Rozdział XVIII - Nieoczekiwana wizyta

3.08.2010

   - Wrócił – pisnęła zachwycona Karolina.
   - Owszem, i wcale nie za sto lat, jak zapowiedział. Cóż, cierpliwością to on nie grzeszył, aczkolwiek życie ciągle kazało mu czekać… - Zamyśliłam się i spojrzałam w okno. – Może wyjdziemy na zewnątrz? Jest ciepły wieczór.
   - Czemu nie – zgodziła się dziewczyna.
   Wyszłyśmy na ganek, gdzie usiadłyśmy na miękkich krzesełkach i wróciłam do opowiadania.


   Pośpiesznie zbiegłam ze schodów w wampirzym tempie i rzuciłam się w stronę Juana z prędkością światła. Zatrzymałam się tuż przed nim i zawahałam się. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję, ale nie byłam pewna, czy powinnam. Spojrzałam pytająco w jego oczy, a wtedy Juan, niewiele myśląc, złapał mnie w pół, uniósł do góry i obrócił się ze mną w ramionach.
   - Witaj, piękna – powiedział wesoło.
   Objęłam go za szyję i przytuliłam.
   - Tęskniłam – wyznałam mu spontanicznie.
   - Ja też, ma się rozumieć. Najbardziej brakowało mi blasku  twych cymofanowych oczu. – Postawił mnie na ziemi i przyglądał mi się z zachwytem. – Jak to możliwe, że jesteś jeszcze piękniejsza, niż w dniu, gdy cię po raz ostatni widziałem?
   - Czyżby? A ty nic się nie zmieniłeś. – Przechyliłam głowę na bok, przyglądając mu się z uśmiechem. – Och, Juan… - szepnęłam, czując, jak moje serce wiruje z radości. Przypomniały mi się czasy, gdy do mnie przychodził… gdy się kłóciliśmy, rywalizował z Edmundem… Przytuliłam się do jego silnego ciała, głowę kładąc na ramieniu.
   - Jakbym wiedział, że tak mnie powitasz, wróciłbym o wiele wcześniej – powiedział wampir z rozbawieniem. Nagle spojrzał na Amelię. Odsunęłam się od niego; zauważyłam zaniepokojenie w jego oczach.
   - Bez obaw, to moja pasierbica, lady Amelia Gallant. Wie o wszystkim – uspokoiłam go.
   - Wyrazy szacunku dla pięknej hrabianki. – Pokłonił się szarmancko, a dziewczyna dygnęła.
   - Jesteś wampir Juan, Hiszpan? Amanda mi o tobie opowiadała.
   - Doprawdy? Założę się, że same niepochlebne rzeczy. – Błysnął śnieżnobiałymi kłami, gdy odchylił usta w uśmiechu.
   - Czyli całą prawdę. – Spojrzałam na niego z rozbawieniem; oczy mu błyszczały, jakby właśnie poczuł krew. Wiedziałam, że to była radość. Cieszył się na mój widok, tak jak ja na jego. – Chodź, usiądźmy i porozmawiajmy. Wybacz, że nie jestem w stanie niczym cię poczęstować – zażartowałam.
   - Niczym, co by ci smakowało – dodała Amelia, na co wampir roześmiał się wesoło.
   - Już mi się podobasz – zwrócił się do hrabianki.
   - Przyjechałeś krytym powozem? – domyśliła się dziewczyna. – Bo przecież jest dzień.
   - Zgadza się, lady.
   Poszliśmy do biblioteki; panowała tutaj cicha, spokojna atmosfera. Amelia odprowadziła nas i uznała, że powinniśmy porozmawiać sami.
   - Pewnie macie sobie wiele do powiedzenia – stwierdziła.
   - Owszem, ja i mój przyjaciel dawno się nie widzieliśmy, a tak wiele się zdarzyło – odparłam. Spostrzegłam, że Juan drgnął na dźwięk słowa „przyjaciel” i się zachmurzył. Westchnęłam. Czekała nas długa rozmowa. Usiedliśmy.
   - Ile to minęło? – zapytał wampir po wyjściu dziewczyny, marszcząc brwi. – Rozstaliśmy się trzynastego maja tysiąc trzysta trzydziestego drugiego roku, kiedy to odrzuciłaś moją miłość zapewniając, że gdy wrócę, będziesz moja – zakończył z wyrzutem.
   - Po pierwsze, nic takiego nie powiedziałam. Tylko tyle, że możesz wrócić, a ja będę czekać. Po drugie – za sto lat, a nie za osiem – przypomniałam mu.
