Rozdział XIII - Artysta

 15.07.2010

   Karolina wciąż wpatrywała się we mnie, gdy zamilkłam.
   - Chyba się domyślam, jakie pytanie ciśnie ci się na usta – stwierdziłam rozbawiona, widząc jej minę.
   - Skąd on to wiedział?
   Spojrzałam w jej duże, piękne oczy. Pomyślałam, że dla niej też wielu mężczyzn straci głowę. Oby tylko dobrze wybrała… Ja ostatecznie dokonałam dobrego wyboru – wyszłam za mąż za mężczyznę, który właściwie od samego początku był mi przeznaczony.
   - Też zadałam mu to pytanie.


   - Skąd wiesz, kim… to znaczy, czemu myślisz, że jestem… - Plątałam się trochę, jak zwykle, kiedy byłam zmieszana.
   - To nie było takie trudne. Kiedy mnie opatrywałaś, dostrzegłem, że masz koronkową halkę. Tylko kogoś z wysokiego rodu na taką stać. Masz na imię Amanda, a słyszałem tylko o jednej Amandzie, która jest arystokratką, boi się słońca i niegdyś uznana została za czarownicę, ale plotkę uciszył sam król… - Patrzył na mnie z uśmiechem, dumny z siebie. Poczułam frustrację; skoro odgadł kim jestem, widocznie byłam za mało ostrożna i narażałam zarówno siebie, jak i moją rodzinę.
   - Powinnam cię teraz zabić – stwierdziłam ze złością. Drgnął nieznacznie, ale nie pokazał po sobie strachu. Spojrzał na mnie prowokująco.
   - Nie po to mnie leczyłaś, żeby mnie teraz zabijać, lady Amando – stwierdził rezolutnie. – Nie martw się, zachowam dla siebie twą tajemnicę.
   - Nie masz innego wyboru – uświadomiłam go. – Jeśli cokolwiek komuś powiesz…
   - To mnie zabijesz?
   - Nie, ja nie, zabijam tylko złych ludzi, a ty do nich nie należysz, ale mój opiekun nie daruje nikomu, przez kogo stanie mi się krzywda – postraszyłam go. Moje słowa chyba odniosły pożądany efekt, bo ściągnął lekko brwi i spojrzał na mnie uważniej.
   - Wierzę – odparł poważnie. – A możesz już zdjąć maskę? – poprosił.
   Westchnęłam i ściągnęłam ją z twarzy. Ujrzałam w jego oczach zachwyt, co mi odrobinę pochlebiło.
   - Jesteś naprawdę taka piękna, jak mówią – powiedział z podziwem. – Idealne rysy, gładka, alabastrowa skóra, gęste loki…
   - A może teraz ty powiesz mi coś o sobie? – zaproponowałam.
   - Sądziłem, że już wszystko o mnie wiesz – zdziwił się mężczyzna, przechylając lekko głowę. – Kiedy wspomniałaś o mojej matce…
   Wzruszyłam ramionami.
   - Gdy wpatruję się w twoje oczy, wiem tylko to, co w danej chwili pomyślisz – wyjaśniłam. - Ale nie wiem, jak się nazywasz i kim jesteś…
   - Nazywam się Thomas Jonson i jestem malarzem. Mieszkam z matką, czasem sprzedaję moje obrazy, żeby zarobić na życie albo pracuję to tu, to tam… i jakoś się żyje. Co jeszcze chciałabyś wiedzieć? – Spojrzał mi w oczy, a ja poczułam dziwne, przyjemne mrowienie w okolicy serca. Znów przyszło mi na myśl, że powinien być brzydki i garbaty.
   - To pewnie jest wam dość ciężko? – spytałam.
