Rozdział XVI - Układ

26.07.2010

  - I co odpowiedziałaś? – spytała Karolina, gdy przerwałam opowiadanie.
  - Chyba komórka ci dzwoni – zwróciłam uwagę.
   - Przyszedł SMS. – Odczytała i uśmiechnęła się. – Muszę już iść, ale wrócę za godzinę oki?
   - Dobrze – odparłam. Dziewczyna cmoknęła mnie czule w policzek i pomknęła do koleżanki. Ja tymczasem podreptałam do mojego męża. Siedział na kanapie i oglądał telewizję. Podeszłam i przytuliłam się do niego.
   Kiedy wróciła Karolina, zastała nas na rozmowie, w tle leciał jakiś program z telewizora.
   - Co oglądacie?
   - A nawet nie wiem – mruknęłam, zerkając na ekran. – Telewizja to dobry wynalazek, ale już mi się znudził.
   - Dobrze, że ja ci się jeszcze nie znudziłem – zażartował mój ukochany.
   - Nawet na to nie licz. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz!
   Roześmialiśmy się. Karolka usiadła obok nas. Miała wesołą minę.
   - Coś się wydarzyło? – spytałam podejrzliwie.
   - Lukas do mnie dzwonił. Zaprosił mnie na randkę.
   - To wspaniale – uśmiechnęłam się radośnie. – A kiedy?
   - Jutro. Idziemy do kina!
   - No, no, nasza mała Karolcia dorasta – powiedział mój mąż, czochrając ją żartobliwie.
   - Mam już dziewiętnaście lat – oburzyła się dziewczyna, odsuwając się od niego.
   - O tym właśnie mówię! Pewnie czekasz na dalszą część opowieści? To ja już pójdę. – Pocałował mnie w policzek i wyszedł do siebie, a ja wróciłam do roku tysiąc trzysta czterdziestego.


