erik nie mógł nie wiedzieć, ale Chris wydawał się być spokojny. Rozmawiał z Juanem na swój ulubiony temat polityki, a ja się temu przysłuchiwałam, gdyż wampir kpił i ironizował na każdym kroku, a w jego ustach nawet najnudniejszy temat potrafił stać się ciekawy.
   Późnym wieczorem Juan grzecznie wracał do domu, a ja, po udaniu się na spoczynek, wymykałam się z domu. Spotykaliśmy się na klifie.
   Po tygodniu, gdy przybyłam na miejsce schadzki, wampir siedział nieruchomo i rozmyślał.
   - Coś się stało? – spytałam, dotykając jego ramienia. Pokręcił głową.
   - Usiądź, Amando.
   Siadłam na stromej skale, znajdującej się kilkadziesiąt metrów nad morzem. Spojrzałam w dół i pomyślałam, że gdybym była człowiekiem, pewnie zakręciłoby mi się w głowie.
   - Jutro wyjeżdżam. W nocy wypływa statek do Portugalii, tam zatrzymam się na kilka dni u znajomego wampira. – Spojrzał na mnie i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zapytał: - Popłyniesz ze mną?
   - Ale… ja… nie mogę – szepnęłam, pochylając głowę.
   - Dlaczego?
   - Mam rodzinę. Mam męża, pasierbicę… no i Erik…
   - Erik popłynie z nami lub za nami. Wiesz, że gdzie ty, tam i on. Jego nic tutaj nie trzyma, tylko ty. A mąż? Cóż to za mąż? Co za małżeństwo? Parodia, a nie małżeństwo. – Ujął mnie pod brodę, podniósł mi głowę i spojrzał w oczy. Wiedział, że ma rację. Wiedział, że ja też o tym wiem. – Nie jesteś szczęśliwa, nie masz żadnej satysfakcji z tego związku, a ten układ też ci nie odpowiada. Zgodziłaś się, bo musiałaś. Ale najważniejszy powód jest też najbardziej oczywisty. – Uśmiechnął się i dodał z triumfem w oczach: - Ty go nie kochasz.
   - Masz rację – przyznałam w końcu. – Nie kocham Chrisa, nigdy nie kochałam. Nie podobają mi się jego zdrady, lecz mnie nie bolą. Ale kocham Amelię. Jest dla mnie jak siostra i nie mogę jej zostawić.
   - Amelia wkrótce będzie mężatką. Jeśli chcesz, możemy nawet przyjechać na jej ślub. Ona jest już dorosła, nie potrzebuje twojego niańczenia. O ile mi wiadomo, ma już siedemnaście lat. Ty w jej wieku byłaś już sierotą bez domu, zdaną na łaskę wampira.
   - No właśnie! Nie chcę, żeby przeżywała to samo. Straciła matkę, ja w pewnym sensie ją zastąpiłam. Gdybym teraz odeszła, nigdy by mi nie wybaczyła! – argumentowałam. Juan pokręcił głową ze zniecierpliwieniem.
   - Amelia to mądra dziewczyna. Pozłości się, popłacze i zrozumie. Czemu myślisz tylko o innych? Może pomyśl czasem o sobie.
   - Myślę o sobie. To, że tu jestem z tobą, to najlepszy dowód na to – powiedziałam ponuro. – A ucieczka byłaby najbardziej egoistycznym… - Nie zdążyłam dokończyć, bowiem wampir zerwał się i niespodziewanie zepchnął mnie z szelfu do morza.
