Rozdział XIX - Krypta

30.12.2010

   Stałyśmy nad grobem i patrzyłyśmy w dal. Kiedy przerwałam opowieść, Karolina spojrzała na mnie zdziwiona.
   - Założę się, że to nie była sprawka Kate. To by było bez sensu. Po co miałaby pomagać w uwolnieniu Martina? To wszystko nie trzyma się kupy.
   - Zgadza się – przytaknęłam. - Ale pierwszą rzeczą, jaką myślisz w takich sytuacjach, jest podejrzenie o zdradę osobę, która już raz nas zawiodła.
   - A co z Martinem? Udało mu się dotrzeć do domu?
   Dotknęłam chłodnej płyty nagrobnej i przysiadłam na niej, dochodząc do wniosku, że mąż mojej Amy by się nie obraził. „Znając jego poczucie humoru, pewnie nawet by skinął na mnie i kazał mi spocząć wygodnie”, pomyślałam.
   Spojrzałam na córkę Amy, uśmiechnęłam się lekko i wróciłam do historii mego życia.


   Początkowo zapanował chaos. Wampiry rzuciły się do walki. Katherine również zaatakowała jednego z wrogów, potem kolejnego. Postęp czy prawda? Spojrzałam niepewnie na Arthura, który zajęty był walką. Wyciągnęłam swój miecz i podeszłam do sporej postury wampira, który atakował Leona. Zamachnęłam się i jednym ruchem obcięłam mu głowę, która poturlała się po podłodze.
   - Nieźle – stwierdziłam z zadowoleniem, patrząc na miecz.
   - Wspaniale – stwierdził młody wampir, uśmiechając się. - Za tobą!
   W ostatniej chwili uniknęłam ciosu. Wbiłam miecz w ciało atakującego mnie wampira. Jego krew bryzgnęła na mnie; oblepiła mnie cuchnąca ciecz.
   - Chyba się dawno nie mył – mruknęłam w przypływie czarnego humoru. Rozglądałam się właśnie za kolejną ofiarą, gdy ujrzałam Erika, wskakującego do sali. Już na wejściu zabił kilku wampirów.
   „Martin i Lily są bezpieczni?”, zapytałam go w myślach.
   „Wsadziłem ich do powozu. Jadą do domu”, odparł mój opiekun między jednym uderzeniem, a drugim.
   Spojrzałam na wampira, który rzucił się w moją stronę i zręcznie odparowałam cios. Jeden z moich sojuszników skoczył i obciął mu głowę. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i rozejrzałam, gotowa do dalszej walki. Wtedy podeszła do mnie Kate. Była cała we krwi, a oczy błyszczały jej dziwnym, złowrogim blaskiem.
   - Chodź, Amando. Pójdziemy uwolnić Andy'ego. - Odwróciła się i ruszyła przed siebie. Zerknęłam na Leona, który zajął się walką. Arthur i Erik też byli zajęci. Tamtych było jednak coraz mniej. Wygrywaliśmy.
   Katherine po drodze zabiła jeszcze trzech wampirów. Robiła to  z taką wprawą, jakby była szkolona w zabijaniu lub sprawiało jej to przyjemność. Weszła w korytarz, z którego nadbiegły wampiry. Podążyłam za nią.
   - Wiedziałaś o nich? - spytałam ją.
   - Niezupełnie. Nie wiedziałam, że zaatakują nas już w korytarzu. Myślałam raczej, że tutaj i że zdążę was ostrzec. - Zatrzymała się w drzwiach i pchnęła je. Były otwarte. Zerknęłam do środka.
   - Znowu schody w dół? Czy ta krypta jest w samym Piekle?
   - No, Niebo to nie jest. - Weszłyśmy na schody. Kiedy znalazłam się w końcu na dole, oniemiałam.
   Znalazłam się w ciemnym, szarym pomieszczeniu, pełnym trumien. Ustawione w rzędach, równo obok siebie, sprawiały zatrważające wrażenie. Sosnowe i dębowe, niektóre wyglądały na bardzo stare, lecz solidne. Kate ruszyła przodem. Powoli weszłam za nią w rząd trumien. Spojrzałam w sufit, zniszczony wilgocią i na ściany obfitujące w pajęczyny. Szłam powoli, a widok który rysował się przede mną wywoływał dreszcz przerażenia.
