Rozdział XIII - Bezsilność

22.04.2011

   - Długo ten obiad? - spytał brat Karoliny, zaglądając do kuchni.
   - Właściwie to już. Chodź tutaj, będziesz zanosił na stół.
   Chłopak pokiwał głową i już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole.
   Po obiedzie wróciłam z Karoliną do pokoju.
   - To jak z tą Talithą? Gdzie zniknęła? Ktoś ją porwał? Chyba nawet się domyślam, kto...
   - Też się domyślaliśmy. Aczkolwiek okazało się to bardziej skomplikowane, niż nam się wydawało...

   - Jak to zniknęła? Przecież spała... - Pokręciłam głową z niedowierzaniem, patrząc na Ruth, która szybkim krokiem szła w naszą stronę.
   - Nigdzie jej nie ma! - Stanęła przed nami, a w jej oczach widziałam zwiększający się niepokój. - Zawsze zaglądam do niej do pokoju i ją przykrywam, bo w nocy strasznie się wierci i pościel zawsze leży na podłodze... - mówiła drżącym głosem. - I jak zajrzałam, to łóżko było puste... - W oczach kobiety pojawiły się łzy.
   - Przeszukaliście dom? Podwórze? - spytałam.
   - Szukaliśmy – odparła Szoszannah, która pojawiła się obok kuzynki. - Gdyby tam była, wyczułabym ją.
   Staliśmy wszyscy czworo i Ruth, przygryzająca wargi, by się nie rozpłakać. Erik spojrzał mnie, potem na Lily.
   - Byliśmy w domu. Więc wampirzyca też mogła tu wejść – rzekł wolno.
   - Myślicie, że to Dalila? - spytałam z przestrachem, przypominając sobie groźbę rudowłosej.
   - A któż by inny? - Martin zacisnął zęby. - Musimy znaleźć tę...
   - Nie mamy pewności, ale faktycznie, to mogła być ona – przerwała mu Szoszannah. - Byliśmy w domu, więc mogła wejść.
   - Jeśli to Dalila ją porwała, to nie zrobi jej krzywdy – stwierdził mój opiekun po chwili namysłu. - Ona czegoś chce i niedługo dowiemy się, czego.
   Zapadła cisza. Przerwała ją Lily.
   - Ale to jeszcze dziecko! Jak można posługiwać się małą dziewczynką do niecnych celów?! - W jej szarych oczach płonął gniew.
   - Nie zrobi jej krzywdy. Nie pozwolimy na to – powiedziałam stanowczo.
   Ruth odwróciła się nagle i pobiegła w stronę domu.
   - To przeze mnie. Nie powinnam się z nią bić – szepnęła Szoszannah. - A teraz ona się mści... - Pochyliła głowę.
   - Nie gadaj bzdur. - Erik podszedł do niej, dotknął jej policzka i podniósł jej głowę tak, że patrzyli sobie w oczy. - To raczej moja wina, bo powinienem czuwać nad Ruth i jej rodziną.
   - Nie powinniśmy w ogóle wchodzić do jej domu. Sprowadziliśmy na nich nieszczęście... - Lily odwróciła się i pobiegła w stronę kuzynki. - Ruth!
   - To co robimy? - spytałam Erika, patrząc na niego bezradnie.
   - Dzisiaj już chyba nic. - Westchnął, spoglądając na niebo. - Ale jutro ją znajdę, albo ona znajdzie nas.
   - Jeśli to ona – dodałam, choć właściwie to nie miałam większych wątpliwości.
   Weszliśmy do domu, gdzie już z daleka usłyszeliśmy płacz Ruth. Podeszłam do niej. Siedziała skulona na swoim łóżku i łkała cicho. Selim jeszcze nie wrócił; szukał córki po okolicy.
   Usiadłam przy Izraelitce i spojrzałam na nią ze smutkiem.
   - Znajdziemy Talithę. Całą i zdrową.
   Podniosła zapłakane oczy.
   - Skąd możesz to wiedzieć?
   Nie wiedziałam. Nic nie mogłam jej obiecać. Jeszcze niedawno opowiadałam bajkę tej małej, słodkiej dziewczynce, a teraz... Zacisnęłam wargi i wstałam.
   - Jutro ją znajdziemy. Musimy.

