Rozdział IX - Historia Szoszannah

28.10.2010
 
   - Już ją lubię – oświadczyła Karolina.
   - Kogo, Lily? Ona zawsze budziła sympatię. Może dlatego, że tak często się uśmiechała?
   - Ciekawa jestem jej historii. - Dziewczyna wyprostowała nogi i oparła się o ścianę, podkładając poduszkę pod plecy. - Rozumiem, że miała duży wpływ na twoje dalsze losy?
   - Owszem. I nie tylko moje – dodałam, uśmiechając się tajemniczo.

   Podeszliśmy do drzewa, pod którym leżał martwy łowca. Strzała przebiła serce; umarł od razu.
   - Celnie strzelasz – stwierdził mój opiekun z wyraźnym podziwem w głosie.
   - Dlatego jeszcze żyję – odpowiedziała wampirzyca, wzruszając ramionami. Pochyliła się nad mężczyzną. - Krew chyba już zastygła. - Wyjęła bełt, strzałę używaną do kuszy, i włożyła do kołczanu.
   - Jest ich tu więcej? - zaniepokoiłam się.
   - Owszem, ale trudno jest ich wyczuć, bo czymś się smarują i skradają się pod wiatr – odparła Szoszannah. Rozejrzałam się niespokojnie.
   Nagle poczułam słodką woń drapieżnika.
   - Wilk – szepnęłam i rzuciłam się w tamtą stronę. Zwierzę, które stało ukryte za drzewami, było dużym, silnym basiorem. Ujrzawszy mnie, zaczął wściekle warczeć, ja zaś powoli go okrążałam, odcinając drogę ucieczki. Nie nęcił mnie smak jego krwi, bo wiedziałam, że nie jest jakimś przysmakiem, lecz uczucie braku głodu, które pojawi się po posiłku.
   - Po co ona to robi? - Usłyszałam zdziwiony głos wampirzycy.
   - Amanda żywi się wyłącznie krwią zwierząt – odparł Erik.
   - Wyłącznie?! Ależ... to przecież niemożliwe!
   Uśmiechnęłam się pod nosem i skupiłam uwagę na wilku, który zaczął się cofać, czując widocznie, że nie ma ze mną szans. Nie zdążył jednak uciec. W następnej chwili skoczyłam mu do gardła.
   Po wypiciu ciepłej posoki wstałam i otarłam usta. Mój opiekun stał, uśmiechając się dziwnie, a Lily wpatrywała się we mnie swoimi dużymi, szarymi oczami.
   - Naprawdę pijesz krew zwierząt? Ja... ja próbowałam, ale Noemi powiedziała, że tak się nie da. Wytrzymałam kilka miesięcy, lecz myślałam, że oszaleję! Jak to możliwe, że nie pijesz ludzkiej krwi i jeszcze jesteś przy zdrowych zmysłach?
   Roześmiałam się.
   - To trochę... skomplikowane – mruknęłam. - Ale co do tych zdrowych zmysłów, to jeszcze się okaże.
   Tym razem Erik się roześmiał.
   - Opowiemy ci swoją historię, ale najpierw ty opowiedz nam swoją – zaproponował. - Noemi jest twoją opiekunką?
   - Tak. Była. - Posmutniała raptownie. - Ale nie żyje – dodała ciszej.
   - Przykro mi – powiedziałam. Zapadła cisza.
   - Chodźmy już stąd, tutaj nie jest bezpiecznie – rzekł nagle Erik. Pokiwałam głową, przyznając mu rację.
   - Dziękuję wam, to miło z waszej strony, że zaprosiliście mnie do siebie – odezwała się Szoszannah i ruszyła za nami w wampirzym tempie.
   „Co o niej sądzisz?”, spytałam opiekuna w myślach.
   „Wydaje mi się, że jest w porządku. Dzięki niej jeszcze żyjemy. Nie rozumiem, jak mogłem być taki nieostrożny i nie wyczuć tego łowcy?!”, wyrzucał sobie.
   „Słyszałeś, co powiedziała. Ich trudno wyczuć.”
   Kilka minut później byliśmy już na miejscu.
   - Jak tu pięknie – zachwyciła się wampirzyca. Przypomniałam sobie, że ja zareagowałam podobnie, gdy po raz pierwszy ujrzałam dwór, w którym teraz mieszkał Erik.
   Weszliśmy do środka. Lily rozglądała się po pomieszczeniu z zaciekawieniem.
