Rozdział VI - Amelia

 2.05.2010

   Przerwała nam mama Karoliny, która przyszła zawołać nas na kolację.
   - Ale teraz? W takim momencie? Mamo, proszę...
   - Nic ci się nie stanie, jak zrobicie sobie przerwę. Chodź.
   Karolina z miną cierpiętnicy powlokła się do jadalni. Jadła tak szybko, że brat się z niej śmiał.
   - Dobrze, że to nie ryby, bo byś się udławiła!
   - Ty możesz się śmiać, bo już słyszałeś tą opowieść, a ja nadal nie wiem, co zrobiła Amelia, czy powiedziała swojemu ojcu prawdę...
   - Mogę ci już teraz to powiedzieć – zaofiarował się chłopak.
   - Nie, poczekam. Wolę usłyszeć tę historię z ust jej właścicielki.
   Po kolacji powróciłyśmy do pokoju i wróciłam do opowiadania.


   Amelia stała na schodach i wpatrywała się we mnie swoimi dużymi, błękitnymi oczami.
   - To jest moja córka Amelia – przedstawił mi ją Chris – a to lady Amanda, moja narzeczona. - Podkreślił ostatnie słowo i spojrzał znacząco na dziewczynę.
   - Hm... - Wydawała się być oszołomiona moim widokiem, czemu zresztą wcale się nie dziwiłam. Nagle jakby się ocknęła. - Witaj, Amando, jest mi niezmiernie miło cię poznać. - Uśmiechnęła się niepewnie. - I wiesz, co? - Nagle zrobiła stanowczą minę. - Ojciec dużo mi o tobie opowiadał. Tak dużo, że mam wrażenie, jakbym cię znała już od dawna! - spojrzała na mnie uważnym wzrokiem i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Stwierdziłam wtedy, że mnie nie wyda. Przynajmniej na razie. Poczułam ulgę, ale jednocześnie niepokój. Nie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać, a kiedy spojrzałam jej w oczy, aby to zbadać, raptownie odwróciła wzrok.
   - Ja również tak się czuję, Chris opowiadał bardzo dużo o tobie i to same dobre rzeczy, lady Amelio – odparłam. Skoro ona udaje, ja również – nie miałam innego wyjścia.
   - Same dobre? Akurat – mruknęła pod nosem. Dygnęła uprzejmie, ja zrobiłam to samo. Następnie zbiegła po schodach, potknęła się na ostatnim stopniu i w ostatniej chwili złapała się barierki. W porę powstrzymałam się przed skoczeniem w jej stronę, aby uratować ją przed upadkiem. Wydawała się taka krucha, delikatna a jednocześnie o silnym charakterze. Stwierdziłam, że być może kiedyś wyrośnie z niej dzielna kobieta.
   - Ostrożnie – jęknął hrabia. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
   - Nic mi nie jest – powiedziała. - Przejdziemy się po ogrodzie, lady Amando? - zwróciła się do mnie. - Będziemy mogły spokojnie porozmawiać, lepiej się poznać...
   Spojrzeliśmy na siebie z Chrisem jednocześnie. Mężczyzna miał zaniepokojoną minę. W jego oczach widziałam podejrzliwość. Nie miałam ochoty wyjaśniać hrabiance, czemu wampirzyca chce poślubić jej ojca, aczkolwiek nie widziałam innego wyjścia. Jeśli powiem jej, że rezygnuję z hrabiego, może zachowa mój sekret dla siebie? To było jedyne, sensowne rozwiązanie.
   - Bardzo chętnie, lady Amelio – zwróciłam się do niej oficjalnym, poważnym tonem. - Myślę, że wspólny spacer to dobry pomysł.