   - Jakoś sobie radzimy. Dzisiaj sprzedałem trzy portrety i wracałem z pieniędzmi do domu, ale napali mnie ci zbóje i ograbili. I znów nie mam nic. – Rozłożył ręce bezradnie. W jego oczach dojrzałam smutek i zrobiło mi się go żal. – Ale najważniejsze, że żyję – dodał głosem pełnym optymizmu. - Muszę wrócić do domu, pewnie matka się o mnie martwi. – Próbował się podnieść, zacisnął zęby, by nie syczeć z bólu. Jego rany były jeszcze zbyt świeże, by mógł poruszać się o własnych siłach.
   - Pomogę ci – zaproponowałam. Założyłam maskę na twarz. Oparł się na mnie i wyszliśmy z chatki. Ze swoją siłą z łatwością mogłam go zanieść, ale nie miałam wątpliwości, że nie zgodzi się na takie rozwiązanie, gdyż zapewne ucierpiałaby na tym jego duma. Pół godziny później doszliśmy do jego domu. Była to niewielka, rozpadająca się chałupka, pośród wielu innych.
   Zatrzymałam się przed drzwiami.
   - Chyba się pożegnamy – stwierdziłam.
   - Nie wejdziesz?
   - Zapraszasz wampirzycę? – Spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem.
   - Zapraszam – potwierdził. – Ufam ci, ty też mi przecież zaufałaś, lady Amando.
   Uśmiechnęłam się i weszliśmy do środka. Mieszkał w dość ubogich warunkach. Rozejrzałam się po ciemnej izbie, dostrzegłam niski stół, dwa rozpadające się krzesła i niewielki, stary piec. Tommy zajrzał cicho do drugiego pomieszczenia.
   - Śpi – szepnął do mnie. – To dobrze, nie będzie się martwić, że mnie okradli.
   - I tak będzie musiała się dowiedzieć – zasugerowałam.
   - Jutro. Chodź. – Wziął mnie za rękę i podpierając się na ścianie, pociągnął mnie do schodów na dół.
   - Śpisz w piwnicy? – zdziwiłam się.
   - To moja pracownia – wyjaśnił mężczyzna. Zeszliśmy po drewnianej drabince, na samym dole było niewielkie, lecz przytulne pomieszczenie, zagracone różnymi sprzętami, pędzlami, obrazami i przedmiotami, których nie potrafiłam zidentyfikować. W rogu stało łóżko, z którego Tommy bezceremonialnie zepchnął leżące na nim rzeczy. – Usiądź. Trochę tu bałagan, ale sama rozumiesz – jestem artystą…
   Roześmiałam się cicho. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, a ja zrozumiałam, że zawiązała się między nami dziwna nić porozumienia, zapewniająca mi pewien psychiczny komfort. Co się ze mną dzieje, pomyślałam. Powinnam unikać takich mężczyzn i takich sytuacji. To nierozsądne.
   - Niedługo poranek, powinnam już iść – stwierdziłam w końcu. Rozejrzałam się ponownie po jego „pokoiku” i przyszła mi do głowy pewna myśl. Spontanicznie zdjęłam złote kolczyki i podałam mu. – Weź, sprzedasz to i zwróci ci się za te skradzione – powiedziałam, widząc jego zdziwiony wzrok.
   - Dziękuję ci, ale i tak już wiele mi pomogłaś. Jutro najmę się do jakiejś roboty i…
   - Weź, jak ci daję.
   - Nie, hrabino. – Pokręcił przecząco głową. – Nie przyjmuję jałmużny.
   Ależ on był uparty. Na szczęście ja też.
