Rozdział II - Podziemny pałac

 5.04.2010

     W trakcie opowiadania wyszła Amy, potem jej syn. Mój najdroższy siedział w fotelu i przeglądał jakąś gazetę, jednocześnie słuchając tego, co mówiłam.
     - Ja tam lubię pływać statkiem – mruknął.
     - Wiem, wiem – uśmiechnęłam się do niego. – Ja nigdy nie polubiłam morza, choć tak wiele na nim przeszłam… ale nie uprzedzajmy faktów. Wracamy do roku tysiąc trzysta trzydziestego ósmego. – Rozłożyłam się na miękkiej sofie i opowiadałam dalej.


     Na dzień zatrzymaliśmy się w Bristelmestune, wiosce rybackiej, późniejszym Brighton. O zmroku pojechaliśmy do Londynu i zamieszkaliśmy u doktora Smitha, który był dobrym przyjacielem Erika. Miał spory dom, jednak trudno byłoby nazwać go rezydencją. Był bowiem dość stary i skromnie urządzony. Mój opiekun następnej nocy po przebudzeniu w nowym miejscu wyruszył na poszukiwanie dworku dla nas.
     Doktor był bardzo sympatycznym człowiekiem. Był to mężczyzna po sześćdziesiątce o miłym wyglądzie i dobrych, szarych oczach. Jakieś czterdzieści lat temu Erik uratował mu życie i zostali przyjaciółmi. Doktor opowiedział mi o obecnej sytuacji w Anglii, o rycerstwie i obiecał załatwić zaproszenie na bal. Ponieważ był osobistym lekarzem jakiegoś markiza, miał duże możliwości pod tym względem.
    Lidia i Agnes zajęły się zakupami. Skoro miałam udawać Angielkę, musiałam nabyć odpowiednie stroje. Pierwszą noc spędziłam na przymiarce ubrań i ćwiczeniu angielskiego. Było to trudniejsze, niż myślałam. Erik nie miał z tym problemu; nie był przecież Anglikiem, tylko Grekiem. Ja musiałam jeszcze popracować nad moim akcentem.

