CZĘŚĆ IV - FATALNA MIŁOŚĆ

17.09.2010

   Po powrocie z kościoła Karolina poszła pomóc przyrządzić obiad. Kiedy wróciła, usiadłyśmy na ganku.
   - W twojej opowieści jest wiele tajemniczych spraw – stwierdziła dziewczyna. - Jaką przepowiednię miał na myśli Andy? Czy Martinowi grozi niebezpieczeństwo? Wytrwałaś w swoim postanowieniu, że nie będziesz piła ludzkiej krwi? I czy po śmierci Chrisa zakochałaś się w kimś, czy dopiero w...
   - Powoli – przerwałam jej z rozbawieniem. - Od razu odpowiem tylko na ostatnie twoje pytanie: po śmierci Chrisa zakochałam się powtórnie. Lecz miłość ta, jak się wkrótce przekonasz, nie była właściwa. Nie chodzi tu o samo uczucie, lecz o osobę. Życie czasem płata nam figle – westchnęłam i wróciłam do opowiadania.

Rozdział I – Ciężki poród

   Stałam przy oknie, czekając na zachód słońca, które kryło się już za horyzontem. Nagle ujrzałam powóz, z którego wyskoczył Arthur. Był przerażony. Wpadł do domu jak burza.
   - Amelia umiera – powiedział drżącym głosem. W jego oczach widniała rozpacz.
   To był maj roku tysiąc trzysta czterdziestego piątego. Rose miała już trzy lata, Martin cztery. Rok po narodzinach córki, w czerwcu, Amelia powiła kolejne dziecko – córeczkę, którą nazwała Victoria Anna Isabel. Teraz moja pasierbica i najlepsza przyjaciółka zarazem była brzemienna z trzecim dzieckiem.
   Przez trzy ostatnie lata bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Wyznałam jej nawet, że chciałam uciec z Juanem; była zaskoczona, aczkolwiek cieszyła się, że tego nie zrobiłam.
   - Bez ciebie czułabym się strasznie samotna, Amando – powiedziała. - I choć nie dziwię ci się, że o tym myślałaś, to dziękuję ci, że nie uciekłaś.
   Nadal czasami odwiedzała mnie Kate. Kiedy dowiedziała się o moim nawróceniu, była w szoku.
   - I naprawdę możesz nosić krzyż na szyi? To niesamowite! - stwierdziła z entuzjazmem.
   - Jeśli chcesz, to ty także możesz spróbować – zachęciłam ją. Spojrzała na mnie dziwnie i pokręciła głową. Znowu te smutne oczy... Miałam wrażenie, że cierpi. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam, w jaki sposób.
   Andy mnie nie odwiedzał. Od tamtej pory, gdy powiedział mi o przepowiedni, nie widziałam go ani razu. Katherine też nic o nim nie mówiła. Gdy raz kiedyś o nim napomknęłam, skrzywiła się i stwierdziła, żebym lepiej nie psuła jej humoru wspominając tego wampira.
   Erik odwiedzał mnie tak często, jak tylko mógł. Dużo rozmawialiśmy o wierze, ludziach, wampirach i piciu krwi. Pod tym względem różniliśmy się od siebie; ja byłam zadowolona z mojej decyzji, pomimo rezygnacji z tej przyjemności, jaką daje picie ludzkiej krwi, mój opiekun natomiast twierdził, że skoro przez tyle wieków żywił się ludzką posoką, nie wyobraża sobie, by to miało się zmienić.
   Te trzy ostatnie lata były dla mnie inne, lepsze. Częściowo dlatego, że miałam Martina, aczkolwiek – muszę to uczciwie przyznać – nie zajmowałam się nim tak pieczołowicie, jak jego biologiczna matka. Myślę, że mój instynkt macierzyński jako wampirzycy nie był jeszcze dostatecznie rozwinięty. Poza tym, Chris już mnie nie zdradzał – co zresztą było całkiem logiczne w jego wieku, miał już bowiem pięćdziesiąt dwa lata, a to było bardzo dużo, jak na średniowieczne czasy. Powoli też zaczynały dopadać go różne choroby.
