Rozdział VI - Krwawy bal

30.11.2009
 
         Zatrzymałam się na chwilę przy tym wspomnieniu i spojrzałam na Karolinę.
         - A ty byś poszła na ten bal na moim miejscu? - spytałam ją.
         - No pewnie, że tak! Bardzo bym chciała zobaczyć taki bal wampirów.
         - Oj, nie chciałabyś  - westchnęłam. Karolina myślała dokładnie tak, jak ja wtedy. - Uwierz mi, że byś nie chciała...

         Sala pełna była osób. Widziałam wśród nich zarówno ludzi, jak i wampirów. Krwiopijców rozpoznawałam po oczach bez wyrazu, sztywnej postawie, bladej twarzy. Trubadurzy z całą pewnością byli wampirami, ale grali bardzo dobrze.
         Kiedy weszliśmy, podszedł do nas wampir ubrany na biało. Wyglądał jak król, może nie tyle w stroju, którym się zresztą znacząco wyróżniał, lecz z postawy i było w nim coś takiego, że budził respekt.
         - Witaj, Eriku – powiedział i ukłonił się, Erik odpowiedział mu tym samym, więc ja też dygnęłam w geście powitania.
         - Witaj, Romualdzie.
         - Widzę, że przyprowadziłeś apetyczną damę. - Uśmiechnął się do mnie, z pozoru uprzejmie, ale w tym uśmiechu było coś przerażającego.
         - Nie przyprowadziłem jej na kolację – odparł Erik – gdyż mam zamiar zmienić ją w jedną z nas.
         Wampir Romuald przyjrzał się mi uważnie, nagle wyciągnął do mnie rękę i przedstawił się:
         - Jestem Romuald Dragon, władca Francji. - „A więc to jest ten potężny wampir”, pomyślałam. Podałam mu rękę i uśmiechnęłam się sztywno.
         - A ty jak masz na imię, mała?
         Czemu wszystkie wampiry nazywają mnie małą? To było naprawdę irytujące. Miałam ponad metr siedemdziesiąt i byłam równa z Romualdem.
         - Mam na imię Amanda i nie jestem mała – powiedziałam odważnie, unosząc wyżej głowę. Wampir roześmiał się głośno. Erik spojrzał na mnie zdumiony, gdy wymieniłam swoje imię. Chyba nie sądził, że przedstawię się jako Joanna Maria Karolina? To już przeszłość. Już nie jestem królewną Joanną, teraz jestem Amandą. Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić.
         - No dobrze, Amando. Pokaż no mi się. - Dotknął mojego policzka, a ja drgnęłam. Nie był to miły dotyk. Nie chodziło już o to, że miał chłodne ręce. Romuald nie był dobry i czułam to wyraźnie przez skórę.
         Nagle złapał mnie za rękę, a ja, przestraszona, zerknęłam na Erika. Kiwnął na mnie, żebym robiła, co władca wampirów mi każe. Tamten zaś zdjął mi rękawiczkę i delikatnie pogładził skórę na ręce.
         - Niesamowite – powiedział. - Ma gorącą krew!
         Spojrzałam na mojego opiekuna pytająco.
         - Tak myślałem – odparł Erik. - Ale nie byłem pewien. Ty najlepiej potrafisz to wyczuć.
         - Jak ją znalazłeś?
         - Po zapachu. Zapachu podopiecznej.
         - Więc jest ci przeznaczona. - Raptownie puścił moją rękę i cofnął się. - Kiedy masz zamiar ją przemienić?
         - Nie wiem jeszcze, kiedy.
         Irytowało mnie to, że rozmawiali tak, jakby mnie nie było. Rozejrzałam się po sali. Wyglądało to jak zwykły bal, jednakże uważny obserwator zauważyłby, że panowała tu dziwna, tajemnicza wręcz atmosfera.
         - Amando – zwrócił się do mnie Romuald. - Wiesz, co to znaczy, że masz gorącą krew?
         - Jest cieplejsza niż krew innych ludzi? - próbowałam zgadywać, na co wampir roześmiał się kpiąco. Nagle spojrzał na mnie uważniej. - Kiedy już będziesz wampirem, będziesz potężna. Wolałbym wtedy, żebyśmy byli po jednej stronie. - Oddał mi rękawiczkę i zapytał:
         - Chciałabyś zostać królową wampirów?
         - Oczywiście, że nie! - Biorąc pod uwagę, że w ogóle nie miałam zamiaru zostać wampirem, nie mogłam też zostać ich królową.
         - Założę się, że pochodzisz z królewskiego rodu – kontynuował wampir. - Nie pragniesz władzy? Luksusu? Dostatniego życia po wieczność?
         - Luksus i dostatek mam, bo mieszkam u Erika. Na warunki nie narzekam. A co do władzy – owszem, pochodzę z królewskiego rodu i przez tą władzę zginęła moja rodzina. Nie chcę żadnej władzy.
         - Może teraz nie chcesz, ale zmienisz zdanie.
         W oczach Erika pojawił się niepokój.
         - Nie ma powodu do obaw – powiedział szybko. - Amanda nie zna swoich możliwości i nie pozna, bo jej to niepotrzebne. Będąc wampirzycą, będzie twoją wierną poddaną, tak jak ja. Mając w niej obronę, będziesz żył wiecznie.
         Romuald zastanawiał się długo, a ja czułam, jak serce mocniej mi bije. Zrozumiałam, że ważą się teraz moje losy. Wampir obawiał się, czy nie będę chciała przejąć jego władzy. Wydawało mi się to dziwne. Dwustuletni wampir obawia się śmiertelniczki, która jeszcze nie stała się wampirem?
