Rozdział XII - Krwawe łowy

11.07.2010

   Zamilkłam. Karolina również milczała. Nagle odezwała się:
   - Nie jest łatwo oprzeć się takiej pokusie. Pewnie żałowałaś, że wyszłaś za mąż za hrabiego Gallanta?
   - Cóż, to był mój wybór, trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji.
   Zaskrzypiały drzwi i do pokoju wszedł brat Karoliny.
   - No idziesz czy nie? Bo wszyscy czekają.
   - Idź, dokończymy później – zachęciłam ją.
   - Dobrze, to wrócę niedługo – odparła dziewczyna i wyszła za bratem.
   Wróciła trzy godziny później, zmęczona, ale zadowolona.
   - Byłaś w jednej drużynie z Lucasem? – Uśmiechnęłam się do niej.
   - Tak. Jest bardzo fajny i w ogóle. I ja też mu się chyba podobam, ale… nie chcę podejmować zbyt pochopnych decyzji. Ja mam tylko jedną szansę, nie tak jak ty – zwróciła uwagę.
   - Zgadza się, ja miałam wiele szans. Problem w tym, że ci, których kochałam, ich nie mieli…


   Wszystko powróciło do normy. Dni i noce upływały mi w błyskawicznym tempie. Moje życie powoli ogarniała rutyna. Minęła jesień, zima, rozpoczął się rok 1339, Amelia skończyła już szesnaście lat. Chris rozmyślał nad jej zamążpójściem, ale dziewczyna ostro protestowała. Wiedziała, że z chwilą gdy stanie się mężatką, skończy się jej wolność. Jej zauroczenie Erikiem na szczęście już dawno minęło; gdyby było inaczej, hrabianka by na tym ucierpiała, bowiem mój opiekun nie kochał jej jak mężczyzna kobietę, była dla niego raczej jak siostra.
   Wiosna i lato minęły w kraju bardzo burzliwie. Koniec lata i początek jesieni był to czas wielu starć w wojnie z Francją. Król Edward III w styczniu 1340 roku ogłosił się królem Francji, co znacznie zaostrzyło konflikt z moją ojczyzną.
  Tymczasem, jakby wraz z niekorzystnymi wydarzeniami, moje małżeństwo zaczynało mi sprawiać coraz mniejszą satysfakcję. Nawet nie chodziło o to, że Chris był starszy. Raczej o jego zachowanie. Wiele jego nawyków mnie irytowało; może za dużo od niego wymagałam, a przecież mężczyzna w tym wieku już się nie zmieni. Może gdybym go kochała, byłoby inaczej. Potrafiłabym go zaakceptować go takim, jakim był. Ale jedyne co czułam to fizyczny pociąg, a na tym nie da się zbudować dobrego małżeństwa.
   Cieszyła mnie obecność Amelii, która stale próbowała nas godzić. Obiecałam sobie, że nie pozwolę jej wyjść za mąż za kogoś, kogo nie będzie kochać. Czułam się za nią w pewien sposób odpowiedzialna; była dla mnie jak młodsza siostrzyczka, o którą musiałam się troszczyć.