   Jeśli chodzi o moją nową dietę, początkowo nie było mi łatwo. Pokusy były wszędzie; czułam się jak uzależniona od opium, a wokół mnie było mnóstwo tego narkotyku. Chodziłam na polowanie co trzy dni, wypijałam sporo krwi, lecz gdy znowu nadchodził głód, dusiło mnie nieprzyjemne uczucie potęgowane zapachem otaczających mnie ludzi. To tak, jakby komuś, kto bardzo lubi słodycze zabronić je jeść i chodzić wokół niego z koszykami pełnymi łakoci. Wie, że nie wolno po nie sięgnąć i to już nigdy. A jedyną pociechą jest, że robi to dla wyższych celów.
   Mimo wszystko wiedziałam, że nie stracę panowania nad sobą. W razie silniejszej pokusy sięgałam po srebrny krzyżyk, wiszący na mojej szyi. Płynęło z niego przyjemne, uspokajające ciepło.
   Poza tym, moje życie mijało powoli, spokojnie i całkiem monotonnie. Po przebudzeniu rozmawiałam z Chrisem lub Sophią i bawiłam się z synkiem. Nadal odczuwałam do byłej kochanki mojego męża pewien dystans, ale starałam się tego nie okazywać; w końcu to nie była zła kobieta, a Martina kochała ponad życie. Czasami przyjeżdżała Amelia z mężem i dziećmi; dziewczynki były naprawdę urocze. Rose miała jasne włoski i błękitne oczka, poza tym była podobna do Arthura, Victoria zaś odwrotnie: rude, kręcone włosy, oczy Arthura i buzię podobną do swojej mamy.
   Martin miał ciemne, kręcone włosy, a poza tym nie był podobny do Chrisa, ale też nie przypominał Sophii. Stwierdziłam, że w przyszłości będzie przystojny, lecz obawiałam się o jego charakter. Miał wszystko, co chciał, był strasznie rozpieszczany przez wszystkich, łącznie ze mną. Miałam tylko nadzieję, że nie wyrośnie na egoistę, aczkolwiek Amelia była dobrą i mądrą dziewczyną, a nie miałam wątpliwości, że w dzieciństwie też była rozpieszczana i niczego jej nie brakowało.
   Czasem patrzyłam z niepokojem na mojego synka i zastanawiałam się, jaką rolę odegra on w przyszłości. Co takiego ma zrobić? Co to za przepowiednia, która go dotyczy? I czy nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo ze strony Olivera i innych, złych wampirów? Pytania, na które nie znałam wówczas odpowiedzi.
   Gdy Amelia zbliżała się do rozwiązania, akuszerka stwierdziła, że dziecko jest duże i poród będzie ciężki. Ale kiedy Arthur wbiegł do mego domu z paniką w oczach, poczułam, jak moje serce zwalnia swój rytm.
   - Jedziemy tam – postanowiłam. Chris był wówczas poza domem, więc Arthur, zasłaniając mnie kocem przed ostatnimi, zabójczymi dla mnie promieniami słońca, pomógł wejść do powozu. Jechaliśmy tak szybko, że karoca podskakiwała ostro na wybojach.
   Mąż Amelii opowiedział o tym, jak hrabina zaczęła rodzić, ale dziecko jest źle ułożone i akuszerka nie może go przekręcić. Na koniec zaś powiedział coś, co wprawiło mnie w osłupienie.
   - Ratuj ją, Amando. Jeśli będzie trzeba, zmień ją, tylko błagam, nie pozwól jej umrzeć!
   Przez chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
   - Nie mogę zamienić ją w wampira wbrew jej woli – odparłam w końcu.
   - Rozmawiałem z nią o tym, zanim do ciebie przyjechałem. Jeśli będzie umierać, musisz ją zmienić. Jest matką, nie może umrzeć i zostawić swoich dzieci! - tłumaczył, patrząc na mnie swoimi dużymi, ciemnymi oczami. Widziałam w nich strach. - Kocham ją i uwierz mi, jeśli powiedziałaby, że woli umrzeć, nie zmuszałbym jej do życia jako wampir. Ale Amelia może być taka, jak ty. Ona ma dopiero dwadzieścia dwa lata!