   Zerknęłam na Katherine. Wyglądała niepewnie.
   - Te wszystkie trumny... - mówiłam szeptem, gdyż groza tego miejsca bynajmniej nie sprzyjała rozmowie – czy tam są wampiry, skazane za bunt?
   - Niektóre są puste. Po jakiś stu latach – czasami nawet już po osiemdziesięciu – dziewięćdziesięciu – wampiry wysychają na śmierć i zostaje tylko garstka prochu.
   Wzdrygnęłam się.
   - Andy został skazany na taką śmierć?
   - Tak i jeśli Oliver zwycięży, nas również to czeka. - Katherine spojrzała na mnie poważnie. Zrozumiałam, że mówiła prawdę. Spojrzałam na jedną z trumien, koło której właśnie przechodziłam. Była ciemnobrązowa i wyglądała na starą. Myśl, że mogłabym tam leżeć przez wieczność, a sen dawałby mi jedynie chwilowe ukojenie... Próbowałam otrząsnąć się z tych myśli, ale nie potrafiłam. Wszechogarniająca cisza potęgowała grozę.
   Nagle za mną rozległ się przeraźliwy hałas, który sprawił, że krzyknęłam i odskoczyłam gwałtownie, wpadając na jedną z trumien; automatycznie przeturlałam się przez nią i wylądowałam na ziemi. Ostrożnie wyjrzałam zza trumny.
   Hałas nie ustawał. Dochodził z jednej z nich. Spojrzałam na Kate, która przyglądała mi się z rozbawieniem.
   - Nie wygłupiaj się. On się nie wydostanie. Nigdy.
   Wtedy pojęłam.
   - To jeden z nich? Wampirów, zamkniętych tutaj? - Wstałam i podeszłam do wampirzycy. - A nie możemy go uwolnić? Skoro żyje, jeśli go uratujemy, stanie po naszej stronie...
   Katherine pokręciła głową.
   - Jeśli otworzysz trumnę, zabije cię. Leży tam wystarczająco długo, by postradać zmysły. Teraz to tylko bezmózgie stworzenie, pragnące krwi. Do tego stopnia, że może rzucić się na ciebie, by ją wypić. Szaleństwo ogarnęło go od stóp do głów.
   Spojrzałam ze smutkiem na trumnę, w której miotał się nieszczęsny wampir. Być może był mordercą, zabijającym niegdyś niewinne kobiety. Może był nikczemnikiem, nie wartym niczego. A może był dobry, tylko za jeden błąd los go tak srogo ukarał... Nie wiedziałam, kim był, ale jednego byłam pewna – nikt nie zasługiwał na taką śmierć. Sto lat głodowej męczarni? Pamiętałam jeszcze, jak to jest czuć głód. Kiedy stałam się wampirem, nie chciałam zabijać. Ale zagłodzenie się było niemożliwe. Prędzej bym oszalała. Tak, jak te wampiry w trumnach.
   Kate ruszyła przed siebie. Była taka obojętna na cierpienie innych.
   - Nie współczujesz im? - spytałam ją. Odwróciła się raptownie.
   - Współczucie? Litość? Amando, ja już tego nie potrafię. Przez wiele lat byłam związana z bezwzględnym mordercą. - Uśmiechnęła się smutno, a na jej twarzy ukazały się w końcu jakieś emocje. - Jaka ty byś była, gdybyś miała opiekuna, który siedzi ciągle w twojej głowie, a gdy pojawia się w tobie jakieś uczucie, skutecznie je tłumi, nasyłając przerażające wizje, o których nie chciałabyś nawet słyszeć? Ty jesteś gorącokrwista. Może byś wytrwała. Ale ja... życie w ciągłej grozie... nienawiści... - Pokręciła głową. - Zło jest potężne. Otacza cię swoimi mackami i zanim się obejrzysz, jest już za późno. Ja się uwolniłam od jego umysłu. Ale to, co mi przekazał, pozostało. I nigdy nie zniknie. Dobrze, że wampiry nie mają snów, bo pewnie co noc śniłabym koszmary. - Roześmiała się cicho, a jej śmiech rozległ się złowrogim echem. Wampir w trumnie się uspokoił, jakby zrozumiał, że nikt mu nie pomoże.
   Podeszłam do Kate. Patrzyła przed siebie zamyślonym wzrokiem.
