Rozdział XI - Prawda

20.02.2010
 
         - Rozpoznał cię – pisnęła Karolina.
         - Tak, ale nie do końca. Jego instynkt łowcy podpowiadał mu, z kim ma do czynienia, lecz nie pasowałam do wizerunku typowej wampirzycy…
         - A Juan? Powiedział Romualdowi o tobie? O twoich zdolnościach?
         - Cierpliwości moja droga, zaraz się wszystkiego dowiesz. Najważniejsze jest, żeby opowiadać po kolei, bo się pogubimy. Na czym to skończyłam?
         - No jak to, na czym? Chciałaś wyskoczyć przez okno! – Karolina wpatrywała się we mnie niecierpliwie.
         - Dobrze więc, że jednak nie wyskoczyłam – roześmiałam się.


         - Co ty wyprawiasz? – Edmund w jednej chwili znalazł się obok mnie. – Pierre?
         Mężczyzna patrzył przez chwilę na mnie, potem przeniósł wzrok na Edmunda, znowu na mnie… i nagle zrobił się czerwony.
         - Wybacz. – Pośpiesznie schował kołek. – Nie wiem, co mi przyszło do głowy. Chyba jestem przemęczony.
         - Nic nie szkodzi – powiedziałam szybko, uśmiechając się nieśmiało i oczywiście, nie pokazując zębów. Usiedliśmy, a Pierre zaczął mnie wypytywać. Opowiedziałam mu o moim bracie – czyli Eriku, o tym, że rodzice nie żyją i jak poznałam Edmunda. Potem mój łowca przerwał przyjacielowi ten wywiad i zasugerował, że powinien już iść na łowy. Kiedy mężczyzna wyszedł, odetchnęłam z ulgą. Tak niewiele brakowało!
         Następnego dnia opowiedziałam Erikowi o wszystkim.
         - Mówisz, że tak dużo o nas wiedzą? – Siedział w fotelu, zamyślony, a ja naprzeciwko niego.
         - No, nie wszystko i niektóre wiadomości są lekko przesadzone. Na przykład te o dziewicach…
         - Ciekawe, skąd takie przypuszczenie. Właściwie, to nielogiczne. Skąd miałbym wiedzieć, czy dziewczyna jest dziewicą, czy nie?
         - No jak to skąd? – zapytałam i zaczęłam się śmiać.
         - Bardzo zabawne – mruknął Erik, ale też się uśmiechnął. – Myślę, że nie grozi nam na razie żadne niebezpieczeństwo. W razie czego, wyjedziemy.
         - Jak to wyjedziemy? Dokąd? – Była to najgorsza z moich wizji. Wyjechać, daleko od Edmunda…
         - Gdziekolwiek. Zawsze znajdziemy jakieś miejsce… ale ty nie chcesz wyjeżdżać, prawda?
         - Nie chcę – szepnęłam.
         Pochylił się w moją stronę i zajrzał mi w oczy.
         - Zależy ci na nim – stwierdził.
         Skinęłam głową.
         - Kochasz go?
         - Nie wiem – odparłam. Odwróciłam wzrok, zastanawiając się nad tym.
         - Powiedz, czy zasypiasz z wizerunkiem jego twarzy? I budzisz się, wciąż mając go przed oczami?
         - Tak – odpowiedziałam, zastanawiając się, skąd o tym wie.
         - Czy tęsknisz za nim, gdy go nie widzisz i nie możesz się doczekać, kiedy znowu go zobaczysz?
         - No… tak. – Spojrzałam na niego, coraz bardziej zdziwiona.
         - Jak się czujesz, kiedy jesteś przy nim?
         - To… trochę krępujące pytanie – przyznałam.
         - Mnie się krępujesz? – Pokręcił głową, rozbawiony.
         - No dobrze. Więc… czuję się… cudownie. – Zamknęłam oczy, przypominając sobie czas spędzony z Edmundem. – Uwielbiam jego dotyk. Jego zapach. Szum krwi, pulsujący w jego żyłach. Oczy, wpatrujące się we mnie z takim… uwielbieniem. Uśmiech, który rozjaśnia ciemność nocy…
         - Skąd ja to znam – westchnął Erik. – Chyba z tysiąc lat minęło, a ja wciąż pamiętam to uczucie. Ty go kochasz, Amando.
         - Tak… kocham go. – przyznałam w końcu. Spojrzałam na opiekuna bezradnie. – I co teraz będzie?
         - Musisz powiedzieć mu prawdę.
         - Co? – Sądziłam, że się przesłyszałam. – Ale jaką prawdę?
