Rozdział XI - Pokusa

 5.07.2010

   Przerwał nam brat Karoliny, który zajrzał nagle do pokoju.
   - Idziesz zagrać z nami w siatkę? – spytał siostry.
   - Teraz? Nie, chciałabym się dowiedzieć…
   - Idź, opowieść nie zając – roześmiałam się.
   - Przyszła Emily, Isabel, Lucas, Oscar… - wyliczał chłopak.
   - Kto? Lucas? Hm… - Karolina wydawała się być niezdecydowana. – Wiesz co? Rozłóżcie siatkę, niedługo przyjdę okay?
   - Dobrze, to super – stwierdził brat dziewczyny i wybiegł z pokoju.
   - Opowiadaj – poprosiła Karolina – bo jestem strasznie ciekawa, co się wtedy stało.
   - No dobrze, a potem zrobimy sobie przerwę – postanowiłam i wróciłam do opowiadania.


   Pochodnia upadła na ziemię niczym płonący znak nienawiści i przesądów. Erik szybko ją podniósł, aby uchronić dwór przed pożarem. Ostrożnie wyjrzałam przez okno; na dziedzińcu było coraz więcej ludzi, gotowych zaatakować. Służba błyskawicznie zaryglowała wszystkie wejścia do wnętrza domu.
   - Musisz uciekać – zawołała Amelia – bo jeśli dopadną cię rano, to… sama wiesz! – Patrzyła na mnie z zatroskaną miną.
   - Ukryję cię u siebie – postanowił Erik.
   - Nie, tam na pewno ją znajdą – zaoponowała hrabianka.
   - Amanda jest moją żoną i nigdzie nie będzie uciekać! – krzyknął Chris ze złością, po czym złapał jeden z mieczy wiszących na ścianie i skierował się w stronę drzwi. – Jeszcze potrafię obronić swoją rodzinę!
   - Nie idź tam – poprosiłam go. - To zbyt niebezpieczne, nie wiadomo, co mogą ci zrobić… - Byłam pewna, że gdyby zaatakowali Chrisa lub Amelię, nie stałabym z założonymi rękami. Spojrzałam bezradnie na Erika, szukając u niego pomocy. Zewsząd rozlegało się wołanie „Precz z czarownicą” i „Na stos ją!”. Mój opiekun powstrzymał hrabiego tłumacząc mu, że to niezbyt dobry pomysł. Nagle płonąca strzała świsnęła mi koło twarzy. Służba pośpiesznie ją zgasiła, ale wiedziałam, że to nie koniec. Jeśli nie wyjdę, spalą cały dwór, a w nim ludzi, na których mi zależało. Nie mogłam na to pozwolić.
   - Idę tam, powstrzymam ich – postanowiłam. Amelia złapała mnie za rękę.
   - Oszalałaś? Przecież… - Jej słowa zagłuszyły krzyki ludzi na zewnątrz. Poczułam przerażenie. Czyżby było już za późno? Strach o życie najbliższych napełnił moją duszę. Sięgnęłam po miecz, zdjęłam ze ściany i stanęłam przy wejściu u boku Erika, gotowa bronić swoją rodzinę.
   Chris stanął obok nas. Amelia też się rozglądała za jakąś bronią, po namyśle zdecydowała się sztylet. Czekaliśmy tak przez chwilę w napięciu. Nagle córka Chrisa zerknęła w okno wychodzące na dziedziniec i podeszła ze zdziwioną miną.
   - Odejdź od okna, to niebezpieczne! – zawołał jej ojciec.
   - Chodźcie tutaj, zobaczcie! – krzyknęła Amelia. Podeszłam ostrożnie i ujrzałam kilkoro rycerzy na koniach; wieśniacy umykali przed nimi jak psy przed muchami.
   - Przybyła pomoc! – zawołał mój mąż. – Otwórzcie wrota!