   - Ach, wybacz. W takim razie do zobaczenia za dziewięćdziesiąt dwa lata. – Wstał i skierował się do wyjścia, ale zerwałam się i złapałam go za rękę. Osunął ją.
   - Daj spokój, przecież wiesz, że nie o to…
   - Najpierw zapierasz się, że kochasz Edmunda, nie możesz bez niego żyć i mnie odrzucasz, a potem jedziesz do Anglii i wychodzisz za mąż za jakiegoś hrabiego, w dodatku sporo od ciebie starszego! – wyrzucił z siebie jednym tchem. Byłam zdumiona jego wybuchem.
   - Edmund nie żyje… - szepnęłam.
   - Przykro mi – powiedział Juan obojętnym tonem. – Od dawna?
   - Zamordowano go rok po ślubie. Wtedy… zaczęłam pić ludzką krew. – Zerknęłam na niego niepewnie, czekając na jakąś ironiczną uwagę, coś w stylu „a nie mówiłem, że nie można żywić się wyłącznie zwierzęcą krwią?” Ale on tylko pokiwał głową.
   - Wiem o tym. Dowiedziałem się od Kate. Mówiła, że jest twoją przyjaciółką, ale rzadko się widujecie, bo pomimo że pijesz ludzką krew, wolisz przebywać wśród ludzi. – Podszedł i spojrzał na mnie w zamyśleniu. – Wydajesz się zagubiona. Czyżbym znowu musiał cię pocieszać? Doprawdy, to już robi się nużące. – Przewrócił oczami.
   - Uwielbiam twoją arogancję – mruknęłam ironicznie. – Siadaj. Opowiem ci wszystko od momentu, kiedy się rozstaliśmy.
   - Tylko błagam, oszczędź mi szczegółów owej nocy poślubnej.
   Roześmiałam się, kręcąc głową. Myśl o Edmundzie nie sprawiała mi już bólu jak niegdyś. Z przyjemnością wróciłam do czasów, gdy był przy mnie, przypomniałam sobie jego zapach, pobudzający moje zmysły, jego głos, dotyk… a potem opowiedziałam Juanowi o morderstwie i zemście, pięciu latach żałoby, spotkaniu z Amelią, przyjeździe do Anglii i małżeństwie z Chrisem. Wampir słuchał mnie z ciekawością w oczach, ale gdy doszłam do zdrady i kochanków, kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.
   - Widzę, że się nie nudziłaś – skomentował, kiedy skończyłam mówić. – Cóż, to kiedyś musiało nastąpić. Stałaś się w pełni wampirzycą i powoli zatracasz ludzkie odruchy. Podobnie jak twój opiekun, bronisz się przed tym jak tylko możesz. Ale pijąc ludzką krew, naruszyłaś granicę; teraz już wszystko zmierza w jednym tylko kierunku.
   - Jakim? – zapytałam z obawą w głosie.
   - No pomyśl. Zabijasz ludzi, ale mieszkasz wśród nich i udajesz kogoś innego, niż jesteś. To maskowanie się w końcu cię znuży; jesteś teraz jak zawieszona między niebem a ziemią, a dokładniej – między ludźmi a wampirami. Przeraża cię okrucieństwo wampirów, prawda? A czy ludzie postępują mniej okrutnie?
   - Zależy, jacy ludzi – zaprzeczyłam.
   - Zależy też, jakie wampiry – uzupełnił Juan. – Zamiast udawać kogoś, kim nie jesteś, powinnaś odkryć w końcu, kim naprawdę jesteś. Inaczej nie będziesz szczęśliwa. Nigdy.
   - A ty jesteś szczęśliwy? – spytałam go, patrząc na niego uważnie.
   - Nie, ale robię coś w tym kierunku.
   - Niby co? Zabijasz, kto ci się podwinie pod rękę? – prychnęłam.
   - Przyjechałem tutaj.
   Zamilkłam. Zrozumiałam, co miał na myśli.
   - Jak mnie odnalazłeś? I co się zdarzyło od chwili, gdy… odjechałeś?
   - Niewiele się zdarzyło – odpowiedział. – Wyjechałem do Hiszpanii, tam poznałem pewną piękną wampirzycę, ale nic z tego nie wyszło. Pozwiedzałem trochę Europę, a niedawno przybyłem do Anglii. Tutaj poznałem tę uroczą wampirzycę Kate i jej opiekuna. Zatrzymałem się u nich, a kiedy Katherine opowiedziała mi o zaprzyjaźnionej wampirzycy, która udaje człowieka, zaraz skojarzyłam, że to ty. Zdziwił mnie tylko fakt, że pijesz ludzką krew i jesteś żoną jakiegoś tam hrabiego – więc postanowiłem cię odwiedzić i się dowiedzieć, o co chodzi – zakończył swą opowieść Juan. – No i jestem – rozłożył beztrosko ręce. – Może wybierzemy się razem na polowanie? – zaproponował.