     Następnej nocy wybrałam się na spacer. Ponieważ nie byłam jeszcze głodna, zajęłam się zwiedzaniem miasta. W oczy rzuciło mi się wspaniałe opactwo westminsterskie, gdzie odbywały się koronacje królów i królowych. Piękna, wysoka budowla w stylu romańskim od XI wieku, przebudowana na gotyk dopiero w XVI wieku. Wślizgnęłam się tam, sprytnie wymijając pilnujących ją ludzi, aby zobaczyć krzesło koronacyjne i wiele innych, ciekawych zabytków. Z oczywistych powodów omijałam tylko kaplice.
     Potem udałam się, aby zobaczyć pałac Eltham. Miałam nadzieję, że kiedyś obejrzę go od środka. Z zewnątrz był fantastyczny. Niewysoki, lecz rozdzielający się na dwa, szerokie skrzydła, a przed nim dziedziniec otoczony bujną roślinnością.
     Na koniec zostawiłam sobie Tower of London – słynne więzienie, z którego podobno nie było ucieczki. Budowla wyglądała przerażająco i tajemniczo zarazem.
     Przez kolejne kilka nocy chodziłam po Londynie, odkrywając coraz to ciekawsze miejsca. Pewnej nocy, w drodze powrotnej natknęłam się na wampirzycę, pijącą krew z jakiegoś człowieka. Ujrzawszy mnie, niedbale odrzuciła ciało.
     - Witaj. Kim jesteś? Nie kojarzę cię. Czyżbyś była z innej części Anglii? – Wampirzyca była mniej więcej mojego wzrostu, miała jasne loki przewiązane złotą wstążką i ciemnozielone oczy, które przypominały kolor oczu Juana. Ubrana była w czarną suknię opiętą złotym pasem na biodrach, a na ramionach miała ciemny płaszcz obszyty złotym haftem. Ja miałam na sobie ciemnoniebieską suknię i płaszcz w podobnym kolorze.
     - Mam na imię Amanda. A ty kim jesteś? – spojrzałam na nią nieufnie.
     - Jestem Katherine. Mów mi Kate. Miło mi cię poznać, skąd jesteś? – uśmiechnęła się przyjaźnie.
     - Spoza Londynu – odparłam krótko. Osobiście nie miałam nic przeciwko Anglikom – w końcu Edmund też nim był – ale nie wiedziałam, jak nastawiona jest nieznajoma wampirzyca. Wolałam więc swoją narodowość zachować dla siebie.
     - Długo tu jesteś? Zwiedziłaś już Londyn?
     - Tak, większość zabytków – odparłam.
     - A byłaś w wampirzym pałacu? – Widząc moje zdziwienie, pokręciła głową. – Nie byłaś. Chodź, pokażę ci wiele ciekawych rzeczy!
     Zawahałam się. Nie znałam jej, a moje doświadczenie mówiło, żeby nie ufać zbyt szybko obcym wampirom.
     - No nie bój się mnie, przecież nie przebiję cię kołkiem ani nie zamknę w trumnie. Opowiem ci o naszym władcy, Oliverze. Jest moim opiekunem – uśmiechnęła się serdecznie. Stwierdziłam, że ma miłe spojrzenie i doszłam do wniosku, że nic mi się nie stanie, jeśli z nią pójdę. Podążyłam więc za nią.
     Zaprowadziła mnie na tyły Tower of London, gdzie – jak się okazało – było tajemne przejście. Nieopodal więzienia, w ziemi wbudowane były małe, żelazne drzwiczki.
     - Pałac pod ziemią? – zapytałam, pełna wątpliwości.
     - Cóż, w Londynie jest mnóstwo łowców. Oliver woli nie ryzykować. Chodźmy. – Wyjęła klucz i otworzyła drzwiczki. Weszła pierwsza i skinęła, żebym poszła za nią. Rozejrzałam się uważnie dookoła i niepewnie weszłam pod ziemię. Były tam schody, na których czekała na mnie Kate.
     - Ależ ty jesteś podejrzliwa – skomentowała i zamknęła za nami drzwiczki. Nagle zdałam sobie sprawę, że oto idę za jakąś dopiero poznaną wampirzycą do wampirzego władcy Anglii, który ma pałac pod ziemią… Zatrzymałam się raptownie.
     - Po co mnie tam prowadzisz?
     - Jak to po co? Myślałam, że chcesz zobaczyć pałac. Ale jeśli nie, to możesz wracać. Otworzyć ci? – Spojrzała na mnie oczekująco. Wydawała się być urażona moim brakiem zaufania.
     - Nie, w porządku. Możemy iść. Po prostu mam niemiłe doświadczenia z… niektórymi wampirami.
     - Rozumiem. – Znów przyjaźnie się uśmiechnęła i ruszyła pierwsza. Pomimo egipskich ciemności widziałam wyraźnie ściany tunelu, którym szłyśmy. Schodziłyśmy cały czas w dół. Przypomniał mi się tamten tunel, przez który uciekaliśmy wtedy z mamą i bratem… Szybko odrzuciłam niemiłe wspomnienia. To przeszłość, do której miałam przecież nie wracać.