   - Do świtu jeszcze sporo czasu, może pójdę po Amelię i Arthura? - zaproponowałam. Przyszło mi bowiem na myśl, że powinni ją poznać. „Skoro nie znamy tej wampirzycy, nie wiemy, jakie ma zamiary, to lepiej być ostrożnym”, przekazałam Erikowi. „To, że uratowała nam życie, nie gwarantuje jeszcze, że ma dobre intencje.”
   - Jesteś jej opiekunem? - zapytała Erika wampirzyca, tym samym przerywając naszą telepatyczną konwersację.
   - Tak, zgadza się.
   - Tak też myślałam. Ja też często rozmawiałam w myślach z Noemi. - Westchnęła na wspomnienie opiekunki.
   - To ja... niedługo wrócę – powiedziałam i wybiegłam.
   Szoszannah wydała mi się trochę tajemnicza. Budziła zaufanie, często się uśmiechała i była bystra. „Ale może moje zdanie o niej opiera się na pierwszym wrażeniu? Ciekawe, co powiedzą o niej moi przyjaciele?”, zastanawiałam się.
   Arthur i Amelia nie polowali dzisiaj, więc zastałam ich w domu, a dokładniej na ganku. Siedzieli przytuleni, rozmawiając. Zaczęłam się zastanawiać, czy ja też kiedyś będę tak z kimś siedzieć, przytulać się, rozmawiać o wszystkim?
   - Amanda? Coś się stało? - Arthur zerwał się na mój widok.
   - Chodźcie, musicie kogoś poznać. - Opowiedziałam im krótko o wydarzeniach w lesie.
   - Chętnie ją poznamy – rzekł Arthur, ale widząc zmarszczone brwi żony, dodał prędko: - To znaczy, dowiemy się, czy nam w żaden sposób nie zagraża. - Hrabina uśmiechnęła się, udając usatysfakcjonowaną jego odpowiedzią, a ja, śmiejąc się z ich żartów, zaczęłam biec w stronę domu Erika.
   Mój opiekun i  jego gość siedzieli w salonie, tam, gdzie ich zostawiłam, pogrążeni w rozmowie. Erik siedział tyłem do drzwi; odwrócił się, gdy weszliśmy i posłał mi ciepły uśmiech. Wyraźnie był w dobrym humorze.
   - Lily, poznaj moją pasierbicę, hrabinę Amelię Craven oraz jej męża, hrabiego Arthura Craven – przedstawiłam ich wampirzycy.
   - Witaj, miło cię poznać – rzekła Amelia, dygając. Arthur również się przywitał i ukłonił.
   - Szalom – odparła Szoszannah. - Witajcie.
   - Właśnie mówiłem Lily, że nosisz krzyżyk na szyi – rzekł Erik. Skinęłam głową.
   - Chcesz zobaczyć? - spytałam.
   - Nie, lepiej nie – odparła szybko wampirzyca.
   - Kim jesteś? - Amelia od razu przeszła do sedna. - Znasz Olivera?
   - Kogo? - Szare oczy rozszerzyły się nieco, ukazując zdumienie ich właścicielki.
   - Władcę wampirów w Anglii. - Błękitne oczy hrabiny patrzyły podejrzliwie. - Długo tu jesteś?
   - Od kilku dni i do tej pory natknęłam się na kilku łowców, ale wy jesteście pierwszymi wampirami – wyjaśniła Lily.
   - To twoja kusza? - zainteresował się Arthur, spoglądając na broń, leżącą na stole. - Mogę?
   - Tak, proszę. - Wampirzyca z uśmiechem podała hrabiemu kuszę. - Ukradłam ją pewnemu łowcy i nauczyłam się z niej strzelać.
   Amelia spojrzała niespokojnie na męża.
   - Odkąd to ty się interesujesz bronią? O ile wiem, nie lubisz walki.
   - Moja najdroższa, ta broń nie służy do walki, lecz do zabijania – odrzekł Arthur, nie przerywając oględzin. Jego żona zmarszczyła brwi i nachmurzyła się. W jednej chwili pojęłam, że jest zazdrosna o tę nową wampirzycę i pokręciłam głową, rozbawiona.
   Nagle Arthur upuścił kuszę, która z głośnym stukotem upadła na podłogę.
   - Co ty wymyślasz? - powiedział do żony, wyraźnie wzburzony. Widocznie dostał w myślach ostrą reprymendę.
