Rozdział IV - Pożeraczka męskich serc

19.04.2010

   Tym razem opowiadanie przerwał wybuch śmiechu Karoliny.
   - Zdaje się, że zrobiłaś niezłą furorę na tym balu! - śmiała się.
   - Wampirzyce są niezwykle atrakcyjne dla mężczyzn, mają tę moc przyciągania - wyjaśniłam. - To dlatego byli mną tak zachwyceni. A na listach i zaproszeniach się nie skończyło...
   - Nie trzymaj mnie dłużej w niepewności, opowiadaj - poprosiła dziewczyna. Chętnie spełniłam jej prośbę.

   - Przyciągasz mężczyzn, Amando - powiedział Erik, z rozbawieniem wskazując na listy. Podeszłam i przejrzałam je pobieżnie.
   - Nie sądziłam, że po kilku nieśmiałych uśmiechach tak się zaangażują - mruknęłam. - Prawie się nie odzywałam, bo bałam się, że usłyszą mój francuski akcent.
   - No to wszystko jasne. Jesteś idealną kandydatką na żonę! - stwierdził mój opiekun. W jego oczach dostrzegłam rozbawione ogniki. - Piękna, cicha, małomówna, urocza... - Usiadł w fotelu i złożył ręce w "piramidę". - Jesteś świetną partią. Przybyliśmy, co prawda, nie wiadomo skąd, ale zapłaciliśmy długi naszego "kuzyna", przejęliśmy hrabstwo, a więc jesteśmy bogaci. Oprócz pieniędzy mamy też tytuł, herb, szlachetną krew... Co akurat w twoim przypadku jest prawdą – dodał, przyglądając się mi w zamyśleniu.
   Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, do salonu wszedł Jack.
   - Przyjechał jakiś młodzieniec, lady.
   - Do mnie?
   - Tak twierdzi.
   - Czyżby twój hrabia? - zaśmiał się Erik.
   - Jaki mój hrabia, o czym ty mówisz? Hrabia Gallant ma nas odwiedzić dopiero jutro, a poza tym nie jest młodzieńcem. - Wzruszyłam ramionami. - Ma już ponad czterdzieści lat i piętnastoletnią córkę. Powiedział, że chce zostać moim przyjacielem i zapytał, czy może złożyć mi wizytę, więc...
   - Przecież nie musisz mi się tłumaczyć, Amando. - Erik popatrzył na mnie zdziwiony. Poczułam się zażenowana. Właściwie to po co ja to wszystko mówię? - pomyślałam. Nawet jakbym oświadczyła Erikowi, że chcę wyjść za mąż za osiemdziesięcioletniego dziadka, nie zabroniłby mi tego.
   - Wróćmy do twojego obecnego gościa - zarządził mój opiekun.
   Okazało się, że to jeden z moich adoratorów, którzy wysyłali listy. Był nawet przystojny, ale nie mogliśmy znaleźć wspólnego języka. Poza tym, nie chciałam dawać mu złudnych nadziei.
   Po godzinie nudy i monotonii zaproponował spacer, na co Erik (który musiał siedzieć i pełnić rolę przyzwoitki) opowiedział o naszej "chorobie". Wówczas rycerz zaraz sobie o czymś niezwykle ważnym przypomniał i pośpiesznie się pożegnał, pomimo że mój opiekun zapewnił, iż fotodermatoza nie jest zaraźliwa.
   Niestety, tak szybko się to nie skończyło. Pół godziny później odwiedził mnie kolejny amant. Tym razem Erik wcześniej powiadomił go o naszej nadwrażliwości na słońce. Wyszedł kwadrans później.
   Następny kawaler przybył godzinę przed zmierzchem. Jego już się nie dało tak łatwo odstraszyć. Stwierdził, że to mu nie przeszkadza, wyraził swoje współczucie i rozgadał się na dobre. Kiedy w końcu, znużona jego bezustanną, bezsensowną i egocentryczną paplaniną wyznałam mu, że nie jestem panną tylko wdową, nagle go zamurowało, zdezorientowało i kilka minut później już wracał do domu.