   Zgodziłam się na propozycję Chrisa, zastrzegając, że ma mi mówić o każdej zdradzie, której się dopuści.
   - To chory układ – stwierdził Erik, gdy mu o tym powiedziałam.
   - Możliwe, ale przynajmniej jest szczery. Nie lubię być okłamywana, a wiedząc, że po każdej zdradzie odpłacę mu się tym samym, może będzie się hamował. Już sama nie wiem – westchnęłam. – Dziwne z nas małżeństwo.
   - Dziwne – przyznał mój opiekun. – Ale skoro ci to nie przeszkadza, to nie widzę problemu.
   Tak oto potoczyło się moje życie. Nie kontynuowałam romansu z Thomasem. Nie widziałam w tym sensu. Nie kochałam go, a on mógł się zaangażować. Nie chciałam go skrzywdzić. Tych „nie” było zbyt wiele. Odwiedziłam go kilka razy, a potem kontakt urwał się zupełnie.
   Pod koniec jesieni znów pokłóciłam się z Chrisem. Poszło o jakieś głupstwo, a skończyło się tym, że mój mąż pobiegł szukać zrozumienia w ramionach kochanki. Dziwnym zbiegiem okoliczności, następnego dnia odwiedził nas Noah, który wrócił z frontu. Hrabiego nie było wówczas w domu.
   - Noah! – ucieszyłam się. Nie zwracając uwagi na dworską etykietę uściskał mnie mocno swoimi silnymi ramionami. Natychmiast kazałam przygotować mu jakiś posiłek, a rycerz zaczął opowiadać o bitwach, w których uczestniczył. Uwielbiałam jego opowieści; były tak żywe, jakbym tam była i tak prawdziwe, że nie sposób było wyłowić choćby nutki koloryzowania.
   Opowiedział mi o bitwie pod Sluys, która skończyła się zwycięstwem Anglików oraz nieudanym oblężeniu Tournai, zakończonym dziewięciomiesięcznym rozejmem. Baron przyjechał tylko na tydzień; potem musiał wracać do króla.
   Ponieważ Chrisa nie było jeszcze w domu, a Amelia podczas opowieści zasnęła, przenieśliśmy ją do jej sypialni i przeszliśmy do biblioteki.
   - A co u ciebie słychać, lady Amando?
   - Nie za dobrze – mruknęłam i w przypływie szczerości oraz chęci wyżalenia się opowiedziałam mu o zdradzie Chrisa i naszym dziwnym układzie. Patrzył na mnie ze współczuciem.
   - On chyba jest niespełna rozumu. Co to w ogóle za propozycja?! – oburzył się.
   - Też tego nie rozumiem, ale przynajmniej mnie nie oszukuje.
   - Wydawało mi się, że jesteście takim zgodnym, kochającym się małżeństwem – westchnął.
   - No widzisz, a jednak nie. Gdzie się zatrzymałeś?
   - W najbliższej gospodzie.
   Chris nie wrócił do rana, więc przegadaliśmy całą noc. Emocje sprzed dwóch lat wróciły. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on delikatnie pocałował mnie w czoło. Na tym poprzestaliśmy, ale czułam, wiedziałam, że Noah będzie moim następnym kochankiem.
   Z jednej strony dręczyło mnie poczucie winy. Może nie tyle z powodu Chrisa; nasz układ był jasny. Chodziło raczej o Amelię. Mieliśmy jej stworzyć wspaniałą, kochającą się rodzinę, a tu co? Ciągłe kłótnie i zdrady. Krzywdziłam też barona – mógł się we mnie zakochać, a ja przecież nie mogłam być tylko jego. Należałam już do innego.
   Z drugiej strony, uznałam, że mam prawo do odrobiny szczęścia. Skoro nie zaznałam go w małżeństwie, to czemu nie poza nim? Raz twierdziłam, że moje myślenie jest strasznie egocentryczne, innym razem – że mam do tego prawo. Niepokój moralny towarzyszył mi odkąd zaczęłam pić ludzką krew, a teraz doszły jeszcze inne powody. Byłam coraz bardziej zagubiona, szukałam właściwej drogi, wciąż poruszając się nieodpowiednią ścieżką.
   Kiedy następnego dnia zeszłam do salonu, usłyszałam rozmowę barona z moim mężem. Tematem była polityka, ale nie dowiedziałam się niczego nowego. Chris powitał mnie obojętnym skinieniem głowy, jak gdyby nic się nie stało, a Noah czułym, ciepłym uśmiechem.
   Tej nocy wymknęłam się i pobiegłam do gospody. Nobleman zaprosił mnie do pokoju. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że lubi porządek. Wszystko miał równo poukładane, niewielka izba błyszczała czystością.
   - Tęskniłam – szepnęłam i przytuliłam się do niego. Widziałam wahanie na jego twarzy, niepokój w jasnobrązowych oczach. Ostrożnie objął mnie i powiedział cicho:
   - Ja też tęskniłem, ale wiesz, że nam nie wolno.
   Walczyłam ze sobą. Wiedziałam, po co tu przyszłam: aby go uwieść. W owej chwili byłam do tego zdolna. Jakaś moc, żar, pragnienie pchało mnie do niego. Pragnęłam, by objął mnie swoimi silnymi, atletycznymi wręcz ramionami, zapach krwi pulsujący w jego żyłach przyciągał mnie jak magnes. Odepchnęłam od siebie rozsądne myślenie, zasady moralne nie miały tu żadnego znaczenia. W końcu się poddałam. Silna wola, wciąż nadszarpywana przez przekraczanie różnych zakazanych granic, osłabiała się coraz bardziej. Tej nocy znowu uległam niechcianym instynktom.
   Lewą ręką objęłam go za szyję, a prawą położyłam na jego policzku. Uśmiechnęłam się łagodnie, patrząc prosto w jego oczy. Słyszałam każde uderzenie serca barona. Minimalnie przybliżył swą twarz do mojej, a wtedy wpiłam się wargami w jego usta. Noah Nobleman nie miał już szans. Był mój.