   - Czemu nie? – zgodziłam się. – Pod warunkiem, że to ja wybiorę ofiary.
   - Żaden problem. Dla mnie to bez różnicy.
   Wyszliśmy z biblioteki, ale do zmroku została jeszcze godzina. Amelia, usłyszawszy nas, zaciągnęła do salonu i zaczęła rozmawiać z Juanem. Była nim zafascynowana i zaciekawiona podobnie jak mną i Erikiem, zwłaszcza, że Hiszpan nie zabijał jedynie morderców.
   - Gdybyś był głodny i spotkał mnie w ciemnym zaułku, to byś mnie zabił? – spytała wprost z ciekawością w oczach, siadając naprzeciwko niego.
   - Gdybym był bardzo głodny i ujrzałbym taką piękną nieznajomą, błądzącą po ciemnych zaułkach – mówił cichym, tajemniczym głosem – to najpierw zapytałbym o godność, następnie dotknąłbym delikatnie twojego policzka – pochylił się w jej stronę i prawą ręką przeciągnął po jej lewym policzku – a następnie odsłoniłbym twą kruchą, delikatną, kobiecą szyjkę – przełożył jej włosy na plecy, odsłaniając kark – potem przybliżyłbym się do niej ustami – jego głowa znalazła się tuż nad szyją Amelii – i zanurzyłbym swe kły w twojej atłasowej skórze, pijąc pyszną, soczystą krew! – Ostatnie słowa powiedział jej wprost do ucha złowrogim szeptem. Hrabianka odskoczyła od niego gwałtownie. Krew odpłynęła z jej twarzy, która była teraz blada jak skóra wampira. Serce waliło jej w szybkim tempie, a z oczu biło przerażenie.
   - Nie strasz jej, Juan – mruknęłam. Rozbawił mnie nieco jej strach, ale ją rozumiałam; przypomniałam sobie krwawy bal i to, co wtedy czułam.
   - Bez obaw, nie jestem głodny – odparł wampir, przybrał normalny wyraz twarzy i usiadł wygodnie.
   Amelia kilkakrotnie nabrała powietrza i uśmiechnęła się blado.
   - Nie chciałabym cię spotkać w żadnym ciemnym zaułku – wyznała drżącym jeszcze głosem. – Ale teraz, kiedy mnie znasz, nic mi nie zrobisz, prawda? – dodała pewniejszym już tonem.
   - Nie śmiałbym się narazić na gniew Amandy. – Spojrzał na mnie zagadkowym wzrokiem. – I biada temu, kto się jej się narazi. No cóż, chyba na nas już czas – wskazał za okno, gdzie ukazał się pierwszy blask księżyca.
   - Idziemy na polowanie – wyjaśniłam pasierbicy.
   - Na morderców? – spytała podejrzliwie dziewczyna.
   - Cóż, jestem tylko gościem, więc wezmę, co mi pani domu poda – zażartował wesoło Juan i w błyskawicznym tempie znalazł się przy drzwiach.
   - Owocnych łowów – powiedziała cicho Amelia, wchodząc na górę.
   Najpierw udaliśmy się do Erika, który powitał Juana niemal równie serdecznie jak ja. W końcu kiedyś chciał nas zeswatać, zanim odkrył, że tak bardzo kocham Edmunda.
   Mój opiekun zaprosił Juana do siebie na dzienny sen. Wampir chętnie się zgodził, gdyż – jak stwierdził – był już nieco znużony wysłuchiwaniem kłótni Kate i Andy’ego.
   Przebrałam się i ruszyliśmy na polowanie. Juan wydawał się rozbawiony moim strojem, ale skomentował tylko:
   - Do twarzy ci w tej masce.
   Wziął mnie za rękę i ruszył przed siebie. Poczułam szarpnięcie i podążyłam za wampirem. Przyśpieszyłam i wyrównałam się z nim. Biegliśmy w szalonym tempie, a świat wokół nas rozmazywał się w miliony różnokolorowych plam. Upajałam się szumem wiatru w uszach, tysiącem zapachów atakujących moje wyostrzone zmysły.
   Zatrzymał się tak samo nagle, jak ruszył.
   - Wyczuwam świeżą krew – powiedział. – Będziesz przynętą?