   - Mam dość - stwierdziłam po jego wyjściu. - Trwa wojna, konflikty, walki i niepokoje a im żeniaczka w głowie!
   - A co ja mam powiedzieć? Chyba będę ci musiał znaleźć przyzwoitkę, bo nie mam zamiaru tak dzień w dzień...
   - Daj spokój, jak rozniesie się wieść o mojej chorobie i o tym, że miałam męża, to jutro nikogo nie będzie i skończy się dobra partia - stwierdziłam z nadzieją w głosie.
   - Oby. Wychodzę odetchnąć świeżym powietrzem.
   - Pachnącym świeżą krwią... – uzupełniłam.
   Wstał, ubrał się i skierował do wyjścia. W progu odwrócił się i przesłał mi całusa w powietrzu. - Goodbye, pożeraczko męskich serc!
   Roześmiałam się. Zauważyłam, że Erik też odzyskał dobry humor; stwierdziłam, że wyjazd do Anglii to był znakomity pomysł. Widząc go uśmiechniętego, sama czułam się o wiele lepiej. Prawdopodobnie mój dobry nastrój pośrednio wpływał na Erika. Byliśmy połączeni szczególną więzią, inną niż małżeńska, rodzicielska czy nawet braterska. Była ona o wiele mocniejsza, trwalsza i nic nigdy nie mogło jej przerwać, z wyjątkiem śmierci lub stworzenia innego wampira przez któregokolwiek z nas. Śmierć nie była nam obca; aczkolwiek nie wyobrażaliśmy już sobie życia bez siebie. Edmunda kochałam bardzo gorąco. Ale przeżyłam jego śmierć. Gdybym miała stracić Erika... Sama myśl o tym mroziła krew w moich żyłach, oczy wypełniały się jej kroplami a serce przestało uderzać, przerażone tą okropną wizją.
   Co do innego wampira, byłam pewna, że żadne z nas nigdy nie zrezygnuje dobrowolnie z siebie, nie przerwiemy więzi, która nas łączy. Więzi, zawierającej w sobie miłość, przyjaźń, czułość, pragnienie szczęścia dla drugiej osoby i wiele, wiele innych, wspaniałych uczuć.
   Nagle zdałam sobie sprawę, że nie było w nim jednak uczucia zazdrości; Erik nigdy nie był przeciwny temu, bym wyszła za mąż. A ja? Czy byłabym zazdrosna, widząc go w objęciach innej kobiety? Doszłam do wniosku, że nie. Przyszło mi wtedy do głowy, że Erik powinien się zakochać. Skoro jego ciągła żałoba spowodowana była tylko przysięgą, cóż stało na przeszkodzie? Trzeba było jedynie znaleźć mu odpowiednią wampirzycę. Jednakże nikt rozsądny nie przychodził mi do głowy.
   Noc minęła mi na rozmyślaniach. Następnego dnia po wyjściu z trumny stwierdziłam z przerażeniem, że za godzinę przybędzie hrabia, więc kazałam Lidii szybko przygotować mi gorącą kąpiel; poszłam się umyć, a potem pośpiesznie zaczęłam się wybierać.
   - No, no, ale się wystroiłaś. Dobrze, że nie widzisz się w lustrze, bo byś popadła w samozachwyt. Biedak nie ma szans; już widzę, jak pada Ci do nóg i błaga, byś mogła zostać damą jego serca - skomentował Erik, gdy zeszłam na dół w pięknej, kremowej sukni. Była dość luźna, ale i tak podkreślała moje kształty. Prosta, elegancka lecz nie ekstrawagancka, sięgała lekko za kostki, a u dekoltu, w pasie i u zakończenia kreacji miała srebrną, błyszczącą koronkę. Na nogach miałam pantofle w srebrnym kolorze. Włosy rozpuściłam, spływały swobodnie na ramiona, skręcone były w sprężyste loki, jeszcze lekko wilgotne po umyciu; szyję zaś zdobił naszyjnik z pereł, kupiony jeszcze we Francji.