     W końcu doszłyśmy do końca tunelu, wampirzyca zapukała, powiedziała coś w języku którego nie rozumiałam i drzwi się otworzyły. Stał w nich wysoki wampir w szarym płaszczu. Popatrzył na nas obojętnie. Weszłam za Katherine i zrozumiałam, że jestem w pałacu. Świadczył o tym niezwykły przepych tego miejsca. Moje oczy błyskawicznie przestawiły się z ciemności na jasność bijącą z żyrandoli. Nie zdążyłam się jednak dobrze wszystkiemu przyjrzeć, bo Kate wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do ogromnego salonu.
     - W następnej sali są inne wampiry, ale zanim do nich dołączymy, mój opiekun musi cię poznać – wyjaśniła wampirzyca. Skinęłam głową. Rozejrzałam się po salonie; był ogromny. Na środku stał duży posąg przedstawiający wampirzycę z dzieckiem na rękach. Wpatrywała się w niemowlę pożądliwym wzrokiem… Wyglądała tak realnie, jakby zaraz miała ożyć i wypić z niego krew. Wzdrygnęłam się na ten widok. Pod ścianą był spory, marmurowy kominek; wyglądał na nieużywany. Po drugiej stronie stała duża sofa, biurko i trzy fotele. Zwróciłam uwagę na złote obicia na nich, a także duże, srebrne żyrandole. Zdaje się, że Oliver preferował monumentalizm.
     Wtem usłyszałam, jak ktoś otwiera drzwi.
     - Jesteś, droga Kate, jak miło, że w końcu przyszłaś. – Był to wysoki, bardzo chudy blondyn. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się niepewnie. Z jego oczu biła serdeczność. Czyżby to był ów Oliver?
     - Witaj, Andy. Czekamy na Olivera – powiedziała sucho wampirzyca. Dostrzegłam jej niechęć do mężczyzny. Próbowałam pochwycić jego wzrok, zastanawiając się, czym ta niechęć jest spowodowana.
     - Za chwilę przyjdzie. A cóż takiego strasznego zrobiła ta urocza wampirzyca? – Spojrzał mi prosto w oczy, ujrzałam w nich współczucie. Poważnie mnie to zaniepokoiło.
     - Nic nie zrobiła, nie strasz jej. Pokazuję jej tylko pałac. – Kate wzruszyła niedbale ramionami.
     - W takim razie witaj. Jestem Andy, jak już zapewne się domyśliłaś. – Wyciągnął rękę, nie spuszczając ze mnie wzroku. Przypominał mi w tym Edmunda; oczy też miał niebieskie, tylko o ton jaśniejsze niż mój zmarły mąż.
     - Amanda – powiedziałam, podając mu rękę. I wtedy poczułam dziwne mrowienie w ciele, jakby bił od niego żar. Trwało to zaledwie przez chwilę, bo wampir pośpiesznie cofnął dłoń. W jego oczach dostrzegłam zdziwienie. Podszedł i bardzo cicho szepnął mi do ucha:
     - Nie podaj dłoni Oliverowi. Nie mów mu o swej gorącej krwi, bo skończysz tak jak ja.
     - Hej, co to za tajemnice! Idź już sobie, to moja towarzyszka! No już! – Katherine była wyraźnie zła. Andy uważnie popatrzył mi w oczy. Miałam ochotę znów go dotknąć, byłam ciekawa, czy powtórnie to poczuję. Chciałam go zapytać, co to znaczy, o co mu chodzi, ale instynktownie wyczułam, że nie powinnam teraz pytać.
    - Miłej nocy – mruknął wampir i musnąwszy lekko mój policzek, znalazł się w sąsiedniej sali. Przez ułamek sekundy znów to poczułam. Nagle zrozumiałam. Moją krew może wyczuć tylko ktoś, kto również taką ma! A to znaczy, że Andy miał gorącą krew. Więc ten prąd, który przeniknął moje ciało, to zetknięcie się dwóch, gorącokrwistych wampirów… Tylko jego ostatnie słowa były dla mnie zagadką.
    - Kim on jest?
    - Andy? To sługa Olivera, a właściwie to jego niewolnik – stwierdziła pogardliwie. - Ma gorącą krew, dlatego mój opiekun musi go pilnować, żeby nie próbował przejąć władzy. Nie wiem, po co Oliver go tu trzyma – prychnęła lekceważąco.
    - Czemu tak go nie lubisz? – spytałam.
    - To długa historia. Lepiej omijaj go z daleka. Potrafi świetnie ukryć swoją twarz, ale uważaj. Jest niebezpieczny. Aha, i lubi zabijać dzieci. Bardzo smakuje mu ich krew – dodała, niby od niechcenia. Poczułam rozczarowanie. Podobieństwo jego oczu do Edmunda widocznie zmyliło moją czujność. Ktoś, kto zabija dzieci, nie może być dobry. Ale czemu mnie ostrzegł? „…bo skończysz tak jak ja”. Hm.
    Wtem drzwi się otworzyły i stanął w nich Oliver.