   - Czemu nie? – Uśmiechnęłam się zmyślnie, rozumiejąc, o co mu chodzi. Juan skoczył na najbliższe drzewo, a ja rozejrzałam się wokół. Byliśmy gdzieś na obrzeżach miasta, niedaleko lasu, a w świetle księżyca połyskiwały szare, obskurne budynki.
   Usłyszałam głośne kroki. Usiadłam na jakimś pniu wśród opadłych liści, oznak panującej pory roku – jesieni. Twarz ukryłam we włosach, aby w blasku księżyca nie mogli dostrzec maski.
   Zza budynku wyszło trzech podpitych mężczyzn. Ujrzawszy mnie, ruszyli w moją stronę.
   - Wszystko w porządku? – zapytał jeden. – Osłabła pani?
   - Tak, w porządku. – Postarałam się, by głos mi zadrżał. – Czekam na kogoś.
   - To może umilimy ci nieco to czekanie – zawołał drugi ochrypłym głosem.
   - Daj spokój, chodźmy – mruknął pierwszy. Odwrócił się i ruszył przed siebie.
   - Mielibyśmy nie przepuścić takiej okazji? – zapytał kpiąco trzeci i ruszył w moją stronę. Wciąż zasłaniając się włosami, zerknęłam w jego oczy. Tak jak myślałam – złoczyńca. Spojrzałam na drugiego – też miał wiele kobiet na sumieniu. Trzeci się zawahał; kiedy zerknęłam mu w oczy, zdziwiłam się. Był jeszcze młody i wpadł w złe towarzystwo, ale to wszystko.
   - Pewnie ci zimno – mruknął do mnie jeden ze złoczyńców. – Ale my ci pomożemy. Ogrzejemy cię…
   Znowu to samo. Poczucie tego, co nieuniknione. Patrzyli śmierci w oczy, ale jeszcze o tym nie wiedzieli. Jeden z nich złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie śmiałym ruchem.
   - Dajcie jej spokój, chodźmy już – poprosił najmłodszy z nich, z niepokojem rozglądając się dookoła.
   - Zamilcz młody i spójrz, jak to się robi. – Śmierdzący potem i alkoholem mężczyzna przycisnął mnie do siebie, odgarniając włosy w twarzy. Ujrzawszy maskę, puścił mnie i odskoczył do tyłu z głośnym przekleństwem. Zrozumiał.
   - Już nigdy nie skrzywdzisz żadnej kobiety – powiedziałam i rzuciłam mu się do gardła. Jednym wprawnym ruchem ukręciłam mu głowę i wbiłam kły w pulsującą żyłę na szyi.
   - Cóż za wspaniałe przemówienie! – Usłyszałam tuż przed sobą i oderwałam się od szyi draba, aby spojrzeć na Juana, który patrzył na mnie kpiącym wzrokiem. – Jakież to szlachetne z twojej strony.
   - Nie denerwuj mnie w czasie posiłku – warknęłam na niego ostrzegawczo. Roześmiał się bezczelnie i spojrzał obojętnie na pozostałych dwóch, którzy rzucili się do ucieczki. Błyskawicznie znalazł się przed młodszym z mężczyzn i złapał go za gardło.
   - Nie! Jego nie! – krzyknęłam. – On jest niewinny! Nikogo nie skrzywdził.
   - Jak sobie życzysz. Ty tu jesteś panią domu. – Puścił mężczyznę, łapczywie chwytającego powietrze i znikł, aby za chwilę wrócić z opierającym się drabem.
   - Pomóż mi – wrzasnął trzymany przez Juana mężczyzna, ujrzawszy zgiętego w pół młodzieńca, który usiłował dojść do siebie.
   - Uciekaj – nakazałam młodemu, a kiedy się zawahał, złapałam ciepłe jeszcze ciało i rzuciwszy do Juana: - Za mną! – ruszyłam przed siebie.
   Zatrzymałam się po minucie, obawiając się, by krew nie zastygła w żyłach mojej ofiary. Dokończyłam ucztę i spojrzałam na towarzysza. Ze zdumieniem stwierdziłam, że wciąż trzyma żywego mężczyznę, napawając się jego lękiem.
   - Co ty wyprawiasz? Nie męcz go! – zawołałam z oburzeniem.
   - Zastanawiałem się tylko, co czuje człowiek, który za chwilę umrze. Co myśli. Że życie jest kruche? Że po śmierci będzie lepiej? A może nic już nie będzie?
   - A może nic konkretnego nie myśli, bo jest pijany? – zasugerowałam, odrzucając martwe ciało swojej ofiary.
   - Może masz rację – przyznał Juan i ukręcił kark przerażonemu łotrowi.