   Wróciłam przed wschodem, starając się, by nikt mnie nie zauważył. Następnego dnia po wyjściu z pokoju zastałam Amelię, która czekała na mnie niecierpliwie.
   - Byłaś u niego? – spytała cicho. – Ojciec wie?
   - Nie i lepiej będzie, jak się nie dowie, z kim byłam. On też był poprzedniej nocy u kochanki.
   - Wiem… - Pochyliła głowę, zasmucona.
   - Przepraszam – powiedziałam, czując nagły przypływ wyrzutów sumienia. – Ja nie…
   - W porządku, to nie twoja wina, tylko jego. Rozumiem to. Myślisz, Amando, że istnieją jeszcze mężczyźni, którzy nie zdradzają żon?
   - Oczywiście! – zapewniłam ją. – Edmund nigdy by mnie nie zdradził.
   - A myślisz, że taki mężczyzna znajduje się na tej liście? – Podała mi pergamin z nazwiskami.
   - Kto to?
   - Kandydaci na mojego męża. Trzydziestu sześciu, których wypisał mój ojciec. Powiedział, że daje mi szeroki wybór, ale tylko z tej listy, bo jedynie oni są godni mej ręki. Erik też tutaj jest. – Wyszczerzyła wesoło zęby.
   - To od razu go wykreśl – zapowiedziałam.
   - Oj tam od razu. Może akurat najbardziej się nada? – zażartowała.
   - Ma kochankę. – Opowiedziałam pasierbicy o spotkaniu z Ritą.
   - No trudno. To mamy trzydziestu pięciu. Masz jakiś pomysł, w jaki sposób mam wybrać tego właściwego? – Popatrzyła na mnie bezradnie. No to wspaniale, pora zabawić się w swatkę. Ech, zachciało mi się matkowania.
   - Chodźmy do biblioteki, tam się najlepiej myśli – zaproponowałam.
   Usiadłyśmy naprzeciwko siebie i zaczęłam wyczytywać kawalerów.
   - Adam Winslet, wicehrabia – przeczytałam.
   - Hazardzista.
   - To odpada. – Wzięłam pióro ze stolika i skreśliłam nazwisko. - Alexander Oldman, baron.
   - Za stary. Ma już chyba ze czterdzieści lat!
   - Odpada – stwierdziłam stanowczo. – Anthony Fritz, hrabia?
   - Uwodziciel. Zmienia kochanki jak dama rękawiczki.
   - To też się nie nadaje. Baron Noah Nobleman? – Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
   - No chyba żartujesz. I sama wiesz, dlaczego – mruknęła niechętnie.
   - Wybacz, masz rację. George Stoner, markiz?
   - Brzydki jak noc.
   - Jak tak dalej pójdzie, to wszystkich odrzucisz – jęknęłam. – Naprawdę jest taki brzydki? Może…
   - Spójrz w moje oczy, podobno umiesz czytać ze wzroku. – Spojrzała na mnie, a ja ujrzałam w jej dużych, błękitnych oczach owego markiza i bez słowa skreśliłam go z listy.
   - Arthur Craven, hrabia.
   - Za chudy. I nie lubi turniejów.   - To akurat zaleta – zauważyłam. – Chciałabyś, aby twój mąż zginął w turnieju? Uważasz, że byłaby to chwalebna śmierć?
   - No nie… masz rację.
   - A że jest chudy? Erik pożyczy ci Agnes, swoją kucharkę, to szybko przytyje – zażartowałam. – Czekaj, czekaj, czy to nie jest przypadkiem ten sam, którego obdarowałaś szarfą na turnieju?
   - No tak, jest – przyznała się hrabianka. – No dobrze, to nie skreślaj. Idźmy dalej.