   - To nie jest żadna jałmużna – zaprzeczyłam natychmiast. – To… zaliczka. Namalujesz dla mnie obraz. Dobrze?
   Zawahał się.
   - Maluję głównie portrety.
   - Tym lepiej! Wiesz, że wampiry nie odbijają się w lustrze? Przynajmniej będę miała okazję zobaczyć, jak wyglądam!
   Popatrzył na mnie zdumiony.
   - Naprawdę nie odbijasz się… - Nagle schylił się i zaczął czegoś szukać. Podniósł spore lusterko i skierował na mnie. – No rzeczywiście! Niesamowite! – Zerkał to na mnie, to na lustro.
   - Nie odbijam się i wszystko, co jest na mnie – ubrania, biżuteria, buty – również znika.
   - Ale dlaczego? – Przerzucał wzrok z lusterka na mnie i z powrotem, zaciekawiony.
   - Nie wiem, nikt tego nie wie. Może kiedyś uda mi się rozwikłać tę zagadkę. To jak, przyjmujesz zamówienie? Bo świt zbliża się nieubłagalnie. – Z niepokojem spojrzałam w niewielkie okno, jedyne w tym pomieszczeniu.
   - Przyjmuję – zdecydował Tommy. Podałam mu kolczyki. – Dziękuję ci. – Spojrzał mi w oczy. Znów ten przyjemny dreszcz, wywołany przez ciepłe spojrzenie bursztynowych oczu. - Dziękuję za wszystko. Za ratunek, pomoc, zaliczkę… Zawsze myślałem, że wampiry są złe. Myliłem się. Ty jesteś dobrą wampirzycą.
   - Nie wiem, czy jestem dobra – odparłam w zamyśleniu. – W końcu zabijam ludzi. Ale zła też chyba nie jestem… Czasem już sama nie wiem, jaka jestem.
   Wróciłam do Erika, tam dowiedziałam się, że Chris mnie szukał. Przebrałam się więc i pojechałam powozem do domu. Mój mąż i pasierbica jeszcze spali. Udałam się na górę i poszłam w ich ślady.
   Następnego dnia Chrisa nie było przez cały dzień. Amelia zaczęła się dopytywać, gdzie wczoraj byłam; opowiedziałam jej o polowaniu i o Thomasie.
   Tuż przed zmierzchem wrócił Chris. Był w fatalnym nastroju. Nie odpowiedział na moje powitanie i przez chwilę w ogóle się nie odzywał, w końcu jednak odwrócił się do mnie i warknął:
   - Gdzie byłaś wczorajszej nocy?
   - U Kate – odparłam. Niewiele mijałam się z prawdą, a kłamać umiałam doskonale. W końcu to na kłamstwie opierało się moje ówczesne życie.
   - Co za  Kate?
   - Znajoma, nie pamiętasz jej? Była u nas na weselu.
   Mój mąż zaczął wypytywać o wampirzycę, odpowiadałam swobodnie i bez wahania. W końcu w nocy nie zrobiłam nic, o co podejrzewał mnie hrabia.
   - To może zaproś ją do nas?
   Zawahałam się. Przypomniałam sobie, jak Katherine wyrwała tamtemu mężczyźnie serce na żywca i wzdrygnęłam się. Z drugiej strony, moja obecność i tak umożliwiała każdemu wampirowi wejść bez zaproszenia.
   - Dobrze, zaproszę – zgodziłam się. Nic nie odpowiedział. Doszłam do wniosku, że ostatnio dziwnie się zachowuje. Do tej pory nie był taki zaborczy i zazdrosny. Próbowałam coś wyczytać z jego oczu, ale gdy na niego patrzyłam, pochylał głowę lub odwracał wzrok.
   Pewnego dnia dowiedziałam się w końcu, co spowodowało tą zmianę.