   - Muszę porozmawiać z Erikiem. Jeśli zmienię Amelię, zerwę nasze połączenie. - Na myśl o tym poczułam gwałtowny, dławiący lęk. Kochałam Erika, ale Amelię też kochałam. Czy miałam przerwać tę niezwykłą więź, która nas łączyła? Nigdy więcej nie słyszeć jego myśli, nie móc z nim porozmawiać o każdej porze dnia i nocy, nie czuć jego smutku i radości...
   - Erik już został powiadomiony, niedługo przyjedzie.
   W tym momencie dotarliśmy do domu Cravenów. Słońce zaszło, więc wyskoczyłam z powozu i pomknęłam do środka. Zastałam pasierbicę w łóżku. Była blada, spocona i wyglądała okropnie. Wokół czuć było intensywną woń krwi, dotknęłam więc krzyżyka i skupiłam się na opanowaniu pragnienia. W głębi domu usłyszałam płacz Victorii i głos Rose, wołającej mamy oraz bezowocne próby bezradnej opiekunki, próbującej je uciszyć. Potem dobiegł do mych uszu łagodny głos Arthura, który szybko i sprawnie uspokoił córki.
   - Amanda. - Hrabina ucieszyła się na mój widok. - Powiedz jej, żeby ratowała dziecko – poprosiła mnie. Zrozumiałam, że ma na myśli akuszerkę, która przechadzała się po pokoju niespokojnym krokiem; tę samą, która odbierała poród Sophii i poprzednie Amelii.
   - Musi hrabina wstać i chodzić, żeby dziecko się przekręciło – odparła stanowczo. - Inaczej się udusi. A hrabina straciła dużo krwi.
   Moja pasierbica skrzywiła się, ale posłusznie wstała. Wzięłam ją za rękę i przeszłyśmy się kilka razy po pokoju. Nagle na jej twarzy pojawił się grymas.
   - Boli – jęknęła. Zamknęła oczy i zacisnęła zęby.
   - W takich chwilach przestaję żałować, że nie mogę mieć dzieci – mruknęłam. Amelia położyła się na powrót do łóżka. Widząc, że dziewczyna kurczowo zaciska dłonie i ciężko oddycha, zerknęłam z niepokojem na akuszerkę.
   - Zrób coś – poprosiłam. Nie mogłam patrzeć, jak moja przyjaciółka cierpi. Kobieta westchnęła i podeszła do Amelii. Nagle do pokoju weszła młoda dziewczyna z miską. Włosy miała przewiązane chustą, spod której wystawały ciemne kosmyki.
   - To moja córka, uczy się – wyjaśniła akuszerka.
   - Przyniosłam gorącą wodę, zaczynamy? - spytała dziewczyna.
   - Tak, podaj mi.
   Nie widziałam poprzednich porodów Amelii, gdyż wcześniej rodziła w dzień, a poród Sophii odbył się bez komplikacji. Teraz było inaczej. Moja przyjaciółka leżała, cała we krwi, a kobiety jej pomagające uwijały się wokół niej. W końcu młodsza przemyła jej twarz i podeszła do matki, która zaczęła już odbierać poród.
   Amelia jęczała i miała coraz mniej sił. Krew uciekała z niej potokami. Uścisnęłam jej rękę, ale nie zwróciła na to uwagi. Przestała kontaktować się ze światem. Od zapachu krwi zakręciło mi się w głowie. Puściłam jej dłoń i wyszłam.
   Na zewnątrz czekali Arthur z dziećmi i Erik. Mój opiekun spojrzał na mnie z niepokojem.
   - Jak ona się czuje? Co z dzieckiem? - spytał hrabia.
   - Zaczęła rodzić. Eriku, musimy porozmawiać. - Spojrzałam na niego znacząco.
   - Już rozmawiałem o tym z Arthurem. Jeśli Amelia nie przeżyje porodu, jedno z nas będzie musiało ją zmienić.
