Rozdział X - Przerwany pocałunek

13.02.2010
 
   - Ojej, aż się boję – stwierdziła Karolina. – Czyżby szykowały się jakieś kłopoty?
   - Kłopoty, to była moja specjalność. Ciągle w nie wpadałam… - Westchnęłam i posmutniałam nagle. Wspominanie tych ludzi nie było miłe. Dobrze, że czas leczy rany…
   - Kim oni byli? Czego chcieli? – dopytywała się dziewczyna.
   - Już ci opowiadam.


   Na widok łowców Edmund zatrzymał się gwałtownie, otulił mnie płaszczem i stanął między nimi, a mną, tak żeby mnie zasłonić. Było to dla mnie bardzo korzystne, wolałam nie narażać się na ich uważny wzrok.
   - Bon soir. No, no, co ja widzę? Zamiast pracować, przyprowadziłeś sobie panienkę? – zagadał jeden z nich. W jego głosie pobrzmiewała ironia.
   - Czego chcecie? – zapytał sucho Edmund.
   - Wracaj tam, skąd przybyłeś. – Drugi mężczyzna zbliżył się do niego o krok. – Wracaj do Anglii. Za dużo nas tutaj, a za mało wampirów.
   - Ty akurat nie masz żadnego prawa mnie wypraszać – odparł mój łowca obojętnie. – Jesteś tu na takich samych warunkach, jak ja, monsieur. Skoro nie idzie ci zabijanie wampirów, to tylko twój problem. A teraz pozwól nam przejść. – Objął mnie opiekuńczym gestem i wyminęliśmy ich. Edmund wyjął klucze, otworzył drzwi, ale nie wszedł za mną; zatrzymał się przed drzwiami. Ze względu na wyostrzony słuch, bez trudu usłyszałam, o czym rozmawiają.
   - Tu nie ma miejsca dla tylu łowców. Niedługo wampiry się skończą! – powiedział ten drugi.
   - To może weźcie ich pod ochronę, skoro tak ich wam żal? – stwierdził Edmund ironicznie, cofając się do drzwi. – Po to tu jesteśmy, aby zabijać te bestie!
   - My jesteśmy tu po to, żeby zarabiać! – warknął ten pierwszy.
   - Powodzenia życzę. I miłych łowów. Au revoir. – Zamknął im drzwi przed nosem. – Co za durnie – mruknął.
   - Czemu chcieli, żebyś wyjechał? – spytałam.
   - Zabijam najwięcej wampirów w okolicy i przez to mniej zarabiają – wyjaśnił łowca. Przeszył mnie zimny dreszcz. Zabijał wampiry… i mówił o tym tak obojętnie… Czy mnie też by zabił z zimną krwią, gdyby się dowiedział, kim jestem? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na to pytanie. I nie chciałam.
   Weszliśmy do pokoju, zrobił nam coś do picia (które oczywiście wylałam, gdy nie widział), potem usiadł i rozmawialiśmy. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu; nie mogłam też uwierzyć, że możemy być razem. Niebezpieczeństwo ujawnienia wcale mnie nie odstraszało, wręcz przeciwnie. Dodawało tylko emocji tej całej sytuacji.
   - Nic o tobie nie wiem – stwierdził Edmund, przerywając ciszę. Wziął moją dłoń i delikatnie głaskał, co wprawiało mnie w stan dziwnego zachwiania równowagi. Nigdy nie sądziłam, że zwyczajny dotyk może być taki przyjemny, taki… intrygujący?
   - Co chcesz wiedzieć? – zapytałam cicho, próbując się skupić na tym, co mówił.
   - Czemu mieszkasz z bratem? Gdzie są wasi rodzice?
   - Nie żyją – powiedziałam cicho, pochylając głowę.
   - Tak mi przykro. – Dotknął mojej brody i podniósł mi głowę, tak, że patrzyłam mu w oczy. Dostrzegłam w nich współczucie. Zagłębiłam się w nich, próbując wniknąć w głąb jego duszy. Ujrzałam chłopca, uczącego się walczyć z jakimś siwym mężczyzną. Młodzieńca, zabijającego pierwszego wampira. Mężczyznę, w otoczeniu swoich przyjaciół. Widziałam też zarys jakiejś kobiety, ale natychmiast została ona zamazana, jakby nie chciał o niej teraz pamiętać.
   Edmund też miał tajemnice. Kim była ta kobieta? Zostawiła smutny ślad w jego duszy…
   Nagle wszystko znikło. Łowca dotknął swoim nosem mojego, co wywołało silny, przyjemny dreszcz.
   - Czy Erik ma jakąś narzeczoną? Albo żonę?
   - Jego żona i córka umarły dawno temu, a teraz nikogo nie ma – odpowiedziałam. – A ty? Kochałeś kiedyś jakąś kobietę?
   - Miałem kilka kobiet, ale żadnej nie kochałem, Amando. Ty jesteś pierwsza i jedyna.  – Odgarnął mi niesforne loki z twarzy i włożył dłoń w moje włosy. Przyciągnął mnie do siebie, po chwili opierałam się o jego ramię. – A ty, kochałaś kogoś?
   - Nie, nigdy. – Przynajmniej w tym mogłam mu powiedzieć prawdę. – Opowiedz mi o swojej przeszłości, o tym, jak stałeś się łowcą.
   Skinął głową. Opowiadał swoją historię, o Shonie, nauczycielu łowców, który rozpoznał w nim jednego z nich; o swoich przyjaciołach… przerwał nam dopiero rychły wschód słońca.
   - Czemu Erik pozwala ci się spotykać ze mną tylko w nocy? – zapytał, kiedy odprowadzał mnie do kościoła; stamtąd miałam już wracać sama. Oczywiście powiedziałam mu, że Erik będzie na mnie czekał zaraz za k0ściołem, żeby się o mnie nie martwił.
   - Widzisz, gdyby ktokolwiek dowiedział się, że spotykam się z łowcą, mielibyśmy kłopoty. – W zasadzie, nawet nie skłamałam.
   - A nie boi się o twoją… cześć? Wszak spotykasz się sam na sam z mężczyzną!
   - Ufa mi. – Wzruszyłam ramionami.
   - A pozwoli nam się pobrać? – spytał podejrzliwie. Ścisnął mocniej moją rękę.
   - Nie wszystko na raz. Myślę, że będzie dobrze. – Uśmiechnęłam się i przytuliłam spontanicznie do jego ramienia. Spojrzał na mnie z czułością.
   - Może masz rację.