         - Całą. – Patrzył na mnie stanowczym wzrokiem. – I tak się kiedyś dowie. Skoro naprawdę go kochasz, to go dłużej nie okłamuj. Albo cię zostawi – i wtedy wyjedziemy, albo pogodzi się z tym, kim jesteś, jeśli prawdziwie cię kocha. Niczego nie ryzykujesz, bo i tak niedługo mogą nas wykryć. Im dłużej będziesz zwlekać, tym bardziej się zakochasz i tym bardziej bolesne będzie rozczarowanie.
         W milczeniu układałam sobie w głowie jego słowa.
         - Powiedz, jak ty wytrzymałeś tyle lat bez ukochanej? Skoro wciąż ją kochasz…
         - Taki już jestem, Amando – wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się, usiadłam mu na kolana i przytuliłam do niego spontanicznie. Ta szczególna więź, jaka była między nami, znów dała o sobie znać. Doszłam do wniosku, że Erik chce, bym była szczęśliwa, skoro sam nie może.
         - Dziękuję ci. – Pocałowałam go w policzek.
         - Wiesz, wolałbym, żebyś wybrała sobie wampira albo chociaż zwykłego człowieka, a nie łowcę, ale cóż – serce nie sługa. Nie mogę zabronić ci miłości; moja miłość też była zakazana, wiem, jak to jest.
         - Jesteś bardzo mądry – stwierdziłam.
         - Nie podlizuj się. – Uśmiechnął się, rozbawiony.
         Postanowiłam, że dzisiaj powiem Edmundowi prawdę.
         Ubrałam się w jasnozieloną suknię, bo zielony kojarzył mi się z nadzieją. Wyszłam o zmierzchu, przemierzając ponure ulice Nantes. W drodze do Edmunda spotkałam Juana.
         - Witaj, Amando. Znów do niego idziesz. – Zastąpił mi drogę.
         - Tak. A czemu pytasz? – Zatrzymałam się niepewnie. Nie wiedziałam, czego się mogę po nim spodziewać.
         - Wie, kim jesteś?
         - Dzisiaj się dowie. – Uniosłam głowę i westchnęłam. – Powiedziałeś Romualdowi?
         Wzruszył ramionami.
         - Jakoś nie miałem okazji.
         - Czemu nie możemy być po prostu przyjaciółmi? – zapytałam, próbując przechwycić jego wzrok. Odwrócił głowę.
         - Może kiedyś będziemy. Gdy już zostaniesz prawdziwą wampirzycą, a nie taką, co jada zwierzątka! – Popatrzył na mnie ze złością, jego oczy ciskały błyskawice. Spojrzałam na niego ze smutkiem.
         - W takim razie żegnaj – szepnęłam i minęłam go. Nic nie odpowiedział, a kiedy nie wytrzymałam i się obejrzałam, już go nie było. Zrobiło mi się smutno.
         Edmund wyszedł po mnie jak zwykle. Bałam się, czy Juan czegoś nie zaplanował, na szczęście nie spotkaliśmy go w drodze do domu łowcy.
         Pomimo trwającej wciąż zimy, ta noc była bardzo ciepła. W powietrzu czuć było rychłą wiosnę. Edmund trzymał mnie za rękę, czułam, że jest spięty.
         - Coś się stało? – zapytałam go.
         - Wiesz, muszę ci o czymś powiedzieć.
         - To dobrze się składa, bo ja też muszę ci coś wyznać.
         Spojrzał na mnie zdziwiony.
         - W takim razie dzisiejsza noc to będzie noc zwierzeń?
         - Tak, chyba tak – uśmiechnęłam się. – To może ty pierwszy.
         - To wydarzyło się rok temu, w Anglii. Poznałem dziewczynę. Nie kochałem jej, ona mnie natomiast kochała. Tak mi się wydaje. Chciała mnie zdobyć za wszelką cenę… Była córką barona. Mieliśmy romans. – Pochylił głowę. – Zaszła w ciążę. Powiedziałem, że się z nią ożenię, ale jej ojciec nie pozwolił na to. Kazał mi wyjechać z Anglii. Próbowałem walczyć o swoje dziecko, ale nadaremnie. Baron zagroził, że jeśli nie wyjadę, zabije mnie. Wyjechałem więc. Obiecałem sobie, że kiedyś wrócę i odnajdę mojego syna lub córkę. – Zatrzymał się. Spojrzał mi w oczy i zapytał: – Czy teraz mam jeszcze u ciebie jakieś szanse?
         Patrzyłam w jego ciemnoniebieskie oczy i zastanawiałam się, czego właściwie się boi. Miałabym go odrzucić tylko dlatego, że ma gdzieś dziecko, z którym go rozdzielono? Może gdybym była człowiekiem, miałoby to dla mnie jakieś znaczenie. Myślałabym pewnie innymi kategoriami
