Rozdział XII - Trudny wybór

24.02.2010

         - Co byś zrobiła na moim miejscu? – spytałam Karoliny. Przez chwilę milczała, zastanawiając się.
         - Nie wiem – odparła w końcu. – To wręcz tragiczny wybór! Czego byś nie wybrała, to i tak coś stracisz! Jak Antygona…
         - No, niezupełnie. Ona wybierała pomiędzy posłuszeństwem a miłością. Ja miałam do wyboru dwie, różne miłości.
         - To jeszcze trudniej – stwierdziła dziewczyna. – Hm… Antygona wybrała brata. A ty?
         Uśmiechnęłam się tajemniczo i podjęłam opowieść.

         Musiałam dokonać wyboru pomiędzy dwoma mężczyznami, których kochałam. Wiedziałam, że cokolwiek wybiorę, będę cierpieć. Ale tylko jeden wybór był tak naprawdę słuszny.
         - Edmundzie – zwróciłam się do łowcy. – Nie możesz żądać, abym wybierała pomiędzy tobą a Erikiem! On jest dla mnie jak brat, którego straciłam. Jest dla mnie wszystkim! Wiele razy już uratował mi życie…
         - Jak brat? A może jak kochanek?
         Zabolało mnie to naiwne podejrzenie. Jak on mógł tak o mnie pomyśleć?! Zatkało mnie na chwilę i nie mogłam wykrztusić słowa.
         - Ale wymyśliłeś. Gdybyśmy byli kochankami, nie pozwoliłbym jej się z tobą spotykać – mruknął Erik. Stał, z lekka zniecierpliwiony i czekał na moją decyzję.
         - Chodź ze mną – zwrócił się do mnie Edmund, ignorując słowa wampira. – Zostaw go. Wiem, że nie jesteś zła, ale wkrótce taka się staniesz, jeśli poddasz się jego wpływowi.
         - Mylisz się – odparłam. – Nie znasz Erika! Jest dla mnie nie tylko jak brat, ale i najlepszy przyjaciel…
         - Dość! – przerwał mi łowca. – Wybieraj. – Wciąż ściskał w dłoni kołek, uważnie obserwując mojego opiekuna. Nagle wyciągnął do mnie rękę. – Chodź ze mną, Amando… - W jego oczach widziałam prośbę. Chciał, żebym z nim była – ale na jakich warunkach?
         I wtedy podjęłam decyzję.
         - Kocham cię, Edmundzie – wyznałam cicho i przybliżyłam się do niego o krok, nie dotykając jednak jego dłoni. Musiałam mu to powiedzieć, pod wpływem jakiegoś impulsu, pragnienia, aby być jak najbardziej szczera. Ujrzałam jego zdumioną minę, pokręcił głową z niedowierzaniem, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale niemalże natychmiast je zamknął. Niebieskie oczy patrzyły na mnie, zdumione. Pojawiła się w nich iskierka nadziei, którą musiałam, niestety, zgasić. – Ty mnie jednak nie kochasz – kontynuowałam. – Gdybyś mnie kochał, nie stawiałbyś warunków, nie kazałbyś mi dokonywać takiego wyboru. Widzisz, rodzina jest dla mnie najważniejsza.
         - Ale to nie jest twój prawdziwy brat! – wykrzyknął Edmund, opuszczając odtrąconą dłoń.
         - Łączy nas szczególna więź, której nic nie jest w stanie przerwać. Ty tego nie zrozumiesz. – Pokręciłam głową ze smutkiem. Wtem przyszedł mi do głowy pewien pomysł. – Przemyśl to – zaproponowałam. – Jeśli mnie kochasz, musisz zaakceptować mnie taką, jaka jestem i kim jestem, mojego opiekuna również. Jutro o zmierzchu będę czekać koło kościoła. Jeżeli się nie zjawisz, już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – Odwróciłam się do Erika, który złapał mnie za ramię i spojrzał głęboko w oczy.
         - Jesteś pewna? – zapytał.
         - Tak – odparłam stanowczo. Łowca stał nieruchomo, wciąż ściskając w dłoni kołek.
         - W takim razie żegnaj. Jeśli jednak zmienisz zdanie i zdecydujesz się zostać ze mną, przyjdź tutaj – powiedział. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. Wiedziałam, że on nie ustąpi, lecz ja też nie miałam takiego zamiaru.