   Spotykaliśmy się u niego prawie codziennie. Co dwa, trzy dni on szedł na łowy, a ja na polowanie. Uważałam, aby nie natknąć się na niego, gdy będę wracać, ale na szczęście udawało mi się tego uniknąć.
   Minęły trzy tygodnie. Pełne obaw, niepewności, lęku przed ujawnieniem, a jednocześnie pełne czułości, piękna i radości. Za nic w świecie nie oddałabym tych cudownych chwil.
   Właściwie to nie robiliśmy nic nadzwyczajnego. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy, czasem czytaliśmy jakąś książkę – Edmund miał ich sporo – albo po prostu milczeliśmy. Głaskał wtedy moją dłoń, twarz, włosy, a ja jego szyję, upajając się jego dotykiem i zapachem krwi w jego żyłach. Nie musieliśmy nic robić. Najważniejsze było to, że był obok mnie. Sama jego obecność działała na mnie jak opium.
   Czasami chodziliśmy też do kościoła. Te chwile były mistyczne i tajemnicze. Czułam wtedy, że jestem dobra i że to, co robię jest słuszne.
   Agnes zaczęła narzekać, że więcej mnie nie ma, niż jestem. Jednakże, było to życzliwe narzekanie; wiedziałam, że cieszy się moim szczęściem. Erik trochę się niepokoił, ale przyznał, że jest zadowolony ze swojej decyzji. Gdy widział mnie szczęśliwą, sam też był w świetnym humorze. Juana natomiast nie widziałam przez te trzy tygodnie.
   Muszę przyznać, że przez cały czas czekałam na pocałunek Edmunda. Byłam ciekawa, jak to wygląda. Jeszcze nigdy się nie całowałam… A skoro sam jego dotyk wywołuje we mnie dziwne impulsy, to jaki musi być jego pocałunek?
   Jednakże Edmund był dżentelmenem w każdym calu. Jak przystało na średniowiecznego kawalera, okazywał mi bezwzględny szacunek, a jedyną „nietaktowną” pieszczotą było nasze dotknięcie się nosów. Tak naprawdę, podobało mi się to. Wiedziałam, że traktuje mnie inaczej, wyjątkowo. Jak księżniczkę… którą kiedyś byłam.
   Pewnego cieplejszego dnia zaproponował mi spacer. Szliśmy, trzymając się za ręce. W oddali słyszałam turkot przejeżdżających wozów, pohukiwanie sowy, ludzi pośpiesznie przemierzających ciemne ulice. Miasto szykowało się do snu. Zostały trzy godziny do północy. Gdzieniegdzie widać było zarys łowców, przemykających z kołkami w rękach. Ludzie mijali ich obojętnie; jedynie gdy doszło do walki, umykali i kryli się w swoich domach, z okien obserwując poczynania walczących.
   Do takich walk dochodziło już coraz rzadziej. Wampiry nie atakowały łowców wiedząc, że nie mają z nimi szans. Tylko w przewadze liczebnej…
   - Z kim zwykle chodzisz na łowy? – zapytałam Edmunda, przerywając ciszę.
   - Zazwyczaj sam. Wtedy łatwiej jest zwabić wampira. Czasami z Pierre, to jedyny łowca, który nie myśli wyłącznie o tym, ile franków może zarobić, zabijając wampira. Musisz go kiedyś poznać – postanowił.
   - Dobrze – zgodziłam się. Dotarliśmy właśnie do miejsca, gdzie stała niewielka, drewniana ławeczka. Umiejscowiona była w cieniu, lecz nieopodal świeciła latarnia.
   - Usiądziemy?
   Skinęłam głową. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że nasze ciała się stykały, a Edmund nieśmiało objął mnie ramieniem. Oparłam głowę na jego piersi.
   - Nie boisz się, że ktoś znajomy nas zobaczy i stracisz reputację? – zapytał.
   Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Stwierdziłam, że ich ciemnoniebieska barwa nigdy nie przestanie mnie zachwycać. Patrzył na mnie uważnie, czekając na moją odpowiedź.