   Zdałam sobie sprawę, że Erik czuje to samo, co ja. Silny, nieokreślony lęk. Nie chcieliśmy się rozstawać, ale życie Amelii było ważniejsze. Wiedziałam też, że w gorszej sytuacji zostanie ten, z kim więź zostanie zerwana, gdyż ten, który zerwie, będzie miał nową osobę do opieki. Czy po przerwaniu tego, co nas łączy, nasza wzajemna miłość też zniknie? Ulotni się, zostanie tylko cudownym wspomnieniem czegoś niesamowitego?
   - Chodźmy do salonu – postanowił mój opiekun. Przeszliśmy i stanęliśmy naprzeciwko siebie. Przez chwilę między nami trwało długie milczenie, przestaliśmy nawet myśleć. Patrzyliśmy tylko na siebie, oboje z takim samym lękiem w sercu.
   - Nie chcę się z tobą rozstawać – szepnęłam w końcu.
   - Musisz. Amelia i Arthur nas o to prosili. Oni mają dzieci. Jak hrabia Craven poradzi sobie sam, jeśli nasza Amelia... - Nie dokończył. Nie musiał.
   - Ty to zrób – zdecydowałam w końcu. - Będziesz miał nową podopieczną, nie zostaniesz sam, bez rodziny, masz doświadczenie i nie będziesz miał powodu, by od nas odejść... - wyrecytowałam jednym tchem.
   - Odejść? O czym ty mówisz? Ty jesteś moją rodziną. I Amelia. Nigdy was nie zostawię. Ale to ty powinnaś ją zmienić, bo jesteś jej bliższa i łączą was więzi rodzinne. Poza tym, opuszczonemu podopiecznemu jest ciężej niż opiekunowi.
   Pokręciłam głową. Wiedziałam, do czego zmierza.
   - Wiem, że lepiej jest opuścić, niż zostać opuszczonym, ale uważam, że to ty...
   - Amando, choć raz mnie posłuchaj! - przerwał mi.
   - Choć raz? To raczej ty chociaż raz wysłuchaj mnie! - upierałam się. - Musisz ją zmienić!
   - Ty ją zmienisz, jeśli zajdzie taka potrzeba – zaoponował Erik.
   Nagle do salonu weszła córka położnej.
   - Urodził się syn. Duży, chyba zdrowy. Hrabina mocno krwawi, może... może nie przeżyć. - Dziewczyna wydawała się lekko wstrząśnięta; pewnie nigdy wcześniej nie odbierała zagrożonego porodu. Odwróciła się i wyszła. Przez chwilę staliśmy w osłupieniu; słowa te zabrzmiały jak wyrok.
   Do salonu wpadł Arthur.
   - Amelia umiera – powiedział łamiącym się głosem. - Które z was ją przemieni?
   Spojrzeliśmy na siebie z Erikiem. Trzeba było podjąć decyzję.
   - A może ja?
   W pokoju niespodziewanie pojawiła się wysoka, smukła wampirzyca o jasnych lokach i ciemnozielonych oczach.
   - Jak tu weszłaś? - spytałam ostrym tonem.
   - Zwyczajnie. Kiedy zapadł zmierzch, wyszłam na ulicę i trafiłam akurat na moment, kiedy jechałaś. Poszłam więc za powozem, ale wybiegłaś w błyskawicznym tempie. Czekałam na ciebie przed domem, a że nie należę do cierpliwych – wzruszyła ramionami – to przyszłam. Kiedy ty tu jesteś, ja też mogę wejść, to oczywiste. Usłyszałam waszą rozmowę i jeśli się zgodzicie, to ja mogę zmienić hrabinę w wampirzycę.
   Wpatrywałam się w nią ze zdumieniem, podobnie jak Arthur. Jej propozycja wydała mi się podejrzana. Erik zaś zmarszczył brwi i spojrzał na mnie w zamyśleniu.
   - Hm, to byłoby pewne rozwiązanie – stwierdził.
   - Co takiego? Mam oddać żonę w ręce obcej wampirzycy? - Hrabia popatrzył na niego z niedowierzaniem. Główna zainteresowana parsknęła, ale nic nie rzekła. Czekała, co powiem.
   Spojrzałam w oczy memu opiekunowi. Musieliśmy szybko podjąć taką trudną decyzję, która zadecydować miała o losach mojej przybranej córki i przyjaciółki jednocześnie. Najpierw jednak musiałam dowiedzieć się, jaki jest powód tej nagłej propozycji Kate.