   Krzyknęłam przeraźliwie i gwałtownie zamachałam rękami. Leciałam w dół, a powietrza nie było wystarczająco tyle, by mnie uniosło jak w górach. Patrzyłam na zbliżającą się w szybkim tempie wodę i tuż przed zanurzeniem zamknęłam oczy.
   Poczułam uderzenie w nogach, które przeszyło moje ciało lekkim prądem. Dziwny chłód otoczył moje ciało, nie dotarł jednak do wnętrza, nie czułam więc zimna. Kiedy ochłonęłam nieco, wypłynęłam na powierzchnię. Usłyszałam głośny plusk obok siebie i ujrzałam Juana w samych spodniach, płynącego w moją stronę.
   - Ty draniu! – Rzuciłam się na niego i zaczęłam chlapać wodą. – Chciałeś mnie utopić?
   - Zapomniałem niestety, że to niemożliwe! – odkrzyknął wampir, chlapiąc wodą w moją stronę. Kiedy przestaliśmy, podpłynął do mnie i otoczył mnie ramionami. – Uciekniesz ze mną do Portugalii? – zapytał.
   - Nie mogę – zaprzeczyłam, wtedy złapał mnie i zanurkował razem ze mną. Próbowałam się wyrywać, choć nie groziło mi uduszenie; oddychanie nie było mi potrzebne do życia, jednakże, nie czułam się komfortowo, gdy woda zalewała mi płuca.
   W końcu mnie puścił i równocześnie wypłynęliśmy na powierzchnię.
   - To jak będzie? Uciekniesz ze mną czy mam cię tak topić do rana, aż skuteczniej niż ja stopi cię słońce? – zapytał z bezczelnym uśmiechem na ustach.
   - Jakoś twoje argumenty mnie nie przekonują – powiedziałam, obejmując go za szyję. – Może powinieneś użyć innych?
   Błysnął kłami w uśmiechu i pocałował mnie. Następnie spojrzał mi w oczy, patrzył w nie przez dłuższą chwilę i wyznał:
   - Kocham cię, Amando. Zakochałem się w tobie już we Francji. Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem. Po pięciu, sześciu latach byłem pewien, że uda mi się o tobie zapomnieć. Ale gdy usłyszałem tutaj o tobie, moje uśpione dotąd serce znowu się obudziło. Musiałem cię zobaczyć. A gdy przytuliłaś się do mnie mówiąc, że tęskniłaś – byłem już pewien, że wciąż cię kocham. Wyjedź ze mną, proszę. Nie odrzucaj mnie po raz kolejny.
   Wtedy Juan obnażył przede mną swoją duszę. Właściwie to zawsze ukazywał prawdziwą twarz; to, jaki był, nie było zwykłą przykrywką. Nie bał się mówić, co myślał, wyrażał śmiało swe poglądy, kpiąc sobie z mojej niechęci, drwiąc z naiwności. Dopiero teraz potrafiłam docenić jego szczerość, pomimo że nie zgadzałam się z niektórymi poglądami.
   Widziałam jego wady i zalety. To, że lekceważy ludzkie życie i to, że szanuje mnie i moje zdanie. W tamtej chwili widziałam w jego oczach wszystko, co czuł. Nie wiedziałam, co będzie jutro czy za miesiąc, ale tego dnia byłam już pewna jego miłości.
   - Dobrze, wyjadę z tobą – zdecydowałam. Radość w jego oczach była dla mnie najlepszą nagrodą.
   Podpłynęliśmy do brzegu, a jego pocałunek przerwał moje dalsze rozmyślania. Czas na wątpliwości przyjdzie jutro. Dziś poddałam się emocjom.