         - Czekam na ciebie jutro koło kościoła – poinformowałam.
         - A ja na ciebie tutaj, u mnie w domu. Możesz wziąć ze sobą swoje rzeczy.
         Odwróciłam się w stronę drzwi. Wciąż miałam nadzieję, że to przemyśli. Jutrzejszej nocy wszystko miało stać się jasne.
         Wróciliśmy z Erikiem do domu w wampirzym tempie. Nie rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło. Ponieważ było jeszcze wcześnie, usiedliśmy i tak siedzieliśmy, w milczeniu.
         - Myślisz, że przyjdzie? – zapytałam go w końcu.
         - Zawsze możesz pójść do niego. On jest tylko śmiertelnikiem. Możesz spędzić z nim jego życie, a ja… poczekam. Mam przecież całą wieczność.
         W tym momencie uświadomiłam sobie, że istnieje nowa przeszkoda pomiędzy mną a Edmundem – śmierć. Łowca był przecież człowiekiem, kiedyś zestarzeje się i umrze. Na myśl o tym poczułam, że łzy cisną mi się do oczu, a serce wolniej bije, jakby chciało zaprotestować przeciwko temu, co nieuniknione.
         - To wszystko nie ma sensu – szepnęłam. – Nawet jeśli będziemy razem, to i tak kiedyś go stracę.
         - Ludzie umierają, Amando – odparł Erik. – Musisz się z tym pogodzić. – Patrzył na mnie w zamyśleniu.
         - Ludzie tak. Ale gdyby… gdyby on też stał się wampirem? – Chwyciłam się ostatniej deski ratunku.
         - Wiesz, co jest najgorsze dla łowcy? Zostać wampirem. Twój luby nigdy się na to nie zgodzi. Będzie wolał umrzeć…
         Deska utonęła. Cóż mi pozostało?
         - Możesz jednak przeżyć z nim jego śmiertelne życie i przez ten krótki czas być szczęśliwa – podpowiedział Erik. – Lepsze to, niż nic, prawda?
         - To on zadecyduje. Jeśli jutro będzie na mnie czekał, będziemy razem. Jeśli nie, będę musiała żyć bez niego. – Ostatnie słowa wypowiedziałam ze strachem.
         Następnego dnia z obawą, ale i niecierpliwością czekałam na zmrok. W miarę upływu czasu bałam się coraz bardziej. Niepewność ogarniała moją duszę. Przyjdzie, czy nie przyjdzie?
         Tak bardzo chciałam, żeby przyszedł. Wraz z pierwszym blaskiem księżyca wybiegłam z domu i popędziłam w umówione miejsce. Edmunda nie było, ale postanowiłam, że poczekam.
         Nie przyszedł. Czekałam całą noc. Do końca miałam nadzieję, która okazała się być złudna. Wróciłam tuż przed świtem. W pewnym momencie chciałam nawet pobiec do niego, ale uświadomiłam sobie, że związałabym swój los z mężczyzną, który tak naprawdę mnie nie kochał.
         - Nie przyszedł – stwierdził Erik, widząc moją minę. Czekał na mnie w salonie.
         Nie odpowiedziałam. Gorzki smak rozczarowania drażnił moje gardło. Mój opiekun podszedł i przytulił mnie bez słowa.
         - Chcesz do niego iść? – zapytał nagle.
         - Nie – odparłam stanowczo.
         Zrozumiał. Oparłam głowę o jego ramię i rozpłakałam się, plamiąc mu koszulę krwawymi łzami. Erik mnie kochał, Edmund nie. Jakże mogłabym go zostawić?
         Odprowadził mnie do trumny i pocieszał powtarzając, że może wszystko jeszcze się ułoży. Ale ja wiedziałam już, że to nieprawda.
         Od chwili, gdy ponownie wstałam, myślałam o Edmundzie. Nadszedł wieczór – wciąż myślałam o Edmundzie. Przez całą noc – myślałam tylko o Edmundzie. Zasypiając i budząc się – myślałam o… a niech to!… Pardi!!! – zaklęłam po francusku.
         Czemu wciąż za nim tęskniłam? Pragnęłam poczuć jego zapach, dotyk dłoni, ust… usłyszeć jego ciepły głos, zobaczyć te piękne, ciemnoniebieskie oczy, cudowny uśmiech, który sprawiał, że czułam się, jakby słońce ponownie dla mnie zaświeciło.