   Służba posłusznie otworzyła drzwi i wjechał przez nie dwudziestokilkuletni, pokaźnej postury rycerz. Gdy zdjął hełm, ujrzałam twarz mężczyzny, który był nie tylko silny fizycznie, ale również psychicznie. Miał jasne włosy i piękne, brązowe oczy w których widziałam wolę walki i chęć niesienia pomocy potrzebującym.
   - Witaj, baronie Nobleman – odezwał się mój mąż. - Jesteśmy niezmiernie wdzięczni za pomoc.
   - Pomoc komuś takiemu jak ty, hrabio Gallant, to dla mnie zaszczyt – odparł swobodnie baron i zsiadł z konia. – Witaj, lady Amelio – przywitał się z moją pasierbicą. - Wyrosłaś na wonderful miss, odkąd cię ostatnim razem widziałem. – Odwrócił się w moją stronę i – w przeciwieństwie do większości mężczyzn – najpierw spojrzał mi w oczy.
   Jego wzrok był jak kryształ. Widziałam wszystko – najpierw zachwyt, zamyślenie, próba odgadnięcia, kim jestem. Coś w jego duszy mnie przyciągało, wołało; patrząc w te niezwykłe, jasnobrązowe oczy ogarniało mnie pragnienie, aby poznać go lepiej, wniknąć w głąb jego duszy, doświadczyć jego dotyku, poczuć zapach skóry, zapach krwi…
   Błyskawicznie otrząsnęłam się z tych myśli. Nie powinnam mieć takich pragnień. Nie wolno mi było, z powodu Chrisa i Amelii.
   - Witaj, piękna nieznajoma – odezwał się baron. Ton jego głosu był miękki i czuły, co sprawiło, że się uśmiechnęłam. Czułam nieodpartą chęć poznania barona i ogromną sympatię do niego, która nie wiadomo skąd się brała.
   - Witaj, baronie Nobleman – odparłam miękko, wciąż patrząc mu w oczy. Tą magiczną chwilę przerwał mój mąż.
   - Baronie, poznaj moją żonę, lady Amandę.
   Oczy mężczyzny lekko pociemniały, ujrzałam w nich nagłe rozczarowanie. Zawiedzioną minę szybko zastąpił wymuszonym uśmiechem.
   - Baron Noah Nobelman. To dla mnie zaszczyt, lady. – Ujął sztywno, lecz delikatnie moją dłoń. Miał duże, silne ręce. Mimo swojej postury wydawał się być zręczny i delikatny.
   - A to hrabia Erik Crimson, brat mojej uroczej małżonki – przedstawił go Chris. Przywitali się, a mój mąż zaprosił naszego gościa oraz jego rycerzy na kolację. Mój opiekun wymówił się zmęczeniem i się pożegnał.
   Usiadłam dokładnie naprzeciwko barona, bezskutecznie próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Rycerz wpatrzony był w talerz i zajęty rozmową z moim mężem. Kiedy przypadkiem napotkał mój wzrok, szybko odwrócił głowę. Westchnęłam i zrezygnowałam.
   Pogrzebałam trochę w talerzu i pożegnałam się, udając się na spoczynek. Amelia wkrótce zrobiła to samo; nie interesowała jej rozmowa na temat, obecnie najbardziej aktualny wśród mężczyzn: wojny z Francją.
   Tej nocy udałam się na polowanie, nie zapominając o masce. Dorwałam jakiegoś złodzieja, który miał już kilku ludzi na sumieniu i bez wahania wypiłam jego krew. Wracając doszłam do wniosku, że robię to zbyt automatycznie; ludzi, którzy zostają moimi ofiarami traktuję raczej jak chodzące zło, które trzeba usunąć z powierzchni ziemi, zapominając, że to mimo wszystko są ludzie.