   Zgodnie z obietnicą, kilka nocy później udałam się do Thomasa, aby mnie namalował. Wymknęłam się, gdy wszyscy już twardo spali. Ubrałam się w błękitną suknię i narzuciłam czarny płaszcz, by nie rzucać się w oczy.
   Otworzył mi Thomas. Poznałam jego matkę, była to bardzo miła, starsza pani. Zaprosiła mnie nawet na kolację, ale udało mi się grzecznie wymówić.
   Zeszliśmy na dół, do pracowni Tommy’ego. Wszystko było już przygotowane. Usiadłam więc i zaczęłam pozować.
   - Jesteś idealną modelką – stwierdził artysta. – Siedzisz w bezruchu, nie wiercisz się, jest mi wygodnie cię malować. Tylko trudno jest przelać na płótno takie piękno…
   Roześmiałam się. Byłam bardzo ciekawa, jak wyglądam, ale Tommy nie pozwolił mi spojrzeć na obraz, zanim nie skończy. Zapowiedział, że może mu to zająć kilka dni, gdyż chce jak najwierniej zobrazować rzeczywistość.
   Siedziałam przodem, lekko przechylając głowę na bok, gdzie włosy opadały mi delikatnie na twarz, zaś z lewej strony przewiązałam je luźno opaską.
   Drugi raz przyszłam trzy noce później. W trakcie malowania Jonson opowiadał mi o swoim życiu, matce oraz siostrze, która zginęła tragicznie. Ojca nigdy nie poznał; umarł, kiedy był jeszcze mały.
   Zauważyłam, że za pieniądze z moich kolczyków kupił nowe płótna, a jego matka pochwaliła się sukienką, którą od niego dostała. Wyjaśnił mi, że biżuteria była wiele warta.
   - A może teraz ty opowiesz mi swoją historię, Amando? – spytał, gdy przyszłam do niego po raz trzeci i usiałam w umówionej pozie.
   - Czemu nie? Tylko obiecaj, że nie zaczniesz mówić do mnie księżniczko – zastrzegłam. Najpierw się śmiał, ale kiedy usłyszał moją historię, zamilkł zdumiony. Opowiedziałam mu o swym życiu; o tym, jak wymordowano moją rodzinę, o Eriku, o mojej zmianie w wampira, o Edmundzie, o Juanie, o łowcach, o zemście i w końcu – o przybyciu do Anglii. Już na początku Thomas odłożył pędzel i tylko słuchał. Kiedy skończyłam, widziałam w jego oczach współczucie.
   - Muszę cię przeprosić – powiedział cicho, opuszczając głowę.
   - A za co?
   - Myślałem, że jesteś tylko kolejną, rozpieszczoną arystokratką. A tymczasem… tyle wycierpiałaś. Kochałaś i straciłaś swoją miłość. Wiesz, co to życie i śmierć. – Wstał, usiadł obok mnie i odgarnął jeden niesforny loczek, wymykający się z opaski. Pod wpływem jego dotyku przeniknął mnie przyjemny dreszcz, więc odsunęłam się lekko.
   - Co robisz? – spytałam cicho. Jego usta były dokładnie naprzeciwko moich.
   - On na ciebie nie zasługuje. Nie powinnaś nigdy wychodzić za niego za mąż.
   - Nie mów tak. Chris to dobry człowiek – odparłam, odsuwając się jeszcze bardziej.
   - Amando. Wiem, że jesteś księżniczką i pewnie miałaś już lepszych kochanków, ale sądziłem, że jest między nami jakaś iskra…
   Wstałam gwałtownie, nie wierząc własnym uszom.
   - Jak śmiesz! Uważasz, że zdradzam męża?! – Czułam się rozczarowana tymi podejrzeniami.
   -Wybacz, nie chciałem cię urazić – powiedział szybko mężczyzna, również wstając. – Nie sądziłem, że jesteś mu wierna, skoro on cię zdradza…
   Zamurowało mnie na chwilę. Serce przestało pompować krew, zalane tym strasznym uczuciem, którego nawet nie potrafiłam nazwać.
   - Co ty wygadujesz? Chris nigdy by mnie nie zdradził!
   - Myślałem, że wiesz… Przepraszam. Nie powinienem był tego mówić. Nie chciałem zadawać ci bólu – szeptał, cofając się. W jego oczach ujrzałam strach. Bał się mnie? – Nie patrz tak na mnie – poprosił, cały czas się cofając.
   - Kłamiesz – zarzuciłam mu.
   - To sama sprawdź! – W jego wzroku ujrzałam teraz złość. – Jego kochanką jest hrabina Bighall. Jest u niej, kiedy ty jeszcze śpisz, wie bowiem, że nie wstajesz tak wcześnie. Dlatego udaje się do niej koło południa, a wraca przed zmierzchem.
   - Skąd ty to wszystko wiesz?!
   - Mój przyjaciel pracuje u tej hrabiny jako ogrodnik.
   - Albo masz jakieś fałszywe wieści, albo kłamiesz. Ale mój mąż nigdy by mnie nie zdradził – odparłam już nieco mniej pewnym tonem. Wydawało mi się to niemożliwe. Po co miałby szukać sobie kochanki, skoro ma mnie? – Gdzie mieszka ta hrabina?
   Chwilę później już biegłam do domu. Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć. Weszłam jak zwykle przez okno i przebrałam się. Do świtu została jeszcze godzina, więc usiadłam i rozmyślałam. Z jednej strony, ostatnio Chris zachowywał się bardzo dziwnie. Z drugiej jednak, czy był w stanie mnie zdradzić?
   Sen ukoił moją duszę, ale po przebudzeniu wszystko wróciło. Cały dzień chodziłam jak struta. Chrisa nie było, więc nie mogłam wyczytać niczego z jego oczu. W końcu zdecydowałam. Była jeszcze godzina do zmroku, gdy kazałam zaprząc konie i przygotować powóz.
   - Dokąd jedziesz? Nie możesz poczekać godzinę? – prosiła mnie Amelia. – To niebezpieczne. Co ci jest? Co się dzieje? Czemu mi nie chcesz powiedzieć?
   Odwróciłam się i ujrzałam niepokój w jej oczach. Postanowiłam, że nawet jeśli Thomas mówił prawdę, dziewczyna nie powinna się o niczym dowiedzieć
   - Wszystko dobrze, skarbie, muszę tylko coś bardzo ważnego załatwić – uspokoiłam ją i trzymając się cienia, wsiadłam do powozu. Pół godziny później byłam już pod drzwiami hrabiny Bighall.