         Minął następny dzień, nadeszła noc. Noc, równie smutna jak poprzednia. Zaczęłam właśnie rozmyślać nad sensem mojej wampirzej egzystencji; zanim doszłam do jakiś trafnych wniosków, przerwał mi Juan, który – jak zwykle – wpadł do mojego pokoju bez pukania.
         - Wyjdź i wejdź jeszcze raz – powiedziałam sucho. – Tylko tym razem zapukaj.
         Wzruszył ramionami i usiadł w fotelu obok.
         - Błędne koło? – zapytał.
         - Co?
         - Znowu jesteś smutna i znów muszę cię pocieszać. A potem temu łowcy coś się odmieni i ponownie zostanę porzucony. – Rozłożył się w fotelu i czekał na moją reakcję. Ogarnęła mnie złość. Juan zawsze był bezczelny, ale tym razem przesadził! Zerwałam się z fotela.
         - Po pierwsze, nikt nie każe ci mnie pocieszać. Po drugie, Edmund to nie twoja sprawa. A po trzecie, to nie ja cię porzuciłam! W naszej ostatniej rozmowie wyraźnie zaznaczyłeś swoje oczekiwania. Wciąż nie jestem „prawdziwą” wampirzycą, więc po co przyszedłeś?! – Ostatnie słowa po prostu wykrzyczałam.
         - No i to mi się podoba! Lubię wampirzyce z temperamentem. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zrozumiałam, że umyślnie mnie sprowokował.
       Nagle złość mi minęła. Westchnęłam i usiadłam. Odwróciłam się do okna. Nie chciałam Juana. Nie kochałam go. To Edmund był moją miłością. Tylko, że on mnie nie chciał…
       - Daj spokój, będziesz teraz siedzieć i użalać się nad sobą?! Przecież to było do przewidzenia. Jest łowcą, prawda?
         - Erik cię tu przysłał? – zapytałam cicho.
         - Nie, ale o wszystkim mi opowiedział. Amando. – Ujął mój podbródek, podnosząc mi głowę do góry. – Wyjedźmy stąd. Erik na pewno się zgodzi. Wyjedźmy do Hiszpanii. Pokażę ci mój kraj. Co ty na to?
         - Nie. – Odwróciłam się gwałtownie. Nie chciałam wyjeżdżać. Tak naprawdę bałam się zmian, tego, co nieznane. A na myśl o tym, że nigdy już nie zobaczę Edmunda, wszystko się we mnie buntowało. – Zostaw mnie, Juanie. Znajdź sobie inna wampirzycę, taką, która zaakceptuje twoje krwawe upodobania.
         - Ach, więc o to chodzi. – Oparł głowę na dłoniach, a łokcie na kolanach, pochylony w moją stronę. – Erik też przecież pije ludzką krew.
         - Erik nie jest moim mężem czy narzeczonym, tylko przyjacielem. Bratem. – Siedziałam do niego bokiem, uparcie wpatrując się w okno.
         - Jak wolisz, księżniczko. Jeśli zmienisz zdanie, wiesz, gdzie mnie szukać. – Wstał i wyszedł. Poczułam łzy na swoich policzkach. Stwierdziłam, że jestem beznadziejna. Ciągle kogoś krzywdzę. Spotykając się z Edmundem, krzywdziłam siebie, bo się zaangażowałam, a on nie. Gdybym wybrała ukochanego, skrzywdziłabym Erika. Wybierając Juana, skrzywdziłabym nas oboje, bo go przecież nie kochałam. Odrzucając wampira, też go skrzywdziłam.
         Złapałam flakon, stojący na stole i ze złością roztrzaskałam go o podłogę. Następny był obraz, kilka innych rzeczy, opanowałam się dopiero po wywróceniu stolika.
         Chwilę później zjawiła się Lidia i wszystko posprzątała.
         - Przepraszam – szepnęłam.
         Pokręciła głową, uśmiechnęła się, podeszła do mnie i pogłaskała po policzku. W jej oczach widziałam współczucie.