   Mój mąż postanowił wyzwać Coopera na pojedynek, pomimo próśb moich i Amelii. Byłam pewna, że walka zakończy się klęską Chrisa, a najprawdopodobniej nawet jego śmiercią. Nie wiedząc co robić, poprosiłam Erika, aby temu zapobiegł. Kiedy następnego dnia mój mąż pojechał do wicehrabiego, okazało się, że tamten znikł bez śladu. Zaniepokojona zapytałam Erika, co z nim zrobił; odparł, że on nic, ale jego przyjaciele się nim zajęli. Jacy przyjaciele i jak się zajęli, tego już mi nie chciał powiedzieć, a ja nie nalegałam. Wolałam chyba pozostać w błogiej nieświadomości.
   Kolejne dni mijały mi dość rutynowo. Wstawałam jak zwykle tuż po południu, schodziłam na dół, witałam się z Amelią, która najczęściej zajęta była rozmową z baronem. Rycerz miał przez najbliższy miesiąc czuwać nad naszym bezpieczeństwem. Mężczyzna, widząc mnie, peszył się i milkł. Na moje pytania odpowiadał krótko, zwięźle i niechętnie. Dręczyła mnie ta sytuacja i w końcu postanowiłam ją wyjaśnić.
   Pewnego wieczora, po kolacji, kiedy Chris zajęty był rozmową z Erikiem, który bywał u nas prawie codziennie, wymknęłam się na dziedziniec, gdzie kręcił się Nobleman. Oprócz niego na dziedzińcu stało czterech rycerzy, pilnujących wewnętrznych wrót. Podeszłam do niego szybkim krokiem.
   - Możemy porozmawiać?
   - Oczywiście, hrabino. Słucham. – Skłonił lekko głowę i wyprostował się, wciąż jednak patrzył w ziemię.
   - Dlaczego mnie nie lubisz, baronie Nobleman? – spytałam wprost.
Tym razem jego wzrok zatrzymał się na mojej twarzy.
   - Ja? Ale… lady Gallant, to nie tak… ja przecież… - wydawał się zmieszany i zdumiony moją bezpośredniością. Na pewno nie spodziewał się takiego pytania. Ja sama nie wiedziałam, skąd wzięła się we mnie taka odwaga, by je zadać.
   - Wiem, że jesteś mężnym i szlachetnym rycerzem, a widzę twoją niechęć, więc zastanawiam się, czy powiedziałam coś nie tak, czymś cię uraziłam?
   - Wybacz, pani. – Spojrzał mi w oczy i położył prawą dłoń na sercu. Był nieco wyższy ode mnie, więc musiałam lekko unieść głowę, by na niego patrzeć. – Wybacz, lady Gallant – szepnął cicho, tak, aby strażnicy przy bramie go nie usłyszeli. - To wszystko przez moje głupie myśli. Jesteś taka piękna, że nie potrafię przestać myśleć o tobie. Nie wiem już, co się ze mną dzieje. Chciałbym, aby ten miesiąc już minął, a jednocześnie aby nigdy się nie skończył. Twoja obecność to słodka tortura. Nie wolno mi myśleć o tobie w ten sposób, wszak jesteś żoną innego. Odpycham to od siebie jak mogę, ale wciąż powraca. – Westchnął i spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem, który mówił więcej, niż tysiąc słów.
   Zaniemówiłam, a rycerz patrzył na mnie przestraszony tym, co przed chwilą wyznał.
   - Nie powinienem tego mówić, wybacz i zapomnij o tej rozmowie, lady Gallant – mruknął i się odwrócił.
   Przez chwilę nie byłam w stanie się poruszyć. Coś dziwnego mnie ogarnęło, niechciana radość zagościła w moim sercu. Na moje usta wślizgnął się delikatny uśmiech. Zrozumiałam.
   Złapałam go za ramię, a kiedy się odwrócił, utkwiłam swój wzrok w jego oczach.
   - Uczucia to nic złego – powiedziałam łagodnie. – Nie jesteśmy w stanie ich opanować, to nie leży bowiem w naszej mocy. Ale uczynki zależą tylko od nas. Zostały tylko trzy tygodnie; czyż mamy się męczyć, czy nie lepiej, jeśli zostaniemy przyjaciółmi? Wiemy, co nam wolno, a co nie. Skoro czyny są zabronione, to może choć nasyćmy sobą dusze? – zaproponowałam.
   Uśmiechnął się, napełniając moje serce radością. Poczułam ulgę. Stwierdziłam, że ma uroczy uśmiech.
   - Niech tak będzie, lady Gallant.
   - Amando – poprawiłam go z uśmiechem na ustach.
   - Noah – odparł baron, ukłonił się zamaszyście, ujął moją dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek, który poruszył moje serce. Biło teraz w ludzkim tempie, a może nawet szybciej. – Wierzysz w bratnie dusze? – zapytał.
   - Teraz już wierzę – odparłam.

