Rozdział II - Coś więcej o wampirach

16.11.2009

         Zamyśliłam się. Widziałam, że Karolina coś skrupulatnie notuje.
         - Czyżbyś miała jakieś pytanie, moja droga? - spytałam ją.
         - Tak, nawet kilka. Ale nie chciałam ci przerywać, dlatego pisałam je na kartce.
         - Przeczytaj więc. – Uśmiechnęłam się zachęcająco.
         - Po pierwsze: obudziłaś się w dziwnym, ciemnym pomieszczeniu, to był dom Erika? Po drugie: co to znaczy, że Erik sam nadał ci imię Amanda? I po trzecie: dlaczego on właściwie uratował ci życie?
         Usiadłam wygodniej w fotelu. Przymknęłam oczy i cofnęłam się do tamtych czasów.


         Erik pomógł mi usiąść i przyniósł coś do jedzenia. Nie byłam w stanie przełknąć czegokolwiek, ale wmusił we mnie tłumacząc, że muszę jeść, inaczej umrę z głodu.
         - Ludzie muszą jeść co najmniej trzy razy dziennie. Zjedz to i nie marudź.
         Westchnęłam i zabrałam się do jedzenia. Nie miałam apetytu, poza tym w pomieszczeniu było duszno, a w powietrzu unosił się trudny do zidentyfikowania, nieprzyjemny zapach.
         - A ty co jesz? Ludzi? - spytałam zaczepnie Erika.
         - Nie jem ludzi, tylko piję ludzką krew – wyjaśnił. - Ale mam swoje zasady. Zabijam tylko złych ludzi.
         - Nie jesteś człowiekiem, prawda?
         Zamyślił się i westchnął. Usiadł obok mnie. Dotknął mojej ręki. Jego dłoń była chłodna, ale nie zimna.
         - A jak myślisz? - spytał.
         - Nie wiem.
         - Kiedyś byłem człowiekiem. Bo widzisz, księżniczko, wampirem zostaje człowiek, którego ugryzł wampir, a który potem napił się jego krwi. Wampirza krew płynie w ludzkie żyły, jeśli w ciele człowieka jest już infekcja – ukąszenie wampira – wtedy krew wypiera ludzką i ciało umiera. Śmierć ciała zwykle spowodowana jest oderwaniem się duszy. Po odejściu duszy ciało gnije. Tutaj dusza zostaje w ciele, nie odrywa się. Ciało nie obumiera więc do końca. Uwalnia się tylko od swoich ludzkich słabości.
         Słuchałam jego przemowy z oczami szeroko otwartymi ze zdziwienia. Miałam tysiące pytań, ale nie bardzo wiedziałam, od czego zacząć.
         - Co to znaczy, że uwalnia się od ludzkich słabości? - spytałam w końcu. Byłam trochę zła, że mówi do mnie słowami, których nie potrafię zrozumieć.
         Uśmiechnął się pobłażliwie i wyjaśnił:
         - To znaczy, że potrafię poruszać się tak prędko, jak światło, mogę podnieść coś, co jest ponad dziesięć razy cięższe ode mnie. Widzę w ciemności, a w dzień mój wzrok wyostrza się tak, że widzę wszystko idealnie i na dużą odległość. Wszystkie moje zmysły działają lepiej i sprawniej. Tylko smak się nieco zmienia. Nadal czuję, jak smakuje jedzenie, ale lepiej smakuje mi krew. Poza tym, nie mogę już jeść, bo po zjedzeniu czegokolwiek z wyjątkiem krwi, wszystko zwracam.
         Skrzywiłam się. Rozejrzałam się wokoło i zapytałam go:
         - Gdzie my właściwie jesteśmy?
         - W piwnicy opuszczonego domu.
         - To twoja kryjówka? Skoro jesteś taki potężny, to czemu się ukrywasz? - zdziwiłam się.
         Roześmiał się. Błysnęły jego śnieżnobiałe zęby, w tym również dwa ostre kły. Po plecach przeszły mi zimne dreszcze.
