16.01.2011
Zatrzymałyśmy się przy wyjściu. Obeszłyśmy cały cmentarz naokoło i byłyśmy już przy bramie.
- Wracamy? - zapytała Karolina. Skinęłam głową.
Wyszłyśmy i ruszyłyśmy powoli w stronę domu.
- A więc Martin przeżył, stał się wampirem i był w tobie zakochany?
Uśmiechnęłam się.
- Martin był mężczyzną, w którym się zakochałam. On także się we mnie zakochał. Ale tak naprawdę, nie znaliśmy się zbyt dobrze. Wiedzieliśmy o sobie tak niewiele.
- Więc nadszedł czas, byście się poznali, tak?
Pokiwałam głową.
- Nadszedł czas zmian, Karolino. Kolejny rozdział w moim życiu. Zamknął się czas strachu i lęku, żałoby i smutku. Postanowiliśmy więc zacząć od nowa, w nowym miejscu i z nową tożsamością.
- Postanowiliście wyjechać z Anglii? - zapytała Karolina, a ja ponownie skinęłam głową.
Pierwsza noc Martina upłynęła szybko i ponuro. Kiedy wróciliśmy z pogrzebu, czekali na nas nowy wampirzy władca Anglii i jego królowa.
Andy był teraz trochę inny. Miał na sobie czarny płaszcz obszyty złotym haftem i ciemnobrązowy strój, iście królewski. Towarzyszyła mu straż, dwa wampiry, które stały bez przerwy po jego bokach. W jego wzroku był niezwykły spokój i dostojność, ale coś jeszcze. Coś, co budziło respekt i chęć pokłonienia się z szacunkiem.
Koło Andy'ego stała Kate. Ubrana była w czarną, obcisłą suknię lekko rozszerzaną u dołu, opiętą złotym pasem na biodrach, a na ramiona narzucony płaszcz podobnie jak u swojego lubego. Na głowie zaś umieszczoną miała małą, pozłacaną półkoronę wysadzaną diamentami. Na szyi kilka naszyjników ze szlachetnymi kamieniami, wszystko tak dopasowane, by nie wzbudzać przesytu. Do tego kolczyki ze szmaragdami. Wyglądała elegancko i bogato.
Zatrzymaliśmy się gwałtownie. Staliśmy obok dworu Gallantów, mojego domu: po jednej stronie ja i Martin, wciąż trzymając się za ręce, a za nami Erik z Lily oraz Amelia z Arthurem. Staliśmy naprzeciwko nich. Po przedłużającej się chwili milczenia Andy odezwał się pierwszy.
- Witajcie. Zacznę od tego, że jestem wam niezmiernie wdzięczny za pomoc. Nie musiałaś wracać po mnie do krypty – zwrócił się do mnie – a jednak to zrobiłaś. Choć niechętnie, jednak nam pomogliście. Ale... - tu zrobił krótką przerwę, uważnie się nam przyglądając, a na końcu zatrzymując się na mnie – muszę wiedzieć, jakie są wasze dalsze plany. Jesteś niebezpieczną przeciwniczką, choć jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy. - Wpatrywał się we mnie intensywnie. - Masz w sobie potęgę... prawie tak wielką, jak moja. Mówiłaś, że nie pragniesz władzy i ja ci wierzę. Jeśli jednak odkryjesz swój potencjał... - Zamilkł, czekając, co odpowiem.
- Nie no, to już bezczelność! - zawołała nagle Amelia, robiąc krok do przodu. - Przez was zginęła nasza służba i matka Martina, a ty teraz przychodzisz i sugerujesz, że jesteśmy niebezpieczni i najlepiej, to się nas pozbyć? - Jej błękitne oczy ciskały gniewne iskry. Arthur złapał ją za rękę i spojrzał na nią ostrzegawczo.
- Bez obaw, nie chcemy się was pozbywać – odezwała się Katherine. - I to nie wy jesteście groźni, tylko ona. - Wskazała na mnie. - Andy jak zwykle wszystko pokręcił. - Westchnęła głośno. - Chodzi o to, że Oliver lekceważył Andy'ego, bo uważał, że nic mu nie grozi z jego strony. Pomylił się. Nie chcemy więc powtarzać błędów tego drania.
- Co więc chcecie zrobić? - spytałam wprost.
- Poznać twoje dalsze plany, to wszystko – odparł Andy. Wiedziałam, że nie mówi całej prawdy. Czy ja naprawdę byłam aż taka groźna?
Roześmiałam się.
- Nie planuję zabrać ci władzy, Andy. Planuję... wyjechać.
Ta myśl przyszła nagle i zrozumiałam, że przesłał mi ją Erik. Zdałam też sobie sprawę, że zgadza się to również z moimi zamiarami. Chciałam wyjechać. Miałam już dość Anglii i tego, co mnie tu spotkało.
- O, naprawdę? - Władca popatrzył na mnie zadowolonym wzrokiem. - To dobry pomysł. Oczywiście, my was nie wyganiamy. Wręcz przeciwnie; będziecie mogli odwiedzać Anglię tak często, jak zechcecie.
- Ach, dziękujemy za pozwolenie – mruknęła Szoszannah ironicznie.
- A dokąd się udajecie? - spytała Kate z uśmiechem. Wyglądała, jakby poczuła ogromną ulgę.
- Jeszcze nie wiemy – odparł za mnie Erik. - Może pozwiedzamy trochę świat?
- Nie musicie się śpieszyć. Nadchodzi zima. Możecie wyjechać na wiosnę. - Andy uśmiechnął się niemal przyjaźnie.
- Zbytek łaskawości – mruknęła znowu Lily.
- No, cóż, skoro już wszystko ustalone... - Kate spojrzała pytająco na wampira u jej boku.
- Jeszcze jedno. - Martin podszedł powoli, acz stanowczo do Andy'ego. Poczułam niepokój. Lily zrobiła duże oczy i zmarszczyła brwi. - Okłamałeś mnie. Wmówiłeś mi, że mam do spełnienia zadanie, że mam zabić potężnego wampira. Przez ciebie stałem się tym, kim jestem. Wykorzystałeś nas do własnych celów. Ale to jeszcze nic. Przez ciebie zginęła moja matka. - Stanął tuż przed nim, zacisnął usta w gniewie i z całej siły uderzył Andy'ego w twarz.
Strażnicy zareagowali natychmiast. Złapali Martina jednocześnie, a ja i Lily zrobiłyśmy krok w ich stronę, lecz Kate skinęła swoim ludziom, by go puścili.
- Zostawcie. Należało mu się. Mnie zresztą też, ale na szczęście nasz szlachetny rycerz nie bije kobiet. - Zmrużyła oczy i wyszczerzyła kły w ironicznym uśmiechu.
Andy odwrócił się, trzymając dłoń na policzku. W jego oczach żarzył się gniew pomieszany ze zdziwieniem. Dopadł Martina, złapał za kołnierz i cisnął nim o ścianę budynku. Zanim zdążył zrobić coś więcej, ja, Amelia, Arthur, Erik i Lily staliśmy już między nimi.
Kate podeszła do Andy'ego i szarpnęła go za ramię. Wampir spojrzał na swoją ukochaną i przez chwilę wymieniali się spojrzeniami.
- Masz tupet, młodziku – powiedział w końcu, patrząc na Martina, który zdążył już się podnieść i stanąć obok nas. - Mógłbym cię zmieść jednym ruchem ręki! - Spojrzał gniewnie na Katherine, która chichotała z rozbawieniem. - A ty oducz się wreszcie tak mrużyć oczy, bo wyglądasz jak Oliver!
- Ty za to w ogóle go nie przypominasz. Same żebra i brak mięśni! - odgryzła się Kate.
- Wredna żmija!
- Głupi osioł!
- Osły są uparte, a nie głupie, idiotko.
- To ty jesteś gorszy; nie dość, że uparty to jeszcze i głupi.
Zrobił w krok w jej stronę i pomyślałam, że zaraz ją uderzy.
- Już ja cię dzisiaj nauczę pokory, mała rozpustnico. - Objął ją w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Ku zdumieniu wszystkich, wampirzyca wsunęła ręce w jego włosy i zachłannie oddała pocałunek.
- Tak, jasne, rozbierzcie się tutaj, nie krępujcie się – powiedziała głośno Amelia. Andy i Kate oderwali się od siebie jednocześnie i wybuchli śmiechem.
- Oni tak zawsze? - zapytała mnie Lily.
- Odkąd ich poznałam – odrzekłam z uśmiechem. Pomimo złości i gniewu na nich, na widok ich uczucia – dziwnie okazywanego co prawda, ale przecież głębokiego i długotrwałego – ginęła gdzieś moja cała niechęć.
- No, to my już się będziemy zbierali – mruknęła Kate, poprawiając włosy. - Jak będziecie wyjeżdżać, liczę na to, że się z nami pożegnacie.
Odpowiedziała im cisza. Andy wzruszył ramionami i na koniec spojrzał na Martina. Z jego oczu posypały się iskry.
- A tobie tym razem wybaczę, ale przy kolejnym takim wybryku skończysz z kołkiem w piersi. - Odwrócił się, złapał Kate za rękę i pobiegli jednocześnie, a za nimi strażnicy, znikając nam z oczu.
- Oszalałeś? - Szoszannah złapała Martina za ramię. - Mógł cię zabić!
- Poniosło mnie – przyznał Martin. Jego opiekunka westchnęła, kręcąc głową.
- Przestraszyłeś mnie. Nie rób tego więcej.