   - Katherine... to ja chyba już rozumiem, czemu ty...
   - Rozumiesz? - przerwała mi. - Jak możesz to zrozumieć, mając Erika za opiekuna? Ty znasz tylko miłość. A nienawiść? Sądzisz, że ją znasz? Mylisz się. Znasz tylko jej niewielką część. - Spojrzała na mnie. - Nie potrzebuję twojej litości.
   - To nie litość – odparłam. Niewiele myśląc, przytuliłam ją. Zesztywniała w moich ramionach, ale po chwili również mnie objęła.
   - Nie powinnaś mi ufać, Amando – szepnęła. - Mogę cię zawieść. Mogę cię skrzywdzić. I zrobię to, jeśli tak będzie dla mnie lepiej. Taka już jestem. Nie pokonasz zła, które czai się we mnie. - Odsunęła się ode mnie i nagle się uśmiechnęła, a ze szmaragdowych oczu po raz pierwszy chyba znikł ten dziwny, złowrogi błysk. - Ale dziękuję. Chodźmy. - Odwróciła się i ruszyła przed siebie.
   Poszłam za nią z poczuciem, że właśnie została mi powierzona pewna ważna tajemnica – Katherine nie była zła. Miała w sobie dużo zła, ale sama taka nie była. Wiedziałam już, że muszę jej pomóc. Jej i Andy'emu. Bo cóż innego może wybawić wampira od nienawiści, jeśli nie miłość?
   - A skąd wiesz, gdzie jest Andy? - spytałam niepewnie, gdy wciąż szłyśmy dalej. Rozejrzałam się niespokojnie. Otaczało nas może z pięćdziesiąt trumien, wszystkie tak równo poustawiane w rzędach, jakby projektant tego miejsca był pedantem.
   - Jego zapach z wieka trumny jeszcze nie uleciał – odparła Kate, idąc pewnie przed siebie. W końcu zatrzymała się przed samą ścianą. - To tutaj.
   - Co mam zrobić? - Podeszłam do ciemnej trumny i spojrzałam pytająco na wampirzycę.
   - Podejdź i połóż tu ręce – wskazała na wieko, gdzie były dwa, charakterystyczne wgłębienia – a jak usłyszysz trzask, lepiej szybko je zabierz.
   Skinęłam głową i zrobiłam, jak kazała. Kiedy odsunęłam dłonie, wieko trumny odskoczyło gwałtownie. Leżał w niej jasnowłosy, bardzo szczupły wampir o błękitnych oczach. Andy.
   Usiadł natychmiast. W jego wzroku widziałam lęk. Patrzył przed siebie, z lekko uchylonymi ustami, jakby nie rozumiał, co się dzieje.
   - Andy, to ja, Katherine – powiedziała wampirzyca łagodnym głosem, siadając na brzegu trumny i ujmując jego twarz w dłonie. - Spójrz na mnie.
Zdziwił mnie jej delikatny ton, którego nigdy u niej nie słyszałam. Patrzyła z troską na wampira.
   - Katherine? - Andy zamrugał oczami i spojrzał na nią. - Przyszłaś po mnie...
   - Wątpiłeś w to? - Prychnęła, jednocześnie wzdychając z ulgą. Puściła go i wstała. - Na co czekasz? Musimy iść.
   - Ile tutaj jestem?
   - Kilka godzin. - Spojrzała na niego oczekująco. Andy zerknął na mnie.
   - Amando. Dziękuję, że mnie uwolniłaś – rzekł, uśmiechając się lekko. Wzruszyłam ramionami. - Tylko kilka godzin? - Spojrzał na Kate. - A więc to prawda, że czas tam się dłuży. Oliver powinien zająć moje miejsce – warknął z nienawiścią, wychodząc z trumny.
   - Wiesz, że to niemożliwe. On musi umrzeć. Nie możesz zmienić przepowiedni. - Kate westchnęła i wzięła go za rękę. - Chodźmy już.
   - Zaraz. Chwila. - Złapał ją w pasie, odwrócił ku sobie i namiętnie pocałował. Uśmiechnęłam się i dyskretnie odwróciłam wzrok.
   - Już ci lepiej? To nie traćmy czasu – burknęła Katherine, kiedy się od niej oderwał. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
   - Pamiętaj, kto tu jest władcą, droga Kate – szepnął Andy, wkładając rękę w jej jasne loki.