         - Droga Amando, wampiry nie ukrywają się przed ludźmi, którzy są w porównaniu do nas słabi i bezbronni, lecz przed słońcem. Promienie słoneczne są dla nas zabójcze. Spalają nas na popiół. O świcie wampir czuje, jak oczy mu się zamykają i dopada go senność. Najlepiej wtedy ukryć się gdzieś w ciemnym pomieszczeniu. Spać musi co najmniej do południa. Po południu może wstać, ale musi ukrywać się w cieniu, aż do zachodu. Potem wyrusza na polowanie.
         Kiedy usłyszałam jego ostatnie zdanie, drgnęłam.
         - Polowanie na ludzi? - spytałam cicho.
         - Tak. - Z lękiem spojrzałam mu w oczy, dostrzegłam w nich smutek. Kaganek oświetlał jego przystojną twarz. Erik był niezwykły. Przerażający i łagodny zarazem. Był zabójcą, ale uratował mi życie. Twierdził, że zabijał tylko złych ludzi. Łączył w sobie tyle przeciwieństw, że długo nie mogłam go do końca pojąć.
         - Czyli nie jesteś zły – szepnęłam. Wciąż trzymał moją rękę. Ścisnął ją lekko i milczał przez chwilę.
         - Trudno to wytłumaczyć, ale spróbuję. Po przemianie ciało się zmienia, ale psychika pozostaje ta sama. Źli ludzie to złe wampiry. Ludzie, którzy wcześniej byli dobrzy, nie muszą stać się źli. Czasem tak się dzieje – jeśli krew wampira, który go przemienił jest zła, to zło wnika w głąb ciała. Ale mogą z tym walczyć. Skoro muszą zabijać – to mogą wybrać na swoje ofiary morderców, zabójców i innych łotrów, którzy zagrażają ludzkości.
         - Czemu nie mogą pić krwi zwierząt?
         - Wielu próbowało, ja również. Ale zwierzęca krew wystarcza zaledwie na dwa, trzy dni. Ludzka – od tygodnia do dwóch albo nawet trzech. Poza tym, pijąc zwierzęcą krew, czujesz, że to pusta krew, gdyż zwierzęta nie posiadają duszy.
         Zamilkł, a ja nie przerywałam ciszy. Odstawiłam talerz z niedojedzonym jedzeniem na stolik. W zamyśleniu dotknęłam krzyżyka, który miałam na szyi. Wówczas Erik w jednej chwili znalazł się w pozycji stojącej, jego czarne oczy błyszczały.
         - Schowaj to – nakazał.
         Spojrzałam na mały, srebrny krzyżyk, który trzymałam w ręce. Wpatrywał się w niego.
         - Boisz się krzyży? - zdziwiłam się. Powoli usiadł obok mnie. Jego wzrok powędrował w górę, zatrzymał się na moich oczach.
         - Nigdy nie byłem specjalnie religijny, ale krzyż jest znakiem, groźnym dla wampirów, którzy zabijają ludzi. Możemy na nie patrzeć, chociaż drażnią czasem nasze oczy. Nie możemy natomiast ich dotykać. Parzą jak ogniem.
         - To straszne! - Szybko schowałam krzyż. Nagle przyszło mi do głowy zaskakujące pytanie. Jeśli jest taki potężny, to czy może umrzeć?
         – Czy ty jesteś nieśmiertelny? - zapytałam niepewnie.
         - Niezupełnie. - Wzruszył ramionami. - Wampiry nie są nieśmiertelne, bo można je zabić. Są tylko wiecznie młode – ich ciało po przemianie zatrzymuje się na tym etapie rozwoju, na którym akurat jest dana osoba. I już się nie starzeje. Dlatego wampiry nie umierają ze starości.
         - A jak można zabić wampira? - Nie byłabym sobą, gdybym o to nie spytała, choć nie byłam pewna, czy wampir się nie zdenerwuje z powodu takiego pytania.
         - Na trzy sposoby – odpowiedział spokojnie Erik. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem. - Po pierwsze, można nas spalić. W słońcu – wtedy obracamy się w popiół – lub w ogniu, płoniemy w szybkim tempie. Musi spłonąć każda część naszego ciała, inaczej możemy się odrodzić. Po drugie, można wbić kołek w serce. To jest najszybsza i najmniej bolesna śmierć. Po przebiciu serce przestaje działać, krew się zatrzymuje, pęcznieje i pęka, wybucha, rozrywa ciało na drobne kawałki, zostaje tylko garść prochu.