    Tym razem byłam pewna, że to on. Co prawda trochę inaczej go sobie wyobrażałam, ale jego władcza postawa i pewność siebie świadczyły o jego pozycji tutaj. Był to dość niski mężczyzna – pewnie dlatego rekompensował to, otaczając się wielkimi rzeczami – a jego wiek zatrzymał się prawdopodobnie po trzydziestce. Miał rzadkie, jasne włosy i jasne oczy w kolorze morza.
    - Witaj – powiedział krótko. Dygnęłam, a on się ukłonił. Usiadł na sofie, po czym wskazał, byśmy zrobiły to samo.
    - Oliver.
    Zajęłam miejsce w fotelu, a Kate podeszła i pocałowała opiekuna w policzek. Spojrzał na nią obojętnie.
    - Kogo przyprowadziłaś, Katherine?
    - Ma na imię Amanda i niedawno przyjechała, prawdopodobnie z Francji. – Usiadła na sofie, obok niego. Poczułam, jak przechodzą mnie zimne dreszcze przerażenia.
    - Skąd wiesz? – wyrwało mi się.
    - Po akcencie. Nie przejmuj się, my nie mieszamy się w ludzkie wojny. Zarówno Francuzi, jak i Anglicy smakują podobnie – zachichotała.
    - Na jak długo przyjechałaś? – spytał Oliver.
    - Szczerze mówiąc, nie wiem. Na razie nie planuje powrotu… - Patrzyłam na niego niepewnie. Wydawał mi się dziwny. Poważny, spokojny, opanowany. Nie potrafiłam wyobrazić sobie go uśmiechniętego. Próbowałam pochwycić jego wzrok, ale daremnie; ani razu nie spojrzał mi w oczy.
    - No i bardzo dobrze. Witaj w Londynie. Kate pokaże ci miasto. A na razie zapraszam na posiłek. – Skinął dłonią w stronę sali. Jego wzrok nieco złagodniał. Na słowo posiłek wzdrygnęłam się. Spojrzałam niechętnie w tamtą stronę. Nietrudno było się domyślić, co znajduje się za drzwiami.
    - Dziękuję, ale posilałam się dzisiaj i chyba nic więcej już mi się nie zmieści – skłamałam pośpiesznie.
    - W takim razie przyjdź jutro. Zapraszam. – Wstał i skierował się do wyjścia. Kate zerwała się i spojrzała na niego. Wampir odwrócił się, spojrzał jej w oczy i pocałował lekko w policzek. – Przyjdź jutro o zmierzchu.
    Wampirzyca skinęła głową. Kiedy wyszłyśmy z salonu, wyjaśniła mi:
    - Oliver ma pewnie dla mnie jakieś zadanie. To dobrze, bo już zaczynałam się nudzić. – Skinęłam głową. Po ich dziwnym, tajemniczym wręcz zachowaniu, w pierwszej chwili przyszło mi na myśl, że są kochankami, ale przecież ja i Erik też czasem zachowujemy się bardzo swobodnie.
    - Czy on czasem się uśmiecha? I czemu nie patrzy w oczy?
    - Oliver patrzy tylko na tych, którym ufa. Rzadko się uśmiecha, ale jest wspaniałym opiekunem – zapewniła mnie.
    „Ja tam wolę mojego Erika”, pomyślałam i jak na zawołanie pojawił się w mojej głowie.
    „Gdzie ty się podziewasz?!”
    „Już wracam, nie martw się o mnie” – odpowiedziałam mu telepatycznie.
    Kate odprowadziła mnie przez tunel do drzwi, otworzyła je i zatrzymała się.
    - Muszę wracać, jestem trochę głodna. Przyjdź jutro albo pojutrze do Tower, zapukaj pięć razy w bramę, odczekaj chwilę i zapukaj trzy razy. Wyjdzie po ciebie jakiś wampir w szarym płaszczu, zapyta o imię i otworzy wejście do pałacu. Co prawda są też inne wejścia, ale na razie możesz korzystać tylko z tego. – Niespodziewanie uścisnęła mnie. – Do zobaczenia, Amando. Mam nadzieję, że zostaniemy kiedyś dobrymi przyjaciółkami. – Uśmiechnęła się promiennie i wróciła do środka, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Stwierdziłam, że ona też jest trochę dziwna.
    Ruszyłam w stronę domu, gdy drogę zastąpił mi Andy.
    - Nie ufaj Kate. Ona kłamie. Unikaj Olivera – powiedział wampir i musnął mój policzek. Poczułam znajomy dreszcz.
    - Ale…
    - O nic nie pytaj. – Rozejrzał się niespokojnie. – Żegnaj, a może do zobaczenia. – Odwrócił się i znikł za drzewami.
    - Świetnie, no po prostu cudownie – mruknęłam. Byłam coraz bardziej zdezorientowana. I komu mam teraz wierzyć? Kate czy Andy’emu? Jedno z nich kłamało. Oboje wydawali się być serdeczni wobec mnie i przyjaźnie nastawieni. Tylko które z nich naprawdę było ze mną szczere?!
    Miałam nadzieję, że Erik pomoże mi rozwiązać tą zagadkę.