   Pewnego wieczora, gdy moja pasierbica była u przyjaciółki, słuchałam jak zwykle mojego męża, który opowiadał o ostatnich zdarzeniach politycznych w kraju. W pewnej chwili przestałam go słuchać i zaczęłam się zastanawiać, czy nie pójść dzisiaj na polowanie. Zaczynałam już czuć głód. Wtem Chris wstał gwałtownie z fotela, na jego twarzy malowało się wzburzenie.
   - Widzę, że mnie w ogóle nie słuchasz. Mówię jak do ściany. Mam wrażenie, że ostatnio jesteś myślami zupełnie gdzie indziej! Może przy swoim kochanku?
   Zabolało mnie to oskarżenie. Dwa lata wierności pośród tylu pokus, a tu takie słowa?
   - Jak możesz mnie o to posądzać? Dlatego, że nie interesuję się tą bzdurną wojną? – wybuchłam, zaciskając palce na oparciach fotela.
   - Oczywiście, że się nie interesujesz – odpowiedział hrabia z przekąsem. – W końcu stoisz po przeciwnej stronie! To, że wyzbyłaś się francuskiego akcentu nie znaczy, że stałaś się rodowitą Angielką!
   Zerwałam się z fotela i wzięłam kilka głębokich wdechów. Moje płuca już od dawna tego nie potrzebowały, aczkolwiek pomogło mi się to uspokoić. Wiedziałam, że nie mogę wpaść we wściekłość, by nie zrobić mu krzywdy. Bądź co bądź, był ojcem Amelii.
   - Wychodzę – rzuciłam krótko i pobiegłam po płaszcz. Na zewnątrz był już mrok, więc bez przeszkód wyszłam, wsiadłam do powozu i kazałam zawieźć się do Erika. Ponieważ nie zastałam go w domu, postanowiłam pójść na polowanie. Wpuściła mnie Agnes, którą bardzo ucieszyły moje odwiedziny. Porozmawiałyśmy chwilę, potem założyłam czarną suknię, maskę i udałam się na łowy.
   Szłam pod osłoną ciemności, słuchając odgłosów nocy, a chłodny wiatr rozwiewał moje rozpuszczone włosy, które co chwila opadały mi na twarz. Przyśpieszyłam i przez chwilę upajałam się tym szaleńczym, wampirzym pędem, lecz nagle przypomniało mi się, dokąd zmierzam.
   Miałam zabić człowieka. Złego, mordercę, gwałciciela, drania i łotra, ale jednak… człowieka.
   Zwolniłam. Przeszłam tak może z pół godziny, nasłuchując. Spośród pohukiwania sów, jęczenia pijaków w rowach i szeptów podróżników, przemykających chyłkiem do najbliższej gospody, nie wyłowiłam niczego niepokojącego.
   Wtem tuż za mną rozległ się przeciągły świst powietrza. Obróciłam się i ujrzałam Katherine, moją znajomą wampirzycę.
   - Witaj! Dawno się nie widziałyśmy. Czyżbyś chodziła tylko własnymi drogami?
   Uśmiechnęłam się na powitanie.
   - Szukam jakiegoś łotra, któremu mogłabym bez wahania wbić kły w szyję – odparłam.
   - Możemy poszukać razem! – zaproponowała entuzjastycznie Kate. – Zła krew smakuje najlepiej! A przy okazji opowiesz mi, co cię smuci, bo widzę, że masz jakieś smutne oczy.
   Udałyśmy się na północną część Francji. Po drodze opowiedziałam wampirzycy o moim małżeństwie. Nie oczekiwałam porady; cóż miała mi doradzić Katherine? Musiałam się tylko komuś zwierzyć, wygadać. Ponieważ Erika nie było, a nie chciałam go wzywać w tak błahej sprawie jak moje małżeńskie problemy, została wampirzyca, która usilnie starała się zostać moją przyjaciółką.
   - A co u Olivera? – zmieniłam nagle temat. – I u Andy’ego?
   - Andy mnie nie interesuje, ostatnio coraz bardziej działa mi na nerwy. Nie wiem, po co mój opiekun go trzyma, powinien go wygonić albo zamknąć w trumnie! A Oliver, cóż…
   Przerwała raptownie, gdyż usłyszeliśmy jakieś krzyki i przekleństwa, a przede wszystkim silną woń krwi, dobiegającą z tamtej strony.
   - Posiłek? – Oblizała kusząco swe intensywnie czerwone wargi i ruszyła przed siebie. Podążyłam za nią.
   Ujrzałyśmy pięciu mężczyzn, katujących jakiegoś człowieka. Wyszłam z ukrycia i podeszłam do nich.
   - Pięciu na jednego? – spytałam podniesionym głosem.
   Przestali kopać leżącego i jednocześnie spojrzeli na mnie. W ich wzroku dostrzegłam nienawiść. Sprawdziłam ich po kolei. Na każdego po dwie sekundy. Byli źli, niewątpliwie. Który stanie się dziś moją ofiarą? Może inaczej – którego pozbawię możliwości dalszego rozsiewania zła? Od razu lepiej brzmi. Wiele zależy od punktu widzenia.
   - A cóż my tu mamy? Cóż za smakowity kąsek?
   Błyskawicznie odwróciłam głowę w stronę mówiącego. Bez trudu rozpoznałam przywódcę.
   - To samo mogę powiedzieć o tobie – odrzekłam zgodnie z prawdą.
   - Patrzcie, jest ich więcej! – Drugi z bandytów zrobił krok w stronę Kate, która stanęła obok mnie.