   - Liczę na to, Amelio, że będziesz miła dla mojej narzeczonej. – Chris znowu podkreślił ostatnie słowa.
   - Oczywiście, ojcze, ja zawsze jestem miła dla tych, którzy na to zasługują – stwierdziła i uśmiechnęła się do mnie. W końcu pochwyciłam jej wzrok i poczułam ulgę. Chyba jednak nie była aż tak negatywnie nastawiona, jak początkowo myślałam.
   Poszłyśmy do ogrodu w którym, pomimo późnej pory, wciąż roznosił się niesamowity zapach róż i innych kwiatów, zamkniętych w delikatnych kielichach lub lekko uchylonych, już układających się do snu. Panował tu błogi spokój i majestatyczna atmosfera, która wnikała w głąb umysłu, powodując miłe ukojenie.
   - Uwielbiam róże – powiedziała Amelia.
   - Ja również – rzekłam.
   I znów zapadła cisza. Spacerowałyśmy w milczeniu. W końcu hrabianka nabrała powietrza w płuca, wypuściła je i zdecydowała się przemówić.
   - Chcesz wyjść za mąż za mojego ojca – powiedziała szybko, jednym tchem. Było to raczej stwierdzenie faktu niż zapytanie.
   - Chciałam. Ale przecież teraz to już niemożliwe – poprawiłam ją.
   - A niby dlaczego? - W jej głosie usłyszałam pretensję.
   Zatrzymałam się gwałtownie, tak, że o mało na mnie nie wpadła. Zaskoczyły mnie nie tyle jej słowa, co ton, jakim je wypowiedziała.
   - A pozwolisz mi na to? - Spojrzałam na nią uważnie. Stałyśmy naprzeciwko siebie. Wpatrywała się we mnie tak jak wtedy, gdy ją uratowałam.
   - Wiesz, po tamtej nocy szukałam cię wiele razy – wyznała. - Ale nie znalazłam. Marzyłam o tym, że kiedyś mnie odwiedzisz, że może... może zostaniemy... przyjaciółkami. Nawet mi przez myśl nie przeszło, że znajdę cię tutaj, w Anglii! - Pokręciła głową ze zdumieniem.
   - Posłuchałam twojej rady. Zrzuciłam żałobę i wyjechałam z Francji.
   - No właśnie zauważyłam. Nigdy bym się nie spodziewała, że będziesz chciała wyjść za mojego ojca! - Podparła się pod boki. - Kochasz go?
   Pytanie to tak mnie zaskoczyło, że tylko odruchowo pokiwałam głową.
   - To świetnie! Więc będziesz moją macochą! Jej, w życiu się nie spodziewałam, że mogłabyś nią zostać! Nawet nie wiesz, jak się cieszę! - I uściskała mnie spontanicznie. Stałam jak wmurowana i zastanawiałam się, czy ta dziewczyna przypadkiem nie postradała zmysłów. Może wpadła pod powóz jak była mała? To było całkiem prawdopodobne.
   - Zaraz, zaraz. Czy ja dobrze zrozumiałam? Chcesz, żeby twoją macochą została wampirzyca? - Wpatrywałam się w nią z niedowierzaniem.
   - Byłoby wspaniale! A tata wie o wszystkim?
   - Nie wie i nie może się dowiedzieć! - zastrzegłam pośpiesznie.
   - Masz moje słowo! Ja potrafię dochować tajemnicy! To będzie nasz sekret – postanowiła. Na jej twarzy pojawił się triumfujący uśmiech. - To kiedy ślub?
   - Ślub? Ale... ja przecież zabijam ludzi, piję ich krew – próbowałam jej uświadomić. Zrozumiałam, że sprawy zaczynają przybierać dziwny obrót, niekoniecznie korzystny dla mnie. Przecież to nie tak miało być, miała mnie nie zaakceptować, a tymczasem...
   - Ale tylko złych, prawda?