   To były wspaniałe trzy tygodnie. Noah opowiedział mi o swoim życiu. Jego ojciec był rycerzem, za swoje bohaterskie czyny król przyznał mu ziemie i tytuł barona. Swoich synów wychował w poszanowaniu dla dam i w zgodzie z hasłem: Bóg, honor, ojczyzna. Opowiadał mi o wojnie, walkach z Francją. Był patriotą, wolałam więc zachować dla siebie moje pochodzenie.
   Lubiłam go słuchać. Opowiadał o swoich przygodach z zaangażowaniem, bez przechwałek, ale też fałszywej skromności. Nie koloryzował swoich wypowiedzi, co nadawało im wiarygodności i mocy.
   Spędzaliśmy razem wczesne popołudnia, kiedy Chrisa nie było jeszcze w domu. Spacerowaliśmy po ogrodzie, po dziedzińcu, unikając odosobnionych miejsc. Lepiej nie kusić losu, poza tym wolałam uniknąć plotek.
   Trzy tygodnie minęły jak jedna noc. Nadszedł moment pożegnania; baron musiał wracać do króla, gdyż był jego osobistym gwardzistą. Kiedy wstałam, założyłam brązową suknię, pasującą do mojego nastroju. Było mi smutno i czułam się nieco zawiedziona, że Noah odjeżdża. Jednakże wiedziałam, że tak będzie lepiej.
   Wciąż byłam żoną Chrisa. Niektóre noce spędzaliśmy razem i mi to odpowiadało. Czasami jednak zastanawiałam się, jakby to było, gdybym mogła wyjść za barona. Marzenia, które nigdy się nie spełnią… To, co niemożliwe przyciąga, zachęca. Wszak najlepiej owoc smakuje, gdy jest zakazany. A pragnienie podsycała świadomość, że on czuje podobnie.
   Na razie łączyło nas duchowe porozumienie; mogliśmy rozmawiać ze sobą bez końca, na wszystkie niemal tematy, mogłam słuchać brzmienia jego głosu i to mi wystarczyło. Lecz taki stan nie mógł trwać długo. Prędzej czy później to delikatne uczucie, ciepłe jak letni wiatr, mogło się przerodzić w silną namiętność, gwałtowną jak wiosenna burza. A wtedy mogłabym zrobić głupstwo, którego bym później żałowała.
   Tego dnia, gdy zeszłam na dół, Noah już na mnie czekał. Już z korytarza wyczułam jego krew, a schodząc po schodach dostrzegłam jego pokaźną sylwetkę. W salonie nie było nikogo oprócz nas.
   - Gdzie jest Amelia? – zapytałam.
   - Wyszła z przyjaciółką. Strażnicy są na zewnątrz, czterech zostanie i będzie pilnować bezpieczeństwa, reszta wraca ze mną.
   Wiedziałam, że moja pasierbica umyślnie zostawiła nas samych. Cieszyło mnie jej zaufanie. Domyślała się z pewnością tej iskry między nami, ale wiedziała, ze oboje jesteśmy wystarczająco silni, aby nie dać jej sobą zawładnąć.
   - Chrisa nie ma? – rozejrzałam się niespokojnie.
   - Nie, jeszcze nie wrócił.
   Byłam zadowolona, że nie ma mojego męża. Tę chwilę pożegnania chciałam odbyć sam na sam z baronem.
   - Dzisiaj wyjeżdżasz? – zapytałam cicho i westchnęłam.
   - Tak, kiedy tylko wróci hrabia Gallant.
   Przez chwilę staliśmy w ciszy. Uśmiechnęłam się do niego smutno.
   - Będzie mi ciebie brakowało.
   - Mi ciebie też. Wiesz, chciałbym… choć raz… - Podszedł do mnie tak blisko, że czułam jego oddech na swojej twarzy. Pokusa była ogromna. Słyszałam bicie jego serca i nim się zorientowałam, moja prawa dłoń powędrowała na jego lewą pierś. Delikatnie ujął moją twarz prawą dłonią i zatrzymał się, czekając na moją zgodę.
   - Tylko raz, na pożegnanie – szepnęłam. Dotknął moich ust swoimi. Zamknęłam oczy, ciało przenikały przyjemne dreszcze. Nagle wpił się w moje usta, przyciągnął mnie do siebie lewą ręką, a prawą wplótł w moje włosy. Trwało to zaledwie jakieś dwadzieścia sekund; za krótko i za długo jednocześnie.
   Odsunęliśmy się od siebie równocześnie. Z żalem, ale stanowczo. Spuściliśmy wzrok, a następnie w tej samej chwili spojrzeliśmy na siebie. Nagle zaczęłam się śmiać, Noah zrobił to samo. Jednocześnie umilkliśmy.
   - Gdybym cię spotkał, zanim…
   - Wiem – przerwałam mu. – Przeszłości nie zmienimy, przyszłość też nie należy do nas. Musimy się z tym pogodzić.
   Usłyszeliśmy powóz, wjeżdżający na dziedziniec. Przyjechał mój mąż.
   - Żegnaj, Amando. – Baron ukłonił się zamaszyście i uśmiechnął, ale oczy nadal pozostały smutne.
   - Odwiedzisz mnie? – zapytałam z nadzieją.
   - Tak, odwiedzę. Zapewnie nieprędko, ale odwiedzę.
   - W takim razie do zobaczenia.
   Odwrócił się i wyszedł w tym momencie, kiedy wszedł Chris. Pożegnał się z nim, z Amelią, która wróciła kilka minut później i wyszedł na dziedziniec. Przez okno obserwowałam, jak wsiada na konia i odjeżdża.
   - Tak jest lepiej, Amando. Nawet najwytrwalsi tracą głowę wobec silnych uczuć – powiedziała cicho Amelia, stając obok mnie.
   - Muszę przyznać, że pomimo różnych dziwnych pomysłów i kapryśnego charakteru, jesteś bardzo mądra, Amelio – odparłam, wywołując uśmiech zadowolenia na jej twarzy.
   A więc tym razem udało mi się oprzeć pokusie. Czułam jednak, że to nie koniec i że będę wiele razy musiała stawić im czoła. Czy wytrwam? Nie wiedziałam.
   Spojrzałam na Amelię, potem na mojego męża, podeszłam i się do niego przytuliłam. Postanowiłam, że dotrzymam przysięgi małżeńskiej.
   Wtedy bowiem miałam jeszcze wolę i motywację.