   - Erik Crimson… aha, odpada. – Wykreśliłam wampira, z rozbawieniem obserwując reakcję Amelii, która spojrzała na mnie z udawanym oburzeniem i zbuntowaną miną. - James Allen, markiz – czytałam dalej.
   - Jest przystojny, inteligentny, miły, sympatyczny…
   - No to świetnie – ucieszyłam się.
   - …i ma kilkoro nieślubnych dzieci – dokończyła Amelia z żalem.
   - Ach. No to skreślamy.
   Z trzydziestu sześciu kandydatów do „drugiej rundy” przeszło zaledwie dziewięciu.
   - Hrabia Arthur Craven, markiz Joseph Nixon, wicehrabia Christopher Cavell, wicehrabia Nathan Wallace, markiz William Keyvee, hrabia Patrick Thera, baron Albert Gosse, hrabia Toby Roddick i markiz Louis Pierrepoint – przeczytałam.
   – To co robimy? Jak się przekonamy, który z nich jest najlepszym kandydatem na mojego męża?
   Spojrzałam na nią w zamyśleniu. Miałam pewien pomysł. Odwróciłam kartkę i zapytałam:
   - Jakie cechy są dla ciebie najważniejsze, co się dla ciebie najbardziej liczy u mężczyzny?
   - Wierność – odparła dziewczyna bez wahania.
   - Co jeszcze? – Zapisałam i czekałam na dalsze wymagania.
   - Hm… bo ja wiem… może troskliwość? Inteligencja?
   - Świetnie, co dalej?
   Oparła głowę na łokciu i zamyśliła się.
   - Poczucie humoru, żeby nie był ponurakiem, ale i nie za bardzo rozrywkowy, powinien patrzeć na mnie jak na obrazek, prawić mi komplementy, lecz nie za dużo, kochać mnie i szanować – zakończyła z rozmarzonym wyrazem twarzy.
   - No dobrze a wady?
   - Wady? – Wytrzeszczyła oczy.
   - Każdy ma wady.
   - Ech… no nie wiem… może na przykład długo spać. Mi to nie przeszkadza.
   Roześmiałam się.
   - Dobrze, mniejsza o wady. Najpierw zwęźmy listę kandydatów.
   - Jak?
   - Erik – odparłam krótko i wyjaśniłam hrabiance swój plan. Kiedy mój opiekun nas odwiedził, poprosiłam go, by sprawdził wszystkich mężczyzn i opowiedział nam, jacy naprawdę są.
   - Nie ma problemu – uśmiechnął się wampir, a śnieżnobiałe, ostre jak sztylety kły błysnęły spod jego warg. Amelia spojrzała z fascynacją.
   - A co u Rity? – spytałam.
   - Nie wiem, ostatnio się pokłóciliśmy. Ale pewnie wszystko w porządku. – Obojętnie wzruszył ramionami.
   - Dużo miałeś kochanek? – spytała Amelia z ciekawością. W jej głosie pobrzmiewała lekka zazdrość.
   - W ogóle czy w Anglii?
   - Tutaj.
   - Rita jest trzecia. – Przez twarz wampira przebiegł cień smutku. – Za każdym razem, kiedy spotykam piękną wampirzycę, wyłania się nadzieja, że może ją pokocham. Pojawia się fascynacja, zauroczenie, pożądanie, lecz moje serce pozostaje puste.
   - A może Rita… - zaczęłam z nadzieją.
   - Nie, to nie Rita – przerwał mi opiekun.
   Zasmuciła mnie nieco ta wiadomość. Erik znowu był sam. Postanowiłam, że porozmawiam z nim o tym na osobności przy najbliższej okazji.