2 komentarze:

  1. ~Alice
    10 sierpnia 2010 o 10:14

    Pierwsza! Bez informowania ^^Jedyny błąd: „Z rozbawieniem słuchałam jego zabawnych opowieści (…)” – powtórzenie.Świetny rozdział, chociaż właściwie zaskoczyły końcowe akapity. Cieszę się, że Amelia natrafiła na idealnego męża, choć nie dziwię mu się, że wkurzył się za ten „test”.Juana lubię coraz bardziej. Za tę prawdę, którą wreszcie udało mu się wpoić w Amandę to go wręcz kocham.Ciekawe, czy Amelia pojedzie z nimi? Pewnie będzie chciała, ale co z mężem…?Ha ha, ciekawe, jak Pallant zareaguje.Pozdrawiam.
    Odpowiedz
    ~Serina
    10 sierpnia 2010 o 12:02

    Och, i za to kocham Juana ^^. Jest cudowny. Zachwytów nad nim na razie tylko tyle. Wiesz, niespecjalnie podoba mi się stosunek Amelii do ojca. I nie chodzi mi tu tylko o ten rozdział, ale o wcześniejsze. Średniowieczni ojcowie raczej nie pozwalali córkom na takie rozkapryszenie, choć może się mylę. W każdym razie ja trzymałabym dziewczynę krótko ;).Jeśli chodzi o tekst, to bardzo się cieszę, że Amanda zgodziła się na propozycję Hiszpana. Czyżby szykował się koniec III części? A co z Chrisem i Amelią? Ten pierwszy może szybko z tego ochłonie, choć pewnie nie obędzie się bez skandalu. Jego córka natomiast może całkiem oddać się mężowi i rodzinie, aczkolwiek ja na jej miejscu nie byłabym skłonna wybaczyć Amandzie takiej decyzji. I w końcu szybko się obie nie ujrzą… Mam wrażenie, że takim ruchem, jakim jest ucieczka z Juanem, nasza bohaterka pali za sobą mosty.Pozostaje mi więc tylko czekanie na następny post. Mam nadzieję, że będzie równie obfitujący w ciekawe wydarzenia co ten. I na koniec dodam, że dużą zaletą tego opowiadania jest fakt, iż nie sposób domyślić się, co będzie dalej. Uciekam i pozdrawiam, Serina. I weny życzę, co może Ci się przydać ;)!
    Odpowiedz
    ~justilla
    10 sierpnia 2010 o 12:34

    Ja jestem ciekawa czy jej mąż jest wampirem, a jeśli tak to czy już się pojawił ;) Rozdział fajny, Juan nawet, nawet, brawa dla Cravena i Amelii, ale ten wyjazd… Bardzo lubię Amelię i chciałabym aby jeszcze nieraz się pojawiła…[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Kara007
    10 sierpnia 2010 o 12:56

    Jestem ciekawa jak zareagują na jej decyzje… Nareszcie zrobiła coś dla siebie ;) Rozdział boski ;) Już nie mogę się doczekać następnej części, pisz szybko xD Weny ;***
    Odpowiedz
    ~inna
    10 sierpnia 2010 o 13:43

    nareszcie!już myślałam,że Amanda na zawsze zostanie z Chrisem.a tu proszę,taka niespodzianka :D nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Odpowiedz
    ~Agata
    10 sierpnia 2010 o 21:21

    To dobrze, że Amelia znalazła odpowiedniego dla siebie faceta. :) Rozdział ciekawy. Zaskakujący! Czekam na cd ;***[bez-pamietna]
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    11 sierpnia 2010 o 06:40

    A myślałam, że po tej akcji w wodzie jednak się nie zgodzi. Ale cóż niech będzie szczęśliwa. Mam nadzieję, że również Amelia zazna szczęścia w swoim małżeństwie.Ponadto rozdział czytało mi się wspaniale.Bardzo lubię Twój styl.
    Odpowiedz
    ~Cullenka
    11 sierpnia 2010 o 10:39

    o jak słodko! ucieka od męża ;) ciekawe co na to jej pasierbica ;)
    Odpowiedz
    ~ferplej
    11 sierpnia 2010 o 10:54

    Chciałabyś usłyszeć obiektywną ocenę na temat swojego bloga? Nie wiesz, czy to co piszesz trzyma się kupy? Dobrze trafiłaś! Nowo powstała ocenialnia FERPLEJ wystawi ci klarowną i obiektywną ocenę, pomoże poprawić błędy oraz oceni wygląd twojego bloga. Nie zwlekaj, zgłoś się! Poszukujemy również oceniających, a u nas każdy ma szansę stać się krytykiem! Zapraszamy na FERPLEJ.BLOG.ONET.PLPS. Przepraszamy za SPAM!
    Odpowiedz
    ~Anaisse
    11 sierpnia 2010 o 15:30

    Świetny rozdział:) Czekam na ciąg dalszy.http://ilovebooks-anaisse.blogspot.com/
    Odpowiedz
    ~Yuutsuna
    12 sierpnia 2010 o 15:57