3 komentarze:

  1. ~Alice
    5 lipca 2010 o 19:19

    Szybka jesteś, nie ma co. Pisać tak błyskawicznie i zarówno tak dobrze też bym chciała, ale nie potrafię. Ukłony.Czy ja powiedziałam, że Amanda jest aniołem? Nie. Po prostu irytuje mnie jej uległość i to, że wiele rzeczy robi wbrew sobie. A niemal w każdym rozdziale tej części spotykam się z mężczyznami, którym ulega i nie wie „dlaczego czuje sympatię”. Bo do każdego mężczyzny jest przychylna i sama nie wie, dlaczego czuje to, a nie inne. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć, mam nadzieję, że zrozumiesz. To, co denerwowało mnie w tej notce najbardziej to to, że coś ciągle napełniało serce Amandy albo je ogarniało, co podkreślałaś niemal co chwila, aż stało się to nużące, a opisy w tych miejscach przestały zachwycać. Powtórzenia są gdzieniegdzie dobre, gdy chce wzmocnić się uczucie, naładować emocją, ale u ciebie to nie pasowało, zdecydowanie. Czasem mam wrażenie, że na siłę usiłujesz wetknąć między zdania „poetycki” opis z zagadkowym morałem. Na przykład ten opis o zakazanym owocu. Owszem, był piękny, ślicznie go sformułowałaś, ale po jakie licho wcisnęłaś go w bardziej pospolite zdania? Jeśli już, to ujednolić to wszystko: akapit tylko z „poetyckimi” opisami, akapit taki, jaki zawsze piszesz – zwyczajny.Wow, to była chyba moja pierwsza krytyka co do twojego opowiadania. No ale chyba wolałaś prawdę niż wymuszoną pochwałę? Powiedziałam, co wypełniło moje serce (xD) i mam nadzieję, że przyjmiesz krytykę (chyba pierwszą, jaka się tu pojawiła). Jestem drobnostkowa, zwracam uwagę na szczegóły i wierzę, że to zrozumiesz. Oczywiście każdy ma inne zdanie, ja mam takie komuś np. mogło się podobać to, co mnie się nie podobało. Pozdrawiam.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    5 lipca 2010 o 20:12