         Noc się skończyła, poszłam spać, ale sen nie przyniósł zbyt wiele ukojenia. Następnego wieczora wzięłam miecz i wymachiwałam nim bez celu. Kiedy Erik dołączył ze swoim, aby ze mną poćwiczyć, po kilku minutach odłożyłam go na miejsce. Usiadłam na dziedzińcu i siedziałam, zastanawiając się, co mam zrobić, aby o nim zapomnieć.
         - Mam dość – stwierdził nagle Erik. – Nie mogę już patrzeć, jak cierpisz. Skoro tak bardzo go kochasz, musi być jakiś sposób…
         - Jaki sposób? On mnie przecież nie kocha! – Z trudem powstrzymałam się, żeby nie wybuchnąć płaczem.
         - A jeśli to tylko duma? Ambicja? Honor? Ośli upór?
         - Nie sądzę… - zaczęłam, ale mi przerwał.
         - Dosyć. Nie będę tego dłużej znosił. – I wyszedł w pośpiechu. Westchnęłam. Nawet Erik miał mnie dość. Wróciłam do swojego pokoju. Po drodze Agnes coś do mnie powiedziała, ale jej nie słuchałam. Usiadłam w fotelu, tam gdzie zwykle siadywałam i pogrążyłam się w smutku.
         Powinnam czymś się zająć, żeby zapomnieć, ale nie potrafiłam. Pierwsze rozczarowanie boli najbardziej…
         Jakieś trzy godziny później coś mnie tknęło. On tu był. Poczułam jego zapach. „To niemożliwe”, pomyślałam. „Czyżbym zaczynała już tracić rozum?” Serce zabiło mi mocniej, a nadzieja odżyła na nowo. Zerwałam się i odwróciłam, czekając na jakiś cud. I stało się. Do pokoju wszedł łowca. To, co niemożliwe, stało się rzeczywistością.
         - Edmund? Ale… co ty tu… - Głos ugrzązł mi w gardle. Nic nie rozumiałam.
         - Erik przyszedł do mnie – powiedział cicho mężczyzna. Z zachwytem wpatrywałam się w niebieskie oczy, które patrzyły na mnie ciepło. – Najpierw go zaatakowałem…
         Zadrżałam raptownie.
         - Co z nim? – spytałam drżącym głosem. Na myśl, że mógłby zrobić Erikowi krzywdę…
         - Nic mu nie jest – wyjaśnił szybko Edmund. – Jak już mówiłem, rzuciłem się na niego z kołkiem – kontynuował. – Robił zwinne uniki, ale nie atakował mnie. Kiedy to zauważyłem, zaprzestałem walczyć i zapytałem – dlaczego? Powiedział, że chce jedynie porozmawiać. O tobie. Wszystko mi opowiedział. Całą twoją historię, odkąd spotkał cię po raz pierwszy i nadał ci imię.
         - Wszystko? – spytałam z przestrachem. Jedno wydarzenie szczególnie chciałam wymazać z pamięci, częściowo mi się udało. To, co nastąpiło tuż przed moją śmiercią.
         - Tak, wszystko. O twoim życiu, przemianie, o tym, że nigdy nie próbowałaś ludzkiej krwi…
         - I co? – Z lękiem czekałam na odpowiedź.
         - Teraz już pojmuję. Tyle zła w życiu doświadczyłaś… tyle bólu, cierpienia… a jednak pozostałaś dobra. Masz czyste serce, Amando. Myliłem się co do ciebie i co do Erika też. Nie jest zły. Narażał swoje życie, abyś ty była szczęśliwa. To ja jestem głupcem. – Gdy wypowiadał ostatnie słowa, w oczach miał smutek. Pochylił głowę. Po chwili podniósł ją i spojrzał na mnie. – Czy mi wybaczysz?
         Wzruszenie ścisnęło mi gardło.
         - Tak – powiedziałam po prostu. Jakże mogłabym inaczej? Wtedy podszedł do mnie, wyjął małe pudełeczko i uklęknąwszy, podał mi. Otworzyłam, zdziwiona. W środku był niewielki pierścionek z czerwonym oczkiem.
         - Księżniczko Amando! Wiem, że nie jestem tego godzien, bo jestem niższego stanu, ale w takich warunkach mam nadzieję, że mam u ciebie jakieś szanse. Kocham cię i nie potrafię dłużej bez ciebie żyć. To, że jesteś wampirzycą, nie ma już dla mnie znaczenia. Nigdy nie sądziłem, że istnieją dobre wampiry o duszy niby kryształ. Teraz już wiem, że tak. Ty jesteś taka. Dlatego… ja… - Zawahał się, lecz nabrał powietrza i dokończył: - Czy zostaniesz moją żoną?