         - Dobrze – zdecydował w końcu. - Przemienisz ją, gdy nadejdzie odpowiedni moment. Tylko nie czekaj zbyt długo. - I znikł. Pojawił się na podwyższeniu, podobnym do sceny, gdzie grali grajkowie. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że wampiry potrafią poruszać się z prędkością światła. Podszedł do nas wampir, który wziął od nas płaszcze.
         Nagle na sali ucichło. Grajkowie przestali grać, a Romuald stanął na schodach i powiedział:
         - Moi drodzy! Właśnie się dowiedziałem o niezwykłej nowinie. Erik, nasz brat, zamierza wziąć pod opiekę tą oto kobietę. – Wskazał na mnie, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. - Powitajcie Amandę, która wkrótce dołączy do naszego grona! - Rozległy się brawa. Uśmiechnęłam się niepewnie i spytałam Erika:
         - Po co to wszystko?
         - Dla twojego bezpieczeństwa. Teraz wszystkie wampiry wiedzą, że jesteś nietykalna. Uśmiechaj się i tańcz z każdym, kto cię poprosi. - Wziął mnie za rękę i poprowadził na parkiet. Rozległy się rytmy delikatnej muzyki i zaczęliśmy tańczyć.
         - Dawno nie tańczyłam – rzuciłam do Erika.
         - Ja też nie.
         - Ale nieźle nam wychodzi – stwierdziłam. Wampir uśmiechnął się do mnie czule. Doskonale dostrzegałam różnicę między jego szczerym, serdecznym uśmiechem, a sztucznym uśmiechaniem się Romualda. Odwzajemniłam uśmiech i pogrążyłam się w tańcu.
         - Czy mogę prosić? - Usłyszałam, gdy muzyka się skończyła. Erik skinął głową a ja odwróciłam się do przystojnego wampira.
         Następne kilka godzin to był szalony taniec z przerwami na drobne przekąski, które podawali mi moi partnerzy ze stołów, stojących nieopodal parkietu. Byłam zachwycona, oszołomiona i w końcu przestałam myśleć o przeszłości. Stwierdziłam, że ten bal to był jednak bardzo dobry pomysł. Z Erikiem zatańczyłam zaledwie trzy razy, widziałam też, jak prosił jakieś wampirzyce do tańca. Chyba też dobrze się bawił.
         W końcu poprosił mnie wampir, który zaczął ze mną rozmawiać nie tylko o tym, czy mam ochotę coś przekąsić i czy nie bolą mnie nogi.
         - Mam na imię Juan i jestem z Hiszpanii. A ty skąd jesteś? Amanda to dosyć niespotykane imię.
         Zaskoczona jego zainteresowaniem, spojrzałam uważniej na swojego partnera. Był wyższy ode mnie, miał brązowe włosy, ciemną karnację i zielone oczy. Był bardzo przystojny i umięśniony.
         - Jestem Francuzką, a moje imię pochodzi z Grecji, chociaż właściwie to jest łacińskie – zaplątałam się. - Od dawna tu mieszkasz? - spytałam szybko, aby nie plątać się jeszcze bardziej w temacie imion.
         - Od jakiś kilkudziesięciu lat. Kiedy staniesz się jedną z nas?
         - Wampirzycą? Myślę, że... - Zanim zdołałam powiedzieć coś więcej, uciszył mnie.
         - Nie mów tego głośno. - Rozejrzał się, zaniepokojony.
         - Czemu? Przecież i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi. Po co te tajemnice?
         Juan pochylił się nade mną i szepnął mi do ucha:
         - Nie wszyscy. Ludzie jeszcze nie wiedzą. Gdyby się za wcześnie domyślili, wybuchłaby panika i nic by nie wyszło z zabawy.
         Zdziwiłam się. Jeszcze nie wiedzą, a więc wkrótce się dowiedzą. Przypomniałam sobie, jak Erik mówił o tym, że ludzie stąd nie wychodzą i naszły mnie złe przeczucia. Czyżby mówił prawdę i ci wszyscy ludzie pod koniec balu zostaną zabici?
         Zanim jednak zdążyłam spytać Juana o coś więcej, muzyka się zmieniła i ktoś ochrypłym głosem poprosił mnie do tańca. Nie zdążyłam nawet się obejrzeć, kiedy złapał mnie w pół i pociągnął za sobą. Dopiero gdy się obróciłam, zobaczyłam, kto to. To był Dark.
         - Witaj, Amando – powiedział. Chciałam się wyrwać, ale trzymał mnie mocno. - Nie rób scen. Nic ci nie zrobię. Przynajmniej dzisiaj. Ale jutro cię zabiję.
         - Nie możesz, nie wolno ci – zaoponowałam.
         - To się okaże.
         - Czemu się na mnie tak uwziąłeś? - Spojrzałam na niego i zdziwiła mnie zmiana, która zaszła w jego wyglądzie, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Teraz był elegancko ubrany i nie wyglądał już tak ohydnie. Mimo to wciąż czułam do niego wstręt. Obrócił mnie w tańcu i powiedział:
         - Odchyl mi lekko kołnierz na szyi.
         Zrobiłam to, co mi kazał i ujrzałam wypalone znamię w kształcie krzyża.
         - Tylko się broniłam. – Wzruszyłam ramionami.
         - A ja się tylko mszczę. – Odepchnął mnie mocno, aż poleciałam na jakiegoś człowieka. Przy mnie błyskawicznie pojawił się Erik.
         - Wszystko w porządku? Widziałem, że tańczyłaś z Darkiem.
         - Tak, w porządku. Powiedział tylko, że jutro mnie zabije.