2 komentarze:

  1. justilla
    15 lipca 2010 o 17:14

    Ha! Coraz mniej lubiłam Chrisa i widzę, że powody są uzasadnione. Mam nadzieję, że jak zrobi awanturę tej kobiecie to nie zdradzi się kim jest naprawdę. I mam nadzieję, że malarz jednak ukończy jej portret. Mogłaby w końcu siebie zobaczyć… :)Sama chciałam powiadomić o nowej recenzji, a tu proszę :D Zapraszam wiec na nową recenzję. A rozdział 7 wstawię w sobotę :)[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    justilla
    15 lipca 2010 o 17:19

    Aha, i co do dodawania rozdziałów, dla mnie jest akurat:) Ewentualnie możesz dodawać częściej, ale nie rzadziej! xD
    Odpowiedz
    ~pattie
    15 lipca 2010 o 18:05

    Cześć. Przeczytałam ostatni rozdział, gdyż trochę przeraża mnie liczba Twoich postów. Ale w wolnej chwili na pewno się za to zabiorę, bo jestem ciekawa jak to się zaczęło.Co do mojego bloga, opowiadania nie łączą się ze sobą. Nie czytaj poprzedniego, gdyż nie jestem z niego zadowolona i być może kiedyś po prostu usunę te posty. To co teraz piszę, staram się bardziej dopracowywać. Pozdrawiam.[renascent-story]
    Odpowiedz
    ~pattie
    15 lipca 2010 o 18:17

    Jejku, nie zauważyłam, że jest to inny rozdział. I co, i co? On ją zdradza czy niee?! Pisz szybko!Informuj mnie o rozdziałach, jesli możesz.[renascent-story]
    Odpowiedz
    ~Susannah
    15 lipca 2010 o 19:29

    Częściej wrzucaj!!! Ja jak tylko kończę czytać to bym chciała zeby nowy rozdział był już następnego dnia! A będzie coś więcej o Ericu? To zdecydowanie moja ulubiona postać :)
    Odpowiedz
    ~justilla
    15 lipca 2010 o 20:17

    Myślę, że koło południa ;)[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    15 lipca 2010 o 20:20

    O kurcze, musi to być fajnym uczuciem takie pozowanie malarzowi. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy czytam coś w tym stylu, to przypomina mi się scena z Tytanica, gdzie Jack Dowson portretuje nagą Rose.Rozdział przeboski:PP Jeśli chodzi o częstotliwość dodawania kolejnych, to jak dla mnie mogłabyś robić to nawet codziennie.Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Czytelniczka
    15 lipca 2010 o 23:08

    Mocne, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału…
    Odpowiedz
    ~Serina
    16 lipca 2010 o 07:21