   - Ten jest mój – powiedziała wesoło i wskazała na niego. – Ty pewnie chcesz przywódcę?
   Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mężczyźni otoczyli nas ze wszystkich stron. Nagle usłyszałyśmy ironiczny śmiech.
   - Jeszcze jego tu brakowało – mruknęła wampirzyca. Obejrzałam się w stronę z której dobiegał głos i ujrzałam Andy’ego, idącego w naszą stronę.
   - Przybywam, aby wybawić piękne damy z opresji! A tak na poważnie – dodał, widząc, że rozbójnicy sięgają po broń – to przyszedłem zapytać, czy mogę przyłączyć się do uczty?
   - A co, krew niewinnych już ci się znudziła? – spytała kąśliwie Kate.
   - Przyda się mała odmiana. – Ukazał swe kły w szerokim uśmiechu, po czym skoczył na jednego ze zbirów.
   - Hej! Ten miał być mój! – zaprotestowała oburzona Kate. – Ty idioto!
   Bandyci z chwilą ataku Andy’ego chyba zorientowali się, kim jesteśmy, bo rzucili się do ucieczki. Nie czekając, co wyniknie z kłótni moich znajomych, skoczyłam na plecy przywódcy i wbiłam kły w jego szyję. Poczułam smak krwi.
   Mężczyzna przewrócił się na plecy, chcąc mnie zrzucić i przygniótł swoim ciałem. Oderwałam się od niego i odrzuciłam od siebie. Zaatakował mnie jeden ze zbirów, trzymając kołek w ręku. Na szczęście Kate w porę skoczyła na niego, wyrwała kołek, następnie przewróciła na plecy i ku mojemu zdumieniu, wbiła rękę w jego ciało, wyrywając serce. Zszokowana patrzyłam, jak trzyma je w dłoni, ociekające krwią. Usłyszałam przerażający ryk bólu mężczyzny, któremu chwilę później wampirzyca ukręciła kark. Wyssała całą krew z bijącego jeszcze serca, a następnie wpiła się w kark martwego już zbira.
   Zapatrzona na ten przerażający pokaz, nie dostrzegłam przywódcy, który rzucił się na mnie z nożem, wbijając mi go brzuch. Potem rzucił się do ucieczki; nie uszedł jednak daleko. Ze złością wyrwałam nóż z brzucha, rana zapiekła boleśnie. Zerwałam się z ziemi i dopadłam draba w kilku susach. Ukręciłam mu głowę i wbiłam kły w szyję.
   Ogarnęło mnie to błogie uczucie, które sprawiało, że przez chwilę zapominałam o wszystkim, co się dzieje wokół mnie. Doszłam do wniosku, że tak naprawdę wampir pijący krew jest najbardziej bezbronny, wyłączając czas letargu.
   Krew mężczyzny miała wspaniały smak, zwłaszcza po trzech tygodniach postu. Gęsta ciecz napełniała moje gardło, spływała delikatnie do przełyku, następnie czułam przyjemne nasycenie w  żołądku i wyraźne pompowanie jej przez serce. Kiedy skończyłam, odrzuciłam trupa i spojrzałam na moich znajomych.
   Dostrzegłam coś dziwnego. Andy i Kate stali naprzeciwko siebie i przyglądali się sobie w milczeniu. W ich oczach dostrzegłam dziwny smutek i żal. Nagle spojrzeli na mnie równocześnie i znów wróciła ta wzajemna niechęć, którą sobie okazywali.
   - Został jeszcze tamten. – Andy wskazał na rannego mężczyznę, nad którym znęcali się zbóje. – Proszę, damy mają pierwszeństwo. – Uśmiechnął się, ukazując czerwone od krwi zęby. Niebieskie oczy błyszczały wesoło. Westchnęłam, gdyż przypomniał mi się inny mężczyzna o podobnym kolorze oczu.
   - O, a odkąd to jesteś takim dżentelmenem i dajesz nam pierwszeństwo? – spytała Kate złośliwym tonem. Jej jasne loki nakrapiane były krwią, co dawało niesamowity efekt. Ciekawa byłam, czy na mnie też tak wyraźnie widać krwawe znaki wampirzej uczty.
   - Wam? Miałem na myśli Amandę – wyjaśnił Andy z chytrym uśmieszkiem.
   - Sugerujesz, że ja nie jestem damą?! – zezłościła się Katherine. Podparła się pod boki i podeszła do niego.
   - A jesteś?
   Pokręciłam głową i odwróciłam się, nie mając zamiaru słuchać ich kolejnej kłótni. Ostatnio nawet najmniejsze sprzeczki mnie drażniły. Ujrzałam, że ranny mężczyzna czołga się, z wyraźnym zamiarem opuszczenia miejsca walki.
   - Zaczekaj. – Ruszyłam w jego stronę, na co odwrócił się i szybko wyciągnął prawą dłoń. Trzymał w niej mały, drewniany krzyż.
   Zamarłam. Poczułam silny uścisk w piersiach. Kiedyś mogłam dotykać krzyża, nosiłam go nawet na szyi. A teraz? Co się ze mną stało? I dlaczego?
   Pośpiesznie otrząsnęłam się z ponurych myśli i przeniosłam wzrok na jego twarz. Był mocno poturbowany, rozcięte wargi, podbite oczy. Miał jasne, rude włosy i najbardziej niezwykłe oczy, jakie widziałam. Ani to zielone, ani brązowe. Był to raczej jasny brąz z odcieniem żółtego, przypominający bursztyn. Dojrzałam w nich strach o swoje życie, ale nie przed śmiercią. Bał się, że kiedy umrze, jego matka zostanie całkiem sama i nie będzie miała co jeść. Ujrzałam w jego oczach miłość do matki; był całą jej rodziną.