Czułam ulgę, że tylko tak się to skończyło. Wybaczyć taką zniewagę? Spoliczkowanie? W końcu był władcą. Musiał być widocznie w naprawdę dobrym humorze. A Martinowi pewnie wydawało się, że będąc wampirem, nic mu nie grozi. Zupełnie nie znał jeszcze życia...
Kilka minut później siedzieliśmy przy stole, naradzając się, dokąd mamy wyjechać.
- A więc wyjeżdżamy? - zapytał Martin, a oczy mu błyszczały. Zauważyłam, że gdy jest czymś podekscytowany, jego brązowe oczy lśnią niesamowitym blaskiem.
- Wyjeżdżam ja i Erik. - Spojrzałam na opiekuna, który skinął głową twierdząco. - I tak już mamy tyle lat, że niedługo przyjdzie nam umierać, inaczej wzbudzimy podejrzenia. A wy, ponieważ nie możecie się rozstać – wasza więź opiekunki i podopiecznego na to nie pozwala – musicie zdecydować: wyjeżdżacie czy zostajecie?
Szoszannah spojrzała na Martina i przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, po czym Lily skinęła głową z uśmiechem.
- Jedziemy z wami – powiedział zdecydowanie Martin. Spojrzeliśmy na Amelię i Arthura.
- Mamy dzieci – mruknęła hrabina.
- I zostaniemy, dopóki ich nie wychowamy – uzupełnił jej mąż.
- No, tak. - Westchnęłam. - To zrozumiałe. W takim razie będziemy musieli was opuścić.
- Ale wyjedziecie dopiero na wiosnę? - spytał Arthur.
Spojrzałam na Erika.
- Tak, na wiosnę – rzekł, uśmiechając się.
- To postanowione – zakończyła Lily, zerkając na Martina. - Na wiosnę wyjeżdżamy.
- No dobrze, a dokąd? - zapytałam. Odpowiedziała mi cisza. Pierwszy przerwał ją Erik.
- Może do Azji? Szoszannah mogłaby odwiedzić rodzinne strony, pokazać nam Izrael...
- Azja? To świetny pomysł. - Oparłam się wygodniej i spojrzałam na Lily. - Tęsknisz czasem na rodziną?
- Tęsknię za moją kuzynką, Ruth. Byłyśmy przyjaciółkami. Chciałabym ją znowu zobaczyć.
- A którędy tam pojedziemy? - zapytał Martin.
- Zaraz to ustalimy. - Erik udał się do pokoju i przyniósł dużą mapę. Sądząc po dokładności, portugalską. Rozłożył ją na stole. Wstaliśmy i skupiliśmy się wokół niego, przyglądając się rozłożonej mapie. - Popłyniemy przez ocean do... Hiszpanii? Tak będzie najrozsądniej. Potem przez Hiszpanię lądem. - Wskazał palcem na Hiszpanię i przesunął w dół. - Potem przez morze prosto do Izraela. Chyba, że zahaczymy po drodze o Afrykę?
- Możemy tak zrobić – stwierdziłam.
- Jedziemy więc do Izraela – podsumował Martin, a Szoszannah uśmiechnęła się promiennie.
Jesień minęła spokojnie. Nadeszła zima. Sytuacja polityczna na przełomie tysiąc trzysta sześćdziesiątego pierwszego i drugiego roku była unormowana; zawarty rok wcześniej układ pokojowy miał przetrwać jeszcze ponad siedem lat. Na razie wszystko powoli wracało do normy, choć każdy wiedział, że wojna, nazwana później stuletnią, jeszcze się nie skończyła.
Rose zaręczyła się na początku zimy, ale z powodu żałoby jej narzeczonego musieli odłożyć wesele do przyszłego roku. Paul miał wiele kobiet, lecz żadnej nie traktował poważnie. Twierdził, że ma jeszcze czas. A Vici... no właśnie.
Victoria pewnego zimowego wieczora poprosiła mnie o rozmowę i oznajmiła, że chce zostać wampirem.
- Co takiego? - popatrzyłam na nią sceptycznie.
- Czuję, że to jest moim przeznaczeniem. Nie wiem, skąd to wiem, ale wiem.
Westchnęłam.
- Victorio, jesteś jeszcze młoda...
- Jak będę stara, to będzie już za późno. Co mam zrobić? Muszę znaleźć kogoś, kto mnie przemieni. Czuję, że mam do tego powołanie...
- Jeśli spotkasz wampira, który powie ci, że czuje twój zapach i będziesz jego podopieczną, to wtedy możesz mówić o powołaniu. Nie wcześniej. - Patrzyłam na nią stanowczo.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Obiecałam jej, że nikomu o tym nie powiem, a ona, że nie będzie szukać wampira, który ją przemieni. Bałam się jednak, że może zdecydować się na bardziej radykalny krok. Problem w tym, że nie byłam w stanie nic zrobić, by temu zapobiec. Nawet gdyby Amelia i Arthur dowiedzieli się o tych planach, nie zdołaliby jej powstrzymać, jeśli naprawdę postanowiłaby stać się wampirem.
Zima minęła błyskawicznie. Zaczęliśmy planować nasz wyjazd. Czekała nas długa podróż statkiem. Kiedy w końcu nadeszła wiosna i statki pływały już po morzu, ustaliliśmy termin rejsu do Hiszpanii. W miarę jak się zbliżał, czułam dziwną rozterkę w sercu. Z jednej strony miałam ochotę zrezygnować i zostać, a z drugiej coś pchało mnie do przodu. W nieznane, ku przygodzie.
Szoszannah cieszyła się bardzo, czemu się zresztą nikt nie dziwił. Martin podobnie, widać było po nim chęć zwiedzenia świata oraz rodzinnych stron swojej opiekunki. Erik natomiast czuł ulgę. Był typem mężczyzny, który nie może zagrzać nigdzie miejsca na dłużej.
Co do reszty rodziny, im bliżej wyjazdu, tym bardziej byli ponurzy. Amelia nawet chciała coś kombinować, żebyśmy nie musieli wyjeżdżać, ale powstrzymałam ją. To był konieczny etap w moim życiu.
W końcu nadszedł ten dzień, a właściwie noc. Noc wypłynięcia w podróż, która ponownie odmieniła moje życie.
- Wracamy? - zapytała Karolina. Skinęłam głową.
Wyszłyśmy i ruszyłyśmy powoli w stronę domu.
- A więc Martin przeżył, stał się wampirem i był w tobie zakochany?
Uśmiechnęłam się.
- Martin był mężczyzną, w którym się zakochałam. On także się we mnie zakochał. Ale tak naprawdę, nie znaliśmy się zbyt dobrze. Wiedzieliśmy o sobie tak niewiele.
- Więc nadszedł czas, byście się poznali, tak?
Pokiwałam głową.
- Nadszedł czas zmian, Karolino. Kolejny rozdział w moim życiu. Zamknął się czas strachu i lęku, żałoby i smutku. Postanowiliśmy więc zacząć od nowa, w nowym miejscu i z nową tożsamością.
- Postanowiliście wyjechać z Anglii? - zapytała Karolina, a ja ponownie skinęłam głową.
Pierwsza noc Martina upłynęła szybko i ponuro. Kiedy wróciliśmy z pogrzebu, czekali na nas nowy wampirzy władca Anglii i jego królowa.
Andy był teraz trochę inny. Miał na sobie czarny płaszcz obszyty złotym haftem i ciemnobrązowy strój, iście królewski. Towarzyszyła mu straż, dwa wampiry, które stały bez przerwy po jego bokach. W jego wzroku był niezwykły spokój i dostojność, ale coś jeszcze. Coś, co budziło respekt i chęć pokłonienia się z szacunkiem.
Koło Andy'ego stała Kate. Ubrana była w czarną, obcisłą suknię lekko rozszerzaną u dołu, opiętą złotym pasem na biodrach, a na ramiona narzucony płaszcz podobnie jak u swojego lubego. Na głowie zaś umieszczoną miała małą, pozłacaną półkoronę wysadzaną diamentami. Na szyi kilka naszyjników ze szlachetnymi kamieniami, wszystko tak dopasowane, by nie wzbudzać przesytu. Do tego kolczyki ze szmaragdami. Wyglądała elegancko i bogato.
Zatrzymaliśmy się gwałtownie. Staliśmy obok dworu Gallantów, mojego domu: po jednej stronie ja i Martin, wciąż trzymając się za ręce, a za nami Erik z Lily oraz Amelia z Arthurem. Staliśmy naprzeciwko nich. Po przedłużającej się chwili milczenia Andy odezwał się pierwszy.
- Witajcie. Zacznę od tego, że jestem wam niezmiernie wdzięczny za pomoc. Nie musiałaś wracać po mnie do krypty – zwrócił się do mnie – a jednak to zrobiłaś. Choć niechętnie, jednak nam pomogliście. Ale... - tu zrobił krótką przerwę, uważnie się nam przyglądając, a na końcu zatrzymując się na mnie – muszę wiedzieć, jakie są wasze dalsze plany. Jesteś niebezpieczną przeciwniczką, choć jeszcze nie zdajesz sobie z tego sprawy. - Wpatrywał się we mnie intensywnie. - Masz w sobie potęgę... prawie tak wielką, jak moja. Mówiłaś, że nie pragniesz władzy i ja ci wierzę. Jeśli jednak odkryjesz swój potencjał... - Zamilkł, czekając, co odpowiem.