2 komentarze:

  1. ~izzy
    17 września 2010 o 15:38

    Mam pytanie.Jak Kate mogła przyjść za powozem skoro był dzień? Amanda musiała się chować pod kocem, a potem jechać zakrytym powozem, a tamta tak sobie po prostu przyszła…? To się nie trzyma kupy.A tak poza tym to rozdział mi się podoba. Jednak nie wyobrażam sobie, aby Amanda miała zerwać więź łączącą ją z Erickiem, a oddanie Amelii w ręce Katy to troche nierozważne…
    Odpowiedz

    ~Natalia
    17 września 2010 o 15:51

    Faktycznie, źle to ujęłam, ale już poprawiłam. Dzięki za uwagę:)
    Odpowiedz

    ~Alice
    17 września 2010 o 16:31

    Już na samym początku rozdział trzyma w napięciu! Ciekawe, czy Amanda z Erikiem zgodzą się, by Kate zmieniła Amelię. Oby tak, to byłoby nawet korzystne, tylko… czego chce Katherine? Nie mogę się doczekać nn!Pozdrawiam :*.
    Odpowiedz
    ~Serina
    17 września 2010 o 16:40

    No… Ciekawie się zaczyna. Cieszę się, że dotrwałaś do czwartej części i życzę Ci, byś doszła jeszcze dalej. A co do tego rozdziału… Zaczynasz, hm, ostro, że tak powiem. Widzę, że dość dużo czasu minęło od zakończenie części numer trzy. Kto by pomyślał, że ta kochana Amelia, niegdyś rozpieszczona i nieco kapryśna, będzie stateczną żoną i matką. W tejże chwili – umierającą. Ja na miejscu Amandy przemieniłabym ją, nie kłóciła się z Erikiem w kwestii, komu ma ten zaszczyt przypaść. Choć trochę ją rozumiem, nie chciała stracić telepatycznego kontaktu z opiekunem. I tu nagle pojawiła się Kate. Widać jej nie żal Olivera, tylko co on na to? Mnożą się pytania. To dobrze, w sumie. Robi się ciekawie, tak Ci powiem. I chyba na tym zakończę. W każdym razie… Życzę Ci weny, całuję serdecznie i ściskam, Serina.
    Odpowiedz
    ~Susannah
    17 września 2010 o 17:08

    Jak zwykle skończyło się w najciekawszym momencie :( Chcę wiedzieć więcej!!! :)
    Odpowiedz
    ~Kara007
    17 września 2010 o 19:10

    O Boże… Aż się boję pomyśleć co będzie dalej! I chciałam się zapytać, jak możesz kończyć w takiej chwili?!? Jestem ciekawa kto ją zmieni, choć przyznam szczerze, że nie chciałabym, aby oni stracili tą więź, która ich łączy, bo to jest piękne… Po zerwaniu to już nie byłoby to samo… Czekam na nn ;) Weny ;***
    Odpowiedz
    justilla
    17 września 2010 o 19:44