         - A niech to. - Erik spojrzał na ogromny zegar, który wisiał na ścianie. Za piętnaście minut północ. Nawet nie zwróciłam uwagi, że czas tak szybko minął. - Musimy już iść. - Złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Wtedy rozległy się rytmy mojej ulubionej muzyki z dzieciństwa.
         - Mamy wyjść przed północą, tak?
         - Zgadza się.
         - Więc mamy jeszcze kwadrans? To zatańczmy, tylko ten jeden taniec. Kilka minut zaledwie – poprosiłam.
         - No dobrze. Ale za pięć minut wychodzimy.
         Wróciliśmy na środek sali i tańczyliśmy. Zanurzyłam się w miłe wspomnienia. Poczułam, jak po policzku płynie mi łza.
         - Czemu płaczesz? - zaniepokoił się mój opiekun.
         - Ta muzyka przypomina mi dzieciństwo – wyjaśniłam. Zrozumiał. Erik był jednym z nielicznych mężczyzn, którzy potrafili zrozumieć moje uczucia.
         Gdy muzyka umilkła, złapał mnie za rękę i szybko ruszyliśmy do drzwi. W biegu zerknęłam na zegar. Za pięć minut północ. Wybiegliśmy na dziedziniec, ale zanim dotarliśmy do bramy, drogę zastąpił nam Romuald.
         - A wy dokąd? Już nas opuszczacie?
         - Musimy już iść. - Erik próbował go wyminąć ale mu się nie udało.
         - Nigdzie nie pójdziecie.
         - Amanda nie jest jeszcze gotowa – zaoponował mój opiekun.
         - A jednak przyszła na bal. A bal jeszcze się nie skończył.
         - Proszę, przepuść nas. - Erik wyglądał na przerażonego. Pierwszy raz go takim widziałam.
         - Nic z tego. Amanda powinna poznać uroki bycia wampirem.
         - Wyjdziemy siłą – zagroził Erik.
         - Wówczas uznam, że złamaliście prawo i odpowiednio ukarzę. - Spojrzał na mnie, a jego oczy błyszczały, jakby były ze szkła.
         - Romualdzie, nie rób tego. Nie chcesz chyba jej zniechęcić? Jak nie stanie się wampirem, to ci się nie przyda.
         - Racja. Jeśli się zniechęci, to zostanie na deser. - Roześmiał się straszliwym głosem.
         Erik objął mnie mocno, jakby chciał mnie ochronić przed całym złem tego świata.
         - W takim razie zostaniemy tutaj.
         - Po co? Wracajcie na salę, za chwilę zacznie się przedstawienie – powiedział Romuald sucho i ulotnił się. Erik pochylił głowę, na jego twarzy widziałam bezradność i poczucie winy.
         - Co się tam będzie działo?
         Nie odpowiedział mi.
         - To moja wina. Powinniśmy wymknąć się wcześniej. Zabiją mnie?
         - Nie, oczywiście, że nie. Ciebie nie.
         Coś mi się tu nie zgadzało.
         - Czemu mu uległeś? Przecież ty jesteś starszy.
         - Tak, ale on ma gorącą krew.
         - A co to znaczy, że ma gorąca krew? Romuald mówił, że ja też ją mam. To prawda?
         - Tak. W domu ci wyjaśnię. - Podszedł do nas strażnik i wskazał, żebyśmy wrócili do środka. Erik otoczył mnie ramieniem i weszliśmy.
         Wszyscy stali pod sceną. Na niej byli tylko muzykanci, ale nagle wszedł Romuald razem z piękną, jasnowłosą kobietą. Nie była wampirzycą.
         - Moi drodzy, przedstawiam wam Ivette. To moja narzeczona. Czyż nie jest piękna?
         Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, była wyraźnie w swoim żywiole.
         - Przepiękna! – krzyczeli mężczyźni – wampiry. Romuald złapał kobietę w pół i pocałował namiętnie.
         - Zamieni ją w wampira? - spytałam Erika.
         - Nie sądzę.
         - To jak się z nią ożeni? - Związek między złym wampirem a człowiekiem wydawał mi się nierealny.
         - Nie bądź naiwna, Amando - westchnął smutno Erik. A więc ten drań ją oszukiwał? Ale po co? Była tylko jedna odpowiedź, lecz wydawała mi się ona zbyt straszna, abym mogła brać ją pod uwagę.
         - A teraz moja kochana Ivette, pokażę ci, jak bardzo cię kocham. - Delikatnie odchylił jej dekolt. Ivette zachichotała.
         - A jak mi pokażesz? - spytała.
         - Zabiję cię.
         Znów się roześmiała, myśląc, że to żart.
         - Dziś nadszedł dzień twojej śmierci, Ivette. Znudziłaś mi się, po prostu. Ale ty mnie kochasz. A krew pełna miłości smakuje najlepiej. - Jedną ręką odchylił jej podbródek, drugą przycisnął do siebie pomimo jej protestów. A potem zanurzył ostre kły w jej delikatnej szyi.
         Zacisnął zęby na jej skórze i zaczął ssać. Odchylił się tak, żeby wszyscy to widzieli. Jego biały strój zabarwił się na czerwono. Patrzyłam z przerażeniem, jak wysysa jej krew, na koniec oblizał delikatne krople, które spłynęły jej za dekolt. Dziewczyna krzyczała i szarpała się, ale po chwili znieruchomiała.
         Początkowo ludzie myśleli, że to tylko trik, przedstawienie. Ale kiedy Ivette upadła martwa na schody i potoczyła się w tłum, prawda stała się jasna. Ktoś krzyknął, że to wampiry, żeby uciekać, ludzie rzucili się ku wyjściu, ale drzwi były zamknięte. Poczułam zapach krwi, potu i strachu. A na sali rozpętało się piekło.