- Nie no, to już bezczelność! - zawołała nagle Amelia, robiąc krok do przodu. - Przez was zginęła nasza służba i matka Martina, a ty teraz przychodzisz i sugerujesz, że jesteśmy niebezpieczni i najlepiej, to się nas pozbyć? - Jej błękitne oczy ciskały gniewne iskry. Arthur złapał ją za rękę i spojrzał na nią ostrzegawczo.
- Bez obaw, nie chcemy się was pozbywać – odezwała się Katherine. - I to nie wy jesteście groźni, tylko ona. - Wskazała na mnie. - Andy jak zwykle wszystko pokręcił. - Westchnęła głośno. - Chodzi o to, że Oliver lekceważył Andy'ego, bo uważał, że nic mu nie grozi z jego strony. Pomylił się. Nie chcemy więc powtarzać błędów tego drania.
- Co więc chcecie zrobić? - spytałam wprost.
- Poznać twoje dalsze plany, to wszystko – odparł Andy. Wiedziałam, że nie mówi całej prawdy. Czy ja naprawdę byłam aż taka groźna?
Roześmiałam się.
- Nie planuję zabrać ci władzy, Andy. Planuję... wyjechać.
Ta myśl przyszła nagle i zrozumiałam, że przesłał mi ją Erik. Zdałam też sobie sprawę, że zgadza się to również z moimi zamiarami. Chciałam wyjechać. Miałam już dość Anglii i tego, co mnie tu spotkało.
- O, naprawdę? - Władca popatrzył na mnie zadowolonym wzrokiem. - To dobry pomysł. Oczywiście, my was nie wyganiamy. Wręcz przeciwnie; będziecie mogli odwiedzać Anglię tak często, jak zechcecie.
- Ach, dziękujemy za pozwolenie – mruknęła Szoszannah ironicznie.
- A dokąd się udajecie? - spytała Kate z uśmiechem. Wyglądała, jakby poczuła ogromną ulgę.
- Jeszcze nie wiemy – odparł za mnie Erik. - Może pozwiedzamy trochę świat?
- Nie musicie się śpieszyć. Nadchodzi zima. Możecie wyjechać na wiosnę. - Andy uśmiechnął się niemal przyjaźnie.
- Zbytek łaskawości – mruknęła znowu Lily.
- No, cóż, skoro już wszystko ustalone... - Kate spojrzała pytająco na wampira u jej boku.
- Jeszcze jedno. - Martin podszedł powoli, acz stanowczo do Andy'ego. Poczułam niepokój. Lily zrobiła duże oczy i zmarszczyła brwi. - Okłamałeś mnie. Wmówiłeś mi, że mam do spełnienia zadanie, że mam zabić potężnego wampira. Przez ciebie stałem się tym, kim jestem. Wykorzystałeś nas do własnych celów. Ale to jeszcze nic. Przez ciebie zginęła moja matka. - Stanął tuż przed nim, zacisnął usta w gniewie i z całej siły uderzył Andy'ego w twarz.
Strażnicy zareagowali natychmiast. Złapali Martina jednocześnie, a ja i Lily zrobiłyśmy krok w ich stronę, lecz Kate skinęła swoim ludziom, by go puścili.
- Zostawcie. Należało mu się. Mnie zresztą też, ale na szczęście nasz szlachetny rycerz nie bije kobiet. - Zmrużyła oczy i wyszczerzyła kły w ironicznym uśmiechu.
Andy odwrócił się, trzymając dłoń na policzku. W jego oczach żarzył się gniew pomieszany ze zdziwieniem. Dopadł Martina, złapał za kołnierz i cisnął nim o ścianę budynku. Zanim zdążył zrobić coś więcej, ja, Amelia, Arthur, Erik i Lily staliśmy już między nimi.
Kate podeszła do Andy'ego i szarpnęła go za ramię. Wampir spojrzał na swoją ukochaną i przez chwilę wymieniali się spojrzeniami.
- Masz tupet, młodziku – powiedział w końcu, patrząc na Martina, który zdążył już się podnieść i stanąć obok nas. - Mógłbym cię zmieść jednym ruchem ręki! - Spojrzał gniewnie na Katherine, która chichotała z rozbawieniem. - A ty oducz się wreszcie tak mrużyć oczy, bo wyglądasz jak Oliver!
- Ty za to w ogóle go nie przypominasz. Same żebra i brak mięśni! - odgryzła się Kate.
- Wredna żmija!
- Głupi osioł!
- Osły są uparte, a nie głupie, idiotko.
- To ty jesteś gorszy; nie dość, że uparty to jeszcze i głupi.
Zrobił w krok w jej stronę i pomyślałam, że zaraz ją uderzy.
- Już ja cię dzisiaj nauczę pokory, mała rozpustnico. - Objął ją w pasie, przyciągnął do siebie i pocałował namiętnie. Ku zdumieniu wszystkich, wampirzyca wsunęła ręce w jego włosy i zachłannie oddała pocałunek.
- Tak, jasne, rozbierzcie się tutaj, nie krępujcie się – powiedziała głośno Amelia. Andy i Kate oderwali się od siebie jednocześnie i wybuchli śmiechem.
- Oni tak zawsze? - zapytała mnie Lily.
- Odkąd ich poznałam – odrzekłam z uśmiechem. Pomimo złości i gniewu na nich, na widok ich uczucia – dziwnie okazywanego co prawda, ale przecież głębokiego i długotrwałego – ginęła gdzieś moja cała niechęć.
- No, to my już się będziemy zbierali – mruknęła Kate, poprawiając włosy. - Jak będziecie wyjeżdżać, liczę na to, że się z nami pożegnacie.
Odpowiedziała im cisza. Andy wzruszył ramionami i na koniec spojrzał na Martina. Z jego oczu posypały się iskry.
- A tobie tym razem wybaczę, ale przy kolejnym takim wybryku skończysz z kołkiem w piersi. - Odwrócił się, złapał Kate za rękę i pobiegli jednocześnie, a za nimi strażnicy, znikając nam z oczu.
- Oszalałeś? - Szoszannah złapała Martina za ramię. - Mógł cię zabić!
- Poniosło mnie – przyznał Martin. Jego opiekunka westchnęła, kręcąc głową.
- Przestraszyłeś mnie. Nie rób tego więcej.
Czułam ulgę, że tylko tak się to skończyło. Wybaczyć taką zniewagę? Spoliczkowanie? W końcu był władcą. Musiał być widocznie w naprawdę dobrym humorze. A Martinowi pewnie wydawało się, że będąc wampirem, nic mu nie grozi. Zupełnie nie znał jeszcze życia...
Kilka minut później siedzieliśmy przy stole, naradzając się, dokąd mamy wyjechać.
- A więc wyjeżdżamy? - zapytał Martin, a oczy mu błyszczały. Zauważyłam, że gdy jest czymś podekscytowany, jego brązowe oczy lśnią niesamowitym blaskiem.
- Wyjeżdżam ja i Erik. - Spojrzałam na opiekuna, który skinął głową twierdząco. - I tak już mamy tyle lat, że niedługo przyjdzie nam umierać, inaczej wzbudzimy podejrzenia. A wy, ponieważ nie możecie się rozstać – wasza więź opiekunki i podopiecznego na to nie pozwala – musicie zdecydować: wyjeżdżacie czy zostajecie?
Szoszannah spojrzała na Martina i przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, po czym Lily skinęła głową z uśmiechem.
- Jedziemy z wami – powiedział zdecydowanie Martin. Spojrzeliśmy na Amelię i Arthura.
- Mamy dzieci – mruknęła hrabina.
- I zostaniemy, dopóki ich nie wychowamy – uzupełnił jej mąż.
- No, tak. - Westchnęłam. - To zrozumiałe. W takim razie będziemy musieli was opuścić.
- Ale wyjedziecie dopiero na wiosnę? - spytał Arthur.
Spojrzałam na Erika.
- Tak, na wiosnę – rzekł, uśmiechając się.
- To postanowione – zakończyła Lily, zerkając na Martina. - Na wiosnę wyjeżdżamy.
- No dobrze, a dokąd? - zapytałam. Odpowiedziała mi cisza. Pierwszy przerwał ją Erik.
- Może do Azji? Szoszannah mogłaby odwiedzić rodzinne strony, pokazać nam Izrael...
- Azja? To świetny pomysł. - Oparłam się wygodniej i spojrzałam na Lily. - Tęsknisz czasem na rodziną?
- Tęsknię za moją kuzynką, Ruth. Byłyśmy przyjaciółkami. Chciałabym ją znowu zobaczyć.
- A którędy tam pojedziemy? - zapytał Martin.
- Zaraz to ustalimy. - Erik udał się do pokoju i przyniósł dużą mapę. Sądząc po dokładności, portugalską. Rozłożył ją na stole. Wstaliśmy i skupiliśmy się wokół niego, przyglądając się rozłożonej mapie. - Popłyniemy przez ocean do... Hiszpanii? Tak będzie najrozsądniej. Potem przez Hiszpanię lądem. - Wskazał palcem na Hiszpanię i przesunął w dół. - Potem przez morze prosto do Izraela. Chyba, że zahaczymy po drodze o Afrykę?
- Możemy tak zrobić – stwierdziłam.
- Jedziemy więc do Izraela – podsumował Martin, a Szoszannah uśmiechnęła się promiennie.
Jesień minęła spokojnie. Nadeszła zima. Sytuacja polityczna na przełomie tysiąc trzysta sześćdziesiątego pierwszego i drugiego roku była unormowana; zawarty rok wcześniej układ pokojowy miał przetrwać jeszcze ponad siedem lat. Na razie wszystko powoli wracało do normy, choć każdy wiedział, że wojna, nazwana później stuletnią, jeszcze się nie skończyła.