         - Oczywiście, że masz. To nic nie zmienia. – Uśmiechnęłam się do niego ciepło. Odetchnął z ulgą i mnie przytulił. – Poza tym, moja tajemnica jest o wiele gorsza.
         - A co, masz dwójkę dzieci, o których nic nie wiem? – zażartował.
         - Nie, ja nie mogę mieć dzieci – szepnęłam. Stanął jak wryty i złapał mnie za ramiona.
         - Co ty mówisz? Skąd wiesz? Jesteś pewna?
         - Tak. Czy to coś zmienia? – Było dla mnie oczywiste, że wampiry nie mogą mieć dzieci. Lecz nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, że mógłby zostawić mnie właśnie z tego powodu. Ale jeśli Edmund pragnął mieć dużo dzieci?
         - Nie, nie zmienia. Tylko mnie zaskoczyłaś. Jak to możliwe?
         - Zaraz ci wszystko opowiem. Właściwie to… już dawno powinnam ci powiedzieć, ale bałam się, jak zareagujesz.
         - To powiesz mi w środku. - Wskazał na drzwi swojego mieszkania. Nawet nie zwróciłam uwagi, że już tutaj doszliśmy.
         Weszliśmy do środka. Edmund wziął mój płaszcz, a ja skierowałam się do pokoju. Weszłam i zapaliłam światło. Łowca był tuż za mną. Pierwsze, co ujrzałam, sprawiło, że moje serce zamarło i przestało bić na chwilę. W pokoju stało lustro.
         - Mam nowe zwierciadło, tym razem dobrze umocowałem – uśmiechnął się Edmund, wchodząc do środka. – Podoba ci się? – Spojrzał w lustro i znieruchomiał. Patrzył w miejsce, gdzie ja stałam, potem znowu w zwierciadło. Następnie spojrzał na mnie.
         - To niemożliwe – szepnął. Wpatrywał się we mnie przerażonym wzrokiem. – Powiedz, że to nieprawda.
         Milczałam.
         - Powiedz coś! – zawołał.
         - To prawda – powiedziałam i pochyliłam głowę ze smutkiem. Nagle uniosłam ją i spojrzałam mu w oczy. Nadeszła chwila prawdy. – To właśnie chciałam ci powiedzieć. Jestem wampirzycą, choć nigdy nie chciałam nią zostać.
         - Oszukałaś mnie. – Obserwowałam, jak na jego twarzy zmieniają się uczucia. Najpierw niedowierzanie, potem rozpacz, gniew. Sięgnął za pas i wyjął kołek. – Muszę cię zabić – stwierdził stanowczo.
         Poczułam rozczarowanie. Zalała mnie fala rozpaczy.
         - Myślałam, że… że coś do mnie czujesz.
         - Właśnie dlatego muszę cię zabić! Muszę ocalić twoją duszę! – Postąpił krok w moją stronę. – Muszę…
         - Moja dusza ma się całkiem dobrze. – Cofnęłam się w stronę okna, ale zastąpił mi drogę. Nie miałam już dokąd uciekać. Nagle zrobiło mi się wszystko jedno. Jeśli mam umrzeć, to czemu nie z ręki ukochanego? Pomyślałam o Eriku. Czy mój opiekun zabije łowcę? Pomści mnie? Pewnie będzie cierpiał, gdy umrę… W jednej chwili zdałam sobie sprawę ze swojego błędu. Usłyszał już na pewno moje myśli. Wie, że jestem w niebezpieczeństwie.
         - Jeśli chcesz mnie zabić, to zrób to szybko, bo zaraz będzie tu Erik – powiedziałam obojętnie.
         - On też jest wampirem? No tak. Mogłem się domyśleć. Co ze mnie za łowca? – mruknął niechętnie. Postąpił kolejny krok w moją stronę. Nie miałam już gdzie się cofać. – Zawsze samotnie chodzisz po ulicach, nie jest ci zimno, choć masz chłodne ręce… Powinienem być bardziej przytomny. Tylko czemu nie rzuciłaś się na mnie, gdy krwawiłem? I dlaczego mnie nie zabiłaś, kiedy miałaś okazję?
         - Ale po co? Ja nie zabijam ludzi. Dlatego też łatwiej mi się opanować.
         - To czym się żywisz?
         - Zwierzętami. – Spojrzałam na niego  nadzieją. – Nie jestem taka, jak myślisz.
         - To nie ma znaczenia. Twoja dusza cierpi i tylko tak mogę ją uwolnić. – Podniósł kołek.
         Zamknęłam oczy, czekając na śmierć.
         - Nie bronisz się? – spytał, zaskoczony.