3 komentarze:

  1. ~Susannah
    5 kwietnia 2010 o 22:23

    CHCĘ WIEDZIEĆ WIĘCEJ!
    Odpowiedz
    justilla
    5 kwietnia 2010 o 22:31

    No tak, i jedno i drugie mówi „nie ufaj temu drugiemu” :) Ja bym chyba zaufała temu z gorącą krwią, Andy’emu, no ale cóż… brak większej ilości informacji. Ale ciekawie, ciekawie, znając Amandę znowu biedny Erik będzie miał z nią kłopoty bo się pewnie Olivierek przyczepi lub coś w ten deseń xD Cóż pozostaje mi czekać ten tydzień na nowy rozdzialik aby poznać ich nowy domek.A mogę się spytać na jakich jesteś studiach? ;)
    Odpowiedz
    ~Budoko
    5 kwietnia 2010 o 22:36

    Dobra, nie wytrzymam, będę komentować, nie będę gorsza od mojej Serinki ;) Przyznam, szczere zdziwienie.Wchodzę, nadzieja, że może będzie nowa notka, a tu dwie!I obie śliczne ;)Uwielbiam Erika! Erik, Erik, Erik!I dobrze że dała sobie spokój z Edmundem, no.Nie lubiłam i koniec ;DIle przygód ją czeka, zanim spotka ponownie Juana? Tylko sto lat ich dzieli…A nie, dziewięćdziesiąt pięć.Enyway. Ujawnij tożsamość męża Amandy! U-ja-wnij! U-ja-wnij! ;DBudoko przeprasza za nieskładny komentarz, Budoko następnym razem postara się lepiej ;)Pozdrowienia, Budoko.nocna-roza.blog.onet.plNie trzeba informować, sama będę sprawdzać albo Serinka mi powie ;)
    Odpowiedz
    justilla
    6 kwietnia 2010 o 10:04

    O tym pierwszym to w życiu nie słyszałam xD Z zarządzaniem jest trochę lepiej. No cóż, ale to kierunki zupełnie ze mną nie związanego, że tak to ujmę, bo ja jak już raczej wybiorę coś związanego z gastronomią, zgodnie z tym czego się uczę :)
    Odpowiedz
    ~Alice
    6 kwietnia 2010 o 10:05

    Och, to był wspaniały rozdział! Wprost wiało od niego tajemniczością, wyobrażając sobie podziemny zamek, przechodziły mnie dreszcze i nagle ogarniał mrok. Intryguje mnie niezwykłość miejsc, w których toczysz akcję.Postawiłaś przed czytelnikiem nie lada zagadkę, ale o to właśnie chodzi, prawda? Zawsze miałam szczerą nadzieję, że Amanda z Erikiem będą razem, na pewno ślicznie by ze sobą wyglądali. Andy zasiewa we mnie największą intrygę – świetnie stworzyłaś jego postać. Nie wiem czemu, ale skojarzył mi się z Kfasimodo (nie wiem jak to się piszę xD) z „Dzwonnika z Notre-Dame”. Ale pozytywnie mi się skojarzył. Taka postać czająca się po kątach, niby zła, ale chce pomóc. Swoją drogą – stworzyłby z Amandą ciekawy związek…Katherine także pozostawiła po sobie łunę tajemnicy. Skojarzyła mi się z Katherine z „Pamiętników wampirów” (oglądasz?), ale tym razem skojarzyła mi się jako zła, podstępna postać. I taka pewnie jest, a jej stosunek do Olivera daje dużo do myślenia. Ciekawa jestem, jaki oni mają plan co do Amandy.No i co tam Amanda wymyśli z Erikiem.Szykuje się interesujący ciąg opowieści. Oby tak dalej.Pozdrawiam i czekam na NN. // history-about-renesmee
    Odpowiedz
    ~Cullenka
    6 kwietnia 2010 o 10:59