   Kiedy następnego popołudnia podniosłam się z trumny, Szoszannah już chodziła po pokoju niespokojnym krokiem.
   - Kiedy ten zmierzch? – mruknęła do siebie, patrząc w okno zasłonięte firankami, przez które przedostawały się promienie słońca.
   - Pozostali już wstali? - spytałam, patrząc na zamknięte trumny.
   - Jeszcze nie.
   W tym momencie podniosło się wieko trumny Erika, potem Martina.
   - A do nocy jeszcze tak daleko – westchnęła Lily. - Możemy tylko bezradnie czekać...
   - Ona też – zauważył mój opiekun, podchodząc do niej. Usiedli, a Szoszannah położyła głowę na jego ramieniu.
   Zajęłam miejsce po drugiej stronie Erika, a obok mnie Martin. Chwilę później do pokoju wszedł Selim. Popatrzył na nas przez chwilę, a w jego wzroku widziałam wyraźne pretensje.
   - To przez was. Przybyliście i zakłóciliście nasze spokojne życie. Jeśli moja córka umrze albo... albo stanie się taka, jak wy, to wam tego nie daruję. - Ogarnął nas wzrokiem i wyszedł. Lily oparła głowę o ramię Erika i się rozpłakała.
   - Taka, jak my? - zdziwił się Martin. - Przecież to nonsens. Po co Dalila miałaby zmieniać mała dziewczynkę?
   - Nie zrobi tego – odparł mój opiekun, delikatnie głaszcząc swoją ukochaną po włosach. - Wampirzyce zmieniają dzieci, by mieć córki. Po co jej córka?
   - Racja – przytaknęłam.
   Siedzieliśmy w ciszy. Szoszannah w końcu przestała płakać, siedziała tylko nieruchomo, wpatrując się w okno. Nie mieliśmy pretensji do Selima – był ojcem, któremu zginęło jedyne dziecko. Poza tym, miał rację. Gdyby nie my, Talitha pewnie by biegała teraz beztrosko koło domu... Zamknęłam oczy w bezsilności, a Martin ścisnął moją dłoń.
   W końcu słońce zaszło. Gdy zniknął jego ostatni promień, wyszliśmy na poszukiwania. Ruth już na nas czekała.
   - Proszę, bakashá, znajdźcie ją.
   - Znajdziemy i to jeszcze tej nocy – obiecała Lily. - Bez niej nie wrócę.
   - Rozdzielimy się – postanowił Erik. - Ja pójdę na wschód...
   Wtem zamilkł. W oddali rozległ się tętent końskich kopyt. Po chwili zza wzgórza wyłonił się jeździec na wysokim, gniadym rumaku. Kiedy podjechał bliżej, wyszedł Selim, patrząc na niego z niepokojem.
   - Szalom. Szukam Szoszannah Neawiw. - Mężczyzna, niewielkiej postury Izraelita, rozejrzał się z lekkim przestrachem w oczach. Zerknęłam w nie i stwierdziłam, że to posłaniec, który przywiózł jakąś wieść.
   - To ja. - Lily wyszła o krok do przodu.
   - Miałem przekazać wiadomość. - Podjechał bliżej i podał jej zapieczętowaną kopertę. Wzięła ją niepewnie, a posłaniec skinął im głową, zawrócił rumaka i czym prędzej odjechał, jakbyśmy mieli go zaraz dogonić i zjeść. Z pewnością nie wiedział, kim jesteśmy, ale najwidoczniej ktoś go skutecznie nami postraszył.
   Moja przyjaciółka natychmiast rozerwała kopertę i wyjęła kartkę. Przeczytała szybko.
   - O nie! - zawołała, zacisnęła usta, po czym podała list Erikowi.
   - Co tam jest napisane? - spytała Ruth, podchodząc razem z mężem do nas.