   - Nie boję się, a jeśli nawet zobaczy nas ktoś znajomy, nie ma to dla mnie znaczenia – stwierdziłam, wzruszając ramionami. Nagle łowca przybliżył swoją twarz. Jego usta były tak blisko… Moje serce biło już tak szybko, jak ludzkie. Jego zapach mnie oszałamiał. Przymknęłam oczy i czekałam. Poczułam dotyk jego ust na swoich. Delikatne muśnięcie zaledwie. Tysiące impulsów przeniknęło moje ciało. Poczułam, że to coś więcej, niż tylko pocałunek. To było jakby zapieczętowanie więzi między nami, więzi pięknej, upojnej, więzi, która symbolizowała to pierwsze, wielkie uczucie, które w nas zakiełkowało i już zaczęło się rozwijać…
   - A cóż to ja widzę?
   Oderwaliśmy się od siebie gwałtownie. Gdybym mogła, pewnie byłabym teraz czerwona. Zerknęłam gniewnie, kto przerwał nam tą cudowną chwilę.
   To był Juan. Na myśl, że może mnie wydać, dreszcz przerażenia przeniknął moje ciało.
   - To teraz już rozumiem, czemu nie pozwoliłaś mi zabić tego łowcy – powiedział cicho. Miałam nadzieję, że Edmund tego nie usłyszał. Wampir wyszczerzył kły i przygotował się do ataku.
   Edmund już stał z kołkiem w ręku, lekko pochylony w bojowej pozycji. Wiedziałam, że jeśli zaraz czegoś nie zrobię, będą walczyć. I to łowca zwycięży. Nie chciałam, żeby zabił Juana.
   - Odejdź! – zawołałam do wampira, zrywając się z ławki. – Odejdź stąd natychmiast! Uciekaj!
   - Najpierw go zabiję – stwierdził Juan, wpatrując się w łowcę.
   - Nie! Odejdź! – Ruszyłam w jego stronę.
   - Amando, co ty wyprawiasz? Uciekaj, zanim zrobi ci krzywdę! – zawołał Edmund. Zatrzymałam się w pół kroku. Nie patrzyłam teraz na łowcę, bałam się, że domyśli się czegoś, o czym nie powinien się dowiedzieć. Patrzyłam na Juana. Tak mocno pragnęłam, żeby nie doszło do tej walki. Żeby sobie po prostu poszedł.
   - Odejdź – powiedziałam, patrząc mu w oczy. W końcu udało mi się przechwycić jego wzrok. Wpatrywałam się w jego zielone oczy i powtarzałam w myślach „odejdź”…
   Nagle wampir zaczął się cofać. Jego oczy rozszerzyły się, a twarz wyrażała zdumienie.
   - Niesamowite… muszę cię posłuchać… masz moc. – W jego oczach widziałam bezradność, następnie gniew. Patrzył teraz na mnie z nienawiścią. Był tak różny od tego Juana, którego znałam… A może po prostu wykreowałam go sobie na takiego, jakim powinien być? Tymczasem on był inny. Mimo to, nie chciałam jego śmierci.
   – Nie masz prawa mną rządzić! – wykrzyknął. - Ciekawe, co powie na to Romuald.
   - Odejdź! – zawołałam zdesperowanym głosem. Kątem oka dostrzegłam, że Edmund był coraz bliżej. Zaraz wbije kołek w jego pierś…
   - Zabiję cię innym razem – syknął Juan do łowcy i już go nie było.
   - Jak to zrobiłaś? – zapytał Edmund. W jego oczach widziałam podejrzliwość. Wciąż trzymał w ręce kołek… Zaczęłam myśleć gorączkowo, co mam odpowiedzieć. Postanowiłam powiedzieć mu chociaż część prawdy.
   - Słyszałeś o gorącej krwi? – spytałam cicho.
   - Hm… chodzi ci o zdolności przywódcze? – Zbliżył się do mnie o krok, a ja ledwo powstrzymałam się przed cofnięciem. – Ale one zdarzają się tylko u mężczyzn i nie mają raczej wpływu na wampiry.
   - Jak widzisz, u kobiet też się zdarzają. A gorąca krew to coś więcej. Sam widziałeś, co potrafię. – Patrzyłam mu prosto w oczy. Nie skłamałam w końcu ani jednym słowem.