Rose zaręczyła się na początku zimy, ale z powodu żałoby jej narzeczonego musieli odłożyć wesele do przyszłego roku. Paul miał wiele kobiet, lecz żadnej nie traktował poważnie. Twierdził, że ma jeszcze czas. A Vici... no właśnie.
Victoria pewnego zimowego wieczora poprosiła mnie o rozmowę i oznajmiła, że chce zostać wampirem.
- Co takiego? - popatrzyłam na nią sceptycznie.
- Czuję, że to jest moim przeznaczeniem. Nie wiem, skąd to wiem, ale wiem.
Westchnęłam.
- Victorio, jesteś jeszcze młoda...
- Jak będę stara, to będzie już za późno. Co mam zrobić? Muszę znaleźć kogoś, kto mnie przemieni. Czuję, że mam do tego powołanie...
- Jeśli spotkasz wampira, który powie ci, że czuje twój zapach i będziesz jego podopieczną, to wtedy możesz mówić o powołaniu. Nie wcześniej. - Patrzyłam na nią stanowczo.
Długo jeszcze rozmawiałyśmy. Obiecałam jej, że nikomu o tym nie powiem, a ona, że nie będzie szukać wampira, który ją przemieni. Bałam się jednak, że może zdecydować się na bardziej radykalny krok. Problem w tym, że nie byłam w stanie nic zrobić, by temu zapobiec. Nawet gdyby Amelia i Arthur dowiedzieli się o tych planach, nie zdołaliby jej powstrzymać, jeśli naprawdę postanowiłaby stać się wampirem.
Zima minęła błyskawicznie. Zaczęliśmy planować nasz wyjazd. Czekała nas długa podróż statkiem. Kiedy w końcu nadeszła wiosna i statki pływały już po morzu, ustaliliśmy termin rejsu do Hiszpanii. W miarę jak się zbliżał, czułam dziwną rozterkę w sercu. Z jednej strony miałam ochotę zrezygnować i zostać, a z drugiej coś pchało mnie do przodu. W nieznane, ku przygodzie.
Szoszannah cieszyła się bardzo, czemu się zresztą nikt nie dziwił. Martin podobnie, widać było po nim chęć zwiedzenia świata oraz rodzinnych stron swojej opiekunki. Erik natomiast czuł ulgę. Był typem mężczyzny, który nie może zagrzać nigdzie miejsca na dłużej.
Co do reszty rodziny, im bliżej wyjazdu, tym bardziej byli ponurzy. Amelia nawet chciała coś kombinować, żebyśmy nie musieli wyjeżdżać, ale powstrzymałam ją. To był konieczny etap w moim życiu.
W końcu nadszedł ten dzień, a właściwie noc. Noc wypłynięcia w podróż, która ponownie odmieniła moje życie.
~Crash
OdpowiedzUsuń16 stycznia 2011 o 12:55
Właśnie uświadomiłam sobie, że nie przeczytałam poprzedniego rozdziału. Gapol ze mnie, więc szybko nadrobiłam xDAle ten rozdział jest ZA krótki! A Andy i Kate są tacy zabawni ;D Uwielbiam, jak do opowiadań wplata się szczyptę humoru. Wartkiej akcji nie za dużo, aczkolwiek dużo opisów. Mnie sie podoba, ale, jak już napisałam, za krótko.Zastanawiam się, co przyniesie jej ta podróż. Czekam na kolejny rozdział i V część xDPS. Na [living-in-sin] pojawiła się nowa notka. Zapraszam serdecznie!
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 12:59
Za krótki? Każdy mój rozdział ma mniej więcej tyle samo stron:p
Odpowiedz
~Marybeth
16 stycznia 2011 o 13:19
Dobra, mam moją ocenę końcówki części II. Poza tym widzę dodałaś nowy rozdział ;) Boję się, że nie wyrobię się z przeczytaniem tego wszystkiego. 1. Parę razy zdarzały Ci się powtórzenia, np. raz napisałaś „było niewysokich domków” a zaraz potem: „niewysoka brama”. I parę literówek. 2. Te Twoje wampiry fajnie mają. Mogą się komunikować w myślach :) 3. I z tego co zauważyłam to raz się pomyliłaś. Ten łowca to się Edmund nazywał, tak? Raz zdarzyło Ci się napisać, że to Edward. Wtedy rzeczywiście skojarzyło mi się to z tym zmierzchowym wampirem haha4. No to co? Amanda i ten Edmund zabujali się w sobie? A ja myślałam, że para będzie z Amandy i Erika xD5. I te ich „Żegnaj” w którymś z rozdziałów tak poważnie i wręcz grobowo brzmiało xD6. Widzę, że wiele wampirów u Ciebie to ciacha. Tak to się teraz mówi? Nie wiem, ja nie używam takich słów xD I widzę, że Amanda ma wielu adoratorów. No proszę xD7. I ja nie bardzo rozumiem o co chodzi z tym ciągłym pisaniem o płaszczach. Seryjnie. Raz wspomniałaś, nie musisz pisać o tym kilkakrotnie, naprawdę. Czytelnik jest na tyle mądry by wyłapać, że wampiry nie marzną jak już raz o tym wspomniałaś.8. Co to znaczy „pardi”? Przekleństwo pewnie, ale w stylu na K czy Ch? xD 9. Jezusie Nazareński! Rzadko kiedy czytuję takie naderromantyczne rzeczy jakie spotykam u Ciebie. Nie jestem przyzwyczajona i aż dziwnie mi się czyta xD I ślub? Kurka wodna! Dziewczyna młoda (nie wliczając, że młoda już zostanie), niech poszaleje trochę, zabawi się, a ona już mężatką została. No dobra, ja wiem, że przecież kiedyś dziewczynki w wieku 13-14 lat wychodziły za mąż, ale ciągle mnie to śmieszy. No i ja bym nie pozwoliła na to aby ktoś mnie poślubił w tym wieku. O nie! :D Aha i mam nadzieję, że nie będziesz miała mi za złe kiedy powiem, że czasami omijałam te fragmenty czułości między Amandą a Edmundem? Nie przepadam za czymś takim, a oni sobie tak słodzili! xD10. I gdy pojawiło się słowo „Hiszpan” od razu przypomniał mi się chłopak z mojej szkoły na którego z kuzynką mówimy Hiszpan ^^11. Ach i znów widzę te odniesienia do teraźniejszości. Amanda czuła się jak narkomanka kiedy piła ludzką krew. Teraz do takich porównań nie będę się czepiać. 12. I wampiry chodzące po drzewach mnie śmieszą. Z małpami mi się to kojarzy xD13. I wiesz co? Nadal jakoś nie mogę sobie wyobrazić tej stanowczej, pełnej nienawiści Amandy, bo przecież wcześniej wręcz była łagodna, wrażliwa itp, itd. Trudno mi się przestawić. Jakoś dla mnie jako ta zła wampirzyca nie jest przekonująca. Ale zobaczymy jak będzie dalej ;) 14. No i znów mnie zaskoczyłaś. Henryk Sienkiewicz? Skąd Karolina go znała? xD 15. „Przyjdzie czarna Amanda i was… zje?” Normalnie spojrzałam uważniej zaskoczona na ekran laptopa. Groteskowo to zabrzmiało xD16. I jedno co mnie zastanawia. Po co Amanda opowiada to wszystko Karolinie i innym? Może gdzieś to pisało, może o tym wspominałaś, ale najwidoczniej musiałam to przeoczyć. Czy to, o czym mówi Amanda ma dla Karoliny jakieś większe znaczenie? 17. Eee… Przewiązywanie szarfą ramion? Pierwsze o tym słyszę. Wiem jedynie, że kiedyś damy zawiązywały chusteczki na kopiach rycerzy. I tyle ;) 18. Wyjeżdżają do Anglii? No proszę, proszę… :)
~Natalia
OdpowiedzUsuń16 stycznia 2011 o 14:02
3. Serio? O matko, to chyba po jakimś egzaminie było czy co:-D Poprawię na pewno.4. Nie lubię oczywistych rozwiązań:p8. Pardi to znaczy Do licha;)9. Wiem, wiem, że nie przepadasz za czymś takim, zdążyłam zauważyć:-D I Dumah też:-)14. Ha, ha, ha. Skąd ona mogła go znać?:-)16. Na początku w I części rozdział I masz napisane. A kim jest Karolina, tego jeszcze długo nikt się nie dowie:p17. Tak wyczytałam w internecie.Widzę, że brniesz dzielnie przez moją opowieść:):) Cóż, podziwiam za wytrwałość:-D
Odpowiedz
~Marybeth
16 stycznia 2011 o 14:26
Och, nie musisz mnie podziwiać.Ja nie jestem do podziwiania xD Jak się za coś zabieram, to zwykle to kończę koniec i kropka :D A myślałam, że pardi to coś brzydszego xD Już się nastawiałam, że będę tak do brata mówić haha
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 15:25
Haha:) Tak Ci się to słowo spodobało?:) Zawsze możesz poszukać w słowniku innych;) Biedny ten Twój brat:-D
Odpowiedz
~Marybeth
16 stycznia 2011 o 15:28
Mój brat biedny? No coś Ty! Jak mnie zaczepia, to trzeba czasami czymś do niego rzucić, nie? xDWczoraj trochę mu dowaliłam z pięści a wieczorem bark mnie bolał xD Na szczęście już przeszło