         - Okropne – stwierdziłam. - A jaki jest trzeci sposób?
         - To jest najgorsza śmierć. Zamyka się wampira tam, skąd nie może się wydostać i głodzi. Po około osiemdziesięciu - stu  latach takiej męki wampir wysycha całkiem i rozpada się w proch.
         - Znasz jakiegoś wampira, który tak zginął?
         - Tak karzą wampirzy władcy za bunt i nieposłuszeństwo. Podobno najgorsza jest złudna nadzieja na ratunek, który nigdy nie przychodzi.
         Zamyślił się. Patrzyłam z zaciekawieniem na jego twarz i stwierdziłam, że nie ma ani jednej zmarszczki.
         - Ile ty masz lat, Eriku?
         - Sporo. Całkiem sporo. Chodź, pokażę ci coś ciekawego – Erik wstał i podszedł do jednej ze ścian swojego ciasnego pomieszczenia. - Podejdź tu, nie bój się.
         Wstałam i podeszłam ostrożnie. Na ścianie wisiała kotara, którą wampir odsłonił. Wtedy moim oczom ukazała się drewniana trumna, wielkości dorosłego mężczyzny. Wstrzymałam oddech; nie miałam ochoty wiedzieć, co się tam znajduje, ale ciekawość zwyciężyła.
         - Tam ktoś jest? - spytałam drżącym głosem.
         Erik podszedł i bez wahania otworzył ją. Cofnęłam się, oczekując, że zobaczę jakiegoś trupa, ale trumna była pusta.
         - Po co ci ona?
         - Chroni przed słońcem. Im lepsza ochrona w czasie snu, tym bezpieczniejszy sen.
         Myślałam, że żartuje.
         - Naprawdę tutaj śpisz?
         - Tak. - Uśmiechnął się szeroko. - Masz zabawną minę, wiesz?
         Zamknęłam usta i podeszłam do trumny. Niech nie myśli, że się boję pustych trumien! Dotknęłam dna, było wyścielane czymś miękkim.
         - Cenię sobie wygodę – wyjaśnił wampir. W jego oczach pojawiły się zabawne błyski. Nagle wybuchłam śmiechem. Erik też zaczął śmiać. Idealnie białe zęby kontrastowały z ciemną karnacją. Jego śmiech był tym razem wesoły, pogodny.
         Napięcie minęło, poczułam się swobodniej. Zrozumiałam, że oto poznaję najgłębsze tajemnice mrocznego świata, ale już się nie bałam. Chciałam teraz wiedzieć jak najwięcej.
         Zobaczyłam, że obok trumny jest druga kotara i bez wahania ją odsunęłam. Ukazało się piękne, niewielkie lustro w drewnianych ramach. Ujrzałam w nim swoją twarz  o dużych, brązowych oczach, otoczoną burzą ciemnych loków. Obok mnie stanął Erik, ale kiedy spojrzałam w lustro, nie było go w nim widać.
         - Jak to możliwe?! Czy ty... czy ty nie odbijasz się w lustrze?!
         - Nie odbijam się – westchnął mężczyzna. - Wampiry nie odbijają się w ogóle. Ani w lustrze, ani w wodzie, nigdzie i nigdy.
         - Ale dlaczego?
         - Nie mam pojęcia – przyznał Erik.
         - Współczuję ci – powiedziałam szczerze. - Życie dopiero po zmroku, musisz zabijać żeby przeżyć, śpisz w trumnie, boisz się krzyży i w dodatku nie odbijasz się w lustrze! Musisz być bardzo nieszczęśliwy.
         Erik patrzył na mnie, zdumiony, nagle błyskawicznym ruchem zasłonił lustro, potem trumnę i odwrócił się do mnie. Czarne oczy błyszczały teraz dziwnym blaskiem.
         - Wiesz, jesteś pierwszą osobą, która widzi to w ten sposób. Pewnie każdy inny wampir roześmiałby ci się w twarz na takie stwierdzenie. Ale jest w tym trochę racji. Nie przeszkadza mi właściwie to, co wymieniłaś. To są mało istotne szczegóły. No, może z wyjątkiem zabijania. Lecz najgorsza jest samotność. I właśnie dlatego tu jesteś, Amando.