2 komentarze:

  1. ~RammsteinÓwa
    3 sierpnia 2010 o 19:35

    „Nie chciałbym się narazić na gniew Amandy” – tak jest! Bo nawet ja się jej boję D: Rozbraja mnie to: „Witaj, piękna”. Nie wiem, czemu XDD. Albo… co tu było dobre… aa taak!”WRÓCIŁ, WRÓCIŁ, WRÓCIŁ!!!”Ale się podnieciła :DNie obraziłam się na Ciebie ^^ :*A szablonów na zamówienie nigdy nie zrobiłam, ale mogę spróbować xDA co? ^^
    Odpowiedz
    ~justilla
    3 sierpnia 2010 o 19:50

    Zapomniałam jaki to Juan kurtuazyjny… ;) Może go nawet polubię? Zobaczymy co będzie dalej. Sama dzisiaj będę pisać recenzję… Tylko strasznie mi się nie chce, ale dla „Innych aniołów” się postaram. Więc od razu zapraszam na jutro na recenzję, bo może pojawić się późno (zaraz idę piec ciasteczka).[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~izzy
    3 sierpnia 2010 o 20:45

    No… fajnie, fajnie ;D Cieszę się, ze Juan wrócił. Lubie go. Chociaż w sumie to nieładnie bawić się jedzeniem, ale jemu mogę to wybaczyć ;p Rany… jaka ja jestem ciekawa kto jest mężem Amandy w naszych czasach.. No nie wytrzymam… Powiesz mi?? Albo nie. Jak mi powiesz to nie będzie niespodzianki ;)
    Odpowiedz
    ~justilla
    3 sierpnia 2010 o 22:02

    Coś mi się przypomniało.”- Wrócił – pisnęła zachwycona Karolina. – Owszem, i wcale nie za sto lat, jak zapowiedział. Cóż, cierpliwością to on nie grzeszył, aczkolwiek życie ciągle kazało mu czekać… – Zamyśliłam się i spojrzałam w okno.”A co ma znaczyć to zdanie.. na co czekać? Ty tu wplatasz czasem niewinne stwierdzenia i jestem ciekawa jakie mają znaczenie dla przyszłości…”cymofanowych oczu” – czyli jakich oczu…? :)[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz

    ~Natalia
    3 sierpnia 2010 o 22:33

    http://pl.wikipedia.org/wiki/CymofanA co do Juana i czekania, na razie nic nie zdradzę, ale wkrótce wiele się wyjaśni:) Ps. wyszły ciasteczka? Poczęstuj mnie;p
    Odpowiedz

    ~Aine
    3 sierpnia 2010 o 22:54

    A mama nigdy nie mówiła, że nie należy bawić się jedzeniem? ;P Jak widzę podzielam entuzjazm innych Czytelniczek w związku z pojawieniem się Juana :D Kusząca propozycja? Ciekawe jaka ^.^ Już się nie mogę doczekać.Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Czytelniczka
    3 sierpnia 2010 o 22:56

    Mam tylko nadzieję, że Amelia nie wyjdzie za Juana! Rozdział mnie zadowolił, jak wszystkie. Pozdrawiam.
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    4 sierpnia 2010 o 07:15

    Juan, och jak miło! Początek był cudowny i niezwykle romantyczny! Amelia jest wyraźnie zafascynowana Juanem, czy coś z tego będzie? Nie ma co się dziwić jest niezwykle kulturalny, romantyczny i jak sobie wyobrażam przystojny. Hmm… co Ty tam kombinujesz?
    Odpowiedz
    ~RammsteinÓwa
    4 sierpnia 2010 o 10:42

    Mogę spróbować ^^A masz jakiś obrazek do nagłówka? Albo obrazki?
    Odpowiedz
    ~Delvila
    4 sierpnia 2010 o 13:54