   - Jest ode mnie ze dwadzieścia lat starszy, nawet biorąc pod uwagę mój rzeczywisty wiek. Dobrze nam się rozmawia, to wszystko. Bardzo go lubię - wyjaśniłam.
   - A jakie znaczenie ma wiek? Gdybyś nadal była księżniczką, być może musiałabyś wyjść za mąż za dużo starszego mężczyznę ze względów politycznych i nikt by nie brał pod uwagę twojego zdania - stwierdził mój opiekun.
   - No tak, masz rację – westchnęłam. - Jestem szczęściarą, że zaznałam w życiu choć odrobinę miłości. Już nie chcę się zakochać. To Edmund był moją jedyną miłością. - Nagle zdałam sobie sprawę z pewnego faktu. - Dzięki temu, że hrabia jest tyle ode mnie starszy, mogę przebywać z nim bez obaw, że się w nim zakocham.  - Przerwałam, słysząc podjeżdżający powóz. - Chyba przyjechał.
   Kilka minut później hrabia Gallant zawitał w nasze progi. Był ubrany elegancko; jasna koszula i ciemne spodnie, gęste włosy gładko przyczesane do tyłu. Z całą pewnością nie wyglądał na czterdzieści lat, co zauważył Erik, przekazując mi to telepatycznie.
   Gdy usiedliśmy, Lidia podała podwieczorek. Oczywiście ja ani Erik nie tknęliśmy swoich porcji, Chris natomiast zjadł błyskawicznie.
   - Pięknie wyglądasz. Założę się, że perły są z Francji, mam rację? A suknia przepięknie komponuje się z twoją cerą, lady - rzekł hrabia.
   - Tak, to prawda, pochodzą z Francji - powiedziałam. Unikałam długich zdań, gdyż przy krótkich łatwiej było mi zachować odpowiedni akcent. Chrisowi to jednak nie przeszkadzało. Uśmiechnął się, a wokół oczu pojawiły się spore zmarszczki, które - o dziwo - dodały mu tylko uroku.
   Hrabia świetnie potrafił prowadzić rozmowę, więc czas minął nam niepostrzeżenie. Wyszedł dopiero późnym wieczorem, a na koniec spontanicznie zaprosiłam go ponownie. Obiecał, że przyjedzie jutro.
   - Miałaś rację, to interesujący człowiek - przyznał Erik po jego wyjściu. - Jutro po zmroku muszę wyjść, ale myślę, że bez obaw mogę zostawić was samych.
   Skinęłam głową, uśmiechając się z zadowoleniem. Czułam, że zyskałam przyjaciela. Nie przeczuwałam jednak tego, co przecież powinnam była przewidzieć.
     Następnego wieczora nie mogłam już doczekać się jego wizyty. Właściwie to nie miałam nic lepszego do zrobienia, więc wystroiłam się i czekałam.
   Hrabia przyjechał punktualnie. Była to cecha, którą bardzo ceniłam u dżentelmenów. Po zmroku Erik przeprosił nas i wyszedł. Rycerz spojrzał na mnie zdziwiony.
   - Chyba mi ufa. Bardzo mi to schlebia.
   - Polubił cię, hrabio. - Uśmiechnęłam się do niego.
   - Masz uroczy uśmiech – powiedział. - Może my również wyjdziemy? Wieczór jest taki piękny.
   - Chętnie. - Było już po zachodzie słońca, mogłam więc bez obaw wyjść na zewnątrz. Dla zachowania pozorów założyłam płaszcz, bo pomimo wysokiej, letniej temperatury, wiatr targał gałęziami drzew.
   Najpierw spacerowaliśmy luźno, obok siebie, potem hrabia podał mi ramię. Przez chwilę szliśmy alejką w milczeniu, wsłuchani w hukanie sowy, która obudziła się ze snu, brzęczenie owadów, szukających schronienia na noc, a delikatny blask księżyca oświetlał nasze sylwetki, stanowiąc jedyne światło w mroku nocy.
   - Wiesz, kiedy miałem dwadzieścia kilka lat, pewnego razu wracałem wśród takich ciemności do domu... - zaczął hrabia i opowiedział mi kolejną, ciekawą historię ze swego życia. Lubiłam go słuchać; sama nie przeżyłam jeszcze zbyt wielu ciekawych chwil w swojej wampirzej egzystencji.