2 komentarze:

  1. ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    24 lutego 2010 o 18:34

    Zaskakujesz mnie! Tutaj Edmund tutaj zaręczyny, otrząsnęłam się z jednego, abyś zaskoczyła mnie drugim. Amanda jest w niełatwej sytuacji. Czekam na sobotę, niecierpliwie!A kiedy pojawi się coś nowego na Zagubionej?
    Odpowiedz
    justilla
    24 lutego 2010 o 18:36

    Bardziej zszokować mnie nie mogłaś… spodziewałam się wszystkiego ale nie tego, ale to nie znaczy, że mi się nie podoba, wręcz przeciwnie :) Ale ja ciągle się boję tych pierwszych akapitów z Karoliną. I komplikacje… mam nadzieje, że to nie Juan namiesza czy Romuald się dowie, bo będzie katastrofa. A u mnie też nowa recenzja :)
    Odpowiedz
    ~Serina
    24 lutego 2010 o 19:54

    Jak burza gnasz o.O I znów w takim momencie skończyłaś, że…! No, naprawdę. Jak ja mam czekać do soboty wieczór/niedzieli rano na rozstrzygnięcie tego?! No wiesz -,-? Ale będę czekać, bo to się staje coraz lepsze, coraz bardziej dramatyczne, coraz szybsza akcja, coraz lepsze to wszystko! Ach, jak ja bym już chciała mieć całość tego dzieła, ba!, powieści! Uwielbiam to *rozpływa się* I Juan! Mrał. Tyle komentarza. Wiem, nieskładny i w ogóle cały „nie”, ale jest, ha. No, i będę czekać do soboty/niedzieli z niecierpliwością! Pozdrawiam, Serina.PS Dorzucę, że zaskoczyłaś mnie wielc tymi oświadczynami. W ogóle, to ja się wielką fanką mianuję, mogę…?
    Odpowiedz
    ~Geass
    24 lutego 2010 o 20:19