    Witam Cię moja imienniczko!chciałam poinformować Cię o nowej notce na moim blogu.Przy okazji przepraszam, że nie czytam Twojej historii; szybkość dodawania rozdziałów nie równa się ilości mojego czasu, który mogę poświęcić na czytanie.Pozdrawiam i zapraszam do siebie.www.ksiegi-luain.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. alice_history_about_renesmee
    5 sierpnia 2010 o 19:28

    Wreszcie przeczytałam.Komentarz będzie krótki, bo zaraz muszę lecieć.Lubię Juana. Ma znakomite, sarkastyczne poczucie humoru – to lubię.Amelia, z każdym rozdziałem, jest w moim mniemaniu coraz bardziej dziecinna. „Groźby” Juana były jakby zabawne, ale… Po prostu Amelia mnie irytuje i już.Czy ty zawsze musisz tak szybko dodawać notki? Nie nadążam.
    Odpowiedz
    ~Cullenka
    6 sierpnia 2010 o 08:23

    myślę, że mniędzy nimi coś będzie ;) tylko nie wiem kiedy… rozdział bardzo mi się podobał. i to jak wystraszył Amelię xD
    Odpowiedz
    ~Serina
    6 sierpnia 2010 o 12:43

    Hazard w średniowieczu…? No nie wiem. Raczej o czymś takim nie słyszałam w tamtych czasach.Widzę, że nie próżnowałaś, gdy ja wypoczywałam xd. I bardzo się z tego powodu cieszę, bo mam teraz co czytać. Och, no i wrócił mój Juan! Uwielbiam go. Może to on jest tym mężem Amandy, hm ;)? Wiesz już, kto nim jest, czy jeszcze nad tym myślisz? Tak z ciekawości pytam i mam nadzieję, że to pierwsze ;). Rozdziały te bardzo mi się podobały, choć akcja dzieje się bardzo szybko. Czasem aż zbyt szybko. Chętnie odpoczęłabym sobie przy jakimś ładnym opisie, bo aż jestem tym pędem z wydarzeniami zmęczona. Opisy miejsc by się tu przydały, popracuj nad nimi trochę. Jednak sama fabuła mnie ciekawi, cieszy mnie bardzo fakt, że nie robisz z Amandy ideału, podobają mi się jej wahania i przemyślenia na temat złych rzeczy, które zrobiła. Za to masz duży plus. Tylko te nieszczęsne opisy! Choć jeden dłuższy na rozdział, co?Całuję i czekam niecierpliwie na „Kuszącą propozycję”, Serina.
    Odpowiedz
    ~Noelle
    6 sierpnia 2010 o 16:05

    No to Juan naprawdę musiał się stęsknić skoro ze stu lat przesiedział tylko osiem. Ale w sumie cieszę się… życzę im szczęścia. Tzn uważam, że tworzyliby piękną parę :) Końcówka strasznie mi się podobała… i te pijane łotry. Super.U mnie nowy rozdziałinny-wymiar.blog.onet
    Odpowiedz
    ~Kara007
    6 sierpnia 2010 o 21:50

    nadrobiłam wszystkie części i stwierdzam fakt, że jesteś świetna ;) będę wpadać częściej i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału xD weny ;**
    Odpowiedz
    patty11@onet.pl
    8 sierpnia 2010 o 23:45

    twój blog tak mi się spodobał,że czytałam go całą noc!przy tobie wszystkie inne opowieści mogą się schować!naprawdę masz talent.dodałam cię do linków nie gniewasz się?mogłabyś informować mnie o NN? http://araline-volturi-story.blog.onet.pl/
    Odpowiedz
    krytyczna0@vp.pl
    9 sierpnia 2010 o 17:05

    hej , z góry przepraszam za spam ale chciałam abyś przeczytała mój I rozdział na nowym blogu i pomogła go rozkręcić . znajdziesz tam historię wampira i człowieka , lecz ten cżłowiek ma wiele związanego z wilkołakami . . : 3 [ MIDDAY-SUN ] serdecznie zapraszam : * ps . powiadomisz mnie o nn ? cole .
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 19:51

    Juan i jego poczucie humoru. xD W sumie to cieszę się, że wrócił. Mimo tego, że trochę dawał się we znaki Amandzie jest jej przyjacielem. Podejrzewam, że niedługo wydarzy się coś z nim w roli głównej. ^^

    OdpowiedzUsuń