   Kolejne dni minęły mi na spacerach i rozmowach z Chrisem. Przyjeżdżał codziennie, a Erik zwykle zostawiał nas samych. Co do innych moich adoratorów, dwa razy ktoś przyjechał, ale widząc powóz Gallanta, natychmiast zawrócili. Muszę przyznać, że imponowało mi zainteresowanie ze strony tutejszych rycerzy, ale byłam wdzięczna Chrisowi za zniechęcenie moich amantów; co za dużo, to niezdrowo.
   Dowiedziałam się, że istotnie hrabia był prawą ręką króla i doskonałą partią dla tutejszych dam. Aczkolwiek odstraszała je złośliwa córka Gallanta, która wkrótce miała wrócić do kraju. Nie mogłam się doczekać, żeby poznać tą słynną miss Amelię.
   Po dziesięciu dniach od balu hrabia przywiózł mi kwiaty. Były to piękne, białe róże. Nigdy wcześniej nie zwracałam na nie uwagi; wolałam czerwone. Odkąd poczułam zapach białych, uznałam je za moje ulubione kwiaty.
   Erika akurat wtedy nie było, gdyż nocował poza domem. Musiał podobno załatwić jakieś pilne sprawy.
   - Jakie piękne - szepnęłam zachwycona, gdy hrabia mi je wręczył. Lidia pośpiesznie włożyła je do wazonów, które porozstawiała po wszystkich pokojach. Dom napełnił się słodkim aromatem białych róż. - Dziękuję - powiedziałam do Chrisa, uśmiechając się słodko.
   - Cieszę się, że mogłem sprawić ci przyjemność - odparł hrabia, patrząc na mnie dziwnym wzrokiem. Kiedy próbowałam spojrzeć mu w oczy, nagle odwrócił głowę. Zdziwiło mnie to zachowanie; zwykle nie unikał mojego wzroku.
   - Usiądźmy - rzekłam.
   Po zjedzeniu podwieczorka hrabia zapytał nagle:
   - Czemu nigdy nic nie jesz? Krępujesz się spożywać przy mnie posiłek?
   - Nie jadam o tej porze - wyjaśniłam pośpiesznie. To była akurat prawda; zwykle posilałam się po zmroku i na pewno nie zrobiłabym tego w obecności Chrisa.
   - Hm. - Zamilkł. Poczułam niepokój. Czyżby się czegoś domyślał?
   - Co się dzieje? Jesteś jakiś smutny - stwierdziłam.
   Mężczyzna obejrzał się na mnie, ujął moją dłoń obiema rękami i uśmiechnął się melancholijnie.
   - Nie zimno ci? Masz chłodne ręce.
   - Nie, ja zawsze takie mam... - Schyliłam głowę, zastanawiając się, do czego zmierza.
   - Amando. - Gwałtownie podniosłam głowę, słysząc poważny ton, jakim wypowiedział moje imię. - Jesteś wspaniałą kobietą, ale to już wiesz. Cóż więcej mam powiedzieć? Zakochałem się w tobie i jedyne czego teraz pragnę, to byś została moją żoną. Wiem, że mam marne szanse. Na pewno jest wielu młodszych i przystojniejszych rycerzy, starających się o twą rękę. Ale ja... - tutaj ukląkł przede mną, ja zaś siedziałam nieruchomo, nie będąc w stanie wykrztusić słowa - ja mogę dać ci to, czego oni ci nie dadzą. Moją miłość - szczerą i bezinteresowną. Mój majątek, posiadłości, dom, nawet wizyty w pałacu u naszego monarchy. Będziesz jedną z najważniejszych dam w Anglii... - Zamilkł i popatrzył na mnie z nadzieją.
   Przez chwilę siedziałam w milczeniu, wpatrując się w mężczyznę, który klęczał przede mną. Nie kochałam go, to wiedziałam na pewno. Ale było mi przy nim dobrze, nie chciałam go stracić. Jeśli tak po prostu odmówię, to będzie już koniec naszej przyjaźni.