   - Droga Szoszannah – zaczął czytać mój opiekun. - Cieszę się z twojego powrotu. Myślę, że twoi rodzice też by się ucieszyli, gdyby się dowiedzieli, że marnotrawna córka wróciła do domu, i to pomimo swojej śmierci... Chyba musimy się rozmówić. Będę czekał na ciebie przy Ścianie Płaczu o drugiej po północy. Jeśli do tego czasu nie przyjdziesz, mała zginie. Przyjdź sama. Obserwuje was teraz mój sojusznik, jest taki jak wy. Jeśli ktoś pójdzie za tobą, nie odzyskasz dziecka. Lehitraot be-karow. (Do zobaczenia wkrótce) – Erik zmiął list, zaciskając zęby i upuścił go na ziemię.
   - Samuel – szepnęła głucho Lily. - To jego sprawka.
   - Pisał tak, jakby obserwował nas wampir, a nie wampirzyca – zauważył Martin.
   - Może chciał nas zmylić? - stwierdziłam. - A może jest tam również wampir? Nie wiemy, z kim się sprzymierzyła...
   - Wyruszę natychmiast – postanowiła Szoszannah.
   - Nie ma mowy. Nigdzie nie pójdziesz sama! - zaprotestował nagle mój opiekun.
   - Lepiej, żeby ten szaleniec zabił nasze dziecko?! - zawołał Selim, patrząc na Erika z oburzeniem.
   - On nie zrobi mi krzywdy. Napisał, że chce się tylko rozmówić – mruknęła Lily, ale Martin prychnął i pokręcił głową.
   - Dlatego porwał dziewczynkę?
   - Pójdę tam i to już zaraz. - Szoszannah cofnęła się i spojrzała stanowczo na Erika. - Nie ma innego wyjścia.
   - Pójdziesz sama? - Popatrzyłam na nią zaniepokojona.
   - Nigdzie nie pójdziesz. On chce cię zabić. - Mój opiekun patrzył na nią z rozpaczą w oczach. Czułam jego niepokój, wiedziałam, że właśnie tego się obawiał. Oto kobiecie, którą pokochał po tylu latach samotności, groziło niebezpieczeństwo. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. - Nie idź. Nie chcę cię stracić – szepnął.
   - A co innego mogę zrobić?
   - Ten wampir pewnie nas nie zna – odezwałam się. - Mam ciemne włosy, jak Lily, może się przebiorę i ja pójdę...
   - Ten wampir doskonale nas odróżnia, inaczej pilnowanie nas nie miałoby sensu – zaprzeczyła Szoszannah. - To muszę być ja. - Dotknęła policzka Erika. - Wrócę. Wrócę do ciebie, ukochany.
   Przyciągnął ją jeszcze bliżej i pocałował żarliwie. Ruth odwróciła głowę, zażenowana, a Selim prychnął, ale nie skomentował.
   Lily odsunęła się powoli.
   - Ani ohev otah, ahuvati. Kocham cię – szepnął jej do ucha.
   - Ja ciebie też. Ani ohevet otha, ahuvi – odrzekła cicho.
   - Kiedy Talitha będzie już bezpieczna, daj znać. Pobiegniemy za tobą.
   Pokiwała głową. Uściskała mnie krótko, potem Martina.
   - Będę ci przekazywała co się dzieje, nie przerywaj połączenia.
   - Oczywiście. Powodzenia...
   Podeszła do Ruth.
   - Tak jak obiecałam, nie wrócę bez Talithy.
   - Wróć, Szoszannah – odparła poważnie jej kuzynka, a po policzkach spłynęły jej łzy. Lily odwróciła się gwałtownie i ruszyła w drogę.
   Nie mogliśmy nic zrobić. Nie wiedzieliśmy, czy faktycznie jesteśmy obserwowani, ale było to bardzo prawdopodobne. Woleliśmy nie ryzykować. Staliśmy tylko i czekaliśmy, aż Szoszannah da znać, że Talitha jest już bezpieczna.
   - Co z nią? - spytał Erik, patrząc na Martina.
   - Biegnie.
   Ruth i Selim weszli do domu, zostaliśmy więc sami. Nie wiedzieliśmy, co ze sobą zrobić. Bezradność była przytłaczająca.
   W końcu Martin przerwał ciszę.