    Wielkie zaskoczenie. Łał, w życiu nie wpadłabym na to, że Chris ma romans z jakąś hrabiną! Zastanawia mnie tylko, czy trwa to długo i jak ta kobieta wygląda. I naturalnie ciekawi mnie również zachowanie naszej bohaterki. Czy zabije męża i jego kochankę? Tak sobie na początku pomyślałam, choć nie wiem, czy byłaby zdolna do takiej zbrodni. Piszesz na dole, że Juan pojawi się jeszcze w tej części, a ja dorzucę, że bardzo się z tego cieszę. Interesują mnie okoliczności jego spotkania z Amandą. Notabene, nie wiem, jak Chris mógł ją oszukać. Przecież tak ją kochał, przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Coś za szybko się zmienił, ale poczekam na logiczne uzasadnienie tego w dalszych rozdziałach ;). Całuję i życzę weny, Serina.PS Moim zdaniem rozdziały powinnaś umieszczać jak najczęściej ;)!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    16 lipca 2010 o 09:19

    Biedny artysta, pozowanie…. świetny pomysł! No i Chris ma kochankę. Nie spodziewałam się. Ciekawe co zrobi nasza bohaterka no i Chris.A co do notek. Zazdroszczę Ci Twojej weny. Pisz jak najwięcej, bo jesteś autorką bardzo dobrego opowiadania!
    Odpowiedz
    ~tysia
    16 lipca 2010 o 14:48

    fajny blog zapraszam do mnie :http://pisze-pisze-pisze.blog.onet.pl/
    Odpowiedz
    ~Ariss
    17 lipca 2010 o 10:15

    Oooo…. nieźle! Ten Chris to jednak niezłe ziółko! A wydawał się taki porządny.. Szkoda.[half-goddess-story]&[heiress-magic]
    Odpowiedz
    ~Alice
    17 lipca 2010 o 12:55

    No, tak jak mówiłam – Chris to nie Gallant tylko palant. Będę na niego mówiła Pallant, dobra? xD. Kurczę, biedna Amanda… Tyle wycierpiała, tyle dawała każdemu mężczyźnie (no, temu, z którym się bardziej związała), a taki Chris ją zdradza. Ja wierzę Tommy’emu, czuję, że jest dobry, choć pewnie też zdarzy mu się wybryk, znając ciebie. Jestem ciekawa, co takiego odkryje Amanda. Przyłapie Chrisa w łóżku z Bighall? A może zobaczy, że spiskują przeciw niej i odkryli, że jest wampirzycą? Ale głupi ten Pallant… Sam mówi Amandzie o kochance, a być może ją zdradza! Boże, ale ta Amanda była zaślepiona! Zresztą Pallant tak angażował się w związek, walczył o Amandę i co?! Boże, aż mnie szlag trafia!PS. Przeczytałam poprzedni rozdział, ale zawarłam komentarz do niego tutaj.
    Odpowiedz
    ~izzy
    18 lipca 2010 o 22:18

    Cześć, tak przez przypadek tu trafiłam i przeczytałam wszystkie rozdziały twojego opowiadania. Jest świetne, naprawdę.. Jedne z najlepszych jakie czytałam. W ogóle ten pomysł.. No po prostu brak mi słów. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Mój nr. gg to 10600446
    Odpowiedz
    ~Fotergilla
    1 sierpnia 2010 o 19:17

    Aż westchnęłam po przeczytaniu rozdziału. Do tej pory myślałam, że to Amanda jest tą ,,gorszą” w ich małżeństwie, a tu takie coś…. Szok
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    5 marca 2011 o 19:44

    No pięknie. Mąż ją zdradza. Ciekawe co zrobi, gdy potwierdzi swoje przypuszczenia. Piszesz cudownie, al eto już móiłam i będę powtarzać do znudzenia.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 18:06

    Od początku nie znosiłam tego Chrisa. Miał przy sobie tak piękną i inteligentną wampirzycę, a wybrał pospolitą śmiertelniczkę? Frajer. Następny dobiera się do Amandy i twierdzi, że zdradza męża. A przy okazji wyszło w praniu, że sam hrabia zdradza swoją żonę. No nieźle. Pewnie Amanda rozprawi się z kobietą, która przyprawia jej rogi. xD

    OdpowiedzUsuń