    Już na początku rozdziału pojawia się coś co lubię – Antygona :D Wspaniała książka/lektura. No i szczęśliwe zakończenie. Ale Amanda musiała się trochę nacierpieć żeby tego zakończenia doczekać ;) Z tym streszczeniem to byłby bardzo dobry pomysł bo szybciutko ogarnęłabym zgrabnie całą historie :D
    Odpowiedz
    ~Avven
    25 lutego 2010 o 12:36

    Wiedziałam, że zakończysz w takim momencie ;) Podobało mi się to nawiązanie do Antygony. Co prawda nie czytałam jeszcze tej książki (ale niedługo będę musiała), ale to było ciekawe ;)Czytając ten rozdział aż się wzruszyłam.. naprawdę :) pięknie to opisałaś…Tak sobie myślałam by wrócić z pisaniem książki… Miasto Nocy nadal piszę, ale ostatnio nie miałam czasu na nie… w wolnych chwilach zaczęłam pisać w zeszycie nowe opowiadanie o łowcach i myślałam by je na razie opublikować, ale sama jeszcze nie wiem ;)
    Odpowiedz
    ~Ashley
    25 lutego 2010 o 12:44

    „Wyjdziesz za mnie?” O.O”"”"”"”"”"”"”"” Zamurowało mnie… <10 sekund po tym> ….. <1000 sekund po tym> O.O <3 lata później> O.O <5 lat później> Ale problem O.o Podejrzane xDSorry, że tak późno komentuję, ale wiesz, dopiero wróciłam z wycieczki X__X
    Odpowiedz
    ~Avven
    25 lutego 2010 o 14:02

    hm… chyba jednak powrócę z nowym opowiadaniem ;) a co do Miasta Nocy jak chcesz mogę ci wysłać na pocztę to co mam nowego ;) tylko musisz mi ja podać :)i jak napisze tam kolejne rozdziały to co jakiś czas będę ci wysyłać jak chcesz ;) a dziś założę bloga z opowiadaniem o Łowcach ;)
    Odpowiedz
    ~may
    25 lutego 2010 o 18:25

    Prosiłaś mnie o wypisaniu błędów.A więc.Wtrącenie narratora piszemy z małej litery i nie kończymy kropką. Przed „jak” itp. nie stawiamy przecinka, bo to nie jest spójnik (no chyba, że dalej jest jakaś czynność to możemy wstawić).Przed „a”, „ale” itp. stawiamy przecinek, bo to zdanie złożone i nie powinno się go rozdzielać ;)To by było na tyle.
    Odpowiedz
    ~may
    25 lutego 2010 o 20:45

    Tak, chodziło mi o dialogi ;)A z konkursem to jest tak, że blogi, które otrzymały ocenę bardzo dobrą i celującą biorą udział w konkursie na najlepszy blog miesiąca ;)Są 3 miejsca i 2 wyróżnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Alice
    27 lutego 2010 o 13:24

    na podstronie wszystko jest ok, tylko musisz najpierw ustawić szablon biel, bo ci się robię luki w szablonie, a dopiero potem szablon.
    Odpowiedz
    ~Aine
    28 lutego 2010 o 14:54

    Doskonale :) Już mnie zżera ciekawość, co odpowie – na szczęście mam kolejny rozdział :)
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    5 marca 2011 o 14:18

    Przepiękne. Te oświadczyny były takie romantyczne. tylko Erika mi żal…
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    11 lipca 2011 o 13:14

    O mój Boże… Co za podniosły nastrój wprowadziłaś! :D Teraz jestem ciekawa, co na to Amanda. xD Myślałam, że Erik może w głębi serca być zły, ale teraz moje podejrzenia stopniowo się rozwiewają. Mam nadzieję, że się nie sprawdzą. Juana dalej nie lubię. Wydaje się egoistyczny. Erik bardzo dobrze zrobił, idąc do Edmunda i opowiadając mu o Amandzie. Teraz chociaż uwierzył w jej czyste serce. ^^

    OdpowiedzUsuń