   - Dotarła pod Ścianę Płaczu.
   - Ktoś tam na nią czeka? - zapytał Erik, patrząc na niego uważnie.
   - Nie... Nikt nie czeka.
   - Jeszcze nie czas – zauważyłam.
   - Racja... - Mój opiekun odwrócił się i ogarnął wzrokiem okolicę. - Gdybym wiedział, czy naprawdę ktoś nas obserwuje i gdzie on jest... lub ona... - Zacisnął zęby, a jego oczy pociemniały. Wiedziałam, że się boi o Lily. Gdyby miał wybierać, pobiegłby jej na pomoc, nie zwracając uwagi na Talithę. Lubił ją, ale nie była dla niego ważna. Nie tak, jak Szoszannah.
   Podeszłam i przytuliłam się do niego.
   - Wszystko będzie dobrze – szepnęłam.
   - Nie mów tak. Zawsze tak się mówi, a to nic nie daje. - Przytulił policzek do moich włosów. - Jeśli będzie grozić jej niebezpieczeństwo, pójdę tam – szepnął mi do ucha. - Mała pewnie i tak przeżyje, bo ten łotr nie ma powodu, żeby ją zabijać.
   Westchnęłam.
   - On nie, ale wampiry tak – mruknęłam.
   Nagle Martin się ożywił.
   - Jest. Przyszedł. To jakiś stary dziad! Ale nie ma dziewczynki...
   - Jak to? - W mgnieniu oka znaleźliśmy się przy moim narzeczonym. Spojrzał na nas i ponownie wrócił do kontaktu z Lily.
   - Jest z nimi jakaś wampirzyca. Mówi, że jej podopieczny nas obserwuje i jeśli się ruszymy, mała zginie... Szoszannah chce zobaczyć dziecko. Wampirzyca po nią poszła...
   - Jaka wampirzyca? - przerwałam mu. - Dalila?
   - Nie wiem... Zdaje się, że nie... Ma maskę na twarzy i włosy przewiązane chustą, ale nie są rude... Spod czepka wystają czarne, proste włosy. Ten cały Samuel mówi na nią Sara. Przyprowadziła Talithę! Szoszannah pyta Samuela, czego chce. I żeby uwolnił dziewczynkę. On mówi, że tak zrobi, jeśli Lily pójdzie z nimi. Idą gdzieś... do jakiegoś budynku... - Martin relacjonował, patrząc wzrokiem w pustą przestrzeń. Wiedziałam, że jego opiekunka przesyła mu właśnie obrazy tego, co widzi. - Weszli do pokoju bez dachu. Szoszannah ma pozwolić się przywiązać do słupa, który stoi na środku...
   - Nie! - krzyknął Erik. - Niech tego nie robi! Niech stamtąd ucieka, i to jak najprędzej! Przekaż jej to!
   - Wampirzyca przyłożyła nóż do gardła małej – szepnął Martin pełnym przerażenia głosem. Usłyszeliśmy głośny krzyk Ruth.
   - Nie! Nie! Nie pozwólcie jej! - Upadła na ziemię, zawodząc głośno, podczas gdy Selim siodłał konia.
   - Nic nie róbcie, oni wiedzą wszystko, co tu się dzieje! - zawołałam. Mężczyzna zawahał się.
   - Czego oni chcą od naszej córki?! - zawołał.
   - Przywiązali Lily... – szepnął Martin.
   - Nie! - wyszeptał głośno Erik. Poczułam jego rozpacz. Podeszłam i złapałam go za ramię, patrząc na Martina.
   - A co z Talithą?
   - Wampirzyca powiedziała, że chce ją dla siebie... Lily się zdenerwowała, ale nie może się uwolnić. Samuel wylał wokół niej święconą wodę, na łańcuch też... To pali jej ręce! Wampirzyca odeszła z dzieckiem... - W głosie Martina brzmiało przerażenie.
   - Dość tego! - Mój opiekun odwrócił się z zamiarem ruszenia na pomoc ukochanej, gdy usłyszeliśmy tętent koni i po chwili na drodze pojawiło się trzech jeźdźców. Poznaliśmy tego, który jechał na ich czele.
   To był Diego.