   - Jakby nie ja, to byś nadal tu leżał.
   - Dlatego też dotrzymam obietnicy. Zostaniesz moją królową. - Przybliżył swoją twarz do jej szyi, ale go odepchnęła.
   - Na to liczę. Ale jeśli się nie pośpieszymy, Oliver zwycięży. - Popatrzyła mu stanowczo w oczy.
   - Ale z ciebie wredna wampirzyca. Wprost promieniujesz egoizmem.
   Roześmiała się, jakby powiedział jej komplement i złapała go za rękę, nagle odzyskując dobry humor. A może dla niej to był komplement?
   - Chodź, Amando! - zawołała, biegnąc i pociągając Andy'ego za sobą.
   Wyszliśmy z krypty, ale u drzwi zatrzymali nas strażnicy. Było ich siedmiu. Stali z mieczami skierowanymi w naszą stronę.
   - Wiedziałam. To by było za proste – mruknęłam.
   Wtedy stało się coś dziwnego. Andy wyszedł przed nas i podniósł rękę.
   - To koniec tej bezsensownej walki, bracia. Teraz nadeszła chwila dokonywania wyborów. Jeśli wybierzecie mnie, będziecie mieć dostatnie życie, bez lęku o przyszłość. Znacie mnie, wiecie, jaki jestem. Ale jeśli wybierzecie jego... - Uśmiechnął się dziwnie, a oczy mu rozbłysły. - Stracicie wszystko, co macie. Łącznie z życiem.
   Stali naprzeciwko siebie, a gorącokrwisty wampir patrzył na nich z niesamowitym spokojem. Nagle zaczęłam pojmować naszą moc. Spokój... skupienie... pewność siebie. Pomyślałam, że muszę się koniecznie tego nauczyć.
   Wtem strażnicy, jeden po drugim, zaczęli przyklękać, oddając hołd Andy'emu. Odetchnęłam z ulgą, a w oczach Kate ujrzałam podziw.
   - Świetnie. Wstańcie. Koniec zginania karków, nadszedł czas zmian. - Ruszył śmiało pomiędzy nich pewnym siebie krokiem. Kiedy spojrzał na mnie, mogłam stwierdzić, że miał władzę we wzroku. - Chodźcie, moje wampirzyce.
   - Twoje? - mruknęłam. Kate parsknęła, ale nie zaprzeczyła. Weszła między wampiry, ruszyłam więc za nią.
   Kiedy znaleźliśmy się na sali, ujrzałam moich przyjaciół w otoczeniu wampirów Andy'ego. Odetchnęłam z ulgą. Przypomniałam sobie słowa Kate, jakiego to wspaniałego mam opiekuna. Miała rację. Podeszłam i przytuliłam się do Erika, przekazując mu wszystko. Objął mnie z miłością. Pozostali popatrzyli na nas dziwnie. Pewnie pomyśleli, że jesteśmy kochankami. Ale jakie to miało znaczenie, co oni myśleli?
   „Dziękuję, że jesteś taki wspaniały”, powiedziałam do niego telepatycznie.
   „Ja? Amando, to nie ja jestem wspaniały. Nigdy nie byłem. To dzięki tobie się takim stałem. Ty mnie zmieniłaś.”
   - Co z Martinem i Lily? - zapytałam głośno, zastanawiając się nad tym, co mi przekazał.
   - Dotarli do domu. - W jego głosie usłyszałam zdziwienie. Spojrzałam na Arthura.
   - Tak, to prawda. Są w domu. To... zbyt proste. - Zamyślił się.
   - Za łatwo nam poszło – przytaknęłam. - Ale... przecież Oliver nie mógłby dobrowolnie zrezygnować z walki. Gdzie on jest? Czemu nie wyszedł, by się z nami zmierzyć? - Spojrzałam na Andy'ego, potem na Katherine, która odwróciła głowę. - Ty coś wiesz. - Podeszłam do niej. - O co chodzi? Gdzie jest pułapka? - W miarę jej milczenia, mój niepokój zwiększał się.
   - Oliver. Zaatakował dom. - Arthur patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem, z pewnością przejmując to, co widziała jego żona. - Amelia i Szoszannah bronią się, ale ich jest znacznie więcej. Otoczyli budynek... - Urwał i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem. - Powiedzieli, że zabiją wszystkich, jeśli nie wydadzą im Martina.