   - No... tak, ale... nie masz nic przeciwko temu, że okłamuję twojego ojca?
   - Jakbyś mu powiedziała prawdę, kazałby cię pewnie przebić kołkiem i spalić. A przecież nie krzywdzisz go tym, że nie mówisz mu całej prawdy. - Wzruszyła ramionami. - A może ty wcale nie chcesz zostać moją macochą? - Piętnastolatka zrobiła smutną minę, twarz jej spochmurniała, a błękitne oczy z lekka pociemniały. Popatrzyła na mnie z oczekiwaniem i promykiem nadziei, którego nie mogłam przecież tak po prostu zgasić.
   - Oczywiście, że chcę. Bardzo cię lubię, ale raczej jak siostrę, niż jak córkę...
   - A ile ty masz lat? Na pewno więcej, niż wyglądasz... - Przekręciła głowę na bok i patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
   - Prawie dwadzieścia sześć, to tylko jedenaście lat więcej od ciebie – próbowałam jej uświadomić.
   - No to będziesz moją starszą siostrą. - Patrzyła na mnie z radością w oczach. - Jesteś wspaniała! Warto było odganiać te wszystkie wiedźmy dla ciebie! Tata jest ci przeznaczony, wiesz? Tak myślę. - Złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. - Chodź, pokażę ci cały ogród.
   Nie miałam już wyjścia. Amelia była wspaniałą, radosną, spontaniczną dziewczyną, dość niedojrzałą co prawda, lecz bardzo sympatyczną. Poza tym, była dziewczyną z charakterem. Potrafiła walczyć o swoje. A co najgorsze – była również uparta. Postanowiła, że zostanę jej macochą i była skłonna zrobić wszystko, żeby tak się stało.
   Wiedziałam, że Amelia potrzebuje nie tylko matki, ale również siostry. Dlatego nie miałam nic przeciwko, aby nią zostać. Problem tkwił w tym, że musiałam zostać jednocześnie żoną hrabiego.
   Kiedy Chris zobaczył nas, wracające z ogrodu trzymając się za ręce, na jego twarzy ukazało się niedowierzanie, a następnie nadzieja.
   - Jak się udał spacer? - zapytał ostrożnie.
   - Było bardzo miło, masz wspaniałą córkę – powiedziałam szczerze.
   - Kiedy bierzecie ślub? - spytała Amelia. - To będzie wspaniała uroczystość – rozmarzyła się.
   - To znaczy, że... nie masz nic przeciwko? - Chris patrzył na swoją córkę, jakby widział zupełnie obcą osobę.
   - Oczywiście, że nie. W końcu dokonałeś trafnego wyboru, gratuluję – stwierdziła z uśmiechem. Podeszła do hrabiego i przytuliła się. Przyszło mi wtedy do głowy, że ja nigdy się tak nie przytulałam do swojego ojca. Owszem, przyjazny uścisk, pochwała... Chris sprawdził się jako ojciec. Może był za bardzo pobłażliwy, ale za to przekazał córce mnóstwo uczucia, co było przecież najważniejsze i rzadko występowało u ówczesnych ojców.
   Amelia podbiegła do mnie i pociągnęła mnie w stronę Chrisa. Hrabia objął mnie, a drugim ramieniem otoczył córkę. Widząc ich radość, nie miałam serca tego psuć. Jak mogłabym im powiedzieć, że nie chcę z nimi zostać? Zawiodłabym ich. A skoro chcieli mnie przyjąć do swego małego grona, jak mogłam im odmówić?
   Zrozumiałam, że klamka zapadła. Miałam zostać żoną hrabiego Chrisa Gallanta i macochą jego córki, Amelii Gallant.