   - Teraz rozumiem. – Edmund rozejrzał się wokoło i schował kołek, a ja odetchnęłam z ulgą. – To dlatego wydawałaś mi się taka niezwykła. Wiesz, że to może być niebezpieczne? Wampiry będą chciały cię zabić albo przemienić – stwierdził, zaniepokojony.
   - Ale ty mnie obronisz? – zapytałam z uśmiechem.
   - Zawsze i wszędzie, kiedy tylko będę mógł – zapewnił, przytulając mnie lekko. Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę jego domu. Tej nocy już się o nic nie dopytywał.
   Następnego dnia opowiedziałam o wszystkim Erikowi. Był trochę zaniepokojony.
   - Myślisz, że Juan powie Romualdowi?
   - Nie wiem, możliwe. Twoja umiejętność jest bardzo niebezpieczna dla władcy wampirów. Cieszę się jednak, że rozwijasz swoje zdolności, Promyczku. – Pogłaskał mnie po policzku. – Tylko nie ćwicz na mnie! – zastrzegł. Roześmiałam się i obiecałam, że nie będę.
   Tej nocy byłam na polowaniu, a Edmund na łowach. Spotkaliśmy się więc kolejnej nocy. Siedzieliśmy i czytaliśmy książkę, gdy ktoś zapukał do drzwi.
   - Zaraz wrócę – zapewnił mnie Edmund i poszedł otworzyć. Nadstawiłam uszu.
   - Bon soir!
   - Pierre? A co ty tutaj robisz? Mówiłem, że dzisiaj nie poluję.
   - Mamy problem. Zarząd miasta wymaga, żebyśmy jak najszybciej znaleźli władcę wampirów, niejakiego Romualda Dragona. Poza tym są jeszcze dwa wampiry, do których nikt nie może dotrzeć. Stary, może tysiącletni wampir i młodziutka wampirzyca. Podobno żyją między ludźmi i udają ich, ale chodzą także na te krwawe bale, gdzie odbywają się masakry. – Mężczyzna gadał jak najęty, w końcu Edmundowi w porę udało się przerwać.
   - Pierre, jestem trochę zajęty. Czemu mamy szukać akurat tych wampirów? Są bardziej niebezpieczne od innych?
   - Nie wiem, takie mamy zadanie. Najgorsze jest to, że żyją pomiędzy nami, a my nawet nie potrafimy ich rozpoznać, tak świetnie wtapiają się w tłum!
   - Kogo najczęściej zabijają? – spytał Edmund.
   - Z dziewczyną jest problem, nie znaleziono ofiary, która by pasowała do jej upodobań. Tak, jakby zakopywała ich albo gdzieś daleko wynosiła. Nie wiadomo więc, co lubi.
   - Hm, dziwne… - Zapadła cisza. Nagle zdałam sobie sprawę, że łowcy mówią o mnie i o Eriku. Wszystko się zgadzało… nie znaleziono moich ofiar, bo ich po prostu nie było! Ale skąd oni to wszystko wiedzą? Robią tam jakiś rejestr wampirów czy co?!
   - A ten stary wampir, czym się żywi? – zapytał mój łowca. „Stary” zupełnie nie pasowało do Erika, aczkolwiek faktycznie miał już sporo lat za sobą.
   - Mordercami, zbrodniarzami i innymi ciemnymi typami – odparł drugi łowca. To też by się zgadzało. – Chociaż podejrzewają też, że lubi szczególnie młode dziewice.
   O mało nie parsknęłam śmiechem. Erik i dziewice? Jakoś nie mogłam sobie tego wyobrazić. Co to za bzdura?!
   - Jak już mówiłem, mam gościa – poinformował Edmund – i muszę wracać…
   - Chętnie poznam twoją ukochaną – stwierdził Pierre.
   - Dobrze, ale bądź poważny! To dama!
   - Oczywiście – zapewnił mężczyzna.
   Ojej. Idą tutaj. A jeśli mnie rozpozna? Pełna obaw, wstałam i czekałam na nich.
   Pierwszy wszedł przyjaciel Edmunda. Zrobił krok w moją stronę, ukłonił się i uśmiechnął.
   - Pierre – przedstawił się.
   - Amanda – dygnęłam uprzejmie. Mężczyzna spojrzał w moje oczy i nagle jego wzrok spochmurniał, zmienił się, a ręka powędrowała w stronę pasa. Błyskawicznie wyciągnął kołek, a ja cofnęłam się gwałtownie, gotowa w każdej chwili wyskoczyć przez okno.