   - Jesteś jej opiekunem? - Lily przenosiła wzrok z Amelii na Arthura. - Nie. To ty jesteś jego opiekunką – poprawiła się. - Przepraszam, że tak się zdziwiłam, ale pierwszy raz się spotykam, by opiekunka i podopieczny...
   - Byliśmy małżeństwem, zanim zostaliśmy wampirami – wyjaśniła Amelia ostrym tonem.
   - Ach, to wszystko wyjaśnia. - Spojrzała na hrabinę w zamyśleniu. - Usiądźmy – zaproponowała. - Opowiem wam moją historię.
   Arthur i Amelia zajęli miejsca w fotelach naprzeciwko Szoszannah, ja usiadłam po lewej stronie wampirzycy, Erik zaś po prawej. Lily zamyśliła się na chwilę, po czym westchnęła i zaczęła opowiadać.
   - Urodziłam się w tysiąc trzysta trzydziestym ósmym roku w Lakiszu, moszawie rolniczym, słynnym z uprawy winorośli. Byłam jedyną córką, moi bracia mieli odziedziczyć winnicę, a ja miałam wyjść za mąż – takie jest u nas przeznaczenie każdej kobiety. Kiedy skończyłam dwanaście lat, rodzice wybrali mi narzeczonego. Był o dwadzieścia lat ode mnie starszy, ale wtedy jeszcze nie miałam konkretnego pojęcia, na czym polega małżeństwo, a Samuel był miły i podarował mi mnóstwo prezentów, gdy przyjechał. Widziałam go tylko raz, na naszych zaręczynach. Potem wypłynął na morze; był kupcem, pływał do Portugalii i Hiszpanii. Obiecał mi, że mnie tam kiedyś zabierze, a ja bardzo chciałam podróżować, zwiedzać kraje. Gdy więc rodzice mnie zapytali, czy chcę zostać jego żoną, zgodziłam się. - Pokręciła głową. - Potem wybuchła epidemia, za którą niesłusznie oskarżano nasz naród. - Spochmurniała, a w jej głosie słychać było żal. - A przecież my najmniej chorowaliśmy, może dlatego, że w przeciwieństwie do innych, kilka razy dziennie zmywaliśmy z siebie wszelkie nieczystości.
   Pod koniec zeszłego roku w końcu przypłynął. Skończyłam już dwadzieścia dwa lata. Czekałam na niego z obawą. Nie pamiętałam już, jak wygląda, ale w mojej wyobraźni był wspaniały. Szkoda, że to były tylko mrzonki – westchnęła. - Samuel miał już przeszło czterdzieści dwa lata i wyglądał na więcej. Mógłby być spokojnie moim ojcem.
   Wtedy już wiedziałam, na czym polega małżeństwo i nie wyobrażałam sobie, bym miała zostać jego żoną. Na grudzień, w święto Chanuka, zaplanował ślub, lecz zdałam sobie sprawę, że Samuel napawa mnie niechęcią i doszłam do wniosku, że nie będę dobrą żoną.
   Poszłam do rodziców. Chciałam zerwać zaręczyny. Nie zgodzili się. Zagrozili, że mnie wyklną, jeśli to zrobię. Byłam jedyną córką, moi dwaj bracia już dawno byli żonaci, a mimo to wiedziałam, że nie zawahaliby się, by mnie wygnać. Pozostało mi tylko pogodzić się z losem. - Zamilkła na chwilę.
   - Ale się nie pogodziłaś – stwierdził Erik.
   - W przeddzień ślubu przyszedł do mnie – podjęła Lily. - Był pijany. Zaczął się do mnie dobierać... więc rozbiłam mu butelkę na głowie. Stracił przytomność. Jeden z moich braci stwierdził, że nic mu nie będzie i zabrał go z pokoju. Wtedy spakowałam się i uciekłam.
   Postanowiłam wyruszyć do Ruth, kuzynki, która mieszkała w sąsiedniej miejscowości, oddalonej o dwa dni drogi od Lakiszu. Wiedziałam, że ona się za mną wstawi i znajdzie rozwiązanie. Droga biegła przez miejsca pustynne, była niebezpieczna i ja o tym wiedziałam. Ale w tamtym momencie o tym nie myślałam. Po prostu wzięłam coś do jedzenia, osiołka, który niósł torby i wyruszyłam w drogę, nim wzeszło słońce.