         - Nie chce zrobić ci krzywdy – stwierdziłam, otwierając oczy.
         Stał przez chwilę, patrząc na mnie niepewnie. Nagle opuścił kołek.
         - Nie mogę tego zrobić – powiedział cicho. – Uciekaj. – Odsunął się, pozwalając mi przejść.
         - Nie chcę uciekać, Edmundzie – patrzyłam na niego ze smutkiem w oczach. Nagle wyciągnął rękę. Drgnęłam, ale on tylko sięgnął w stronę mojej szyi i wyjął krzyżyk, który mi kiedyś podarował.
         - Jak to możliwe? – zapytał.
         - Nigdy nie splamiłam się ludzką krwią. To dlatego.
         - Nie pojmuję. Myślałem, że nie ma takich wampirów. – Był nieco zdezorientowany. Nawet go rozumiałam. To, w co wierzył, w jednej chwili legło w gruzach. Wywróciłam jego świat do góry nogami. Cofnął się i przyglądał mi się w milczeniu. – To jednak nie zmienia faktu, że mnie oszukałaś.
         - Tak. To prawda. Nie kłamałam jednak o gorącej krwi. O moich rodzicach. Starałam się mówić ci prawdę. Bałam się tylko powiedzieć o tym, kim jestem. Chyba zresztą słusznie? – Spojrzałam znacząco na kołek.
         - Amando, ja… ja już sam nie wiem, co myśleć. – Zrobił bezradną minę.
         - To, co ci serce podpowiada – stwierdziłam po prostu.
         Wtem rozległ się trzask tłuczonego szkła i przez okno wskoczył Erik. Ujrzawszy Edmunda z kołkiem w ręku, rzucił się na niego i błyskawicznie wytrącił mu broń. Przycisnął go do ściany, obnażając ostre kły.
         - Erik, nie! – zawołałam. Złapałam go w pasie, próbując oderwać od łowcy. – Zostaw go!
         - Chciał cię zabić! – warknął wampir.
         - Ale już nie chce! Proszę cię! – Z trudem udało mi się go odciągnąć. Wtedy łowca rzucił się do szafki, wyjął drugi kołek i przygotował się do ataku.
         - Nie! – Stanęłam pomiędzy nimi.
         - Oszalałaś? Zrobi ci krzywdę! – Erik złapał mnie za rękę.
         - Zaczekaj chwilę. Edmund nie zrobi mi krzywdy. – Oczy Erika płonęły, błyszczały jak iskry z ogniska. Wyglądał teraz jak prawdziwy drapieżca. Gdyby nie to, że już go widziałam w takim gniewie, byłabym pewnie przerażona. Położyłam mu rękę na piersi.
         - Spokojnie – szepnęłam. Odwróciłam się do Edmunda, który wciąż stał z uniesionym kołkiem. – Teraz wszystko zależy od ciebie. Jeśli zechcesz, możemy być razem. Jeśli nie, odejdę i… i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz. – Patrzyłam na niego z nadzieją.
         - On też żywi się zwierzętami? – spytał ironicznie łowca, wskazując na wampira.
         - Erik zabija tylko złych ludzi! Nigdy nie zabił dobrego człowieka.
         - A więc zabija!
         - Tak, ale… ty go nie znasz. Nie wiesz, jaki jest naprawdę! On nie jest zły – tłumaczyłam mu.
         - Jest wampirem, który zabija ludzi. I to mi wystarczy. – Spojrzał na mojego opiekuna ponurym wzrokiem. - W takim razie to nie do mnie należy wybór, tylko do ciebie, Amando. – Uważnie patrzył mi w oczy. - Jeśli chcesz, zostań ze mną. I już nigdy więcej nie spotykaj się z tym… krwiopijcą.
         - Ale to mój opiekun! Nie możesz tego ode mnie wymagać! – Spojrzałam zdumiona na łowcę. Miałabym zostawić Erika?
         - No właśnie. Wkrótce staniesz się taka, jak on. Zostań ze mną, a ochronię twoją duszę przed upadkiem.
         Przenosiłam wzrok od Erika na Edmunda. Wampir nagle się uspokoił.
         - To twój wybór, Amando – powiedział łagodnie, patrząc na mnie z czułością. – Zrób tak, żebyś była szczęśliwa.
         Miałam przed sobą trudny wybór. Jeśli wybiorę Erika, nigdy więcej już nie zobaczę Edmunda. Na myśl o tym moje serce cierpiało. A jeśli wybiorę Edmunda, Erik znowu zostanie sam. Miałabym żyć bez mojego opiekuna? Nie wyobrażałam sobie tego.
         Byłam bezradna. Co miałam zrobić?