    Chyba masz rację, trochę „przedobrzyłam” z tymi opisami i wyszło masło maślane:) Może właśnie dlatego, że za szybko chciałam przelać myśli na słowa. Ale dobrze odczytałaś Amandę, dokładnie tak: nie wie, co czuje i czemu to czuje, jest zagubiona. Już samo to, że wyszła za Chrisa… a to wszystko ma swoją przyczynę. Jaką? Wystarczy zastanowić się, w którym momencie nastąpiła zmiana w jej charakterze:) Ale nic już nie piszę, bo za dużo zdradzę:)Dziękuję za cenne uwagi, droga Alice, postaram zastosować się do Twoich rad:) Pozdrawiam:)
    Odpowiedz
    ~Alice
    6 lipca 2010 o 12:36

    Tak, też tak czasem mam, że mam masę myśli na głowie i chcę je szybko przelać na papier (w tym przypadku, na papier Worda xD). Hm, muszę się rzeczywiście zastanowić nad zmianą Amandy. Myślę… Potem muszę się w to bardziej zagłębić. Dziękuję, że przyjęłaś moją krytykę, już myślałam, że zaczniesz mi coś wyrzucać i obrazisz się, jak większość blogowiczów po wyrażeniu niepochlebnej opinii.Aha, jeszcze jedna uwaga. Po części zdania z imiesłowem pisze się przecinek, oddzielając go od reszty zdania. Przykład: Wyrzucając pudełko, (tu nastąpi czasownik, zatem przecinek) zapomniałam zamknąć śmietnik. Trochę infantylne, ale to mi się jakoś nasunęło. Gdzieś u ciebie był błąd z imiesłowem, ale nie potrafię go teraz odnaleźć. Nie wiem, czy w tym, czy w poprzednim rozdziale. Bądź co bądź – pamiętaj ;)
    Odpowiedz

    ~justilla
    5 lipca 2010 o 19:20

    Wtedy, jeszcze? jesteś genialna przy tych zakończeniach. Wiesz co? Aż szkoda, że wyszła za Chrisa. Ten rycerz był bardzo miły i uprzejmy… Honorowy xD świetny jako mąż dla Amandy. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy. I wy mi mówicie, że ja dobrze piszę! Ty to potrafisz trzymać w napięciu ;)[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Aila
    5 lipca 2010 o 21:00

    Bardzo szybka jesteś. NIE! NIE DAWAĆ JEJ NA STOS! Straszne.. kurczę, nie mam weny :((( Notka niezła. Widać, że wena Cię koppie.
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    6 lipca 2010 o 07:12

    Ty to masz wenę i świetne pomysły. Rozdział za rozdziałem. Ja też jeszcze dziś lubą jutro coś umieszczę u siebie, ale wracając do ciebie. To był emocjonujący rozdział, bogaty w opisy. Chris wprawdzie nie zdobył ręki ślicznotki,ale… tak chyba mus być.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Yuutsuna
    6 lipca 2010 o 14:25

    Podobał mi się ten rozdział (jak każdy inny zresztą :D) piszesz takie ładne opisy, że czyta się bardzo smacznie, że tak się wyrażę ;-) „Przeszłości nie zmienimy, przyszłość też nie należy do nas” – tak strasznie podobał mi się ten cytat! Masz talent do pisania, to widać.
    Odpowiedz
    ~Agata
    6 lipca 2010 o 16:32

    Poważnie. Przeczytałam wszystkie. Opowiadanie naprawdę niesamowite. Będę Cię informować o nn. Bez-pamietna
    Odpowiedz
    ~Elizabeth
    6 lipca 2010 o 19:24