    niedawno dojechała do Londynu a już ma swego rodzaju kłopoty. no, ciekawe kto kłamie? czekam na nexta ;*
    Odpowiedz
    ~Serina
    6 kwietnia 2010 o 12:01

    Aj, gdzie mój Juan? Tęsknię za nim, tęsknię ;(… Mam nadzieję, że spotkają się w końcu z Amandą.Ja tam bardziej wierzę Andy’emu niż Kate. I co do niego mam pewne… przypuszczenia, może na razie nie powiem, jakie xD… Czas pokaże, czy dobrze myślę.I w ogóle, dość dużo się działo. Ciekawie czytało mi się o zwiedzanych przez Amandę miejscach, choć były dość krótko opisane. Czasami lubię sobie poczytać o przemyśleniach i faktach historycznych, a nie ciągle gnać za akcją, ale u Ciebie jest i to, i to, więc raczej nie mam na co narzekać ;).Kończę, pozdrawiam, i oświadczam, że mogę informować Budoko, bo na Twój blog częściej wchodzę niż na pocztę, prawdę mówiąc xD. Całuję, Serina.
    Odpowiedz
    ~Fotergila
    6 kwietnia 2010 o 13:13

    Rzeczywiście, dość podejrzana sprawa z Kate i Andy’ m. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam dzisiaj czasu. Może później to rozwinę.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Maria Luna
    6 kwietnia 2010 o 18:18

    To jest fantastyczne! Uwielbiam opowieści o wampirach, fantastyce, magii, itd…. Fajnie by było gdybyś inf mnie o nowych notkach, nie chcę niczego przegapić ;)[half-goddess-story.blog.onet.pl]
    Odpowiedz
    ~Śmierciożerczyni
    6 kwietnia 2010 o 21:44

    Tajemniczo, mrocznie tak jak lubię. Tylko pałac mogłaś bardziej opisać.
    Odpowiedz
    ~Aila/Ashley
    7 kwietnia 2010 o 14:00

    Chyba lepiej ufać gorącokrwistemu, inni to frajerzy xP Trochę mało informacji, więc trudno to określić, ale już… Erik będzie miał kłopoty, hahah… Amanda to mu wkopie xp Chociaż… Jakby nie dała sobie spokoju z Edmundkiem, to by było śmiesznie ^^
    Odpowiedz
    justilla
    7 kwietnia 2010 o 16:06

    Lubię i gotować i piec xD Jestem w technikum, na profilu technik żywienia. Nie skupiam się jeszcze na studiach, nie są mi tak niezbędne jakbym była po liceum. Będę myśleć za dwa lata, gdy będę na półmetku szkoły :)
    Odpowiedz
    Ebriel
    9 kwietnia 2010 o 16:35

    No nieźle. Doprowadziłaś mnie do tego, że teraz zżera mnie ciekawość! :D Na początku ta Kate wydała mi się jakaś podejrzana, więc uważałam, że Amanda powinna zaufać temu drugiemu, ale po namyśle stwierdziłam, że… no sama już nie wiem! Pozostaje mi czekać na dalszy rozwój…. A u mnie nowy rozdział (melodia-nieba) zapraszam.
    Odpowiedz
    ~Aine
    9 kwietnia 2010 o 17:28

    Przepraszam, że tak późno. Sama nie wiem jak mam się tłumaczyć… Ale do rzeczy.Rozdział bardzo wciągający, teraz zżera mnie straszna ciekawość (tak jak poprzedniczki xD)Toteż pisz szybko!Pozdrawiam i życzę weny!Aine
    Odpowiedz
    krwawypoemat@op.pl
    10 kwietnia 2010 o 16:03