   Szłam cały dzień bez odpoczynku, obawiając się pogoni. Zatrzymałam się tylko w największy żar, by coś zjeść i ruszyłam dalej. Gdy zapadł zmrok, byłam już w połowie drogi, ale wtedy zjawili się ganef – przydrożni rabusie. Ograbili mnie i chcieli pohańbić, lecz uratowała mnie Noemi. - Mówiąc o niej, Szoszannah uśmiechnęła się, a jej oczy rozbłysły. - Była wampirzycą, która szukała towarzystwa. Zmieniła mnie zaraz po tym, jak ich zabiła, nie pytając mnie o zgodę. Wyjaśniła, czym jesteśmy, czego mamy się obawiać, co robić. Choć początkowo byłam na nią bardzo zła, z czasem pokochałam ją jak siostrę.
   Nie mogłam iść do kuzynki ani wracać do domu. Słońce było teraz moim wrogiem, a bliscy – pokarmem. Dowiedziałam się, że muszę pić ludzką krew. Postanowiłam żywić się zwierzęcą. Nie wytrzymałam długo. - Westchnęła ze smutkiem. - Pierwszą moją ofiarą był morderca. Noemi uczyła mnie, żeby zabijać złych ludzi i nigdy nikogo z naszego narodu. Od grudnia do lipca wędrowałyśmy po kraju, w sierpniu wyjechałyśmy do Europy. Potem miałyśmy popłynąć do Anglii, lecz na statku był łowca. Zobaczył, jak piję krew z jednego zbira, który w przeszłości zamordował własną żonę. Zaatakował mnie. Noemi skoczyła między nas. Wbił jej kołek w serce. - Ostatnie słowa wypowiedziała szeptem, a z oczu popłynęły krwawe łzy. Erik natychmiast podał jej chusteczkę. Skinęła mu głową i otarła twarz. Następnie zmięła chustkę i położyła na kolanach.
   Arthur i Amelia patrzyli na nią ze współczuciem. Dostrzegłam, że już się pogodzili; świadczyły o tym ich splecione dłonie. Spojrzałam na Szoszannah, która już wzięła się w garść i podjęła opowieść:
   - Patrzyłam przerażona, jak Noemi pada z kołkiem w piersiach. Poczułam straszliwą złość; wzięłam nóż, który miał przy sobie mężczyzna, którego zabiłam, i rzuciłam w łowcę. Trafiłam w serce. Potem znalazłam się przy opiekunce. Umierała. To tak strasznie bolało, że trudno to pojąć... - Pokręciła głową.
   To była prawda. Mogliśmy to sobie tylko wyobrażać. Żadne z nas nie straciło w ten sposób swojego opiekuna. Może z wyjątkiem Erika, ale jego opiekun, Filip, przerwał więź i zawarł na nowo z inną wampirzycą, zanim zginął. Z jej ręki.
   - Wydawało mi się, jakby ktoś rozrywał mój umysł na strzępy. A potem ona rozpadła się w proch. Później wpadli marynarze, więc niewiele myśląc, pobiegłam i wyskoczyłam za burtę. Przypłynęłam do brzegu, nie mając nic; ani swoich rzeczy, ani opiekunki.
   Ponad miesiąc polowałam na łowców. Zdobyłam kuszę, ćwiczyłam strzelanie, kryłam się w lesie nie wiedząc, co ze sobą począć. I nadal nie wiem – zakończyła, patrząc uważnie na każdego z nas. - Gdybym jednak pogodziła się wtedy z losem, pewnie byłabym już mężatką – nieszczęśliwą, ale człowiekiem.
   - Żałujesz swojej decyzji? - spytała Amelia.
   - Oczywiście, że nie – odparła wampirzyca bez wahania. - Nie jestem stworzona, by pracować w domu, mięć męża i dzieci. Choć mąż by mi nie przeszkadzał – dodała po namyśle. - Ale teraz jestem wiecznie młoda, ładna i nieśmiertelna.
   - Raczej długowieczna – poprawiłam ją odruchowo. - Przecież można nas zabić.
   - W zasadzie masz rację – rzekł Erik w zamyśleniu. - Młoda, piękna... lecz za jaką cenę?
   - Wszystko w życiu ma swoją cenę – odrzekła Lily. - Ale widocznie tak miało być. Wierzę, że to, co przeszłam, nie było daremne. No, cóż, niedługo wschód – zwróciła uwagę. - Dzisiejszą noc spędzę z wami, a jutro wyruszę w dalszą drogę.
   - Jeśli chcesz, możesz tu zostać – powiedział niespodziewanie mój opiekun. - Tak długo, jak zechcesz.