2 komentarze:

  1. ~Tiara
    16 listopada 2009 o 14:08

    Poznajemy lepiej naturę twoich wampirów :) cieszę się że jest to bardziej pod legendę, a nie np pod zmierzch :) i to że śpią w trumnach :D:D:D:D ale zapomniałaś o czosnku ;) fajny rozdziałPozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Delvila
    17 listopada 2009 o 16:53

    Nie przeczytałam całości, bo wampirzą legendę (opisaną głównie w „Draculi” Brama Stokera) znam doskonale. Początek kojarzy mi się z „Wywiadem z wampirem”. Cieszę się, że nie robisz z tego tekstu kolejnego „zmierzchu”.Pojawia się jednak pewna nielogiczność, a nawet dwie. Opisujesz, że wampiry mają dobry wzrok nawet w dzień, ale jak potrafiły to sprawdzić? Przecież słońce ich spala, więc w ogóle nie powinny wychodzić w dzień (a nawet gdyby wyszły umarłyby i nie zdążyły poinformować kogokolwiek, że w dzień bardzo dobrze widzą). Druga sprawa… piszesz, że po wbiciu kołka w cerce wampir rozrywa się na kawałki, a później piszesz, że zamienia się w proch (wampir, a nie te kawałki ciała). Powinnaś się na coś zdecydować.Ten fragment zawiera oczywiste sprawy (na temat fizjologii wampira itp.), mnie osobiście tym nudzisz. Można to było opisać ciekawiej.Kwestia dialogów.Sprawa jest dosyć prosta, ale trzeba pamiętać o kilku zasadach.1. Jeżeli po wypowiedzi dialogowej dajesz myślnik, a po nim czasownik wyrażający mówienie (powiedział, zapytał, rzekł, krzyknął itp.) to ten czasownik pisany jest małą literą bez względu na to czy przed myślnikiem był wykrzyknik, czy jakikolwiek inny znak interpunkcyjny. Wtedy też nie pisze się w wypowiedzi dialogowej kropki na końcu.Przykład:”- Ona jest do niczego! – krzyknął”, „- Kocham cię – pochylając się, szepnęła” itd.2. Jeżeli natomiast po myślniku następuje inne zdanie (nie wyrażające mówienia), to wtedy piszemy to zdanie dużą literą, a wypowiedź dialogową kończymy znakiem interpunkcyjnym.Przykład:”- Jesteś do niczego! – Odwróciła głowę obrażona”, „- Kocham cię. – Pocałował ją w usta.”Mam nadzieję, że udało mi się naświetlić ci trochę sprawę dialogów. Polecam również przeczytanie kilku poradników dla piszących.Pozdrawiamwww.ksiegi-luain.blog.onet.plPS.: Cieszę się, że spodobało ci się moje opowiadanie
    Odpowiedz
    ~Delvila
    17 listopada 2009 o 21:29

    Szczerze powiedziawszy zdziwiłam się bardzo, gdy napisałaś, że studiujesz. Nie piszesz jak osoba dziewiętnastoletnia lub starsza. Jednakże nie zrażaj się do pisania. Obstawiam na to, że wcześniej raczej nie publikowałaś nigdzie swoich prac. Według mnie jest to wielki minus pisania „do szuflady”, ponieważ wtedy nikt nie ocenia naszych prac, a my tkwimy, nieuświadomieni, wciąż w tych samych błędach. Tylko ciągłe pisanie i doszkalanie się może sprawić, że będziesz pisała dobrze. Na razie nie jest kolorowo, ale z czasem na pewno się zmieni, trzeba tylko trochę praktyki. Osobiście uważam, że w pisaniu potrzeba może z 10% talentu, a reszta to jest warsztat nabyty.Z resztą uwag się zgadzam, poza jedną. Chodzi o kwestie historyczne. Rozumiem wprowadzanie postaci fikcyjnych, ale tylko i wyłącznie gdy są całkowicie fikcyjne. Dla mnie nie ma racji bytu to co zrobiłaś ty. Wprowadziłaś fikcyjnego króla i wsadziłaś go do realnej dynastii Kapetyngów. W świecie literackim dla jakiegoś zapaleńca historycznego (a nawet dla zwykłego osobnika uczącego się historii) spaliłaś się na wstępie. Dowiedziawszy się, że twój król jest fikcyjny zaczęłam wątpić czy masz jakąkolwiek wiedzę historyczną, a to niedobrze świadczy o tobie jako autorce. I pewnie nie tylko ja tak pomyślałam.Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi.Pozdrawiam
    Odpowiedz
    damonvampire@vp.pl
    25 lutego 2011 o 11:39

    Ładnie, ładnie… Możesz mieć pewność, że przeczytam wszystko! :)
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    4 marca 2011 o 22:13

    Ale interesujący rozdział. Doskonale przedstawiłaś charakterystykę wampirów. Udało mi się jeszcze dziś wygospodarować chwilkę czasu, więc zabrałam się za kolejny rozdział i wcale tego nie żałuję. Świetny tekst. Bardzo spodobała mi się końcówka gdy Amanda powiedziała mu, ze musi być nieszczęśliwy… Genialne. Jutro czytam dalej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Inscriptum
    1 lipca 2011 o 23:38

    Opis egzystencji Erika jest bardzo autentyczny, jeśli chodzi o wampiry, więc już na początku można zauważyć, że nie odwalasz fuszerki, ale piszesz wiarygodnie i w dobrym stylu. :) Amanda jest bardzo ładna, a pewnie stanie się jeszcze ładniejsza. xD

    OdpowiedzUsuń