   Wtem Andy jednym kopnięciem wytrącił mu krzyżyk z ręki i złapał go za kark.
   - Nie! – krzyknęłam.
   - Dobrze, możesz sama to zrobić – odparł wampir i puścił mężczyznę. Podeszłam do niego powoli i kucnęłam przy nim. W oczach miał wolę walki, ale zmęczone ciało odmówiło posłuszeństwa.
   - Ale cię poturbowali – mruknęłam cicho. – Trzeba zatamować krew. – Urwałam kawałek mojej halki, notując w pamięci, aby nakazać Lidii kupić nową. Krwawiła mu rana na ramieniu, więc obwiązałam je mocno. – Trzeba przemyć te rany, inaczej nie dożyjesz jutra – stwierdziłam. Mężczyzna patrzył na mnie zdziwiony, ale nie protestował.
   - Co ty robisz? – spytał Andy, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
   - Nie widać? Opatruje go – warknęła Kate. – Pomóc ci? Co mam zrobić? – Kucnęła obok mnie.
   - Przynieś jakieś czyste ścierki i ciepłą wodę – poprosiłam. Niewiele wiedziałam o opatrywaniu rannych, ale przemycie ran czystą, ciepłą wodą wydawało mi się logiczne.
   - Dobrze, już pędzę – zawołała Katherine i po chwili już jej nie było.
   - Po co to robisz? – spytał Andy. Patrzył na mnie uważnie.
   - Jest ranny i potrzebuje pomocy, a umierając bał się najbardziej o matkę, która zostanie sama. Jest dobry i to jest dla mnie wystarczający powód, aby mu pomóc – odparłam, podnosząc głowę i patrząc wampirowi w oczy.
   - Rozumiem. To znaczy nie do końca – przyznał się Andy – ale szanuję twoją decyzję. Może lepiej gdzieś go przenieść?
   - Sam pójdę – odezwał się nagle mężczyzna. Obejrzałam się na niego. Próbował się podnieść, ale zachwiał się i osunął na ziemię, tracąc przytomność.
   - Już jestem! – zawołała Kate, która zjawiła się ze ścierkami i miską w rękach. – Co się dzieje?
   - Zemdlał. Musimy go przenieść – postanowiłam.
   - Wezmę go – zaproponował Andy. Z wahaniem podałam mu mężczyznę. Chyba nie zje go na moich oczach? Kiedy brał go na ręce, nasze dłonie się otarły i poczułam przenikliwy dreszcz. Gorąca krew… odsunęłam się dyskretnie. Wymieniliśmy porozumiewawcze uśmiechy. – To gdzie mam go zanieść?
   - Ja wiem gdzie – odrzekła Kate i ruszyła przodem.
   - No nie wiem, twoje pomysły zwykle są…
   - Daj spokój – poprosiłam wampira. Postanowiłam jej zaufać. – Pośpieszmy się.
   Minutę później byliśmy w starej, opuszczonej chałupce. Andy położył rannego na sienniku, Kate pomogła mi zdjąć koszulę z mężczyzny, ja zaś obmywałam mu rany. Nie było to zbyt przyjemne, ale jak już zaczęłam go ratować, musiałam dokończyć swoją misję.
   W pewnym momencie mężczyzna się obudził i powoli otworzył oczy. Właśnie skończyłam przemywać mu rany i zabrałam się za opatrywanie. Spostrzegłam, że ranny jest dobrze zbudowany i musi być silny, ale z pięcioma zbirami nie miał szans…
   - Muszę już iść, bo Oliver mnie wzywa – powiedziała Katherine, cmoknęła mnie w policzek na pożegnanie i wyszła.
   -Dziękuję! – zawołałam za nią.
   - Ja też już pójdę, chyba się na nic już nie przydam – mruknął Andy.
   - Tobie również dziękuję.
   Uśmiechnął się tylko i ulotnił jak wiosenna mgła. Spojrzałam na mojego podopiecznego. Przyglądał mi się swymi bursztynowymi oczami spod długich, ciemnych rzęs. Odkąd zostałam mężatką, stale natykałam się na przystojnych mężczyzn. Czemu ranny nie jest jakimś garbatym starcem? – pomyślałam zrezygnowana, odwracając wzrok.
   - Dziwna z ciebie wampirzyca – stwierdził mężczyzna. – Zabiłaś tych bandziorów i wypiłaś im krew, a mnie opatrzyłaś? Czemu? Czyżbyś miała co do mnie jakieś plany?
   - Plany? Cóż, jestem mężatką więc chyba nic z tego nie wyjdzie – stwierdziłam rozbawiona, kończąc bandażowanie. Usiadłam obok niego na sienniku.
   - No tak, pewnie twój mąż wampir nieźle by mnie urządził – mruknął mężczyzna. W jego zielonożółtych oczach dostrzegłam nutkę humoru.
   - Moim mężem jest człowiek – przyznałam się.
   - No coś takiego! A mogę ujrzeć twe oblicze?
   Zorientowałam się, że wciąż mam maskę na twarzy. Zawahałam się; nie chciałam, aby ktokolwiek mnie poznał.
   - Chyba wiem, kim jesteś – szepnął mężczyzna. – Hrabina Amanda Gallant, mam rację?