2 komentarze:

  1. ~izzy
    28 października 2010 o 18:30

    Och, dziękuję! Nie spodziewałam się tego… jakby nie było raczej się czepiam i ciągle mi coś nie pasuje.. Fajnie, że ktoś to docenił. xdA co do rozdziału chyba pierwszy raz nie mam prawie nic do zarzucenia.. Wręcz przeciwnie. Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy historycznej. Jedyna rzecz, która tak średnio mi się spodobała to ostatnie zdanie ”Tak długo, ile zechcesz.”, tak mi się już utarło w pamięci, że mówimy ”…jak zechcesz.”. To nie jest oczywiście błąd.. Tak tylko mówię. ;p A tak nawiasem mówiąc coś czuję, że Erick w końcu znajdzie sobie towarzyszkę. ;p Pozdrawiam ;** I jeszcze raz dzięki ;*
    Odpowiedz
    ~Kara007
    28 października 2010 o 19:35

    Z tego na bank coś będzie! ;) Lily wydaję się być fajna. Lily i Erik – to mogłoby się udać x) Jej historia… musiała cierpieć po stracie Noemi. Jestem ciekawa jak jej losy wpłyną na życie głównych bohaterów? Kłótnia, a raczej zazdrość Amelii była świetna :p Jestem ciekawa co będzie dalej. Pisz szybko, weny ;***
    Odpowiedz
    ~justilla
    28 października 2010 o 19:46

    Oho, zdaje się że ktoś tu komuś wpadł w oko ;) Może w końcu i Erik na nowo ułoży sobie życie? Mam nadzieję, że tak, bo bardzo go lubię. I mam nadzieję, że jest w czasach gdy Amanda opowiada historię Karolinie. I Amelia z Arthurem też… Oj, dużo bym rzeczy chciała, ciekawe ile z nich będzie. Od pierwszego wejrzenia… Miłość do Lily? Jestem bardzo ciekawa, oby tylko wytrzymać do wtorku.[amica-libri]
    Odpowiedz
    ~justilla
    28 października 2010 o 20:19

    Umiesz pocieszyć xD Wiec czekam z większym optymizmem na weekend :)
    Odpowiedz
    ~Susannah
    28 października 2010 o 23:21

    I jak go tu nie kochać? :) Bardzo mnie intryguje ten tytuł- od pierwszego wejrzenia… :)A Szoszannah- nadal idealna!!!
    Odpowiedz
    ~Serina
    29 października 2010 o 13:12

    Coś czuję, że Erik będzie z Szoszannah (nie pasuje mi do niej imię Lily; Szoszannah, li i jedynie). Podoba mi się jej… nonszalancki styl bycia, że tak to ujmę. Pasują do siebie, wybitnie do siebie pasują, przynajmniej sądzę tak ja. No i chciałabym, żeby byli razem, bo Erikowi należy się coś od życia. Historia tej nowej wampirzycy jest intrygująca, choć… Wątpię, czy kobiety, nawet wampirzyce, zachowywały się tak jak ona – swobodnie, nonszalancko. Rozumiem, że możesz używać wyrażeń współczesnych, mówiąc do Karoliny, ale zachowania… Cóż, dziś krótko, krótko, ale na nic więcej się nie zdobędę. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Buziaki, Serina.
    Odpowiedz
    ~Persefona
    29 października 2010 o 22:36