1 komentarz:

  1. justilla
    20 lutego 2010 o 20:09

    Ojojoj… No cóż, zareagował Edmund tak jak chciałam, najpierw chciał zabić, potem się opamiętał. Ale kazać wybierać między nim a Erikiem? Na miejscu Amandy chybabym zostawiła obu to może by się ogarnęli. Stajesz się coraz bardziej nieprzewidywalna, zupełnie nie wiem co może być dalej (zwłaszcza jak czytam pierwsze akapity z Karoliną) i to jest najlepsze :D
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    21 lutego 2010 o 13:39

    Ale namieszałaś! Świetna akcja. Spodziewałam się takiej reakcji Edmunda, choć jej nie pochwalam. Ciężki wybór przez naszą wampirzycą. Kogo wybierze? Już nie mogę się doczekać.I zapraszam do siebie, pojawiła się nowa notka. ;)
    Odpowiedz
    ~Geass
    21 lutego 2010 o 15:58

    Opowiadania o wampirach to nie to za czym przepadam, ale będe wpadać i czytać ;) Trochę się jeszcze gubię w bohaterach bo nie czytałam od początku, ale z biegiem czasu nadrobię :D
    Odpowiedz
    ~Avven
    22 lutego 2010 o 13:59

    Trudny wybór… najgorsze jak trzeba stawać przed takim wyborem. Tego się nie spodziewałam, że Edmund karze jej wybierać… No cóż zakończyłaś w takim momencie, że niecierpliwie czekam na dalszy ciąg… Pozdrawiam :*
    Odpowiedz
    ~Serina
    23 lutego 2010 o 20:07

    Łał. Wielkie łał. Ale zaplątałaś. Serio. Prawie zapomniałam oddychać. Kogo wybierze Amanda? Edmunda czy Ericka? Postawiłaś ją w okropnej sytuacji. Edmund zyskał trochę mojej sympatii po swojej opowieści o tym dziecku. Mam nadzieję, że je odnajdzie… Czytałam tak szybko, że musiałam dwa razy, żeby coś zrozumieć. Nie, miałam czas, tylko tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co dalej, że… I mam prośbę: mogłabyś mnie informować o nowych notkach? Najlepiej na Gadu: 13144942 lub na e-mailu: lady_serina@vp.pl. Dzięki, z góry :). Pozdrawiam i wena!
    Odpowiedz
    ~Aine
    28 lutego 2010 o 14:46

    Bardzo przepraszam, że nie skomentowałam! Bardzo zgrzeszyłam i to się nigdy nie powtórzy! (Mam nadzieję) Przeczytałam wszystkie rozdziały, lecz jakoś… Nie wiem, czy nie miałam ochoty w tej chwili komentować, czy może… Dobra, koniec tego gadania :) Rozdział świetny, jak zawsze ^^ Zaraz zabieram się do czytania kolejnego.
    Odpowiedz
    ~Prithika
    5 marca 2011 o 13:59

    Jaka trudna decyzja. Ciekawa jestem co postanowi Amanda. Piękny rozdział tak jak i poprzednie.
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    11 lipca 2011 o 13:10

    Znowu zostawiłaś mnie w niepewności! xD Szczerze mówiąc, jestem za obydwoma. Jednak pomimo tego czuję, że Erik może się okazać zły. Sama nie wiem, takie moje głupie przeczucia. :) Sposób w jaki Edmund się dowiedział o prawdziwej naturze Amandy był oryginalny. To pewnie z tą kobietą, którą Amanda widziaław jego oczach, miał to dziecko. xD

    OdpowiedzUsuń