   - Zaręczyłam się. Ślub za dwa tygodnie.
   Erik odwrócił się i spojrzał na mnie zaskoczonym wzrokiem. Kiedy wszystko mu opowiedziałam, zrozumiał. Wiedziałam, że tak będzie. Zawsze rozumiał.
   - Może to jest jakieś wyjście. Będziesz miała prawdziwą rodzinę.
   - Przecież i tak mam. Ty jesteś moją rodziną. - Podeszłam, a on objął mnie swoim silnym ramieniem. - Kocham cię, wiesz o tym doskonale. - Wtuliłam się w niego; staliśmy tak przez chwilę nieruchomo. - Ale co z tobą? Zamieszkasz z nami?
   - To niemożliwe – odparł stanowczo mój opiekun. - To by było co najmniej podejrzane. Poza tym, nie będziesz czuła się samotna. Mogę cię odwiedzać co wieczór, a dnie będziesz spędzać ze swoim mężem i pasierbicą.
   Jak dziwnie to zabrzmiało. Jednym desperackim „tak” zyskałam od razu cały pakiet rodzinny. Mąż i pasierbica...
   - A ty? Nie będziesz czuł się samotny?
   - Nie sądzę. Przecież będziesz niedaleko. A poza tym, zostaną mi Agnes i Jack – uśmiechnął się Erik.
   Lidię planowałam zabrać ze sobą jako osobistą pokojówkę. Musiałam przecież ukryć trumnę w sypialni, a dziewczyna miała przypilnować, żeby nikt jej nie odkrył. Mieliśmy przetransportować ją niepostrzeżenie wraz z innymi skrzyniami w dzień ślubu.
   Ślub miał odbyć się za dwa tygodnie, więc przygotowania ruszyły pełną parą. Czemu tak szybko? Hrabiemu się śpieszyło, pewnie się bał, że mogę się rozmyślić. Prawdę powiedziawszy, ja też się tego obawiałam. Nie kochałam Chrisa, a przynajmniej nie tak, jak powinnam. Pociągał mnie, co do tego nie miałam wątpliwości. Jego wiek przestał już mi przeszkadzać, kiedy zaczęłam o nim myśleć w kategoriach zamążpójścia. No i bardzo go lubiłam, szanowałam. Czy to mogło wystarczyć, aby być udanym małżeństwem? Być może tak. Wolałam nie myśleć, bo im więcej myślałam, tym więcej wątpliwości mnie nachodziło.
   Hrabia nie miał pojęcia, kim byłam. W pewnym sensie go okłamywałam. Podawałam się za człowieka, a przecież nie byłam nim. Nie zamierzałam, wręcz nie mogłam powiedzieć mu prawdy, Amelia zaś przyznawała mi w tym rację.
   - Lepiej, jak będzie myślał, że jesteś zwykłą hrabianką niż wampirzą księżniczką – stwierdziła. Gdy opowiedziałam jej swoją historię, była wzruszona i przekonana o tym, że jestem dobrą wampirzycą, która zasługuje na to, by być z jej ojcem. Nie powiedziałam jej tylko jednego, drobnego szczegółu: że ja go nie kocham.
   Kolejne dwa tygodnie minęły mi jak jedna noc. Po południu zaczynały się przymiarki sukni ślubnej, które szyły aż cztery krawcowe. Potem przyjeżdżał Chris z Amelią. Dziewczyna z miejsca zakochała się w Eriku. Miałam nadzieję, że to tylko miłość platoniczna.
   - On jest cudowny. Mroczny, tajemniczy, przystojny, pełen uroku i... po prostu niesamowity! - wyznała mi, jak tylko zostałyśmy same. - Myślisz, że mu się podobam?
   - Wybij to sobie z głowy – nakazałam jej i opowiedziałam krótko historię mojego opiekuna.
   - Współczuję mu. To musi być straszne, stracić żonę, dziecko, no i tyle wieków z żałobie... ale ja i tak go kocham – zakończyła stanowczo. Roześmiałam się.
   - Ależ ty jesteś uparta.
   - Mam to po ojcu. Wyglądem przypominam mamę, ale charakter mam zupełnie inny niż ona.
   Erik, na tą ciekawą poniekąd informację o „miłości” Amelii, początkowo się zaniepokoił, aczkolwiek postanowił zbagatelizować uczucie nastolatki.
   - Kiedyś jej przejdzie – stwierdził. - A jeśli nie, to poważnie z nią porozmawiam.
   Mimo wszystko, Erik polubił Amelię. Była dla niego jak kolejna, młodsza siostra. Opowiadał jej o swoim życiu, jak to jest być wampirem, a ona wpatrywała się w niego swoimi błękitnymi oczętami. Kiedyś pewnie ja tak go słuchałam; teraz już mnie to tak nie fascynowało. W końcu sama byłam wampirzycą. Obecnie byłam dla Erika kimś więcej niż siostrą. Popatrzyłam na nich z uśmiechem. Na razie brat i siostra, ale... a nuż kiedyś coś z tego wyniknie? Erik spojrzał na mnie groźnym wzrokiem. „Głupoty ci w głowie” - ofuknął mnie w myślach. Zachichotałam i wyszłam do kuchni.
   Agnes, Lidia a nawet Jack polubili Amelię. Wszędzie jej było pełno; jej dobry humor udzielał się wszystkim.
   W przeddzień ślubu musiałam pójść na polowanie. Ponieważ byłam już znana wśród rycerstwa, wolałam nie ryzykować i założyłam na twarz czarną, atłasową maskę. Włosy zaplotłam w warkocz, założyłam ciemną suknię, by nie wyróżniać się za bardzo w mroku nocy i ruszyłam na łów.
   Już po godzinie napotkałam odpowiednią ofiarę. Pewien głupiec myślał, że mnie okradnie. Zwykle nie zabijam złodziei; najpierw musiałam więc sprawdzić, dlaczego mnie napadł. W jego oczach, zwierciadle duszy, ujrzałam kilku zabitych ludzi, którzy bezskutecznie próbowali się bronić, toteż nie wahałam się już dłużej.
   Po każdym zabitym człowieku przez kilka nocy nosiłam w sobie niemiłe wrażenie, coś na kształt ostro tłumionych wyrzutów sumienia. To, co robiłam było złe, ale nie potrafiłam tego przerwać. Już nie. Mogłam tylko odpychać od siebie niemiłe myśli i usprawiedliwiać się tym, że to byli źli ludzie. Jakby to mogło wszystko tłumaczyć.
   Wracając do domu jedną z ciemnych, pustych ulic miasta, poczułam znajomy zapach. Odwróciłam się i zobaczyłam Andy'ego, wybiegającego w wampirzym tempie zza rogu jakiegoś budynku. Razem z nim – o dziwo – biegła Kate; zawzięcie się ze sobą o coś kłócili. Ujrzawszy mnie, zahamowali i zatrzymali się jednocześnie tuż przede mną.