2 komentarze:

  1. agnes97@poczta.onet.eu
    19 kwietnia 2010 o 15:08

    Ciekawy rozdział. Czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że mnie powiadomisz. Zapraszam do siebie [the-swan-girl]. pzdr. <3
    Odpowiedz
    justilla
    19 kwietnia 2010 o 15:12

    Czyli Amanda przebywa między młotem a kowadłem :) Denerwuje mnie ta Amelia, ale imieniem. Strasznie kojarzy mi się z Amy, która występuje na samych początkach rozdziałów, jako matka Karoliny. Czyżbyś coś ukrywała? ;) Rozdział świetny, tylko to przekonanie Amandy, że nikogo nie obdarzy miłością…O książce pierwszy raz słyszę, ale film oglądałam, o dziwo pierwszy raz na religii, i uważam, ze opowiada piękną, choć smutną historię.
    Odpowiedz
    ~Alice
    19 kwietnia 2010 o 15:48

    Rozdział wprawdzie nie wniósł niczego nowego, nie licząc tego, że Gallant stał się ulubieńcem Amandy, a ona oczywiście jego. Ale nie wierzę w to, że Amanda już się nie zakocha. Może nie będzie to Gallant, ale ktoś na pewno. Wydaje mi się, ze Erik jest odrobinę zazdrosny o swoją podopieczną. Ale mnie to nawet pasuje, bo ja cichaczem marzę, że jeszcze kiedyś będą ze sobą. Rozdział był ciekawy, zabawny, dialogi i opisy były na miejscu, czytając twoje opowiadania, łatwo wszystko sobie wyobrazić, co jest wielkim plusem.Następny rozdział ma ciekawy tytuł! Zastanawiam się, to komu postawi owy warunek…Zatem… Goodbye, pożeraczko męskich serc ;)
    Odpowiedz
    ~Serina
    19 kwietnia 2010 o 16:18

    Łorany, ale ty pędzisz z akcją, no -.- Ale mnie to nie przeszkadza, choć czasem się gubię, ale to nic. Oho! Nasz hrabia poszedł krok dalej! Zastanawiam się, co zrobi teraz Amanda. Oj, Erik powinien przy nich zostać, zdecydowanie. Bardzo mi się podobało, nie mogę się doczekać następnego rozdziału. I spotkania Amandy z córką Chrisa. Życzę ci powodzenia, weny i czego tam ci jeszcze potrzeba do napisania następnego, wspaniałego rozdziału. Całuję, Serina.
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    20 kwietnia 2010 o 08:55

    Amanda musi być naprawdę piękna. Nikt nie może się oprzeć jej urodzie. Mam nadzieję, że Amanda jednak się w kimś zakocha. Ale czy będzie to Gallant? Chyba nie. Może Eric? Poza tym ogromny plus za elementy satyryczne.NN u Ball
    Odpowiedz
    ~Maria Lune
    20 kwietnia 2010 o 14:12

    Po pierwsze, fajna notka. Co za zbieg okoliczności, też mam ciagle zimne ręce, jak Amanda xD No i teraz staje przed trudnym wyborem- przyjaźń czy szczęście, że tak to ujmę. Zobaczymy co wymyślisz xD Czekam![half-goddess-story]
    Odpowiedz
    ~Aine
    20 kwietnia 2010 o 18:02

    Hm. Sama nie wiem dlaczego, ale polubiłam hrabię ;) Może z powodu moich ulubionych kwiatów, które dał Amandzie :) Pozostaje mi tylko poczekać na kolejny rozdział, gdyż bardzo ciekawi mnie, co odpowie nasza wampirzyca ;)Pozdrawiam!
    Odpowiedz
    ~Ebriel
    21 kwietnia 2010 o 21:26

    Amanda jest w ciężkiej sytuacji… Ciekawe co zrobi ;)
    Odpowiedz
    ~Cullenka
    23 kwietnia 2010 o 07:52

    bardzo ciekawy rozdział. ciekawe co mu odpowie ;D czekam na nexta ;*na your-brand-of-heroin.blog.onet.pl nowa notka. zapraszam
    Odpowiedz
    justilla
    23 kwietnia 2010 o 19:49

    Była ta książka u mnie w gimnazjum, ale jej akurat nie czytałam. A może to dziwne ale w bibliotece mojej obecnej szkoły jeszcze nie byłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. justilla
    23 kwietnia 2010 o 20:02