    Jestem tu pierwszy raz i nie kryję podziwu. Świetnie piszesz, a przy tym udaje ci się przenosić mnie bezpośrednio w toczącą się akcję, za co kolejny plus. Byłabym wdzięczna, gdybyś zechciała informować mnie o nowych postach. Pozdrawiam serdecznie, krwawy-poemat
    Odpowiedz
    ~Noelle
    10 kwietnia 2010 o 16:04

    Hm…no tak, świętnie :)Bardzo spodobał mi się fragment, gdzie było dokładnie opisane otoczenie, budynki ten styl :) super to ujęłaś. W ogóle to wampirzy pałac… bardzo intrygujące. Mam nadzieje, ze juz niedługo dowiemy sie wiecej ;)U mnie nowy rozdzialinny-wymiar.blog.onet.pl
    Odpowiedz
    ~Avven
    10 kwietnia 2010 o 16:17

    No i znalazłam sobie kolejnego ulubionego bohatera :D ale nie powiem, który to bo znów mi go uśmiercisz ;) Aż jestem ciekawa co dalej… Kto jest owym kłamcą? pisz dalej bo jestem niecierpliwa ;)Pozdrawiam i całuję :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Avven
    10 kwietnia 2010 o 17:11

    jeśli możesz to na łowcy mnie informuj ;) tam częściej zaglądam :) z góry dziękuje :*:*
    Odpowiedz
    ~Natalia
    11 lipca 2011 o 19:47

    Droga Inscriptum!Dziękuję Ci bardzo za komentarze, bardzo przyjemnie się je czyta;) A teraz odpowiem na Twoje pytania:Cymofan ma bardzo ładny kolor, idealny na piękne oczy;) Francuskie wstawki zostały skrytykowane, ale cieszę się, że Tobie się podobają;)O dziecku Edmunda będzie jeszcze w dalekiej przyszłości;) to dość ważny wątek;pJuan się nie zmienił, on zawsze taki był;)Co do tej obietnicy złożonej Juanowi to masz absolutną rację;)To nie ja jestem okrutna, to życie:p A Edmund i tak by kiedyś umarł. Ze starości:-oA Ty co piszesz? Publikujesz na blogu?Tak, czytałam Wiedźmina i też go lubię:-) ale tam były troszkę inne strzygi niż będą u mnie;)Krucze wrota to książka, której jeszcze nie czytałam, ale zamierzam, tu masz recenzję: http://amica-libri.blog.onet.pl/043-Krucze-Wrota,2,ID403124864,DA2010-03-24,n podobno fajna;)To chyba tyle, czekam na kolejne komentarze;) Pozdrawiam bardzo serdecznie:):)
    Odpowiedz

    ~Inscriptum
    14 lipca 2011 o 11:04

    Najpierw zacznę od rozdziału: Świetnie opisałaś te angielskie budowle, ale czy one wszystkie już wtedy istniały? xD Postać Katherine mnie dziwi. Pierwszy raz widziała Amandę na oczy i już się z nią spoufala. Zaprowadza ją do podziemnego pałacu i do swojego opiekuna Olivera, który przy okazji jest władcą wampirów w Anglii. Oliver jest dziwny. Nie polubiłam go za bardzo. Jest taki obojętny i chłodny… Za to Andrew jest fajny. Na razie bardzo tajemniczy, ale widać, że stara się ochronić Amandę przed Oliverem. który podobnie jak Romuald trzęsie gaciami przed gorącokrwistymi. xDA poza tym jest imiennikiem bohatera mojego opowiadania. :D Akcja nieustannie się toczy, a ten posąg w pałacu był niezły. ^^ Cieszę się, że interesuje cię moja opinia i dziękuję za odpowiedzi. :) Tak, piszę opowiadanie fantasy i publikuję na blogu. xD No właśnie zauważyłam, że te strzygi się różnią. Mogłam się spodziewać, że Justilla już dawno strawiła tą książkę. ;D Na pewno jej poszukam. Kolejnych komentarzy spodziewaj się niebawem.

    OdpowiedzUsuń