    Wspaniały rozdział! Amelia wreszcie znalazła sobie męża, ciekawe jak zareaguje na wieść, że Amanda wyjeżdża z Juanem…

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Aine
    13 sierpnia 2010 o 11:09

    No, i to mi się podoba ;] Precz z Chrisem (którego i tak nie lubię xd). Bardzo spodobał mi się ten „sprawdzian”, widać, że Craven pasuje do Amelii.Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Ariss
    14 sierpnia 2010 o 10:44

    Juan jest słodki xD Ale po ty rozdziale poczułam do niego dziwne uprzedzenie. I nie jestem pewna, czy Amanda dobrze robi, wyjeżdząjąc z nim. Ale cóż, zobaczymy, co dalej wykombinujesz xD
    Odpowiedz
    ~http://truebloodseries.bloog.pl/
    14 sierpnia 2010 o 14:20

    jesteś naprawdę zdolna :)weny!
    Odpowiedz
    ~M.
    15 sierpnia 2010 o 14:25

    Autorko! Na litość wszelkich pisarskich bogów, miej pojęcie o czym piszesz!Szelf kontynentalny znajduje się POD wodą, nigdy nad!http://pl.wikipedia.org/wiki/Ocean#Ukszta.C5.82towanie_dna_oceanicznegoNie wspominając już o tym, że w średniowieczu nikt nie miał pojęcia o istnieniu czegoś takiego.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    15 sierpnia 2010 o 15:38

    Co to jest w takim razie: http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://2.bp.blogspot.com/_hc4_Jnlxmnk/TCSB7LWnj1I/AAAAAAAACMc/6tHzeSrJe1w/s1600/IMG_9289.JPG&imgrefurl=http://adaromanowska.blogspot.com/&usg=__ZmLG8uHpwDwCgwnhPBUrdaffnNk=&h=892&w=1408&sz=414&hl=pl&start=0&tbnid=B7Il53ZC1XCAZM:&tbnh=103&tbnw=163&prev=/images%3Fq%3Dszelf%2Bmorza%2Bp%25C3%25B3%25C5%2582nocnego%26um%3D1%26hl%3Dpl%26sa%3DN%26rlz%3D1R2SUNC_plPL377%26biw%3D1345%26bih%3D529%26tbs%3Disch:1&um=1&itbs=1&iact=hc&vpx=241&vpy=76&dur=2822&hovh=179&hovw=282&tx=159&ty=81&ei=Ku1nTNadBYrS4galy7SZBA&oei=Ku1nTNadBYrS4galy7SZBA&esq=1&page=1&ndsp=21&ved=1t:429,r:1,s:0 ?A w średniowieczu nie musieli mieć pojęcia, ale szelfy chyba istniały? Jeśli się mylę, popraw mnie, bo może faktycznie zrobiłam błąd.
    Odpowiedz
    ~M.
    20 sierpnia 2010 o 21:04

    Klif.Istniała też fizyka kwantowa – choć ludzie nie mieli o tym pojęcia. Więc ktoś urodzony w takich czasach nie rozprawiałby o fizyce, a o „szatańskich sztuczkach”, jeśli o czymkolwiek.Co do istnienia szelfów… Aż mam ochotę odpowiedzieć: nie, wyrosły w siedemnastym wieku.Mam wrażenie, że przydałaby się mała powtóreczka z geografii.
    Odpowiedz
    ~Natalia
    20 sierpnia 2010 o 23:28

    Pewnie by się przydała, w końcu geografii nie studiuję. Ok, poprawię na kilf.
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 20:10

    Bardzo się cieszę, że Arthur przeszedł próbę. xD Amanda wyjeżdża z Juanem do Hiszpanii? Hm… Nie spodziewałabym się tego. :) Świetne było to, jak zepchnął ją z tego klifu. ^^ Ale nie podoba mi się to, że Amanda na okrągło romansuje i zakochuje się. To już się robi trochę oklepane, wybacz. ;P

    OdpowiedzUsuń