2 komentarze:

  1. justilla
    2 maja 2010 o 15:57

    Ach xD Super, dzięki za tą podpowiedź wtedy, byłam trochę spokojniejsza ;* Żywiołowa ta Amelia… ciekawe co wyniknie z tej jej miłości do Erika. I czyżby znowu Amanda, jak to ona potrafi, wpakowała się w kłopoty? Andy i Kate kłócący się o coś i wpadający na nią, to chyba niekoniecznie dobry zwiastun ;)
    Odpowiedz
    justilla
    2 maja 2010 o 16:28

    Zapraszam na nową książkę.PS. Gdzie znikła Avven? Onet pokazuje mi, że blog został usunięty… Zabiję ją, jeśli to prawda.
    Odpowiedz
    ~Aila
    2 maja 2010 o 17:01

    Ta Amelia robi się emocjonalna xD Oby nie było ślubu z Erikiem, bo padnę O_O Hm, czy Amanda weszła w niezły problem? Ajć, niezłe g***no się mówi xD Fajna ta notka >D Mi się podoba Twój styl pisania ^^ Widzę, że następny rozdział będzie nosił tytuł „Podejrzana sprawa”. J, będzie podejrzanie XD Czyżby ślub? Eeee….http://metalowa-piosenkarka.blog.onet.pl/ NN xD Zapraszam XDD
    Odpowiedz
    ~Aine
    2 maja 2010 o 20:02

    Ja niemal dusiłam się ze śmiechu, kiedy przeczytałam, że Amelia zakochała się w Eriku – ciekawe, jakby wyglądał ich ślub xD oO Już lubię ten jej żywiołowy charakter ;)Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Ejdż.
    2 maja 2010 o 20:51

    nie no genialne, ciekawe o co się kłócili, że też urwałaś w takim momencie, no cóż pozostaje mi tylko czekać na następną notkę. pzdr. <3 [the-swan-girl]
    Odpowiedz
    alice_history_about_renesmee
    2 maja 2010 o 20:59

    Nie!!! Dlaczego, dlaczego?! Nie chcę, żeby się pobrali! Nie, nie, nie… Załamię się. Nie pasują do siebie, uważam, że nie. A Amelia… Uch, musiała się zgodzić, no musiała?! Co za jakaś… Biedny Erik, tak go lubię, szkoda mi go. Ma być teraz samotny z jakąś garstką służby. Przecież on i Amanda to nierozłączna część… Uch, no kurczę! Ale się wkurzyłam. Mam nadzieję, że to odkręcisz.Pozdrawiam.
    Odpowiedz
    ~Serina
    3 maja 2010 o 08:47