2 komentarze:

  1. ~Susannah
    22 kwietnia 2011 o 02:49

    O rany! Aż mnie ciarki przeszły… Super rozdział! Trzyma w napieciu. O malo nie zaczelam obgryzac paznokci!
    Odpowiedz
    ~waampirzycaa.blog.onet.pl
    22 kwietnia 2011 o 06:11

    Dziękuję! Wesołych Świąt! :) Zniknięcie wszystkich bardzo poruszyło, byli naprawdę szczerze zmartwieni. Ten list wydał mi się trochę podejrzany. A końcówka naprawdę trzymała w napięciu i nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!! ;)Chyba Ci jeszcze nie zapraszałam na nową notkę na byc-kobietaa ;)
    Odpowiedz
    ~Prithika
    22 kwietnia 2011 o 09:10

    Rozdział pełen napięcia. Czytałam wstrzymując momentami oddech. Żal mi Lili. Kim był ten mężczyzna, który chciał aby przyszła na spotkanie – wnioskuję, że to jakiś jej stary znajomy. I ta wampirzyca… To oni oszukali Lili? Chcieli aby dała się przywiązać do słupa, ale wcale nie mieli zamiaru oddać jej dziewczynki? Okropne. Biedny Erik co on musi czuć słysząc relację Martina. Faktycznie byli bezsilni, gdyż nic nie mogli zrobić. To straszne tak czekać i słyszeć co sie dzieje a nie móc wykonać żadnego ruchu. I jeszcze na końcu ten przyjazd Diego. To zbyt dobrze nie wygląda. Teraz będę się martwić co sie stanie dalej. Amanda na pewno przetrwa, bo to ona opowiada tę historię, ale co z jej przyjaciółmi? Również życzę Wesołych Świąt i serdecznie pozdrawiam.
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 kwietnia 2011 o 00:20

    Samuel to były narzeczony Szoszannah, w IX rozdziale IV części pt. Historia Szoszannah, opowiada, jak od niego uciekła:pNo oszukali ją, bywa… :)
    Odpowiedz
    ~Prithika(www.pisanedlasiebie.blog.onet.pl)
    23 kwietnia 2011 o 19:20

    No tak – to ma powód do zemsty na niej. W końcu nie chciała zostać jego żoną i jeszcze rozbiła mu butelkę na głowie. Tylko skąd z nim wampiry? Dziękuję za przypomnienie. Życzę wesołych, pogodnych, zdrowych Świąt Wielkanocnych. Pozdrawiam
    Odpowiedz
    ~Natalia
    24 kwietnia 2011 o 01:54

    I tutaj jest zagadka: czemu z Samuelem współpracują wampiry?:-) Odpowiedź w przyszłych rozdziałach;)
    Odpowiedz

    ~Lyanne Grey
    22 kwietnia 2011 o 11:53

    WHOOAA! Genialne :)A co do błędów, jednej rzeczy nie rozumiem: na początku piszesz o bracie Amandy, a przecież to ona jest narratorką. Nie chodziło ci o brata Karoliny?Btw. Wesołych Świąt! :D Czekam na NN
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 kwietnia 2011 o 00:26

    No tak, dokładnie, chodziło mi o brata Karoliny, błąd w druku:) Już poprawiłam i dziekuję;)
    Odpowiedz

    justilla
    22 kwietnia 2011 o 13:46

    O nie! Jeszcze tego tu brakowało! Czy tutaj w ogóle ktokolwiek wyjdzie z tego żywy? Tutaj łowcy, wampirzyca ucieka z dzieckiem, Lily torturują… Ach, boję się za nich wszystkich, pisz szybko ;) Wesołych świąt ;)
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 kwietnia 2011 o 00:28

    Nie no, wszystkich nie zabiję, narratorka musi zostać:p
    Odpowiedz

    ~Kara007
    22 kwietnia 2011 o 14:23

    Diego… Ale dlaczego akurat teraz i to w kim momencie pragnie zemsty! To chore porywać małą dziewczynkę po to by zwabić Lily w pułapkę! Dobrze wiedzą, że Erik pobiegnie jej na pomoc, Amanda za nim i Martin też (i za swoją opiekunką i za ukochaną). To podłe. Urażona męska duma (Diega). Nie mógł odpuścić?? Już nie mogę się doczekać następnej notki, pisz szybko ;) Pozdrawiam i także życzę Wesołych Świąt! ;***
    Odpowiedz