~Natalia
16 stycznia 2011 o 15:32
To dobrze, że tasaka akurat pod ręką nie miałaś:-D
~Marybeth
16 stycznia 2011 o 15:38
Oj, skończyłam z tasakami :P Wolę bić się na pięści tak jak z bratem xD
~Natalia
17 stycznia 2011 o 10:11
Taki masz cios?:-D
~Marybeth
17 stycznia 2011 o 13:09
Aż mi coś w palcach gruchotnęło jak bratu przywaliłam haha Natomiast siostra ucieka ode mnie zaraz gdy tylko bojowo się nastawiam i czasami też krzyczy. No to ja podchodzę do niej spokojnie i się pytam: Czego się drzesz? Przecież ja nawet Cię nie dotknęłam. A ona: To na wypadek i znów ucieka xD
~Natalia
17 stycznia 2011 o 14:28
Ja tam bym nie chciała, żeby ludzie uciekali z krzykiem na mój widok:p
~Marybeth
17 stycznia 2011 o 15:48
Na razie ucieka tylko siostra, a mama też powtarza na okrągło, że mam w rękach coraz więcej siły xD
~Natalia
17 stycznia 2011 o 19:28
To może zostaniesz mistrzynią świata w boksie?:-D
~Marybeth
18 stycznia 2011 o 11:33
E tam. To nie dla mnie xD Ja mam ciekawsze zajęcia niż boksowanie się :D
~Natalia
18 stycznia 2011 o 12:17
Aż się boję zapytać, jakie:-D
~Marybeth
18 stycznia 2011 o 13:03
Ale nie ma się czego bać, naprawdę xD Przecież już mówiłam czym się zajmuję w wolnym czasie, nie? ;D Dodatkowo wczoraj robiłam sobie bransoletki z koralików ^^ Uwielbiam takie rzeczy xD Tylko mama się dziwi, że ja tyle na rękę nakładam :D
~Natalia
18 stycznia 2011 o 14:54
Hehe a miałam nie pytać;-D
~Marybeth
OdpowiedzUsuń18 stycznia 2011 o 17:20
No widzisz? Nie zawsze robię coś co zagraża zdrowiu i życiu innych xD
~Natalia
18 stycznia 2011 o 19:42
To mogę już czuć się bezpieczna?:-)
~Marybeth
18 stycznia 2011 o 20:51
Ty jak najbardziej! :D Z mojej strony nie masz się czego bać, naprawdę :) Poza tym nadal czytam i czytam jakby co :D Miałam kilka dni przerwy, ale postanowiłam dopiąć swego. Myślę: Zabrałam się, muszę przeczytać wszystko i zabiorę się za swoje xD
~Natalia
18 stycznia 2011 o 20:57
Ojej:) Cóż za determinacja:-D
~Marybeth
18 stycznia 2011 o 22:41
No widzisz? xD Właśnie przed chwilą skończyłam oglądać film i jak mi się zechce jeszcze to dam swoje uwagi do pierwszych sześciu rozdziałów części III a jak nie, to napiszę jutro :)
~Natalia
18 stycznia 2011 o 22:49
Dzisiaj i tak nie będę miała siły odpowiedzieć. Padam ze zmęczenia:( Ale jak napiszesz to przeczytam;)
~Marybeth
19 stycznia 2011 o 23:16
Ja za to przeczytałam już całą część III i jutro Ci napiszę wszystko, co sobie skrobałam na kartce :D A dzisiaj to ja padam ze zmęczenia xD Przepisywanie lekcji, nadrabianie odcinków seriali i nie wiem czemu ale zaczęłam pisać coś nowego o czym myślałam od dawna. A jeszcze nie sprawdziłam pracy wcześniejszej! xD
~Natalia
19 stycznia 2011 o 23:33
A jakie seriale oglądasz?:)
~Marybeth
20 stycznia 2011 o 08:24
Obecnie? „Siostra Jackie”, „Fringe” no i przypominam sobie „Hoży Doktorzy” ^^
~Marybeth
20 stycznia 2011 o 09:51
Och i jak mogłam zapomnieć o moich ukochanym serialu „Supernatural”? Nie wybaczę sobie tego! xD Tylko obecnie mają przerwę i kolejny odcinek emitowany będzie w USA 28 stycznia ;)
~Natalia
20 stycznia 2011 o 10:36
Hehe:) Żadnego nie kojarzę:) Może dlatego, że bardzo rzadko oglądam telewizję:)
~Marybeth
20 stycznia 2011 o 11:39
Ja w ogóle nie oglądam telewizji. Wszystko na laptopie.
~wampirzyca.julia@onet.pl
16 stycznia 2011 o 13:42
No cóż… Jak zwykle elegancko. Bardzo podoba mi się to, że umieszczasz wydarzenia tak dokładnie w czasie i korzystasz ze sporej wiedzy historycznej. Jako humanistka bardzo to doceniam. Styl oczywiście nienaganny, długość rozdziału w sam raz :) Nie mam do czego się przyczepić. Jak zwykle :P Ale czekam na jakieś nowe dramatyczne wydarzenia :)
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 15:26
Na razie niech sobie odpoczną od dramatycznych wydarzeń:) Trochę spokoju im się należy;)
Odpowiedz
~Persefona
16 stycznia 2011 o 14:09
Jak zawsze bezbłędnie i ciekawie. Dałaś Martinowi duży temperament… Już nie mogę sie doczekać kolejnej części. Pozdrawiam.
Odpowiedz
~Child of the Korn
16 stycznia 2011 o 14:29
Andy mnie coraz częściej rozśmiesza xD Dobrze, że w obecnej chwili nic nie jem, bo wolę nie myśleć, co stałoby się z moim monitorem O_o Porządne opowiadanie to opowiadanie, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Bynajmniej według mnie :3 Twoje jak najbardziej się do nich zalicza. Widzę, że szykuje się podróż. No, fajnie, fajnie, ciekawe, jak będzie ;] Pozdrawiam
~justilla
OdpowiedzUsuń16 stycznia 2011 o 14:45
„Planuje… wyjechać.” – planuję”chichotała z rozbawienie. ” – rozbawieniemAndy i Kate są zabawni ;) Dobrze, że nie ukarali Martina, głupek dałby się zabić ledwo po uratowaniu od śmierci. Jestem ciekawa przygód, które ich spotkają w nowym miejscu. I tego co z uczuciem Lily i Erika, no i Amandy i Martina. Śpisz na wykładach? Nieładnie ;)
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 15:31
Jak się śpi po 3, 4 godziny w nocy to potem oczy same się zamykają:( A zaczyna się okres zaliczeń i sesji… Więc przede mną kolejne zarwane noce:( Ale na tych ciekawszych nie śpie;)I dzięki za uwagi:*
Odpowiedz
justilla
16 stycznia 2011 o 17:03
Oj, jak ja nie pośpię choć 6-7 godzin to nie funkcjonuję. Zapraszam na nn na [amica-libri] :)
Odpowiedz
~Kara007
16 stycznia 2011 o 15:31
Spoliczkował go?!! Szok!! I on jeszcze żyje?? Martin ma ciężki charakter ;) Jestem ciekawa jakie zmiany w ich życiu przyniesie ten wyjazd ;) Już nie mogę się tego doczekać ;) Weny ;***
Odpowiedz
~Susannah
16 stycznia 2011 o 15:32
Jedziemy do domu! Czas odkurzyć jakiś baldachim ;)
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 15:55
Kupię wam nowy:-p Żeby nie było, że Erik sknera:-D
Odpowiedz
~Susannah
16 stycznia 2011 o 19:57
Kochana jesteś!!! :* I trzeba będzie pomyśleć o odpowiednim stroju dla niego :)))
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 21:28
Ale pamiętaj, że on jest Grekiem, a nie Żydem!!! I nie przejdzie na judaizm:p
Odpowiedz
~Susannah
16 stycznia 2011 o 22:50
Oj tam. Oczywiście, ze nie przejdzie. Ale przecież w tym dni niczego mi nie odmówi :))))
~Natalia
16 stycznia 2011 o 23:39
Ojej. Biedny Erik… Co miłość robi z człowieka:):):)
~Susannah
17 stycznia 2011 o 00:04
Ja też się poświęcam dla niego :) Z resztą ma szczęście, że trafił właśnie na mnie! :D
~Natalia
17 stycznia 2011 o 01:10
Wampirze szczęście:-D A jak Ty się poświęcasz?
~Susannah
17 stycznia 2011 o 01:52
no jak to? w końcu nie każdy może zostać moim wybrankiem… Dla niego rzucam panieństwo i będę mu prać, sprzątać, prasować… to mało? :)
~Natalia
17 stycznia 2011 o 10:10
Jak opuściłaś państwo to jeszcze go nie znałaś:p A po co masz mu prać, sprzątać i prasować? Od tego jest służba;) No, chyba, że gotować… krew na gorąco:-D
~Susannah
17 stycznia 2011 o 16:31
For him everything :) Z resztą opuszczając kraj miałam przeczucie, że spotkam wampira swojego życia ;)
~Natalia
17 stycznia 2011 o 19:34
O, naprawdę? To powiedz mi w takim razie, gdzie ja muszę wyjechać?:-)
~Susannah
17 stycznia 2011 o 20:58
Only Lublin!
~Natalia
17 stycznia 2011 o 21:23
Myślisz, że znajdę tu mojego wampira?:-)
~Susannah
17 stycznia 2011 o 22:26
Jasne! :)
~Natalia
17 stycznia 2011 o 22:53
Trzymam Cię za słowo;)
~Susannah
OdpowiedzUsuń18 stycznia 2011 o 00:11
OK!