   Tej nocy również udałam się do Noblemana. Zastałam go siedzącego na krześle i wpatrującego się pustym wzrokiem w ścianę.
   - Coś się stało? – Podeszłam do kochanka i usiadłam obok niego. Spojrzał na mnie i w jednej chwili wszystko pojęłam.
   Targały nim ogromne wyrzuty sumienia, nie mniejsze od moich. Obwiniał się za nasz romans i czuł, jakby splamił swój honor tym niegodziwym występkiem.
   - Wiesz, że on mi na to pozwolił – powiedziałam do Noaha, chcąc go uspokoić. Odwrócił wzrok, pochylając głowę.
   - Chris nie podejrzewa, że to ja. Czuję się jak oszust, najgorszy niegodziwiec. Gdybym go nie znał… ale jednego dnia rozmawiamy jak przyjaciele, a następnego… ja tak nie mogę, Amando. – Spojrzał na mnie, dostrzegłam wahanie w jego oczach. Dotknął swoją dłonią mojego chłodnego policzka i uśmiechnął się smutno. – Musimy przerwać nasz romans. Jutro wyjeżdżam.

2 komentarze:

  1. ~Susannah
    26 lipca 2010 o 14:53

    I bardzo dobrze! I z powodu Noah i z powodu Rity! Szczególnie Rity :)
    Odpowiedz
    ~justilla
    26 lipca 2010 o 14:58

    Zabawny pomysł z tym castingiem na męża, który w zasadzie zaczął się już w tej notce ;) Podobało mi się, jak Amelia po kolei ich odrzuca… xDMówiłam już, że nie lubię imienia Noah? Kojarzy mi się strasznie z „Kruczymi wrotami”, czytałaś już? Jeśli tak to wiesz o co mi chodzi, a jak dopiero będziesz czytać to się przekonasz. Układ kiepski, faktycznie, a ile Amanda będzie miała kochanków? Zaczynam się gubić. Jestem tak ciekawa, kim jest jej mąż obecnie! I kim jest Karolina… Ciekawość mnie zżera jak nie wiem.[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    justilla
    26 lipca 2010 o 18:24

    Ty to naprawdę mnie lubisz ;) Dzięki za informacje, znalazłam, ale akurat za nim nie przepadałam ;) No zobaczymy…
    Odpowiedz
    ~pattie
    26 lipca 2010 o 18:40

    Jestem pod wrażeniem. Świetnie to wszystko opisujesz, na prawdę. Te czasy… Jedno słowo: genialnie!A rozdział oczywiście bardzo dobry. Zupełnie jakbym czytała książkę. Życzę weny.
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    26 lipca 2010 o 20:20

    Nowi kochankowie, zdrady, odrzucenia… nie pozwalasz nam się nudzić. Amelia była świetna kiedy odrzucała kawalerów. Jesteś świetna!
    Odpowiedz
    ~Aine
    26 lipca 2010 o 21:18

    Jakim cudem Ty tak szybko piszesz te notki? ;p Swoją drogą, to nawet dobrze, bo uwielbiam je czytać x] Świetny ten pomysł z castingiem na męża, serio.Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    27 lipca 2010 o 10:06

    Strasznie dużo się dzieje, a sytuacja Amandy rzeczywiście nie jest zbyt dobra. Taki układ wzajemnych zdrad strasznie zanieczyszcza atmosferę, chyba długo bym w takim czymś nie wytrzymała. Mam nadzieje, że wszystko jeszcze jakoś się ułoży i że wreszcie wyrzucisz gdzieś Chrisa, który zaczyna działać mi na nerwy.Lista przyszłych małżonków dla Amelii? Hmmm, ciekawy pomysł.Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Agata
    27 lipca 2010 o 10:27

    Bardzo się ciesze z tego jak potoczyły się sprawy Noah i Rity!A i podobał mi sie kasting:)Świetny rozdział:)bez-pamietna
    Odpowiedz
    alice_history_about_renesmee
    27 lipca 2010 o 11:29

    Nom, justilla, ja też jestem ciekawa, kim są obecny mąż Amandy i Karolina. Mam nadzieję, że mężem Amandy jest… xD.Super rozdział, ale jeśli końcówka miała zszokować (wyjazd Noaha), to mnie nie zszokowała. I dobrze, że wyjeżdża. Wiadome, że Noah nie byłby mężczyzną na dłuższy dystans, że tak to ujmę.Układ niezbyt mi się podoba, w końcu dojdzie do tego, że Amanda i Pallant będą robili sobie wszystko co popadnie, bo np. Pallant pomyśli: „Mogę ją zdradzić, przecież i tak nikt mi nic nie zrobi”. Ciekawe, ile Amanda będzie miała tych kochanków. Ona to ma bujne życie seksualne xD. No ale to, że Pallant ją zdradza nie znaczy, że ona też musi. Mogłaby trochę pomyśleć.Casting i argumentacja Amelii do każdego kandydata była super! xD
    Odpowiedz
    ~izzy
    27 lipca 2010 o 12:14