    Och, dziękuję Ci bardzo ;* To bardzo miłe, że tak mnie doceniasz :)Rozdział świetny, ale czemu taki… smutny? Amelia umiera? Tak nie może być! Oby została przemieniona w wampira, a tajemnica Kate temu nie przeszkodziła. Dobrze, że następny rozdział ukaże się tak szybko, bo ciekawość dosłownie mnie zżera. [amica-libri]
    Odpowiedz
    ~Agata
    17 września 2010 o 22:14

    Rozdział jak zawsze wyśmienity! Przepraszam, że dziś tak krotko, ale zamykają mi się oczy i idę spać :)
    Odpowiedz
    ~Aine
    18 września 2010 o 15:13

    Amanda znów się zakocha? Ciekawe… ;)Rozdział naprawdę świetny i rzeczywiście smutny. Oby przemienili ją w wampira :) Trochę kojarzy mi się to z Bellą i Edwardem, bo Bella też umierała przy porodzie… (chyba) xDPozdrawiam!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    18 września 2010 o 17:15

    Możesz mi wierzyć lub nie, ale pomysł ze śmiercią Amelii przy porodzie i zmianie jej w wampira przyszedł mi do głowy o wiele wcześniej, niż obejrzałam lub przeczytałam Zmierzch:) I nie będę go zmieniać tylko dlatego, że się z tym kojarzy. Pozdrawiam:)
    Odpowiedz

    ~Susannah
    18 września 2010 o 19:39

    Z moich wolnych przemyśleń… Jeżeli Amelia zostanie wampirzycą to wtedy jej dzieci będą naprawdę dziećmi wampirzycy (apropos przepowiedni). Jeżeli Kate przemieni Amelię, zerwie połączenie ze swoim opiekunem, a chyba go nie lubi, więc nawet rozumiem że jej to na rękę…Dobrze kombinuję? ;P
    Odpowiedz

    ~Natalia
    18 września 2010 o 21:24

    Dobrze kombinujesz, ale: po 1. Andy brał Martina na ręce i stwierdził, że to on jest wybranym, a po 2. nie wiem, czy pisałam o tym już wcześniej, ale to ma być syn gorącokrwistej wampirzycy:p Więc dzieci Amelii odpadają:):) Natomiast z Kate masz absolutną rację;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Kara007 i Gulka3
    18 września 2010 o 19:52

    „Trójka” jest to rodzaj „klubu” nastu osób, które w nietypowy sposób lubią się odstresować ;) Oczywiście jest to coś nielegalnego, więc jedną z reguł jest trzymanie jej w ścisłej tajemnicy. Wiedzą tylko zaangażowani i jeszcze kilka osób, ale to wyjdzie z czasem. Powiemy tylko tyle, że świat jest bardzo, ale to bardzo mały xDA co do Marcina – tak jak wcześniej pisałyśmy, jechał na pięć miesięcy, wyjechał w styczniu, więc wraca pod koniec maja, początek czerwca. Jesteśmy bardzo dokładne z czasem i mamy wszystko zaplanowane, a tak nawiasem mówiąc mamy dopiero koniec stycznia, więc jeszcze trochę ;)
    Odpowiedz
    ~Hekate
    19 września 2010 o 11:21

    Hmm…czuję, że Kate ma w tym jakąś sprawę. Albo chce się zbliżyć do przyszłej wampirzycy, albo coś innego… Brzmi podejrzanie. Chyba że tej dziewczynie stało się coś przykrego i ona chce o tym zapomnieć, albo zrobiła coś tej przyszłej wampirzycy i chce, aby ona jej wybaczyła.
    Odpowiedz
    ~Ariss
    19 września 2010 o 12:46