~Natalia
18 stycznia 2011 o 00:47
A kiedy go spotkam?:p
~Susannah
18 stycznia 2011 o 08:54
Chyba przeceniasz moje umiejętności ;)
~Natalia
18 stycznia 2011 o 09:13
No wiesz, nie chciałabym czekać do trzydziestki;):):)
~Susannah
18 stycznia 2011 o 20:13
Ja też nie, ale 2 lata temu założyłam się z moim kolegą, że do 2024 r. nie wyjdę za mąż. I wiesz co? Chyba wygram niestety ten zakład. Co do Ciebie- ten rok będzie przełomowy ;) Trust me!
~Natalia
18 stycznia 2011 o 21:01
Ale który rok? 2024? :-O Ja się kiedyś założyłam z koleżanką z sąsiedztwa, która pierwsza będzie miała chłopaka:) Ja mówiłam, że ona, a ona, że ja. I wiesz, co? Przegrałam;) I musiałam jej kokosa za to kupić:-D
~Susannah
18 stycznia 2011 o 22:03
Myślę, że w tym przypadku to ja wygram dobre wino :)
~Natalia
18 stycznia 2011 o 22:50
A Erik?;> Zobaczysz, że przegrasz:p
~Susannah
19 stycznia 2011 o 01:15
Niestety ja bardzo rzadko przegrywam! :)
~Natalia
19 stycznia 2011 o 08:31
Chyba, że przegrywając, wygrasz;p
~Susannah
19 stycznia 2011 o 20:49
Albo wygrywając, przegram…
~Natalia
19 stycznia 2011 o 21:33
Nie odwracaj kota ogonem:p
~Susannah
20 stycznia 2011 o 00:28
Jakiego kota? Miał być nietoperz! :P
~Natalia
20 stycznia 2011 o 10:38
A jak chcesz odwrócić nietoperza ogonem?:-D
~Susannah
20 stycznia 2011 o 21:03
Da radę ;)
~Natalia
21 stycznia 2011 o 02:03
Chciałabym to zobaczyć:-D
~Lyanne Grey
16 stycznia 2011 o 18:46
ZA krótki! ;p Ale ogólnie świetny ;]
~justilla
OdpowiedzUsuń16 stycznia 2011 o 18:48
Hehe, nie noszę książek do szkoły :) Zwykle czytam przed snem – normalnie jak dziecko bajkę na dobranoc :)Bezrobotna? Jakąś fuchę chyba znajdziesz :) Ale żeby tak płacili za czytanie książek…
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 18:50
Jak zostaniesz słynną recenzentką albo kimś w tym rodzaju, to będą Ci za to płacić;p
Odpowiedz
~justilla
18 stycznia 2011 o 14:43
Marzenia ściętej głowy xD Pewnie będę się babrać w kuchni, a książkę zobaczę w domu gdy wrócę i padnę na nią na twarz ze zmęczenia ;P
Odpowiedz
~Natalia
18 stycznia 2011 o 14:54
Oj, co za pesymistyczne podejście! Ale skoro już teraz dostajesz książki do recenzji, to nie sądzisz, że coś z tego może być?;)
Odpowiedz
~justilla
18 stycznia 2011 o 18:15
Czy ja wiem…Mój krytycyzm jest pochowany głęboko pod ziemią i przygwożdżony kamieniem xDChyba wolę jednak ot tak dostawać recenzenckie egzemplarze ;) A teraz dostałam aż cztery książki od Wydawnictwa Wilga i po kolei je czytam xD Ale myślałam, że zawału dostanę, gdy zobaczyłam cztery książki, które bardzo chciałam przeczytać. Na początek oczekiwałam tylko jednej, na próbę ;)A jak tam tajemnicze-blizny? Ja się zamartwiam o Dominika :(
~Natalia
18 stycznia 2011 o 19:48
Sesja, Skarbie, sesja:( Ale wstawię chyba w weekend albo nawet w czwartek, bo mam prawie gotowy. I kolejny już po sesji.Piszesz świetne recenzje, nic dziwnego, że masz tyle zamówień;)
~justilla
18 stycznia 2011 o 20:44
I ja się muszę do roboty wziąć i wkrótce wstawić… Ale ja swoich bohaterów zostawiłam bezpiecznych, przynajmniej na razie ;)No nic, to czekam niecierpliwie co z Dominikiem i Sesi, a Ty trzymaj się na tej sesji ;)A dobrych książek zawsze mało xD No to lecę i zabieram się do mojego pendrive’a z opowiadaniem.
~Natalia
18 stycznia 2011 o 21:03
Zabieraj się, zabieraj:) To sobie zrobię miłą przerwę w nauce na Twoją opowieść;)
~Cheilin
16 stycznia 2011 o 19:55
Dzięki za dedykację (^_^)Ciekawa jestem czy będzie historia z Viktorią i jej przemianą w wampira.
Odpowiedz
~Natalia
16 stycznia 2011 o 21:23
Co do dzieci Amelii, szykuję coś zaskakującego, ale nie będę tego opisywać, tylko Amanda dowie się, jak już wróci do Anglii. Ale to jeszcze daleko, daleko:-)
Odpowiedz
~Agata:)
17 stycznia 2011 o 11:57
Martin – podoba mi się jego postać:) Sama nie wiem dlaczego.. Może za ten temperament? ;)Nie szukałam specjalnie błędów. Ale ogólnie rozdział bardzo dobry :)Świetnie łączysz wydarzenia, a twoje pisanie wydaje mi się takie płynne i eleganckie :) Jednym słowem super!:)Pozdrawiam ;*Ps. Kiedy będzie kolejny rozdział na „wampirze-opowiadania”? Hm?
Odpowiedz
~Natalia
17 stycznia 2011 o 12:52
Na „Wampirze opowieści” nie planuję rozdziałów tylko różne opowiadania dotyczące wampirów;) Ale na razie nie mam czasu, żeby coś tam wstawić. Więc nie powiem Ci dokładnie, może w okolicy świąt;)
Odpowiedz
~Agata:)
20 stycznia 2011 o 14:08
Oj ;( A ja już liczyłam na ciąg dalszy:)
Odpowiedz
~Natalia
20 stycznia 2011 o 14:32
A gdzie tu miejsce na ciąg dalszy? Przecież umarli:)
~Serina
OdpowiedzUsuń17 stycznia 2011 o 16:00
Podziwiam Cię, piszesz rozdziały szybciej, niż ja komentuję. Poważnie. Nawet nie sądziłam, że tak można, ale znając wielkość Twojej weny i mojego lenistwa – widocznie można… Ołkej, co do treści. W poprzednim rozdziale to nagłe zmartwychwstanie Martina jakoś mi tak nie pasowało. Jak to się w ogóle stało, że „zacisnął zęby” i zaczął tę krew pić? Nie potrafię dla tego znaleźć jakiegoś logicznego rozwiązania, ale mój mózg jest chyba osłabiony przez pierwsze symptomy choroby. Dobrze, a teraz rozdział namber XXII.”dwa wampiry które” – i tu powinien być przecinek, ale sama chyba wiesz, gdzie ^^ Drugi akapit tekstu niepisanego kursywą.”Miała na sobie czarną, obcisłą suknię lekko rozszerzaną u dołu, opiętą złotym pasem na biodrach, a na ramiona narzucony płaszcz podobnie jak u swojego lubego. Na głowie zaś umieszczoną miała” – powtórzenie „miała”.”Mi” – to jest na początku zdania, więc „mnie”.”wyjeżdżacie, czy zostajecie” – przed jednym „czy” nie ma przecinka.Błędów chyba tyle. Ten rozdział z kolei bardziej mi się podobał, aczkolwiek fakt, iż Andy nie ukarał poważnie Martina za spoliczkowanie, trochę mnie zaskoczył. Mimo wszystko władca powinien wzbudzać w poddanych niejaką bojaźń i szacunek, a ja osobiście, będąc strażnikiem Andy’ego, po takim czymś niespecjalnie bym go szanowała. Cieszę się, że Amanda wyjeżdża z Anglii, która, notabene, już mi się nieco znudziła. No ale czekają na nich nowe przygody! Nie mogę się już doczekać tego, co zaserwujesz w następnym rozdziale, bo ten jak na Ciebie był dość spokojny ;). Weny niech Ci nie brak, całuję, Serina.
Odpowiedz
~Natalia
17 stycznia 2011 o 19:48
Nadchodzi sesja, więc teraz przystopuję z rozdziałami. Weny mi raczej nie brak, gorzej z wolnym czasem…Dzięki za błędy, już poprawione;) A Martin, cóż – był nieprzytomny, ale kiedy krew dostała się do przełyku (spływała z ręki Lily) ożywiła go i dlatego się ocknął.Andy nie ukarał Martina, bo musiałby walczyć z Amandą i pozostałymi, a tego nie chciał. Gdyby nie to, nie uszłoby mu to płazem:p
Odpowiedz
~Nieśmiertelna
17 stycznia 2011 o 16:26
Ooo… czytam, i czytam i czytam i się dziwię, czemu tak szybko koniec. Bardzo jestem ciekawa, co będzie dalej i z niecierpliwością oczekuje na rozdział dwudziesty trzeci. Pozdrawiam, krwawy-poemat
Odpowiedz
~Persefona
17 stycznia 2011 o 21:15
Serdecznie zapraszam na kolejną część „Diamentowej Pantery”. Pozdrawiam.