    Zainteresowałaś mnie: „Miałam jeszcze wole i motywację”. Chyba romansik się tu szykuje! Super czekam na nastepny.
    Odpowiedz
    krwawypoemat@op.pl
    6 lipca 2010 o 20:01

    To twoje tajemnicze podsumowanie na koniec tylko połechtało moją wyobraźnię:PP Teraz będę się głowiła o co chodzi. No, ale nic, taki los czytelnika.Pięknie piszesz i tylko tyle powiem.p.s u mnie również nowy rozdział, zapraszam serdecznie.
    Odpowiedz
    trudny_bachor
    6 lipca 2010 o 20:05

    Witaj, z góry przepraszamy za uniżenie, jednakże tylko w ten sposób jesteśmy w stanie zdobyć ewentualnych klientów. Zraziliśmy? Zniesmaczyliśmy? Ach, tak bardzo nam przykro, jednakże, jeśli nadal jesteś zainteresowany zajrzyj na : http://opiniapubliczna.blog.onet.pl Nie śpisz nocami, zastanawiając się, co inni sądzą o Twoim kawałku sieci? Pragniesz poznać opinię obeznanych bloggerów na temat swojego bloga? W takim razie nie czekaj i zgłoś się do oceny już dziś! Zapewniamy rzetelną i wyczerpującą opinię. Nie zabraknie dobrych rad, oczywiście. Pomożemy dojść Ci na sam szczyt! Ps. A może marzy Ci się funkcja oceniającego, hę? Jeśli uważasz, iż masz wystarczająco talentu i chęci, aby móc pomagać innym internautom, to wyślij formularz zgłoszeniowy! Kto wie, może zostaniesz naszą gwiazdką, spadającą nam z nieba! Ps2. Jeszcze raz serdecznie przepraszamy za ten karygodny spam. Pozdrawiamy, kłaniając się do nóżek, OpiniaPubliczna
    Odpowiedz
    ~Aine
    6 lipca 2010 o 21:48

    Tak, szkoda, że wyszła za Chrisa. Jednak kiedy nie zostałaby jego żoną, pewnie nie spotkałaby Noah (podoba mi się to imię :D). Zastanawiam się, czy Ty masz zawsze tyle pomysłów, że tak szybko piszesz, czy też już masz napisane? ;)Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Susannah
    6 lipca 2010 o 23:20

    Jakie masz plany wobec Erica? :D :P
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    7 lipca 2010 o 07:07

    Już wiem o co chodziło… zaczęłam coś pisać o Chrisie (przeciez on już ma piękną żonę), ale przypominiał mi się rycerz z ostatniego rozdziału chyba o imieniu Cooper? I jakoś tak nieskładnie to napisałam. Wybacz. A O Chrisie chciała napisać, że bardzo podoba mi się jego męstwo.
    Odpowiedz
    ~Em. Nem.
    7 lipca 2010 o 09:31

    Hej ^^ To ja, Em. Nem. Oczywiście będę czytać Twojego bloga, ale musisz mi dać trochę czasu ^^ Chyba sama rozumiesz ; ) (Napisałam to żebyś wiedziała dlaczego nie będę na razie komentować bloga ^^) pozdrawiam! ; **
    Odpowiedz
    spadajaca.gwiazda@onet.pl
    7 lipca 2010 o 18:34

    Świetne po prostu, świetne!Nie mam więcej do powiedzenia. A i dziękuję za odpowiedź na moje pytanie.Pozdrawiam Spadająca Gwiazda
    Odpowiedz
    ~justilla
    7 lipca 2010 o 22:46

    Nie aż tak bardzo skomplikowana. Na pewno mniej od „Córki Krwawych”, ale jej chyba jeszcze nie czytałaś xD Tak myślałam, ze Intruz Ci się spodoba. Moim skromnym zdaniem lepszy niż Zmierzch, ciekawe jak im pójdzie z ekranizacją. A Meyer z kontynuacją.[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    8 lipca 2010 o 06:30