2 komentarze:

  1. ~Czytelniczka
    12 lipca 2010 o 01:22

    ciekawe, bardzo ciekawe… i jak to się dalej potoczy?
    Odpowiedz
    agateczka1@op.pl
    12 lipca 2010 o 01:39

    A nie powiem rozdział bardzo interesujący :)) Pamietaj proszę aby informować mnie o nn! Bo albo przeoczyłam Twoje powiadomienie, albo do mnie nie dotarło :) A więc pamiętaj i informuj na bez-pamietna.A właśnie co do powyższego bloga to na bez-pamietna jest NN!! Zapraszam i liczę na szczery komentarz.
    Odpowiedz
    ~Ariss
    12 lipca 2010 o 09:55

    Strasznie, strasznie podobał mi się ten opis zabijania tych zbirów! I komentarz ” którego pozbawię możliwości dalszego rozsiewania zła”- cudo! Strasznie spodobała mi sie Katherine (zwłaszcza kacja z wyrywanym sercem), a Andy był trochę denerwujący. [half-goddess-story]&[heiress-magic]
    Odpowiedz
    ~justilla
    12 lipca 2010 o 10:21

    Ups ;) Mam nadzieję, że nie wygada o Amandzie nikomu, bo będzie kiepsko. I pokłóciła się z mężem… Ja bym była za tym, że on w końcu zginął czy coś, a Amanda była wolna. Coraz mniej mi się Chris podoba, za to Amelię lubię coraz bardziej.[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Aila
    12 lipca 2010 o 11:15

    Sam tytuł już mi się podoba :D”Ej! Ten był mój!” to mnie rozbawiło :D. Kreeeeew *-* Wampirki to kochają XD Niezła ta akcja z wyrywaniem serca. Kreeeeeewwwwqqqaaa… Okej ^^ Notka fajna ^^ Sorry, że tak krótko, ale się dopiero obudziłam i nietrzeźwa jestem xD ;/ Czekam na NN ;*
    Odpowiedz
    ~Serina
    12 lipca 2010 o 13:32