    Łoo… biedna Amelia! I stoją przed trudnym wyborem.. myślę jednak, że ta obca wampirzyca premieni Amelię i wszystko będzie ok. Chyba że Amelia jakimś cudem ozdrowieje, co moim zdaniem byłoby trochę naciągane. Pozostaje jeszcze opcja, że obca wampirzyca ją zabije (nie zdziwiłabym się) chociaż Amanda i Eric by pewnie jej pilnowali… Albo niech pozwolą jej umrzeć. Wiem, że to prawie niemożliwe, ale cóż ;) To tylko spekulacje. Czekam na kolejną notę.
    Odpowiedz
    ~Elizabeth
    19 września 2010 o 17:36

    Oczywiście, że czytam… Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziały… A ta dziewczyna z nagłówka to główna bohaterka.. Pozdrawiam, Elizabeth. [sciezka-wiecznosci.blog.onet.pl]
    Odpowiedz
    ~justilla
    20 września 2010 o 16:17

    „Kosogłos” jeszcze się nie ukazał, ale powinno to nastąpi tej jesieni, wiec już wkrótce :)[amica-libri]
    Odpowiedz
    ~inna
    20 września 2010 o 19:43

    Zaczęłaś świetnie.Szkoda tylko,że Amielia umiera.Mam nadzieję,że to Kate ją zmieni.Nie wiem czemu,chyba dlatego bo nie chcę żeby więź Amandy i Erika się zniszczyła.Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Lilus15
    22 września 2010 o 14:41

    hej.:) bardzo podoba mi sie twoje opowiadanie . Dopiero jestem w częsći 3 . I jestem zachwycona. Jak byś mogła to wpadnij na mojego bloga. Tylko uprzedzam są błedy i w gl bo jeszcze tego nie opanowałam. ;)http://www.secret-life.bloog.pl/
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    22 września 2010 o 14:55

    Znów nie jestem na bieżąco z rozdziałami, ale doprawdy nie mam czasu, aby czytać je wszystkie w terminie. Żadnych błędów nie znalazłam, rozdział od początku trzyma w napięciu, a końcówka jest bardzo zaskakująca.Świetnie piszesz, kochana ale chyba już o tym wiesz. Pozdrawiam serdecznie, krwawy-poemat; szklana-tajemnica
    Odpowiedz
    ~Natalia
    25 lipca 2011 o 00:55

    Droga Inscriptum,Cieszę się, że jeszcze się nie zniecierpliwiłaś i że czytasz nadal, na dodatek komentując;) Jeśli masz pytania, pisz. Nie wiem, czy uzyskasz na nie odpowiedzi w kolejnych częściach, zawsze mogłam coś pominąć i tego się najbardziej obawiam. Dlatego jestem wdzięczna za wszelkie uwagi.Co do wiary Amandy, choć nie zawsze postępuje moralnie, to jednak właśnie wiara pomaga jej w walce z żądzą krwi. Mam nadzieję, że udało mi się to prawidłowo ukazać, choć czasem mi się wydaje, że moje postaci żyją własnym życiem i przestaję nad nimi panować:p Pozdrawiam serdecznie;)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    29 lipca 2011 o 12:21

    Czyżby Katherine coś knuła? Ciekawe dlaczego tak nagle postanowiła przemienić Amelię? Dlaczego padło akurat n Amielię? T_T Oby tylko wyszła z tego cało. Owocem jej męki jest pierwszy syn. Chociaż tyle. :) Amanda ma rację, byłoby beznadziejnie, gdyby przerwała się więź między nią a Erikiem. Cieszę się, że Arthur opiekuje się swoją żoną i prawdziwie ją kocha. Nie mogę przestać komentować, ponieważ twoja opowieść mnie zauroczyła, a poza tym wiem jak bardzo potrzebna jest czyjaś obiektywna opinia. :) Mnie jej brakuje, dlatego nie będę ci jej szczędzić. xD

    OdpowiedzUsuń