    Jak trafię to przeczytam. Co do mocnych nerwów – takowych nie posiadam…Chyba, że do takiego „horroru” jak Zmierzch.
    Odpowiedz
    ~Fotergila
    24 kwietnia 2010 o 15:24

    Zrobiła się napięta atmoswera. Niby tacy przyjaciele i wgl, a tu nagle hrabia wyskakuje: ,,zakochałem się w Tobie, Amando”…Ta córka też mi nie daje spokoju. Kojarzy mi się z dziewczyną, która uświadomiła Amandzie, że czas skończyć z żałobą. Jestem ciekawa, jak zareaguje na wampirzycę.No i jeszcze mnie niepokoi sprawa z Podziemnym Pałacem!Pozdrawiam ;*[przedzmierzchem] [schizolce]
    Odpowiedz
    ~Elizabeth
    24 kwietnia 2010 o 16:51

    Super rozdział, nie mogę się doczekać następnego! Sadze, to dziweczyna, ktora Amanda uratowała, tamta ktora gadala jak najeta.. Wszystko pasuje. Zapraszam do siebie: http://www.sciezka-wiecznosci.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    ~Noelle
    24 kwietnia 2010 o 17:38

    Hm, i to jest chyba podstawowy dylemat większości kobiet… Co tu zrobić… :) Nie zazdroszcze Amandzie sytuacji… Nie warto być z kimś kogos się nie kocha… raniłaby tylko siebie i jego. Ale z drugiej strony. Ja wiem, ten wybór sie trudny. Ale w każdym bądź razie z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jakies rozwiązanie :)U mnie nowy rozdziałinny-wymiar.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    ~Aila [Ashley]
    24 kwietnia 2010 o 19:00

    Czas skomentować. Sorry, że nie wcześniej, ale wiesz, brak czasu ;/ Uuuu…. uuUUUU…UUUUUu!!! Gallant i Amanda…? Czy tu się jakaś para nowa szykuje? Mam wyobraźnię xO Fajny tytuł rozdziału xD Prawdziwa pożeraczka, hahaha… Tak jakoś… zabawnie tu było ^^Dobra, muszę kończyć. Sorry, że tak krótko, ale muszę napisać jeszcze parę notek i przeczytać jakieś 20 blogów xP
    Odpowiedz
    justilla
    25 kwietnia 2010 o 20:45

    Wiesz co kochana, rozwaliła mnie ta ocena, o której jest mowa wyżej. Mam wrażenie, że oceniająca wszystko na siłę podciągnęła do tego aby uznać Twoje opowiadanie za koszmarne xD Nie pisałaś od początku genialnie, ale jej opinia rozkłada mnie na łopatki.
    Odpowiedz
    ~justilla
    25 kwietnia 2010 o 22:03

    Miło słyszeć takie słowa, dziękuję ;*Cóż sama potrafiłam dostawać dwóje na ocenialniach, a jakimś cudem jednak mam czytelników i to coraz więcej. Ale ta oceniająca to wyrwała z kontekstu trzy czy cztery rozdziały i wszystko pomieszała. A Erika dalej nie widzę z Amandą, to co jest teraz między nimi jest najwspanialsze ;)PS. Jako wierna czytelniczka radzę się stosować do rad Alice. To najbardziej niezawodna oceniająca moim zdaniem ;) Miłych snów :*
    Odpowiedz
    justilla
    26 kwietnia 2010 o 16:14

    Chyba jeszcze nigdy nie miałaś takiego opóźnienia, a mnie ciekawość zżera nieustannie xDZapraszam na nową książkę ;)
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    5 marca 2011 o 19:13

    Niesamowite. Ciekawe czy wyjdzie za tego hrabiego. Cały czas żal mi Erika… Dlaczego oni nie mogą byc razem?
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    14 lipca 2011 o 12:35

    Relacje z hrabią Gallantem jak widzę obrały inny bieg. xD Jednak mnie to nie za bardzo pasuje. Wydaje mi się, że on jest dla niej za stary. Pomimo tego, że dobrze się trzyma. :P Ciekawe co z tego wyniknie…

    OdpowiedzUsuń