2 komentarze:

  1. ~Susannah
    30 grudnia 2010 o 07:47

    O nie! Bardzo sprytne
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    30 grudnia 2010 o 07:55

    Tak się zastanawiam nad jednym z pierwszych zdać. ,, Postęp czy prawda? Nie chodziło o podstęp? Ale to mniej ważne. Świetny rozdział. Scena w sali z trumnami była świetna i chyba moja ulubiona w tym rozdziale. Walka wampirów jest naprawdę emocjonująca. Jestem zachwycona.Szczęśliwego Nowego Roku!Zapraszam też na myy-i-onii ;)
    Odpowiedz
    wampirzyca.julia@onet.pl
    30 grudnia 2010 o 08:27

    Dzięki za porady :) Nie zwracaj uwagi na błędu i mnie, bo mam paskudny zwyczaj, że jak po napisaniu czytam swój tekst to trafia on do kosza, jestem czasem zbyt krytyczna wobec siebie :P dlatego po napisaniu wrzucam je od razu, bo z doświadczenia wiem, że pierwsza wersja jest najlepsza.Oczywiście, że przeczytałam już całość losów Amandy, właściwie to zajęło mi to 3 dni tak wciągnęła mnie twoja twórczość.A co do twojego nowego rozdziału to troszkę się zawiodłam. Jakoś się mało działo jak na odcinek. Zwykle masz tyle akcji, że nie mogę usiedzieć w miejscu. Ale cóż, to oczywiście twój wybór, a mi zostaje tylko z niecierpliwością czekać na następny rozdział :) Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    30 grudnia 2010 o 10:11

    Rozdział oczywiście obłędny, ale to przecież nic nowego;) Nawet starałam się znaleźć jakiś błąd, ale nie wypatrzyłam niczego, żadnego powtórzenia, ani nic. Oliver postąpił tak, jak się tego niestety spodziewałam, mam nadzieję, że nic nie stanie się Amelii, Lily ani tym bardziej Martinowi. Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Aine
    30 grudnia 2010 o 12:22

    Sprytne posunięcie. Czyli teraz muszą jak najszybciej dostać się do domu. Mam nadzieję, że nikt nie zginie… Na początku zauważyłam literówkę, ale już zapomniałam, co to za słowo xDPozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Kara007 i Gulka3
    30 grudnia 2010 o 15:21

    No właśnie widzę od kogo nauczyłyśmy się tak kończyć ;) Ale normalnie uduszę!!! Nie można tak! Grrr…. Rozdział jak zawsze świetny, a jednak Kate nie jest w gruncie taka zła ;) Mam nadzieje, że Amanda nauczy się panować nad swoją mocą. Gorącokrwista ;) Jestem ciekawa jak potoczy się bitwa o Martina. I czy Olivier wygra – mam nadzieje, że nie ;) I kto najbardziej na tym ucierpi? Czekam na następny rozdział, weny ;****
    Odpowiedz
    ~Ariss
    30 grudnia 2010 o 16:57

    No, no, koniec mnie zaskoczył tak samo jak to, jak zwróciła się Katherine do wampirów. No nieźle. Ciekawe, co zrobią…
    Odpowiedz
    justilla
    30 grudnia 2010 o 18:08

    Oho, no to mamy problem. Teraz to będzie ciekawie, jak oni z tego wyjdą. I jaką rolę w końcu odegra tu Martin. Czy zginie? Mam dziwne wrażenie, że tak, choć kto wie… kto tam Ciebie wie xD I Ty mi mówisz, że ja mam zawiłe opowiadanie, jak Ty je masz przemyślane aż do 14 części i serwujesz nam takie historie? :) Co do szablonu, to mam nadzieję, że zostanie wykonany… Pewnego rozdziału nie opublikuję, póki go nie będę mieć. Zresztą, efekt końcowy (szablonu) musi odpowiadać mojej wizji… Szkoda, że Alice znikła, ona by zapewne stworzyła przepiękny szablon…
    Odpowiedz