1 komentarz:

  1. ~Tiara
    30 listopada 2009 o 17:54

    No przyznam, że rzeczywiście był krwawy. Nie chciałbym się tam znaleźć. Rozdział bardzo fajny :D:D chyba najlepszy ;) jak na razie ;)pozdrawiam
    Odpowiedz
    justilla
    2 grudnia 2009 o 17:12

    No, nie chciałabym się tam znaleźć. Zaciekawiło mnie twoje opowiadanie, bo są prawdziwe wampiry pijące krew, a jednocześnie dobre, nie to co stworzyła Meyer (choć nie twierdzę, że nie lubię Zmierzchu, bo lubię). Z pewnością będę wpadać i komentować :) Interesuje mnie co będzie dalej :D
    Odpowiedz
    ~Prithika
    5 marca 2011 o 11:32

    Genialny opis. Ten bal naprawde był krwawy. Biedna Amanda musiała oglądać takie rzeczy…
    Odpowiedz
    ~Inscriptum
    2 lipca 2011 o 16:22

    To był naprawdę krwawy bal. :O Pojawiło się nowe pojęcie w świecie wampirów, które musi nam objaśnić Erik. xD Ten nieznośny wampir Dark znowu przyczepił się do Amandy. Chciałabym, żeby Erik go w końcu zlikwidował. ;) Szkoda mi biednej i naiwnej Ivette. Zastanawiam się czy czytałaś „Kroniki wampirów” Anne Rice…?

    OdpowiedzUsuń