    Ktoś tu się chyba zakocha… Rozdział rewelacyjny. Historia Szoszannah wzruszyła mnie okropnie. Już nie mogę się doczekać dalszej części.Pozdrawiam. Nowy rozdział na taikasanoja.Zapraszam!
    Odpowiedz
    ~Ariss
    30 października 2010 o 11:30

    Już trzeci raz dodaję ten komentarz, niemiłosiernie przeklinając onet :d Szoszannah wydaje się bardzo miła i taka wyluzowana, Lily odbieram jako osobę trochę sztuczną i lizusowatą. Jednym słowem- Szoszannah pasuje do Erica :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    30 października 2010 o 15:24

    Histotia Szoszannah jest bardzo wzruszająca i chwyta za serce. Podoba mi się sposób w jaki to wszystko opisałaś i nie zabrakło scen z użyciem broni, dla dodania pikanterii. Super!Ja postaram się w weekend dokończyć rozdziały i dodać coś do siebie ;)
    Odpowiedz
    ~Budok
    31 października 2010 o 20:43

    Jest miła i tyle. A co do wszelkich połączeń Erika i Szoszannah… Tytuł następnego rozdziału chyba mówi sam za siebie ;) Nawiasem mówiąc, imię tej kuzynki skojarzyło mi się ze smokiem Ruth’em z Jeźdźców Smoków z Pern, tytułowego bohatera tomu „Biały smok”. Ale to może być tylko przypadek :) Pozdrawiam, Budoko.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    31 października 2010 o 23:29

    Nie czytałam, a imię pochodzi od biblijnej Ruth:)
    Odpowiedz

    ~Maera Fey
    1 listopada 2010 o 10:47

    Witam. Pierwszy raz odwiedzam tego bloga, ale muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem. To jedne z lepszych opowiadań publikowanych na blogach. Twój warsztat literacki jest bardzo poprawny. Historia jest bardzo interesująca i szalenie wciąga, nawet gdy czyta się ją od środka. Od razu widać, iż masz lekkie pióro oraz prawdziwy talent. Jednym słowem: panowie, czapki z głów!Pozdrawiam i serdecznie zapraszam na mojego bloga: http://dalekadroga-fey.blog.onet.pl/PS: Mam nieodparte wrażenie, że w opowieści Lily czegoś brakuje. Nie umiem jednak powiedzieć czego dokładnie. To tylko takie niejasne przeczucie, więc nie będę się nad tym rozwodzić.
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    1 listopada 2010 o 20:20

    No, wreszcie nasz drogi Erik się w coś zaangażuje, a przynajmniej mam taką nadzieję;] Uwielbiam twoje rozdziały Natalio i choćbym nawet nie wiem jak chciała, nie mogę znaleźć żadnego błędu.Polubiłam Lily, ale jak to wyjaśniła Amanda: chyba wywołuje takie reakcje w każdym. Jednak mam nadzieję, że zagości na dłużej w opowiadaniu.Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Ejdz
    1 listopada 2010 o 22:32

    z rozdziału na rozdział ta opowieść idzie ci coraz lepiej. czekam na kolejny.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    29 lipca 2011 o 19:57

    Wow. Szoszanah też ma niczego sobie życiorys. xD Całe szczęście, że Noemi (pokój jej duszy) ją przemieniła. Inaczej pewnie musiałaby się męczyć ze swoim mężem, tak jak Amanda męczyła się z Chrisem. Lily od razu polubiłam. Jest szczera i otwarta. Wydaje mi się też, że Erik ją polubił. :D A nóż coś z tego wyjdzie? Mam taką nadzieję. Amelia jest chorobliwie zazdrosna o Arthura, jak się okazało. Mogłaby trochę się opanować. :)

    OdpowiedzUsuń