    ~Natalia
    31 grudnia 2010 o 00:35

    Ja mam tylko szkic tych XIV części, a sporo wątków dochodzi w trakcie:)Tak, szkoda, że Alice znikła ze świata blogów…
    Odpowiedz

    ~Persefona
    30 grudnia 2010 o 19:20

    Hmmm a już było tak pięknie… A tu taki podstęp. Rozdział fantastyczny. Po prostu twojego opowiadania wciąż mi mało i mało.Pozdrawiam.
    Odpowiedz
    ~Agata:)
    30 grudnia 2010 o 23:06

    Te trumny trochę mnie przeraziły :) A rozdział jak zawsze zabójczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lyanne Grey
    30 grudnia 2010 o 23:37

    Świetny blog. Fajnie się czyta. Czekam na NN.
    Odpowiedz
    ~Agata
    31 grudnia 2010 o 14:10

    Sprytnie.;) U mnie NN. pozdrawiam;-) http://marcin-i-agata.blog.onet.pl/
    Odpowiedz
    lady_serina@vp.pl
    31 grudnia 2010 o 19:53

    O.O Zaskoczyłaś mnie. Podoba mi się pomysł karania tych wampirów – zamykanie ich w trumnach, ich szaleństwo… Tak sobie pomyślałam, że bym chciała zobaczyć w Twoim wykonaniu krótkie opowiadanie z perspektywy takiego szalejącego krwiopijcy, wiesz? ;) Prooszę, zastanów się nad tym. Dobra, a teraz dalsza część mojej opinii na temat tego rozdziału. Oliver mnie w sumie zaskoczył… Nie spodziewałam się takiego ruchu. Fajnie, że ciągle coś się dzieje, ale brakuje mi opisów. Podczas „podróży” (nie wiem, jak to inaczej ująć) do krypt przydałby się jakiś klimatyczny opis zimnego, mrożącego krew w żyłach wnętrza ^^ Ale ogólnie dobrze jest. Kate w dalszym ciągu nie lubię, ale już widzę, że jesteśmy podobne i byśmy się dogadały… ;] Choć to drugie można podać w wątpliwość. Weny, wesołego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku <3 ;* Serina.
    Odpowiedz
    ~izzy
    2 stycznia 2011 o 14:00

    Rozdział cudowny jak zwykle.. ;) Chciałabym umieć tak pisać ;))Pozdrawiam :*
    Odpowiedz
    ~Delicate
    2 stycznia 2011 o 15:31

    Ha! Wiedziałam, że Olivier coś szykuje! Zapomnieli chyba, że jest gorącokrwisty i nie jest taki głupi. Chyba go na koniec jeszcze polubię za przebiegłość, haha! Dobrze, że trochę wampirów przeszło już na stronę Andiego – to dobrze wróży. No chyba że znowu coś się stanie i Andy umrze, a to Amanda zostanie królową, łahaha xD Wtedy to bym chyba na kolana padła, no!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    2 stycznia 2011 o 18:15

    Nie zapominaj, że Amanda nie pragnie władzy;)
    Odpowiedz

    ~Kara007 i Gulka3
    2 stycznia 2011 o 16:06

    Zdradzimy Ci po kryjomu, że my także bardzo polubiłyśmy Brutusa i także życzymy u szczęści, ale uwierz nam, żadna panienka na pocieszenie nie będzie mu potrzebna ;) Czas pokaże ;p
    Odpowiedz
    ~DariaSalvatore
    4 kwietnia 2011 o 19:47

    Jak już mówiłąm super blog zapro na mój http://pamietniknocy.blogspot.com
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    31 lipca 2011 o 16:54

    Zaatakowali ich dom? Przyznam, że sprytnie to rozegrali. Znowu gdy ja psioczę na Katherine w następnym rozdziale okazuje się, że nie jest taka zła. A niech to! To jest dopiero pokręcona osobistość. xD Cmentarzysko dla ukaranych wampirów zrobiło na mnie wrażenie. Nieźle to wykoncypowałaś, Nat. ^^

    OdpowiedzUsuń