    Jak napisałaś, że Erik polubił Amelię, przeczytałam „POŚLUBIŁ” i od razu się mocno zdziwiłam. Choć mogliby do siebie pasować, Amelia pewnie z chęcią zostałaby wampirzycą.Wyłapałam kilka powtórzeń, przeczytaj tekst raz jeszcze i sama powinnaś je znaleźć ;).Ładnie zakończyłaś, jak zwykle zresztą. Udaje Ci się zawsze zrobić to tak tajemniczo. Ech, nie wiem, co więcej napisać. Skończę więc. Życzę weny, całuję! Serina
    Odpowiedz
    ~Maria Lune
    3 maja 2010 o 11:48

    Hu, hu, hu.. zadziwiła mnie ta Amelia. Chce mieć macochę wampirzycę, to już coś! No to… kiedy ślub? xD
    Odpowiedz
    ~Elizabeth
    3 maja 2010 o 12:41

    Jak mogłaś skończyć w tym momencie?? DObra, dobra. NApisałaś super.. Dobrze, że Amelia nie powiedziała swojemu ojcu.. Ale trochę też jest mi żal Erika… Pisz, dalej bo się doczekać nie mogę !!www.sciezka-wiecznosci.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    niedziell13@amorki.pl
    4 maja 2010 o 10:42

    wow… pełen pakiet rodzinny ;) no cóż. ciekawe co się będzie działo podczas rozmowy z nimi.na your-brand-of-heroin.blog.onet.pl pojawiła się nowa notka. zapraszamCullenka

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Noelle
    4 maja 2010 o 13:00

    Bardzo mi się podobają te wtrącenia, jako, że ktoś opowiada historię. w ogole…bardzo interesującu rozdział. Amelia bardzo emocjonalna się robi… tak to przeżywa. Po czesci nie dziwie się jej :)U mnie nowy rozdzial, zapraszaminny-wymiar
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    4 maja 2010 o 15:22

    o wow! Zapowiada się gorący romans! Myyy i wielka miłość. Super!Zapraszam do siebie~!
    Odpowiedz
    ~Nieśmiertelna
    4 maja 2010 o 16:32

    No no…Amelia nieźle mnie zaskoczyła, zresztą ty jeszcze lepiej. Dlaczego musiałaś urwać akurat w tym momencie?! Grrrrr…. Mi również szkoda Erika, biedaczek sam zostanie. Pisz jak najszybciej, nie wiem czy wytrzymam te kilka dni…Pozdrawiam, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Ebriel
    6 maja 2010 o 15:37

    Amelia to taki diabełek w anielskiej skórze :D Ale fajnie, że tak dogaduje się z Amandą no i oczywiście, że jest po jej stronie i nie ma zamiaru jej wydać ;)
    Odpowiedz
    ~Elizabeth
    6 maja 2010 o 16:10

    Odpowiadam na twoje pytanie: „Dlaczego wplotłaś w to Zmierzch?”.Odpowiedz jest prosta dlatego, że jest długi. A ja będę się na tym podpierać. Ale myślę, że moje opowiadanie będzie nieco (czyt. bardzo) inne od „Zmierzchu”. Będę im tylko pomagać, w sytuacjach zagrożenia. I myślę, że się spodoba fanką Damona..Oooopps, za dużo za dużo. Już kończę, bo jeszcze się wygadam.
    Odpowiedz
    ~Fotergilla
    1 sierpnia 2010 o 17:27

    Więc. ;PŚlub, mąż i wgl, ale jak to się wszystko potoczy dalej? Przecież Amanda nie kocha Chrisa, więc jakim cudem uda im się stworzyć związek? No cóż, zobaczymy.I ta sytuacja z końcówki… Intrygująca.Pozdrawiam ;*
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    14 lipca 2011 o 13:16

    Szybko to rozwinęłaś. Zaraz pewnie będzie po ślubie. Na pewno Amanda nie będzie się nudzić jako żona hrabiego Gallanta. xD Lubię tą Amelię. Jest taka spontaniczna i energiczna. Śmieszy mnie jej „miłość” do Erika, ale liczę że w końcu owy wampir się z kimś zwiąże. ^^ Pojawił się też Andrew! No to lecę czytać dalej. xD

    OdpowiedzUsuń