2 komentarze:

  1. ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    14 lutego 2010 o 07:11

    Witaj nareszcie! Przez cały rozdział czekałam na pocałunek Amandy z łowcą i kurczę się nie doczekałam, ale to nić. Ja rozumiem, że to dobrze wychowany średniowieczny kawaler! ;)Po za tym dobrze, ze napisałaś krótkie streszczenie i ta akcja na koniec! Warto było czekać na ten rozdział!
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    14 lutego 2010 o 12:49

    No tak :P Trochę się źle wysłowiłam właśnie żałuje, że tak krótko, ale siędoczekałam ;p
    Odpowiedz
    justilla
    14 lutego 2010 o 15:46

    Zwykle informuję się sama, ale jak masz ochotę to możesz powiadamiać mnie o nn :) A Juana zabiję! Normalnie zabiję za przerwanie pocałunku. A mogło być tak fajnie. Najgorsze, że ten łowca chyba rozpoznał w Amandzie wampira… jeśli następny rozdział to „Prawda” to pewnie Edmund w końcu przejrzy na oczy i zobaczy, że Amanda jest wampirzycą. A ja tak lubię romantyczność, mam nadzieję że jakoś to będzie… :)
    Odpowiedz
    ~Serina
    15 lutego 2010 o 12:58

    Wielkie „łał”. Skończyłaś w takim momencie…! Już polubiłam Pierre’a, ma ładne imię ^^. Takie napięcie, on wyciąga kołek, a tu koniec! Bardzo podobał mi się fragment, kiedy Juan przerwał pocałunek Amandy i Edmunda. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Ogólnie… Ogólnie mi się podobało, nawet bardzo.
    Odpowiedz
    ~Aine
    16 lutego 2010 o 20:16

    Jeszcze nie skomentowałam? Przepraszam, najwyraźniej zapomniałam xD Rzeczywiście, szkoda, że przerwałaś w takim momencie. Z chęcią przeczytam kolejny rozdział, który, mam nadzieję, opowie coś więcej o tym wydarzeniu.Pozdrawiam!AinePS U mnie na blogu powiadomienie.
    Odpowiedz
    ~Avven
    16 lutego 2010 o 22:27