    No ale kim jest ten mężczyzna? Zawsze podziwiam Twoją umiejętność tak ciekawego zakończenia rozdziału, to tylko przyciąga czytelników, choć czasem jest i denerwujące, jak tak trzeba czekać na to, co będzie dalej ;). Wyjeżdżam dopiero 19.07, więc może zdążę jeszcze przeczytać następny rozdział, mam taką nadzieję. Jeśli natomiast chodzi o ten, to widać już, że w związku Amandy i Chrisa dzieje się nieciekawie. Znaczy dla mnie, jako czytelniczki, ciekawie, ale dla nich pewnie nie ;). Podobał mi się opis polowania i zabijania tych łotrów, bardzo ładnie Ci wyszedł. Ogólnie miło się czytało i powiem Ci, że mogłabyś kiedyś „Gorącą krew” wydać. Naturalnie po dopracowaniu, poprawieniu zabłąkanych błędów i tych takich. Ja bym kupiła na sto procent ;). A teraz życzę Ci weny i całuję, Serina.
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    12 lipca 2010 o 13:47

    O kurcze! Świetne opisy polowania… Ciekawe kim jest ten koleś i czy coś wyniknie z tego, że zdemaskował Amandę. Wnioskując po nazwie kolejnego rozdziału, może ocalony mężczyzna okaże się słynnym malarzem, albo kimś takim. Cudownie się czyta i bardzo ci za to dziękuję. Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Susannah
    12 lipca 2010 o 20:00

    Chyba nie wytrzymam. Pienię się z ciekawości :) Pozdrawiam too :*
    Odpowiedz
    ~Bestia
    12 lipca 2010 o 22:50

    Witaj!Twój blog został oceniony na http://mala-ocenia.pl/ – oceny blogów!Ocenę znajdziesz pod numerem 130 (1460).Komentarz do oceny mile widziany. :)Zapraszam i pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Czytelniczka
    13 lipca 2010 o 02:16

    Ciekawi mnie kiedy pojawi się Juan…

    OdpowiedzUsuń
  2. ~mala-ocenia.pl
    13 lipca 2010 o 10:54

    Ależ jestem zamotana przez te upały! Zapomniałam w ocenie dodać Ci punkty w „Dodatkowych punktach”, także możesz zerknąć na mały update – dobrze, że Little zwróciła mi uwagę ;)Także teraz nie 32, a 34 posiadasz punkty ;) Ach, stara głowa nie myśląca :D Wybacz mi!Pozdrawiam!Bestyjka
    Odpowiedz
    ~Noelle
    13 lipca 2010 o 20:18

    Cześc! :) Ja tylko tak szybko, bo czas mnie goni.. .wiadomo, wakacje :) Ale obiecuję, że jak tylko znajdę wolną chwilę wszystko przeczytam! :)Pojawił się nowy rozdział . Mam nadzieję, że wpadniesz :*inny-wymiar.blog.onet
    Odpowiedz
    ~Aine
    14 lipca 2010 o 00:06

    Uwielbiam kolor bursztynowy ;) I dobrze, że odkąd jest mężatką pojawiają się przystojniacy ;] Przynajmniej będzie można któregoś bez obawy zaklepać xd
    Odpowiedz
    ~pattie
    14 lipca 2010 o 13:50

    Cześć. Weszłam na Twojego bloga przypadkowo, ale jestem mile zaskoczona. Fajnie piszesz. I świetny rozdział! :DŻycze dalszej weny.Tymczasem, jeśli masz chwilkę czasu i oczywiście ochotę – zapraszam do mnie. Pozdrawiam.[renascent-story]
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    14 lipca 2010 o 15:19

    Wow! Niesamowity rozdział, pełen akcji. Na początek zdenerwowały mnie słowa męża naszej wampirzycy. Że niby jest nie wierna. Och… faceci i ta ich polityka. A później ta walka i popis wampirzej siły. Jestem pod ogromnym wrażeniem!
    Odpowiedz
    ~Fotergilla
    1 sierpnia 2010 o 19:01

    Aha. Ten facet wie kim jest ,,tajemnicza wampirzyca”? Coś mi się wydaję, że Amanda już niedługo będzie musiała znowu emigrować.
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    5 marca 2011 o 19:40

    Jejku oby tylko nie zdradził jej sekretu.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 18:05

    O.o Ciekawe skąd ten mężczyzna o intrygujących oczach na Amandę? :) Katherine w tym rozdziale zaskarbiła sobie u mnie łaski, polubiłam ją. Domyślam się, że ją i Andy’ego łączyło coś w przeszłości, dlatego się tak sprzeczają. Kolejny czarujący amant. To pewnie on okaże się tym tytułowym artystą z rozdziału i namaluje portret Amandy…? xD

    OdpowiedzUsuń