    Dziękuję Natalio ;) Masz rację, opowiadanie o Balljet troszkę podupada. Kiedyś miało znacznie więcej czytelników. Mimo to jednak, chce je dokończyć. Historia Balljet zmierza już do końca, więc nie wiem czy warto je jakoś „rozleklamowywać”. W każdym razie mam już pomysł na coś zupełnie nowego, choć zdecydowanie w moim starym klimacie.Ale Tobie jeszcze raz serdecznie dziękuję. Mogę zawsze liczyć na komentarz, dobre słowo i radę. To dla mnie bardzo ważne! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Aine
    8 lipca 2010 o 10:45

    Aż się zdziwiłam jak przeczytałam, że nie masz napisane wcześniej x] W sumie to ja też tak miałam, w pierwszych rozdziałach. U mnie potem tak zawsze x]
    Odpowiedz
    ~Serina
    8 lipca 2010 o 17:39

    Bardzo ładnie wyszły Ci opisy, muszę Cię za to pochwalić. Cieszy mnie pojawienie się Noaha i jego relacje z Amandą, świetny pomysł. Początek rozdziału zdecydowanie zachęca do dalszego czytania, jest taki… mocny i wyrazisty, to znaczy chodzi mi już o tę właściwą część, nie urywek rozmowy z Karoliną. Dziś krótko, wiem, ale się spieszę. I wyjeżdżam niedługo, wrócę na początku sierpnia, pewnie zdążysz już dodać z dziesięć nowych rozdziałów xd. Zadziwia mnie ta szybkość, ale i cieszy jednocześnie, bo nie muszę długo czekać na nowe przygody głównej bohaterki. Ostatnim zdaniem intrygujesz. Co zrobi Amanda? Wolę się nie domyślać, zresztą będę miała niespodziankę ;D. Całuję i do zobaczenia, choć może uda mi się jeszcze wpaść i zerknąć na „Krwawe łowy” albo jeszcze następny rozdział. Zobaczę, mam nadzieję, że mi się uda ;). Serina
    Odpowiedz
    ~justilla
    8 lipca 2010 o 20:12

    To jest na angielskiej wikipedii (She said in an interview that, if published, the first sequel would be entitled The Soul and the second The Seeker.[7] In November 2009, she said, „I’d like to eventually have The Host be part of a trilogy. That’s one of the projects I’d really like to get to in the next year or so.”). Jest w planach, czy powstanie? Ja bym chciała.[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Lolelolita
    9 lipca 2010 o 11:44

    Witam serdecznie! Jestem z ocenialni http://www.gaol.blog.onet.pl mogłabyś na jakiś czas odblokować opcje kopiowania tresci? Ułatwiło by mi to znacznie pracę nad oceną Twojego bloga…Z góry bardzo dziękuję
    Odpowiedz
    ~Arisa Uchiha
    10 lipca 2010 o 20:56

    U mnie z pomysłami jest podobnie jak napisałaś. Ale wena na blog przychodzi tylko wtedy, kiedy to mi się podoba :)PS Mam informować Cię czy nie? ;]
    Odpowiedz
    ~justilla
    10 lipca 2010 o 22:29

    Nie oglądałam ekranizacji, więc nie mam pojęcia.[ksiazka-moim-zyciem], [milosc-aniola]
    Odpowiedz
    ~Ejdz
    11 lipca 2010 o 12:58

    komentowałam to, bo nie pamiętam. czytałam na pewno. w każdym razie nie spal jej. na mnie zaczęłabyś wrzeszczeć gdybym uśmierciła bohaterkę, a ty to co? ach… coś w okolicach środy nn będzie. będę codziennie zaglądać xD u mnie NN. / the-swan-girl
    Odpowiedz
    ~Fotergilla
    1 sierpnia 2010 o 18:47

    ,,Wtedy miałam”. A co będzie kiedy ona się skończy?
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    23 lipca 2011 o 18:03

    Następny przystojny amant? Ją to dopiero rozchwytują. xD Szkoda mi Noah, ale jednocześnie jestem dumna z Amandy. Na szczęście oparła się pokusie i nie zdradziła męża. Amelię coraz bardziej lubię. Owszem, jest mądra, a poza tym kocha się w boskim Eriku. Mam szczere nadzieje, że kiedyś coś z tego wyjdzie. ;)

    OdpowiedzUsuń