    ~Natalia
    23 kwietnia 2011 o 00:32

    Ha, to chyba Cię w czymś zaskoczę:):)
    Odpowiedz
    ~Kara007
    23 kwietnia 2011 o 22:00

    Nie no, wiesz co? I jak ja teraz wytrzymam do następnej notki?? ;)
    Odpowiedz
    ~Natalia
    24 kwietnia 2011 o 01:55

    Chyba będziesz musiała;p

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lilith Bathory
    22 kwietnia 2011 o 16:57

    No to się porobiło! Fantastyczny, pełen dreszczyku rozdział. A to łotr z tego Samuela.Po prostu jeszcze nie mogę wyjść z szoku. Piszesz tak,że chciałoby sie więcej i więcej. Brawo, po prostu, ukłony. No i wesołych świąt. Pozdrawiam [taikasanoja]
    Odpowiedz
    Yuutsuna
    22 kwietnia 2011 o 18:45

    Witam! Na melodia-nieba.blog.onet.pl ukazała się ostania informacja. Jeśli jeszcze jesteś zainteresowana – to zapraszam. Nie wiem jak ja mam tu nadrobić zaległości… Wieki mnie tu nie było, a Ty, widać nie próżnowałaś ;-) Cieszy mnie to bardzo i chętnie nadrobię zaległości, o ile mi się uda, bo na tym blogu, akurat mam wieeelkie tyły. Pozdrawiam, Yuutsuna
    Odpowiedz
    ~Vivi
    23 kwietnia 2011 o 21:28

    Ojej, ale akcja! Wprost nie mogłam się doczekać co będzie za chwilę, biedna dziewczynka, biedna Szoszo… Ale dlaczego Samuel chciał jej śmierci, przecież tylko miał się z nią rozmówić?? I kim jest Sara? Chyba, że Sara to Dalia??? I ci jeźdźcy na końcu i Diego… Już nie mogę się doczekać, co też będzie dalej i czy Szoszo przeżyje?? Z okazji świąt, również życzę Tobie wszystkiego co najlepsze. Bogatego zajączka, smacznego jajka i mokrego dyngusa.Buziaki, Vivi {Vampires new Story}
    Odpowiedz

    ~Natalia
    24 kwietnia 2011 o 01:59

    Samuel został przez nią upokorzony, a co do reszty to powiem tylko, że wkrótce się okaże, żeby nie zdradzać zbyt wiele;)
    Odpowiedz

    ~Susannah
    24 kwietnia 2011 o 21:40

    Kochana, powiem Ci jedno – jeżeli nie wrzucisz niebawem nowego rozdziału to po takim zakończeniu poprzedniego, tłum rozszalałych czytelników Cię rozniesie ;) Chcemy wiedzieć co będzie dalej!!!
    Odpowiedz

    ~Natalia
    25 kwietnia 2011 o 01:35

    Tłum rozszalałych czytelników?-) Wątpię;p Ale to miło, że grozisz mi rozniesieniem:):):)
    Odpowiedz
    ~Susannah
    25 kwietnia 2011 o 08:48

    Ty nie filozofuj, tylko wstaw nn :P
    Odpowiedz
    ~Susannah
    26 kwietnia 2011 o 13:13

    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Odpowiedz
    ~Natalia
    26 kwietnia 2011 o 14:18

    Spokojnie, nie bij:-o

    ~Inscriptum
    15 sierpnia 2011 o 17:00

    O ja pierdzielę. Znowu nieźle namieszałaś. Jak ja uwielbiam, kiedy Erik martwi się o Szoszo. Jest dla niej taki ciepły i troskliwy. Ach… Chciałabym mieć takiego partnera. xD Biedna mała Talitha. Nie wie co się dzieje i pewnie jest bardzo przestraszona. Mam nadzieję, że uratują ją i Szoszannah. A więc Diego maczał w tym wszystkim palce? Hm… Co on kombinuje?

    OdpowiedzUsuń