    Chciałabym żebyś kiedyś, gdy już zakończysz to opowiadanie, skopiowała wszystkie rozdziały, wydrukowała je, zaniosła do jakiegoś wydawnictwa, a oni powinni zrobić z tego książkę. Serio. Twoje opowiadanie jest przemyślane (no może z wyjątkiem tej Karoliny, która moim zdaniem nie zachowuje się jak normalna dziewiętnastolatka, ale to możesz poprawić) i dobre, nawet bardzo dobre. Czytałam wiele książek o wampirach i innych takich dziwnych stworzeniach, ale takiego opowiadania, poprawka! takiego Prawdziwego opowiadania nie widziałam. Gdyby jakaś wampirzyca opowiadała mi o swoich losach to myślę, że zrobiła by to właśnie w taki sposób. I nie będę oceniać tego rozdziału bo moja powyższa wypowiedź chyba wystarczy.. Powiem tylko jeszcze raz. Zrób kiedyś z tego książkę.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    27 lipca 2010 o 14:07

    Może kiedyś tak zrobię;p
    Odpowiedz
    ~izzy
    27 lipca 2010 o 21:10

    Trzymam Cię za słowo xd ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Ariss
    28 lipca 2010 o 14:19

    Bardzo fajny rozdział, chociaż uważam, że Amanda zrobiłaby lepiej, gdyby zabiła Chrisa a nie odpłacała mu zdradą ;)
    Odpowiedz
    ~justilla
    28 lipca 2010 o 21:19

    Pierwsze o tym słyszę, więc się nie wypowiem :)A zakończenie to prawda, powinno być inne, ale o tym napiszę w recenzji o części trzeciej.
    Odpowiedz
    ~Arisa Uchiha [Aila]
    29 lipca 2010 o 20:27

    Wzajemne zdrady? O meine żalen. Nieee, no, nie lepiej po prostu zabić, tak jak ja zabiłam pewnego zdrajcę (fałszywego przyjaciela) w grze? Ja bym się wkur***iła, tak jak w tej grze, i zabiłabym go moim super wypasionym mieczem. Ja nie wybaczam zdrad. A mówię Ci, że myślałam, że tej fałszywy przyjaciel w grze to zakochał się w siostrze bohatera, którym grałam, ale to okazało się być okropną zdradą. Ty nie masz pojęcia, jak bardzo mnie to wkurzyło. Zabiłam go – i było ok. Holy yeah!!! Ale, żeby zobaczyć, jak mi pójdzie, spróbowałam to przejść w wersji „Hell yeah”, czyli po stronie zUa xD Dobra, bo się na temat notki nie rozpisałam. Podobała mi się, ale, nadal mówię, że powinna była go zabić. Ukatrupić, nie wybaczyć, zabić… No, to ta nasza Amelia ma mnóóóóstwooo małżonków :D:D:D:D:D A mnie końcówka nie zdziwiła :) PS Informowałam o notce? Jeśli nie, to zapraszam na NN http://koczowniczka.blog.onet.pl :) Pozdrawiam :*
    Odpowiedz
    ~Fotergilla
    1 sierpnia 2010 o 19:59

    Hm. Casting był ciekawy. xDA końcówka… Nie mam słów żeby ją opisać. Z jednej strony, wyjeżdża miłość Amandy, a z drugiej, przestanie zdradzać męża. Ech…
    Odpowiedz
    ~Natalia
    23 lipca 2011 o 18:42

    Droga Inscriptum – Erik to facet, ma swoje potrzeby;-D Myślałaś, że żyje w celibacie?:-o :-)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 19:05

    Heh. xD Oczywiście, że ma swoje potrzeby. No, ale tak naprawdę myślałam, że żyje w celibacie bo jest wierny swojej żonie. No, nic. Może w końcu znajdzie jakąś kobietę lub wampirzycę, która wypełni pustkę w jego sercu. Choć przyznam ci się szczerze, iż od pewnego czasu podejrzewam, że ostatecznie zwiąże się z… Amandą! :D Co do rozdziału, fajnie obmyśliłaś ten casting. Może Amelia będzie miała wiernego i troskliwego męża? :) Noah jest porządnym facetem. Innego pewnie nie obchodziłby mąż Amandy. PS Chcę dodać komentarz pod dziesiątym rozdziałem i za cholerę (przepraszam) nie chce wstawić. :(

    OdpowiedzUsuń