    Ty to potrafisz trzymać czytelnika w napięciu. No przyznaje, że ten rozdział jest genialny. Naprawdę mi się podobał. Już nie mogę się doczekać następnego :D:D Najbardziej ciekawi mnie reakcja Edmunda jak pozna prawdę ;)No cóż czemu skasowałam blogi? Musiałam… musiałam zniknąć… Może z moimi wampirkami wrócę, ale to jeszcze nie teraz ;)1. To z avatarami (http://avatary24.blog.onet.pl/)a 2. to z krótkimi opowiadaniami lub moimi wierszami… czasem jak coś mi tam przyjdzie do głowy to pisze i publikuję ;) (http://krzyk-nadziei.blog.onet.pl/)Myślę, że wiesz kim jestem ;) Prosiłaś to się odzywam ;) Teraz będę posługiwała się nowym nickiem…Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Avven
    17 lutego 2010 o 11:26

    Tak możesz na tym albo na tym drugim ;) Dziękuje i pozdrawiam :)
    Odpowiedz
    Geass
    20 lutego 2010 o 15:32

    Przepraszam – to dlatego, że nie wpadłam na pomysł żeby dodać Twój blog do linków i zapomniałam Cię powiadomić – ale już to zmieniłam :D U Ciebie dość długi i ciekawy rozdział, sporo się dzieje ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Natalia
    5 lipca 2011 o 02:51

    Droga Inscriptum!Nie bardzo wiem, gdzie mam odpowiadać na Twoje pytania, ale ponieważ komentujesz każdy rozdział, postanowiłam napisać tutaj. 1. Z pewnością Edmund może kojarzyć się z Edwardem, ale to tylko zbieżność imion. Opowieść zaczęłam publikować już po obejrzeniu „Zmierzchu”, ale cała historia powstała dużo wcześniej, jeszcze zanim usłyszałam o „Zmierzchu” więc na nim się ani trochę nie wzorowałam;) Imię też wymyśliłam przed;)2. Nie czytałam „Kronik wampirów”, ale oglądałam „Wywiad z wampirem” i czytałam, to było moje natchnienie do „Gorącej krwi”.3. Ojciec Amandy został królem, więc ona jest królewną. Jeśli czasem użyłam słowa księżniczka, to przez nieuwagę, może faktycznie nie powinnam używać ich zamiennie.4. Oczywiście, że jestem wierząca i praktykująca. Nie mieszajmy literatury do życia osobistego. W większości mitów wampiry wcale nie są przeklęte i mają duszę, mogą wchodzić do kościoła. Nawet Luis z „Wywiadu…” A poza tym, czemu mają być przeklęte, jeśli nie zabijają? Tylko piją krew zwierząt? U mnie bycie wampirem wcale nie oznacza paktu z diabłem.5. Wampiry mają taki sam kolor oczy, jaki miały, zanim zostały wampirami. Zmiana koloru to tylko i wyłącznie wymyśliła pani Meyer;)Ps. przepraszam za duże litery, ale tego rozdziału już nie poprawiałam, w wolnej chwili się za to zabiorę i zmniejszę. Pozdrawiam;)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    6 lipca 2011 o 20:11

    Dziękuję za odpowiedź. :) Właśnie policzyłam twoje rozdziały i razem z prologiem wyszła okrągła setka! 100! Wow. xD Powinnaś obchodzić okrągłą rocznicę. ;) Oczywiście rozumiem, że wampiry są dobre i je uwielbiam (złe też są intrygujące). :D Też oglądałam „Wywiad z wampirem”, a także „Królowa potępionych”. Te filmy są adaptacjami książek Anne Rice z serii, o której ci wspomniałam. Nie czytałam, ale zamierzam. ^^ Zaraz zabieram się za czytanie i mam nadzieję, że interesują cię moje opinie. ;)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    11 lipca 2011 o 13:04

    Zacznę od tego, że znalazłam w Internecie ilustrację z cymofanem i przyznaję, iż ta barwa idealnie pasuje do oczu Amandy. :) Oczywiście zakończyłaś w niewyjaśnionym momencie, jak już zwykłaś robić od początku. xD Cieszę się, że do tej pory tej przedziwnej parze się układało, lecz jestem zawiedziona tym, co się teraz rozgrywa. :( Mam nadzieję, że jeszcze im się ułoży. I zżera mnie ciekawość jak zareaguje Edmund, gdy dowie się kim naprawdę jest jego luba. A wtedy będzie miała dopiero kłopoty… Juan się zmienił nie do poznania. A szkoda go. ;) Znowu Amanda udowadnia nam, że jest potężna. Może rozkazywać innym wampirom, a to jest coś. :) Teraz nie dziwię się, że Romuald trzęsie gaciami. :D Dałaś też francuskie wstawki, co bardzo mi się spodobało.

    OdpowiedzUsuń