Odpowiedz
~Shinthrae
18 stycznia 2011 o 20:13
Koniec uczenia się, mogę swobodnie przeczytać ;)Szykuje się więc wycieczka do Izraela? Czyli innymi słowy do Egiptu (przynajmniej mi się wydaje, że oni się właśnie tam gnieździli.) Mam nadzieję, że Amelia, Arthur i reszta jeszcze się pojawią ;)Pozdrawiam!
Odpowiedz
~Natalia
18 stycznia 2011 o 21:07
W Egipcie to oni w niewoli byli:-p Izrael jest w Azji, a Egipt w Afryce:p
Odpowiedz
wampirzyca.julia@onet.pl
19 stycznia 2011 o 21:56
Długo to trwało, ale zapraszam na kolejną część http://krew-i-lzy.blog.onet.pl/
Odpowiedz
~Agata:)
19 stycznia 2011 o 22:46
Zapraszam na [czytamy-ksiazki]. Pojawiła się nn! Recenzowana jest książka pt. „Udręka” :)
~Marybeth
OdpowiedzUsuń20 stycznia 2011 o 14:15
No i mam podsumowanie części III :) 1. Znów powtórzenia. Synonimy się kłaniają :D2. I myślę, że nie powinnaś pisać porównania dotyczącego podróży z Francji do Anglii. To trochę mylące gdyż w XIV wieku Wielka Brytania znajdowała się zdecydowanie bliżej Francji niż obecnie. 3. I dlaczego Amanda chciała być otoczona tylko ludźmi z wysokich, szlachetnych rodów? Jakiś rasizm do pospólstwa, mieszczaństwa czy co? Już się w niej takie odruchy pojawiają? xD4. Ta choroba fotodermatoza była znana już w XIV wieku? 5. Eee… Kapitan na statku wszczyna alarm z powodu strzygi? Kochana Natuś, to brzmi komicznie! Wtedy zaczynał się prawdziwy, głęboki rozkwit chrześcijaństwa w Europie. Kościół rósł w potęgę, ludzie nie wierzyli w takie rzeczy ;) Odstąpiono przecież od pogaństwa. Ale najwidoczniej Twoja opowieść pełna będzie takich stworzeń, co? Ach i zabobonnych marynarzy to już się nie wtrącam xD6. Aha i doktorem był medyk :) To w końcu średniowiecze. 7. A i hrabianka dziwnie dla mnie brzmi xD Było napisać hrabina ;D8. I znów ktoś się zakochał w Amandzie? Tak szybko? No dobra… 9. Chris to Christopher. Dlaczego ani raz nie użyłaś pełnego imienia? ^^10. I znów ślub? Jej… xD11. „Czekało mnie jeszcze strojenie się…” Coś mi tu nie pasuje. Trochę to dziwnie brzmi. 12. Fryzjerka? Wtedy nie było fryzjerek! xD Wybacz, ale się trochę pośmiałam xD 13. I pojawiło się jedno zdanie pytające z 3 znakami zapytania. Ja postawiłabym tylko jeden. 14. I wiesz co Ci teraz powiem o Amandzie? Naprawdę zaczyna mnie denerwować. Chciałaby mieć, kurka, wszystko i każdego? Chce przeżywać jakieś przygody czy co? No kurka wodna! Co za dużo to nie zdrowo! Kobieta zmienną jest, jasne. Ale to, co robi Amanda naprawdę mnie irytuje. Mam wrażenie, że po prostu lubi się zabawiać kosztem innych chociaż użala się nad sobą, że nie jest dobra ani zła. No to w końcu jaka? I ma zdecydowanie za duże mniemanie o sobie. Kiedy nakryła hrabinę i Chrisa spytała się go: „Dlaczego?” i stwierdziła, że przecież hrabina nie jest ładniejsza od niej i na dodatek starsza. Oj, coraz mniej zaczyna mi się podobać ta postać. I znów nie wiadomo do jakiej grupy charakterów warto by przydzielić Amandę. Niby chce być dobra, OK, ale te gierki uczuciami mi kompletnie nie pasują. Piękna była? Też dobra ale… Już sama nie wiem, po prostu jako postać, którą wykreowałaś kompletnie mi się nie podoba. Taka babska Casanova xD15. Zawsze tak dobrze kończysz poszczególne części? Twoje zakończenia naprawdę mi się podobają i to plus! ;)
Odpowiedz
~Natalia
20 stycznia 2011 o 14:52
1. Wiem, że są powtórzenia. Moja zmora:p2. Naprawdę? Jak bardzo bliżej?3. Jest księżniczką przecież. Czepiasz się:P4. Erik ją znał:) A inni nie, więc mogli ściemniać ile chcieli;)5. No jasne, i w wampiry też nie wierzyli, a jednak Amanda i Erik istnieją:) To jest nie jest powieść oparta na faktach:P a średniowiecze pełne było zabobonów, myślisz, że chrześcijaństwo je wypleniło? To czemu współcześnie istnieją wróżki i nawet całkiem dobrze zarabiają?6. Doktor i medyk to przecież to samo:p7. Mylisz pojęcia. Hrabina to żona hrabiego. A hrabianka to ich córka!9. Może on nie lubi imienia Christopher? Ale się czepiasz:p11. Medyk też obecnie dziwnie brzmi:p12. A niby kto im układał fryzury? Pewnie się inaczej nazywały, ale gdzieś czytałam, że były takie specjalistki.15. Jejku, znalazłaś plus!!! Zaraz chyba pęknę z radości:-DPs. A kiedy wstawisz swoją powieść? Bo już na nią ostrzę pazurki hehe;->
~Marybeth
OdpowiedzUsuń20 stycznia 2011 o 15:16
Wielka Brytania w rzeczywistości odczepiła się niegdyś, bardzo dawno od Francji. Myśląc na płaszczyznach państwa. Kiedyś to nie była wyspa a stały ląd. Tak jak niegdyś wszystkie kontynenty były jedną całością :) Oj i wiem, że się czepiam, ale skoro ze mnie czytelnik to muszę się w jakiś sposób poznać dogłębnie na powieści. I nie besztaj mnie za te wszystkie wytkania, ale nawet jak czytam książki to tam również mówię do siebie: „O, a tu znów się powtórzył” albo „Przecież to nie ma sensu!” Niekiedy książka nie jest na tyle ciekawa na ile mogłoby się to wydawać i potrafię porzucić jej czytanie już na początku, a niekiedy przeczytanie książki zajmuje mi parę dni bo jest naprawdę warta spędzenia nad nią tyle czasu, ile trzeba.A co do tego mojego pseudo-dzieła ja nie nastawiałam się, że gdzieś go wstawię. Pisałam dla przyjemności i nadal to robię z nową pseudo-opowiastką. Denerwowało mnie w późniejszym czasie wklejanie nowych rozdziałów na blogi, więc postanowiłam pisać w spokoju i do niczego się nie zobowiązując względem czytelników. To, że w ogóle coś skończyłam napawa mnie taką dumą, że ah xDPoza tym ostatnio szperałam w szufladach i znalazłam moje prace pisemne z 2 i 3 klasy gimnazjum :D Jedna z nich pisana była na konkurs literacki (gdzie pochwalę się, zdobyłam pierwsze miejsce i rok wcześniej również miałam pierwsze miejsce xD no dobra, nie jestem chwalipięta ale z tych sukcesów jestem rada :D) a druga dotyczyła siedmiu dni z pamiętnika xD Wiesz o czym napisałam? O jakimś szpitalu psychiatrycznym, że jestem jakimś naukowcem czy coś i moja grupa badawcza wysłana została do tego nawiedzonego szpitala xD Pamiętam ile siedziałam przed komputerem pisząc to :D Kurka wodna, teraz też chciałabym mieć zadawane takie prace domowe! :)
Odpowiedz
~Natalia
21 stycznia 2011 o 02:27
Może i odczepiła, ale na pewno nie w XIV wieku:pMapa Anglii w 1300 roku:http://infobot.pl/r/1UOKi w 1400 roku:http://infobot.pl/r/1UOLZdaje się więc, że pomyliłaś epoki:):)A ja ciągle czekam na to Twoje wielkie dzieło. Wrzuć na forum, chyba że jednak boisz się krytyki…;)
Odpowiedz
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 12:00
Nie boję się krytyki, bo sama jestem bardzo krytyczna. Ale na razie nigdzie nie będę wrzucać mojego pseudo-opowiadanka. Nie ma po co. Mam parę kontaktów i chciałabym kiedyś wydać książkę dlatego nie chcę nic ujawniać z mojej twórczości :)
~Natalia
21 stycznia 2011 o 13:31
Iara też chce wydać książkę, a przysłała mi klkanaście rozdziałów:p Ale jeśli nie chcesz, to nie będę prosić.
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 13:52
Ja po pierwsze muszę skonsultować się w sprawie poprawności językowej, ortograficznej i tak dalej z moim jednym zaprzyjaźnionym pisarzem. Ale jak na razie sama muszę wszystko posprawdzać, a to jest aż 140 stron! No, może wyjdzie trochę ponad. A Iara o czym pisze? ^^
~Natalia
21 stycznia 2011 o 14:11
To ja mam na razie 328 stron TNR czcionką 12:pTo pewnie Rice, Rowling i Meyer to też Twoje dobre znajome, razem na piwo chodziłyście?:-D
~Marybeth
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2011 o 14:25
No mam nadzieję, że żartujesz, bo ja tych pań wyżej wymienionych jakoś nie lubię. Szczególnie tej ostatniej. I przepraszam za pomyłkę, miałam na myśli poetę ;) Czy to coś dziwnego, że znam kogoś takiego i liczę na jego pomoc? Sądzę, że nie.
~Iara
21 stycznia 2011 o 18:56
O kurczę, Marybeth zakłada kącik pochwał xD Na razie tylko o sobie. Wiesz co? Może fakt, że kogoś znasz i liczysz na pomoc nie byłby dziwny, ale Ty tu wszędzie piszesz jaka jesteś świetna, jakie masz znajomości i tak dalej. Ale skoro jesteś taka dobra to co ci szkodzi wysłać chociaż dwa rozdziały, co? xD Przecież jak chcesz to wydać to my tego nikomu nie pokażemy ani nic.A od pani Rice się odczep, ona jest wspaniała i cudownie pisze. Bo będę bić:P A co do tamtych dwóch… nie wiem jak Meyer ale Rowling napisała co napisała, ale nie miała najmniejszych znajomości, chodziła od wydawnictwa do wydawnictwa. I osiągnęła sukces tylko dzięki sobie. I za to należy jej się szacunek, tak uważam.Dziękuję za uwagę to była mądra wypowiedź Iary:P xD
~Natalia
21 stycznia 2011 o 19:00
Zgadzam się z Tobą Iaro w 100%;) My wydamy nasze książki bez żadnych znajomości, prawda?;)Ps. To właśnie Rice była moją inspiracją;)
~Iara
21 stycznia 2011 o 19:03
Rice jest wspaniała. Chciałabym kiedyś pisać jak ona. Chyba nigdzie nie widziałam tak pięknego języka. Zachwycił mnie. A Lestata kocham xD
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 19:57
A wcześniej to mi mówiły, że się czepiam wszystkiego i przeżywam jak mrówka okres czy co tam. Rzeczywiście trudno jest się wybić człowiekowi z własnym zdaniem, bo zaraz zostaje się za wszystko zjechanym. Ja nie wiem, co w tym dziwnego, że chce się zaczerpnąć opinii kogoś, kto się zna na tym fachu lepiej ode mnie. Ale kurka, lepiej rzeczywiście nie należy nic innego mówić, bo się zostanie pożartym. I czy ja kiedykolwiek napisałam, że ja jestem świetna, Iara? Jak mnie pamięć nie myli, to nigdy tak nie napisałam i nie uważam się za taką. A wręcz przeciwnie. Jestem czarną owcą i w tym akurat się stwierdzeniu powtórzę.A co do Rice to już kiedyś pisałam, że mam nawet jej dwie książki w domu ^^ Kupione były w tym czasie kiedy zaczynała się wampiromania xD
~Iara
21 stycznia 2011 o 20:22
Jej, Ty naprawdę tego nie widzisz? Czepiasz się Natalii na każdym kroku jak to ci się coś nie podoba i przy okazji wychwalasz jak to wszystko Ci dobrze wychodzi. A czy Ty wiesz, że to zwyczajnie wredne? Ja już pisałam, pokaż co Ty napisałaś, to wtedy przekonamy się, czy faktycznie masz rację. A jak nie chcesz pokazać to chociaż przestań się czepiać, że Ci się nie podoba i chwalić swoimi nagrodami.Co do zaczerpnięcia rady to owszem masz rację, jak ma się możliwość to dobrze się poradzić, ale ja Ci odradzam tego poetę, bo skoro znasz kogoś w wydawnictwie to niech on Ci poradzi:)
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 21:05
No to znów napiszę, że w większości czepiam się żartobliwie. Inna sprawa, że ktoś nie potrafi tego zauważyć. Po pierwsze w ogóle ją podziwiam, że miała odwagę dać swoją twórczość na bloga i nadal brnie do przodu. Ja wiem, że to nie łatwe, ale zaraz pewnie znów mi wyskoczysz, że co ja mogę wiedzieć. Siedziałam w tym blisko dwa lata może jak nie trochę więcej, ale dałam sobie spokój, bo jednak trzeba mieć do tego cierpliwość, umiejętność i mnóstwo zapału by po kilku rozdziałach nie zawieszać bloga lub go nie usuwać.
~Iara
21 stycznia 2011 o 21:17
Też kiedyś miałam bloga xD Ale ja nie umiem pisać na czas xD Kiedy chce piszę dużo, jak nie mam weny to przez dłuższy czas wcale nie piszę. Ale zawsze kończę, chociaż tyle:DMoże masz rację, ja w Twoim czepianiu nie widziałam NIC żartobliwego.A Ty, Natalia? Widziałaś żart? Czy muszę sobie załatwić okulary Stępnia z 13-go posterunku? xD
~Natalia
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2011 o 21:20
Zaraz, zaraz, Marybeth, czyli te wszystkie uwagi to był żart? Wyobraź sobie, że ja wzięłam je na poważnie. Zawsze biorę na poważnie uwagi moich czytelników. To może napisz, w czym czepiałaś się żartem, a co pisałaś na serio? Będę wdzięczna.
~Iara
21 stycznia 2011 o 21:22
Ulżyło mi, nie muszę kraść okularów xD No, Marybeth, tłumacz się xD
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 21:35
Co ja mam się tłumaczyć? Trzeba rozróżniać, co jest pisane żartem, a co serio. Inna sprawa, że niektórzy nie znają się na moim czarnym humorze xD A i co do wypowiedzi Iary, wiem, że to, co wypisuje tutaj może być wredne, bo sama taka jestem. Jakoś nad tym nie ubolewam, mama już gorzej, a jeszcze nie wiem jakby to było z tatą. Na szczęście jakoś się odnajduję z sobą w tym społeczeństwie, tak źle może jeszcze ze mną nie jest ;) Po prostu wypisałam moje wszystkie uwagi. To, co pisałam to nie są żarty. Po co w ogóle miałabym żartować, hę? Jako czytelnik zawsze robię sobie taką rozkminkę, o.
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 21:50
A tak poza tym to chyba naprawdę nie powinnam się wdawać z Wami w dyskusję, bo znając mnie to Was jeszcze rozbroję hahaha I jeśli ktoś poczuł się czymkolwiek urażony, jakimikolwiek słowami z mojej strony to szczerze przepraszam, ale chyba ciągłe gadanie mojej matki na temat jaka to jestem zła potrafi robić swoje.
~Iara
21 stycznia 2011 o 22:04
Rozbroisz? xD Jak mam to rozumieć, bo jakoś sobie tego nie wyobrażam. I jednak nie żartowałaś? No popatrz… czyli jednak byłaś wredna xD Niedobrze, oj niedobrze.
~Natalia
21 stycznia 2011 o 22:13
Chcesz powiedzieć, Marybeth, że to przez Twoją mamę jesteś taka, a nie inna? I jakby Ci powtarzała, jakaś jesteś kochana, cudowna, wspaniała i otwarta na ludzi, to byś taka była?
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 22:29
Dziwnie to jakoś ujęłaś. I nie. Chyba raczej bym taka nie była. Po prostu wiem jaka jestem i trudno mi w sobie cokolwiek zmienić. Ale szkoda jedynie, że moja mama zamiast w jakiś sposób mnie wspierać to wręcz dobija takimi słowami. I doszłam do wniosku, że byłoby najlepiej gdybym chyba zniknęła z życia mojej rodziny. Wtedy wszyscy mieliby święty spokój, o. Ale nie mam w sobie tyle odwagi by zrobić cokolwiek. Jezu, jak to dramatycznie wręcz brzmi. Mam podkopane poczucie własnej wartości i nie widzę w sobie samej nic pozytywnego, nic dobrego. A to jaka jestem odbija się na innych i też innych rani. Nie wiem czemu potrafię być czasami wobec innych taka a nie inna. Chyba traktuję ich tak samo jak jestem traktowana w domu.
~Natalia
21 stycznia 2011 o 22:50
Może porozmawiaj o tym ze swoją mamą? Tak szczerze?
~Iara
OdpowiedzUsuń21 stycznia 2011 o 22:52
Dziewczyno. Ja ci powiem jedno. Psycholog. Poważnie. Ty masz jakieś problemy emocjonalne i lepiej gdzieś z tym idź i to szybko. I wiesz co? Znałam kogoś kto też zapragnął sobie zniknąć. Teraz odwiedzam go na cmentarzu. Głupszej rzeczy zrobić nie mógł, widziałam jak wszyscy to przeżyli i wiem jak ja sama to przeżyłam, choć nie byłam z nim blisko. Ty się czasem zastanów co mówisz lepiej.
~Marybeth
21 stycznia 2011 o 23:03
Wierzcie mi znam siebie dobrze. I z moją mamą nie da się normalnie pogadać. Ona ma tylko jeden temat: choroba mojego taty i zaraz potem płacz. W przerwach na to albo ogląda telewizję, albo zaczyna gadki na mój temat. I do żadnego psychologa nie mam zamiaru iść. Chora żadna nie jestem. Nie potrzebuję rozmowy na tematy: A jak radzisz sobie w szkole? Czy rodzicie Cię bili? I inne bzdety. Podziękuję.
~Inscriptum
31 lipca 2011 o 18:08
W końcu wyjeżdżają. Szczerze, mnie też już zmęczyła ta Anglia. Andy i Kate są świetni. Takie miłosne przekomarzania bardzo mi się podobają. :) Pewnie w Azji miłość Amandy i Martina rozkwitnie, tak jak i miłość Szoszannah i Erika. xD Victoria jest niesamowita i przeczuwam, że kiedyś rzeczywiście zostanie wampirzycą (czego jej życzę z całego serca). ;D Już nie mogę się doczekać dalszych losów gorącokrwistej i jej bliskich w Izraelu. ^^